Ciemność (fragment opowiadania)

1
Cześć, co sądzicie o tym tekście? Byłbym bardzo wdzięczny każdej osobie, która udzieli mi jakichś wskazówek - co robię źle, a co dobrze.

Jeździec ściągnął lejce, wstrzymując rozpędzoną klacz na rozwidleniu drogi. Siedział przez chwilę nieruchomo, krążąc wzrokiem to na prawo, to na lewo, a potem, kierując się drogowskazem, szturchnął konia piętami i powoli wkroczył w leśny dukt. Mała pomarszczona postać siedząca z tyłu zadygotała, przyklejając się do torsu mężczyzny.
Droga wyglądała na opuszczoną, ciągnąc się przez ciemny, mroczny las: po obu stronach gęsto rosły drzewa omiatając gałęziami niebo, a ziemię porastała wysoka trawa i krzaki. Po chwili, gdy zaczął rosić deszcz, a niebo poczerniało, jeździec przyśpieszył; raz po raz pochylał się do przodu, unikając liści i gałęzi.
– Czas nas goni, musimy zdążyć przed zmrokiem. – chrząknął Tom, wzmacniając uścisk na wodzach – To miejsce w nocy robi się niebezpieczne, a spotkać ghule mi nie na rękę. Zgniatasz mi brzuch, Jaffar!
Jaffar wzdrygnął się i pobladł, przerażony do cna tym, co usłyszał.
– G-ghule? – wymamrotał, rozglądając się wokół.
– Ano.
Skręcili w prawo i dotychczasowy pejzaż zmienił się diametralnie: znaleźli się teraz na otwartym terenie, zostawiając daleko za sobą las. Przed nimi rozpościerały się mokradła, które podobnie jak horyzont na morzu zdawały się nie mieć końca.
Im dalej się zagłębiali, tym droga robiła się coraz to bardziej smętna i monotonna. Jaffar co jakiś czas nerwowo rozglądał się na boki, upewniając się, czy aby na pewno nikt ich nie śledzi. Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia. I kiedy nieproszona ciemność zapanowała na dobre, a widoczność spadła prawie że do zera, w oddali zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki. Jaffar widząc to, odetchnął z ulgą.
– Ach, ten Minus… – mruknął Tom – lubi sobie dogadzać.
Po chwili z ciemności wyłoniła się strzelista czarna wieża. Tom wstrzymał konia i zeskoczył na ziemię, zapadając się butami w błocie. Zmierzył budowlę leniwym spojrzeniem i serce zabiło mu mocniej. Konstrukcja z czarnych cegieł robiła nie lada wrażenie; sięgała aż do nieba, powalając swą wielkością i przerażając zarazem. Ruszył w stronę obitych żelazem drewnianych drzwi, ale w połowie drogi się zatrzymał, nasłuchując. Coś plusnęło, odwrócił się. Jaffar podnosił się z ziemi – cały ubabrany błotem – przeklinając pod nosem i żywo gestykulując rękami.
– Psia krew – piszczał dziwnym głosem, wycierając rękami twarz i wytrzepując kubrak – Jaffar za mały na tak wielki głupi koń…
– W końcu nie będziesz miał wymówek, żeby się porządnie umyć – powiedział Tom, szczerząc zęby. – Czemu wy zawsze tak śmierdzicie?
– Bardzo śmieszne… – burknął, równając się z Tomem – ja akurat biorę kąpiel dwa razy na kwartał, a to i tak duże poświęcenie. Nasza rasa nie kąpać się prawie w ogóle. Na widok wody z mydłem zwiewają tam, gdzie pieprz rośnie.
– Dobre mi poświęcenie. Dziwni jesteście.
Jak tylko zbliżyli się do drzwi, otworzyły się same i weszli do środka, patrząc pod nogi.
Znaleźli się w małym pomieszczeniu wyłożonym – tym samym co na zewnątrz – czarnym kamieniem, oświetlonym ciepłym światłem rzucanym przez pochodnie wiszące wysoko na ścianie. Ruszyli w górę po wąskich, krętych schodach, zostawiając po sobie brudne ślady z błota. Po chwili skręcili w lewo i przeszli przez otwór w ścianie, wchodząc do dużej komnaty o wysokim, łukowym sklepieniu. Zimny kamień na podłodze i na ścianach przykrywało mnóstwo tureckich dywanów, które z całą pewnością dodawały temu pomieszczeniu trochę ciepła. W kącie wesoło strzelało drewno w kominku, rzucając tańczące cienie na popękane skórzane fotele.
– Tom, przyjacielu! – rozbrzmiał szorstki głos, który był na granicy szeptu, gdy rozglądali się po wnętrzu. – Jaffar, ciebie również miło widzieć!
Odwrócili się w miejscu. Zmierzał w ich kierunku siwy, starszy mężczyzna. Niósł lampę, której mdłe światło odbijało się w mlecznych oczach.

