Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

1
Ten tekst miał iść na konkurs. Nie poszedł, ale polubiłem bohaterów. Odarłem go więc z tematycznych naleciałości i mimo, że fabularnie raczej nie przyprawi nikogo o palpitację, oddaję go na pastwę czujnych Weryfikatorian ;)
----
S33ba% stał przy wielkiej szybie, po której spływały rwące smugi wody, rozmywające pusty i nudny krajobraz. Wpadał do haba transportowego w New Vi11ag*7 raz na jakiś czas, szukając szczęścia. W tej części terminala znajdowały się rezydentury agencji. Latanie pociągało go odkąd dziadek w dzieciństwie pokazał mu „Podróże Sagi%%ariusa e”.
Zaglądał więc od czasu do czasu, czytał ogłoszenia, zaprzyjaźnił się z gościem z konserwacji, poległ przy próbie poderwania asystentki z NexTr@ve11 i ustalił lokalizację wszystkich publicznych toalet w zachodnim skrzydle.
O tej porze rezydentury były już w większości puste i zamierzał wracać do domu, ale zaczęła się burza. I wtedy pojawił się on.
Niewysoki, z siwą brodą i siwą czupryną wystającą spod dziwacznej czapki, na której było jakieś logo w kształcie odwróconej litery „T” oplecionej liną, z końcami wygiętego w łuk daszka stylizowanymi na groty. Na sobie miał dwurzędową granatową marynarkę ze złotymi guzikami i pagonami z nieistniejącymi dystynkcjami. Pod rozpiętą marynarką widać było białą koszulkę z nadrukowaną fantazyjną ryciną jakiejś słonecznej barki o żaglach przymocowanych z boku, zamiast z przodu i napisem „Dr P0m@sza”. Dystynkcje kapitańskie wisiały krzywo przypięte w klapie po lewej stronie.
Przez ramię miał przerzuconą pękatą torbę i kuśtykał niezgrabnie mocując się z paskiem zapięcia.
– Koleżko, masz może scyzoryk? – spytał, kiedy podszedł bliżej.
– Pewnie. – S33ba% nosił zawsze przy sobie parę rzeczy na wszelki wypadek i to był widocznie taki wypadek.
Kapitan rozciął pasek i zwracając scyzoryk przyjrzał się chłopakowi uważniej.
– Szukasz pracy, koleżko?
– Tak. – Miał w planach, że jeśli zdarzy się taka okazja, to w tym miejscu zaatakuje, powie coś o sobie, wciągnie w rozmowę, przykuje uwagę. Nic z tego nie wyszło, język ugrzązł mu w gardle. Na szczęście kapitan wiedział co powiedzieć.
– Latałeś w tunelach?
– Na szkoleniu. Dwa razy. Chętnie umówię się na rozmowę, jeśli znajdzie pan czas.
Kapitan skrzywił się, albo uśmiechnął. Ciężko było rozpoznać.
– Umawiać to się możesz z dziewczynami, koleżko. Ja potrzebuję konkretnych ludzi.
Złapał go za rękaw i pociągnął w kierunku lobby dla VIPów, które znajdowało się za zakrętem korytarza. Steward przy stanowisku za drzwiami zwrócił uwagę, że nie wolno wprowadzać osób nieupoważnionych, ale stary wyjaśnił mu, że będzie go mógł uczyć regulaminu, jak znajdzie sobie prawdziwą kobietę i przestanie się zaspokajać własną ręką. Zrobił to z bezpośredniością tragarza, wdziękiem literata i urokiem dżentelmena. I prawie nie użył cenzuralnych słów.
Weszli do pierwszej wolnej salki. Kapitan rozsiadł się wygodnie i otworzył swoją torbę, w której miał przenośny pochłaniacz. Wyjął z wewnętrznej kieszeni fajkę, włączył ją i wsunął między wargi.
– Siadaj, koleżko. – Ruchem głowy wskazał fotel naprzeciwko. – Jak ci się podobało latanie w tunelach?
S33ba% nie bardzo wiedział co odpowiedzieć na takie pytanie. W tunelach się śpi.
– Wymiotowałeś?
– Tylko za pierwszym razem.
Kapitan pokiwał głową z uznaniem.
– Podaj mi swój kod.
Uruchomił terminal w blacie stolika i wklepał numerki recytowane przez chłopaka. Wyszukiwarka centrali wiedziała wszystko o wszystkich z papierami.
– Nie latałeś komercyjnie?
– Nie.
– Ani razu. Szkoda. Czyli nic nie umiesz, koleżko.
– Mam certyfikaty.
– Gdyby chociaż były na papierze można by z nich zrobić ognisko, jak wysiądzie zasilanie. Musisz zacząć trochę niżej.
Kapitan wyłączył fajkę i schował ją pod marynarką.
– Szybko się uczę. – S33ba% próbował jakoś ratować sytuację.
– To bardzo dobrze, koleżko.
– Potrzebuję pieniędzy.
– Jak my wszyscy. – Podniósł wzrok i uśmiechnął się szczerze. – Widziałem cię tu już parę razy. Ambitny jesteś, poradzisz sobie.
Zrobił przepraszająca minę i sięgnął do ekranu, żeby wyłączyć terminal. I wtedy zatrzymał się na chwilę.
– Jak ty masz na imię?
– S33ba%.
– Sindbad?
– Nie…
Chłopak chciał go poprawić, ale stary machnął tylko ręką. Wpatrywał się dłuższą chwilę w ekran kiwając przy tym delikatnie głową, a na jego twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech.
– To oczywiście zmienia postać rzeczy, koleżko – odezwał się w końcu. Wstał, wyprostował się i wyciągnął rękę z dłonią gotową do uścisku. – Witaj na pokładzie Żabki, Żeglarzu. Nazywam się Dan2igg. Kapitan Dan2igg.
Kiedy wychodzili z salki, stał już przy niej steward z jakimś wielkoludem w garniturze z plakietką ochrony i zaczął mówić, że jest mu bardzo przykro, ale. Kapitan znów przerwał tym swoim machnięciem.
– Szybki jesteś kolego, ale to tutaj – skinieniem głowy wskazał ochroniarza – to nie jest prawdziwa kobieta. Stać cię na więcej.
Wyszli z lobby odprowadzani zimnymi, profesjonalnymi spojrzeniami. Zatrzymali się jeszcze przed drzwiami agencji.
– Jeden lot, Żeglarzu. Na początek. Potem się zobaczy.
S33ba% nigdy się nie dowiedział dlaczego kapitan zmienił zdanie.
* * *
Stary forager o oznaczeniu kodowym F#06G wchodził na orbitę REXa. Ha1, pokładowy mózg nazywany przez kapitana pieszczotliwie Halyna, ustabilizował trajektorię i nie stwierdziwszy żadnych wysokich alertów, rozpoczął sekwencję LI5E.
S33ba% otwarł oczy jak tylko wróciła świadomość. Był trochę oszołomiony, ale zrozumiał najważniejsze. Listing z HUDa był na zielono, wszystko dobrze. Potem zobaczył twarz pochylonej nad sobą Królowej. Pokrywa kołyski odsunęła się i Hersoon pomogła mu usiąść.
– Jak się czujesz? Mamy kontakt? – spytała.
S33ba% tylko przytaknął. Kręciło mu się jeszcze w głowie i miał zesztywniały język, ale nudności dało się opanować.
Hersoon obeszła kawałek sypialni otwierając kolejne kołyski, ale wróciła po paru minutach.
– I jak? Lepiej?
– W porządku. – S33ba% był już w stanie mówić. Nudności ustały, a w nogach czuł mrowienie. Zsunął się na podłogę i przeciągnął. – Mamy kontakt.
– To dobrze. Pora na poranną toaletę. Idź do swojej kabiny i się podłącz. Dam Ci znać.
* * *
S33ba% usiadł w fotelu i założył opaskę termeda. Wyniki były dobre więc obeszło się bez kroplówki, nie licząc pierwszego karmienia. Wyprostował nogi i oparł wygodnie głowę, a z głośnika popłynęła cicha muzyka.
Najpierw zobaczył poświatę przesuwającą się po przeciwległej ścianie, a potem w polu widzenia pokazała się żółtawa jasna gwiazda.
Gwiazda. Coś było nie tak.
Otworzył terminal i znalazł wyciąg z jawnej części manifestu. Lokalizacja docelowa: mgławica Betelgezy. Cel: zbiór pierwiastków rzadkich.
Sprawdził aktualną lokalizację. REX J45. Nic mu to nie mówiło. W układzie dwa olbrzymy i jakiś skalny żużel na ciasnej orbicie. Do Betelgezy ponad cztery setki. Może jest jakaś awaria? Termed od razu zapiszczał, sygnalizując skok ciśnienia tętniczego. Sprawdził w systemie pokładowym, ale nie było żadnych komunikatów. Pojawiła się za to wiadomość od Hersoon.
* * *
Królowa miała jasne, siwiejące włosy spięte w kucyk i minę dobrotliwej, choć surowej ciotki. Była szefem pokładu technicznego, jednym z tych którzy nie tracą nad sobą panowania i potrafi wydawać polecenia bez przeklinania.
– Jak się czujesz? – Przyjrzała mu się uważnie, jakby oceniała krój kombinezonu. – Nadal bez mdłości?
– Wszystko w porządku.
– Masz szczęście, może kapitan pozwoli ci zostać. – Odwróciła się i ruszyła przodem. S33ba% zamknął kabinę i ruszył za nią. – Bądź uważny i ostrożny. To zaoszczędzi ci wielu kłopotów. Jeśli czegoś nie wiesz, pytaj. Rozumiesz?
– Rozumiem. – Zawahał się chwilę. – Mamy jakąś awarię?
– Nie. Dlaczego? – Królowa spojrzała badawczo na niego. Był wyraźnie zaniepokojony.
– To dlaczego się tu zatrzymaliśmy? Przecież to nie Betelgeza.
– To nasz pierwszy przystanek.
– Przystanek? – S33ba% nie widział w manifeście listy przystanków.
– Nie zrobimy ponad sześciu setek jednym tunelem. Nawet przy sprzyjającej konfiguracji. Dzielimy to na mniejsze porcje. Nikt ci jeszcze nie wyjaśnił, dlaczego nasz statek to Żabka?
* * *
O wizycie na mostku oczywiście nie było mowy. Zaraz za nim znajdowała się niewielka sala odpraw. To też zwyczajowo nie była strefa dla personelu najniższego szczebla, jednak czasem zdarzały się wyjątki. Pierwsze co rzucało się w oczy po wejściu, to ściany, na których wisiały oprawione w ramy plakaty i portrety. Tak na szybko S33ba% nie był w stanie rozpoznać nikogo z tej kolekcji. Pod przeciwległą ścianą stał kapitan. Nadal miał na sobie tę dziwną marynarkę. Wyglądał tak samo jak wtedy, kiedy się poznali.
