Album rodzinny

1
Miał depresję, od urodzenia. Dziś tak to nazywają, ale w tamtych czasach był po prostu świrem. Przyszedł na świat pod przymusem, ot ojciec poznał matkę na wiosnę, jesienią ślubowali, a w Grudniu wyskoczył on. Rodzice nie chcieli dziecka, jednak presja otoczenia i dziadek zadecydowały, że się narodzi. Pragnął mieć wnuka, dostał go na gwiazdkę. Wnuk kochał staruszka, a ten odwzajemniał miłość. Uczył dzieciaka chodzić, opowiadał mu o swej ułańskiej młodości, czytał bajki, w Lutym gdy niemowlę zachorowało, nocą, w zamieć śnieżną zaniósł je do lekarza, stracił zdrowie, ale był szczęśliwy, dziecko wyzdrowiało.
Gdy chłopiec miał pięć lat staruszek zrobił mu procę, nazbierał kamieni, gładkich i doskonale pasujących do małej dłoni. Nakazał. –
Synku strzelaj tak aby wystraszyć ptaki, nie rób im krzywdy. Chłopak strzelał, gdy wybił sąsiadowi pierwszą szybę, staruszek zmarł. Wokół panowała radosna stypa, a dziecko płakało. Kiedy bimber się skończył nastał czas powagi, chłopca ogarnęła euforia, myślał – dziadku, teraz biegasz po łące usianej chabrami, po łące niebieskiej, nic nie boli, w lnianych spodniach i koszuli jak latawiec tańczysz z wiatrem, chusteczkę masz białą, nie szkarłatną.
Obraz miłości i tęsknoty uwieńczony został przez fotografa – nad trumną, rodzina wielce zasmucona i roześmiany chłopak.
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.

Album rodzinny

3
Feder9 pisze: Kiedy bimber się skończył nastał czas powagi, chłopca ogarnęła euforia,
To on też chlał, tyle że dla odmiany na smutno?
Pięciolatek raczej nie myśli o śmierci jak o przejściu na drugą stronę. Bardzo udziwniona historia.

Album rodzinny

4
Feder9 pisze: Miał depresję, od urodzenia. Dziś tak to nazywają, ale w tamtych czasach był po prostu świrem.
Depresja to nie świrowanie. Ogólnie, myślę że w "tamtych czasach" też byli psychiatrzy i też nazywano chorobę depresją... No i do reszty tekstu nie wnosi absolutnie nic. Ba, lepiej żeby był to zdrowy chłopak.
Feder9 pisze:Pragnął mieć wnuka, dostał go na gwiazdkę. Wnuk kochał staruszka, a ten odwzajemniał miłość. Uczył dzieciaka chodzić, opowiadał mu o swej ułańskiej młodości, czytał bajki, w Lutym gdy niemowlę zachorowało, nocą, w zamieć śnieżną zaniósł je do lekarza, stracił zdrowie, ale był szczęśliwy, dziecko wyzdrowiało.
Uczył dzieciaka? Kto? z poprzedniego zdania wnioskujemy, że nie dziadek a wnuk właśnie. I na co zachorowało dziecko, że aż w zamieć śnieżną trzeba było je nieść? Bez przesady, i czy ja dobrze zrozumiałem z tekstu, że to chłopak miał już depresję? Czyli to inna choroba? Jaka?

Do tego dochodzi "radosna stypa". Serio? Radosna?


Feder9 pisze: Obraz miłości i tęsknoty uwieńczony został przez fotografa – nad trumną, rodzina wielce zasmucona i roześmiany chłopak.
A to właśnie najlepsze w tym tekście. Wszyscy płaczą, a wnuk się śmieje.

Ogólnie średnio jest, by nie powiedzieć słabo.

Pozdrawiam.

Album rodzinny

5
Ojej, panowie, Szanowni Przedmówcy, nie za ostro w kwestiach merytorycznych?
Depresja niemowlaków jest diagnozowana. Kiedyś jej symptomy określano mianem choroby sierocej. Bohater mini jest dzieckiem niechcianym, a dziadek nie mógł, choć się starał, zastąpić miłości rodziców.
Niezły pomysł na opowiadanie, tu zbyt skrótowo ujęty. Styl sprawozdawczy zabija emocjonalność wpisaną w historię chłopaka. Bohatera pozytywnego w przeciwieństwie do reszty jego otoczenia (poza dziadkiem oczywiście).

Szczególnie ujął mnie kontrast między zachowaniem bohaterów na stypie. Radość żałobników podczas zapijanej stypy i radość chłopca nad trumną.
Co prawda pomyliłeś kolejność - najpierw winien być przedstawiony pochówek, a dopiero później stypa, no ale rozumiem owego szyku dla przesłania tekstu:)
Btw, może faktycznie, wzorem innych nacji, należy cieszyć z odejścia bliskich? Może TAM faktycznie jest im lepiej?

Added in 2 minutes 3 seconds:
*edit. (...) rozumiem potrzebę owego szyku dla przesłania tekstu.

Album rodzinny

6
brat_ruina pisze: No nie. Nie. Dalej też nie jest za dobrze.


czyli lipa, ale lipa daje dobry miód
Miras pisze:
Feder9 pisze: Kiedy bimber się skończył nastał czas powagi, chłopca ogarnęła euforia,
To on też chlał, tyle że dla odmiany na smutno?
Pięciolatek raczej nie myśli o śmierci jak o przejściu na drugą stronę. Bardzo udziwniona historia.
mało wiesz o dzieciach z depresją, bardzo szybko dorastają emocjonalnie...i bimber się skończył, i smutek nastał, a radość na obliczu prawego.

@ RebelMac - czepiasz się, ale nie bezpodstawnie, tylko -
Depresja to nie świrowanie. Ogólnie, myślę że w "tamtych czasach" też byli psychiatrzy i też nazywano chorobę depresją... No i do reszty tekstu nie wnosi absolutnie nic. Ba, lepiej żeby był to zdrowy chłopak."
Uczył dzieciaka? Kto? z poprzedniego zdania wnioskujemy, że nie dziadek a wnuk właśnie. I na co zachorowało dziecko, że aż w zamieć śnieżną trzeba było je nieść? Bez przesady, i czy ja dobrze zrozumiałem z tekstu, że to chłopak miał już depresję? Czyli to inna choroba? Jaka? " - ja nie wiem o co Ci chodzi.

Wrotycz - Podparłeś mnie więc się stawiam, to jest opowiadanie, mocno przegadane dlatego wkleiłem 1/20, opowiadanie o relacji chłopiec i dziadek, o dojrzewaniu i umieraniu, pisane z perspektywy trzech osób, a stypa, uwierz mi, czasem zaczyna się, zanim człowiek umrze, taki świat...
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.

Album rodzinny

7
Feder9 pisze: mało wiesz o dzieciach z depresją,
Wiemy o sobie tyle, ile napisaliśmy w tekstach lub komentarzach. To za mało, żeby kogoś oceniać. Poczytaj sobie zresztą pierwsze swoje komentarze na tym forum.
W Twoim tekście, układając zdarzenia chronologicznie:
- najpierw dziadek zmarł i nad trumną pięciolatek się śmiał
- potem (zaraz po pogrzebie) była stypa i pięciolatek płakał
- po stypie (gdy zabrakło bimbru) pięciolatek znowu się śmiał.
No może to jest klasyczny obraz pięciolatka z depresją, fachowo opisany w tej miniaturze, ale ja mam wątpliwości. To raczej inne schorzenie.
Tekst sugeruje bezpośrednie powiązanie zbicia szyby u sąsiada i śmierci dziadka. Dlaczego?
Feder9 pisze: Przyszedł na świat pod przymusem
To sugeruje, że ktoś go do tego zmuszał, podejrzewam, że nie o takie znaczenie Ci chodziło. Też do zmiany...

Album rodzinny

8
Miras pisze: Wiemy o sobie tyle, ile napisaliśmy w tekstach lub komentarzach. To za mało, żeby kogoś oceniać. Poczytaj sobie zresztą pierwsze swoje komentarze na tym forum.
Racja, przepraszam.
Miras pisze: W Twoim tekście, układając zdarzenia chronologicznie: - najpierw dziadek zmarł i nad trumną pięciolatek się śmiał- potem (zaraz po pogrzebie) była stypa i pięciolatek płakał- po stypie (gdy zabrakło bimbru) pięciolatek znowu się śmia
- najpierw dziadek zmarł, dziecko płakało, zauważ, że piszę o innych czasach...rodzina na pogrzeb przez kilka dni ściągała, no i pito, pominąłem fragment o weselu i o tym, że mówiono iż "dziadek zmarł specjalnie".
- pogrzeb, zachowanie chłopca, fotografia jest autentyczna, z 76 rok
- na prawdziwą stypę już bimbru zabrakło
- powiązanie jest czysto przypadkowe, może dziadek uznał, że nauczył chłopca wystarczająco, by ten dał sobie radę w życiu.
- nikt nie zmuszał ( poza naturą ) chłopca by się urodził, presja otoczenia o której napisałem, nie usunięto go, ale chciano, 'pod przymusem to przenośnia...

Jednak za bardzo przyciąłem tekst, stąd tyle niejasności, ale bardziej zależało mi na przedstawieniu relacji,
Tak czy siak, dziękuję za uwagi, bardzo mi pomogą w poprawianiu całości.
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.

Album rodzinny

9
Nie, nie. Znów jest tak, że bardzo dobry pomysł, bardzo dobre słowa i kompletna miazga formalna (techniczna). Ta miniatura zdecydowanie ma "coś", o zaburzeniu w recepcji zdecydowało nieuczesanie i dwa, bardzo ważne i źle użyte słowa. "Depresja" i "stypa".
Co do pierwszego zarzutu.
Nie chodzi o akademickie kanony. Zostawiłbym pospieszność narracji, swobodne wyliczanki. One tworzą klimat - zgubiłby się, odszedł w banał, gdyby pięknie uczesać zdania. Zły jest zapis i pierwszy akapit z diagnozą, zupełnie niepotrzebną.
Nie nazywaj, opowiedz. Że dzieciak nie był jak inne, że reagował inaczej, że nosił w sobie smutek i sprzeczności, że uchodził za świra. Wystarczy. Autor nie lekarz, cytujący kartę chorobową, tylko współ-czujący obserwator.
Nie "stypa". Czuwanie. Kiedyś zakład pogrzebowy nie przyjeżdżał, żeby wsadzić Drogiego Zmarłego do lodówki. Leżał sobie nieboszczyk w pokoju, na stole, w dębowym pudełku, a rodzina zjeżdżała się lub schodziła, by go pożegnać. Pewnie, bywało, że za ścianą wujo polewał, a powieści o Nieobecnym przechodziły z pełnego powagi szeptu w nieomal weselny rozgardiasz. Bywało, że stare ciotki, otaczające otwartą trumnę w szmerze pacierzy i mdłym blasku zapalonej gromnicy dawały się namówić na kielicha "dla zdrowotności" i "ku pamięci". Bywało, że powaga w jednym pokoju kontrastowała ze swobodą zachowania w innym. "Stypa" czyli przyjęcie PO pogrzebie dopełniała ceremonii, wtedy i nie było po co syczeć i psykać, gdy uczestnicy rozbawili się zanadto, zakłócając powagę Ostatecznego Rozwiązania za ścianą.
Przy takim ujęciu, przy zastąpieniu słowa słowem, wszystko nabiera sensu, również fotografia nad trumną w kościele czy cmentarnej kaplicy.
Nie wiem, czy Ty w ogóle kiedyś się nauczysz. Staranności. Rzemiosła. Nikifora też nikt nie nauczył. Ale on nie miał bariery druku.

Album rodzinny

10
@Lechu - Ci dziękuję za wypatroszenie mojego teksta. To moja trzecia miniatura, podszkolę się w warsztacie, obiecuję, że te teksty będą przepracowane i przerobione, uwagi i rady biorę do serca.
Leszek Pipka pisze: bardzo dobry pomysł, bardzo dobre słowa
To mnie motywuje, a i faktycznie takie były czasy. Uwielbiam i umiem czytać, ale mistrzem pióra nie jestem, nigdy tak nie twierdziłem. jestem amatorem, grafomanem z nadmiarem wyobraźni.
Dziękuję.
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”