Ciemność (fragment opowiadania)

2
Pawloos pisze: krążąc wzrokiem to na prawo, to na lewo,
I dont think so...
Pawloos pisze: powoli wkroczył
Jak wkroczył, skoro na koniu siedział?
Pawloos pisze: przyklejając się do torsu mężczyzny.
Tors miał na plecach?
Pawloos pisze: Droga wyglądała na opuszczoną, ciągnąc się przez ciemny, mroczny
A jaka miała byc w ciemnym
lesie?
Pawloos pisze: Droga wyglądała na opuszczoną, ciągnąc się przez ciemny, mroczny las: po obu stronach gęsto rosły drzewa omiatając gałęziami niebo, a ziemię porastała wysoka trawa i krzaki. Po chwili, gdy zaczął rosić deszcz, a niebo poczerniało, jeździec przyśpieszył; raz po raz pochylał się do przodu, unikając liści i gałęzi.
Strasznie się tu stolarsko zrobiło... gałęzie everywhere....
Pawloos pisze: Czas nas goni, musimy zdążyć przed zmrokiem.
A co za róznica, skoro niebo pociemniało, a gałęzie everywhere :)
Pawloos pisze: wzmacniając uścisk na wodzach
ble, ble...
Pawloos pisze: Im dalej się zagłębiali, tym droga robiła się coraz to bardziej smętna i monotonna.
To się nadaje do babola miesiąca :)
Pawloos pisze: Jaffar co jakiś czas nerwowo rozglądał się na boki, upewniając się, czy aby na pewno nikt ich nie śledzi. Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
Tu spadłem z łóżka i nie mogłem opanować śmiechu... z 10 minut
Pawloos pisze: nieproszona ciemność
ke???
Pawloos pisze: . Przed nimi rozpościerały się mokradła, które podobnie jak horyzont na morzu zdawały się nie mieć końca.
Poeta z ciebie :)
Pawloos pisze: zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki
Ten wytwarzany chemicznie światło podbrzusza może być żółty, zielony lub jasnoczerwone - wiki.pl
Pawloos pisze: Jak tylko zbliżyli się do drzwi, otworzyły się same i weszli do środka, patrząc pod nogi.
Kali lubić pomarańcza...
Pawloos pisze: tureckich dywanów, które z całą pewnością dodawały temu pomieszczeniu trochę ciepła
Ach ci Turcy... dywany z termostatem robią...
Pawloos pisze: wesoło strzelało drewno w kominku,
Zjarało się trawą i strzelało z wiatrówki?... zaczynam cię lubić :)

OMG!!!

Wyszli z lasu i weszli do wieży gdzie tureckie grzejniki... w dywanach dodały im otuchy.
Jest źle...
Przykro mi, to pisać, ale dużo wkładów w długopisach do wypisania przed tobą.

Ciemność (fragment opowiadania)

3
Niestety, mam sporo zastrzeżeń. To krótki fragment, ale czyta się go ciężko. Gdybym miała wskazać podstawowy problem, to byłyby nim chyba opisy. Niektóre obiekty wyskakują mi "znikąd", niektóre fragmenty są przegadane (a w zasadzie nieprzydatne), do tego nadużywane "się" i trochę powtórzeń. Poniżej taka powierzchowna łapanka (nie próbowałam rozkładać każdego fragmentu na czynniki pierwsze, tylko raczej wyciągnąć przykłady różnych problemów), mam nadzieję, że Ci się przyda.
Pawloos pisze: Mała pomarszczona postać siedząca z tyłu zadygotała, przyklejając się do torsu mężczyzny.
Uwaga na precyzję w użyciu słów. Jak postać siedziała za nim, to raczej przykleiła się do pleców faceta, nie do torsu.
Pawloos pisze: Droga wyglądała na opuszczoną, ciągnąc się przez ciemny, mroczny las: po obu stronach gęsto rosły drzewa omiatając gałęziami niebo, a ziemię porastała wysoka trawa i krzaki. Po chwili, gdy zaczął rosić deszcz, a niebo poczerniało, jeździec przyśpieszył; raz po raz pochylał się do przodu, unikając liści i gałęzi.
Przydałoby się trochę powalczyć z powtórzeniami.
Pawloos pisze: – Czas nas goni, musimy zdążyć przed zmrokiem. – chrząknął Tom, wzmacniając uścisk na wodzach – To miejsce w nocy robi się niebezpieczne, a spotkać ghule mi nie na rękę. Zgniatasz mi brzuch, Jaffar!
Sprawdź zapis dialogów (sporo poradników dobrych jest w sieci - chociażby na stronie fantazmatów). Gdzie kropki, gdzie wielkie litery itd., bo niestety masz bajzel.
Pawloos pisze: Skręcili w prawo i dotychczasowy pejzaż zmienił się diametralnie: znaleźli się teraz na otwartym terenie, zostawiając daleko za sobą las. Przed nimi rozpościerały się mokradła, które podobnie jak horyzont na morzu zdawały się nie mieć końca.
Im dalej się zagłębiali, tym droga robiła się coraz to bardziej smętna i monotonna. Jaffar co jakiś czas nerwowo rozglądał się na boki, upewniając się, czy aby na pewno nikt ich nie śledzi. Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
Tzw. "siękoza". To słówko trudno omijać, ale można, kombinując nad inną formą zdań. Tutaj to by się bardzo przydało.
Pawloos pisze: w oddali zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki.
O ile dobrze kojarzę świetliki świecą "aktywnie" - wydatkują na to energię, mają w tym cel (wabienie partnerów i taki tam). Jak śpią (czy tam są w jakimś stanie pasującym do tego, co rozumiemy jako sen, bo chyba u owadów to w ogóle skomplikowane), to raczej nie świecą, więc średnio udane porównanie.
Pawloos pisze: w oddali zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki. Jaffar widząc to, odetchnął z ulgą.
– Ach, ten Minus… – mruknął Tom – lubi sobie dogadzać.
Po chwili z ciemności wyłoniła się strzelista czarna wieża. Tom wstrzymał konia i zeskoczył na ziemię, zapadając się butami w błocie. Zmierzył budowlę leniwym spojrzeniem i serce zabiło mu mocniej. Konstrukcja z czarnych cegieł robiła nie lada wrażenie; sięgała aż do nieba, powalając swą wielkością i przerażając zarazem. Ruszył w stronę obitych żelazem drewnianych drzwi, ale w połowie drogi się zatrzymał, nasłuchując. Coś plusnęło, odwrócił się. Jaffar podnosił się z ziemi – cały ubabrany błotem – przeklinając pod nosem i żywo gestykulując rękami.
Tu się chyba spójność opisów posypała. Najpierw "w oddali zamajaczyły światełka", co sugeruje naprawdę spory dystans. Potem pada wypowiedź i "po chwili wyłania się wieża". Tu jeszcze myślałam, że "ok, jest wielka, jest daleko, po prostu zaczęła jakoś tam w tym mroku majaczyć". Ale nie! Gość już jest prawie pod drzwiami, zsiada z konia i zasuwa z buta. Coś się ta wieża trochę wteleportowała w ten opis. Swoją drogą - jak jest taka wielka i porażająca, to czemu nie widać jej było z oddali, jak wjechali na mokradła zanim zapadł zmrok, a teraz nagle się tak znikąd pojawiła?
Pawloos pisze: Znaleźli się w małym pomieszczeniu wyłożonym – tym samym co na zewnątrz – czarnym kamieniem, oświetlonym ciepłym światłem rzucanym przez pochodnie wiszące wysoko na ścianie.
Jakim znowu "tym samym kamieniem co na zewnątrz", jak na zewnątrz było tylko błocko?
Pawloos pisze: I kiedy nieproszona ciemność zapanowała na dobre, a widoczność spadła prawie że do zera,
Jest ciemno, jest bagno, jadą bez latarni - wiadomo, że widoczność jest słaba. Takie fragmenty jak podkreślony można spokojnie opuszczać - tylko zbędnie rozpychają zdania i sprawiają wrażenie łopatologii.
Pawloos pisze: Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
Tu podobnie jak wyżej - zbędne tłumaczenie. Czytelnik wie, że jak omija się bagna/wykroty/generalnie utrudnienia to jedzie się przyjemniej i szybciej.

