Trzy Złote Głowy - Prolog: Inverno i Primavera

1
BaśńPoniższy fragment to króciutki prolog powieści fantasy, której roboczy tytuł brzmi „Trzy Złote Głowy”. Jest to względnie prosta, baśniowa historia, która w takiej czy innej formie była ze mną od dawna. Kiedy zaczęła obrastać w odrzucone pomysły z innego projektu, uznałem, że wygląda na tyle ciekawie, że ją także postanowiłem spróbować spisać. Prolog wprowadza zarys konfliktu oraz daje wskazówkę co do genezy głównego czarnego charakteru.
Prolog
Inverno i Primavera
U zarania dziejów dwie potężne siostry, niezrównane czarodziejki, walczyły o władzę nad światem, bowiem każda chciała urządzić go po swojemu.
Primavera kochała złote słońce i jak nikt umiała sprawić, by karmiło ono ziemię swym dobroczynnym ciepłem. Dzięki jej czarom wszystko wokół zieleniło się i kwitło, a życie w najprzeróżniejszych formach wzrastało bujnie i wydawało na świat potomstwo. Uosobienie bezinteresownej miłości, oddania i poświęcenia, troszczyła się po matczynemu o każde stworzenie, szczególnymi względami darząc ludzi w pocie czoła uprawiających rolę. Odkąd pokazała ich praprzodkom wschodzące ziarno i nauczyła, jak o nie dbać, nieprzerwanie starała się przynosić im urodzaj, bywało jednak, że przez swą gorliwość oraz skłonność do popadania w roztargnienie sprowadzała dotkliwe susze i upały. Ulubioną jej rozrywką i przyjemnością było podpatrywanie z ukrycia zakochanych na łonie natury, szepczących sobie czułe słówka podczas przechadzki po lesie lub obsypujących się pieszczotami pośród upojnej woni kwiatów w ogrodzie. Ilekroć spleceni w miłosnym uścisku słyszeli nagle rozbrzmiewający w gęstwinie czyjś swawolny, bezcielesny chichot, mogli mieć pewność, że to lady Primavera napawa się ich szczęściem.
Druga z sióstr, Inverno, miała opinię pani nieczułej i zimnej. Obce były jej ludzkie uczucia przyjaźni, miłości, żalu i nienawiści; rozumiała je, jak lekarz pochylający się nad pacjentem rozumie jego chorobę, samemu nie chorując, lecz nie potrafiła prawdziwie ich doświadczyć. Liczyły się dla niej wyłącznie doznania natury estetycznej, była bowiem jedyną w swoim rodzaju artystką. Czuła się spełniona, w szale natchnienia wycinając w głębi jaskiń niesamowite lodowe rzeźby, wirując w tańcu pośród wycia wichrów i kontemplując skrzącą się biel śniegowej pierzyny pokrywającej lasy, pola i dachy domów po każdej wywołanej przez nią zamieci. Jej dziełem była niezwykła symetria płatka śniegu oraz przedziwne i tajemnicze mroźne rysunki na szybach, których piękno, poza dziećmi, bardzo niewielu doceniało. Większość ludzi, przeciwnie, ani myślała zachwycać się zimową sztuką Inverno, a ją samą, jako nieobliczalną, bezlitosną i obojętną na ludzki los, miała w głębokiej pogardzie i nienawiści. Podczas gdy Primavera była w ich oczach dobrym aniołem, w jej siostrze widziano zwykle demona. Chętnie straszono nią krnąbrne dziewczęta i chłopców, którzy nie chcieli wracać do domu z zabawy na śniegu, roztaczając przed nimi upiorne wizje białej damy wynurzającej się jak widmo z mroków nocy, by porwać ich i uwięzić na wieczność w swym pałacu.
Od niepamiętnych czasów Wiosna i Zima toczyły ze sobą wojnę, w której w walnym starciu żadna nie mogła zyskać przewagi, chcąc nie chcąc ograniczały się zatem do wzajemnego psucia efektów swojej pracy. Drzewa pokryte przez Inverno śnieżnym puchem dzień później uginały się już pod ciężarem owoców, a w pięknie urządzonych przez Primaverę ogrodach, w których pod wieczór roiło się jeszcze od pszczół i motyli, rankiem pośród zeschłych traw stały lodowe rzeźby. Po fali siarczystych mrozów przychodziły nagle skwar i gorąco, jeziora i rzeki zamarzały, by niebawem zupełnie wyschnąć, umajone kwieciem łąki zmieniały się w skute lodem pustkowia, zaś tam, gdzie do niedawna panował przeszywający ziąb, wyrastały duszne tropikalne lasy. Od waśni dwóch przeciwstawnych żywiołów cierpiało wszystko, co żyje, a świat z wolna pogrążał się w chaosie.
Widząc daremność i bezcelowość swych zmagań, siostry zwróciły się w końcu do samego Stwórcy z prośbą, by je rozsądził, i przed jego obliczem zawarły pokój, zgodnie z którym połowa kalendarza należeć miała do Primavery, a druga do Inverno. Primavera była z tego faktu bardzo zadowolona, jednak Inverno nigdy nie wyzbyła się przekonania, że została oszukana. Śniegiem i lodem mogła spowijać ziemię de facto jedynie na kilka miesięcy, z dziełami Primavery musiała obchodzić się łagodnie, kołysząc przyrodę do zimowego snu w smętnej i nijakiej porze zwanej jesienią, podczas gdy jej sztukę siostra wciąż niweczyła bezkarnie z dnia na dzień, obracając błyszczące sople i pocieszne bałwany w strugi błota. Choć w głębi duszy Inverno nie była istotą tak okrutną i złą, jak ją powszechnie przedstawiano, święcie wierzyła w wyższość zimy nad wiosną i latem, dlatego całą swą przemyślność skupiła na tym, jak zwyciężyć Primaverę, nie łamiąc zarazem zawartego z nią paktu.
Z czasem rozwiązanie objawiło jej się samo, a było ono genialne w swej prostocie. Na zaprzysiężony przed Bogiem układ nie musiał się oglądać ten, kogo ów układ nie obejmował i nie dotyczył, gdyby więc udało jej się przekazać komuś cząstkę swej magicznej mocy, czyniąc go swym wasalem i sprzymierzeńcem, równowaga pór roku niechybnie uległaby zachwianiu. Dla śmiertelnika, który zgodziłby się nim zostać, Inverno przygotowała niezwykły dar; ktokolwiek by go przyjął i użył zgodnie z przeznaczeniem, stałby się podobny do niej, potężniejszy od największych magów świata, lecz już na zawsze w straszliwy sposób odmieniony – zimny, bezwzględny, wyzuty z ludzkich uczuć.
Nikt nie kochał zimy na tyle, by w walce o jej prawa zapłacić taką cenę, toteż mieszkańcy ziemi – ludzie, sylfy i inne rozumne istoty – jak jeden mąż wzdragali się przed podarunkiem Inverno. Niejeden gotów był wprawdzie połasić się na oferowaną mu władzę i potęgę, pragnąc wykorzystać ją do własnych celów, lecz gdy tylko usłyszał, co miałby zrobić i co poświęcić, by ją otrzymać, natychmiast wycofywał się rakiem z targów z lodową czarodziejką. Mijały stulecia, królestwa powstawały i upadały, pory roku następowały po sobie tak, jak to zostało ustalone przed boskim tronem, a żaden godny kandydat nie kwapił się, by za nią pójść. Inverno była cierpliwa.
Wreszcie znalazła kogoś, kto bez wahania wyciągnął rękę po jej dar, gdyż to, co inni mieli za klątwę, dla niego było błogosławieństwem. Oto bowiem pewnego dnia spojrzenie jej chłodnych niebieskich oczu padło na skurczoną w sobie postać pogrążonego w rozpaczy nieszczęśnika, tkwiącego nieporuszenie nad brzegiem jeziora, w którego wodach bezpowrotnie zniknęło coś, co kochał najbardziej. Człowieka, który w tej najczarniejszej dla siebie godzinie wiele by oddał za to, by tak jak pani Zima mieć serce z lodu…

Trzy Złote Głowy - Prolog: Inverno i Primavera

2
Zmęczył mnie tekst, to jeden wielki opis, i to Zima i Wiosna - niezbyt oryginalnie. Mam zastrzeżenia, że stwórca to sam Bóg, nie pasuje to do fantasy, imiona Inverno i Primavera kojarzą się z Inferno i nazwą kawy. Jest raczej średnio. Myślę, że gdybyś wysłał skończony tekst całej powieści do wydawnictwa, to został by odrzucony po prologu. Może dalsza część zachęci do lektury?

Pozdrawiam.

Trzy Złote Głowy - Prolog: Inverno i Primavera

3
RebelMac pisze: Mam zastrzeżenia, że stwórca to sam Bóg, nie pasuje to do fantasy
Jakiś czas temu założyłem w Kreatorium temat "Religia w fantasy", w którym większość osób była jednak zdania, że chrześcijaństwo się z fantasy nie gryzie.
RebelMac pisze: imiona Inverno i Primavera kojarzą się z Inferno i nazwą kawy
Inverno to po włosku "zima", a Primavera - "wiosna".
RebelMac pisze: Może dalsza część zachęci do lektury?
Może. :wink:

Trzy Złote Głowy - Prolog: Inverno i Primavera

4
Pomysł wygląda na bardzo ciekawy. To, czy oparta na nim historia będzie równie ciekawa na pewno w dużej mierze zależy od sposobu, w jaki zostanie poprowadzona.

W samym prologu widać wpływy Parandowskiego, rzeczywiście jest bardzo baśniowy, a wręcz stylizowany na mit. Zresztą chyba wszyscy wiemy, jaki, ale to nie powód, by pomysł odrzucać. Mity mają to do siebie, że były tworzone przez całe pokolenia ludzi pragnących poradzić sobie z najważniejszymi problemami, z tajemnicami świata i życia, z targającymi nimi emocjami, rozterkami natury moralnej. W pewnym sensie wszystkie najpilniejsze bolączki zostały już przepracowane. Temat lęku i żalu, towarzyszących ludzkiej doli został przez baśnie i mity wyczerpany, zatem nie ma już takiego tematu, który można by poruszyć korzystając z formy mitu, a nie odwołując się do jakiejś konkretnej, istniejącej już historii. Naszym zdaniem takie palimpsesty jak najbardziej są wartościowe, jeśli są świeżym, odkrywczym komentarzem do znanej historii.

Jeśli mit o Primaverze i Inverno zostanie potraktowany jako symboliczny wstęp, a właściwa historia będzie bardziej złożona i wielowarstwowa, to naszym zdaniem pomysł ma potencjał.

Pozostaje jeszcze kwestia języka samego zaprezentowanego fragmentu. Naszym zdaniem jest dobrze, nawet bardzo, jednak zdarzyło się kilka niedociągnięć.

Całość sugeruje, że mamy do czynienia ze stylizacją na mit, a zatem nie powinny się tam znaleźć kolokwializmy. Tekst nie jest archaizowany, jest pisany współczesną polszczyzną, a mimo to warto pamiętać, że nawet przy braku archaizacji nie należy korzystać z całego bogactwa współczesnego języka. W polszczyźnie są pewne wyrazy, które zostały do naszego języka przyjęte niedawno i wciąż jeszcze brzmią obco lub zbyt (nie wiemy, czy dobrze to ujmujemy) technicznie, nowocześnie lub profesjonalnie.

"że to lady Primavera napawa się ich szczęściem" Tutaj nie pasuje „lady”. Można zostawić samą Primaverę albo zastąpić „lady” „panią”.

"rozumiała je, jak lekarz pochylający się nad pacjentem rozumie jego chorobę, samemu nie chorując, lecz nie potrafiła prawdziwie ich doświadczyć" Co Ty na to, żeby z lekarza zrobić znachora?

"doznania natury estetycznej" Zgrzyta i nie pasuje do stylizacji.

" bardzo niewielu doceniało." Tutaj zmieniłybyśmy szyk na „doceniało bardzo niewielu”.

„Chętnie straszono nią krnąbrne dziewczęta i chłopców, którzy nie chcieli wracać do domu z zabawy na śniegu, roztaczając przed nimi" Wątpliwości budzi podmiot, a zdanie jest za długie. Może „Roztaczano przed nimi” jako nowe zdanie?

"tropikalne " Znów słowo nie pasuje do stylizacji.

"Primavera była z tego faktu bardzo zadowolona," Fakt nie pasuje do stylizacji.

"Śniegiem i lodem mogła spowijać ziemię de facto jedynie na kilka miesięcy," De facto nie pasuje do stylizacji.

"Bogiem " Dlaczego Bogiem? Przecież to zdaje się ma być mit niechrześcijański. Zostańmy przy tym Stwórcy, a jeśli już mowa o bogu, to małą literą.

"wasalem " To słowo nie jest synonimem sługi czy poddanego. Ma bardzo konkretne znaczenie. Inverno z pewnością nie szukała wasala.

"wycofywał się rakiem" Kolokwializm.

" a żaden godny kandydat nie kwapił się, by za nią pójść" Po pierwsze kolokwializm. Po drugie, zdanie jest bardzo długie, w międzyczasie gubi się podmiot i już nie wiadomo, do czego odnosi się to „za nią”.

"na skurczoną w sobie" To też mało zgrabne sformułowanie.

To tyle od nas. Chętnie przeczytamy więcej!

Trzy Złote Głowy - Prolog: Inverno i Primavera

5
Dziękuję za dogłębną analizę!
MargotNoir pisze:że to lady Primavera napawa się ich szczęściem" Tutaj nie pasuje „lady”. Można zostawić samą Primaverę albo zastąpić „lady” „panią”.
"Panią" mam zaraz na początku kolejnego akapitu. Chciałem się ustrzec powtórzenia.
MargotNoir pisze:"rozumiała je, jak lekarz pochylający się nad pacjentem rozumie jego chorobę, samemu nie chorując, lecz nie potrafiła prawdziwie ich doświadczyć" Co Ty na to, żeby z lekarza zrobić znachora?
Moje przeoczenie! Dalej rzeczywiście mam znachorów, więc poprawiłem, żeby było spójnie.
MargotNoir pisze:"tropikalne " Znów słowo nie pasuje do stylizacji.
Może być "deszczowe"?
MargotNoir pisze:"Bogiem " Dlaczego Bogiem? Przecież to zdaje się ma być mit niechrześcijański. Zostańmy przy tym Stwórcy, a jeśli już mowa o bogu, to małą literą.
Bohaterowie będą chrześcijanami i będą żyć w świecie wzorowanym na chrześcijańskiej Europie. Będzie to jednak świat, w którym jest też miejsce dla różnych starych, pogańskich bogów i nadprzyrodzonych istot.
MargotNoir pisze:"wasalem " To słowo nie jest synonimem sługi czy poddanego. Ma bardzo konkretne znaczenie. Inverno z pewnością nie szukała wasala.
Szukała kogoś, kto uznawszy w niej swoją panią otrzyma z jej rąk koronę i własne królestwo na ziemi, dlatego też określenie wydało mi się właściwe.
MargotNoir pisze:"wycofywał się rakiem" Kolokwializm.
Czym go zastąpić? Brakuje mi pomysłu.
MargotNoir pisze:To tyle od nas. Chętnie przeczytamy więcej!
Po upływie regulaminowego tygodnia wrzucę Rozdział I. Na pewno będzie ciekawszy niż ten prolog.

Trzy Złote Głowy - Prolog: Inverno i Primavera

6
To może po prostu można zrezygnować z "lady" i zostawić samo imię?

Zamiana "tropikalne" na "deszczowe" jak najbardziej pasuje.

Wasal... tak, rzeczywiście to słowo to oznacza, ale w prologu jeszcze nie jest oczywiste, że tak będzie. Tutaj niestety dużo zależy od nastawienia czytelnika. Jeśli czytelnik ma pewność, że autor wie, o czym mówi, to zaufa i poczeka do momentu, w którym sprawa się wyjaśni. Jeśli wątpi i doszukuje się błędów, to przyczepi się tego "wasala". Myślę, że jeśli cały prolog będzie perfekcyjnie spójny i dopracowany, będzie budził zaufanie i czytelnik uwierzy w "wasala".

"Wycofywanie się rakiem" można zastąpić po prostu wycofywaniem się, ewentualnie rezygnacją.

Co do tego Boga... warto się zastanowić, czy Bóg chrześcijański będzie panem całego Twojego uniwersum. Jeśli tak, to w porządku, ale skoro mają się w tekście pojawiać motywy pogańskie, to powstaje pytanie, czy nie będziemy mieli sytuacji podobnej do wizji świata starożytnych politeistów: bogów jest wielu, a każdy (tak, jak władcy na Ziemi) ma swoje królestwo i swoich poddanych. Jeśli tak, to Bóg rzeczywiście jest panem świętych i aniołów, ale czy ma władzę nad pogańskimi bóstwami, czarodziejkami, mitycznymi stworzeniami itd? To kwestia do rozważenia.

Czekam na dalszy ciąg!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”