bez tytułu

1
Gdy pod koniec każdego dnia strażnik wyłączał światło wielkiej żarówki na niebie, a ono traciło błękitny odcień, w jej małej główce pojawiały się te same pytania bez odpowiedzi. Dlaczego każdy dzień kończy się zmierzchem? Czy słońce musi zachodzić? Czy nie byłoby przyjemniej, gdyby nie istniały ciemność ani półmrok, tylko piękny jasny niekończący się dzień? Nikt nie musiałby chodzić spać. łóżka okazałyby się zbędne, nikt nie potrzebowałby snu. Niech ktoś ukradnie księżyc i zatrzyma słońce wysoko na niebie!!! – coś krzyczało w jej głowie.



Panicznie bała się zmierzchu, drżała przed całkowitą ciemnością. Zmierzch oznaczał dla niej płacz i lęk tak wielki, że każdego wieczora była niezmiennie pewna, iż tym razem nie zaśnie. Jednak codziennie była w błędzie. Budząc się kolejnego poranka dziwiła się, iż znowu jakimś cudem udało jej się usnąć. Mimo to, ten strach co wieczór powracał jak bumerang.



Za chwilę, jak każdego wieczora, przyjdzie mama i położy ją do łóżka. Usiądzie przy niej i mocno do siebie przytuli. Dziewczynka uwielbiała ciepły zapach brzoskwiń, który unosił się wokół matki. Najwspanialszą pieszczotą był jej dotyk. Jej skóra przypominała delikatny gładki materiał, idealnie miękki.



Codziennie przed snem mama czytała jej jedną bajkę, tuląc do siebie i przeczesując jej gęste loki swoimi długimi palcami zakończonymi idealnie opiłowanymi paznokciami w kolorze burgunda. Dziewczynka tuliła się jak najmocniej do jej ciepłego ciała. Kładła się przy matce na lewym boku, przytulała małą blond główkę do jej brzucha, mocno obejmując biodra prawym ramieniem. Zamykała oczy. Wyobrażała sobie, że głos jej matki to oddech dobrej baśniowej wróżki. Głos matki kojarzył jej się z przyjemną dla ucha melodią. Miała nieodłączne wrażenie, że matka nie czyta, lecz śpiewa niskim głosem, tworzy własną melodię do baśni. To był jej ulubiony codzienny rytuał, do którego tęskniła, a jednocześnie modliła się, aby ten czas nie nadszedł. Dla dziewczynki ten utęskniony ułamek dnia oznaczał też nadejście znienawidzonego zmroku.



Gdy matka skończy, ucałuje ją na dobranoc, gładząc po burzy loków po raz ostatni tego dnia. Potem, wciąż nieco skulona nad łóżkiem swojej córeczki, naciśnie burgundowym paznokciem wyłącznik lampki w kształcie piernikowego domku, stojącej na nocnej szafce. Wyjdzie z pokoju zamknąwszy za sobą drzwi. Zanim jednak naciśnie klamkę, odwróci się w stronę dziecka. Na jej twarzy zagości szeroki uśmiech ozdobiony gamą niezwykle białych równych zębów w otoczeniu pełnych karminowych ust. To efekt myśli jakie nachodziły ją każdego wieczora, gdy opuszczała pokój swojej córki. Myśli, w której upewniała się, że to małe stworzenie zgarniające tyle pokładów uczuć wciąż tu jest i należy do niej. Zanim niemowlę pojawiło się na świecie, nigdy nawet nie przypuszczała, że można kogoś darzyć tak wielką i bezwarunkową miłością.



Gdy matka opuszcza dziecięcy świat, za zamkniętymi drzwiami stary klucznik świata wyobraźni kończy wartę i przechodzi do codziennych obowiązków. Z zakurzonej półki wyciąga bajkę, której dziewczynka nie lubi słuchać. Mimo jej wielokrotnie powtarzanych próśb, on uparcie każdego wieczora sięga po tę samą wytartą okładkę. Powolnym ruchem otwiera sfatygowaną książkę, przechodzi do pierwszej strony i spokojnym głosem przypominającym skrzypienie nienaoliwionych drzwi zaczyna opowieść.



