Wyjście

1
- Nie możesz mi tego zrobić – powtórzyła drżącym głosem.
Spojrzał na nią przez krótką chwilę znad dopinanej torby, upychając jeszcze Transatlantyk. Najważniejsze rzeczy zostawia się na koniec, zrozumiał to już jakiś czas temu. Wystarczy potem jeden gest, szurnięcie zamkiem i fala spokoju, że zabrał. Tak wyjeżdża się z miejsc, gdzie już nigdy się nie wróci.
- Specjalnie stoisz w drzwiach? – zapytał, ubierając skórzaną czarną kurtkę. – Myślisz, że zagrodzisz mi drogę, rzucisz mi się na szyję i zapomnę?
- Ale to nie jest prawda – głos jej się lekko łamał.
Przez otwarte okno dobiegały odgłosy późnego popołudnia. Chłopcy grali w piłkę wrzeszcząc co chwilę, daleki tramwaj dzwonił i klekotał na szynach.
Zarzucił wypchaną czarną torbę na ramię. Rozważał jeszcze jakieś słowa rozglądając się po pokoju. Coś o zmianie numeru, może o pieniądzach. W końcu gotowy do wyjścia stanął tuż przed nią.
Tak blisko i tak daleko.
- Właściwie nigdy cię nie kochałem. I proszę, nie szukaj mnie.
Winda ociągała się z przyjazdem. Cyferki zmieniały się leniwie, dostosowując się swą dostojnością do spokojnego lata. Odsunął zamek w torbie i sprawdził po omacku, czy tuż pod okładką Piątej Góry jest ciągle koperta z ostatnimi wynikami i skierowaniem.
Karetka na sygnale zagłuszyła na chwilę szum ulicy. Gołębie zastukały na blaszanym parapecie zerkając na niego przez brudną szybę. Winda złośliwie utknęła dwa piętra niżej - jakieś śmiechy, rozmowy przytrzymywały drzwi.
A tam, za jego plecami, gdzieś w środku ciągle była ona - taka dziewczęca, bezbronna, zapłakana.
„Boże, daj jej siłę” – pomyślał, zamykając oczy i opierając się czołem o chłodną wąską szybę. Obraz jej drżących ramion przygniatał go bardziej niż dźwięk głośnych spiżowych dzwonów, wzywających mieszkańców osiedla na wieczorną modlitwę. Czas się zatrzymał i pierwsze łzy pacnęły na betonową posadzkę. „Boże, daj jej siłę, skoro moją mi zabierasz”.

Wyjście

2
Lubię teksty, które zaczynają się od dialogu. Napisane obrazowo, co pozwala stanąć tuż za bohaterem i przyglądać się z bliska. Są emocje, ale chciałabym więcej. Scenę, którą tu przedstawiłeś kupuję - może nie w całości, ale kupuję. ;)

Wyjście

3
Miras pisze: zapytał, ubierając skórzaną czarną kurtkę.
ubierając kurtkę, to regionalizm - zakładając poprawnie
Miras pisze: Tak wyjeżdża się z miejsc, gdzie już nigdy się nie wróci.
Zwróć uwagę na powtórzenia ''się'', bo nie tylko w tym zdaniu masz takie kwiatki.
Miras pisze: Cyferki zmieniały się leniwie, dostosowując się swą dostojnością do spokojnego lata.
W tym też.

Łatwiej było ją oszukać, że już się nie kocha, niż powiedzieć o chorobie? Dlaczego? Czy info o chorobie mogło ją zabić? Czy info o rozstaniu delikatniej zabija?

Tekst dobry, skoro wywołuje takie emocje i domaga się aż tylu odpowiedzi.
Pozdrawiam.

Wyjście

5
To pacnięcie trochę zgrzyta, fakt. Ale całość jak najbardziej na tak. Podobają mi się te obrazy, pojedyncze migawki, najpierw z mieszkania, potem windy. Dobre :)
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Wyjście

7
Cześć
Dziękuję wszystkim za komentarze i wskazówki. Już myślałem, że ten tekst jest totalnie beznadziejny, wstawiłem go 08.10 (jako swój debiut) i przez trzy tygodnie nikt go nie skomentował. Oczywiście zero głosów w miniaturze miesiąca. Zdesperowany zresztą brakiem reakcji wstawiłem bardziej zakręcone "Wyjście 2", żeby zobaczyć, czy to może takie traktowanie początkujących.
Wracając do fabuły - są choroby nieuleczalne i nie dające nadziei (jak postępujący zanik mięśni), który może trwać rok i jest gehenną dla chorego i najbliższych. Dla osoby wierzącej samobójstwo odpada. Za mało było miejsca na wyoślenie powodów, osobiście nie lubię łopatologii.
Odnośnie pacnięcia - ideą było maksymalne udźwiękowienie tych dwóch opisanych chwil i nie wiem, co by tu użyć 'zamiast' (popatrzyłem teraz na synonimy w Wordzie, tylko gorzej... :-). Tak czy inaczej, jeszcze raz dziękuję za życzliwe słowa, przyłożę się następnym razem.

Wyjście

8
No tak, dla osoby wierzącej samobójstwo odpada, ale w sumie opuszczenie małżonka też, więc w sumie tutaj nie ma rozkminy. Pacnięcie można zamienić np. kapaniem(mi kapanie od razu kojarzy się z dźwiękiem).

Wyjście

9
Tak. Kapnęły, spadły, cokolwiek. Pacnęły nie pasuje tu, zgadzam się, naprawdę, bez żadnego sarkazmu. Dziękuję.
Żony się nie opuszcza - poruszając się wciąż w obszarze wiary, ślubowania itd. (choć może ja wybrałbym jednak tę pierwszą opcję), tu była dziewczyna.
Kurcze, to tylko miniatura. Do zweryfikowania warsztatu, zdań konstrukcji, pułapek semantycznych. Na głęboki rys psychologiczny jest miejsce w dłuższych tekstach, to tam poeta może nakreślić, co miał na myśli.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”