– Rozumiem twoje obawy, ale mamy trzydzieści siedem procent zapasu i ważniejsze sprawy na głowie… – Rozmawiał przez telekom z jakimś okularnikiem po trzydziestce z długimi jasnymi włosami zwisającymi smętnie po bokach twarzy. Monitor był włączony, ale mówił do słuchawki. – To napiszesz w raporcie co trzeba… Latałem w czasach kiedy te siuśki z Komisji zaskakiwały z dywanu na podłogę. Jak im się coś nie spodoba, poproszą o wyjaśnienia… Albercie, jesteś moim ulubionym profesorem i nigdy nie odważyłbym się kwestionować twoich kompetencji. Jednakże twoja specjalizacja to astrofizyka, a nie prawo. Doskonale wiesz, że nie ma dla mnie nic ważniejszego od porządku na pokładzie. Pozostańmy więc w swoich obszarach. Ty bierzesz odpowiedzialność za obliczenia, a ja za regulamin. – Albert z ekranu, choć niechętnie, zgodził się z kapitanem. – Pułapkami zajmiemy się we właściwym czasie. Halyna mówi, że mamy sto pięćdziesiąt trzy minuty, więc skalibruj antenę i złap sygnał. Ja mam teraz bardzo ważne spotkanie.
Zakończył połączenie i odwrócił się w stronę S33ba%a i Królowej.
– Witaj, Królowo. Jak sytuacja na pokładzie?
– Pobudki zakończone. Trzy osoby na kroplówkach, ale nie ma zagrożenia. Systemy obsadzone i pod kontrolą. Ramię numer sześć się zacięło i sprawność pułapek na nim spadła trochę poniżej trzydziestu procent.
– Wiem, wiem. Zajmiemy się tym w swoim czasie. A jak nasz Żeglarz? – Kapitan spojrzał na S33ba%a, który wyprostował się i uśmiechnął.
– Wszystko w porządku – odpowiedział.
– Jak podłoga? – S33ba% nie zrozumiał kolejnego pytania, ale odpowiedziała Hersoon.
– Tym razem czysto.
– No proszę. – Dan2igg uśmiechnął się i podszedł do stojącego obok fotela. Rozsiadł się wygodnie, włączył swój przenośny pochłaniacz, który stał obok nóg i wsunął fajkę między zęby. – Całkiem nieźle, jak na początek. Pozwiedzasz ładownie i pomożesz przy transporcie wewnętrznym. Poznasz przy okazji statek i ludzi. Pierwsze zadanie dostaniesz ode mnie. Z małego magazynu przyniesiesz nam tutaj wehikuł czasu. Królowa pokaże ci drogę.
– Wehikuł czasu? – S33ba% zapytał niemal automatycznie.
– Tak. Tylko bądź ostrożny, to bardzo delikatny sprzęt.
Kapitan mówił spokojnym i rzeczowym tonem. S33ba% spojrzał na Hersoon, ale nie była zaskoczona. Potwierdził tylko skinieniem głowy.
– Halyna – Dan2igg podniósł głowę, kierując swój głos w bliżej nieokreśloną przestrzeń. – Ile zostało czasu do rozpoczęcia transmisji?
– Sto czterdzieści osiem minut – odpowiedział łagodny głos. – Przy założeniu, że pozostaniemy na obecnej orbicie.
– Jakie są ryzyka? – Kapitan zmarszczył nieco czoło.
– Awaria ramienia numer sześć obniża sprawność pułapek. Korekta orbity może zniwelować stratę o dwadzieścia dwa punkty procentowe. Zalecana zmiana orbity.
– Zdążymy się ustawić tak, żeby przechwycić transmisję?
– Nie.
– W takim razie zostajemy na aktualnej orbicie.
– Zalecana zmiana orbity. Wykryto widmo koronalnego wyrzutu masy. Przy prawidłowym ustawieniu pułapek możliwe naładownie reaktora do poziomu powyżej dziewięćdziesięciu procent wartości nominalnej.
Kapitan uśmiechnął się kwaśno i pokiwał głową.
– Dziękuję za wskazówki. Pozostajemy na aktualnej orbicie. Uruchom ponownie zestaw automatycznych regresji dla ramion z pułapkami.
Spojrzał w stronę Królowej i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale Halyna odezwała się po raz kolejny.
– Zalecana zmiana orbity. Zgodnie z regulaminem Komisji Komunikacji należy utrzymywać najwyższy możliwy poziom zapasu. Aktualny poziom zapasu nie spełnia tego kryterium.
– Dziękuję za przypomnienie. – Kapitan spojrzał gdzieś w górę mówiąc te słowa, po czym skierował znów wzrok na Królową. – Dobrze, że chociaż Halyna zna regulamin Komisji.
– Zalecana zmiana orbity. – Głos odezwał się po raz kolejny. – Nieznajomość regulaminu nie zwalnia od odpowiedzialności. Nieprzestrzeganie zapisów może skutkować postępowaniem administracyjnym i utratą licencji.
– Dosyć. – Kapitan uderzył pięścią w oparcie fotela i wstał gwałtownie. – Halyna, proszę wyłączyć powiadomienia głosowe. To rozkaz.
– Tak jest, kapitanie – odpowiedział głos.
Dan2igg wpatrywał się jeszcze chwilę w bliżej nieokreśloną przestrzeń gdzieś ponad głowami, upewniając się, że jego słowa zostały dobrze zrozumiane. W końcu sapnął głośno i znów spojrzał na Królową.
– Baliśmy się, że sztuczna inteligencja się zbuntuje, że powstanie przeciwko nam i nas zniszczy. Nikt nie przewidział, że może nas po prostu wkurwiać.
Przerwał i zaczął kiwać głową, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Królowo, idź do małej sterowni i zorientuj jak wygląda sytuacja z tym zablokowanym ramieniem. A ty Żeglarzu pamiętaj, wehikuł czasu.
Oboje kiwnęli głową potakująco. Kapitan tymczasem uniósł rękę, jakby chciał uciszyć wiwatujący tłum, zanim zabierze głos.
– Byłbym zapomniał. Halyna, rozkaz pokładowy. Od dziś S33ba% ma być oficjalnie nazywany Żeglarzem. Rozkaz obowiązuje w trybie natychmiastowym. Dobrze mówię?
– Tak jest, kapitanie. – Tym razem głos Halyny był dziarski i pełen animuszu. Nie był to skutek nadzwyczajnego szkolenia sztucznej inteligencji, a jedynie stałego wpisu umieszczonego w bazie konfiguracyjnej osobiście przez kapitana.
* * *
– Mogę o coś spytać? – odezwał się S33ba%, gdy szli już do sterowni.
– Pewnie.
– Co to jest wehikuł czasu?
– To takie urządzenie do podróży w czasie. – Hersoon mówiła to spokojnie i rzeczowo, co sprawiało, że mętlik w jego głowie tylko się pogłębiał.
– I macie coś takiego na pokładzie?
– Coś takiego nie istnieje, Żeglarzu.
– To co mam dostarczyć kapitanowi?
– W ładowni dadzą ci paczkę.
– A co w niej jest?
Królowa zatrzymała na chwilę wzrok na jego zaciekawionej twarzy.
– Kapitan ma swoje sekrety. Ty masz tylko dostarczyć paczkę. Nie zajmuj się sprawami, które ciebie nie dotyczą. Szkoda czasu, Żeglarzu.
Przyjął tę odpowiedź, nie mając lepszego wyjścia.
– Może mi Pani mówić S33ba%.
– Słucham? – Królowa spojrzała na niego nieco zdziwiona.
– To pewnie jakiś żart kapitana, z tym Żeglarzem. Nie musicie tak na mnie mówić.
– To nie żart, tylko rozkaz, Żeglarzu. Na pokładzie rozkazy są ważniejsze od każdego prawa.
– Więc ja mam do Pani mówić Królowo?
– Taki jest rozkaz kapitana. – Zatrzymała się na chwilę. – Mnie na tym nie zależy, ale lepiej nie zapomnij się w jego obecności. Bardzo dba o dyscyplinę na pokładzie.
– Trochę to głupie – odpowiedział, gdy ruszyli.
– Głupie? – Królowa pokręciła głową. – Rozkazy są po to, żeby je wykonywać Żeglarzu. Gdyby kapitan to usłyszał kazałby cię przeciągnąć pod kilem.
– Pod czym?
Hersoon znów się zatrzymała.
– Starczy już tych pytań. Skup się na swojej pracy i zapamiętaj drogę, bo będziesz wracał sam.
– Kazała Pani… – zawiesił głos zastanawiając się jak wybrnąć. – Kazałaś pytać, Królowo.
– Tak, i to był najwyraźniej błąd. Od tej pory masz limit trzech pytań na zmianę.
* * *
Mała sterownia wcale nie była taka mała. Przy konsoli stał Moor$, wyrośnięty i barczysty trzydziestolatek z fryzurą kadeta. Nosił koszulkę bez rękawów, odsłaniającą starannie wyrzeźbione bicepsy i tricepsy, ale mówił niedbale, zjadając końcówki.
– A to jest Żeglarz, na swoim pierwszym locie. – Królowa dopełniła prezentacji.
– I już dorobiłeś się oficjalnego przezwiska? – Moor$ nie podszedł się przywitać, podniósł tylko głowę znad osadzonego w blacie monitora.
– A to coś wyjątkowego? Myślałem, że każdy tu ma jakieś.
– Moor$ nie ma. – Królowa uśmiechnęła się lekko, mówiąc te słowa. – I się nie doczeka. Kapitan bardzo sobie ceni jego prawdziwe imię.
– Dlaczego?
– Mówiłam ci już, kapitan ma swoje tajemnice. – Królowa podeszła do konsoli. – Jak to wygląda?
– Ramię numer sześć zablokowane na drugim przegubie na czterdziestu dwóch stopniach. Balans utrzymany ale spadła sprawność pułapek. Mamy widmo wyrzutu więc byłaby okazja się doładować. No i nie znamy przyczyny.
– Testy? Raporty? Nic tam nie widać?
Moor$ zamyślił się na chwilę.
– Nie wiemy co jest, ale wiemy czego nie ma. Sterowanie i zasilanie działa. Najprawdopodobniej problem mechaniczny.
– Kamery?
– Nie obejmują całego przegubu, zwłaszcza w tym ustawieniu, a to co widać nic nie daje.
– Pociągniemy i na takim ustawieniu, ale jak nie będziemy mieć szczęścia z ładowaniem, może się zmienić konfiguracja tuneli. Powtórz testy.
Moor$ otworzył szerzej oczy tak, że na czole pojawiło mu się parę fałd.
– Nic nowego raczej się nie dowiemy.
– To co proponujesz? – Królowa przyglądała się tym fałdom, jakby to one miały przemówić.
– Można by na to popatrzeć z bliska.
– Masz kim?