Dziewczynka zostaje sama w pokoju. W jej dużych niebieskich oczkach natychmiast pojawiają się łzy. Czasami myśli, że gdyby potrafiła nad nimi zapanować, koszmar już nigdy nie powtórzyłby się. Jest przekonana, że to jej łzy przywołują strach, a strach przywołuje to coś.



Leży z głową przyciśniętą do poduszki tak mocno, jakby były ze sobą sklejone. Oczy ma zamknięte, ale oczu jej wyobraźni nie da się wyłączyć. Choć nie wpatruje się w ciemność swojego pokoju, wie co się dzieje. łzy płyną z jej oczek coraz mocniejszym strumieniem i tworzą na poduszce mokrą plamę, która z każdą chwilą powiększa się.



Kiedy plama ma już wielkość piłki futbolowej, powoli posuwistym spokojnym ruchem wysuwa się spod głowy dziewczynki. Przesuwając się zostawia mokry ślad, jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, jak niepowtarzalne są odciski palców człowieka. Poruszając się, wydaje odgłos podobny do dźwięku kropel deszczu uderzających o szybę, tylko przytłumiony. Powoli sunie do przodu, w stronę brzegu łóżeczka. Co kilka sekund robi króciutką przerwę, jakby musiała wziąć głębszy oddech albo nabrać sił do dalszej drogi.



Kiedy już udaje jej się prześlizgnąć, na chwilę przystaje na brzegu poduszki, żeby strzepnąć zalęgające na niej, nie wchłonięte przez poduszkę, łzy dziewczynki. Podnosi się nieco nad poduszką, opierając się miękką krawędzią swojego giętkiego ciała o jej brzeg. Kieruje wielkie oczodoły, o migdałowym kształcie, na twarz dziewczynki, zainteresowana tym, czy ta jeszcze płacze. Płacze, a przy jej główce tworzy się kolejna plama. Pierwsza, zadowolona z tego co zobaczyła, powoli, ruchem posuwistym, ześlizguje się z łóżeczka na podłogę. Czeka cierpliwie, obrzucając migdałowym wzrokiem brzeg łóżeczka, aż kolejna plama, jej siostra, wydostanie się spod twarzyczki dziecka i dołączy do niej. Nie trwa to długo. Po kilku minutach siostry plamy mogą połączyć swoje mokre siły w jedność. Przywierają do siebie całą wilgotną powierzchnią i dokładnie, co do milimetra, dostosowują do siebie nawzajem swoje wątłe ciała, to naciągając się, to kurcząc. Z ich łzawych postaci powstaje jeden otwór gębowy, o zgrubiałych brzegach, lekko zaczernionych, jakby przypalonych, nierozerwalnie trzymających całość w jednym kawałku. Krawędzie ma sztywne, jakby utwardzone, zahartowane, ale jego wnętrze przypomina lustro, w którym dziewczynka widuje swoje przerażone odbicie. Nienawidzi tego widoku, dlatego woli trzymać oczy mocno zamknięte.



Stwór ten wciągając powietrze, z każdym jego haustem zwiększa swoją objętość i dygocze. Kiedy osiągnie wielkość łóżka dziewczynki, przeturla się na środek pokoju i stanie w nogach łóżeczka. Dziewczynka nieustannie płacze, a kolejne plamy powstałe z jej łez dołączają do sióstr seniorek, zwiększając jeszcze bardziej rozmiary gębowego potwora.



Dziewczynka słyszy znajomy chlupot wody, czuje znienawidzoną wilgoć. Odgłos ten charakterystyczny dla poruszającego się łzowego stwora jest niepowtarzalny i nie da się go pomylić z jakimkolwiek innym. Im większy stwór, tym głośniej mlaska i sapie. Czuje wilgotny oddech na stopach. Wie, że kreatura powoli wślizguje się na jej pościel. Za chwilę sięgnie po palce jej stóp, potem wciągnie w swój obleśnie wilgotny ośliniony otwór gębowy jej stopy, najpierw prawą, głośno mlaskając będzie ją przeżuwał, i dopiero kiedy cmoknie i głośno beknie jak stary pijak pod budką z piwem, sięgnie po jej lewą stopę. Dziewczynka czuje na przemian ból i łaskotanie. Na ile potrafi, stara się być dzielna. Udaje jej się to, kiedy ból jest do zniesienia. Niestety z każdym dniem staje się coraz bardziej ostry i przenikliwy, wręcz rozrywający.



Pewnej nocy kiedy udało jej się wyrwać spod oślizgłej mazi, próbowała wybiec z pokoju do sypialni rodziców i powiedzieć mamie o pochłaniającej ją kreaturze. Ta jednak okazała się bardziej przebiegła. Zanim dziewczynka dotarła do zamkniętych na klamkę drzwi swojego pokoju, stworzenie już je oblazło. Przykleiło się do drzwi jak plazma. Opanowało całą ich powierzchnię, okleiło swoją wydzieliną od szpary przy podłodze aż po szczyt framugi. Zrobiło to tak szczelnie, że najmniejsze stworzenie nie miałoby szans prześlizgnąć się, a najmniejszy nawet hałas zostałby stłumiony.



Dziewczynka próbowała krzyczeć i wzywać matkę.

- Mamusiu, ratuj!.... Potwór!!!!!!!!!!!! ........ Mamusiu, proszę, strasznie się boję!!!!!!!!!!!! Choć do mnie, szybko!!!!!!!!!!!!!!........ On nie pozwala mi wyjść z pokoju! Mamusiu, ja chcę do ciebie!!!!!!!!!! Obiecuję, już będę zawsze grzeczną dziewczynką! Już nigdy nie zrobię nic złego!.



Te słowa dziewczynka słyszała tylko w swojej głowie. Choć z całych sił starała się je wykrzyczeć, wytężając jak najmocniej struny głosowe, żaden dźwięk z nich nie wydobywał się. Otwierała usta szeroko, ale to nie pomagało. Układała je w dziwne nienaturalne kształty mając nadzieję na najsłabszy choć dźwięk. Głos został uwięziony w jej gardle. Czuła się jakby coś sparaliżowało jej krtań i struny głosowe. Wielki ściskający glut zagościł nieproszony w jej wąskim gardle. Od tamtej nocy, przerażenie nie pozwalało jej wychodzić z łóżka. Panicznie bała się, że znowu stanie się niemową.



Potwór pochłonął już jej stopy, czuła wielkie wargule przesuwające się po jej drobnych łydkach. Jak co wieczór, na moment zatrzymał się przy kolanach, spluną na nie cuchnącą wydzieliną, głośno mlasną. Po chwili jednym haustem wchłoną jej uda i biodra, potem mocno ścisną ją w talii. Jednocześnie niby płetwami chwycił jej głowę, zakrył usta. Wówczas już nic nie było w stanie jej pomóc. Czuła tylko ból i nieznośne pieczenie w okolicy ud. Strawiła ją otchłań, wpadła w najgłębszy ocean, a na łóżeczku została tylko mokra nie wysychająca plama.



Blondynka obudziła się ciężko dysząc, cała mokra od potu. Jej kusa jedwabna koszulka nocna pokryta była plamami. Koszmar z dzieciństwa powrócił. Na tę myśl wrócił dawno, wydawałoby się, zakopany i zapomniany strach. Myliła się sądząc, że wyrzuciła go z pamięci i te wieczory, kiedy wsuwał się co noc do jej dziecinnego łóżeczka. Wspomnienie dnia, w którym utopiła go w wannie wydostało się z najgłębiej ukrytej szuflady jej pamięci.

hm

2
Czy to jest fragment albo wstęp, czy całość? Bo jeśli całość to mnie nie porwało (treść, bo styl i forma sa wg. mnie ciekawe). Jak to więc z tym jest? :) Pozdrawiam.