Jak widzisz, technikaliów do przepracowania trochę jest.
Trudno mi póki co powiedzieć coś z innej perspektywy - trudno mi sobie wyobrazić świat, który opisujesz i nie wiem, do czego to zmierza. Mamy Turcję i znane imiona, więc sugerowałoby naszą rzeczywistość, z drugiej strony ghule, Jaffar jest jakiejś specyficznej "rasy", wieża daje klimat mocno fantastyczny... Nawet byłoby intrygujące, pytanie, jak to dalej wykorzystasz.

Powodzenia w dalszej pracy.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Ciemność (fragment opowiadania)

4
Adrianna pisze: Niestety, mam sporo zastrzeżeń. To krótki fragment, ale czyta się go ciężko. Gdybym miała wskazać podstawowy problem, to byłyby nim chyba opisy. Niektóre obiekty wyskakują mi "znikąd", niektóre fragmenty są przegadane (a w zasadzie nieprzydatne), do tego nadużywane "się" i trochę powtórzeń. Poniżej taka powierzchowna łapanka (nie próbowałam rozkładać każdego fragmentu na czynniki pierwsze, tylko raczej wyciągnąć przykłady różnych problemów), mam nadzieję, że Ci się przyda.
Pawloos pisze: Mała pomarszczona postać siedząca z tyłu zadygotała, przyklejając się do torsu mężczyzny.
Uwaga na precyzję w użyciu słów. Jak postać siedziała za nim, to raczej przykleiła się do pleców faceta, nie do torsu.
Pawloos pisze: Droga wyglądała na opuszczoną, ciągnąc się przez ciemny, mroczny las: po obu stronach gęsto rosły drzewa omiatając gałęziami niebo, a ziemię porastała wysoka trawa i krzaki. Po chwili, gdy zaczął rosić deszcz, a niebo poczerniało, jeździec przyśpieszył; raz po raz pochylał się do przodu, unikając liści i gałęzi.
Przydałoby się trochę powalczyć z powtórzeniami.
Pawloos pisze: – Czas nas goni, musimy zdążyć przed zmrokiem. – chrząknął Tom, wzmacniając uścisk na wodzach – To miejsce w nocy robi się niebezpieczne, a spotkać ghule mi nie na rękę. Zgniatasz mi brzuch, Jaffar!
Sprawdź zapis dialogów (sporo poradników dobrych jest w sieci - chociażby na stronie fantazmatów). Gdzie kropki, gdzie wielkie litery itd., bo niestety masz bajzel.
Pawloos pisze: Skręcili w prawo i dotychczasowy pejzaż zmienił się diametralnie: znaleźli się teraz na otwartym terenie, zostawiając daleko za sobą las. Przed nimi rozpościerały się mokradła, które podobnie jak horyzont na morzu zdawały się nie mieć końca.
Im dalej się zagłębiali, tym droga robiła się coraz to bardziej smętna i monotonna. Jaffar co jakiś czas nerwowo rozglądał się na boki, upewniając się, czy aby na pewno nikt ich nie śledzi. Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
Tzw. "siękoza". To słówko trudno omijać, ale można, kombinując nad inną formą zdań. Tutaj to by się bardzo przydało.
Pawloos pisze: w oddali zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki.
O ile dobrze kojarzę świetliki świecą "aktywnie" - wydatkują na to energię, mają w tym cel (wabienie partnerów i taki tam). Jak śpią (czy tam są w jakimś stanie pasującym do tego, co rozumiemy jako sen, bo chyba u owadów to w ogóle skomplikowane), to raczej nie świecą, więc średnio udane porównanie.
