2022 - Rozdział 15

1
 ! Wiadomość z: Sarah
Wulgaryzmy
- Cała ta edukacja, to gówno warte byle co.
Magda już odzyskała chęć do życia i po kwadransie płaczu w dekolt Klary, teraz już dziarskim krokiem maszerowała obok swojej wychowawczyni.
- Człowiek się uczy, stara do czegoś dojść i co? – cmoknęła niezadowolona, zauważając, że nauczycielka nie reaguje na jej słowa.
- Magda!
- Co Magda! Magda i Magda... Jak bezbronne dziecko potrzebuje pomocy, to nikogo nie ma, a teraz to Magda i Magda.
Klara zaśmiała się cicho, choć zdawała sobie dobrze sprawę, że to bardzo niepedagogiczne. Jej podopieczna zrobiła straszną rzecz, łamiąc nos koledze z klasy i teraz poniesie tego konsekwencję.
- Kogo ty nazywasz bezbronną? Siebie? – spytała, nabierając powietrza w policzki.
- A niby kogo? Matka w grobie, babka zdycha w szpitalu, a tatuś też jakiś taki niedorajda. Zatrzymała się, szturchając ją w ramię, a następnie rozłożyła bezradnie ręce. – Nawet nie wiem gdzie on jest. Całą rodzina pieprzony full support, jak pragnę zdrowia!
Klara dobrze rozumiała rozgoryczenie dziewczyny, ale jako jej szkolny wychowawca musiała potępiać takie zachowanie. Zresztą sytuacja była jasna, bo dyrektorka dobitnie oceniła całe zajście w stołówce Bandyckie zachowanie uczennicy Kwis będzie przykładnie ukarane.
Klara nie wiedziała, jak niby mogła ją ukarać, bo przecież rok szkolny się już kończył, a w dodatku Magda była w ostatniej klasie. Zdawała sobie jednak sprawę, że dyrektorka to wredna suka i wciąż mogła dziewczynie mocno zaszkodzić.
- Zrobiłaś temu chłopcu krzywdę i poniesiesz za to karę – powiedziała bez przekonania.
Magda wzruszyła ramionami, dobrze wiedząc, że to na czym jej tak bardzo zależało i tak już przepadło.
- A co mi mogą zrobić? – parsknęła jak narwany źrebak – Wywalą ze szkoły albo przeniosą do innej klasy... na pięć dni.
- Mogą dużo ci zrobić. Wierz mi.
Nie miała serca wspominać dziewczynie o Kuratorium czy chociażby o znajmych pani dyrektor w szkołach średnich.
Klara wciąż myślała o wczorajszej demonstracji przed Ministerstwem Edukacji. Cała akcja spaliła na panewce, a kilkunastu pobitych przez policjantów, nauczycieli, tylko dobitnie pokazywało, jakim szacunkiem oni cieszą się wśród rządzących elit.
- Pewnie, że tak – Magda odwróciła się w stronę budynku szkoły, znikającego za zakrętem ulicy i pogroziła pięścią. – Czepiać się dzieciaków, to oni potrafią, ale jeszcze lepiej im wychodzi stać, jak bezbronne cipki i dać się pałować.
Klara przełknęła gorzką pigułkę, ale nie mogła się z nie zgodzić ze swoją uczennicą. Cała akcja strajkowa została źle zorganizowana, ludzie, którym zależało na dobrej edukacji, pobici, a do protestujących nawet nie wyszedł żaden urzędnik z budynku ministerstwa, żeby z nimi porozmawiać.
- A skąd ty wiesz o strajku? – spytała zaciekawiona.
- Mam telewizor to i wiem. To takie dziwne, że piętnastolatka ogląda wiadomości. – Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała zaskoczona na kobietę. – A pani, to w sumie, po co ze mną idzie?
Klara przez chwilę się wahała, ale w końcu zdecydowała się wyznać prawdę.
- Muszę podziękować twojemu ojcu.
- Za co?
- Byłam jedną z tych, jak ty to mówisz cipek, co protestowała, próbując wam dzieciakom zapewnić lepszy poziom nauki.
- To coś słabo wam to wyszło. – Magda zaśmiała się, ale zaraz skarciła się w duchu za swoje zachowanie. – Przepraszam.
Szły w milczeniu, ale słowa nauczycielki nie dawały dziewczynie spokoju.
- A co mój stary ma wspólnego z tą demonstracją?
- Przecież jest policjantem – odpowiedziała zaskoczona.
Źrenice Magdy rozszerzyły się i patrzyła na kobietę, nie ukrywając, że nie ma pojęcia, o czym ta mówi.
- No jest, ale on przecież nie bije ludzi na ulicy.
Klara już pożałowała tej rozmowy. Widać, że nie zawsze oczywiste rzeczy zawsze okazywały się takimi.
- Ty chyba wiesz, że twój ojciec pracuje w Oddziałach Prewencji?
Magda pokręciła głową.
- Wiem, że jest policjantem, ale dokładnie co robi, to nie wiem. Nigdy go nie ma, to się specjalnie tym nie interesowałam. – Zatrzymała się i patrząc na kobietę, pokręciła głową – Mój staruszek leje pałą demonstrantów. To jest jakaś kosmiczna bzdura. On jest miłym facetem, co by muchy nawet nie skrzywdził... jakieś pierdoły mi tu pani opowiada.
Przeszły przez ulicę i Magda spojrzała na wystawę sklepu odzieżowego, do którego czasem zachodziła podpatrywać nowinki ze świata mody. Choć w sumie mało ją interesowało, co noszą wychudzone modelki, to jednak zdawała sobie sprawę, że jest młodą kobietą i dobry wygląd jest też czasem ważny.
Dwa lata wcześniej złapana przez właściciela na kradzieży bluzeczki, została ku własnemu zaskoczeniu, stałą bywalczynią butiku. Wtedy to było cool, bo stary i obleśny grubas pozwalał jej przymierzać różne fatałaszki, czasem dając jeden z nich w prezencie. Potem odkryła ten mały otwór w przebieralni, zasłaniany od strony biura właściciela. Początkowo ją to trochę krępowało, ale skąpstwo babki, szybko pozwoliło jej zrozumieć, że w życiu nie ma nic za darmo.
- Ja nawet nie wiem, czy ojciec jest w domu.
Magda nie była szczęśliwa, że nauczycielka chce wejść z nią do mieszkania, ale nie mogła protestować. Klara traktowała ją dobrze, dużo pomagała i w odróżnieniu od innych nauczycieli, interesował ją los dziewczyny. Z tego, co Magda wiedziała, to nie miała ona własnych dzieci, więc pozwalała jej traktować się czasem jak córka
.
- Zobaczymy, może jest. – odezwała się, uśmiechając się do kobiety.
Weszły na pierwsze piętro i Magda dyskretnie zdjęła z szyi klucz, wiszący na sznurówce. Było to mocno obciachowe, ale zwykle zajęta analizowaniem ważnych i tych mniej istotnych faktów z otaczającego ja świata, często nie mogła go znaleźć, a wręcz zbyt wiele razy gubiła. Powiesiła, więc w końcu na sznurówce na szyi, klasyfikując ten problem za ostatecznie rozwiązany.
Weszły do mieszkania i dziewczyna wskazała ręką na wejście do kuchni.
- Napije się pani herbaty albo kawy? – spytała.
- Herbatę, poproszę.
Magda nalała wody do czajnika i wyjęła z szafki pudełko Earl Grey i dwa kubki.
- Pani sobie usiądzie, a ja pójdę się przebrać.
Wyszła z kuchni i zatrzymała się przed drzwiami pokoju, w którym teraz pomieszkiwał jej ojciec. Chwilę nasłuchiwała, ale żaden dźwięk nie dochodził z pomieszczenia. Poszła zrzucić szkolne łachy, zastanawiając się, co ma teraz zrobić.
Wymarzone liceum nie było już celem do zdobycia i musiała się z tym pogodzić. Pozostawały jeszcze inne szkoły i nad tym chciała nad tym pomyśleć.. Trzeba było zrobić listę dostępnych szkół średnich i wybrać, do której warto by spróbować się dostać. Teraz jednak musiała jak najszybciej pozbyć się Klary z domu, a później pewnie wysłuchać mądrości tatusia, o tym, jak jej zachowanie może zrujnować przyszłość.Uśmiechnęła się na samą myśl, jak ojciec, który wie, że był złym ojcem, będzie próbował w nieporadnie wypowiadanych zdaniach ją skarcić. Szykował się dobry ubaw.
Wróciła do kuchni i zalała kubki z herbatą.
- Do których szkół mam złożyć podania? – spytała.
Klarze zawsze podobała się ta zdolność ignorowania problemów przez dziewczynę. Choć miała niecałe piętnaście lat, to dobrze wiedziała, czego spodziewać się od życia, nie bujała w obłokach i nigdy nie przejmowała się porażkami. Teraz też, zamiast chlipać i rozpaczać, szybko się pozbierała i już pół godziny po sromotnej porażce, zadawała dobre pytania.
- Trzeba by pomyśleć o profilu szkoły. Mamy inne licea, są też technika... – Klara dmuchnęła na kubek z gorącą herbatą i wzdrygnęła nerwowo, kiedy z jednego z zamkniętych pokoi dotarł do jej uszu dźwięk głośnej rozmowy.
Magda zmarszczyła czoło i też spojrzała w tamtą stronę. Chwilę nasłuchiwała, a potem podniosła się z krzesła. Ruszyła w stronę pokoju. Przystanęła pod drzwiami, zastanawiając się z kim ojciec rozmawia, a w zasadzie kto mówi tak podniesionym głosem, bo na pewno nie był to jej staruszek. W końcu nie wytrzymała i weszła do środka.
Na łóżku siedział Marcin Kwis i tego Magda się tylko domyśliła, bo widziała zaledwie kawałek postaci. Wokół niego w półkolu stało trzech mężczyzn, a jeden z nich, największy i najgrubszy, krzyczał coś, zapamiętale wymachując mu przed twarzą wskazującym palcem.
- ... i żeby ci nie przyszło do bani, coś wspominać o tym w raporcie.
Tyle usłyszała Magda, zanim dopadł ją gniew. Jakiś obleśny grubas groził jej ojcu.
- Co tu się dzieje! – krzyknęła, bez cienia strachu, wchodząc pomiędzy mężczyzn.
- Ooo, jest i córeczka tatusia.
Gruby Cygan zaśmiał się i patrzył rozbawiony na wojowniczą nastolatkę.
Magda spojrzała na pokrytą strachem twarz ojca i już całkiem wściekła, próbowała odepchnąć olbrzyma od łóżka. Uczucie strachu było jej obce. Stała się w ułamku sekundy Wonder Woman, pozbawioną jednak nadludzkich super mocy. Grubas nawet nie drgnął.
- Wyluzuj córuś. My tu tylko z kolegą z pracy sobie rozmawiamy. – Darek położył jej dłoń na ramieniu.
- Nie dotykaj mnie bandyto! – wrzasnęła, kopiąc go w piszczel i pisnęła z bólu, kiedy miękki kapeć trafił w policyjnego trepa.
- Ale bojowa. – cmoknął z uznaniem Gruby Cygan, patrząc na Kwisa. – Powinieneś się od niej uczyć, jak być facetem.
Odwrócił głowę do Magdy i ścisnął palcami jej ucho.
- Panienka wybaczy, ale my tu mamy ważną rozmowę.
Ruszył do drzwi, prowadząc przed sobą wrzeszczącą dziewczynę. Otworzył szerzej i wypchnął ją do przedpokoju, zatrzaskując z hukiem.
Magda nie słyszała lamentów Klary i nie czuła bólu ściśniętego mocno ucha. Przez chwilę, patrzyła na drzwi, potem kopnęła w nie kilka razy i na koniec wbiegła do kuchni. Nie zwracała uwagi na rozhisteryzowaną nauczycielkę, szukając wzrokiem czegoś użytecznego, co wyrównałoby szanse w starciu z grubasem. Chwyciła za nóż kuchenny, ale zaraz go odłożyła, słusznie się domyślając, że niewiele by jej pomógł, a narobiłby tylko problemu.
- Co to za ludzie?
Głos Klary w końcu do niej dotarł. Magda wzruszyła bezwiednie ramionami i patrzyła na kobietę wystukującą numer na klawiaturze telefonu. Córka Kwisa dopiero teraz sobie przypomniała, jak ojciec kilka razy opowiadał jej o wielkim Cyganie, z którym musi pracować i prawie codziennie się z nim użerać.
- Nie ma co dzwonić. To oni są z policji – odezwała się Magda.
Chwilę trwało, zanim kobieta odłożyła telefon, a tylko kilka sekund dłużej zajęło Magdzie wymyślić, jak odpłacić chamowatemu spaślakowi.
Wzięła do ręki garczek ze smalcem, stojący obok pojemnika z chlebem, a Klarze do ręki wcisnęła zielony płyn do naczyń.
- Za mną – zakomenderowała.
Obie wybiegły na korytarz i Magda zaczęła rozsmarowywać tłuszcz na stopniach schodów. Kiedy skończyła, wzięła od Klary płyn do naczyń i wylała całą zawartość na te same stopnie. Wróciły do kuchni, usiadły przy stole i nie odezwały się do siebie nawet jednym słowem. Próbując zmazać strach z twarzy nauczycielki i niecierpliwość uczennicy, patrzyły w stronę drzwi od pokoju.
Otworzyły się po dwóch minutach i trzech policjantów ruszyło do wyjścia z mieszkania.
- Do widzenia – Magda rozpoznała głos Grubego Cygana. – Co złego, to nie my...
Patrzyły sobie w oczy, wstrzymując oddech i czekały przez sekundę, ale zaraz zerwały się z krzeseł i pobiegły do przedpokoju, przystawiając uszy do drzwi.
Usłyszały przeraźliwy rechot grubasa i śmiech dwóch pozostałych. Potem rozległ się trzask odpalanych zapalniczek. A na sam koniec głośne huknięcie cielska, uderzającego z ogromną siłą o masywne betonowe schody... następnie drugie i trzecie przetykane, rozpaczliwo – płaczliwymi O Jezusie, Kurwa mać i O Boże jak boli.
Duma z poczynań Magdy na twarzy Klary, mogłaby zawstydzić każdą matkę, myślącą, że mocno kocha swoją córkę. Kobieta wyjęła telefon z kieszeni i wystukała numer alarmowy.
- Przyślijcie patrol na ulicę Sienkiewicza piętnaście. Jakiś trzech pijanych łobuzów próbuje włamać się do mieszkania sąsiadów.

2022 - Rozdział 15

2
Na początku miałam straszny problem z ustaleniem, kto co mówi.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) - A niby kogo? Matka w grobie, babka zdycha w szpitalu, a tatuś też jakiś taki niedorajda. Zatrzymała się, szturchając ją w ramię, a następnie rozłożyła bezradnie ręce. – Nawet nie wiem gdzie on jest. Całą rodzina pieprzony full support, jak pragnę zdrowia!
Brak myślnika przed zatrzymała.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) - A co mi mogą zrobić? – parsknęła jak narwany źrebak
A tu kropki na końcu.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) - Pewnie, że tak – Magda odwróciła się w stronę budynku szkoły, znikającego za zakrętem ulicy i pogroziła pięścią.
Po "tak" powinna być kropka. To co idzie po myślniku, to nie są didaskalia dialogowe.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) - Zobaczymy, może jest. – odezwała się, uśmiechając się do kobiety.
A tu z kolei tej kropki być nie powinno.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) Dwa lata wcześniej złapana przez właściciela na kradzieży bluzeczki, została ku własnemu zaskoczeniu, stałą bywalczynią butiku. Wtedy to było cool, bo stary i obleśny grubas pozwalał jej przymierzać różne fatałaszki, czasem dając jeden z nich w prezencie. Potem odkryła ten mały otwór w przebieralni, zasłaniany od strony biura właściciela. Początkowo ją to trochę krępowało, ale skąpstwo babki, szybko pozwoliło jej zrozumieć, że w życiu nie ma nic za darmo.
Ten fragment musiałam przeczytać dwa razy, żeby zrozumieć. Wydaje mi się, że pierwsze zdanie dobrze byłoby sformułować inaczej.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) Wyszła z kuchni i zatrzymała się przed drzwiami pokoju, w którym teraz pomieszkiwał jej ojciec. Chwilę nasłuchiwała, ale żaden dźwięk nie dochodził z pomieszczenia.
Trudno mi sobie wyobrazić, że w pokoju, w którym jak zrozumiałam, znajduje się 4 mężczyzn, jest absolutnie cicho.
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) zięła do ręki garczek ze smalcem, stojący obok pojemnika z chlebem, a Klarze do ręki wcisnęła zielony płyn do naczyń.

- Za mną – zakomenderowała.
Obie wybiegły na korytarz i Magda zaczęła rozsmarowywać tłuszcz na stopniach schodów. Kiedy skończyła, wzięła od Klary płyn do naczyń i wylała całą zawartość na te same stopnie.
A jeszcze trudniej wyobrazić mi sobie wychowawczynię, pomagającą uczennicy zastawić taką pułapkę na schodach.

To by było na tyle z takich rzeczy, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. Błędy z używanie/nie używaniem kropek w trakcie dialogów powtarzają się, ale nie będę wszystkich wypunktowywać.
Jagoda, elfy i świnki morskie

2022 - Rozdział 15

3
tomek3000xxl pisze: (sob 16 sty 2021, 13:45) Całą rodzina pieprzony full support, jak pragnę zdrowia!
Niezrozumiałe. A "pragnę zdrowia" bardziej pasuje do dziarskiego 70-latka i nastolatki ;)

Ogólnie nie mogę umiejscowić miejsca akcji i sytemu szkolnictwa. Nauczycielka wpraszająca się do domu - dziwne. Zrzucanie szkolnych ciuchów, podczas gdy gość czeka - też trochę udziwnione. Domyślam się, że miała usłyszeć awanturę - ale usłyszy ją też sprawdzając czy ojciec jest w domu.
Nauczycielka pod komendą nastolatki smarująca smalcem schody? - NIe kupuję tego.

Czyta się w miarę dobrze - co na plus.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

2022 - Rozdział 15

4
ithi pisze: (pn 18 sty 2021, 23:29) Nauczycielka pod komendą nastolatki smarująca smalcem schody? - NIe kupuję tego.
Bo, to taka nowofalowa nauczycielka jest... no matter what... ona pomaga, bo dzieci najważniejsze są.
Dzięki za przeczytanie :)

Dodano po 2 minutach 29 sekundach:
jagoda139 pisze: (ndz 17 sty 2021, 21:22) Trudno mi sobie wyobrazić, że w pokoju, w którym jak zrozumiałam, znajduje się 4 mężczyzn, jest absolutnie cicho.
Jak 4 i cicho, to musieli przez chwilę nowego Playboya oglądać, a dopiero potem Kwisa kopać zaczeli :)

2022 - Rozdział 15

5
Tomek. Ten Twój Kwis to przejdzie niedługo do specjalnego zasobu Wery. Tajemniczych powieści: nienapisanych, albo napisanych, wokół których autorzy kręcą się latami niczym ćma wokół żarówki. Mniejszych i większych obsesji, czasem interesujących, zwykle zbywanych wzruszeniem ramion userów.
Trzeba uczciwie powiedzieć, że w czasach, gdy jesteś na Wery aktywny, robisz co możesz w kwestii podtrzymywania relacji, w lepszy czy gorszy sposób udzielasz się pod tekstami innych, z odzewem bywa zaś różnie. Zatem pomyślałem, że komentarz będzie jakimś wyrównaniem rachunków.
Wydaje się, że poprawiłeś warsztat od czasu prapoczątków. Ten kawałek dało się przeczytać bez krwawienia oczu. Jasne, szczegółowa analiza pokaże sporo drobnych braków, nie mówiąc już o dość... specyficznych realiach i niekoniecznie powszechnie akceptowanych bohaterach. Ale ja nie o tym.
Niejednokrotnie pytałeś, co zrobić, żeby podnieść jakość pisania. Spróbuję dać Ci pewną wskazówkę, moim zdaniem istotną dla jakości. Może kto jeszcze z niej skorzysta.
„Rozdział 15” jest „płaski”. Mam na myśli to, że po prostu sprawozdałeś pewne zdarzenia, odrobinę wyjaśniając narratorem emocje osób zaangażowanych. Widzisz, opowiedzieć JAKĄŚ historię potrafi każdy. JEDNĄ z rzeczy, jaka odróżnia opowiedzenie anegdoty o wujku Cześku koledze z siłowni od narracji literackiej jest szczegół.
Rzeczywistość obserwowana jest tylko przykrywką, pod którą znajdują się znaczenia: osobowość i emocje pro- i antagonistów, ich doświadczenie życiowe, wszelkie czynniki tła (mogą mieć wpływ na postacie), łańcuchy zależności i hierarchii, zaszłości, które doprowadziły do takiej a nie innej sytuacji, jaką się opisuje.

Pierwsza rzecz, jaką może zrobić pisarz, to zauważyć wierzchnią warstwę (zdarzenia, dialogi), ale dokonać też pewnych wiwisekcji pokazywanego, zajrzeć za zasłonę oczywistości. Bystrość pisarza pomaga czytelnikowi, temu pozwala mocniej zaangażować się w świat przedstawiony. Mało tego, daje możliwość sprzedania motywów metaforycznych. Powiedzmy, że piszesz scenę przyjazdu syna po nieudanej przygodzie pracy za granicą. Wita się z ojcem. Jeśli odpowiednio nawiążesz w opisie do ikonografii, czytelnik powie sobie: „O rany, przecież to Rembrandt, jakbym to widział”. Ty możesz być dumny, że umiałeś wpleść taki trop, czytelnik – że go rozszyfrował.

Druga rzecz jest innego rodzaju. Żeby ją wyjaśnić, posłużę się analogią ze sztuki pokrewnej pisaniu, mianowicie z filmu.

Gdyby porównać „Rozdział 15” (ograniczmy się dla jasności przekazu do mieszkania Kwisa) ze sceną w filmie, można by się pokusić o określenie, że zrobiłeś to przy pomocy „planu ogólnego”. Znaczy to mniej więcej tyle, że postawiłeś kamerę w jednym miejscu, ona obejmuje osoby dramatu i – z grubsza – widok mieszkania. Owszem, takie ujęcie może być przydatne i uzasadnione: spotkanie meneli pod trzepakiem w sprawie zrzuty na nalewkę, poselstwo dzikich do króla Nibylandii, bitwa oddziałów pieszych na równinie O'yeah itd. Jednak gdy chcesz pokazać coś więcej, nadać głębi i znaczenia kadrom, trzeba zrobić z kamerą pewne sztuczki. Najprostszą byłoby zmienianie położenia kamery tak, by siedziała od czasu do czasu na ramieniu którejś z osób – aktorów. Coś jak kamerka GoPro na głowie kolesia, zjeżdżającego rurą na basenie, albo skaczącego na bungee. Od czasu do czasu, bowiem ciągłe przenoszenie kamery zrobi scenę chaotyczną.
Innym, znacznie ciekawszym zabiegiem są zbliżenia. I najazdy. Na szczegół otoczenia (lampa z ciekawym abażurem, obraz z jeleniami na rykowisku w ozdobnych ramach, obity czajnik na palniku gazowym), krajobraz za oknem, ale przede wszystkim na postacie. Pokazanie drobiazgów w reakcjach, w zachowaniu, jakie charakteryzują każdego człowieka, jakie pokazują jego charakter, jakie nawiązują lub kontrapunktują temat dialogu. Potem jeszcze umiejętny montaż – i voila! Masz urozmaicenie, dowód na wnikliwą obserwację, możesz wręcz budować rytm sceny. Nie mówiąc o tym, że stwarzasz sobie okazję do popisania się bogactwem języka, oryginalnym stylem wypowiedzi, niestandardowymi skojarzeniami.
Pewno człowiek by zgłupiał doszczętnie, mając w świadomości pięć czy dziesięć tak rozbudowanych wskazówek. Jasne. Wystarczy jednak zapamiętać, że nie jesteś zdany na rozwiązania typowe, tradycyjne i najprostsze z możliwych.

Popatrzmy sobie na przykład zastosowania zbliżeń. Nie ma potrzeby sięgać daleko, posłużę się dwoma tekstami z Wery, oba uważam za nietuzinkowe i oba lubię.

Rubia.
„Światło wstającego dnia nabiera intensywności. Widzę już wyraźnie srebrne pasma w ciemnych, zmierzwionych włosach i cień bruzdy biegnącej od nosa ku podbródkowi. Ciało wydaje się młodsze niż twarz. Szczupłe, właściwie nawet chude, lecz z mięśniami wyraźnie zarysowanymi pod gładką skórą ‒ prawie młodzieńcze. Może dlatego, że emocje prędzej zapisują się na twarzy i bezustannie ją przekształcają?”

Kamera jedzie od okna (nabierające intensywności światło), przesuwa się i koncentruje na postaci śpiącego mężczyzny. Odnosi się wrażenie stopniowego rozjaśniania planu. Na deser jeszcze jest refleksja narratora – drugiego bohatera.
Fakt, całe opowiadanie skonstruowane jest przemyślnie, od statyczności do dwóch wybuchów: przemocy, a później (w domyśle) seksu. Ale zabieg jest do prześledzenia i zastosowania również w innych okolicznościach, co więcej, może nadać neutralnej scenie nieoczekiwanego dramatyzmu.

Chii.
„ - Mamo? ____
Odwraca głowę. ____
- Kiedy jedziemy? ____
Patrzy na nich. Na ich kręcone loczki, błękitne oczy i różane policzki. Uśmiecha się blado.
- Za chwilę – szepce, na powrót spoglądając w głąb popękanej filiżanki stygnącej herbaty.
- Mamo?
- Spakujcie się – ucina.
Zanurza czubek palca w herbacie i delikatnie ściąga nim zbierający się na wierzchu kamień. Nie znosi tutejszej wody. Każdy napój, który na niej robi, przypomina jej brudnawe stawy Jolkos. Wyjmuje palec i zerka na błyszczącą błonkę zgromadzoną na jego czubku. Bez zastanowienia rozciera ją drżącym kciukiem. Gdyby tylko wspomnienie o Jazonie mogła tak łatwo zatrzeć. Gdyby tylko.”

Tutaj w kadrze jest tylko główna bohaterka. Swoje kwestie rzuca za kamerę, dzieci mają tylko głos, nie mają postaci. A potem studium jednego gestu, od którego przenosimy się do wydarzeń z przeszłości i sugestii dylematu, jaki ma Medea do rozstrzygnięcia.
Opis tego gestu – dla mnie – jest mistrzowski.
Nie każdy będzie umiał stworzyć podobny, zachowując dramatyzm i znaczenia. Jest jednak dobra wiadomość. Co prawda fajnie byłoby, pisząc, mieć pod powiekami jakiś, wykonany kiedyś przez kogoś, zaobserwowany i zapamiętany. Tak właśnie powinny pracować narzędzia pisarza – oko i mózg. Jednak można go po prostu wymyślić, ba, zerżnąć od kogoś lepszego w trudnej sztuce literackiej. Albo z filmu. Ba, może nawet z kreskówki. Byle z wyczuciem, byle rozumnie, żeby nie uzyskać groteski albo wręcz komedii.

Warto dokładnie przyglądać się światu, warto czytać, warto analizować i uczyć się od lepszych.
I to by było na tyle.

2022 - Rozdział 15

6
Jak to my chłopcy spod budki z piwem mówimy... wyżej ch...ja nie wyskoczysz.
Miło, że i Rubia i Chii, ale żeby tak coś napisać jak Rubia, to nią trzeba być. Mieć taką inteligencję, doświadczenie... hmmm i po prostu doskonale działający mózg. Wiem, wiem ta moja infaltyność powoduje u ciebie nerwowe drżenie policzków, ale co mogę zrobić. Wam ludziom mądrym, pisarsko i literacko obstukanym do granic nieprzyzwoitości trudno zrozumieć, że ktoś po prostu głupszy, niewyedukowany i spychający ze zniecierpliwieniem książkę z łóżka po pięciu minutach nigdy nie napiszę jak ty byś to zrobił, Rubia czy Chii. Robię co mogę, piszę jak umiem, a i tak niewiele z tego wychodzi... Obsesja, walenie głową w mur? Nie sądzę. Raczej hobby, które ma choć trochę urozmaicić monotonne i smutne życie na angielskiej prowincji. Gdybym spędził rok szkolny siedząc z tobą czy Rubią albo panią reżyser w jednej ławce i przez kilka godzin dziennie słuchał waszych porad, to wtedy może by coś z tego wyszło. Ty i kilku innych na tym forum gracie pod koszami NBA, a ja tylko rzucam starym kaloszem do metalowego kółka wiszącego na szopie. O zostaniu pisarzem, to ja dawno zapomniałem,choć czasem ta chętka wraca ze zdwojoną siłą. Niech będzie hobby, choć i to pewnie już niedługo, bo po co pisać skoro nikt nie czyta i nie komentuje. To forum umiera, a szkoda, bo była tu czasem fajna zabawa.
Dzięki Leszku za obszerny komentrz, który nie będę ukrywał, że mnie zaskoczył.

2022 - Rozdział 15

7
Tomek, jak zwykle schowałeś się do muszli, z której piszczysz, że Ty taki biedny i że masz nieusuwalne deficyty. I że inni to ho,ho!
No więc nie. Nie chodzi o to, żeby pisać jak Rubia i Chii w przytoczonych fragmentach. To niewątpliwie jest trudne, dla wielu może nawet niemożliwe. Ale nie w tym istota. Rozmawiamy o tym, żeby pisać LEPIEJ. Na własną miarę, bez porównywania się z całą resztą świata. Innymi słowy, kiedy sobie siądziesz nad kartką, którą właśnie zapełniłeś znaczkami i nie bardzo widzisz w tych znaczkach literacką siłę, to mając wskazówkę możesz się klepnąć w czoło, przypominając sobie choćby tylko hasło. „Kamera”. No a gdyby tak pozmieniać jej położenie w tym napisanym? Może to coś da?
Patent. Sposób. Trick. Nic więcej.
Jedni robią takie – i wiele innych rzeczy - odruchowo (Bozia dała talent, życie – zaplecze kulturowe), inni po prostu muszą próbować. Nauczyć się odruchu. Niezależnie od tego, czy chodzi o „kamerę”, punkty węzłowe fabuły, rozgrywanie dramaturgii scen, czy sposób charakteryzowania bohaterów.
Cokolwiek robisz, droga od pierwocin do zaawansowanych umiejętności zawsze jest taka sama.

W tym miejscu można dać wykład o motywacji, ale od tego masz internetowych kołczów. Szkoda pary. Tak naprawdę tylko sam znasz odpowiedź na pytanie, po kiego grzyba Ci to całe pisanie.

Twoją metaforę można rozwinąć. Stoisz sobie i rzucasz kaloszem do obręczy od beczki, częściej pudłujesz, niż trafiasz. Przechodzi jakiś kolo, który kiedyś, w zamierzchłych czasach, grał w szkolnej drużynie koszykówki. Pokazuje Ci jak masz stanąć na nogach, jak złapać obcas, jak prowadzić rękę. Próbujesz, wygląda na to, że jest trochę lepiej. Sam decydujesz, czy Ci coś robi uzyskanie dziewięćdziesięcioprocentowej skuteczności. Czy ograniczysz się do zadowolenia z postępów i nigdy nie wyjdziesz poza podwórko, czy jednak pojedziesz do miasta i pokażesz jakiemuś właścicielowi straganu swoje umiejętności, by zyskać ciekawą :) pracę, objeżdżając wraz z nim okoliczne jarmarki i prezentując bezbłędny rzut gumowym obuwiem.

Co chcesz, chłopaku, czego tylko sobie życzysz.

A domniemana śmierć Wery to temat na zupełnie inną rozmowę. Pożyjemy, zobaczymy.

2022 - Rozdział 15

8
Dostałem po łbie i bardzo dobrze...
Faktycznie, bo jak coś piszę, to robię to na żywioł. Piszę i już, a potem są takie efekty jakie są. Płaskie sceny, nieciekawi bohaterowie itp. Nigdy nie planuję, nie robię planu wydarzeń czy nawet nie przestawiam tej całej kamery. U siebie zuważam też problem, duży problem z koncentracją. Nie umiem wyłączyć całego świata wokół, choćby na godzinę. Szybko się zniechęcam i nie umiem zastanowić się nad tekstem... a bo to nic ciekawego do głowy nie przychodzi, a bo właśnie gra Iga w finale w Adelajdzie. Później w tekście wychodzi chaos,brak logiki i inne takie tam. Porównanie z trenerem dobre, tylko, że jak się go nie ma, to trzeba samemu to wszystko wymyślać, ustawiać i planować, a w moim przypadku bez samodyscypliny, to już takie łatwe nie jest.
Dzięki Leszku za pomoc, a innym, tym natchnionym wiedzą i doświadczeniem forumowiczom, też życzę takich komentarzy jak ten Leszka pod moim tekstem. Skoro te forum ma nie umierać, to jednak potrzebne jest większe zaangażowanie pisarzy, weryfikatorów, debiutantów i tych bez kolorów, bo przecież wielu z nich zna się na rzeczy i korona z głowy nikomu nie spadnie, jak czasem coś wklei czy napiszę komentarz na poziomie tego, co spłodził Leszek pod moim tekstem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”