Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

1
Przeglądam zdjęcia innych, i moje oczy, moja dusza bolą mnie od widoku roznegliżowanych, doskonałych ciał i nastoletnich twarzy. Wkurwiają mnie te Panny, z którymi po prostu nie jestem w stanie konkurować, o złoty laur, o złote kurwa grabie, które któraś z nas od Zuckerberga być może dostanie, za liczbę lajków na profilu największą, za piętrzącą się od namiętności komentarzy od napalonych samców falę. Wkurwiają jak mało kto, bo nie jestem tak piękna, nie jestem już tak młoda, a moje ciało nie wyglądało tak nigdy i pewnie nigdy nie będzie, niezależnie od tego jak bardzo bezglutenowa, bezcukrowa stanie się moja dieta, i choćbym jadła pieczywo tylko czerstwe, mięso wyłącznie chude, a warzywa zawsze świeże, mleko piła odtłuszczone, to i tak zawsze będę tą gorszą, brzydszą instagramową siostrą, z którą kolesie spotykają się nie wiadomo po co, egzemplarzem mniej udanym i z grubsza wybrakowanym.

Więc jej stosunek do tych internetowych, wprawiających w samozachwyt aplikacji był ambiwalentny, bo chociaż lubiła, gdy mniej lub bardziej znani jej fani, pod jej zdjęciem dodawali lajki i komentowali, to męczył jej widok innych, walczących z nią o internetowej przestrzeni podium, bo nawet po opcji “usuń zmarszczki” i “wypełnij usta” nie była jak one cudna i szczupła, przydałaby się w aplikacji opcja - “nie pokazuj tych lasek co ode mnie mniej mają w biodrach”. I chociaż wiedziała, że to na zdrowie jest recepta, by ilości lajków między sobą nie porównywać i w obcych dziewcząt zdjęcia zbyt długo się nie wpatrywać, to nie mogła przestać; oderwać wzroku od roznegliżowanych panien strumienia, tak zwanego wirtualnego instagramowego feeda. Lampa telefonu rozbłysła na czerwono, ktoś przesyłał do niej w internecie wiadomość.

“Cześć :) co porabiasz?” - i od razu wiedziała, że to kolejny pierdolnięty amant. “A nic takiego, przed chwilą sprzątałam, uczę się teraz do egzaminu” - odpowiedziała, chociaż tak naprawdę przez ostatnią godzinę to w telefon się wpatrywała, lajki cudze z własnymi porównywała, spośród setek autoportretów selekcji najlepszego dokonywała, “usuń zmarszczki” i “wypełnij usta” łapczywie klikała. Postanowiła od razu, że ma go w dupie, i nawet gdyby miało dojść do między nimi spotkania, bo przecież do roboty to nic w sumie innego nie miała, to już do startu kreskę mu postawi przy nazwisku, czerwonym flamastrem “X” zakreśli w powietrzu, szansy żadnej mu nie da, zrówna go do zera. Na nic innego nie zasługiwali. Te psie pokraki, te świńskie gęby, których jedynym celem istnienia jest spełnianie wyłącznie najprostszych z fizjologicznych potrzeb, jak sranie, jak ruchanie, nagiego jej ciała oglądanie i z łapami się pchanie. Zero wyższych uczuć, Zero świadczących o wzniosłości ducha przemyśleń i refleksji. Kiedy ostatni raz mogła z którymś szczerze i bez obaw porozmawiać, samą siebie pytała, ale odpowiedzi na to pytanie nie znała.

“Może kawka?” - “A nie, dziękuję, już piłam” - mu odpowiedziałam, nie chcąc strzępić dalej se języka, starając się jego matrymonialne zapędy uciąć stanowczo i szybko. On jednak stękał, jęczał i nalegał, i zaczął mi słodzić, jak bardzo jestem piękna, a opisami pod zdjęciami zawsze skłaniałam go do głębszej refleksji i nad życiem zadumy. I chociaż nie chciałam, to znaczy na początku nie chciałam, ale później, kiedy tak obsypywał mnie czułymi słowami, coraz bardziej jego argumentom ulegałam. Przecież to znowu, będzie, kurwa, o charakterze globalnym katastrofa, jak globalne ocieplenie, jak lodowców się topnienie, jak na oceanie wyciek z podłych kapitalistów tankowca ropy, jak pożar lasu, jak niesegregowanie chemicznych odpadów. Zaciskam mocno paznokcie na swej drugiej ręce, chwytam ją mocno i drapieżnie, do krwi zdrapując z ręki mojej skórę, by odrobinę psychicznej ulgi przynieść w fizycznym reki bólu.

“Może za godzinkę, w Żółtym Baloniku? :)” - “dobra”. Na nic się dały wyrobione w liceum asertywności kursy, warsztaty z odmawiania, własnego zdania artykułowania, to wszystko jest na nic w stosunku do ludzi zasypujących mnie słowami o dodatnim ładunku, jak na przykład “jesteś piękna i nie taka znów nieinteligentna”, “raz widziałem cię na mieście i mi momentalnie stanął”. W porządku dość losowym i przypadkowym wyciągnęła z szafy sztuk kilka odzieży, by je przymierzyć, nie za bardzo jej się to podobało i pomyślała, że czas by garderobę w końcu odświeżyć, banknotami pięćsetzłotowymi zapas bawełnianych i poliestrowych dóbr uzupełnić, bo nawet gdy światło lodówki tylko od szklanych krawędzi się odbija, nie mając na co świecić, Gdy trzeba jajecznicę sprzed tygodnia z zaschłej patelni zdrapać i na nowo ją odgrzać, w ten sposób przygotowując na dziś obiad, to bez blichtru żyć ona nie mogła, w ciuchach z sezonu jesiennego wiosną nigdy by nawet śmieci wynieść nie poszła, nawet do żabki po batona, nawet do biedronki po zestaw do podłogi czystości środków z promocji.

Zestawem akcesoriów, bransoletą złotą i na włosach wstążką kreacji dopełniła dzieła, jeszcze tylko Gucci Bloom Nettare di flore psiknięc na ciało i odzież kilka i juz prawie gotowa była do wyjścia. Niestety, patrząc w lustro, znów do samej siebie poczuła odrazę. Wzięła grzebień i zaczęła jeździć nim po skórze, aż na jej ręce nie pojawiły się zadrapania i pierwsze kropelki krwi. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Prowadzić rozmów, zapoznawać się z kolejnym mężczyzną, który, jak już wiedziała, z całą pewnością chciał ją zranić, potraktować podle i nieczule. Po co jednak miałaby zostawać w domu? Samotność też zdążyła ją już zmęczyć, przemielić, strawić i wydalić, zupełnie bezbronną, niegotową na ciągłe ścieranie się i walkę z otaczającą ją rzeczywistością. Runęła na łóżko i zaczęła szlochać.

Added in 1 minute 40 seconds:
Jestem na etapie szukania własnego stylu pisania, i zastanawiam się, czy rytmika taka, jaka tu przez większość opowiadania się pojawia, to jest coś spoko, czy może ociera się to już o grafomanię.

Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

2
Hej,

A to moje trzy grosze:

"Jestem na etapie szukania własnego stylu pisania" - dużo pracy przed Tobą.

" zastanawiam się, czy rytmika taka, jaka tu przez większość opowiadania się pojawia..." - rytmika jest do bani.

"to jest coś spoko" w tym opowiadaniu ? - hell no.

"czy może ociera się to już o grafomanię"- to jest, grafomania poziom 100.

Powodzenia.

ela
No one said that would be easy.

Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

3
Poszukiwanie stylu - według mnie - jest już pojęciem błędnym. Styl nie leży w zaroślach i nie czeka by go odnaleźć. Styl się wypracowuje, czyli stopniowo usuwając błędy, zostaje baza, która jest dla każdego charakterystyczna - pewien zestaw narzędzi, które Autor lubi (i potrafi) używać. Które, mówiąc kolokwialnie mu "leżą".
Eksperymenty są ok, ale one raczej rozwijają ogólne umiejętności, niż są ścieżką do wypracowania stylu.
Odpowiadając na Twoje pytanie - rytmika to mały pikuś, chaos w narracji i składnia a'la Yoda kładą ten kawałek.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

6
hellbike pisze: Przeglądam zdjęcia innych, i moje oczy,
niepotrzebny przecinek przed i*
hellbike pisze: Wkurwiają mnie te Panny
dlaczego Panny wielką literą?
hellbike pisze: nie jestem już tak młoda, a moje ciało nie wyglądało tak nigdy i pewnie nigdy nie będzie, niezależnie od tego jak bardzo bezglutenowa, bezcukrowa s
ciało nie wygląda*
hellbike pisze: I chociaż wiedziała, że to na zdrowie jest recepta, by ilości lajków między sobą nie porównywać i w obcych dziewcząt zdjęcia zbyt długo się nie wpatrywać, to nie mogła przestać; oderwać wzroku od roznegliżowanych panien strumienia
zła składnia, przestawiasz słowa i to brzmi bardzo nienaturalnie.
hellbike pisze: że ma go w dupie, i nawet gdyby miało dojść do między nimi spotkania
dojść do między nimi spotkania????

Ogólnie nie zainteresowałeś tekstem.

Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

7
Kurczę, nie chcę być tą złą i dodawać komentarza w stylu "tobie kury sz*ć prowadzić, a nie pisać", chcę pomóc, tylko, że zastanawiam się, na jakim poziomie pomocy oczekujesz.

Mogłabym się pobawić, popoprawiać przecinki, błędy składniowe, językowe niezgrabności, ale to chyba będziesz umiał zrobić sam.
Mogłabym spytać o podstawowe założenia formy: przeskakiwanie między pierwszoosobową i trzecioosobową narracą, o Sienkiewizmy (czasownikiem zdania kończenie, gdy waść ułudzie ulegasz, iż na tym staropolszczyzną mówienie polegało), jakieś delikatne biblijne stylizacje... I w sumie spytam: robisz to świadomie? A jeśli tak, to jaki cel Ci przyświeca?
I najważniejsze - treść. Nie chcę wrzucać do jednego worka wszystkich prób pisania o Instagramie, bo choć to banał, to nawet o przeciskaniu głowy przez ściągacz można powiedzieć coś ciekawego - przekonali nas o tym twórcy filmu, w którym Hawking doznał olśnienia dzięki swetrowi. Tak sobie myślę, że istotą problemu jest zatem nie to, o czym a to, co piszesz. Mimo, że ludzka próżność jest tematem mocno wyeksploatowanym to dałoby się o nim powiedzieć coś wartościowego. Tylko, że Ty tego nie robisz. Ograniczasz się do odtwórczego pierniczenia pana Staszka, co to narzeka, że w du*ch siem ludzio poprzewracało. Baby próżne, faceci chcą kopulować, kompleksy, Insta, młode laski, zazdrość, seks, płycizna, banał.

I teraz podsumowanie. Eksperyment z formą się ceni, ale bez bagażu tekstu płaskiego i płytkiego, ale wyraźnie aspirującego do społecznej czy psychologicznej głębi. Spróbuj pobawić się formą w tekście o obieraniu ziemniaków, ewentualnie o czymś naprawdę interesującym. Przyklejając do Twoich eksperymentów tekst, który drażni swoją infantylną pretensjonalnością odbierasz sobie szansę na wartościowy feedback i skupienie na tym, co być może chcesz rozwijać.

Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

9
hellbike pisze: Jestem na etapie szukania własnego stylu pisania, i zastanawiam się, czy rytmika taka, jaka tu przez większość opowiadania się pojawia, to jest coś spoko, czy może ociera się to już o grafomanię.
Taki rytm i takie zdań układanie ;) jest u Lema w "Bajkach robotów". Czyli masz styl sprzed kilkudziesięciu lat. Nie pasuje tu zupełnie i w dodatku przesłania treść. Ja w ogóle lubię tę tematykę Twoją, trzymam kciuki za porządny, długi tekst o tym, o czym Ty chcesz pisać. Na razie jednak widzę dwie wady:
1. za płytko jest;
2. styl wciąż nie ten.
Szukaj dalej. To może potrwać, ale coś mi mówi, że w końcu się uda.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Złote grabie [delikatne wulgaryzmy]

10
Twój styl przypomina bardzo młodego Yodę (to ten mały zielony kosmita z Gwiezdnych Wojen), który dopiero zaczyna mówić pełnymi zdaniami. Jak chcesz pisać rymami to trzeba jeszcze popracować. Nie wiem czy widziałeś kiedyś bitwę freestylową pomiędzy raperem Tede a Obrońcami Tytułu (jest na YouTube) ale póki co ty jesteś jak Obrońcy Tytułu. Jeśli miałeś okazję to obejrzeć to wiesz, że dobrze nie jest, do Tedego jeszcze sporo brakuje. Trzeba ćwiczyć i się nie poddawać.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”