Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

1
(...)
Po rezygnacji z dodatkowej pracy na tłoczni rozglądałem się za nową. Pomógł kolega z zakładu, kiedy zgadało nam się przy zegarze odbijającym kartę pracy.

– Co? Nie chodzisz już na tłocznię? – Kazik włożył swoją kartę i pociągnął za dźwignię. – Też potrzebuję dodatkowej forsy. U mnie w domu mieszka taki jeden. Nigdzie na stałe nie pracuje, ale gdzieś łazi robić. Zagadnę go, to może i dla nas coś będzie.
* * *
Już następnego dnia przyniósł wiadomość.

– Rozmawiałem z tym moim sąsiadem. Jak potrzebuje trochę forsy, to chodzi do STW. Spółdzielnia Transportu Wiejskiego. Jak jest robota, to podobno każdego biorą, kto chętny i przyjdzie. Żadnych badań i tym podobne. Nie dają ubrań roboczych, trzeba mieć swoje stare ciuchy. Od razu do roboty i, co najlepsze, ile zrobisz, tyle wypłacają od razu do rączki. Te STW jest na Rapackiego, zaraz za mleczarnią, więc mamy rzut kamieniem od roboty. Można tam zaglądać codziennie. Raz robota jest, raz nie ma. To co?

– W powszednie dni? – Pokręciłem głową. – Myślałem o wolnych sobotach czy niedzieli.

– Ale to nie tylko rano. Jasne, przecież pracujemy. Po południu też zbierają tam ekipy do roboty.

– O której? Robię do piętnastej.

Westchnął i podrapał się po głowie.

– No właśnie. Ten mój znajomek mówił, że na popołudnie to trzeba być o w pół do trzeciej, najpóźniej za kwadrans. Dyspozytor czeka i gdzie trzeba, to chętnych na samochód i wiozą do pracy. Ja mam na szóstą, więc żaden problem. Spróbuj, może ci szef pozwoli na wcześniejsze godziny.
– Kurde, korci mnie, forsa do ręki i idziesz robić, kiedy chcesz. Dobra, jutro się spytam mego szefa.
* * *.
Kierownik działu zaopatrzenia, w którym pracowałem, był ludzkim przełożonym. Nie stwarzał żadnych trudności – od razu zgodził się na moje wcześniejsze przychodzenie i wychodzenie z pracy. Dobry szef to jest skarb!

Kiedy tylko uzyskałem zgodę, wyrwałem się w przerwie śniadaniowej do działu pracy Kazika.

– Mam zgodę Kochańskiego. – Przywitałem się z nim. – To co, od jutra spróbujemy?

– Dobra. To jutro bierz wałówkę, zamiast obiadu. Nie zapomnij o ciuchach do roboty. Idziemy w ciemno do tego STW.

Następnego dnia odbiłem kartę pracy już przed szóstą rano. Po czternastej, wraz z Kazikiem, udałem się do STW. Do parterowego budyneczku weszliśmy po kwadransie. Wewnątrz, na ławeczkach siedziało tam pięciu jegomości; prawie wszyscy drobni z wyglądu i niezbyt zdrowi na twarzyczkach. Tylko jeden był większej postury. „Takie chuchra tu przychodzą do roboty? Do tego wyglądają na takich, co są często zmęczeni życiem. To i nam łatwo będzie, nie przemęczymy się” – przebiegło mi przez głowę.

– Cześć, panowie – zagadnąłem zdecydowanym głosem. – My do szefa, znaczy dyspozytora.

– Nowi? – odezwał się najbliższy z siedzących. – To tam, w kanciapie – wskazał głową w głąb pomieszczenia. – Macie może fajki, bo nam się skończyły.
Nie paliłem dużo, ale zawsze paczkę nosiłem przy sobie. To wyglądało na bardzo tanie wkupne, jeżeli mieliśmy z nimi pracować. Wyjąłem papierosy „Atut”.

– Jakieś mam. Częstujcie się.

Pięć rąk od razu się wyciągnęło się w moją stronę. Najbliżej siedzący spojrzał i lekko się skrzywił.

– Nie macie normalnych? Sporty czy klubowe. Na takie to szkoda forsy, nic nie czuć.

W pierwszej chwili chciałem złośliwie skomentować, że sportów już nie ma, tylko "Popularne", ale się powstrzymałem. W końcu nie można wchodzić w zwady słowne na samym początku wspólnej pracy.

– Darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy. Ale jak nie chcecie… – Przymrużyłem oko i wyciągnąłem rękę w stronę marudy. – Nie zmuszam. Będę mniej stratny.

Zarechotali i szybko zapalili atuty.

– Na bezrybiu i atut ryba – filozoficznie stwierdził jeden z nich. Był najdrobniejszy. Na ulicy nie pomyślałbym, że może pracować przy rozładunkach. – Tadeusz. Mów mi Tadzio. – Wyciągnął rękę.

Przywitaliśmy się z całą piątką, przedstawiając z imienia i zapukaliśmy w drzwi pakamery. W środku siedział tęgi mężczyzna, w sile wieku.

– Dzień dobry. Byłaby też dla nas praca? Wraz z kolegą – wskazałem na Kazika – potrzebujemy dorobić. Tak od czasu do czasu, od piętnastej.

– Krucho w domu z forsą – ni to zapytał, ni to stwierdził. – Po południu? Pracujecie gdzieś na stałe?

– Tak, w Pomorskiej Odlewni i Emalierni. Tu, nad Wisłą.

– To macie blisko. Hmm… – Spojrzał uważnie, taksując wzrokiem postury. Na szczęście nie byliśmy ułomkami. – To ciężka praca i na akord. Rozładunek węgla, nawozów, wapna z samochodów czy wagonów. Wszystko, co przywiozą. I nie ma fajrantu, dopóki się nie skończy, czasem późno w nocy. Inaczej spółdzielnia płaci osiowe, za postój. Nie ma o tym mowy, za osiowe za wagony księgowa by mnie od razu powiesiła. I to za jaja. To jak?

Spojrzałem na Kazika. Potaknął głową.

– W porządku – potwierdziłem. – Roboty się nie boimy.

– No dobra. Ale jeszcze jedno. Tu nie ma stałej pracy ani stałej ekipy. U nas pracuje, kto chce. Przychodzą prawie tacy – wskazał głową na drzwi – co miejsca nigdzie nie zagrzeją. Potrzebują na flaszkę, to przychodzą. Raz są, raz ich nie ma. Ale nic nie gwarantuję – podniósł palec do góry – nie zawsze jest robota, albo czasem jest za dużo chętnych. Pierwszeństwo mają wtedy ci starzy. Czasem trzeba czekać do czwartej. Przedzwonią do mnie, to ładuję was do Żuka i jedziecie. Tak samo wracacie. Nie przedzwonią, nie ma roboty. Więc?

– W porządku – powtórzyłem. – Tyle już się zorientowaliśmy. Możemy od zaraz, ubrania do roboty mamy. Słyszeliśmy, że pieniądze od razu dostaniemy po robocie?

– Najważniejsze, co? – uśmiechnął się lekko. – Tak. Wypłatę dzieli się równo między ekipę. Lepiej nie obijajcie się, gdyż drugi raz nikt was nie weźmie a i coś możecie usłyszeć na odchodne. – Otworzył brulion. – To podajcie swoje nazwiska i czekajcie z innymi.
---
cdn.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

2
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) – W powszednie dni?
Może: „W dni powszednie?” – teraz nacisk pada na ostatnie słowo (czyli „dni”), a przecież bohaterowi chodzi o to, że powszednie są problemem, nie dni same w sobie. Może warto to uwidocznić?
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) Dobra, jutro się spytam mego szefa.
Cała rozmowa wydaje się prowadzona dość prostym językiem. Z tego względu trochę nie leży mi tu „mego”. Może po prostu „Jutro zapytam szefa”? Wiadomo, że zapyta swojego szefa, nie cudzego, stąd nie trzeba dookreślać.
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) – Macie może fajki, bo nam się skończyły.
Zabrakło znaku zapytania.
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) Nie paliłem dużo, ale zawsze paczkę nosiłem przy sobie.
„Ale paczkę zawsze nosiłem przy sobie” – partykuła powinna wzmacniać wyraz, przed którym stoi. A chodzi o to, że zawsze nosił, a nie, że zawsze była to paczka, prawda?
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) W pierwszej chwili chciałem złośliwie skomentować, że sportów już nie ma, tylko "Popularne", ale się powstrzymałem.
Zły cudzysłów się zaplątał.

Niewiele umiem powiedzieć o tym fragmencie. Niby to obyczajowe, ale mam wrażenie, że niespecjalnie dużo się tu dzieje. W końcu i teksty obyczajowe powinny czymś czytelnika przyciągnąć. Może to kwestia tego, że tekst jest tak krótki i wyrwany z kontekstu, ale mam wrażenie, że połowę rozmów można by wyciąć bez uszczerbku na jakości – bo wprowadzenie do akcji dałoby się zawiązać w jednym akapicie w ciekawszy sposób niż nagłymi przeskokami akcji do następnego dnia i pustymi rozmowami o niczym. Najciekawszy był fragment rozmowy z dyspozytorem – padły jakieś konkretne informacje o robocie, a i sam dyspozytor wydawał się mieć jakiś zalążek charakteru. Niby trudno coś więcej o postaciach powiedzieć po tak krótkim fragmencie, ale tak na dobrą sprawę trudno odróżnić tych dwóch kumpli od pięciu jegomości z ławeczki.

Pod względem poprawności jest w porządku. Gdzieś po drodze widziałam kilka raczej nadprogramowych przecinków, ale czytanie tekstu nie boli w oczy. Choć, jak dla mnie, mógłby być trochę bardziej charakterny. Ale to moja opinia – po prostu nie przepadam za takim kronikarskim stylem.
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

3
Dziękuję za komentarz i uwagi. Z częścią się zgadzam i poprawię. Nie wszystkie, np.:
– Macie może fajki, bo nam się skończyły. - pierwsza część jest zapytaniem, druga stwierdzeniem, więc kropka a nie pytajnik.

Każdy ma swoje ulubione gatunki literackie. Ważne, aby mieć swój target - czytelników.
PS. Tę część już mocno zmieniłem (zwłaszcza na początku), chyba na "bardziej charakterny" w rozmowach, ale nie ma możliwości edycji.

Pozdrawiam.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

4
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) był ludzkim przełożonym
Rozumiem znaczenie, ale nie pasuje te zdanie. Ja bym, troszkę to przekształciła, umieściła tę informację, np. w poprzednim zdaniu.
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) Rozmawiałem z tym moim sąsiadem
Lepiej użyć tym albo moim. Nie ma sensu powtarzać tej informacji. Ona wynika już z poprzedniego dialogu. A poza tym widzę, że ten bohater jest raczej konkretny i nie powiela informacji.
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) jutro się spytam mego szefa.
To samo, 'mego' szefa'? Dałabym bez 'mego'. Jeśli już chcesz lepiej brzmiałoby 'mojego'.
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) Na takie to szkoda forsy, nic nie czuć.
To tylko takie wtrącenie :) - jeżeli ktoś nie miał okazji 'wąchać' tych śmierdzieli z PRL, nie zrozumie w pełni kontekstu zdania :)

Bardzo fajne opowiadanie. Miło i łatwo się czyta. Nie urodziłam się w PRL ale miałam okazję 'obserwować' jego upadek i powiem, że treść bardzo trafnie oddaje to co ja z tego zapamiętałam. Nie wiem, czy przemówiłoby to do 'młodszego' pokolenia - gdyby tak, opowiadanie nie tylko byłoby fajne pod kątem warsztatowym, ale i opisywało atmosferę tamtych lat.
Z wyrazami szacunku,
Fallen

Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

5
Hardy pisze: (ndz 07 mar 2021, 12:39) Żadnych badań i tym podobne
Poczułem dysonans.To lokalizm?

Nie bardzo jest się do czego przyczepić. Tekst na poziomie, wiarygodny, fragment przyciąga uwagę, że proszę o jeszcze. Nie wiem, czy szlifowanie drobniejszym papierem to nie zbyt wielki dla mnie zaszczyt, więc się chyba powstrzymam. Z uwag wrzucę, że historyjka prosi się o większą stylizację dialogów, aby nabrały życia. Ponieważ bohaterowie nie mają opisu, poznajemy ich przez to, co i jak mówią.

Ale z drugiej strony to tylko fragmencik czegoś większego, więc może te opisy tam są pochowane?

Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

7
Hardy pisze: (sob 27 mar 2021, 23:33) Wstawiłem tutaj dzisiaj poprawioną pierwszą część z tekstu powyżej. Co się z nią stało?
W ogłoszeniach na górze strony jest wyjaśnienie "zagadki" - forum przechodzi modernizację i posty umieszczone w weekend mogą się skasować.
Po drugie - regulamin zabrania doklejania poprawionych wersji w tym dziale. Poprawiony tekst wstawiamy jako nowy tekst i obowiązuje siedmiodniowy odstęp (nie dotyczy to tylko Miniatur - ale to inny dział).
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Amerykan, cz.1 [fragment + P] wspomnienie

8
ithi pisze: (sob 27 mar 2021, 23:46) W ogłoszeniach na górze strony jest wyjaśnienie "zagadki" - forum przechodzi modernizację i posty umieszczone w weekend mogą się skasować.
Po drugie - regulamin zabrania doklejania poprawionych wersji w tym dziale. Poprawiony tekst wstawiamy jako nowy tekst i obowiązuje siedmiodniowy odstęp (nie dotyczy to tylko Miniatur - ale to inny dział).
At, zapomniałem o tym punkcie regulaminu. Mój błąd. Wstawię więc ponownie jako post.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”