3
Ober.


zakończonymi idealnie opiłowanymi paznokciami
Nie ściętymi?


przytulała małą blond główkę do jej brzucha
Mnie się to nie podoba. Głowa w kolorze "blond"? Pewnie jest poprawnie (w rodzaju "stalowych oczu", etc.), ale mi się nie podoba ^^


Codziennie przed snem mama czytała jej jedną bajkę, tuląc do siebie i przeczesując jej gęste loki swoimi długimi palcami zakończonymi idealnie opiłowanymi paznokciami w kolorze burgunda. Dziewczynka tuliła się jak najmocniej do jej ciepłego ciała. Kładła się przy matce na lewym boku, przytulała małą blond główkę do jej brzucha, mocno obejmując biodra prawym ramieniem. Zamykała oczy. Wyobrażała sobie, że głos jej matki to oddech dobrej baśniowej wróżki. Głos matki kojarzył jej się z przyjemną dla ucha melodią. Miała nieodłączne wrażenie, że matka nie czyta, lecz śpiewa niskim głosem, tworzy własną melodię do baśni. To był jej ulubiony codzienny rytuał, do którego tęskniła, a jednocześnie modliła się, aby ten czas nie nadszedł.
O, jejeje! Khm. Tego, no...




Leży z głową przyciśniętą do poduszki tak mocno, jakby były ze sobą sklejone.
Nie raczej: jakby była do niej przyklejona?


Zanim dziewczynka dotarła do zamkniętych na klamkę drzwi swojego pokoju, stworzenie już je oblazło. Przykleiło się do drzwi jak plazma.
Powtórzenie "drzwi".

I... http://pl.wikipedia.org/wiki/Plazma

Więc chyba nie może tak o sobie przywierać? ;p


- Mamusiu, ratuj!.... Potwór!!!!!!!!!!!! ........ Mamusiu, proszę, strasznie się boję!!!!!!!!!!!! Choć do mnie, szybko!!!!!!!!!!!!!!........ On nie pozwala mi wyjść z pokoju! Mamusiu, ja chcę do ciebie!!!!!!!!!! Obiecuję, już będę zawsze grzeczną dziewczynką! Już nigdy nie zrobię nic złego!.
ARGH!

No cóż. Zacznijmy od tego, że wielokropek składa się z trzech kropek, nie z czterech, nie z dziesięciu. I jeśli mieszamy je z wykrzyknikami, to powinny stać przed nimi, o tak: ...!

Wykrzykników można stawić najwyżej trzy.

I po wykrzykniku nie stawiamy kropek.

I chodź, nie choć.

A pogrubię błędy...


żaden dźwięk z nich nie wydobywał się
żaden dźwięk się z nich nie wydobywał. O!


Choć z całych sił starała się je wykrzyczeć, wytężając jak najmocniej struny głosowe, żaden dźwięk z nich nie wydobywał się. Otwierała usta szeroko, ale to nie pomagało. Układała je w dziwne nienaturalne kształty mając nadzieję na najsłabszy choć dźwięk.
Powtórzenia.


Od tamtej nocy, przerażenie nie pozwalało jej wychodzić z łóżka. Panicznie bała się, że znowu stanie się niemową.
A po co ten pierwszy przecinek?


czuła wielkie wargule przesuwające się
A co to jest? Oo

Zgrubienie od wargi...?


a na łóżeczku została tylko mokra nie wysychająca plama
Po mokra chyba powinien być przecinek, a niewysychająca chyba razem. No, chyba...