– La%$ wrócił na termed z zawrotami, a pozostali dwaj są na inspekcji. Zanim wrócą może być już po emisji.
– A Ty?
– Ktoś musi zostać w sterowni.
– Ja zostanę.
Fałdy na czole Moor$a powiększyły się.
– Za wysoki jestem na spacery.
– Mieścisz się w normach.
– Ale w górnej granicy.
Królowa pokiwała głową.
– Boisz się. – Powiedziała to z wyrzutem. – Sprawdzę kogo mamy jeszcze z papierami.
S33ba% też się bał, ale pomyślał, że to dobra okazja, żeby się pokazać, przydać. No i był ciekaw. No i miał papiery.
– Ja mogę iść.
Fałdy magicznym sposobem przeniosły się z czoła Moor$a na czoło Królowej.
– Mam certyfikat.
– No. – Moor$ rozłożył ręce, jakby chciał bić brawo. – Problem się rozwiązał.
Królowa nie była jednak aż tak entuzjastycznie nastawiona.
– Spokojnie, Żeglarz ma inne zadania. Bezpieczniejsze.
– Mogę chodzić na linie.
– No i bardzo dobrze. – Entuzjazm Moor$a nie słabł. – Akurat mamy zestaw z liną do obsługi ramion.
– Daj spokój. To jego pierwszy lot, chłopak nie ma żadnego doświadczenia.
– To się świetnie składa. – Moor$ odczekał chwilę, żeby ciekawość Królowej dojrzała. – Będzie mała strata jak się zgubi po drodze. Idealny człowiek do tej roboty.
S33ba% musiał przyznać w duchu, że pasuje mu to poczucie humoru. Królowa przynajmniej oficjalnie musiała zająć przeciwne stanowisko. Skarciła Moor$a wzrokiem i uznała, że to nie najlepszy pomysł.
* * *
Wiązki wysokoenergetycznych cząstek wyplutych przez REXa gnały z prędkością światła przez przestrzeń. Były coraz bliżej Żabki i być może to wpłynęło na decyzję Królowej. Choć doświadczenie kazało jej zaufać decyzji kapitana, logika podpowiadała, że bezpieczniej będzie uszczknąć nieco z tych zasobów czystej energii i naładować reaktor przed dalszą podróżą.
S33ba% wisiał w śluzie trzymając się uchwytu przy włazie. Doświadczenie w warunkach bez grawitacji rzeczywiście miał niewielkie i trochę go to martwiło.
Skafander był dość cienki, ograniczał ruchy w bardzo małym stopniu. Był zdecydowanie wygodniejszy od tego na szkoleniu. Sprawdzili jeszcze raz szczelność i system podtrzymania życia. Wszystkie czujniki były aktywne a hol przypięty dwoma klamrami do uprzęży w okolicach obręczy biodrowej i barków.
Moor$ chyba życzył mu powodzenia, ale stęknięcie rygli włazu zagłuszyło jego słowa. Czerwone światełko zamieniło się w zielone i pozostała już tylko jedna dźwignia, którą musiał przesunąć sam. Zrobił głębszy wdech i pociągnął ją w dół. Właz cofnął się lekko a potem otworzył ukazując cały bezmiar znajdującej się za nim pustki.
S33ba% czuł, że jego serce przyspiesza. Wszechświat na zewnątrz był czarny. Czarny i cichy. Na tej połaci nicości rozrzucone były białe kropki odległych gwiazd, które stąd, spoza jakiejkolwiek atmosfery ani myślały migotać i mienić się kolorami. Czekały nieruchomo na jego przyjście.
Złapał za uchwyt i wysunął się na zewnątrz. Hol przytrzymał go przez ułamek sekundy, ale zatrzaski puściły i wysunął się z włazu, niczym nowo narodzone dziecko. Poczuł zapach lasu. Wiedział, że to tylko złudzenie, ale pamiętał dobrze ten zapach. Kiedyś, dawno temu, dziadek zabrał go na wycieczkę do rezerwatu. To był prawdziwy las. Właśnie tam, wśród gęsto rosnących, przysłaniających horyzont drzew, poczuł przestrzeń. Wystarczyło spojrzeć w górę.
– Żeglarzu, wszystko w porządku? – Głos Moor$a dobijał się do niego od dłuższej chwili.
– Tak, wszystko w porządku.
– Mam cię zwinąć?
– Nie, wszystko ok. To mój pierwszy raz tak daleko od domu.
– Rozumiem, ale musisz się skoncentrować. Czas ucieka.
Ramiona z pułapkami znajdowały się w tylnej części Żabki. Za nimi był już tylko schowany w pękatej osłonie reaktor i dysze silników silników konwencjonalnych. Właz konserwacyjny, z którego skorzystał S33ba% znajdował się przy jedynce i dwójce, symetrycznie ułożonych na tej samej długości. Spacer do szóstki zajął parę minut. Bez grawitacji było to jednocześnie łatwiejsze i trudniejsze, ale już na kursie wyszło, że ma do tego smykałkę.
U nasady szóstki przeprowadzili procedurę kontrolną i Moor$ dał zgodę na kontynuację. Tuż przed pierwszym przegubem wyszedł ze strefy cienia. Zza kadłuba wysunęła się lekko żółtawa ognista kula drugiego pokolenia ciągu głównego. To pewnie było tylko złudzenie spowodowane przesłoną w hełmie, ale wydawało mu się, że REX pulsuje nieznacznie.
Droga do drugiego przegubu była łatwiejsza, a przynajmniej tak mu się wydawało. S33ba% zaczepił hol i zameldował się.
– Dobry początek, Żeglarzu. Zrobię Ci mały dystans na holu. Zbieramy obraz z kamer na hełmie, więc wyrównaj oddech i spróbuj obejrzeć siłowniki.
S33ba% poprawił pozycję, żeby mieć lepszą stabilność. Odwrócił przy tym głowę, bo refleksy światła na pułapkach, chociaż stłumione przez filtry w hełmie, raziły go trochę w oczy. Z tego miejsca widział już dość dobrze cały statek. Wcale nie przypominał żabki, raczej wielkiego robala o sześciu nogach. Jedna z nóg, jakby ranna, podkurczała się pod cielsko. Na drugim końcu kanciasta głowa wygrzewała się w świetle pulsującego REXa, a za nią wirowały niezbyt szybko trzy wielkie pierścienie. W pierwszym siedziało dowództwo i sztab naukowy, w drugim reszta personelu, a trzeci zajmowały ładownie. Sztuczna grawitacja nie była tam teraz konieczna, więc pewnie zatrzyma się po zakończeniu inspekcji.
Promienie światła rozpraszały się na poszyciu zamieniając się w niezliczone diamentowe błyski i tęczowe refleksy. Kontrast czarnego bezkresnego tła sprawiał, że barwy nabierały niespotykanej intensywności. Nie raziły w oczy, raczej hipnotyzowały. Cienie na wybrzuszeniach i wgłębieniach zewnętrznych instalacji pełzały, rozciągając się i kurcząc na przemian, tańcząc po powierzchni wraz z niespiesznymi obrotami pierścieni. S33ba% patrzył bezwiednie na ten spektakl, a po plecach wędrowały mu kolejne fale ciepła. Przypomniał mu się dziadek.
Tym razem nie dał się zaskoczyć Moor$owi. Sprawdził jeszcze raz uchwyty i przeszedł po poręczy w stronę siłowników po lewej stronie. Zewnętrzne kamery dobrze widziały ten rejon, więc nie spodziewali się tutaj niczego nadzwyczajnego. Halyna budowała w czasie rzeczywistym trójwymiarowy model na podstawie obrazów i porównywała go z wirtualnym wzorcem. Po drugiej stronie również nic podejrzanego nie znaleźli. Właściwie była to dobra wiadomość. Siłowniki najwyraźniej nie były uszkodzone mechanicznie.
– Sprawdzamy w takim razie przegub. Odczyty masz w normie. Trochę przyspieszyła akcja serca. Chcesz iść dalej.
– U mnie wszystko pod kontrolą. Idę dalej.
Następna w kolejności była zewnętrzna strona przegubu. W pozycji roboczej ramiona łączyły się, tworząc jedynie nieznaczne załamanie, ale przy aktualnym położeniu wnętrze przegubu stało otworem. Widać był prowadnice i wewnętrzne siłowniki. S33ba% ustabilizował pozycję tak, że tylko klatka piersiowa, ramiona i głowa wystawały poza krawędź.
Prawa strona była dobrze oświetlona, za to lewa ginęła w niemal nieprzeniknionym cieniu.
– Możesz to doświetlić lampą na chełmie? Mam tam tylko podczerwień – odezwał się Moor$.
S33ba% włączył lampy po bokach hełmu i omiótł światłem konstrukcję.
– Dobra, popatrz jeszcze na spód trójki i zobaczymy co się dzieje od środka.
Halyna najwyraźniej potrzebowała chwili, żeby doszukać się anomalii, bo alert na konsoli Moor$a pojawił się dopiero po dwóch sekundach.
– Wstrzymaj się, Żeglarzu. Możesz jeszcze raz doświetlić lewą stronę.
Moor$ był wyraźnie pobudzony. S33ba% włączył ponownie oświetlenie i skierował je na zacienioną, wewnętrzną stronę przegubu. Przesunął się bliżej krawędzi.
– No i mamy intruza, Żeglarzu. Dobra robota.
– Gdzie? Nic nie widzę.
– Widzisz zakończenie wewnętrznego siłownika? Popatrz na lewo od niego. Tam gdzie prowadnice z trójki wsuwają się w kieszenie w dwójce.
– Widzę, ale nie widzę problemu.
– Między osłoną a drugą prowadnicą jest klin.
S33ba% szukał chwilę właściwego miejsca, aż w końcu zobaczył ciemnoszary kształt, który najprawdopodobniej blokował ramię. Był mniej więcej rozmiarów dłoni i miał płaską powierzchnię.
– Co to jest? Coś nam się oderwało? Ma taki sam kolor jak osłony.
– W tym właśnie problem. – Moor$ zamilkł na chwilę. – Ma regularny kształt i zrówna się temperaturą z osłoną. Halyna sklasyfikowała sygnał jako szum.
– Ma gładką powierzchnię.
– Może być efekt krystalizacji. Różne rzeczy latają po kosmosie. Kto wie, może będziesz bogaty. Zgodnie z prawem połowa wartości jest twoja. Ale nie obiecuj sobie za wiele. Musimy to usunąć i może się dowiemy.
S33ba% przesunął się jeszcze bliżej krawędzi i wspiął trochę wyżej. Do kombinezonu był przyczepiony chwytak, który mógł robić za młotek. Odpiął go i uderzył lekko dwa razy w znalezisko.
– Hej, hej. – Moor$ krzyknął, jakby to jemu się dostało. – Co ty tam wyprawiasz, Żeglarzu?
– Mówiłeś, że musimy to usunąć.
– Bo musimy, ale nie teraz i nie tak. Znasz trzecią zasadę dynamiki?
– Mam stabilną pozycję. Wydaje mi się, że się poruszył. Może dam radę go wybić.
– Podobno wpychanie rąk do wnętrza uszkodzonego przegubu to świetny sposób na amputację. Nie uczyli cię tego na szkoleniu? Wracasz sam, czy mam uruchomić wyciągarkę?
– Wracam.
S33ba% uznał, że lepiej jednak będzie nie przekraczać pewnych granic. Już sam spacer powinien zrobić wrażenie na kapitanie. Zapiął chwytak i chciał dać znać Moors$owi, żeby naciągnął linę, ale kiedy się odwrócił znów zobaczył kadłub w pełnej okazałości. Trzy pierścienie obracały się mozolnie, a ich powierzchnia, oświetlana blaskiem REXa, drgała kształtami i barwami w hipnotycznym tańcu.
– Gotów?
Chciał potwierdzić, że tak, ale nie zdążył. W pierwszej chwili pomyślał, że to Moor$ rozpoczął zwijanie bez ostrzeżenia. Statek zaczął się obracać, a ramię uciekło w przestrzeń za plecami. W prawej łopatce poczuł palący ból. Lina naciągnęła się i poczuł kolejne szarpnięcie, tym razem w biodrach. Obrócił się mimowolnie i zobaczył, że leci wprost na drugi segment. Odruchowo wyciągnął przed siebie ręce i pociemniało mu przed oczami od bólu w plecach. Chciał krzyknąć do Moor$a, który coś krzyczał do niego, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Jakimś cudem minął się z ramieniem.
Dopiero wtedy dotarło do niego, że krzyki Moor$a zagłusza piszczenie. Nie mógł skupić wzroku, ale dobrze wiedział, która kontrolka się świeci. Dehermetyzacja. Nie mógł złapać oddechu. Otworzył szeroko usta, ale nic to nie zmieniło. Moor$ na pewno włączył już wyciągarkę, przecież ma odczyty. Znów poczuł szarpnięcie w biodrach. A jeśli hol się zablokował? Obraz przed oczami coraz bardziej się rozmazywał. Piszczenie nie ustawało. A jeśli roztrzaska się o ramię? Czerwone plamy przed oczami roztańczyły się na dobre. Wiedział, że nie są to refleksy światła. To posłańcy ciemności, która wciągała go bardzo szybko. Piszczenie ustało i nie czuł już żadnych szarpnięć. Nie czuł już nic.
* * *
Wydobywaniu się z ciemności również nie towarzyszyły żadne fizyczne doznania. Dziadek zawsze mówił, że to jest najgorsze. Jak nic cię nie boli, znaczy, że już po tobie.
Najwyraźniej jednak się mylił, bo z plam ułożyła się znajoma twarz, twarz Królowej. Trochę nieostra, ale był pewien, że to ona. Leżał, a na nadgarstku czuł znajomy ucisk opaski termeda.
– Co się stało?
– Nabroiłeś, Żeglarzu. Jak się czujesz?
Był zdezorientowany, ale poza tym czuł się dobrze. Ostrość widzenia poprawiała się. Uniósł głowę i nawet nie miał zawrotów, mógł ruszyć rękami i nogami.
– Chyba wszystko dobrze.
– Na pewno. – Dopiero teraz zorientował się, że za plecami ktoś stoi, zapewne lekarz mający dyżur w ambulatorium. – Nic mu nie jest, poza sporym siniakiem. Następnym razem, kolego, poćwicz uniki, zanim zaczniesz się boksować z latającym złomem. Idę zrobić raport.
Lekarz klepnął go jeszcze w ramię, odpiął opaskę i wyszedł.
– Co się stało? – S33ba% powtórzył pytanie bardziej rzeczowym tonem.
– Najpierw odjęło ci rozum i zacząłeś bić chwytakiem w ramię. Potem dostałeś kamieniem w plecy. Potem uratowałam ci życie, bo Moor$ najpierw cię zwinął, a później chciał zatłuc. Tak czy inaczej powinieneś podziękować nam obojgu. No i na koniec wylądowałeś tutaj. Z powodu kamienia, nie Moor$a.
– Dlaczego dostałem kamieniem w plecy? – S33ba% rozumiał, że to on ponosi winę za całe zdarzenie, ale ośmieliło go dobrotliwe spojrzenie Królowej.
– Może chciał ci oddać? Musiał się poluzować. Siłowniki były wyłączone ale przy awariach często pojawia się na nich hazard. Dałeś im trochę swobody i wypluły przeszkodę. Prosto w ciebie.
– Myślałem, że się uduszę. Skafander się rozszczelnił.
– Tylko na chwilę, doszczelnił się na osiemdziesięciu trzech procentach więc nic ci nie groziło.
– To dlaczego straciłem przytomność?
Królowa uśmiechnęła się.
– Nie jestem specjalistą, ale pewnie ze strachu.
Odwzajemnił uśmiech. Obchodziła się z nim łagodnie. Zastanawiał się, czy taki ma charakter, czy może czeka, że będzie w lepszej formie, żeby porozmawiać z nim poważnie.
Komunikator Królowej pisnął cicho.
– A teraz? Jak się czujesz, Żeglarzu?
– Dobrze, nawet plecy nie bolą.
– Dostałeś znieczulenie i coś na wzmocnienie. Boleć będzie za kilka godzin. Lekarz wysłał już raport i kapitan się o ciebie dopytuje.
Dan2igg. Z nim nie pójdzie już tak łatwo. Po takim występie może nie być chętny do dalszej współpracy.
– Chciałby z tobą porozmawiać, ale może powinieneś odpocząć trochę w swojej kabinie?
Wizja spotkania z kapitanem nie sprzyjała odpoczynkowi. Cokolwiek miał usłyszeć, wolał żeby stało się od razu.
– Za co wyleciał mój poprzednik?
– Tunele mu nie służyły.
– To się chyba zdaża?
– Jemu zdażało się za każdym razem. Kołyskę można umyć, ubrania uprać, ale człowieka tak łatwo się nie zdezynfekuje.
– Wyleciał za zapach?
– Sam odszedł. Zdaje się, że miała z tym związek jakaś kobieta. – Królowa była bardzo poważna i patrzyła mu prosto w oczy. – Posłuchaj, Żeglarzu. Ja ponoszę odpowiedzialność za to, że tam poszedłeś, więc będę po twojej stronie, ale nie do ostatniego tchu. Rozumiesz?
Oczywiście, że rozumiał.
* * *
Granatowa marynarka wisiała przerzucona przez poręcz staromodnego fotela, którego wcześniej tam nie było i który zdecydowanie nie był typowym wyposażeniem sali. Kapitan stał przy nim i rozmawiał z Pierwszym. Pierwszy oficer był jego starym znajomym i pewnie rówieśnikiem, chociaż czas obszedł się z nim dużo łagodniej. Garbił się, ale dlatego, że był bardzo wysoki. Zmarszczek miał niewiele, a włosy ledwie szpakowate.
Odzywał się rzadko i miał na imię Che22, ale oczywiście wszyscy do niego mówili Pierwszy. Tylko kapitan był wyjątkiem, ale nawet on zwracał się do niego pełnym imieniem i nazwiskiem. Pierwszy nazywał się Luv.
Dan2igg szybko skończył rozmowę i podszedł do Królowej i S33ba%a.
– No, Żeglarzu, nie za dużo przygód jak na pierwszą podróż? Coś ty tam wyprawiał?
– Chciałem odblokować… – S33ba% próbował się tłumaczyć, ale kapitan przerwał mu jak zwykle unosząc dłoń.
– Wiem co się stało. Obejrzałem już zapis, przeczytałem raport i rozmawiałem z Moor$em. Nie wiem tylko dlaczego.
– Chciałem pomóc. – Takie tłumaczenie musiało brzmieć szczeniacko, ale cokolwiek by nie powiedział przy Dan2iggu w tej sytuacji, nie brzmiałoby dobrze.
– Musisz zrozumieć, że jeśli pozabijałbyś nas, nie mielibyśmy już żadnych problemów, ale jeśli coś stanie się tobie, krwiopijcy z Komisji wypatroszą nas i każą jeść własne wątroby. A ja nie cierpię wątróbki. Lubisz wątróbkę?
Na twarzy Dan2igg nie było nawet cienia uśmiechu.
– Nieszczególnie, panie kapitanie.
– Więc powinieneś mnie rozumieć. Wiem, że jesteś ambitny, ale musisz tę swoją ambicję dozować w rozsądnych dawkach. Miej to na względzie, gdy następnym razem przyjdzie ci do głowy jakiś pomysł. Odpocznij teraz, usiądź sobie i napij się czegoś. Porozmawiamy poważnie później, teraz muszę zamienić słowo z Królową.
Kapitan odszedł w stronę Pierwszego, a Hersoon ruszyła za nim.
– Przynajmniej cię nie zawiesił – rzuciła cicho, mijając S33ba%a.
Nie wiedział czy rozmawiają o nim, ale nie miało to już większego znaczenia. Podszedł do automatu i nalał sobie trochę wody. Dopiero teraz miał chwilę, żeby rozejrzeć się po sali odpraw. Przy podłużnym, rozkładanym blacie siedziało dwóch facetów, których nie znał. Przy osobnym stole siedział kapitan z Pierwszym i Królową.
Najbardziej intrygowało go jednak to, co znajdowało się pod przeciwległą ścianą. Stolik z wyświetlaczem w stylu retro. Zwrócił na niego uwagę zaraz po wejściu. Stolik był niski i miał pod blatem szufladę. Wyglądał jakby był wykonany wieki temu z prawdziwego drewna. Musiałby kosztować majątek. Wyświetlacz sprawiał wrażenie klasycznego retrotecha z okolic dwudziestego wieku.
To musiało być holo, w sieci było takich pełno jako ramki do zdjęć albo wyszukane stylizacje do apartamentów. Nie było sensu się zastanawiać po co kapitan trzymał coś takiego na pokładzie. Ma swoje tajemnice, jak mówiła Królowa.
Coś jednak nie grało w tym obrazie i S33ba% próbował dojść co. Nawet przy wysokiej klasie holo powinno dawać jakąś poświatę, przynajmniej w części spektrum. Ten obraz był stabilny. Nie widać też było w powietrzu pyłków, na których rozpraszało się światło, ale to akurat dało się wytłumaczyć. Powietrze jest w sztucznym obiegu więc większość zostaje w filtrach. No i emiter. Nigdzie nie mógł wypatrzeć emitera. Może był dobrze zamaskowany w suficie albo w którymś z portretów.
Podszedł bliżej. Na ekrania tłum ludzi podskakiwał i kołysał się na ogromnym placu. Obraz był kiepskiej jakości, ale nadal nie był w stanie uchwycić zakłóceń. Przesunął ręką nad ekranem, próbując zakłócić wiązkę emitera. Bez skutku. Poczuł za to ciepło. Przesunął ręką przed ekranem, ale znów nic się nie zmieniło. Holo musiało być gdzieś z tyłu. Przeszedł za stolik i ekran, ale wciąż nie było zakłóceń.
Pamiętał z młodości zabawy z wsuwaniem dłoni w postacie w holo. Koledzy pękali ze śmiechu, a rodzice dostawali wstępnego stadium nerwicy. Wyprostował palce i wsunął w ekran. Magiczna sztuczka nie wyszła, przynajmniej nie ta, której się spodziewał. Dłoń oparła się na materii, palce lekko wygięły, a ekran przechylił się.
S33ba% miał wrażenie, że następna sekunda się zatrzymała. Ekran zastygł w nienaturalnej pozycji zastanawiając się czy wrócić na swoje miejsce. W końcu ruszył, ale w przeciwnym kierunku. Pewnie upadłaby na podłogę, ale koścista dłoń złapała go w ostatniej chwili, ratując przed katastrofą.
Właściciel dłoni, Pierwszy, wpatrywał się w niego nieruchomymi, osadzonymi w pozbawionej mimiki twarzy oczami i jak zwykle nic nie mówił. Odezwał się za to kapitan.
– Żeglarzu, chcesz popsuć nasz wehikuł czasu? Miałeś odpoczywać, a nie dewastować sprzęt.
– Jest prawdziwy? – Być może to przez szok, ale S33ba% nie pomyślał o przepraszaniu. – To prawdziwy ekran?
– To nie ekran, tylko telewizor. Nasz wehikuł czasu. Bądź uprzejmy usiąść grzecznie przy stole i nie niszczyć nic przez najbliższą godzinę.
– Wehikuł?
Kapitan pokiwał przez chwilę głową i uśmiechnął się lekko.
– Co porusza się najszybciej?
– Światło.
– Brawo. – Tym razem pokiwał głową z nieco przesadnym podziwem i odwrócił się do Pierwszego, który ustawił telewizor jak należy i wrócił do swojego laptopa. – Widzisz, Che22 Luv? Mówiłem ci, że będą z niego ludzie.
Pierwszy podniósł na chwilę wzrok, ale na jego twarzy nic się nie zmieniło.
– Tak – kontynuował kapitan. – W standardowej przestrzeni Einsteina-Govina światło, a dokładniej informacja. Raz wyemitowana, mknie sobie przez świat, a my się z nią czasem mamy okazję spotkać. Dziś, mój drogi Żeglarzu, obejrzymy sobie koncert z drugiego lipca dwa tysiące piątego roku. – Zrobił dłuższą pauzę pochylając się przy tym odrobinę. – Na żywo.
S33ba% usiadł przy podłużnym stole, obok Królowej.
– Przepraszam – odezwał się do niej, bo przyglądała mu się dziwnym wzrokiem.
– Jak nie zwolnisz tempa, wysadzi cię przed następnym przeskokiem. Mów mało, słuchaj poleceń i uspokój się trochę. To moja rada.
– Często to robią? – Wskazał ruchem głowy na telewizor.
– Jak są sprzyjające okoliczności.
– Oglądają koncerty?
– Mów mało i nie lekceważ rad. Zwłaszcza dobrych.
Kapitan zajął już miejsce w swoim fotelu i włączył dźwięk. Obejrzał się w ich stronę, więc lepiej było zamilknąć.
Jakość obrazu nadal była kiepska. Tłum falował na wielkim placu w jakimś parku. Na ekranie pojawił się podpis. Różowy Floyd. Raczej nie było to prawdziwe imię wykonawcy, bo grało paru facetów. To rzeczywiście musiał być stary koncert bo napisy były w standardowym alfabecie ASCII.
Wyglądało na to, że grali naprawdę. Bez podkładu i na prawdziwych instrumentach. Wokal też musiał być na żywo, bo głosy pasowały do ich siwiejących włosów. Najdziwniejsza była publiczność. Stali, albo kołysali się. Patrzyli. Nikt nie podskakiwał, nikt nie tańczył. Równie dobrze mogli zostać w domu i obejrzeć transmisję.
Dawniej ludzie byli dziwni. Dan2igg do tego pasował.
Ale sam pomysł mu się podobał. Podróż w czasie. Przecież w przestrzeni są też inni. Jak on powiedział? Na żywo.
Mrowienie rozeszło się po plecach a na rękach dostał gęsiej skórki. Oczywiście, że są. Na żywo. Wstał cicho od stołu i podszedł do terminala w ścianie. Potrzebował dokładniejszych danych z manifestu.
* * *
Kapitan osobiście wyłączył telewizor, kiedy koncert się skończył. Był wyraźnie w dobrym nastroju. W jakim nastroju był Pierwszy, trudno było powiedzieć.
Usiedli znów przy małym stoliku razem z Królową.
– Przysiądź się do nas Żeglarzu. – Dan2igg wskazał mu miejsce obok nich. – Spędzimy razem sporo czasu do końca tej podróży. Wiem, że jesteś ambitny i odważny, ale musisz pamiętać, że na pokładzie przede wszystkim liczy się porządek. Dobrze mówię?
Kapitan spojrzał gdzieś w górę i odpowiedział mu głos Halyny.
– Tak jest, kapitanie.
Zrobił minę, jakby to rzeczywiście czegoś dowodziło.
– To co zrobiłeś nie był rozsądne, ale nie ty jeden za to odpowiadasz. No i odblokowałeś ramię, a to oszczędziło mi dalszych rozmów z prześladowcami z naukowego. Zostaniesz na razie w ładowni. Transport wewnętrzny, tak jak się umawialiśmy. Mam co do ciebie dobre przeczucie, a to zła wiadomość dla ciebie. – Zrobił przerwę, pewnie żeby się nacieszyć zdziwieniem na twarzy S33ba%a. – Jeśli udowodnisz, że się mylę, odbije się to na mojej reputacji, a wtedy załoga przestanie mi ufać. Tego ci nie wybaczę.
– Będę ostrożny. – Żeglarz powiedział to bardziej, żeby przerwać ciszę, która zapadła na dłuższą chwilę.
– Tak myślę. A jak ci się podobała nasz podróż w czasie?
– Bardzo ciekawe.
– A muzyka?
– Ciekawa.
Kapitan skrzywił się i pokiwał głową.
– Jak ci się coś podoba, to nie mówisz, że jest ciekawe. – Dan2igg wstał. – No trudno, może następnym razem będziesz miał więcej szczęścia.
– Często odbywają się takie podróże w czasie? – Być może podekscytowanie sprawiło, że zdecydował się zapytać.
– Zależy gdzie jesteśmy i co akurat przelatuje w pobliżu.
– Sprawdziłem. Jeśli utrzymamy trasę to koło W@#fa xx7 będziemy mogli obejrzeć pierwszy koncert PacZ33 Sen&a.
– Kogo? – Kapitan najwyraźniej nie go nie znał.
– To klasyk. Wypłynął wtedy na szerokie wody. – S33ba% już się rozkręcał, chciał opowiedzieć jego historię i trudne początki, ale Pierwszy pokrzyżował plany. Podsunął kapitanowi swojego laptopa, a z głośnika dało się słyszeć wstęp do „Fire on Empire”. Dan2igg wpatrywał się w chwilę w ekran.
– I mówisz, że został po tym gwiazdą?
– Tak, to wykonanie z pierwszego występu.
– Bardzo pomysłowe. Od razu jest wersja dla niesłyszących. – Dan2igg zakołysał się i powtórzył niezdarnie kilka ruchów dłońmi z charakterystycznie splecionymi palcami.
– Nie, on się tylko tak rusza, to jego styl.
– A, styl. – Kapitan przeciągnął samogłoskę i podrapał się po brodzie. – No dobrze. Niestety koło W@#fa mamy zaplanowaną inną podróż Żeglarzu. Wiesz kto to jest? – Wskazał ruchem głowy na jeden z portretów podpisany Ro&&ie Levendouski. S33ba% pokiwał przecząco głową. – To jeden z najlepszych piłkarzy swoich czasów. Będziesz mógł go zobaczyć w akcji. Obejrzymy finał Mistrzostw Świata z dwudziestego szóstego. Wracaj teraz do siebie i odpocznij. Za godzinę zgłosisz się do ładowni.
* * *
Kiedy S33ba% wyszedł, Kapitan rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu.
– I jak wam się podoba nasz Żeglarz?
– Zapału mu nie brakuje. – Królowa odezwała się pierwsza, po chwili milczenia. – Ale jest nieostrożny, trzeba go pilnować. Może powinniśmy jednak poszukać kogoś z doświadczeniem?
– Kogoś z doświadczeniem. – Dan2igg pokiwał głową. – A ty co myślisz, Che22 Luv?
Pierwszy podniósł głowę znad swojego laptopa, popatrzył najpierw na kapitana, potem na stojący za nim telewizor, a potem znów pochylił się nad laptopem.
– Niedoświadczony i ambitny – powiedział w końcu cichym głosem. – Podrzućmy go konkurencji, a sobie poszukajmy kogoś z doświadczeniem.
Kapitan przyglądał mu się chwilę.
– No widzisz, Che22 Luv, jest jednak logika w tym, że z nas dwóch to ja tu rządzę. Zrobimy z niego nawigatora.
Stwierdzenie było na tyle odważne i niespodziewane, że i Pierwszy uniósł głowę.
– Być może nie zauważyliście, ale bardzo szybko skojarzył o co chodzi z podróżami w czasie i policzył sobie tego magika od machania rękami.
– Komputer mu policzył. – Pierwszy podtrzymywał swój sceptycyzm, a Królowa wolała zachować powściągliwość.
– To prawda, ale to Żeglarz wpadł na to, co i jak policzyć. I jeszcze wyskoczył z tym pomysłem, chociaż wiedział, że waży się jego przyszłość. Szybko kojarzy, jest pomysłowy i odważny. Przyda nam się trochę świeżej krwi.
– A jak chcesz go wpakować do naukowego? Nie ma nawet dyplomu. Zagryzą go.
– Nie jesteśmy samobójcami. Na razie damy mu praktykę w przestrzeni konwencjonalnej. Dyplom zawsze może zrobić. Będą z niego ludzie, zobaczycie.
Pierwszy tylko wzruszył ramionami, dla niego temat był już zamknięty. Dan2igg popatrzył na nadal milczącą Hersoon.
– A ty co myślisz, Królowo?
– Za młody jest na nawigatora.
– A kto powiedział, że nawigator musi być stary?
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

2
„Pierwszą podróż Żeglarza” czytałem już na NF Seener.
Przyszło i tutaj, to napiszę swoje niepokoje...
Jest tak – troszkę błędów już Ci wypisano, więc ja o tym sza. Wery chyba stanie na wysokości i dopisze swoje uwagi.
Moje coś...
Najbardziej podoba mi się, że lubisz pisać. To „lubienie” jest na plusisko pod niebiosa same. W chorobie, bez, z nudy i dla zabawy, bez znaczenia. Grunt, że LUBISZ.
Czy do facia-mnie chciało to zagadać?... Miejscami tak, innymi mniej, ale umówmy się, że jestem na tak.
Teraz minus nad minusy – próbowałeś TO kiedyś przeczytać na głos?
Ja spróbowałem (zawsze próbuję lub proszę o przeczytanie) i poległem; imiona Twoich bohaterów to magia nad magiami.
Wiem czym jest eksperyment, a nawet wiem, co to jest oryginalność, ale... Są w końcu granice zabawy, która w zamyśle ma czegoś nauczyć.
W tej materii, według mnie, wyprowadziłeś czytającego gościa na manowce.
A może nie?

Umawiamy się, że nie znam się na tym zupełnie.
I na tym poprzestajemy.
Bo kto powiedział, że czytelnik (nawigator) musi wiedzieć wszystko? Prawda?

Niechaj nam zatem bryka się zdrowo.
Pozdrawiam.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

3
Skłamałbym, gdybym utrzymywał, że się nie uśmiechnąłem, widząc Twój samodemaskujący wpis tutaj ;)
Góra z górą się nie zejdzie... a może góral z góralką?
W każdym razie witam jeszcze raz w mojej kolebce :)
Nie będę kłamał, lubię pisać, choć czasu mam na to zdecydowanie mniej niż ochoty. Inaczej nie nastrzelałbym 42k tekstu o niczym, tylko dlatego, że miałem parę nieokrzesanych pomysłów. Myślę, że bardziej zajmująca fabuła dobrze by tu zrobiła, ale bałem się, że zanim ją wymyślę, zdążę dobić do 100k i wtedy nikt już tego nie przeczyta:/
Jako dyktando się przyda.
Poważnie imiona są takie ciężkie do rozkodowania?
Danzig, Czesław, Sibat(Seba), Mors. Muszę to przemyśleć, jeśli wrócą do obiegu.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

4
Śmiech to zdrowie, tak mawiają.
Chichol zatem do woli.
"Góral z góralką?"... Oj, nie skumał facio-ja. Po głowicy za to często mi skacze takie cosik "Góry bez górali", ale o tym sza. Nie było! I tak już nie wdrapię się na żadną górkę.
Za to -
Rozkodowałem Twoje enigmy bez problemu, prosto i klarownie było jest, łatwo znaczy się kuma; napisałem jednak o czymś innym - rozkodować, a przeczytać bez utraty tchu lub fragmentu śledziony, to różnica nad różnice.
A, że pisywać lubisz to wiadomo! Wiadomo. Oczywista.

Stukaj, a potem zalegaj w spanisko.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

5
To ja tylko dwa, może trzy grosze.
Lemowsko pojechałeś i to mnie ujęło.
Imiona - aż mi się uśmiechnęło, gdy sobie je wycharczałam.
Czego mi zabrakło? Wypełnienia scen. Głębi obrazu. Perspektywy.
Nie wiem jak wyglądała wersja pierwotna ale mam wrażenie, że okrojenie "wypełniaczy", sprowadziło tekst do poziomu rozszerzonego szkicu.
Po przeczytaniu ostatniego zdania, zostałam z literką :"i"?
I co z tym dalej. I? I?
Technicznie trochę brudów ale nie przeszkadzają w czytaniu.
Podoba mi się, no co zrobić.. Podoba :)
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

6
Ale mnie to forum obcięło... Napisałem zjadliwy komentarz do tekstu, długi, długaśny, ale okazało się, że sesja z wczoraj się nie utrzymała - i wszystko mi pożarł duch Internetu. Dobrze, że ślady pozostały w Notatniku. To już chyba 23 raz, kiedy daję się tak załatwić na forach...

Zatem przypomnę sobie pokrótce uwagi:

Najsampierw wielki plusik za space-operę. Za to mogę wiele wybaczyć, a tekst od razu bardziej mi się podoba.
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) Steward przy stanowisku za drzwiami zwrócił uwagę, że nie wolno wprowadzać osób nieupoważnionych, ale stary wyjaśnił mu, że będzie go mógł uczyć regulaminu, jak znajdzie sobie prawdziwą kobietę i przestanie się zaspokajać własną ręką
W tym miejscu sta-no-wczo powinno to zostać opowiedziane dialogiem.
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) otworzył swoją torbę
Zaimkoza
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) Kiedy wychodzili z salki, stał już przy niej steward z jakimś wielkoludem w garniturze z plakietką ochrony i zaczął mówić, że jest mu bardzo przykro, ale. Kapitan znów przerwał tym swoim machnięciem.

– Szybki jesteś kolego, ale to tutaj – skinieniem głowy wskazał ochroniarza – to nie jest prawdziwa kobieta. Stać cię na więcej.
1. Przegadany wielkolud.
2. Też tu powinno być więcej dialogu.
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) Monitor był włączony, ale mówił do słuchawki
Lubię takie trochę udziwnione opowiadania, ale to już pewna przesada. (Podpowiedź: podmioty i zastosowanie słuchawki)
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) Nosił koszulkę bez rękawów, odsłaniającą starannie wyrzeźbione bicepsy i tricepsy, ale mówił niedbale, zjadając końcówki.
Zgrabne, ale krokusy zakwitły.
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) Coś jednak nie grało w tym obrazie i S33ba% próbował dojść co.
Fuj, anglicyzm.

Ostatnia uwaga chyba nie bez kozery: problem z wyważeniem tekstu bierze się w dużej mierze z poważnego przechyłu na angloburtę. Dziś to skrzywienie staje się coraz powszechniejsze, ale na Przestrzeń! Piszemy tu literaturę po polsku. Kolega Seener już wypomniał, że zapewne nie przeczytałeś tekstu na głos, stąd bałagan stylistyczny: zdania długie, zdania krótkie, a czasem byłoby lepiej na odwrót. Nie ma w tym porządku. Podejrzewam też brak redakcji autorskiej - czyli niewykluczone, że nie tylko nie przeczytałeś tego opka na głos, ale że w ogóle nie przeczytałeś. Stąd takie dziwności, jak w pierwszym cytacie.

Ale jak powiedziałem na początku: space-opera broni wiele. Historyjka ciekawa i wiele obiecująca. Teraz trzeba jej znaleźć tylko porywającą opowieść, żeby pożeglować do nieznanych galaktyk.
;)

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

7
Najpierw narzekanie:

- Narrator/Seba rozpoznaje barkę (konkretny typ jednostki pływającej, a nie "jakąś łódkę") i żagiel, a nie poznaje kotwicy? Mało prawdopodobne.

- Źle odmieniasz Sebę.

- Jeśli sala odpraw jest za mostkiem, to każdy, kto był w sali odpraw musiał być też i na mostku, by przezeń przejść. Może sala sąsiaduje z mostkiem, jest o drzwi dalej?

- Niezupełnie kupuję, jak się u Ciebie generuje grawitację. Siła odśrodkowa: ok, ale dlaczego fragmenty statku obracają się względem siebie (tarcie, zmęczenie materiału) i jeszcze chcesz specjalnie wydatkować energię na wyhamowanie ładowni, kiedy grawitacja już nie jest tam potrzebna? Lem został wywołany zatem podpowiem: zrobił to prościej. Jak chciał mieć ciążenie, to przyspieszał.

- Wiązki wysokoenergetycznych cząstek mkną z prędkością światła w stronę statku, skąd zatem Królowa wie, że są coraz bliżej? OK, wcześniej mieli ostrzeżenie o aktywności gwiazdy i zapewne mogli z niego coś wywnioskować, ale scenę opisałeś tak, że można odnieść wrażenie, iż Królowa widzi te wiązki z oddali lub obserwuje ich bieg na jakimś monitorze.

- Na miejscu kapitana spytałabym, gdzie jest transmisja a nie, kiedy się zacznie. Rozumiem, że chciałeś uniknąć palenia własnego pomysłu, ale po pierwsze obecne sformułowanie jest tak nienaturalne, że nie tyle pomysłu nie zapowiada, ale wręcz mu przeczy, a po drugie komu zaszkodzi odrobina foreshadowingu?

- Trop 'stary lubi klasycznego roka, a młody rap i hiphop' nie działa w realiach dalekiej przyszłości. Sam pomyśl: zaakceptowałbyś tekst odwołujący się do różnych gustów pokoleń ulokowany w XX wieku i opisujących starego, któremu podoba się konduktus i młodego, który woli madrygały?

- Motywacja kapitana jest nieco jasnowidzka, bo uznaje on Sebę za kogoś wyjątkowego głównie dzięki rozmowie o koncertach, do której zaprosił go... uznawszy go za kogoś wyjątkowego.

- Nie wiem, po do Mors mówi młodemu, jak ten się czuje. Seba przecież to wie. Rozumiem, że chciałeś pokazać, iż technicy odczytują zamiary Seby z jego stanów fizjologicznych, ale dało się to zrobić zgrabniej.

Ogólnie jednak kolejny bardzo dobry tekst. Tempo jest odpowiednie, tekst jest dynamiczny, ale nie cierpi na nadmierną skrótowość czy 'streszczeniowość'. Wciąga, choć napięcie w kolejnych zdarzeniach dozujesz w dość przewidywalny sposób. Nadrabiasz to spokojnie pomysłem i rejestrem.

Duży plus za to, jak rozwiązałeś problem pretekstu, by Seba-obserwator-inicjowany znalazł się u kapitana w odpowiednim miejscu i czasie. A wszak potrzebowałeś pretekstu, żeby właśnie oczyma "Młodego" pokazać istotę i sens całego opowiadania: wehikuł czasu (pomysł przedni).
Gdyby to była jakakolwiek inna, poważniejsza przygoda, czepiałabym się, że to po co takie fajerwerki, niechże idzie kapitanowi zanieść kawę bez wydziwianek. Jednak dzięki oberwaniu kamieniem w plecy całość robi się przyjemnie prosta i nie razi, by koniec końców złożyć się w naprawdę poczuwalną historię.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

8
Margot... Nie wiem jak to robisz, ale nawet jak wskazujesz błędy, to i tak czuję się podbudowany :)
Parę groszy, na temat tego co mi nie wyszło:
- W zamyśle barka słoneczna miała oznaczać statek kosmiczny z żaglem łapiącym wiatr słoneczny. Na różnych szkicach koncepcyjnych żagiel w takim przypadku jest przed statkiem, czyli z przodu. No i taki twór kotwicy nie posiada.
- Wykorzystanie siły odśrodkowej do generowania sztucznej grawitacji to dość popularna koncepcja futurystyczna. Tak mi się wydaje. Odyseja kosmiczna, Marsjanin. Przyznam się, że w związku z tym nie zagłębiałem się tutaj w detale techniczne, tylko łyknąłem gotowe rozwiązanie.
- Co do wyrzutu masy z gwiazdy to przyznam, że nie oparłem się na ściśle naukowej wersji procesu. Niemniej jednak taki wyrzut to bardziej proces, niż zdarzenia, a co za tym idzie wykrycie pewnych zjawisk z początku procesu, pozwala, założyć że pojawią się również zjawiska z końca procesu. Bywa nawet w naszych czasach, że w związku z jakimiś silniejszymi protuberancjami ogłasza się, że w najbliższych dniach będzie można zobaczyć zorzę w Wadowicach. Aproksymowałem nieco do przyszłości ten model i wymyśliłem, że wykrycie wstępnego widma (powiedzmy w postaci fali neutrin) pozwala przewidzieć występującą po nich falę wysokoenergetycznych "bozonów Seenera". Przyznaję jednak, że nie konsultowałem tego naukowo, a jedynie zmyśliłem na poczekaniu.
- odwieczna wojna starego z nowym... temat konkursu, który zainicjował pracę poniekąd tego wymagał. Kiedy konkurs przestał już mieć znaczenie, przenicowałem fabułę, ale rezultat nawet mnie nie zachwyca. Fabularnie strasznie kuleje, ale nie chciałem dać odejść w zapomnienie bohaterom, bo osobiście bardzo niektórych polubiłem.

Dzięki za odwiedziny.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

9
Ło, panie, jakie to fajne!
Czydzieści czy albo nawet czydzieści cztery w jednym :D
Uruchomiły się sentymenty: od "Kroków w nieznane" do "Klubu Siedmiu Przygód" z Broszkiewiczami, Kuczyńskimi i innymi Minkowskimi, nawet przemarznięty Tumbo z anteną się objawił. Sentyment do całej wiosny życia, która niepostrzeżenie, nie wiadomo kiedy, przeszła w jesień.
No jak mi kto serwuje taką słodko-gorzką nostalgię, to gdzie tam by narzekać!
I powiastka formacyjna i MP (Młody Pirx), galaktyczne żaglowce i pierwsza próba męskości, przeznaczenie i kapitan Mamert Stankiewicz.
No czarodziej, kurnia :<3<3:
Dawaj wincyj, tego towaru nigdy za dużo!

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

10
To ja jeszcze troszkę rozwinę, bo znów poniosły mnie skróty myślowe.
Seener pisze: (czw 01 kwie 2021, 16:24) jakiejś słonecznej barki o żaglach przymocowanych z boku, zamiast z przodu
Okej, przyznaję, mój błąd - gdybym się wczytała w szczegóły, zapewne załapałabym o co chodzi. Za bardzo mnie zakałapućkał problem daszku od T versus daszku czapki z daszkiem i nie starczyło mi mocy obliczeniowej do końca akapitu.

Siła odśrodkowa generująca sztuczne ciążenie - jasne, tylko chyba powinien się kręcić cały statek, a nie poszczególne części względem siebie.

Co do wyrzutu - jak najbardziej rozumiem wyjaśnienie, a rozwiązanie sprawy w tekście zależy od tego, na jaki kredyt zaufania u czytelnika liczysz. Jeśli chcesz mieć pewność, że zrozumie, iż przekazujesz mu, że Królowa opiera swoją decyzję na prognozie/obliczeniach/odliczaniu do przewidywanej kanonady a nie na własnych obserwajach to można coś na ten temat wspomnieć.
Seener pisze: (pn 12 kwie 2021, 09:48) bozonów Seenera
:D
Seener pisze: (pn 12 kwie 2021, 09:48) nie chciałem dać odejść w zapomnienie bohaterom, bo osobiście bardzo niektórych polubiłem.
I to widać :) A raczej czuć. Na tyle, że ta sympatia udziela się czytelnikowi.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

11
Utwór ciekawy, dynamiczny.
Szczerze, brak wypełnień scen, okrojona wersja wcześniejszego tekstu ..
Dla mnie, gościa, który na co dzień nie pisze ani czyta tekstów o tej tematyce.
Dobre. Bardzo dobre.
Możliwe, że jeszcze się wypowiem odnośnie tego tekstu.
Przeczytam go w wolnej chwili jeszcze raz i napiszę coś więcej.

Pierwsza podróż Żeglarza - opowiadanie zmyślone

12
Nie za bardzo rozumiem sensu tego leet speek? Nie przeeszkadza mi on tak bardzo, ale po co został wprowadzony?? Jeśli nie ma jakiegoś głębszego sensu, to może jednak go wyrzucić? A jeśli ma sens - to czego nie załapałem?

Postaci dobrze zarysowane, chociaż IMO nieco sztampowo.

To prawda, fabuła szału nie robi, ale tez nie jest zła -- jest po prostu ramowa.

Jak dla mnie narracja jest nieco za wolna, nieco zbyt przegadana, ale może to tylko kwestia gustu.

Ogólnie moim zdaniem tekst jest zdefiniowany nie tyle przez to, co jest w nim zrobione źle -- bo tutaj nic nie jest jawnie złe -- ani przez to, co tu jest wspaniałe -- bo znowu, nic tu nie jest jakoś super wspaniałe. We wszystkich aspektach, jak dla mnie, tekst jest po prostu "OK". Jest zdefiniowany przez to, czego mu brakuje -- a brakuje mu czegokolwiek, co mogłoby mu nadać wartość większą niż "ok wprawka".

Tym samym jako wprawka się nada, ale z drugiej strony nie widzę w tekście nic, co by mogło mnie jako czytelnika zaciekawić na tyle, bym poświęcił mu czas.

I tak samo nie widzę w nim nic, co mógłbym spróbować poddać jakiejś głębszej analizie w komentarzu.

Szkolnie: ③

Dodano po 16 minutach 35 sekundach:
Hmm, przeczytałem inne komentarze...

Możliwe, że nie jestem targetem tej opowieści?

Albo po prostu jestem ostatnio jakiś znudzony i nic mnie nie rusza, na wszystko reaguję "meh".

Dodano po 13 minutach 58 sekundach:
Zaraz, chyba dotarło, w czym problem.

Dla fanów SF pomysły takie, jak telewizor odbierający transmisje z wczesnych lat XXI wieku z racji na ograniczoną prędkość światła stanowią samą treść dzieła - tekst to jest przede wszystkim takie sobie budowanie realiów na podstawie zabawy z nauką.

Dla mnie to tylko tło.

Dlatego ja sobie odfiltrowuję samą treść dzieła jako tło, patrzę na to, co zostało -- no niby coś zostało, ale niewiele - i mam konkluzję, że "meh".
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”