Najciemniejsza z barw [P]

1
Stoję na jezdni. Pomarańczowe światło rozjaśnia nieco wszechobecny mrok. Jest cicho. Słyszę owady, które skupione delikatnym blaskiem latarni rozbijają się o szklany klosz. Przystanąłem, by rozgrzać choć na chwilę zgrabiałe ręce. Podnoszę je do ust i lekko chuchając, pocieram jedną dłonią o drugą. Z głośników przejeżdżającej ciężarówki ryczy stara śpiewka o zbliżających się Świętach. Kierowca widząc, że stoję na drodze, w ostatniej chwili wymija mnie, krzycząc przy tym niezrozumiale i pukając się w czoło. Nie zwracam na to uwagi. Coś za wcześnie w tym roku, myślę. Dopiero zaczyna się jesień. Musieli wyjechać na ulicę, kiedy zrobiło się ciemno.

Znów zastanawiam się nad tym, co wydarzyło się tamtego dnia. Nikt nie wie jak do tego doszło. W pewnym momencie niebo po prostu stało się czarne. Ot tak, jakby niewidzialna ręka schowała sobie Ziemię do kieszeni. W mgnieniu oka zniknęło to, czego obecność przez miliardy lat wydawała się oczywistością. Nie było nocy i dni. Nie było Słońca, ani Księżyca. Zabrakło też gwiazd. Jedynymi jasnymi punktami pozostawały światła przelatujących nad nami samolotów.

Razem z tym dniem także ludzkość ciemnych barw. Wszyscy stali się szarzy, jednakowi. Skupieni na tym, żeby tylko przeżyć jakoś najbliższy czas. Zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Myślę, że tak naprawdę nikt nie chciał tego zauważyć. Z małym wyjątkiem. Paru z nas czuło to w kościach już wcześniej. Zupełnie tak, jakbyśmy podświadomie przeczuwali tę zmianę. Nie było nas wielu, zaledwie garstka poważnie zaniepokojonych ludzi. Kiedy zgasło Słońce, wpadliśmy w panikę. Widząc innych, zachowujących się tak jak dotychczas, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, że ich obudzić. Wychodziliśmy na ulice, mówiliśmy o tym każdemu, ale nie chcieli słuchać. Pogrążeni we własnych światach, pozostawali niemi, nie odpowiadając na nasz krzyk rozpaczy. Zamiast otrząsnąć się, zaczynali się bronić. Myśleli, że chcemy ich napaść. Niejeden z nas skończył poobijany albo zamknięty w oddziale psychiatrycznym. W obawie o swoje życie, w końcu przestaliśmy próbować.

Zamykam oczy. Kiedy je otwieram, nie widzę już nic.

Zgasły latarnie. Jestem tylko ja i czerń. Wyciągam rękę przed siebie, ale nie mogę jej zobaczyć. Zaczynam słyszeć każdy oddech, każde bicie serca. Po jakimś czasie również i to ustaje.

Przypominam sobie swoją wizytę w komorze deprywacyjnej. Żona zabrała mnie tam w ramach prezentu urodzinowego. Najpierw odcina ci wzrok. Potem zanika słuch i dotyk, następnie odchodzą kolejne zmysły. Organizm pozbawiony bodźców sam zaczyna produkować doznania. Niektórzy mówią, że daje to dostęp do tych elementów rzeczywistości, których na co dzień nie widzimy. Zaaferowani tym, co podtykane jest nam pod nos, bombardowani przez cząsteczki atakujące zmysły, zapominamy o tym, czego nie możemy zobaczyć, poczuć, dotknąć. Kiedy jednak to znika, ukazuje się to, co zwykle pozostaje ukryte. Doznałem tego wtedy, doznałem tamtego dnia, doznałem również i dziś.

Ciężarówka odjeżdża, pozostawiając za sobą ledwo słyszalny dżingiel.

Nie ma już ciszy. Wszystko wokół rozbrzmiewa, rycząc, wyjąc i postukując. Czerń przede mną porusza się. Widzę ich w ciemności. Są wszędzie. Tak samo jak my pozostawaliśmy ślepi na ich obecność, oni również nie zauważają tego, że istniejemy. Kim są? Nie wiem. Nie sądzę, by mieli wobec nas dobre zamiary.

Zbieram się w sobie i zaczynam iść. Nie mam zbyt dużo czasu. Muszę być gotowy, kiedy w tamtym świecie również zabraknie światła.

Najciemniejsza z barw [P]

2
Zaczynając od technikaliów. Jest całkiem nieźle - nie ma jakichś oczywistych kiksów, ale... Trochę do szlifu jeszcze zostaje.
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) Słyszę owady, które skupione delikatnym blaskiem latarni
Albo "które zwabione" albo "skupione wokół delikatnego blasku latarni" czy coś w tym stylu.
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) Razem z tym dniem także ludzkość ciemnych barw.
Co "ludzkość ciemnych barw"? Nie powinno tu być jakiegoś czasownika?
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) Paru z nas czuło to w kościach już wcześniej. Zupełnie tak, jakbyśmy podświadomie przeczuwali tę zmianę.
Trochę powtarzasz dwa razy tę samą informację. No i czuli/przeczuwali w zdaniach obok siebie po prostu nie gra.
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) pozostawali niemi, nie odpowiadając na nasz krzyk rozpaczy.
I znowu - jak pozostawali niemi, to nie odpowiadali - starczy jedna informacja.
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) Niektórzy mówią, że daje to dostęp do tych elementów rzeczywistości, których na co dzień nie widzimy. Zaaferowani tym, co podtykane jest nam pod nos, bombardowani przez cząsteczki atakujące zmysły, zapominamy o tym, czego nie możemy zobaczyć, poczuć, dotknąć. Kiedy jednak to znika, ukazuje się to, co zwykle pozostaje ukryte. Doznałem tego wtedy, doznałem tamtego dnia, doznałem również i dziś.
Za dużo tych różnych tych/tego/to itd. Robi się przez to mętnie, trudno zrozumieć, do czego narrator pije itd.

Takie podsumowanie do tych trzech ostatnich uwag. Mam ogólnie wrażenie, że raz trochę za bardzo chcesz jakąś informację podkreślić, dopowiedzieć i przez to wpadasz w lekką łopatologię, to znowu uciekasz w taki enigmatyczny opis, bez konkretów i robi się znów zbyt niejasno (przynajmniej dla mnie). Brakuje trochę wyważenia.

Treściowo przyznam, że do mnie nie trafiło. Zgrabny obraz, nawet klimatyczny, ale nie wiem, szczerze mówiąc, o czym jest. Jedyne, czym mi zatrąciło to RPGiem "Ten candles", ale to domyślam się, że przypadkowa zbieżność. W każdym razie dla mnie zbyt tajemniczo/metaforycznie/nie wiem. To może być problem po stronie odbiorcy, bo miniatury często do mnie nie trafiają, ale sygnalizuję, że natrafiłam tu na taki problem.
Chętnie przeczytałabym coś Twojego pióra tylko nieco dłuższego i wyposażonego w fabułę.

Powodzenia w dalszych pracach. :)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Najciemniejsza z barw [P]

3
Adrianna, Dzięki za wszystkie uwagi!

Niektóre z tych błędów wynikają z wprowadzania poprawek na ostatnią chwilę przed wrzuceniem tutaj (wiem, wiem, tylko winny się tłumaczy). Mea culpa, wszystkie niedociągnięcia biorę na klatę.

"Zwabione" jak najbardziej pasuje, o wiele lepiej niż to, co napisałem.

Co do drugiej uwagi, chciałem zamienić sformułowanie "ludzkość straciła barwy" na "ludzkość nabrała ciemnych barw", żeby nieco nawiązać do tytułu. Powtórzenia oczywiście niezamierzone. Często piszę po parę razy to samo, żeby sprawdzić co lepiej brzmi, a potem zostawiam obydwie wersje, no i wychodzi tak jak tutaj widać. Sam nie widziałem w tym nic złego, ale nie ma co ukrywać, nie jestem obiektywny. ;) "to", "tych", "tym" od razu do zmiany.

Cieszę się, że to wypunktowałaś. Masz rację, że nie za dobrze się to czyta.

"Przypominam sobie wizytę w komorze deprywacyjnej. Żona zabrała mnie tam w ramach prezentu urodzinowego. Najpierw odcina ci wzrok. Potem zanika słuch i dotyk, następnie odchodzą kolejne zmysły. Organizm pozbawiony bodźców sam zaczyna produkować doznania. Zaaferowani podtykaną nam pod nos lawiną informacji, bombardowani przez cząsteczki atakujące zmysły, zapominamy o tym, czego nie możemy zobaczyć, poczuć, dotknąć. Kiedy dystrakcja znika, roztaczają się przed nami ukryte dotychczas światy. Doznałem tego wtedy, doznałem tamtego dnia, doznałem również i dziś." Brzmiałoby to choć nieco lepiej?

O czym to jest? Zależy jak na to patrzeć, między innymi:
- O ludziach, którzy nie pasują do społeczeństwa, bo zauważają nieco więcej niż jedną rzeczywistość,
- O tym, że ci, którzy "tracą słońce" (nie wiem jak to lepiej ubrać w słowa, z góry przepraszam) często uważani są za wariatów,
- O bohaterze, który poprzez wizytę w komorze deprywacyjnej uzyskał zdolność zaglądania do równoległych rzeczywistości i teraz stoi rozbity między "wtedy", "teraz" i "potem",
- O tym, że coca-cola każdego roku nieco zbyt wcześnie zaczyna się reklamować na Boże narodzenie,
- O pogoni za rzeczami materialnymi, które sprawiają, że przestajemy skupiać się na duchowości,
- O ocenianiu. Każda z trzech grup postaci, które pojawiają się w tekście wygląda jakby zauważała jedną, ewentualnie dwie inne grupki, podczas, gdy wszechświat może być tak różnorodny, że nikt nigdy nie będzie w stanie choćby zbliżyć się do poznania reguł, które nim rządzą. Z racji, że nie wiemy jeszcze maaaaasy rzeczy, zazwyczaj stoimy w miejscu, w którym wiemy więcej od jednej osoby, ale mniej od drugiej. To stawia nas w sytuacji, w której przy spotkaniu z jedną, według nas "niższą" osobą, traktujemy ją z wyższością, próbujemy "obudzić", a widząc drugą, "wyższą" reagujemy strachem i czujemy, jakby była nam wroga. (nie mówię, że to zasada, bardziej uogólniam na potrzeby wyjaśnienia)


To tak mniej więcej. Ogólnie mam wrażenie, że jestem osobą, która głównie myśli obrazami i odczuciami, przez co podczas pisania staram się przelać je jakoś w historię wywołującą stan podobny do tego, w którym się znajduję pisząc. Problem jest taki, że często ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa.

Szkoda, że do Ciebie nie trafiła ta opowieść. Mimo wszystko, bardzo się cieszę, że powiedziałaś, co o tym sądzisz, bo dzięki temu wiem, że mam nad czym pracować. Nie wiem jak mógłbym niwelować wspomniany przez Ciebie brak wyważenia, ale postaram się mieć to na uwadze, kiedy będę coś pisać.

O grze "Ten candles" nie słyszałem, ale zaraz sobie ją sprawdzę. 😁

Najciemniejsza z barw [P]

4
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 21:54) Brzmiałoby to choć nieco lepiej?
Moim zdaniem zdecydowanie lepiej :)
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 21:54) Ogólnie mam wrażenie, że jestem osobą, która głównie myśli obrazami i odczuciami, przez co podczas pisania staram się przelać je jakoś w historię wywołującą stan podobny do tego, w którym się znajduję pisząc. Problem jest taki, że często ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa.
Myślę, że to samo w sobie całkiem fajny punkt wyjścia w twórczości. Ale pewnie niekiedy niełatwy i wymaga trafienia na "swojego" odbiorcę. Ja mogłam nie do końca być "tym" odbiorcą.
To też nie tak, że nic mi tam nie podeszło. Podobało mi się wplecenie wątku komory deprywacyjnej, uśmiechnęłam się przy nazbyt wczesnej świątecznej ciężarówce (choć, z tego co pamiętam, cola startuje zawsze z kampanią świąteczną podobnie jak większość marek - ostatnimi czasy wyrywały się raczej telekomy i markety ;) ) i tak dalej. Po prostu jakoś nie umiałam sobie tego skleić.
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 21:54) O grze "Ten candles" nie słyszałem, ale zaraz sobie ją sprawdzę.
Nie wiem, czy warto, żebyś jakoś głębiej wnikał. Tam po prostu tłem całej rozgrywki jest to, że właśnie z niewiadomych, niezrozumiałych powodów nagle zgasło słońce. Tak po prostu zapadły ciemności, a potem w tych ciemnościach coś (nie do końca wiadomo co) zaczęło się pojawiać. Stąd skojarzenie.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Najciemniejsza z barw [P]

5
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) jakby niewidzialna ręka schowała sobie Ziemię do kieszeni
Jest w tym sens.
Jeszcze nie mogę szczegółowo donieść się do każdego zdania, ale jak się uda to koniecznie tutaj muszę powrócić.
Podobało się chłopu-mnie.

Pozdrowiony bywaj.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Najciemniejsza z barw [P]

6
Adrianna, Sam nie potrafię sprecyzować, kim miałby być "mój" odbiorca, o którym mówisz. Wypadałoby chyba, żebym to przemyślał. Póki co piszę nieco bez planu na to, kto dokładnie miałby przeczytać coś, co uda mi się stworzyć. Siadam i piszę. Dopiero potem mogę poprawiać co nieco, żeby zmieniać klimat/charakter bohatera/punkt widzenia. Nie będę ukrywał, że nadal mam jednak mało doświadczenia. W połączeniu z chorą ambicją do pisania dzieł wybitnych (albo chociaż trochę wyróżniających się z tłumu), często daje to efekt w postaci zajmowania się wszystkim innym, tylko nie pisaniem. Pomagasz mi się nieco nakierować, za co serdecznie dziękuję. 😁

Quincunx, Cieszę się niezmiernie, że się podobało!
Również Cię pozdrawiam i oczekuję z niecierpliwością na zapowiedziany powrót.

Najciemniejsza z barw [P]

7
Hm, jak dla mnie rzecz dobra. W sam raz na taką objętość, nie nuży, dobrze napisane też jak dla mnie. Opisy porządne, tekst płynny. Czytając nie potykałem się ani razu i nie zauważałem żadnych kiksów. Dopiero po powrocie zauważyłem, ze dałoby się tu i ówdzie szlifnać, na przykład usuwając niepotrzebne słowa.
Sonas pisze: (śr 23 wrz 2020, 20:38) Przypominam sobie swoją wizytę w komorze deprywacyjnej. Żona zabrała mnie tam (?a może i może być) w ramach prezentu urodzinowego. Najpierw odcina ci (tracisz?) wzrok. Potem zanika słuch i dotyk, następnie odchodzą kolejne zmysły. Organizm pozbawiony bodźców sam zaczyna produkować doznania. Niektórzy mówią, że daje to dostęp do tych elementów rzeczywistości, których na co dzień nie widzimy. Zaaferowani tym, co podtykane jest nam pod nos, bombardowani przez cząsteczki (?) atakujące zmysły, zapominamy o tym, czego nie możemy zobaczyć, poczuć, dotknąć. Kiedy jednak to znika, ukazują się rzeczy ("to" nie musi oznaczać rzeczy. hmmm) zwykle pozostaje ukryte. Doznałem tego wtedy, doznałem tamtego dnia, doznałem również i dziś
Dużo też tam "to" i "co", ale nie zauważałem przy pierwszym czytaniu
http://radomirdarmila.pl

Najciemniejsza z barw [P]

8
Mi się podobało. Lubię takie klimaty, i lubię pisanie obrazami i odczuciami. W dodatku takie jakieś zalążki SF? Niezłe. To teraz jak ja ten kawałek odebrałam i co mi w nim zgrzyta. Trochę się uzbierało, ale to znaczy że zaciekawiło i ma potencjał :)
Opisałeś fajną historię, coś na pograniczu jawy i snu, w końcu zniknięcie słońca nie zdarza się zbyt często. Jednak jak dla mnie, zacząłeś zbyt realistycznie, cały pierwszy akapit jest tak strasznie normalny. Nastawiłam się więc na jakieś „jasełka” przedświąteczne, narzekanie na zimę i zimno, może mordobicie w zaułku? Taki „codziennik”. To mi przeszkadza. W dodatku piszesz o zgrabiałych rękach. Skoro o tym piszesz to to musi mieć jakieś znaczenie, a przecież nie ma. Bo co ma zimno do reszty historii?
Dalej.
Sonas pisze:Nie było nas wielu, zaledwie garstka poważnie zaniepokojonych ludzi. Kiedy zgasło Słońce, wpadliśmy w panikę.
- to się nie klei. Jeśli byli już zaniepokojeni, czyli oczekiwali czegoś, to raczej nie wpadaliby nagle w panikę (chyba żeby to inaczej opisać, np.; Kiedy zgasło Słońce, niepokój zamienił się w panikę). I na marginesie, określenie: „garstka poważnie zaniepokojonych ludzi” brzmi strasznie oficjalnie, jak petycja do władz miasta. Najlepiej wyrzucić.
Sonas pisze:Widząc innych, zachowujących się tak jak dotychczas, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, że ich obudzić. Wychodziliśmy na ulice, mówiliśmy o tym każdemu, ale nie chcieli słuchać.
- a to trochę dziwne. Jest ich kilku, widzą, że są odosobnieni i że ludzie wolą udawać, to po kiego grzyba chcieliby tę całą milionową resztę obudzić? Potrzebne to do czegoś? Mieliby strajkować czy co? Prędzej zdziwienie, niepokój, rozpacz, że nic nie mogą z tym zrobić, ale to takie indywidualne odczucie, z tym nie wychodziliby (aż) na ulice. No i „głos wołającego na puszczy” - było do przewidzenia.
Sonas pisze:Pogrążeni we własnych światach, pozostawali niemi, nie odpowiadając na nasz krzyk rozpaczy. Zamiast otrząsnąć się, zaczynali się bronić.
- kontrast. Byli więc „Pogrążeni we własnych światach, pozostawali niemi’, i nagle piszesz, że „zaczynali się bronić”? To w końcu byli niemi czy „wrzeszczeli”?
Sonas pisze:bombardowani przez cząsteczki atakujące zmysły,
- to drobiażdżek. Raz, że zmysły są atakowane przez wiele różnych rzeczy, nie tylko „cząsteczki”, dwa – to określenie jest zbyt fizyczne, „określone”. Prędzej wrażenia, doznania.
Sonas pisze:oni również nie zauważają tego, że istniejemy. Kim są? Nie wiem. Nie sądzę, by mieli wobec nas dobre zamiary.
- I tu znowu niejasność. Jeśli „tamci” nie zauważają, to dlaczego niby mieliby mieć złe zamiary? Skoro udajemy (a oni też), że problemu nie ma, to nikt nie będzie walczyć. To by musiało być przeredagowane. Co najmniej zabrakło: Nie wiem. Ale Nie sądzę.
Sonas pisze:O czym to jest?
Nie chodzi tu o wyjaśnienie tekstu, tekst powinien sam się bronić, ale o jego odbiór. Czy to ma być obyczaj (pierwszy akapit na to wskazuje), atak obcych z równoległego świata (SF), a może nieco oniryczne wizje bohatera zagubionego w jego dziwnym, zmieniającym się świecie? Ty, jako autor powinieneś nam to jakoś wskazać, położyć nacisk na jedno czy drugie, chyba, że zależy ci na chaosie. Podoba mi się to „co” piszesz, co masz na myśli, i zgadzam się w tym z tobą. Problemem jest tylko sposób zapisu tego czegoś.
Sonas pisze:gdy wszechświat może być tak różnorodny, że nikt nigdy nie będzie w stanie choćby zbliżyć się do poznania reguł, które nim rządzą.
- strasznie mi się to podoba :D
Sonas pisze:To stawia nas w sytuacji, w której przy spotkaniu z jedną, według nas "niższą" osobą, traktujemy ją z wyższością, próbujemy "obudzić",
- aha, to nareszcie rozumiem to „wychodzenie na ulice”. Sorry, nie kupuję. To nauczyciele też za wszelką cenę usiłują „obudzić” uczniów?
Sonas pisze:a widząc drugą, "wyższą" reagujemy strachem i czujemy, jakby była nam wroga.
- aha, to te „ nie - dobre zamiary”. Trochę to dziwne podejście (bohatera w tekście). Będąc jakby na pograniczu światów, mając jakąś tam wiedzę na ten temat (większą niż inni) powinien być bardziej otwarty na możliwości. Czyli bardziej „obawia się, że mogą mieć” a nie „sądzi” (zakłada z góry). Chociaż z drugiej strony, wydaje mi się, że on się boi, w końcu jako jeden z nielicznych widzi problem. Uwielbiam to podskórne poczucie zagrożenia. Ale w takim razie chciałabym poczuć ten jego lęk, te zimne ciarki po plecach.
szopen pisze:odcina ci (tracisz?) wzrok.

- a tu bym się kłóciła. Tracić wzrok to znaczy ślepnąć, coś z gałką oczną. Tu wzrok nadal zostaje, ale po zamknięciu komory przestajemy cokolwiek. Widzieć. Owszem, „odcina ci wzrok” też brzmi nieco dziwnie, ale mi się podoba. Takie metaforyczne – klapa komory nagle odcina światło, to czemu nie wzrok?
Ale to wszystko małe potknięcia. Ogólnie niezłe.
Dream dancer

Najciemniejsza z barw [P]

9
szopen, cieszę się, że się podobało! Tak samo z tego, że zwróciłeś uwagę na powtarzające się sformułowania w moim słowniku. Nie zauważyłem, że pisząc, często wstawiam te słowa w zdania. Postaram się mieć je na uwadze podczas tworzenia nowych tekstów.
Medea33 pisze: (czw 01 paź 2020, 19:54) Trochę się uzbierało, ale to znaczy że zaciekawiło i ma potencjał
W to mi graj, że tak powiem. To, że zaczynam opowieść "normalnie", to źle? Niesamowite rzeczy uwielbiają ukrywać się pod płaszczykiem zjawisk/historii "normalnych", nie widzę w takim rozpoczęciu nic złego. Zgrabiałe ręce dodałem dla podkreślenia klimatu - jest zimno, bohater rozciera dłonie, jednak mimo wszystko wokół latarni zebrały się owady, co znaczy, że nie jest jakoś przeraźliwie mroźnie na zewnątrz. Bohater odczuwa, jakby tak było, bo w końcu zgasło dla niego Słońce. Jak piszę późnej, inni, w większości, nie wydają się tego dostrzegać.
To, że byli zaniepokojeni, nie znaczy, że spodziewali się tego, że zgaśnie Słońce. Zgodzę się jednak, mógłbym opisać to lepiej, np. tak jak proponujesz.
Medea33 pisze: (czw 01 paź 2020, 19:54) „garstka poważnie zaniepokojonych ludzi” brzmi strasznie oficjalnie, jak petycja do władz miasta. Najlepiej wyrzucić.
Właściwie, może rzeczywiście mógłbym popracować nad innym określeniem 😉
Medea33 pisze: (czw 01 paź 2020, 19:54) - a to trochę dziwne. Jest ich kilku, widzą, że są odosobnieni i że ludzie wolą udawać, to po kiego grzyba chcieliby tę całą milionową resztę obudzić? Potrzebne to do czegoś? Mieliby strajkować czy co? Prędzej zdziwienie, niepokój, rozpacz, że nic nie mogą z tym zrobić, ale to takie indywidualne odczucie, z tym nie wychodziliby (aż) na ulice. No i „głos wołającego na puszczy” - było do przewidzenia.
Chcieli zebrać się w większą grupę. Poczuć, że nie są sami, a prócz tego, potrzebowali potwierdzenia, że nie oszaleli. Chcieli pokazać wszystkim innym to, czego nie widzą. Może się nie zgrywać, nie moja wina, że Ci, którzy to zauważali, okazali się mieć w sobie akurat tę cechę osobowości, która mimo odosobnienia kazała im się socjalizować. Uważasz, że wyjście na ulice to nieco zbyt wiele?
Medea33 pisze: (czw 01 paź 2020, 19:54) kontrast. Byli więc „Pogrążeni we własnych światach, pozostawali niemi’, i nagle piszesz, że „zaczynali się bronić”? To w końcu byli niemi czy „wrzeszczeli”?
Z początku byli niemi, nie rozumiejąc, o czym mówią "poważnie zaniepokojeni ludzie" 😁 kiedy próbowali ich "obudzić" nieco bardziej gwałtownie, zaczynali się bronić. Może zbyt lakonicznie to opisałem, przez co ewidentnie jest to niejasne.
Medea33 pisze: (czw 01 paź 2020, 19:54) - to drobiażdżek. Raz, że zmysły są atakowane przez wiele różnych rzeczy, nie tylko „cząsteczki”, dwa – to określenie jest zbyt fizyczne, „określone”. Prędzej wrażenia, doznania.
W oryginale miałem "bombardowani przez cząsteczki atakujące receptory". Ot, takie zboczenie człowieka, który ciągle czyta o komórkach, neurotrasmiterach i receptorach. Pod wpływem krytyki bliskiej mi osoby zmieniłem "receptory" na "zmysły", żeby było nieco bardziej artystycznie, niż naukowo.

Wydaje mi się, że reszta Twojej krytyki skupia się bardziej na budowaniu klimatu. Widzę, że powinienem więcej rozmyślać nad tym, jak powinienem budować historię. Mógłbym przeredagować nieco opowieść, żeby ułatwić czytelnikowi odbiór tekstu. Chciałem jednak stworzyć coś, co może być interpretowane na więcej niż jeden sposób. Nie chcę przedstawiać wszystkiego jak na dłoni, podkreślać ważnych rzeczy tak mocno, żeby nie dało się ich przeoczyć. Widzę jednak, że muszę popracować jeszcze trochę, bo najwyraźniej brak w tym finezji, którą chciałem pokazać. 😊

Najciemniejsza z barw [P]

10
Sonas pisze: To, że zaczynam opowieść "normalnie", to źle? Niesamowite rzeczy uwielbiają ukrywać się pod płaszczykiem zjawisk/historii "normalnych", nie widzę w takim rozpoczęciu nic złego.
- absolutnie, też to lubię, takie picket fences Lyncha, i też nie ma w tym nic złego. Tyle tylko, że obecnie niestety ocenia się książkę po okładce. Ja po przeczytaniu kilku linijek i spodziewając się obyczaju, po prostu odłożyłabym to na bok. Zabrakło jakiegoś haczyka którym mógłbyś mnie zatrzymać, czegoś napomkniętego, jak np: „Pomarańczowe światło lampy ledwie rozjaśnia wszechobecny mrok. Ten nowy mrok.” – i już coś tam brzęczy, mówi, że coś jest nie tak jak się wydaje.
Sonas pisze: co znaczy, że nie jest jakoś przeraźliwie mroźnie na zewnątrz. Bohater odczuwa, jakby tak było, bo w końcu zgasło dla niego Słońce.
- czyli to jest bardziej jakby wewnętrzne odczucie bohatera, ciarki po plecach. Szkoda, że tego tu nie widać.
Sonas pisze: okazali się mieć w sobie akurat tę cechę osobowości, która mimo odosobnienia kazała im się socjalizować. Uważasz, że wyjście na ulice to nieco zbyt wiele?
- socjalizować, zbierać w grupy – tak, wychodzić na ulice – problematyczne. To zresztą szersze zagadnienie. Nikogo do niczego się nie przekona atakując większą grupą a: „wychodzenie na ulice” od razu kojarzy się z zadymą. Chyba nie o to tu chodziło ;) .Do tego potrzeba by inteligentnego podejścia, „partyzantki”. Rozumiem jednak, że ci ludzie są zrozpaczeni i zdesperowani, robią więc coś, co z góry jest skazane na porażkę. Problemem może być twój sposób zapisu, zbyt skrótowy, gdzie wszystkie niuanse sytuacji po prostu nie istnieją.
Sonas pisze: W oryginale miałem "bombardowani przez cząsteczki atakujące receptory".
- a to akurat bardzo fajne określenie :) i nawet logiczne. Podobałoby mi się, ale nie w tym tekście, tu by było jak ciało obce.
Dream dancer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”