Koszmar z dzieciństwa powrócił. Na tę myśl wrócił dawno, wydawałoby się, zakopany i zapomniany strach.
Powtórzenie.





Cóż. Przeczytałem. Czytało się szybko, gładko, ale jakoś mnie nie wciągnęło. To chyba tyle...

Więcej błędów znajdzie pewnie któryś z Weryfikatorów.
Are you man enough to hold the gun?

4
Tak, nienajgorzej się czyta. Jest klimat, potrafisz przekazać zamierzone treści i nastrój. Na razie nie wciąga, bo tekst wydaje się wycięty z większej całości, brakuje mu osadzenia w jakichś realiach.

Ale jednak zostawia ślad w świadomości...



Trzymaj się!

5
Nie będę odkrywczy mówiąc, że tekst momentami nudzi. Jednak muszę powiedzieć, że mnie zaciekawił. Pozostawił kilka pytań, ale to dobrze świadczy. Jeżeli miałbym streścić go opisując stopień ciekawości opisałbym to tak: intrygujące, nudniejsze, nudne, ciekawe i bardziej niż intrygujące. Z początku myślałem, że historia zmierza w innym kierunku, a tu zaskoczenie. Mimo, że domyśliłem się jaka będzie puenta masz u mnie plusa.



Ocen póki co nie dam, bo muszę je przemyśleć.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

Dzieki!

6
Wielkie dzieki za Wasze uwagi, każda jest ważna, nawet te najmniej przychylne choć najbardziej bolą. Tekst na razie wygląda tak, jak go przedstawiłam. Mam jednak pomysł na jego rozwinięcie, ale o tym na razie nie chce pisać. Dzięki za cenną lekcję o wykrzyknikach i wielokropku, zawsze miałam z tym problem. Może w końcu sie nauczę.

Cieszę się, że w końcu udało mi sie do pewnego stopnia przykuć waszą uwagę i otrzymać pozytywne opinie. To dla mnie bardzo ważne. Zaczęca do dalszych prób.

Pozdrawiam serdecznie.

bez emocji

7
Przeczytałam na razie kilkanaście zdań i pierwsze, co mi się rzuca w oczy, co razi, to liczne powtórzenia, tak, jakbyś zapomniała, że istnieją synonimy; np wyraz "sen" tylko na różne sposoby odmieniasz.

Dalej:



wyłącznik lampki w kształcie piernikowego domku, stojącej na nocnej szafce



powinno byś stojący, ale im częściej czytam na głos tę część zdania, przestaje ono być dla mnie obrazowe, go po prostu nie rozumiem.



Brakuje też paru przecinków.

Nauczycielka języka polskiego zawsze powtarzała" czytajcie teksty na głos, a zdania pojedyncze same wam się wydzielą. Podam przykład:

jest tak:



Powolnym ruchem otwiera sfatygowaną książkę, przechodzi do pierwszej strony i spokojnym głosem przypominającym skrzypienie nienaoliwionych drzwi zaczyna opowieść.





Powolnym ruchem otwiera sfatygowaną książkę, przechodzi do pierwszej strony, i spokojnym głosem przypominającym skrzypienie nienaoliwionych drzwi, zaczyna opowieść.



Aaa, stawianie przecinków przed spójnikiem "i" wcale nie jest grzechem ani błędem, jak zwykło się sądzić.



W każdym razie... Tekst, który przeczytałam nie wzruszył mnie, nie poruszył, specjalnie nie zainteresował.

Tyle mogę powiedzieć.

Pozdrawiam



abstrakcja





[/i]

8
jak dla mnie twój tekst był z jednej strony nudny, z drugiej interesujący. Zdecydowanie brak tu "czegoś dalej". Jakoś specjalnie mną nie wstrząsnełaś, było jednak całkiem nieźle.

Pomysł: 3

Styl: 3+

Schematyczność: 3+

Błędy:3

Ogólnie: 3



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron