Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

1
Hej!

Tym razem niecodzienna prośba - jak pewnie niektórzy wiedzą, pracuję nad własnym fantasy i ciągle udoskonalam pracę nad własnym warsztatem. Zastanawiałem się nad killkoma sposobami otwarcia, w tym nad otwarciem w myśl "trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie". Nie wiem, jak mi to wychodzi, stąd pokusiłem się o próbkę tekstu. Nie jest to żadny "Ofiszyl prolog większej części całości", czy inny twór tego typu. Raczej demo technologiczne? ;) Przy lekturze poniższego tekstu prosiłbym uprzejmie o zwrócenie mi uwagi na następujące kwestie:

1) Czy prolog w tym stylu w fantasy by Was wciągnął, czy raczej wprawił w zagubienie? Pomijam kwestie, ile ludzi tyle gustów; proszę Was o Wasze zdanie :) Waham się między modelem otwarcia stonowanym, politycznym, a "bojowym".

2) Skoro jest dużo walki - czy takie opisy walki do Was przemawiają?

3) Plus oczywiście o inne kwestie techniczne.

No i jak wpadną Wam w oko inne uwagi to walcie śmiało - bonus za sarkazm i ironię.

A mimo że to tylko próbka literacka, to starałem się przy pisaniu tego tekstu, stąd jak zwykle:

Miłej lektury!

PS - wiem, że jest coś takiego jak flamberg. Falnik to inny rodzaj broni, choć o podobnym wyglądzie. Nie opisywałem szczegółów, bo uznałem, że spowolnią tempo tekstu, a z założenia opisuję to gdzie indziej. Niemniej to tylko próbka, więc możecie uznać to tłumaczenie albo je wytknąć - po prostu zwracam na to uwagę zawczasu ;)

1
...Sosna upadła na drogę przy wtórze trzasku pękających gałęzi i świstu strzał.
Zaatakowali karawanę sowim sposobem: nagle i z ciemności, biorąc na cel najpierw konie, a dopiero potem jeźdźców. Wierzchowce w panice rzucały się na boki z przeraźliwym rżeniem, biły pianę, wprowadzały zamęt. Ktoś krzyknął, ktoś coś zawołał, gdzieś z jednego z wozów odezwała się rusznica.
– Bij, zabij!
...Wyłonili się z ciemności lasu jak duchy. Błysnęły w świetle pochodni dobywane szable, groty włóczni i siekiery. Ktoś z wozów próbował jeszcze ucieczki; smagnął lejcami, ale koń tylko robił kopytami bezradnie przed sosną. Woźnica zaklął głośno i sięgnął po leżący obok garłacz. Nie zdążył: zaraz dwie strzały zmiotły go z kozła i strąciły na zabłocony trakt.
...Zbójcy nie czekali, aż podróżujący otrząsną się z pierwszego szoku. Dopadli wozów i wtedy dopiero z dziesiątek gardeł dobył się ochrypły wrzask ludzi spragnionych krwi. W ciemności rozrywanej blaskiem pochodni starły się cienie. Wywiązała się walka.
Ludzi ściągano z wozów na ziemię i kłuto jak świnie. Niektórzy próbowali się bronić, a wtedy na chwilę szczękały krzyżowane ostrza. ...Trwało to jednak krótko; dobrze oświetleni pochodniami podróżnicy stanowili prosty cel.
...Jeden ze zbójców, paskudny typ, ospowaty i z wąsem, dopadł karety. Sięgnął pięknie zdobionej klamki, nacisnął, szarpnął do tyłu. Zaraz zajrzał do środka z obleśnym uśmiechem.
...Prosto w czarną lufę bandoletu.
...Huknęło, a w powietrzu uniósł się smród prochu strzelniczego. Wypalona z bliskiej odległości kula zamieniła twarz ospowatego w krwawą miazgę ze szczątkami pogruchotanych kości.
...Z karety wyskoczyła ogromna postać w płytowej zbroi i z mieczem dwuręcznym o falowanym ostrzu. Bezużyteczny, wciąż dymiący bandolet został na progu karety.
...Miecznik nie czekał; z niewiarygodną przy tym obciążeniu prędkością dopadł pierwszego ze zbójców. Uderzył szybko, z chirurgiczną precyzję i ciął przez plecy. Zbój w futrzanej czapie wrzasnął krótko, zanim drugie cięcie oddzieliło głowę od szyi.
...Wtedy rzucili się na niego w kilku.
...I znów: miecznik przeszedł w bok eleganckim tanecznym krokiem, zawinął młyńca i szerokim zamachem odbił idącą w jego kierunku włócznię. Zgarbił się i ściągnął po płazie kolejny atak, tym razem z boku. Zawirował w piruecie, miecz zafurkotał w demonicznym tempie.
...Nie potrafili mu dać rady nawet we trzech: włócznik szybko cofnął się, rzeżąc i plując krwią. Dwóch z szablami jeszcze chwilę ze stękiem próbowało walki, ale wnet jednego dekapitował, a drugiego najpierw pogubił fintą, a potem rozrąbał brutalnie straszliwą sekundą dexter.
...Dysząc ciężko, miecznik poprawił zdobiony po asteryjsku hełm z orlim dziobem. Rozejrzał się wkoło, zaklął i wziął oburącz szeroki zamach znad głowy. Ogromny miecz, falnik, z furkotem poszybował przez noc i zmiótł zbója, który jeszcze chwilę wcześniej dociskał kobietę do błotnistej drogi. Kobieta krzyczała. Zbój też, ale krócej.
– Uciekaj! – zawołał podrywając ją do góry. – Uciekaj w górę drogi i…
...Odepchnął ją w bok i w ostatniej chwili zablokował opancerzonym przedramieniem nadciągającą szablę. Schwytał zbója za szyję i zaraz zmiażdżył mu gardło.
– Jobal te pies – warknął po asteryjsku miecznik, odrzucając ciało na bok. Spojrzał z powrotem na kobietę.
...Asteryjka siedziała pochylona do przodu z szeroko otwartymi ustami. Spomiędzy przyciśniętych do brzucha dłoni wystawała pstrokata lotka. Spojrzała na niego. Chciała chyba coś powiedzieć, ale z jej ust wydobyło się tylko ciche „o”. Opuściła nisko głowę, miodowe włosy zasłoniły kurtyną ostatnie chwile jej dramatu i zamarła.
...W przypływie szału na chwilę znieruchomiał. I wtedy go dopadli.
Siekiera nie przebiła pancerza na plecach, ale mocny cios wytrącił go z równowagi. Kolejny go powalił. Trzeci trafił w szparę na ramieniu.
Miecznik odwrócił się, ale wtedy dostał w bok głowy. Skołowany spojrzał w niebo.
Wiszący pomiędzy chmurami księżyc urósł nagle, gwiazdy pobladły, a potem nie było już ani księżyca ani gwiazd.
*
– Ej, panie bracie! Ten jeszcze dycha!
...Miecznik otworzył oczy, ale zaraz znowu je zmrużył, gdy podsunęli mu pochodnię pod nos. Posadzili go przy wozie, oparli o koło i przywiązali doń. Nie miał już miecza ani hełmu; długie, pozlepiane w strąki włosy rozsypały się w nieładzie na wszystkie strony. I to ciepło rozlewające się po boku głowy…
...Spojrzał pod siebie i aż westchnął na widok uwalanej krwią zbroi. Ale ile z tej krwi było jego, a ile cudzej?
– Dychasz bratku? – brzydki człowiek w kołpaku z piórem i ciemnych oczkach nachylił się nad nim. – To sobie jeszcze chwilę podychasz i popatrzysz, żeby ci w tym dychaniu ulżyć. Dawać ją tu!
...Zbóje uformowali wokół niego ciemny krąg. Nocne powietrze, wcześniej zimne i wilgotne, teraz było przesiąknięte odorem potu. Nie potrafił policzyć wszystkich, ale było ich wielu; zbyt wielu, żeby mogli ich odeprzeć nawet w świetle dnia i będąc w stanie gotowości.
– Skurwysyny… – warknął i zaraz tego pożałował. Zbój w kołpaku zdzielił go w twarz, miażdżąc wargi o zęby.
– Patrzcie go – wycedził oprawca, rozcierając dłoń. – Aster, elf, przebrzydły nieludź, a gada po naszemu. Dobrze prawili, żeby nie szczędzić na was żelaza. Do was tylko językiem szabli mówić, to zrozumiecie.
– Związany jestem, to i mocnyś w gębie…
...Kolejny cios pozbawił asteryjczyka dwóch przednich zębów. Wzrok zaszedł mu czerwoną mgłą. I byłby może stracił przytomność – chciał stracić - gdyby nie widowisko, jakie zbóje zamierzali mu zgotować.
...Krąg ciemnych postaci i pochodni rozsunął się na chwilę, wpuszczając do środka dwóch krępych osiłków prowadzących kobietę w długiej sukni. Próbowała uciekać, rzucała się jak jeleń schwycony w sidła, ale na próżno. Choć wzrostem dorównywała mężczyznom, była od nich dużo słabsza. Chwilę jeszcze ją trzymali, a potem cisnęli ją na przesiąkniętą nocną rosą trawę.
...Upadła i w tym momencie dotarło do niego, co zaraz się stanie.
– Zostawcie ją – powiedział niewyraźnie, siląc się, by jego ton nie zabrzmiał błagalnie. Nie był strachliwy czy przesądny i niewiele rzeczy potrafiło go przerazić.
...Teraz się bał.
...Kobieta podniosła głowę. Miała ładne, migdałowe oczy i drobną, trójkątną twarzyczkę. Nawet rozbity nos i podrapane policzki nic nie ujmowały z jej boleśnie delikatnej urody. Ciemne włosy spływały falą aż za ramiona, na koronkowe ramiączka sukni. We włosach miała teraz liście. Suknia była częściowo porwana.
– Mamy ją zostawić! – zawołał zbój w kołpaku do pozostałych, teatralnie rozkładając ramiona. Tłum pochodni zafalował, ktoś się zaśmiał, ktoś zapiał prześmiewczo. – Panowie bracia! Mieliśmy, zdaje się, inne plany, ale ten tutaj wielmoża każe nam zostawić jego szlachetną podopieczną!
...Oprawca obrócił się nagle i wymierzył przywiązanemu do koła asteryjczykowi kopniaka. Potem kolejnego i następnego.
– Ty asterski bękarcie! – zawołał zbój. – Ty kurwiu elfi! Psie zapchlony!
...Kopał go i wyzywał, aż miecznik nie osunął się nisko charcząc i plując krwią.
– Oddychasz jeszcze? Dobrze, bardzo dobrze.
...Krzyczała, gdy zaczęli zdzierać z niej suknię. Ciemnozielone strzępy materiału padały na trawę jak liście jesienią, która przyszła zbyt wcześnie. Potem zdarli z niej bieliznę i dotarli do smukłego ciała. Błysnęły przez chwilę drobne piersi, które nieudolnie próbowała zasłonić rękoma. Na ten widok grupa znów zaniosła się obleśnym rechotem.
– I to dla tych cycków ten cały zajazd? – ktoś zawołał. – Przecież stary Kozerski ma większe! Dawać tam niżej, może piczę ma pozłacaną!
– Dawać niżej, a żywo!
– Jak się kto boi, to ja chętnie z bliska obadam w czym cały sekret!
...Miecznik westchnął ciężko. Opadł do reszty z sił i mógł tylko bezradnie spoglądać, jak rozwrzeszczany tłum popycha i kopie asteryjkę. Kobieta, do reszty już naga, w którymś momencie po prostu skuliła się.
– Będzie wojna z tego… – jęknął w końcu miecznik. – Asterze miłościwy… Z tego będzie wojna… Jeśli on się dowie…
– Dowie się, dowie; już niech cię o to głowa nie boli – zbój poprawił kołpak. – W każdym razie taką żywimy nadzieję, bo inaczej po cóż by to całe widowisko?
– W ciąży! W ciąży jest, elfia kurwa!
...Tłum ciemnych postaci zafalował, znów śmiech przetoczył się po gromadzie. Ktoś wypalił w powietrze z pistoletu, ktoś znów zapiał jak kogut.
– No proszę – oprawca miecznika przykucnął przy nim. – To ci dopiero koncept. Parszywiec, czy czystej krwi asteryjczyk, co? Jakie to u was zwyczaje, chędożycie cudze kobiety? Bo u nas to, wystaw sobie, zależy od dnia i humoru.
– Bydlęta…
– Pytam – zbój trzasnął go w szczękę. – To jego bękart?
– Jego. To jego kobieta. I jego będzie zemsta, jeśli jej włos z głowy spadnie…
– Stać! – mężczyzna w kołpaku poderwał się nagle jak rażony piorunem. – Stać, panowie bracia!
...Tłum zafalował niepewnie. Nie od razu przestali dotykać kobietę. Odsunęli się dopiero, gdy zbój wypalił w powietrze z pistoletu.
– Stać! – wołał. – Precz od niej! Wara! Ale żywo! Precz, mówię! I w koło, ale już!
Została sama pośrodku cienistego okręgu, odarta z resztek godności. Twarz miała zakrwawioną, wyrwali jej część włosów. Szczupłe nogi podciągnęła pod brodę. Łkała cicho.
– Panowie bracia! – huknął zbój. – Ten asteryjczyk! Ten asteryjczyk, psu i kotu brat, ma rację! Bodajby mi język odjęli! Nie ruszać jej! Ach, cholera by to…!
...W tłumie zapadła cisza; nawet światła pochodni jakby przez chwilę zastygły.
– Tej kobiecie nie wolno… Nie może spaść włos z głowy! Ani jeden!
...Miecznik zamarł, tknięty nagle jakimś strasznym przeczuciem.
– Panowie bracia, apeluję: opamiętajmy się! – ciągnął z oratorskim zacięciem zbój w kołpaku. Wsunął teatralnie jedną dłoń za pięknie zdobiony kontusz. – Wszak to niewiasta, choćby i asteryjskiego pochodzenia! Ciężarna! A nam, szlacheckiej braci, kodeks honorowy nakazuje niewiast bronić i stać na straży ich czci! Tak więc, jakem Dudkowski, wszystkich tu obecnych biorę na świadki: tej tutaj kobiecie włos z głowy nie spadnie!
...Spojrzała na niego, nic nie rozumiejąc. Miecznik rozumiał, choć chciał się mylić.
– Panie Bobrowski! Weź pan, z łaski swojej, ten swój cholerny berdysz i zrób z niego użytek.
...Asteryjka spojrzała na miecznika, a jej wielkie, migdałowe oczy wypełnił zwierzęcy strach. Z tłumu wysunął się otyły jegomość w przyciasnym, pikowanym żupanie. W dłoni ściskał koślawo wykonany berdysz o absurdalnie wielkim ostrzu.
Kompletnie niepraktyczne, pomyślał miecznik, sam zaskoczony nagłym spokojem, który go ogarnął. Przecież to żelastwo jest niewyważone i do reszty nieporęczne…
...Nie krzyczała, gdy podsuwali jej pod głowę jesionowy pieniek. Łkała tylko cicho, wciąż próbując zasłonić swoją nagość i ledwie zaokrąglony brzuch. Tłum ożywił się ponownie i dzika wrzawa przeszła przez lud. Zbóje odziani po szlachecku darli się jak chamstwo na jarmarku.
...Miecznik spróbował się jeszcze szarpnąć, odnaleźć utracone siły. Bez skutku.
...Mógł tylko patrzeć bezradnie jak berdysz unosi się do góry, zamiera przez chwilę w ciemności, a potem opada z cichym świstem.
Bo lubię pisać.

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

2
Powiem Ci tak: czytałbym dalej. A ja niezbyt lubię fantasy :D
Masz dobry styl, choć gdzieniegdzie można by coś usprawnić.
Ale średniki są paskudne.

Added in 17 minutes 42 seconds:
Aha, tylko jedno z grubszych rzeczy, a zapomniałem napisać, oderwany telefonem. Wiesz, wydaje mi się, że koleś w zbroi płytowej miałby jednak problemy rączo wyskakiwać na zewnątrz. Podobnie - mogłaby mu we wnętrzu karety zawadzać tak długa broń. Chyba, co do drugiego pewien nie jestem, co do pierwszego, raczej tak.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

3
Na razie początek, bo podejrzewam, że nie do końca chodzi Ci o wchodzenie w szczegóły.

Tempo i rytm OK, ale jest mnóstwo niezgrabności. Wiem, że to niby próba mikrofonu i nie musi być czysto, no ale...

Pierwszy problem: zbóje najpierw zaatakowali konie. Jakoś super szybko sprawnie i błyskawicznie, takie przynajmniej chciałeś zbudować wrażenie. Chwilę później konie toczą pianę (biją pianę?) i sobie wierzgsją, czyli są wystraszone, ale poza tym nic im nie jest. Na czym polegał atak?

Dwa: miecznik. Pan z wielkim majchrem był urzędnikiem dworskim czy rybą?

No i najpierw co zdanie powtarzasz "miecznik, miecznik, miecznik", żeby czytelnikowi nie umknęło, kto jest podmiotem, a potem nagle zapominasz o podmiotach i lotka usiłuje coś powiedzieć, a miecznik (chyba?) zamienia się rolami z krzyczącym zbójem.

Co do całokształtu: niezłe fantasy. Na mój prywatny gust nieco zbyt mocno o*zujesz się zaje*stpścią miecznika, ale taki są nieubłagane reguły gatunku, więc jest dobrze.

Jako zgrubna próba mikrofonu - bardzo fajnie. Jeśli jednak chciałbyś pomocy w wyczyszczeniu od strony technicznej mogę się jakos później zająć resztą.

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

4
Na początku musiałem się cofnąć. Miałem wrażenie, że karawana została zaatakowana dwukrotnie. Po chwili dotarło do mnie, iż najpierw ją ostrzelano, a potem z ciemności wybiegli inni. Wybiło mnie to. Ale na moje oko rozpoczęcie od walki to całkiem spoko pomysł. Tylko trochę jaśniej, jakby się zrobiło, bo nie wszystkie rozumy mogą to objąć. Walki? Dostałem obrazek i widziałem to.
Zatrzymałem się jeszcze przy miażdżonych wargach, myśląc, że chyba szybciej strzeliłyby zęby (wargi mają siłę) i przy strzępkach sukni opadającej na trawę, jak jesienne liście (tak jakoś nie spasowało mi do nastroju chwili).
Aha i jeszcze świnie. Kto kłuje świnie? Podrzynanie gardeł świńskich to dość powszechna praktyka, ale kłuciu pierwsze słyszę. To nie praktyczne. ;)

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

5
Tylko co do walki bo jest całkowicie bez sensu z kilku podstawowych powodów.
Pomijając wyskakiwanie z karety z mieczem dwuręcznym.
  1. 1 Jeżeli ktoś ma płytową zbroję to nie ma po co robić uników, młyńców itd. Większość broni nic nie jest mu wstanie zrobić.
  • 2 Miecz dwuręczny to najgorsza możliwa broń do wykonywania jakichkolwiek działań szermierczych. Nie wspominając ro robieniu zwodów bo i po co jak ma się broń, której przeciwnicy nie są wstanie zatrzymać. A dodatkowo ma się zbroję płytową.
  • 3 Zbroja płytowa w momencie w którym broń prochowa jest nieużyteczna. Takiego gościa zbójcy po prostu by zastrzelili.
  • 4 Miecznik już został wspomniany wcześniej.
  • 5
    Odepchnął ją w bok i w ostatniej chwili zablokował opancerzonym przedramieniem nadciągającą szablę.
    Trzymając się stylistyki to jeżeli ktoś ma zbroję płytową to ramię powinno być zbrojne. Pancerne oznacza że była tam kolczuga.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

6
O, fantasy!
tumi1 pisze: . Wierzchowce (...) biły pianę,
Koń, jak wiadomo, w razie potrzeby biegle posługuje się trzepaczką.
tumi1 pisze: gdzieś z jednego z wozów odezwała się rusznica.
– Bij, zabij!
Nasermater, rużje gawarit'!
tumi1 pisze: dwie strzały zmiotły go z kozła
To chyba takie z balisty
tumi1 pisze: dobrze oświetleni pochodniami podróżnicy stanowili prosty cel.
Jakoś tego nie kupuję. Pochodnia na otwartej przestrzeni ma mizerny zasięg światła. No i kto je miał, zbójcy czy napadnięci?
tumi1 pisze: Huknęło, a w powietrzu uniósł się smród prochu strzelniczego. Wypalona z bliskiej odległości kula zamieniła twarz ospowatego w krwawą miazgę ze szczątkami pogruchotanych kości.
Trochę nadsłowia IMO
tumi1 pisze: Z karety wyskoczyła ogromna postać w płytowej zbroi i z mieczem dwuręcznym o falowanym ostrzu.
To już wspomniano
tumi1 pisze: Dwóch z szablami jeszcze chwilę ze stękiem próbowało walki,
Ale stęk nie chciał się bić. A na poważnie, to zdanie ssie.
tumi1 pisze: a potem rozrąbał brutalnie straszliwą sekundą dexter.
ŁOT???
tumi1 pisze: z furkotem poszybował przez noc i zmiótł zbója, który jeszcze chwilę wcześniej dociskał kobietę do błotnistej drogi.
1) zrozumiałem że rzucił mieczem 2) skąd tam kobieta? przeca nie z jego karety.
tumi1 pisze: Trzeci trafił w szparę na ramieniu.
Łot? No dobra, rozumiem że w szczelinę zbroi, no ale...
tumi1 pisze: zbyt wielu, żeby mogli ich odeprzeć
Ale chociaż wszystkich skłuli jak świnie (cyt) to wcześniej atakowało go tylko trzech.
tumi1 pisze: Próbowała uciekać, rzucała się jak jeleń schwycony w sidła, ale na próżno.
To ta ze strzałą w brzuchu czy inna?
tumi1 pisze: Nie krzyczała, gdy podsuwali jej pod głowę jesionowy pieniek.
...który mieli w jukach na tego typu okazje. Raczej powinni ją zawlec, choćby pod tą sosnę.
Mane Tekel Fares pisze: Kto kłuje świnie?
"A wtedy zapłacisz za hardy pysk. Skłuję jak świnię!" - Douce von Pack do Reyneyvana, "Boży bojownicy" r.IX
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

8
A teraz bardziej na poważnie
Mamy konwój/karawanę wiozący ciężarną WAG i - co jeszcze? solone ryby? Skoro nie popasają na noc, to zależy im na szybkości. A skoro zależy im na szybkości, to czemu nie jedzie sama kareta w asyście kilku(nastu) rycerzy i konnych strzelców? Taki zestaw pójdzie znacznie szybciej od ładownych wozów.
Czemu największy badass jedzie w karecie. A jeżeli przysiadł się na pogaduszki, to raczej nie zabrał miecza.
I w sumie na cholerę nocny atak? Dla klimatycznej sceny z pochodniami? Zakładam że kilkudziesięciu zbójców czeka w absolutnej ciemności (las, noc) a pochodnie są na wozach. OK, zrąbują sosnę i z ukrycia biegną (lasem) w kierunku celu. Urraaaa! Ała! O k***a, pieniek! Zgubiłem szablę! Hej, kamraci, skręciłem nogę! Ale nie, wszystko tak precyzyjnie wykonane że tamci ani zipną, żywa noga nie prysła w las. Jeśli wybrałeś nocną porę to widziałbym trochę chaosu.
Zwłaszcza, że w opcji "zasadzka na gościńcu" pora pojawienia się celu jest nie do przewidzenia. Chwedko zdrajca doniósł że między jutrznią a tercją wyjadą z Chołoszczewnikowa, a kiedy dojadą - cziort znajet.
Albo opcja druga - atak na nocny obóz.
Obie kobiety (że są dwie odkryłem w drugim czytaniu, po kolorze włosów, więc uwagę o strzale w brzuchu uznaj za niebyłą) pojawiają się jak diabeł z pudełka. Drugą, rozumiem, wywlekli z karety. A pierwsza skąd?

PS konie piany ani nie biją, ani nie toczą. "Piana" to po prostu pot i potrzeba trochę czasu żeby się pokazała. A w nocy - nie do zauważenia.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

9
MargotNoir pisze:

Dwa: miecznik. Pan z wielkim majchrem był urzędnikiem dworskim czy rybą?
Ano właśnie - miecznik to była osoba, która nosiła za wielmożą (chyba za królem, nie pamiętam teraz jak z niżej postawionymi) miecz. O osobie walczącej mieczem mówiono mieczownik. W tej próbce zapomniałem tego zmienić, ale jak potem pisałem inne próbki (już nie będę ich wrzucał na wery) to pisałem o mieczownikach właśnie. Tak więc punkt dla Ciebie.
Grimzon pisze: Tylko co do walki bo jest całkowicie bez sensu z kilku podstawowych powodów.
Pomijając wyskakiwanie z karety z mieczem dwuręcznym.
  1. 1 Jeżeli ktoś ma płytową zbroję to nie ma po co robić uników, młyńców itd. Większość broni nic nie jest mu wstanie zrobić.
Zgoda, nie ma po co robić uników. Ale z drugiej strony tutaj chciałem pokazać, że skacząc na boki mieczownik (trzymam się już poprawnego nazewnictwa) jest wielkoludem (elfy u mnie są większe od ludzi, silniejsze i łoją wódę przy każdym święcie; ot przekora), a po drugie - i tu nie wiem czy słusznie - starałem się zachować wiarygodność. Bo zgoda, zbroja płytowa praktycznie chroni przed większością mieczy, szabel, etc. Ale z drugiej strony odruchowo raczej z reguły człowiek woli uniknąć takiego ostrza, więc stara się go uniknąć. Chyba, żę to tłumaczenie nie ma sensu?
Grimzon pisze:
  • 2 Miecz dwuręczny to najgorsza możliwa broń do wykonywania jakichkolwiek działań szermierczych. Nie wspominając ro robieniu zwodów bo i po co jak ma się broń, której przeciwnicy nie są wstanie zatrzymać. A dodatkowo ma się zbroję płytową.
Najgorsza dla ludzi. Tutaj mamy elfa (u mnie zamiennie z asterami - wynika z fabuły, ale to na inny dzień rozmowa), który może robić taką bronią bez większego problemu. Wzrost i siła mu na to pozwalają. Ok, wiem, że to brzmi jak tłumaczenie "ale w książce będzie...", po prostu sygnalizuję, że wiem o czym mówisz. Miałem w ręku już różne miecze :P
Grimzon pisze:
  • 3 Zbroja płytowa w momencie w którym broń prochowa jest nieużyteczna. Takiego gościa zbójcy po prostu by zastrzelili.
Oczywiście masz rację, z tym że u mnie elfy są zacofane pod tym względem i ciągle mają tego rodzaju zbroje (znow: "w książce...", przepraszam za to). Niemniej pomyślę nad tym, czy skoro przegrali kiedyś wojnę z ludźmi właśnie przez broń palną, to czy nie byłoby logicznie zabrać im płytówki na rzecz skór (jak to było w historii).
Grimzon pisze:
  • 4 Miecznik już został wspomniany wcześniej.
Odniosłem się już wyżej, dziękuję.
  • 5
    Odepchnął ją w bok i w ostatniej chwili zablokował opancerzonym przedramieniem nadciągającą szablę.
    Trzymając się stylistyki to jeżeli ktoś ma zbroję płytową to ramię powinno być zbrojne. Pancerne oznacza że była tam kolczuga.
[/quote]

Dziękuję, zanotowałem
Misieq79 pisze: A teraz bardziej na poważnie
Łeee
Misieq79 pisze:Mamy konwój/karawanę wiozący ciężarną WAG i - co jeszcze? solone ryby? Skoro nie popasają na noc, to zależy im na szybkości. A skoro zależy im na szybkości, to czemu nie jedzie sama kareta w asyście kilku(nastu) rycerzy i konnych strzelców? Taki zestaw pójdzie znacznie szybciej od ładownych wozów.
Słuszna uwaga. Dziękuję!

Misieq79 pisze:Czemu największy badass jedzie w karecie. A jeżeli przysiadł się na pogaduszki, to raczej nie zabrał miecza.
Osobisty ochroniarz.
Misieq79 pisze:I w sumie na cholerę nocny atak? Dla klimatycznej sceny z pochodniami?
Jak HBO będzie robić ekranizację to będą mogli zrobić taki sam odjazd jak w S08E03

Nie no, zakładałem, że tak jest bardziej wiarygodnie.
Misieq79 pisze:PS konie piany ani nie biją, ani nie toczą. "Piana" to po prostu pot i potrzeba trochę czasu żeby się pokazała. A w nocy - nie do zauważenia.
Noted, dziękuję!

Super, moi drodzy, o to mi właśnie chodziło. Takie uwagi są na wagę złota.
Bo lubię pisać.

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

10
tumi1 pisze: Zgoda, nie ma po co robić uników. Ale z drugiej strony tutaj chciałem pokazać, że skacząc na boki mieczownik (trzymam się już poprawnego nazewnictwa) jest wielkoludem (elfy u mnie są większe od ludzi, silniejsze i łoją wódę przy każdym święcie; ot przekora), a po drugie - i tu nie wiem czy słusznie - starałem się zachować wiarygodność. Bo zgoda, zbroja płytowa praktycznie chroni przed większością mieczy, szabel, etc. Ale z drugiej strony odruchowo raczej z reguły człowiek woli uniknąć takiego ostrza, więc stara się go uniknąć. Chyba, żę to tłumaczenie nie ma sensu?
Zbroja właśnie robi wielką różnicą. A już szczególności w sytuacji jeżeli masz jak najszybciej zabić przeciwnika. Nie bawisz się wtedy w uniki i takie tam, bo idziesz na wymianę. Ty trafiasz o on ciebie tylko, że ty masz na sobie zbroję, która całkowicie cię chroni. Dodatkowo masz efak psychologiczny przeciwnika którego nie da się zabić.
tumi1 pisze: Najgorsza dla ludzi. Tutaj mamy elfa (u mnie zamiennie z asterami - wynika z fabuły, ale to na inny dzień rozmowa), który może robić taką bronią bez większego problemu. Wzrost i siła mu na to pozwalają. Ok, wiem, że to brzmi jak tłumaczenie "ale w książce będzie...", po prostu sygnalizuję, że wiem o czym mówisz. Miałem w ręku już różne miecze :P
Jeszcze jest kwestia co nimi robiłeś. Pomimo różnicy siły, fizyka działania miecza dwuręcznego nie pozwala na zaawansowany fechtunek. A jeżeli gość byłby tak silny to nie powalili by go uderzaniem w plecy jakiegoś topora.

a i jeszcze to:
tumi1 pisze: .Dysząc ciężko, miecznik poprawił zdobiony po asteryjsku hełm z orlim dziobem. Rozejrzał się wkoło, zaklął i wziął oburącz szeroki zamach znad głowy. Ogromny miecz, falnik, z furkotem poszybował przez noc i zmiótł zbója, który jeszcze chwilę wcześniej dociskał kobietę do błotnistej drogi. Kobieta krzyczała. Zbój też, ale krócej.
Jeżeli była by potrzeba rzucenia mieczem to robi się to w taki sposób, że chwytasz go mniej więcej na środku ciężkości i ciskasz jak oszczepem.

Przy okazji pierwsze co mi przyszło do głowy aby porównać tę scenę waki to scena śmierci Podbipięty z "Ogniem i mieczem". Tam przeciwnicy widząc że nie poradzą sobie w walce pomagają sobie w walce liną a jak i to nie pomaga to sprowadzają ludzi z łukami.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

Napad [próbka literacka/ praca nad własnym warsztatem/ fantasy]

11
Grimzon pisze:
a i jeszcze to:
tumi1 pisze: .Dysząc ciężko, miecznik poprawił zdobiony po asteryjsku hełm z orlim dziobem. Rozejrzał się wkoło, zaklął i wziął oburącz szeroki zamach znad głowy. Ogromny miecz, falnik, z furkotem poszybował przez noc i zmiótł zbója, który jeszcze chwilę wcześniej dociskał kobietę do błotnistej drogi. Kobieta krzyczała. Zbój też, ale krócej.
Jeżeli była by potrzeba rzucenia mieczem to robi się to w taki sposób, że chwytasz go mniej więcej na środku ciężkości i ciskasz jak oszczepem.
Masz rację - znalazłem filmik na YT, gdzie właśnie pokazują taki rzut mieczem. Mniej widowiskowe, ale cholernie skuteczne.
Bo lubię pisać.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”