Jest to część czegoś więcej, a właściwie pomysłu, który miał być tym czymś.
Wygrzebane, zapomniane, bez uprzedniej poprawki. Proszę
-I zbudziłem się o świcie, aby oglądać grań własnego szaleństwa
Nie mogę leżeć aż po dzień ostateczny. Nie mogę chociaż chlupocząca breja drogi pełna żwirowych odpadków, wsysa każdy milimetr ciała, który jej dotyka. Nie wiem czy to diabelskie podszepty w mojej głowie czy to skrzydło sosnowego lasu wydaje grobowy chichot. Środek nocy tężeje. Krzyk puszczyka i jeszcze coś. Coś więcej…Nieprzeliczone mrowie głosów nocy nad moją małą głową. Nie boję się, nie gniewam. Zabrali mi siostrę, zabrali mi siostrę tak zwyczajnie jak zabiera się kogoś na wycieczkę. Tylko, że ona nie była umówiona, nie z nimi. Mam wstać, chyba mam wstać i coś zrobić, zawołać, ale nie ma nikogo. Ojciec poszedł, Walek nie był domu dobre cztery dni, a mama wyjechała do ciotki Betiny. Raz, dwa, trzy…Policzę do trzydziestu i wstanę na pewno z tej drogi. Nie boję się beboka czy wodnika, którym mnie straszyła. Nie boję się pani, która bije po palcach za niewiedzę od września do czerwca. Boję się tylko trochę, że nigdy stąd nie wstanę i będę oglądać bezgwiezdne niebo zasnute grafitową nicością tylko dlatego, że zabrali mi siostrę.
W domu panowała zupełna cisza, nie mogę powiedzieć, aby niespokojny sen rozdarł wyrazisty dźwięk. Było cicho tak jak w opuszczonym zborze, tak jak w kostnicy, tak jak w ogródku ciotki Betiny kiedy luty przykrywa świat. Było cicho i spokojnie kiedy się zbudziłam, ale nieprzenikniony mrok i wszystkie żyjątka mroku, kazały mi podpełznąć najciszej jak się da pod pokój mojej dużej siostry. Więc pełzłam jak leśny mieszkaniec runa leśnego po podłodze pamiętającej zamierzchłe dni naszego domu, pełzłam ostrożnie, żeby nie zbudzić tego co mieszka w cieniu. Nie chciałam, żeby wstawała. Mogłam umościć się na fotelu pod kapą zszytą z wielobarwnych fragmentów przez mamę. Mogłam wejść pod kołdrę i zasnąć obok nie budząc ani jej ani niczego co było oprócz nas w domu ( A było na pewno )
Wstałam najciszej jak umiałam uważając na niebieskawe widma wiszące pod lampami od stu lat po to, aby wkroczyć w najmroczniejszy sen, który miał trwać w nieskończoność. Nie było jej i już wiedziałam, że nie znajdę jej w żadnym pomieszczeniu domu. Wiedziałam, że nie ma jej na strychu, w składziku, kuchni stanowczo za małej dla naszej rodziny. Nie ma jej w piwnicy na zewnątrz przypominającej bunkier ani nie ma jej na naszej huśtawce. Nie siedzi w żadnym budynku gospodarczym ukrywając się, bo odkąd ma nowych przyjaciół, nie bawimy się tak głupkowato. Nie ma jej, kroczy po nowej ścieżce. Na tarasie powitał mnie chłód nocy i niebo milczące jak wyrok śmierci na całe nasze miasteczko. Parę metrów, parę metrów do głównej bramy naszego podwórka. Przez ogród, drzewka owocowe, astry mamy. Parę metrów, bo tam pod naszym domem stał samochód. Minuty czy wieczność minęły zanim odjechał. Nie widziałam nic wewnątrz ciemnego cienia, ale czułam, że z głębi obserwują mnie oczy będące z pewnością oczyma zła. Nim dobiegłam byli już daleko chociaż jechali tak, aby poigrać z nadzieją, która zamarła oczekująco w moim wnętrzu. Ona tam była, widziałam ją, była z tyłu, widziałam jej włosy, była…Goniąc ich zapadałam się w mulistej ścieżce rozmiękczonej przez deszcz. W swoim amoku, przez kalejdoskop łez ujrzałam coś na kształt wiadomości nagryzmolonej w horyzoncie, którego nie mogłam rzeczywiście dostrzec tamtej ciemnej nocy. W głowie zadźwięczał mi jej ochrypły głos
Szukaj mnie na wysokim niżu
Halszka- Początek
2Powiem tak... Jest bardzo chaotycznie, szczerze mówiąc, dość trudno jest wychwycić sens tych fragmentów... Technicznie - potrafiłaś zbudować pewną atmosferę, przy czytaniu czuje się pewne napięcie i niepokój, takie to jest jakby rozwibrowane, rozedrgane; całkiem nieźle. Są co prawda pewne potknięcia stylistyczne - ale widać potencjał, jeśli popracujesz nad tymże stylem i opanujesz konstruowanie spójniejszej, mnie chaotycznej fabuły, to powinno być dobrze 
To:


To:
jakieś takie ładne jest

Jesteś Ślązaczką?

Dobra architektura nie ma narodowości.
s
s
Halszka- Początek
3Żwir na drodze trudno nazwać "odpadkiem"
tedy - co? jakie uczucie? Czy emocja (lub jej brak) jest efektem mrocznego otoczenia czy zniknięcia siostry?
WalKA nie było W domu (lub nie było doma)
Droga straszyła?
Wkroczyć miały widma czy bohaterka?
Gubisz podmioty, przecinki czasem w przypadkowych miejscach. Trochę zbyt trzeba się skupić na tekście zdanie po zdaniu, by wszedł gładko. Ale klimat stwierdzono. Niektóre opisy chwytają.
to jest ładne

i to też

Jeszcze jedna uwaga: biegnie za samochodem i pada. To raczej nie ogląda gwiazd, tylko robi bul bul bul w kałuży

Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
[W]Halszka- Początek
4Dziękuję za jakąś reakcję zwrotną połączoną z korektą. Faktycznie pogubiłam przecinki. Podmioty to jeszcze inna inszość.
A jeśli chodzi o środki stylistyczne to jest tu pewne rozpasanie. Niemniej pewne udziwnienia to po prostu mój styl, swobodna gra. Podobnie jest z wątkami tylko z tym, że wszystko traci na chaotyczności, gdy ma się szerszy zarys, a takowego siłą rzeczy nie może mieć nikt poza autorką. Jest to fragment, próbka...
Halszka jest Ślązaczką
Biegnie za samochodem i upada. Później może zrobić miliony ruchów, wykonać tysiące gestów. Czy dosłowność jest tu wskazana?
Myślę, że nie potrzeba wspinania się na wyżyny własnej wyobraźni, aby skonstatować, że ktoś kto wpadł w breję nie będzie wegetował z twarzą utkwioną w tejże brei do końca świata. Niechybne podtopienie
Ciekawa łopatologiczna perspektywa, nigdy bym nie wpadła na takie rozważania..bul bul. Niemniej doceniam to spostrzeżenie i poczucie humoru.
Chyba to samo tyczy się pytania o uczucie- to zbyt obszerna kwestia, aby zamykać ją w prostym pytaniu co dokładnie mogło wywołać to lub to.
Nie chcę analizy, bo nie jest tu potrzebna, rysuje się jak wynaturzenie.
A to z Walkiem to literówka, przepraszam bardzo za własne niedopatrzenie.
A jeśli chodzi o środki stylistyczne to jest tu pewne rozpasanie. Niemniej pewne udziwnienia to po prostu mój styl, swobodna gra. Podobnie jest z wątkami tylko z tym, że wszystko traci na chaotyczności, gdy ma się szerszy zarys, a takowego siłą rzeczy nie może mieć nikt poza autorką. Jest to fragment, próbka...
Halszka jest Ślązaczką
Biegnie za samochodem i upada. Później może zrobić miliony ruchów, wykonać tysiące gestów. Czy dosłowność jest tu wskazana?
Myślę, że nie potrzeba wspinania się na wyżyny własnej wyobraźni, aby skonstatować, że ktoś kto wpadł w breję nie będzie wegetował z twarzą utkwioną w tejże brei do końca świata. Niechybne podtopienie

Chyba to samo tyczy się pytania o uczucie- to zbyt obszerna kwestia, aby zamykać ją w prostym pytaniu co dokładnie mogło wywołać to lub to.
Nie chcę analizy, bo nie jest tu potrzebna, rysuje się jak wynaturzenie.
A to z Walkiem to literówka, przepraszam bardzo za własne niedopatrzenie.
[WW]Halszka- Początek
5Twój tekst jest, niestety, bardzo emfatyczny. Nagromadziłaś w nim mnóstwo figur stylistycznych rodem wprost z literatury XIX-wieku, które dziś uchodzą za mocno przestarzałe albo należące do pogranicza kiczu. W ten sposób, ponieważ prowadzisz narrację pierwszoosobową, trudno jest uchwycić osobę narratorki. Patrzymy na świat - teoretycznie - jej oczyma. Z nielicznych realiów, zawartych w tekście wynika, że narratorka jest dzieckiem: ma dużo starszą siostrę, zabawki w ogródku... Tymczasem, jakim językiem opisuje ona świat?
A te wszystkie kostnice, wyroki śmierci (od razu na całe miasteczko), dni ostateczne, oczy zła i stężały środek nocy, amok, kalejdoskop łez - KTO może używać takich określeń, kiedy opowiada o tym, co mu się zdarzyło? Z pewnością nie dziecko. A Ty nie zaznaczyłaś, że Twoja narratorka opowiada o czymś, co ją przeraziło, gdy była dzieckiem, lecz czyni to już z punktu widzenia osoby dorosłej. Zresztą, cały ten zasób figur stylistycznych pasuje raczej do jakiejś starszej nastolatki emo, która uwielbia mhrrroczność pod każdą postacią i stylizuje własne życie na thriller. I ta stylizacja jest, niestety, przesadna, zdecydowanie zbyt przeszarżowana.
Budowanie nastroju to niełatwa sprawa. Wyciąganie odwiecznych atrybutów grozy, takich jak milczące niebo, grobowa kaplica, wyrok śmierci czy oczy zła raczej w tym nie pomaga, gdyż są to żetony całkowicie już zużyte. Grę o zainteresowanie czytelnika należałoby poprowadzić przy użyciu innych środków, zdecydowanie mniej emfatycznych. W przeciwnym razie, grobowy chichot lasu łatwo może zmienić się w chichot nad całością takiej poetyki. A to nie byłby dobry prognostyk dla autorki.
Rozumiem, że są to sformułowania, które miały zbudować nastrój grozy i tajemniczości. Ale, niestety, niektóre wywołują efekt wręcz komiczny. Zwłaszcza skrzydło sosnowego lasu, które wydaje grobowy chichot, podziałało mi na wyobraźnię. Podobnie jak niebieskawe widma wiszące pod lampami od stu lat oraz niebo zasnute grafitową nicością. Naprawdę, lepiej byłoby pozostać przy zwykłym, bezgwiezdnym niebie.
A te wszystkie kostnice, wyroki śmierci (od razu na całe miasteczko), dni ostateczne, oczy zła i stężały środek nocy, amok, kalejdoskop łez - KTO może używać takich określeń, kiedy opowiada o tym, co mu się zdarzyło? Z pewnością nie dziecko. A Ty nie zaznaczyłaś, że Twoja narratorka opowiada o czymś, co ją przeraziło, gdy była dzieckiem, lecz czyni to już z punktu widzenia osoby dorosłej. Zresztą, cały ten zasób figur stylistycznych pasuje raczej do jakiejś starszej nastolatki emo, która uwielbia mhrrroczność pod każdą postacią i stylizuje własne życie na thriller. I ta stylizacja jest, niestety, przesadna, zdecydowanie zbyt przeszarżowana.
Budowanie nastroju to niełatwa sprawa. Wyciąganie odwiecznych atrybutów grozy, takich jak milczące niebo, grobowa kaplica, wyrok śmierci czy oczy zła raczej w tym nie pomaga, gdyż są to żetony całkowicie już zużyte. Grę o zainteresowanie czytelnika należałoby poprowadzić przy użyciu innych środków, zdecydowanie mniej emfatycznych. W przeciwnym razie, grobowy chichot lasu łatwo może zmienić się w chichot nad całością takiej poetyki. A to nie byłby dobry prognostyk dla autorki.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
[WW]Halszka- Początek
6Dziękuję za uwagę, z pewnością pomyślę nad powyższym.
Muszę zaznaczyć, że ta "mroczna" aura nie jest czymś nad czym pracowałam jakoś specjalnie.
Należy podkreślić, że atrybuty grozy, o których tu wspominasz, nie mają być nimi dla czytelnika.
Nie chodzi o czupiradło zza rogu w estetyce Samary. I rzeczywiście tak nie jest. Co jak co, ale czuję spore nieporozumienie w odbiorze.
Zaznaczam, że ta narracja była spontaniczna, swobodna i samorodna. Jest takie ładne określenie "flow" i świetnie opisuje ono cały proces powstawania tego fragmentu.
Jest to coś co było tworzone z myślą o realizmie magicznym może stąd to...rozszarżowanie. Drugi dosyć istotny fakt- nie wiesz tak na dobrą sprawę ile lat ma bohaterka. Może wślizgiwać się do łóżek mając równie dobrze 13 jak i 8 skoro jest postacią zaburzoną. O tym fakcie nie wspomniałam, ponieważ jak już powtórzyłam jest to tylko część.
Jeszcze teraz powróciłam do wiadomości wyżej jeszcze raz. Jakim cudem Twoim zdaniem opuszczony zbór jest klasycznym straszakiem?
Jakim cudem, wyjaśnij mi proszę, kalejdoskop łez ma budować jakiś w cholerę niepokojący klimat?
Z jednej strony rozumiem "ale" pewnych detali, ale z drugiej widzę, że to abortowanie całego stylu.
Muszę zaznaczyć, że ta "mroczna" aura nie jest czymś nad czym pracowałam jakoś specjalnie.
Należy podkreślić, że atrybuty grozy, o których tu wspominasz, nie mają być nimi dla czytelnika.
Nie chodzi o czupiradło zza rogu w estetyce Samary. I rzeczywiście tak nie jest. Co jak co, ale czuję spore nieporozumienie w odbiorze.
Zaznaczam, że ta narracja była spontaniczna, swobodna i samorodna. Jest takie ładne określenie "flow" i świetnie opisuje ono cały proces powstawania tego fragmentu.
Jest to coś co było tworzone z myślą o realizmie magicznym może stąd to...rozszarżowanie. Drugi dosyć istotny fakt- nie wiesz tak na dobrą sprawę ile lat ma bohaterka. Może wślizgiwać się do łóżek mając równie dobrze 13 jak i 8 skoro jest postacią zaburzoną. O tym fakcie nie wspomniałam, ponieważ jak już powtórzyłam jest to tylko część.
Jeszcze teraz powróciłam do wiadomości wyżej jeszcze raz. Jakim cudem Twoim zdaniem opuszczony zbór jest klasycznym straszakiem?
Jakim cudem, wyjaśnij mi proszę, kalejdoskop łez ma budować jakiś w cholerę niepokojący klimat?
Z jednej strony rozumiem "ale" pewnych detali, ale z drugiej widzę, że to abortowanie całego stylu.
[WW]Halszka- Początek
7Opuszczony zbór trafił do tego zestawienia jako bliski towarzysz kostnicy, z którą jest rozdzielony tylko przecinkiem. Sam zbór jako taki raczej by mi nie przeszkadzał, gdyż to nie jest częsty motyw w polskich tekstach. Natomiast kalejdoskop łez powiązany został (przez autorkę) z amokiem narratorki.
Nie wiem, może Twoim zamiarem było coś innego, niż tworzenie mrocznego klimatu. Ja mogę pisać tylko o moich wrażeniach czytelniczych, które jednak z czegoś wynikają. I zostały zdominowane przez te kostnice i wiszące widma.
A co do stylu - każdy go ma, lepszy czy gorszy. Na szczęście, styl może się zmieniać, ewoluować. Autor nic na tym nie traci, a często zyskuje.
Nie wiem, może Twoim zamiarem było coś innego, niż tworzenie mrocznego klimatu. Ja mogę pisać tylko o moich wrażeniach czytelniczych, które jednak z czegoś wynikają. I zostały zdominowane przez te kostnice i wiszące widma.
A co do stylu - każdy go ma, lepszy czy gorszy. Na szczęście, styl może się zmieniać, ewoluować. Autor nic na tym nie traci, a często zyskuje.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
[WW]Halszka- Początek
8Umysł czytelnika, a raczej wrażenia, wykraczają zazwyczaj poza przecinek i odnoszą się do znaczenia. Opis rysuje obraz.
Nie dziwię się, każdy posiada własne reprezentacje i widzi inaczej.
To prawda. Trochę jak z gustem odbiorców albo krytyką. Każdy to robi w ten czy inny sposób. Jedni dają coś z czego jesteś wynieść dla samego siebie i swojej twórczości, a inni nie popuściliby nawet Marquezowi
Nie dziwię się, każdy posiada własne reprezentacje i widzi inaczej.
To prawda. Trochę jak z gustem odbiorców albo krytyką. Każdy to robi w ten czy inny sposób. Jedni dają coś z czego jesteś wynieść dla samego siebie i swojej twórczości, a inni nie popuściliby nawet Marquezowi
[WW]Halszka- Początek
9Wiesz, różnica pomiędzy tekstami umieszczanymi w Tu wrzuć... a Marquezem jest odczuwalna na pierwszy, drugi i kolejny rzut oka, zapewniam Cię. Nawet jeśli miałoby to sprawić przykrość początkującym autorom.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
[WW]Halszka- Początek
10Ciekawi mnie ta dosłowność odbioru, nic więcej. Jak napisałam wyżej, pewne wskazówki są tylko atrapami, nic nie wnoszą na przyszłość. Rozwijanie tego wątku nie ma sensu, gdy kogoś gryzie nadmiernie bardziej wybujały środek stylistyczny czy dane słowo. I przerzuca to na fragmenty gdzie owszem, są mankamenty, ale już innego kalibru.
Z pewnością jest odczuwalna. Sęk w tym, że rozjazd w jakości odpowiedzi i informacji zwrotnej też bywa różny, szczególnie na forach. A trochę to działa na zasadzie "co wolno wojewodzie..."
Intryguje tylko jakiego "feedbacku" po wrzucających cokolwiek, oczekują weryfikujący
Z pewnością jest odczuwalna. Sęk w tym, że rozjazd w jakości odpowiedzi i informacji zwrotnej też bywa różny, szczególnie na forach. A trochę to działa na zasadzie "co wolno wojewodzie..."
Intryguje tylko jakiego "feedbacku" po wrzucających cokolwiek, oczekują weryfikujący

[WW]Halszka- Początek
11Ja nie oczekuję żadnego określonego typu "feedbacku". Wiem, że niektórzy autorzy poczują się urażeni moimi uwagami, inni natomiast znajdą w nich coś wartościowego. Piszę o TEKŚCIE i nie nastawiam się na relację typu nauczyciel/ka - uczeń/uczennica. Jeśli ktoś chce ignorować moje uwagi, może to zrobić zupełnie spokojnie, jego sprawa.
Poza tym: moje uwagi dotyczą wyłącznie strony językowej tekstu. Nie wiem i nie zamierzam w to wnikać, jakie "wskazówki" są "tylko atrapami" i niczego nie wnoszą na przyszłość. Rozważania na temat dalszej fabuły czy akcji prowadzone na podstawie analizy jednego, krótkiego fragmentu są rzeczywiście pozbawione sensu.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
[WW]Halszka- Początek
12Wolandzina, z pewnością jest wiele błędów i przegadania w Twoim tekście, ale równocześnie jest to coś, czego nie da się zmierzyć "miarką i wagą", a co rzeczywiście istnieje i robi wrażenie. Udało Ci się stworzyć rzeczywistość, w której dzieje się cos groźnego i niejasnego, a tę rzeczywistość opisuje - jak sama wyjaśniasz (i co z pewnością wyklaruje się w dalszych częściach tekstu) - osoba zaburzona lub trochę niedorozwinięta psychicznie. Jest klimat i jest napięcie, np. w tym bardzo dobrym fragmencie:
Przecież łatwo wyobrazić sobie sytuację, ze ktoś wrzuci tu fragment "Ulissesa" Joyce'a albo "Księgi nocnych kobiet", udając, że sam to napisał, a weryfikatorzy odsądzą autora od czci i wiary...
Nowy/odmienny język zawsze budzi opór. Oczywiście "nowy" to nie znaczy przeładowany; odmienna konstrukcja języka wymaga dużej dyscypliny i trzeba ten "flow" mocno przemyśleć.
W każdym razie gratuluję stylu i koncepcji, czekam na ciąg dalszy:-))
Jeśli chodzi o weryfikatorów - każdy z nich ma swoje gusta i upodobania, to normalne, a zarazem każdy zwróci uwagę na coś istotnego, ale ostateczny wybór i decyzje dotyczące pisania należą do Ciebie.
Przecież łatwo wyobrazić sobie sytuację, ze ktoś wrzuci tu fragment "Ulissesa" Joyce'a albo "Księgi nocnych kobiet", udając, że sam to napisał, a weryfikatorzy odsądzą autora od czci i wiary...
Nowy/odmienny język zawsze budzi opór. Oczywiście "nowy" to nie znaczy przeładowany; odmienna konstrukcja języka wymaga dużej dyscypliny i trzeba ten "flow" mocno przemyśleć.
W każdym razie gratuluję stylu i koncepcji, czekam na ciąg dalszy:-))
[WW]Halszka- Początek
13Przeczytałam i to właśnie zdanie splotło się z moimi odczuciami. Chaos to za mało, przejaskrawienie to za duzo, ale że brak w tym wszystkim logiki i ściezki którą doprowadzisz czytelnika do celu - tego tak naprawdę dość. Inni już wypunktowali błędy stylistyczne więc nie będę, powiem tylko tak - daj w swej wypowiedzi czytelnikowi jasny obraz w jakim kierunku ma podążac za twoimi myślami i skojarzeniami, a nie udziwniaj tego co nie trzeba. Wtedy może da to się przeczytać bez bólu.

Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
[WW]Halszka- Początek
14Jestem Czytaczem, nie Weryfikującym. Choć nazewnictwo nie powinno mieć tu żadnego znaczenia.Wolandzina pisze: Sęk w tym, że rozjazd w jakości odpowiedzi i informacji zwrotnej też bywa różny, szczególnie na forach. A trochę to działa na zasadzie "co wolno wojewodzie..."
Intryguje tylko jakiego "feedbacku" po wrzucających cokolwiek, oczekują weryfikujący
Jak sama napisałaś w słowie wprowadzającym -
I tak to właśnie wygląda - wygrzebany i zapomniany pomysł, który literacko wymaga bardzo dużo pracy.Wolandzina pisze:Jest to część czegoś więcej, a właściwie pomysłu, który miał być tym czymś.
Wygrzebany, zapomniane, bez uprzedniej poprawki
I teraz do meritum - czego oczekują weryfikujący ? ( czytelnicy na forum).
Tekstu do którego można się odnieść, wnieść uwagi, tekstu który można przeczytać bez bólu.
Na wielu portalach czy stronach, przeczytasz dwa, trzy zdania - jakie to fajne albo jakie to nie fajne.
Tu masz szansę zobaczyć punkt po punkcie, na czym polega różnica pomiędzy tekstem literackim, a pisadełkami wrzucanymi na bloga lub fb czy innego społecznościowego portalu.
Ile z tego weźmiesz dla siebie, czego będziesz chciała się nauczyć - to już Twoja własna decyzja.
A wracając do samego tekstu - nawet biorąc poprawkę na Twój młody wiek - to nie jest on ani dobrze, ani ciekawie napisany.
Nie zapamiętam go. Może więc warto wygrzebane z szuflady pomysły, najpierw przeczytać i przemyśleć - co chciało się tym tekstem opowiedzieć. To chyba podstawa.
Czasem człowiek sądzi, że ujrzał już dno ludzkiej głupoty, ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się, że ta studnia jednak nie ma dna - Stephen King
[WW]Halszka- Początek
15Niespecjalnie wiem o czym ten fragment opowiada. W każdym razie nastrój przekazałaś bardzo wyraziście, czytałem z przyjemnością.
Nieprzeliczone mrowie - masło maślane?
Nie pasuje mi krzyk do puszczyka - wolałbym pohukiwanie.
Polecam przeczytać tekst na głos, wtedy najłatwiej wyłapiesz literówki i niedociągnięcia.
Pozdrawiam.
Nieprzeliczone mrowie - masło maślane?
Nie pasuje mi krzyk do puszczyka - wolałbym pohukiwanie.
Polecam przeczytać tekst na głos, wtedy najłatwiej wyłapiesz literówki i niedociągnięcia.
Pozdrawiam.