1. Spotkanie – wstęp
Doskonałej jakości kryształy, zwisające czterema rzędami z czarnej, metalowej obręczy luksusowego żyrandola, załamywały światło, tworząc barwne refleksy. Pozostałe elementy wyposażenia hotelowego apartamentu również były bez zarzutu, wszystkie wykonano z materiałów najwyższej jakości, z gustem i wyczuciem. Siedzący na nowoczesnej kanapie starszy mężczyzna pasował do wystroju wnętrza. Nosił elegancki, szyty na miarę garnitur, szpakowate włosy zaczesywał gładko, a plecy miał tak proste, jakby przed momentem połknął kij.
Kazik, zajmujący miejsce w fotelu po drugiej stronie niskiej ławy, wyglądał jak z innej bajki. Miał na sobie zwykłe dżinsy, T-shirt i skórzaną kurtkę, a długie do ramion, kręcone włosy związał w niesforny kucyk. Udało mu się zapuścić całkiem bujną brodę. Wprawdzie wygląd drwala nie był już tak modny, jak jeszcze kilka lat temu, zarost spełniał jednak funkcję praktyczną: zakrywał twarz i utrudniał bycie rozpoznanym. Kazik nie przypadkiem wybrał tego dnia nieformalny strój – chciał nim zademonstrować, że nie zamierza dłużej brać udziały w rodzinnym przedstawieniu, w którym obowiązkowymi kostiumami były spodnie w kant, nienagannie wyprasowane koszule i marynarki od znanych projektantów.
Obaj mężczyźni, młody i stary, mierzyli się wzrokiem, dobrze wiedząc, czego mogą się po sobie spodziewać. Antonii Kowalski od niemal dwudziestu lat zajmował stanowisko osobistego sekretarza Królowej Matki i w swojej pracy widział już naprawdę wiele. Kazik szedł o zakład, że wyraz twarzy staruszka pozostanie niezmiennie kamienny, niezależnie od przebiegu ich rozmowy.
– Jego Królewska Mość życzy sobie, żebyś natychmiast pojawił się w Warszawie – rzekł Antonii poważnym tonem, który doskonale pasował do jego miny. – Jej Wysokość Królowa Matka również uważa, że w tym czasie jesteś szczególnie potrzebny w pałacu.
– Zawsze tak uważała, nawet zanim wyjechałem – zauważył młody mężczyzna z przekąsem.
– Tym razem może mieć rację.
Oczywiście Kazik rozumiał, co stary sekretarz ma na myśli. Czarne chmury, zbierające się nad dynastią Jagiellonów już od dłuższego czasu, jeszcze nigdy nie były tak gęste jak obecnie. Przeciętni zjadacze chleba z wypiekami na twarzy śledzili doniesienia prasowe dotyczące rodziny królewskiej, a internetowe komentarze nie pozostawiały na monarchach suchej nitki.
Kazik podrapał się po kosmatej brodzie, która, w przeciwieństwie do jego brązowych włosów, miała rudawy odcień.
– To mnie nie dotyczy – oznajmił. – Nie mam zamiaru wracać.
Antonii minimalnie uniósł lewą brew, wyrażając w ten subtelny sposób dezaprobatę.
– Jego Wysokość spodziewał się podobnej odpowiedzi. Rozkazał, abym ci powtórzył: „nikt nie zdoła uciec przed tym, co nieuniknione”.
Kazik skomentował słowa króla upartym milczeniem. Sekretarz odchrząknął.
– Mam też wiadomość od Królowej Matki – oznajmił, po czym sięgnął do leżącej na kanapie aktówki, wyjął z niej dużą, prostokątną kopertę i położył ją na ławie. – W środku znajdują się profile młodych kobiet wytypowanych przez Jej Wysokość jako kandydatki na przyszłą królową.
Tym razem Kazimierz dał się zaskoczyć. Przez chwilę rozważał, jak zareagować. Ostatecznie, zgodnie z zasadami, które zostały mu wpojone w dzieciństwie, powściągnął emocje.
– Nawet Windsorowie zerwali już z tradycją aranżowanych małżeństw – zauważył sucho. Przez chwilę patrzył na kopertę, zastanawiając się, czy zajrzeć do środka, czy nie. W końcu skrzyżował ręce na piersi. – Nie zamierzam wracać do pałacu, nie potrzebuję też żony. Sądziłem, że wyraziłem się w tej sprawie wystarczająco jasno, ale najwyraźniej członkowie rodziny królewskiej biorą moje słowa za żart. – Machinalnie zacisnął dłonie. – Co powinienem zrobić, by wreszcie pozwolili mi odejść? Wmieszać się w jakiś skandal? Wjechać w hydrant po pijanemu? A może to byłby jeszcze za mało?
– Przemawiają przez ciebie emocje – rzekł Antonii, tonem sędziego, który przywołuje do porządku niezdyscyplinowanego świadka.
– Gdybym dopuścił swoje emocje do głosu, podarłby tę kopertę na strzępy – odparł Kazimierz.
– Rozważ chociaż możliwość przyjęcia ochrony. To, co robisz, jest niebezpieczne.
„Mają mnie za dziecko. Za marionetkę, która nie jest w się stanie poruszać, bez prowadzących ją sznurków.” – pomyślał młodzieniec.
– Jestem dorosły. Sam podejmuję ryzyko. – Wstał z fotela. – Uważam naszą dzisiejszą rozmowę za zakończoną – oznajmił, po czym wyszedł z apartamentu, gwałtownie zamykając drzwi.
Wyrzuty sumienia dopadły go tuż za progiem. Zapragnął zawrócić i pożegnać się z Antonim, ostatecznie staruszek niczemu nie zawinił, nie było powodu, by traktować go nieuprzejmie. „Nie.” – powiedział sobie. – „Muszę być tak stanowczy, jak to tylko możliwe, w przeciwnym razie nigdy nie dotrze do nic to, co mam do powiedzenia.”
Odganiając wątpliwości, zjechał windą na parter, a następnie przeciął hol pełen odcieni kremu, brązu i złota. Przed hotelem powiew chłodnego wiatru owionął mu twarz. Kazimierz spojrzał w niebo, jednak nie był w stanie dostrzec gwiazd, których blask przyćmiła sztuczna jasność miasta. Samochód czekał na niego na strzeżonym parkingu, kilkaset metrów dalej. Mężczyzna wsunął ręce w kieszenie i ruszył w tamtą stronię, odruchowo pochylając głowę i wbijając wzrok w chodnik. Szedł szybko, unikając kontaktu wzrokowego z przypadkowymi przechodniami.
Mimo późnej pory okolica tętniła życiem. Zagraniczni turyści wracali do hoteli, nie brakowało też młodych ludzi zdążających na podbój modnych klubów – dla nich noc dopiero się zaczynała. Od opuszczenia pałacu Kazik unikał ruchliwych miejsc. Żył jak wampir. Wymykał się z mieszkania prawie wyłącznie wczesnym rankiem albo wieczorem, gdy skąpe, kolorowe światło latarni ulicznych tylko częściowo rozpraszało mrok, a szanse na pozostanie anonimowym rosły. Czasami marzył, że za dwadzieścia, może trzydzieści lat, gdy jego twarz pokryje się siecią bruzd i płytszych zmarszczek, wreszcie przestanie być rozpoznawany.
Nienawidził, gdy w oczach obcych ludzi dostrzegał charakterystyczny błysk zrozumienia, za którym szły natarczywe spojrzenia i podniecone szepty („Ej, zobaczy, czy to nie on? Wygląda prawie jak na zdjęciach”). Potem następowały często zaproszenia do wspólnych zdjęć i niechciane uściski dłoni. Dworska etykieta nie zezwalała na dotykanie następcy tronu, jednak zwykli ludzie rzadko się nią przejmowali. Najgorsze były kobiety. „Zawsze marzyłam, żeby spotkać Waszą Książęcą Mość”, „jestem ogromną fanką”, „wyglądasz o wiele lepiej niż na ekranie” – te i podobne frazesy, okraszone nerwowym chichotem i zalotnymi spojrzeniami, prowadziły nieraz do mniej lub bardziej odważnych propozycji, przyprawiając Kazimierza o mdłości.
Tym razem się udało. Broda robiła swoje i Kazik spokojnie dotarł na parking. Na placu wciąż stało całkiem sporo aut, ale ludzi kręciło się tu znacznie mniej niż przy hotelu. Mężczyzna uregulował należność i wrócił do samochodu.
Sięgał już do kieszeni kurtki po kluczyki, gdy nagle zauważył siedzącą na krawężniku dziewczynę. Nieznajoma kołysała się w przód i w tył. Chociaż było chłodno, miała na sobie tylko krótką, wydekoltowaną sukienkę. Pomarańczowe światło pobliskiej latarni fałszowało kolor jej włosów, opadających na twarz długimi falowanymi pasmami. Intuicja natychmiast podpowiedziała Kazikowi, że tę kobietę spotkało coś złego. „Tylko, czy to moja sprawa?” – zapytał rozsądek.
Po chwili wahania zbliżył się do nieznajomej łukiem, szukając wzrokiem śladów krwi albo ewentualnych obrażeń. Nic takiego nie znalazł. Młoda kobieta nie wyglądała na ofiarę gwałtu ani pobicia. „Ot, dziewczyna przesadziła z drinkami i teraz przysypia na chodniku.” – wytłumaczył sobie. – „Takie widoki nie należą do rzadkości.”
Zamierzał już odejść, gdy długowłosa, jakby wyczuwając jego obecność, podniosła głowę. Falowane kosmyki zsunęły się do tyłu, odsłaniając ładną, okrągłą buzię, poznaczoną smugami rozmazanego tuszu do rzęs. Kazik od razu ją rozpoznał, miał łatwość zapamiętywania twarzy.
– Czy coś ci się stało? – zapytał.
Dziewczyna wpatrywała się w niego przez chwilę okrągłymi oczami. Kazik pamiętał, że są zielone, chociaż w tym świetle nie był w stanie dostrzec ich koloru.
– Miałam zły dzień – odpowiedziała w końcu cicho, nieco zachrypniętym głosem.
Podszedł bliżej, tak blisko, że wciągnąwszy w nozdrza powietrze, mógł wychwycić woń alkoholu. Sukienka, którą dziewczyna miała na sobie, przypominała raczej nocną koszulkę niż zwykłe ubranie. Dekolt odsłaniał nie tylko jasne, pulchne ramiona, ale też duży fragment krągłych piersi. Kazik nigdzie nie widział torebki.
– Spotkaliśmy się już – powiedział.
Zielonooka zmarszczyła mały, lekko zadarty nosek. Widać było, że z wysiłkiem kojarzy fakty.
– Nie. – Potrząsnęła głową. – Nie znamy się.
– Jak masz na imię? – zapytał.
– Magda.
– Czy miałaś ze sobą torebkę?
Powiodła wokół zamglonym spojrzeniem.
– Nie ma jej. Chyba się zgubiła.
– W środku był portfel?
– I telefon, i…
– Pamiętasz, gdzie ostatnio ją widziałaś?
Zakołysała głową w lewo i w prawo, co prawdopodobnie miało znaczyć „nie”. Ciekawe, czy w ogóle zrozumiała pytanie.
Kazik odetchnął. Wyobraził sobie, że odwraca się i odchodzi, zostawiając dziewczynę samą. Ile minęłoby czasu, zanim zasnęłaby na środku chodnika?
– Mieszkasz daleko stąd? – zapytał.
– Na Załężu.
Jakieś pół godziny jazdy. Przystanek autobusowy nie był tak daleko, Kazik mógłby zaprowadzić tam dziewczynę, tylko czy o tej porze kursował jakiś transport publiczny? Nie miała pieniędzy, sam musiałby kupić bilet.
– Jeśli chcesz, mogę zamówić dla ciebie taksówkę – zaproponował, bo tak wydawało się łatwiej.
– Nie chcę wracać do domu – wyznała cicho.
To akurat potrafił zrozumieć.
– W takim razie może pojedziesz do mnie?
Później wiele razy zastanawiał się, jaki impuls pchnął go do zadania tego pytania. Złość na ojca? Pragnienie, by choć raz zrobić rodzinie na przekór?
Niespodziewana propozycja jakby trochę otrzeźwiła Magdę. Przez chwilę wyglądała nawet na przestraszoną, ale szybko odzyskała rezon.
– Dobrze – odpowiedziała.
Chcę być księżniczką [romans, fragment]
2Na początek kilka myśli:
napisane poprawnie
bez emocji, tekst gładko się czyta ale wyobraźnia śpi
Jagiellonowie - w tej konwencji? ja nie kupuję, zbyt sztampowate
dialogi spytał- odpowiedział... i ? właśnie takie zimne, bez wyrazu
tło tak samo - bez jakiej kolwiek kolorystyki:
Jednak moje uwagi nie oceniają tekstu jako - beznadziejny, może i wykluje się coś dobrego...
napisane poprawnie
bez emocji, tekst gładko się czyta ale wyobraźnia śpi
Jagiellonowie - w tej konwencji? ja nie kupuję, zbyt sztampowate
dialogi spytał- odpowiedział... i ? właśnie takie zimne, bez wyrazu
tło tak samo - bez jakiej kolwiek kolorystyki:
opis postaci:
raczej autor połknął kij = wszystko takie sztywne
Jednak moje uwagi nie oceniają tekstu jako - beznadziejny, może i wykluje się coś dobrego...

Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
Chcę być księżniczką [romans, fragment]
3Ja zacznę od pytania: to ma być parodia?
Tego się spodziewałam po fragmencie mówiącym, że kryształowy żyrandol to gust i wyczucie oraz o połkniętym kiju, ale potem humor gdzieś zanikł.
Troszkę mi to przypomina Harlequiny.
Tego się spodziewałam po fragmencie mówiącym, że kryształowy żyrandol to gust i wyczucie oraz o połkniętym kiju, ale potem humor gdzieś zanikł.
Troszkę mi to przypomina Harlequiny.
Chcę być księżniczką [romans, fragment]
4Jakiś czas temu spotkałam się z opinią, że piszę za bardzo emocjonalnie, dlatego tym razem starałam się nabrać trochę dystansu. Być może nabrałam go za dużogebilis pisze: Na początek kilka myśli:
napisane poprawnie
bez emocji, tekst gładko się czyta ale wyobraźnia śpi
Jagiellonowie - w tej konwencji? ja nie kupuję, zbyt sztampowate
dialogi spytał- odpowiedział... i ? właśnie takie zimne, bez wyrazu
tło tak samo - bez jakiej kolwiek kolorystyki:opis postaci:raczej autor połknął kij = wszystko takie sztywne
Jednak moje uwagi nie oceniają tekstu jako - beznadziejny, może i wykluje się coś dobrego...

Chcę być księżniczką [romans, fragment]
5Może szare dżinsowe spodnie?
Z opisem generalnie jest u Ciebie dość licho. Jak już się pojawia, to taki zwyczajny, np. ten cholerny zadarty nosek, zero stylistyki, nieco bardziej wyszukanych przymiotników. Dialogi niestety bardzo sztywne. Podoba mi się pomysł uwspółcześnienia i sama postać księcia zachowującego się jak wampir (tutaj może warto by było podać więcej szczegółów czemu się tak zachowywał, a nie że tylko nie lubiał kiedy ktoś robił sobie z nim zdjęcia; mógłby np. cierpieć na jakąś agorafobię, albo nerwicę natręctw, przy której przerażałoby go podawanie komuś ręki z powodu przenoszenia w ten sposób bakterii). Zabrakło mi tu cech osobowości tej postaci.
No nie dotrze jak będziesz tak pisać. Za mało chyba sprawdzasz tekst. Nie poprawiaj tylko na kompie, wydrukuj, weź ołówek, zaparz kawkę i pracuj. Nanieś poprawki, znowu wydrukuj... Jak nie masz drukarki to sobie kup, kreatywne pisanie, czyli inwestycja w siebie, niestety kosztuje. Czytaj na głos - mnie pomaga. I nie bój sie przerabiać zdań, nie chodzi tylko o to żeby wygładzić tekst z błędów, ale żeby nadac mu jakiejś płynności.
Czy on jest homo? Dlaczego zaraz o mdłości? Jesli ktoś z kimś flirtuje to raczej nie wywołuje u takiej osoby mdłości, bardziej zażenowanie (jesli flirt idzie zbyt daleko) albo poczucie wstydu.
Niczego takiego nie zauważył.
Jak już ktoś wczesniej zauważył (tak, tak, napisało mi sie 2x zauważył, hi-hi), to jest poprawnie napisane, ale przy tym nieciekawe , wręcz nudne, niczym wycinek scenariusza płytkiej telenoweli. Przepraszam, po prostu czegoś zabrakło ponad tę poprawność w Twoim opowiadaniu.
Oczywiście, czy będzie lepiej zależy tylko od Ciebie;)
Pozdrawiam
Chcę być księżniczką [romans, fragment]
6Tekst czyta się szybko, ale równie szybko o nim zapomnę. Widząc w tytule posta, że czeka tu na mnie romans, miałam nadzieję na coś innego. Może warto byłby wybrać inny fragment? Tu mamy drętwy początek, napisany w miarę poprawnie, chociaż wyłapałam kilka literówek. Dla mnie to mało.
Postać Kazika, jak na królewskiego buntownika, jest okropnym nudziarzem. Ma długie włosy, oczywiście brodę i to na tyle. Dodaj mu trochę męskości, pewności siebie. Kiedy Ty piszesz, że był gwałtowny, ja w ogóle tego nie czuję. Rozumiem, że to rodzina królewska, w zamyśle wszystko jest tam sztywne i nudne, ale to przecież ludzie. Potrzebuję w tych postaciach czegoś, co sprawi że ożyją i staną się w mojej głowie bohaterami z krwi i kości. Niech Twój główny bohater będzie rasowy, bo jak na razie jest nijaki. Widzę po prostu gościa w koszulce, laskę w krótkiej sukience i starszego pana. On ma akurat kij w dupie, a to już coś więcej.
Męczy mnie jeszcze jedna kwestia. Czemu zapłakana dziewczyna, której najwyraźniej przydarzyło się coś nieprzyjemnego, zdecydowała się pójść do obcego mężczyzny? Wyglądała na przestraszoną, ale odzyskała rezon i postanowiła pójść razem z nim? Odzyskując rezon raczej uciekałabym jak najdalej od kogoś, kto pijanej dziewczynie proponuje pójście do jego mieszkania. Dla mnie trochę dziwne.
Moim zdaniem może być naprawdę fajnie, bo piszesz tak, że gotowy tekst czyta się w miarę płynnie. Tchnij tu trochę życia i dodaj postaciom rumieńców.
Postać Kazika, jak na królewskiego buntownika, jest okropnym nudziarzem. Ma długie włosy, oczywiście brodę i to na tyle. Dodaj mu trochę męskości, pewności siebie. Kiedy Ty piszesz, że był gwałtowny, ja w ogóle tego nie czuję. Rozumiem, że to rodzina królewska, w zamyśle wszystko jest tam sztywne i nudne, ale to przecież ludzie. Potrzebuję w tych postaciach czegoś, co sprawi że ożyją i staną się w mojej głowie bohaterami z krwi i kości. Niech Twój główny bohater będzie rasowy, bo jak na razie jest nijaki. Widzę po prostu gościa w koszulce, laskę w krótkiej sukience i starszego pana. On ma akurat kij w dupie, a to już coś więcej.
Męczy mnie jeszcze jedna kwestia. Czemu zapłakana dziewczyna, której najwyraźniej przydarzyło się coś nieprzyjemnego, zdecydowała się pójść do obcego mężczyzny? Wyglądała na przestraszoną, ale odzyskała rezon i postanowiła pójść razem z nim? Odzyskując rezon raczej uciekałabym jak najdalej od kogoś, kto pijanej dziewczynie proponuje pójście do jego mieszkania. Dla mnie trochę dziwne.
Moim zdaniem może być naprawdę fajnie, bo piszesz tak, że gotowy tekst czyta się w miarę płynnie. Tchnij tu trochę życia i dodaj postaciom rumieńców.
Chcę być księżniczką [romans, fragment]
7Dlaczego „Antonii” przez dwa „i”?
Czyta się płynnie, jest parę literówek, ale drobnych. Natomiast czuję się trochę wrzucona w dziwne uniwersum ze współczesnymi Jagiellonami i mnie dość konsternuje. Niby wiem, że to początkowy fragment i nie od razu wszystko zostanie wyjaśnione, ale w tym wypadku taki szczątkowy sposób przedstawienia owego uniwersum wywołuje u mnie wrażenie, jakbym trafiła na fanfik „Korony Królów”. A nie wiem, czy o takie wrażenie autorce chodziło. Może na początek roztoczyć nieco wizję świata oczami tego, zapewne nieco zmartwionego, starszego pana, a dopiero potem przerzucić się na punkt widzenia Kazika?
Ten „staruszek” mi tu trochę zgrzyta. Na podstawie opisu wyobrażam sobie Antoniego raczej jako dobrze zakonserwowanego pana mającego jakoś tak między 50-60 lat, zaś staruszek wywołuje we mnie skojarzenia ze skulonym, osiemdziesięcioletnim dziadkiem o lasce.wyraz twarzy staruszka
Wypieki obok chleba zabrzmiały dość zabawnie.Przeciętni zjadacze chleba z wypiekami na twarzy
Czyta się płynnie, jest parę literówek, ale drobnych. Natomiast czuję się trochę wrzucona w dziwne uniwersum ze współczesnymi Jagiellonami i mnie dość konsternuje. Niby wiem, że to początkowy fragment i nie od razu wszystko zostanie wyjaśnione, ale w tym wypadku taki szczątkowy sposób przedstawienia owego uniwersum wywołuje u mnie wrażenie, jakbym trafiła na fanfik „Korony Królów”. A nie wiem, czy o takie wrażenie autorce chodziło. Może na początek roztoczyć nieco wizję świata oczami tego, zapewne nieco zmartwionego, starszego pana, a dopiero potem przerzucić się na punkt widzenia Kazika?
"Duży ładunek myślenia osłabia chęć do czynu, a przeładowanie umysłu prowadzi z wolna do zidiocenia" — Joseph Conrad
Chcę być księżniczką [romans, fragment]
8Nie zauważyłam tego, rzeczywiście zabawnie wyszło

Interesujące porównanie

Dziękuję za komentarze.
[W] Chcę być księżniczką [romans, fragment]
9Kryształowe wisiorki. "Kryształy" to również np. wazony i popielniczki. A poza tym, żyrandol w postaci obręczy z czarnego metalu raczej nie jest przedmiotem luksusowym. No, chyba że wyjdzie z pracowni designera światowej klasy.
A to brzmi jak fragment z prospektu reklamowego. Apartamentu nie meblują jakość, gust ani wyczucie, lecz "tradycyjne, masywne meble z mahoniu i palisandru", "designerska kanapa obita kremową skórą", "isfahany na parkiecie w wielobarwne wzory". Albo coś podobnego. W każdym razie - konkrety.
Dlaczego Antonii? Czemu ma służyć ta końcówka -ii, która potem zresztą zanika w odmianie?
Rozmaite inne potknięcia językowe zostały już wyłapane przez moich poprzedników, więc nie będę tego powtarzała. Zdarzają się w tekście także literówki. Funkcja sprawdzania pisowni w edytorze wyłączona?
Zdaje się, że on już od jakiegoś czasu robi rodzinie na przekór dość intensywnie, a w rozmowie z Antonim wyraźnie to podkreślił, nie tylko słowem, lecz i uczynkiem, wzgardziwszy portfolio z kandydatkami na żonę. Nie zauważył tego czy mu tak szwankuje poziom autorefleksji?
Rozumiem, że dziewczyna jest niespecjalnie trzeźwa, ale skoro wyglądała nawet na przestraszoną, to znaczy, że sytuację odbierała prawidłowo. Dorzuć więc może, że przyjrzała się Kazikowi i po oględzinach najwyraźniej doszła do wniosku, że może mu zaufać. Albo coś podobnego. Niech będzie jakiś sygnał, że ona też myśli, kojarzy, ocenia, a nie tylko odpowiada na pytania.
O głównym bohaterze trudno na razie wiele powiedzieć, gdyż bunt przeciwko wymaganiom narzucanym przez rodzinę to zjawisko dość typowe na pewnym etapie życia, niezależnie od tego, czy jest się księciem, czy pastuszkiem. Wszystko zależy od tego, jak ten bunt poprowadzisz i wykorzystasz. Rzeczywistość alternatywna w postaci współczesnej Polski rządzonej przez późnych Jagiellonów nawet mi odpowiada. A romanse atrakcyjnych królewiczów z pięknymi poddankami zdarzały się na tyle czesto i w literaturze, i w historii, że można sobie takie opowieści rozwijać swobodnie. Przeczytałabym kolejny fragment.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
[W] Chcę być księżniczką [romans, fragment]
10Jest tutaj jednocześnie ciekawa koncepcja i bardzo wyświechtana konwencja i trochę mnie to konsternuje.
Podobnie jak poprzednicy doceniam pomysł "współczesnych Jagiellonów". Jest uroczy, zabawny, ale wg mnie nie powinno się tego traktować jako parodię. Może odpowiedniejszym określeniem byłaby: inspiracja? Opowiadanie inspiruje się historią, opowiada ją na nowo i to jest bardzo fajne. Nie jestem pewna, czy opisanie go jako "fanfik do Korony królów" miało być przytykiem czy komplementem
, bo niby co byłoby złego, gdyby faktycznie takie fanfiki powstały? Wszystko, co ciekawe i dobrze opisane, jest cenne, nawet jeśli na pozór zdaje się trochę bez sensu.
.
Najchętniej czytałabym naprzemiennie fragmenty z punktu widzenia jego i jej. Jestem skłonna kłócić się, że w takiej formie nawet „50 twarzy Greya” czytałoby się lepiej niż tylko jojczenie Anastasii, pretensje Anastasii, wątpliwości Anastasii… (pomijając fakt, że „50 twarzy…” jest po prostu przypadkiem beznadziejnym).
Jestem ciekawa przyszłej kreacji Magdy. Czy będzie to nieśmiała dziewczyna, która najpierw nie zdaje sobie nawet sprawy, z kim ma do czynienia, a kiedy wreszcie ma, to stara się dostosować do „dworskiego życia”, ale jako prostej osóbce z ludu jej nie wychodzi, co potęguje jej frustrację (i empatię czytelnika, bo teoretycznie kibicujemy słabszym i bardziej pokrzywdzonym)? A może wprost przeciwnie, Magda okaże się tą, która, mówiąc oględnie, będzie starała się udowodnić, że pochodzenie Kazimierza guzik ją obchodzi, bo „facet jak facet” i czym on się różni (w sensie: w czym jest lepszy) od niej i jej podobnych?
) i miejscami wzruszającą jak sztampowa, przewidywalna, ale przecież chwytająca za serce „Szkoła uczuć” (kogo nie ścisnęło choć raz w dołku przy pierwszym oglądaniu, niech pierwszy rzuci kamieniem!).
Pozdrawiam i czekam na więcej Kazimierza (nie Kazika; nienienienie),
Madeleine
Podobnie jak poprzednicy doceniam pomysł "współczesnych Jagiellonów". Jest uroczy, zabawny, ale wg mnie nie powinno się tego traktować jako parodię. Może odpowiedniejszym określeniem byłaby: inspiracja? Opowiadanie inspiruje się historią, opowiada ją na nowo i to jest bardzo fajne. Nie jestem pewna, czy opisanie go jako "fanfik do Korony królów" miało być przytykiem czy komplementem

To jest realny problem. Niestety widzę tutaj sztampę i to taką przez wielkie Sz. Mamy Kazimierza z królewskiej rodziny (wybacz, ale nie jestem w stanie nazywać go Kazikiem, nie przechodzi mi to przez klawiaturę; odrobina godności jednak mu się należy ze względu na pochodzenie), który jest następcą tronu i równocześnie zbuntowanym młodzieńcem, który "wie lepiej". Typowe. Ileż to takich krnąbrnych królewiczów i królewien było w historii filmu i literatury? Mamy również "partnerkę w akcji" - drugi biegun, "zwykła dziewczyna z ludu". To również sztampa, ale na pewno nie kicz - przynajmniej na razie nie

Myślę, że lepszy jest taki "przezroczysty" styl niż tak charakterystyczny, nasycony i przeciągnięty, że nie da się go czytać. Tu stylu de facto nie widać - i dobrze, niech tak zostanie. Gorzej, że "nie widać" również bohaterów - brakowało mi opisów z ich punktu widzenia. Dlaczego Kazimierz tak się buntuje, a Magda - co ona sądzi o tej całej sytuacji? (Wiem, że na razie niewiele, bo nie myśli trzeźwo, ale mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi.)
Najchętniej czytałabym naprzemiennie fragmenty z punktu widzenia jego i jej. Jestem skłonna kłócić się, że w takiej formie nawet „50 twarzy Greya” czytałoby się lepiej niż tylko jojczenie Anastasii, pretensje Anastasii, wątpliwości Anastasii… (pomijając fakt, że „50 twarzy…” jest po prostu przypadkiem beznadziejnym).
Jestem ciekawa przyszłej kreacji Magdy. Czy będzie to nieśmiała dziewczyna, która najpierw nie zdaje sobie nawet sprawy, z kim ma do czynienia, a kiedy wreszcie ma, to stara się dostosować do „dworskiego życia”, ale jako prostej osóbce z ludu jej nie wychodzi, co potęguje jej frustrację (i empatię czytelnika, bo teoretycznie kibicujemy słabszym i bardziej pokrzywdzonym)? A może wprost przeciwnie, Magda okaże się tą, która, mówiąc oględnie, będzie starała się udowodnić, że pochodzenie Kazimierza guzik ją obchodzi, bo „facet jak facet” i czym on się różni (w sensie: w czym jest lepszy) od niej i jej podobnych?
Też się nad tym zastanawiałam. Z jednej strony Magda jest pijana i na karb nietrzeźwości można zrzucić wiele zachowań, ale z drugiej całkiem dobrze kontaktuje i wyciąga logiczne wnioski. Trochę mi się to gryzie. I nie wiem dlaczego, ale fragment o tym „maskowaniu się” Kazimierza wśród „pospólstwa”, wychodzeniu po zmroku, by nikt go nie rozpoznał jest dla mnie mało wiarygodny i trochę śmieszny. Mimo to z chęcią zapoznałabym się z dalszym ciągiem, bo historia wg mnie ma potencjał na przyjemny romans i równie przyjemną komedię. Niezobowiązującą jak te wszystkie polskie „Dlaczego nie!” albo „Tylko mnie kochaj” (swoją drogą, jak myślę o twoim Kazimierzu, to oczami wyobraźni widzę… Macieja Zakościelnego i uwierz mi, to nie miała być ansa

Pozdrawiam i czekam na więcej Kazimierza (nie Kazika; nienienienie),
Madeleine
Made, czyli: Madeleine, Magdalena Lipniak albo po prostu Madzia.
Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają.
Jean de La Bruyère
Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają.
Jean de La Bruyère
[W] Chcę być księżniczką [romans, fragment]
11Właśnie taka była koncepcja. To, dlaczego Magda poszła z Kazikiem i co sobie myślała, zostało wyjaśnione w kolejnym fragmencie.
Dziękuję za obszerny komentarz.