Pawloos pisze: w oddali zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki. Jaffar widząc to, odetchnął z ulgą.
– Ach, ten Minus… – mruknął Tom – lubi sobie dogadzać.
Po chwili z ciemności wyłoniła się strzelista czarna wieża. Tom wstrzymał konia i zeskoczył na ziemię, zapadając się butami w błocie. Zmierzył budowlę leniwym spojrzeniem i serce zabiło mu mocniej. Konstrukcja z czarnych cegieł robiła nie lada wrażenie; sięgała aż do nieba, powalając swą wielkością i przerażając zarazem. Ruszył w stronę obitych żelazem drewnianych drzwi, ale w połowie drogi się zatrzymał, nasłuchując. Coś plusnęło, odwrócił się. Jaffar podnosił się z ziemi – cały ubabrany błotem – przeklinając pod nosem i żywo gestykulując rękami.
Tu się chyba spójność opisów posypała. Najpierw "w oddali zamajaczyły światełka", co sugeruje naprawdę spory dystans. Potem pada wypowiedź i "po chwili wyłania się wieża". Tu jeszcze myślałam, że "ok, jest wielka, jest daleko, po prostu zaczęła jakoś tam w tym mroku majaczyć". Ale nie! Gość już jest prawie pod drzwiami, zsiada z konia i zasuwa z buta. Coś się ta wieża trochę wteleportowała w ten opis. Swoją drogą - jak jest taka wielka i porażająca, to czemu nie widać jej było z oddali, jak wjechali na mokradła zanim zapadł zmrok, a teraz nagle się tak znikąd pojawiła?
Pawloos pisze: Znaleźli się w małym pomieszczeniu wyłożonym – tym samym co na zewnątrz – czarnym kamieniem, oświetlonym ciepłym światłem rzucanym przez pochodnie wiszące wysoko na ścianie.
Jakim znowu "tym samym kamieniem co na zewnątrz", jak na zewnątrz było tylko błocko?
Pawloos pisze: I kiedy nieproszona ciemność zapanowała na dobre, a widoczność spadła prawie że do zera,
Jest ciemno, jest bagno, jadą bez latarni - wiadomo, że widoczność jest słaba. Takie fragmenty jak podkreślony można spokojnie opuszczać - tylko zbędnie rozpychają zdania i sprawiają wrażenie łopatologii.
Pawloos pisze: Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
Tu podobnie jak wyżej - zbędne tłumaczenie. Czytelnik wie, że jak omija się bagna/wykroty/generalnie utrudnienia to jedzie się przyjemniej i szybciej.

Jak widzisz, technikaliów do przepracowania trochę jest.
Trudno mi póki co powiedzieć coś z innej perspektywy - trudno mi sobie wyobrazić świat, który opisujesz i nie wiem, do czego to zmierza. Mamy Turcję i znane imiona, więc sugerowałoby naszą rzeczywistość, z drugiej strony ghule, Jaffar jest jakiejś specyficznej "rasy", wieża daje klimat mocno fantastyczny... Nawet byłoby intrygujące, pytanie, jak to dalej wykorzystasz.

Powodzenia w dalszej pracy.

Kurde, bardzo Ci dziękuję Adrianno. Pierwszy raz się spotykam tutaj z tak pomocną opinią, bez krytykowania. Aż się chce uczyć na błędach i pisać dalej, rozwijać się, dzięki za poświęcony czas!

Ciemność (fragment opowiadania)

6
MargotNoir pisze: Ja tylko jeszcze zapytam, o co chodzi z wypowiedziami Jaffara. Błędy gramatyczne wskazują, że ledwie zna język, w którym się wypowiada (Kali jeść, Kali pić), a jednocześnie posługuje się całkiem swobodnie słownictwem i frazeologią. Jaki był plan?
Plan był właśnie taki, jaki opisałaś, ale chyba klapa z tego wyszła.

Ciemność (fragment opowiadania)

7
No to jeszcze co nieco ode mnie :kawa3:
Pawloos pisze:kierując się drogowskazem, szturchnął konia piętami
- na pewno?
Pawloos pisze:Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
- o (bez)sensowności tego opisu już było, ja o czym innym. W jakich czasach i „świecie” to wszystko się dzieje? Bardziej współczesnych czy może jednak dawniejszych? W tym drugim przypadku takie słownictwo jak: „większego komfortu jazdy i przyśpieszenia” byłoby nie na miejscu.
Pawloos pisze:Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska,
- tak gwoli dyskusji, grzęzawiska są raczej trudne do rozpoznania przez człowieka (wszystko bardziej lub mniej zarośnięte), jeździec mógł najwyżej próbować omijać większe kałuże. Ja stawiałabym raczej na konia, zwierzę powinno instynktownie wybierać lepszą drogę.
tomek3000xxl pisze:Pawloos pisze:
Source of the post zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki

Ten wytwarzany chemicznie światło podbrzusza może być żółty, zielony lub jasnoczerwone - wiki.pl
- tego akurat bym się nie czepiała, takie skojarzenie, w końcu jeździec nie musiał być ornitologiem, jedynie te „uśpione”
Pawloos pisze: Zmierzył budowlę leniwym spojrzeniem i serce zabiło mu mocniej.
- aż tak bardzo był leniwy?
Pawloos pisze:ale w połowie drogi się zatrzymał, nasłuchując.
- nasłuchiwanie zakłada, ze on na coś czeka (oczekuje, że coś usłyszy), albo, że już coś było słychać tylko niewyraźnie i to go zmusiło do dalszego nasłuchiwania. Więc spodziewał się tego plusku? Tak go to zaintrygowało? Chyba miałeś na myśli - zatrzymał, nasłuchując bo coś plusnęło,
Pawloos pisze:– Psia krew – piszczał dziwnym głosem,
- piszczał to czynność ciągła, prędzej „zapiszczał”, "pisnął"
Pawloos pisze: – Czemu wy zawsze tak śmierdzicie?
- nie za głupie pytanie?
Pawloos pisze:Nasza rasa nie kąpać się prawie w ogóle. Na widok wody z mydłem zwiewają tam, gdzie pieprz rośnie.
- nasza rasa (czyli – my), a zaraz potem – zwiewają (czyli oni)
Pawloos pisze:Znaleźli się w małym pomieszczeniu wyłożonym – tym samym co na zewnątrz – czarnym kamieniem, oświetlonym ciepłym światłem
- tutaj uwaga: co było oświetlone? – pomieszczenie czy kamień? Ze zdania może wynikać, że kamień.
Pawloos pisze:Zimny kamień na podłodze i na ścianach przykrywało
- że kamień jest zimny – to jest odczucie żywej osoby, a żadna chyba tych kamieni nie dotykała żeby to stwierdzić (a może ogrzewanie podłogowe?). Opisując wnętrze pomieszczenia powinno się takich określeń unikać.
Pawloos pisze: przykrywało mnóstwo tureckich dywanów, które z całą pewnością dodawały temu pomieszczeniu trochę ciepła.
- tu akurat rozumiem zamierzenie, ale nie wypaliło. Bo tak, jak to jest podane, to rzeczywiście, jakby grzejniki. Zabrakło tu określeń - dlaczego dodawały: mnóstwo tureckich dywanów, które swoją miękkością i kolorami abstrakcyjnych wzorów dodawały; (i na pewno, koniecznie - z całą pewnością?)
Pawloos pisze:W kącie wesoło strzelało drewno w kominku,
- tu się trochę przyczepię. Po pierwsze, kto stwierdził, że: „wesoło”? drewno? Jeśli opisujesz jakieś okolice, pomieszczenie, to raczej używaj określeń bezosobowych, stwierdzeń. Ale, po drugie, możesz przecież chcieć opisać jakąś atmosferę, nastrój, i wtedy to jest jak najbardziej ok, ale zastanów się czy na pewno o to ci chodzi. Czasem przymiotniki tylko przeszkadzają.
Pawloos pisze:W kącie wesoło strzelało drewno w kominku
- z logiki zdania wynika, że drewno płonęło w kącie
Pawloos pisze:rzucając tańczące cienie na popękane skórzane fotele.
- rym
Pawloos pisze:rozbrzmiał szorstki głos, który był na granicy szeptu,
- jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, zbytni kontrast. I często: „mniej znaczy więcej” - rozbrzmiał szorstki głos na granicy szeptu, - nie lepiej?
Pawloos pisze:Niósł lampę, której mdłe światło odbijało się w mlecznych oczach.
- po pierwsze, mdłe światło i mleczne oczy – niezbyt „przyjemny” opis. O to ci chodziło?
Po drugie – cały ten opis w pomieszczeniu jest trochę nieskładny. Wchodzą, zostawiając „brudne ślady z błota” - ble (negatyw), potem: „W kącie wesoło strzelało drewno” (pozytyw), następnie: „rozbrzmiał szorstki głos, (negatyw, takie skojarzenie), i w końcu: „mdłe światło odbijało się w mlecznych oczach”, znów ble, a przecież chwilę przedtem było „– Tom, przyjacielu!”. No więc ble czy kochajmy się jak bracia?

Musisz uważać z przymiotnikami (za dużo to niezdrowo) i zawsze zastanów się nad ich znaczeniem, z czym się kojarzą i jaki wywołują efekt.
Czekam na akcję i charaktery postaci
Dream dancer

Ciemność (fragment opowiadania)

8
Medea33 pisze: No to jeszcze co nieco ode mnie :kawa3:
Pawloos pisze:kierując się drogowskazem, szturchnął konia piętami
- na pewno?
Pawloos pisze:Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska, co w znacznym stopniu przyłożyło się do większego komfortu jazdy i przyśpieszenia.
- o (bez)sensowności tego opisu już było, ja o czym innym. W jakich czasach i „świecie” to wszystko się dzieje? Bardziej współczesnych czy może jednak dawniejszych? W tym drugim przypadku takie słownictwo jak: „większego komfortu jazdy i przyśpieszenia” byłoby nie na miejscu.
Pawloos pisze:Natomiast Tom starał się kierować konia tak, by ten omijał największe grzęzawiska,
- tak gwoli dyskusji, grzęzawiska są raczej trudne do rozpoznania przez człowieka (wszystko bardziej lub mniej zarośnięte), jeździec mógł najwyżej próbować omijać większe kałuże. Ja stawiałabym raczej na konia, zwierzę powinno instynktownie wybierać lepszą drogę.
tomek3000xxl pisze:Pawloos pisze:
Source of the post zamajaczyły malutkie pomarańczowe światełka niczym wielkie, uśpione świetliki

Ten wytwarzany chemicznie światło podbrzusza może być żółty, zielony lub jasnoczerwone - wiki.pl
- tego akurat bym się nie czepiała, takie skojarzenie, w końcu jeździec nie musiał być ornitologiem, jedynie te „uśpione”
Pawloos pisze: Zmierzył budowlę leniwym spojrzeniem i serce zabiło mu mocniej.
- aż tak bardzo był leniwy?
Pawloos pisze:ale w połowie drogi się zatrzymał, nasłuchując.
- nasłuchiwanie zakłada, ze on na coś czeka (oczekuje, że coś usłyszy), albo, że już coś było słychać tylko niewyraźnie i to go zmusiło do dalszego nasłuchiwania. Więc spodziewał się tego plusku? Tak go to zaintrygowało? Chyba miałeś na myśli - zatrzymał, nasłuchując bo coś plusnęło,
Pawloos pisze:– Psia krew – piszczał dziwnym głosem,
- piszczał to czynność ciągła, prędzej „zapiszczał”, "pisnął"
Pawloos pisze: – Czemu wy zawsze tak śmierdzicie?
- nie za głupie pytanie?
Pawloos pisze:Nasza rasa nie kąpać się prawie w ogóle. Na widok wody z mydłem zwiewają tam, gdzie pieprz rośnie.
- nasza rasa (czyli – my), a zaraz potem – zwiewają (czyli oni)
Pawloos pisze:Znaleźli się w małym pomieszczeniu wyłożonym – tym samym co na zewnątrz – czarnym kamieniem, oświetlonym ciepłym światłem
- tutaj uwaga: co było oświetlone? – pomieszczenie czy kamień? Ze zdania może wynikać, że kamień.
Pawloos pisze:Zimny kamień na podłodze i na ścianach przykrywało
- że kamień jest zimny – to jest odczucie żywej osoby, a żadna chyba tych kamieni nie dotykała żeby to stwierdzić (a może ogrzewanie podłogowe?). Opisując wnętrze pomieszczenia powinno się takich określeń unikać.
Pawloos pisze: przykrywało mnóstwo tureckich dywanów, które z całą pewnością dodawały temu pomieszczeniu trochę ciepła.
- tu akurat rozumiem zamierzenie, ale nie wypaliło. Bo tak, jak to jest podane, to rzeczywiście, jakby grzejniki. Zabrakło tu określeń - dlaczego dodawały: mnóstwo tureckich dywanów, które swoją miękkością i kolorami abstrakcyjnych wzorów dodawały; (i na pewno, koniecznie - z całą pewnością?)
Pawloos pisze:W kącie wesoło strzelało drewno w kominku,
- tu się trochę przyczepię. Po pierwsze, kto stwierdził, że: „wesoło”? drewno? Jeśli opisujesz jakieś okolice, pomieszczenie, to raczej używaj określeń bezosobowych, stwierdzeń. Ale, po drugie, możesz przecież chcieć opisać jakąś atmosferę, nastrój, i wtedy to jest jak najbardziej ok, ale zastanów się czy na pewno o to ci chodzi. Czasem przymiotniki tylko przeszkadzają.
Pawloos pisze:W kącie wesoło strzelało drewno w kominku
- z logiki zdania wynika, że drewno płonęło w kącie
Pawloos pisze:rzucając tańczące cienie na popękane skórzane fotele.
- rym
Pawloos pisze:rozbrzmiał szorstki głos, który był na granicy szeptu,
- jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, zbytni kontrast. I często: „mniej znaczy więcej” - rozbrzmiał szorstki głos na granicy szeptu, - nie lepiej?
Pawloos pisze:Niósł lampę, której mdłe światło odbijało się w mlecznych oczach.
- po pierwsze, mdłe światło i mleczne oczy – niezbyt „przyjemny” opis. O to ci chodziło?
Po drugie – cały ten opis w pomieszczeniu jest trochę nieskładny. Wchodzą, zostawiając „brudne ślady z błota” - ble (negatyw), potem: „W kącie wesoło strzelało drewno” (pozytyw), następnie: „rozbrzmiał szorstki głos, (negatyw, takie skojarzenie), i w końcu: „mdłe światło odbijało się w mlecznych oczach”, znów ble, a przecież chwilę przedtem było „– Tom, przyjacielu!”. No więc ble czy kochajmy się jak bracia?

Musisz uważać z przymiotnikami (za dużo to niezdrowo) i zawsze zastanów się nad ich znaczeniem, z czym się kojarzą i jaki wywołują efekt.
Czekam na akcję i charaktery postaci
Dziękuję Ci bardzo za rady, które wykorzystałem i już wkrótce wrzucę poprawioną wersję tekstu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron