Był sobie człowiek

1
Krygo, urodził się w Piekle, był diabłem i nieszczególnie cieszyło go takie życie. Ciągłe imprezy, picie na umór i kopulowanie z upadłymi diablicami początkowo unosiło go do oazy szczęścia i dawało uczucie spełnienia, ale w końcu mu się przejadło. Chodził jak struty, warczał na kolegów, a tych bardziej upierdliwych szturchał piką lub bódł swoimi rogami. Tęsknił za czymś czego nie znał i nawet w przybliżeniu nie potrafił określić.
Pewnego wieczoru, kiedy stał na warcie, strzegąc południowozachodnich rubieży mrocznego królestwa ciemności wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło jego życie i postrzeganie rzeczy dziejących się wokół.
Anioł przebrany za czarta próbował dostać się do otchłani piekielnych. Udało mu się i gdyby nie czujny wzrok Krygo, to Książę Ciemności mógłby się znaleźć w dużych tarapatach.
Po protestach dyplomatycznych przedstawiciele obydwu stron doszli w końcu do porozumienia. Uznano anioła za samozwańca, a Wszechmogący zaklinał się na wszystkie świętości przed Księciem, że o misji nie miał zielonego pojęcia.
W nagrodę za wierną służbę i przytomność umysłu najważniejszy z diabłów podarował mu przywilej opuszczania Piekła. Mógł raz w miesiącu przebywać w strefie Ziemi Niczyjej. Niewielu spośród znajomych Kryga miało zaszczyt widzieć tę krainę. Owiana legendą skusiła już kilku śmiałków, ale surowe kary za samowolne opuszczenie piekła, skutecznie odstraszały kolejnych.
Nadszedł ten dzień i Krygo nie kryjąc wzruszenia opuścił otchłanie podziemia. Roztrzęsiony, targany sprzecznymi emocjami wsiadł do wyciągarki, która zawiozła go na powierzchnię Ziemi. Wziął głęboki oddech i zrobił pierwszy krok na obcym terenie.
Oślepiony promieniami słońca krzyknął i zasłonił oczy. Po chwili powoli rozsunął palce i pozwolił światłu opleść swoją twarz. Stał na plaży, racice miękko zapadały mu się w gorącym piasku, a szum morza, przyjemnie łechtał uszy. Stąpał po sypkiej powierzchni, aż dotarł do morza. Pierwsze fale zalewające mu nogi, spowodowały uczucie orgazmu, jakiego doświadczył w czasie pierwszego uprawianego seksu. Rozpłakał się, usiadł i oddał się cały podlewającej go co kilka sekund słonej wodzie.
To było to, o czym marzył. Ten nieznany świat tak inny od tego, w którym żył. Błękit wody i tak znienawidzonego Nieba. Krzyki morskich ptaków i zieleń rosnącego za plażą lasu. Ocierał niezdarnie łzy wzruszenia, wciągając świeże powietrze pełną piersią. W końcu wstał i ruszył w kierunku leśnych ostępów. Gałązki drzew i krzewów przyjemnie smagały go po twarzy, a trzaskające patyczki pod kopytami tak znacznie różniły się od twardej i martwej powierzchni Piekła. Tutaj wszystko żyło, wydawało dźwięki i pachniało zapachami, których do tej pory nie znał. Usiadł pod drzewem i z uśmiechem obserwował jelenia z sarnami, skubiące trawę na leśnej polanie. Czas zatrzymał się w miejscu, ale on wciąż drżał nie mogąc się nacieszyć widokami.
Stado zerwało się do ucieczki, a Krygo czujnie nadstawił szpiczaste uszy. Ktoś się zbliżał. Mocniej zacisnął palce na drewnianej lancy i czekał. Coraz wyraźniejszy odgłos trzaskającego runa leśnego, upewnił go w przekonaniu, że ktoś nadchodził. Wstał i schował się za świerkiem, wystawiając jedynie kawałek pyska.
Po chwili pojawiła się ona. Ubrana w jedwabną i delikatną jak puch sukienkę szła powoli, muskając palcami korę drzew.
Przerażony Krygo zamarł i porażony jej urodą stracił oddech. Nieznana piękność była Anielicą.
Parsknął gniewnie i z wysuniętą do przodu piką ruszył biegiem w jej kierunku. Nienawiść, jaką mu wpojono przez lata do mieszkańców Nieba była tak silna i nieokiełznana, że jej uroda nie miała już znaczenia. Chciał ją zabić i zostać bohaterem.
Zobaczyła go po kilku krokach, a nieschodzący uśmiech z jej twarzy zniknął bezpowrotnie. Wyczekała do ostatniej chwili, bez wysiłku odepchnęła granitowy czubek włóczni, a samego Kryga powaliła chlaśnięciem w twarz.
- Zgłupiałeś do reszty! Na damę z badylem się porywasz!
Jej gniewna twarz wydała mu się jeszcze piękniejsza. W promieniach słońca przedzierającego się pomiędzy drzewami i z ustami pomalowanymi malinowym mazidłem wyglądała jak istota nieskończenie doskonała i nawet Kriona, najseksowniejsza z upadłych diablic, mogła co najwyżej wymyć jej stopy. Po chwili odgonił miłosne upojenie i rozcierając obity policzek, planował jak załatwić wroga.
- Nie próbuj kocmołuszku - uśmiechnęła się piękniej niż jego własna matka, choć była z niej wcielona diablica. - Zanim ty coś wymyślisz, to ja wiem o tym od pięciu minut. - Pochyliła się nad żołnierzem piekieł i wyciągnęła dłoń. - No, dalej... pomogę ci wstać.
Za kiego diabła nie uwierzył, a tym bardziej nie ufał, ale wzroku od jej błękitu oczu oderwać nie mógł. Wahał się, głos wrednego nauczyciela od Polityki Zagranicznej rozrywał mu uszy od środka Anioły, to zło tego świata, musisz na nie uważać! W końcu uległ i dotknął delikatnie dłoni ślicznotki.
- Chwyć jak facet, a nie podziemna pierdoła! - huknęła rozzłoszczona, ale on tego nie słyszał. Z twarzą rozmazaną miłością już odleciał do krainy rozkoszy i uwielbienia.
- Jestem Ola i zwykle rozkochuje w sobie facetów - zachichotała, pomagając mu się podnieść.
Krygo, wstał, a kiedy słońce uczyniło z sukienki przezroczysty materiał, padł jak martwy ponownie. Z rozszerzonym źrenicami i uśmiechem głupka wpatrywał się w krągłości Anielicy.
- Z ciebie to naprawdę jest diabeł - oblizała usta, oceniła nabrzmiałą męskość wrogiej istoty i usiadła na nim okrakiem. - Nie, to co te anioły... pierdoły!
Za pierwszym razem kochali się tak namiętnie, że Krygo myślał, że umiera z rozkoszy. Za drugim seks dał mu trochę przyjemności, a trzeci raz był już trochę wymuszony. W końcu miał dość i nie przejmując się zbytnio rozpaloną partnerką, najzwyczajniej w świecie dał dyla. Wrócił do domu, starając się rozgryźć tajemnicę miłości. Szybko zapomniał o wyczerpaniu po agresywnym seksie z wrogiem, ale twarz Anielicy Oli nie chciała zniknąć z jego wyobraźni. Początkowo nie podzielił się z nikim swoją niesamowitą przygodą, słusznie zakładając, że za coś takiego kara będzie straszna. Po kilku dniach nie mógł się już dłużej powstrzymać i pochwalił się w Maksowi, swojemu przyjacielowi. Ten jednak nie bardzo mu uwierzył, a sama chwila spotkania cudnej istoty z Nieba stawała się coraz bardziej rozmazanym snem.
Minął miesiąc. W kalendarzu Kryga pojawił się długo wyczekiwany i zaznaczony na zielono dzień odwiedzin Ziemi Niczyjej. Z nieukrywaną radością, pełen nadziei na ponowne spotkanie, wyruszył znów na powitanie innego świata.
Z mocno bijącym sercem i trzęsącymi się dłońmi szedł w kierunku lasu, a w nim znajomej polany. Rozglądał się nerwowo, reagując impulsywnie na każdy usłyszany dźwięk. Las był jednak pusty, a zwierzęta nie wzbudzały już takiego zainteresowania. Powoli godził się z faktem, że nie będzie już kolejnego spotkania. Ciągle jednak o tym marzył, a im dłużej o tym myślał, robił się coraz bardziej senny. Zasnął pod rozłożystymi gałęziami dębu.
- Jesteś ty diabelska gnido!
Głos Oli był jak cudowny sen, ale trzask dłoni odbitej na jego policzku już całkowicie realny. Otworzył oczy i ujrzał rozwścieczoną Anielicę. Patrzyła na niego nabrzmiałymi krwią ślepiami, trzymając ręce pod boki.
- Ty zasrańcu z piekła rodem!
Krygo, zerwał się na równe nogi i przezornie cofnął się o dwa kroki pamiętając o sile uderzenia cudownej istoty.
- Zobacz, cóżeś mi uczynił! - warknęła, wypychając zza pleców małą postać. - No sam zobacz, ty mroczny złamasie!
Małe coś naprawdę wyglądało dość dziwnie. Sięgało Oli do pół uda. Miało czerwone rogi i kikuty skrzydeł na plecach. Uśmiechając się beztrosko, bawiło się ogonkiem trzymanym w dłoni.
- Jakbyś się przypadkiem nie domyślił, to jest twój syn!
Odepchnęła małego dziwoląga, ale po chwili przytuliła z czułością.
- Urodę niestety odziedziczył w większości po tobie - odezwała się już spokojnym głosem.
- Ja pierd...! - chciał zakląć, ale przekleństwo stanęło mu w gardle. - I co my teraz zrobimy?
Anielica wzruszyła ramionami, gniewnie wytrącając ogon z ręki syna.
- A skąd mam wiedzieć. Od miesiąca nie byłam w Niebie. - Wytarła spocone czoło, patrząc ze wstrętem na skarłowaciałe skrzydła półanioła. - Przecież koleżanki zjedzą mnie ze śmiechu, a sam Najwyższy rozdepcze jak jakąś puszczalską sukę.
Krygo, chciał wspomnieć, że w zasadzie, to nie mijała się dużo z prawdą, ale przezornie przemilczał ten fakt.
- To może zostanę tu na zawsze i będziemy razem wychowywać dzieciaka?
Oczy Oli eksplodowały wściekłością. Zrobiła zamach i chciała uderzyć kochanka, ale była zbyt wolna i ten zdążył odskoczyć.
- Czego się ciskasz, durna babo! Tylko taka propozycja, żeby nie było, że jak diabeł, to od razu musi być zły i nieczuły.
Anielica usiadła pod drzewem, wzięła małego na kolana i zaczęła płakać.
- Ja tylko rozerwać się trochę chciałam, bo twój... - zasłoniła uszy małego dłońmi - fiut mi się spodobał. Był taki wielki i tak dumnie sterczał. Żyć z tobą... piekielna pokrako? - Otarła łzy i znów twarz przybrała bojowy wygląd. - Nie ma mowy... nigdy w życiu!
Diabeł patrzył na syna z ciekawością. Mały znów bawił się ogonem, więc i Krygo dumnie pomachał swoim.
- Ma już imię? - spytał, ciesząc się, że rogi były okazałe w stosunku do marnych skrzydełek.
- Pewnie, że ma... - Jej dłonie znów zasłoniły uszy syna. - Nazywa się... Po kiego chuja rżnęłaś się z diabłem. Tak ma na imię! Chcesz usłyszeć, jak ma na drugie?
Krygo, machnął ręką z rezygnacją. Dotarło do niego, że w takim stanie nie będzie się można z nią dogadać. Już zamierzał odejść, kiedy sygnał trąb oddziałów szturmowych z Piekła rozległ się z oddali.
- Maks! Ja cię normalnie uduszę - wymamrotał zrezygnowany.
Zdawał sobie sprawę, że ucieczka, czy chowanie się po krzakach nie miało sensu. Popatrzył z uśmiechem na syna i usiadł obok Oli. Ta mocno już zrezygnowana nawet nie spojrzała w stronę dochodzącego dźwięku.
- Zaraz ci z Nieba też się pojawią. Jak tylko coś się dzieje, to już tu są.
Na plaży pojawił się oddział żołnierzy piekielnych. Złożony z dwóch plutonów pod dowództwem porucznika ubranego w srebrną zbroję. Szli w kierunku lasu, a Krygo zauważył kryjącego się za plecami oficera, swojego już byłego przyjaciela Maksa.
- Co się tu dzieje? - spytał dowódca oddziału, patrząc zniesmaczony na małego mieszańca.
- Niewiele. - Krygo uśmiechnął się, próbując zbagatelizować sprawę. - Takie czarnobiałe wakacje rodziną.
- Jakie? - Porucznik szturchnął czubkiem miecza syna Anielicy. - Chce ci się jeszcze żartować?
Chciał znów dotknąć małego mieczem, ale pięść Oli złamała mu nos w trzech miejscach. Padł na ziemię i kwicząc z bólu, pogroził jej pięścią.
- Zaraz będziesz załatwiona! Sam Lucyfer się tu wybiera.
Krzyknął do żołnierzy, każąc im związać banitów. Nie zdążyli jednak zrobić nawet jednego kroku, kiedy chmury rozpierzchły się na boki, a z nieba ruszyła w ich kierunku niezliczona ilość złotych rydwanów ciągnionych przez białe pegazy.
- Teraz mnie zwiąż! - powiedziała to z triumfem w głosie, ale tak naprawdę do śmiechu jej nie było. Zdawała sobie sprawę, co ją czeka za zakazane kontakty z wrogą stroną.
Z małej dziury na plaży zrobił się ogromny otwór, przez który zaczęły wypełzać najstraszniejsze potwory z Piekła. Ogromne jaszczury, smoki i demony. Wszystkie wyglądały tak przerażająco i wydawały z siebie tak okropne dźwięki, że nawet Krygo całkiem struchlał.
- To przyboczna gwardia samego Lucyfera. - Porucznik padł na kolana, a jego twarz rozbłysła uwielbieniem i kompletnym oddaniem. - Drżyjcie wysłannicy Nieba, Książę Zła i Syn Ciemności właśnie przybył!
- Performance for cowardly morons! - Anielica odezwała się w nieznanym dla Krygo języku i uśmiechnęła się pogardliwie. Szturchnęła trzęsącego się kochanka.
- Bądź facetem! - warknęła. - Jesteś ojcem, to tak się zachowuj.
W końcu pojawił się ten, który przerażał i był uwielbiany przez wszystkich w Piekle. Lucyfer siedział okrakiem na dwugłowym byku, pożerającym własne cielę. Był normalnego wzrostu, cały pokryty sierścią i rybimi łuskami, a w łapie zakończonej szponami trzymał ognisty miecz. Zbliżył się do porucznika i zatrzymał byka. Patrzył nieobecnym wzrokiem na Anielicę i jej syna i na coś czekał.
Niebiańskie rydwany ustawiły się w równej lini, a z jednego z nich wysiadła filigranowa postać. Miał nie więcej niż metr wzrostu, ubrany w elegancko skrojony surdut, patrzył ciekawie na małego mieszańca.
- To o niego ten cały ambaras? - spytał, kładąc dłoń na ramieniu Oli.
- Tak panie.
Zakłopotanie na twarzy kochanki dodało otuchy Krygowi. Nabrał pewności siebie i złapał syna za rękę.
- To wszystko to moja wina - odezwał się drżącym głosem. - Biorę na siebie całą odpowiedzialność. - Spojrzał na Lucyfera, a później ukłonił się stronę Pana Niebios. - O ile to możliwe, to prosiłbym, a właściwie to błagam was obu, o niekaranie matki i naszego syna. - Padł na kolana i opuścił głowę. - Ukażcie tylko mnie, bo dziecko potrzebuje matki!
- To nie dziecko, to jakiś dziwoląg!
Szatan podszedł do mieszańca i chwycił go za skarłowaciałe skrzydło. Mały wrzasnął i łzy pociekły mu po policzkach. Pięść Anielicy Oli przygotowana była do akcji.
- Nawet nie próbuj - ostrzegł ją, uśmiechając się zalotnie.
- Zawracacie mi głowę jakimiś bzdurami. - Bóg Ojciec wydawał się zniecierpliwiony. - Mam ważniejsze rzeczy do robienia niż zajmowanie się jakimś smarkaczem. Do mojego królestwa go nie wezmę, bo jakby to wyglądało, żeby w połowie diabeł łaził mi po salonach, ale niech sobie żyje. Wielkiej tragedii przecież nie ma.
Lucyfer puścił skrzydło dziecka i nadął policzki, wymachując ognistym mieczem.
- Do siebie też go nie wezmę. Puszczalska Anielica z taką ładną buźką zmieniłaby Piekło w Raj rozpusty dla moich diabłów. Nie ma mowy!
Pan Niebios jęknął zniecierpliwiony. Długo spoglądał na małego, aż w końcu odezwał się dostojnym głosem.
- I tak miałem zrobić coś z tym miejscem. - Podszedł do Władcy Piekieł i położył mu dłoń na ramieniu.
- Miałem w planach stworzyć istoty, które by tutaj zamieszkały, a skoro zdarzyła się okazja to niech i tak będzie.
Zerknął na krocze mieszańca i podrapał się po brodzie.
- Skoro jest samiec, to musi być i samiczka, żeby nastąpiła ciągłość pokoleń. - szukał potwierdzenia na twarzy Lucyfera. Dotknął łona Anielicy, wypowiadając tajemnicze słowa.
- No chyba... a jak to coś nazwiemy?
- Może Człowiek? Czło od członka, bo wszystko od tego się zaczęło, a Wiek, bo ma trwać przez wiele wieków.
Lucyfer cmoknął właściwie bez powodu, pogrzebał czubkiem ogona pomiędzy kłami i wskazał na prowodyrów całego zamieszania.
- A z nimi co?
Bóg zastanowił się przez chwilę, pokręcił nosem i przesunął dłoń po głowie Krygo. Rogi znikły. To samo zrobił z jego ogonem i skrzydłami Oli.
- A żeby było sprawiedliwie, bo przecież w końcu jakaś kara musi być, więc twoje dzieci i ich dzieci będą musiały zapracować na chwałę w Niebie - Położył dłonie na głowach pierwszych ludzi. - Cała wasz gatunek będzie musiał udowodnić swoimi czynami i życiem, jakim prowadził, gdzie trafi po śmierci. Dobry człowiek na górę, a zły na dół.
Zacisnął usta w zamyśleniu, pokiwał palcem, analizując wszystkie za i przeciw i w końcu sam sobie przytaknął, uznając, że cała historia ma ręce i nogi.
- Albo w górę, albo w dół. Wybór należy do przyszłych pokoleń. - Odwrócił się i poszedł w stronę swojego rydwanu, mając serdecznie dość smrodu siarki bijącego od Szatana - Albo w górę, albo dół...
Lucyfer nie był pewny, czy znów nie dał zrobić się w konia. Trochę żałował, że tym razem obyło się bez militarnych ekscesów, ale perspektywa tysięcy, a może nawet milionów nowych członków społeczności piekielnej też poprawiała mu humor.
- Widzisz te dzikie jabłko rosnące na drzewie? - spytał Olę. - Jak je zerwiesz i zjesz, to już tylko opcja w dół pozostanie. - Puścił jej oko i klepnął w tyłek, mając jednak baczenie na jej dłonie, które w ułamku sekundy mogły zamienić się w śmiercionośną broń.
Ta nie zwróciła na to uwagi, patrząc z podziwem na nowego Krygo. Bez rogów, ogona i sierści wyglądał tak apetycznie, a w zimne noce - bo przecież żaden mądrala nie wynalazł jeszcze ognia - jego ogromny członek bardzo się przyda. Zerwała jabłko i ugryzła, głaszcząc małego Adasia po bujnej czuprynie.

Był sobie człowiek

4
Mnie się całkiem spodobała końcówka, na pewno duży plus za sam pomysł. Wykonanie trochę mniej mnie przekonało, miałam wrażenie jakbym czytała coś skróconego, jakoś wszystko działo się za szybko. Nie potrafiłam też stwierdzić, czy to ma być jakaś groteska, czy tylko lekko humorystyczny tekst, raz jest spokojniej, raz dziwaczniej, brakuje mi jakiegoś ujednolicenia (jak dla mnie najlepiej w stronę groteski ;)).
Na pewno było intrygująco!

Był sobie człowiek

5
ja nie potrafię pisać na poważnie :)
Muszę czasem przekląć lub dodać coś durnego jako narrator.
Taka mieszanka diablo - anielskich przekomarzanek... trochę miłości, słabostki i takie tam.
Dziękuję za odwiedziny :)

Added in 2 minutes 26 seconds:
O tak... nadawałoby się na książkę, ale weź no panie 300 stron opisów.
O Jezuuu... i niech to wszyscy diabli... :)

Był sobie człowiek

6
Zabawne. Sypki językowe znajdź se sam.
Co do nomenklatury: szatan z hebrajskiego = ten, który się sprzeciwia, co obejmuje również np oskarżyciela w służbie sprawiedliwości.
greckie diabolos już jednoznacznie oznacza fałszywego oskarżyciela, z definicji ze złą intencją.
A Lucyfer to przekład autora Wulgaty, oryginalnie "Jaśniejący syn Jutrzenki" przetłumaczony na "niosącego światło"
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Był sobie człowiek

8
Jak wszyscy się tak pięknie wypowiadają to może i ja coś powiem. Bardzo lubię twoje opowieści bo czyta się je płynnie, sprawnie i jest w nich coś co daje do myślenia( przynajmniej mi).
Ale to co mi teraz zaserwowałeś to jest do kwa ędzy historia na poziomie napalonej trzynastolatki.
Pierdołowaty diabeł, zidiociały anioł, znudzony wszechojciec bez charakteru i Lucek nie mający własnego zdania.
Rety, Tomek stać cię na więcej, każdy poprzedni tekst tak mówi. Morze i członki zostaw w spokoju, przynajmniej w takim wydaniu.
Jeżeli to miał być absurd to leży baaardzo daleko i go nie dostrzegam.


Ps. To tylko moje osobiste zdanie i nie musisz się z nim wcale, a wcale liczyć.
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman

Był sobie człowiek

10
Zawsze do usług ;>
Na forach młodzieżowych zrobiłbyś furorę. Zaserduszkowaliby cię.
A tak poważnie nie czepiam się stylu, tylko tematu, który jest jak: Kewin sam w domu, na święta. Przeżuty na ament.
No i nie chciałam tak mocno przywalić :)
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman

Był sobie człowiek

12
Akurat nie chodzi o wiarę. Tylko o pewien schemat, który pewnie nieświadomie powieliłeś.
Spotyka się wilkołak i wampirzyca. Zakochują się i mają bobasa. Dowiadują się o tym ich alfy. Krew flaki i koniec historii.
Spotyka się mafiozo z policjantką. Zakochują się od pierwszego wejrzenia. Dowiaduje się ich szefostwo. Wszyscy umierają, albo uciekają na koniec świata i żyją w Kambodżańskiej wiosce.
Spotyka się badboy i godgirl. Zakochują się, bo jakżeby inaczej. dowiadują się o tym ich starsi bracia...
Spotyka się anioł i diabeł... Patrz wyżej.
Rozumiesz już o co mi chodzi?
O schematy. Akurat te wyjątkowo włączają mi agresora. :twisted:
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman

Był sobie człowiek

13
Pokaż mi trzy teksty na tym forum, które nie powielają jakiś schematów...
Jak ja nie znajdę co powielają, to znajdą tuzy jak Rubia czy Margot lub kilku panów z tysiącem przeczytanych książek.
Zarzut z d..py bez przemyslenia sprawy.

Był sobie człowiek

14
Na tym nie znalazłam, ale na innych takich tekstów są sryliardy. Wystarczy, że sobie wklepiesz powyższe. Nie zamierzam się z tobą kłucić, więc może pokojowo zakończmy ten temat, skoro żadne z nas nie przekona drugiego.
Ps. Skąd możesz wiedzieć ile książek przeczytałam? :D
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron