Gniew

1
Wulgaryzmy

W intymnie ciepłym świetle latarni, wirują porywane przez wiatr śmieci i kurz. Parkowa uliczka wije się między starymi drzewami, znikając za horyzontem wzroku. Idę szybko mijając zabetonowane w podłożu ławki, których deski pokaleczono wydrapanymi wyznaniami miłości i jeszcze głębiej rytymi w drewnie obelgami. Poświata księżyca przebija delikatnie przez misternie utkany ze stratusów wzór. Jest bajkowo, ale ten park nie bez przyczyny od lat ma złą sławę.

*

Nagromadzona z różnych powodów frustracja zaczyna wrzeć. Praca, kasa, zdrowie, dzieciak. Niby normalne. Sytuacje. Życiowe. Złość szarpie się i chce wyrwać na zewnątrz.

To takie proste. Wskazującym palcem drżącej z wściekłości dłoni, przesunąć powoli wzdłuż jej kręgosłupa, zachowując milimetr odstępu, tak, aby niedotyk krzesał iskry, napiął jej kark i wydusił westchnienie.

To takie proste. Wyszeptać do ucha, że pobiegam chwilę i zaraz wrócę. Że czekajniezaśnij i już będę z powrotem. Że niemartwsiękochanie i wszystko będzie dobrze, jak zawsze. Tłumiąc narastającą złość popatrzeć jak się przeciąga, marudzi pod nosem, aż w końcu z miną urażonego dziecka posyła buziaka.

To takie proste. Już w dresie przechodzić koło pokoju małego. Wejść, zmierzwić mu czuprynę, wyszeptać bezgłośne i szczere „kocham cię”, spychając płonącą coraz mocniej furię gdzieś na tył głowy. Poprawić poduszkę z Peppą. Wyjść z mieszkania, delikatnie zamykając za sobą drzwi.

*

Łapię wielki haust nocnego powietrza. Obok nie ma już mojej rodziny, jestem w innym świecie - tym, który może patrzeć jak człowiek człowiekowi wilkiem. Moi bliscy nie mogą, mój dom jest moją twierdzą, a na wściekłość nie ma w nim miejsca.
W intymnie ciepłym świetle latarni, wirują porwane przez wiatr śmieci i kurz. Idę szybkim krokiem nie wierząc, że nikogo tu nie ma. Piątkowy, ciepły wieczór. Idealne warunki, żeby się…

Są. Gdzieś kawałek przede mną, jeszcze ich nie widzę i nie wiem ilu, ale charakterystyczne odgłosy splunięcia i rzucane z częstotliwością metronomu „kurwa” upewniają mnie, że jestem na dobrym tropie. Po chwili z mroku wyłaniają się ledwo oświetlone sylwetki. Dwóch. Jeden trochę większy ode mnie, drugi mniejszy, szczupły, nerwowo podrygujący w żółtym świetle przypomina szamana pod wpływem changi. Znam i rozumiem rytm ulicy. Wiem, który mnie zaczepi.

- Hej, mordo – skrzeczy mały, akompaniując sobie szelestem ortalionowego dresu. – Masz fajeczkę?

Zwalniam krok i staję jakieś dwa metry od nich. Teraz widzę ich całkiem wyraźnie. Większy ma nóż w kurtce - widać to wyraźnie po kształcie, który wypycha mu prawą kieszeń - albo udaje że ma, ale na ten gest wydaje się dla niego zbyt finezyjny. Nie odzywam się i patrzę na nich.

- Pytałem cię, mordo. – Mały skraca dystans do metra i zaczyna się wiercić, przestępując z nogi na nogę. Roznosi go adrenalina. Albo dopalacze.

Znam zasady tej gry i wiem, że on i jego kumpel to specjaliści. Masz fajkę eskaluje w daj zadzwonić, a to z kolei w fajny masz telefon. Czasami w mały przekop dla frajdy. Duży obchodzi mnie i obstawia tył gdybym w razie zaczął się stawiać, wzywać pomocy albo chciał uciekać. Mały prawdopodobnie jest lepszym fighterem, większy ma tylko robić wrażenie, dodając sobie męskości nożem, którego pewnie nie umie używać. Mały zna scenariusze. Nie mam, nie mogę oddać, co wy kurwa chłopaki, zadzwonię na policję i tak dalej. Wie, jak je rozegrać żeby dwie wieże w końcu zbiły gońca. Jest mistrzem napinki psychologicznej, pokazu sił, agresywnego dialogu i wywołania w ofierze poczucia, że najlepszym wyjściem jest oddanie telefonu. Za zdrowie. W małych miasteczkach tak zdobywa się na ulicy markę, w większych kasę. Nasze jest na tyle duże, że żaden z tandemu mnie nie zna.
Mały zna scenariusze. Jest na każdy z nich przygotowany.

Ale nie na ten, bo ja gram ligę wyżej.

Wjeżdżam w jego twarz łokciem. Głośne chrupnięcie wypełnia na sekundę przestrzeń, siła uderzenia podrywa małego jak latawiec na wietrze. Nie mam chwilowo dla niego więcej czasu, odwracam się gwałtownie i kopię większego kilkanaście centymetrów poniżej lewego kolana. Wali się na ziemię, a jego zdziwione oczy wciąż mrugają z niedowierzania, kiedy z łomotem uderza głową o ziemię. Skracam dystans do minimum, stompem gruchoczę mu rzepkę - dźwięk przypomina rozdeptanie dużej, twardej grudki lodu - i nie zwracając uwagi na przeraźliwe wycie sprawdzam kieszeń jego kurtki. Znaleziona bazarowa kosa ląduje w krzakach.
Wracam do małego. Bulgocze pryskając krwią, jak miniaturowy zraszacz. Chce coś powiedzieć, ale w efekcie dławi się, a na jego ustach wykwitają krwawe bańki. Lewym kolanem klękam mu na klacie. Sięgam do kieszeni i zaciskam pięść na zippo. A potem zaczynam metodycznie wyprowadzać prawe sierpy.
Jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Odwracam głowę, bo większy przestał wyć. Zemdlał. Szósty, siódmy… Rękę przeszywa mi niesamowity ból. Prawdopodobnie złamałem piątą kość śródręcza - tak zwane „złamanie bokserskie”. Śmieszne, bo ten uraz zdarza się najczęściej poza ringiem, i to dłoniom, które nigdy nie czuły owijek ani rękawic.
Podnoszę wzrok na delikatnie podświetlone, skłębione chmury i wciągam głęboko powietrze.

Jestem już spokojny. Wystarczy.

*

To takie proste. Wśliznąć się bezszelestnie do mieszkania. Wrzucić ciuchy do pralki. Położyć się obok niej i zdrową ręką przeczesać piękne włosy, jednocześnie wymyślając kłamstwo na temat złamanej.
Odwraca się do mnie. Oczy ma nadal zamknięte.

- Zmęczony? – szepcze.

- Ani trochę. – Pochylam się i całuję ją w czoło.

Miękką i ciepłą dłoń wsuwa mi pod koszulkę.

- Dziwne. Serce chyba szybciej biło ci przed wyjściem.

- Dokładnie tak było.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Gniew

2
Co mogę powiedzieć? Bardzo mi się podobało, tylko teraz martwię się, że bohater ma złamaną rękę i powinien jednak wylądować na OIOMie albo gdzieś.

Added in 5 minutes 30 seconds:
Miałam na myśli urazówkę :/
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Gniew

3
Bardzo... gniewne. Można wczuć się w to, co przeżywa bohater, nawet gdy jest to czytelnikowi odległe. Brawo.
Dobre pisanie. Lubię.

...
Godhand pisze: znikając za horyzontem wzroku
wzroku chyba niepotrzebne?
Godhand pisze: Wrzucić ciuchy do pralki. Położyć się obok niej
obok pralki? ;)
Godhand pisze: aby niedotyk krzesał iskry, napiął jej kark i wydusił westchnienie.
a to jest bardzo bardzo ładne
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Gniew

4
O matko... Mocna rzecz.
Technicznie bez zarzutu, fabularnie tak samo :) Bardzo fajne i dobre to:
Godhand pisze: Że czekajniezaśnij i już będę z powrotem. Że niemartwsiękochanie i wszystko będzie dobrze, jak zawsze.
i to:
Godhand pisze: Masz fajkę eskaluje w daj zadzwonić, a to z kolei w fajny masz telefon. Czasami w mały przekop dla frajdy.
Umiesz to, co mnie nie wychodzi: emocje. Taki ten tekst jest kipiący, wrzący - takie niby nic z wierzchu, a w środku aż bulgocze...
Wymowa tekstu, jego treść - przerażająca, takie "Z pamiętnika psychopaty" po prostu...
Dobry kawałek literatury :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Gniew

6
Fajne, ostre, krwiste. Surowe! - i to nie komplement. 7/10. A teraz #czemuGodniedostałdychy

Przecinki gdzieniegdzie przypadkowe. Wszystkich oczywiście nie wymienię, ot, przykład z pierwszego akapitu:
latarni, wirują
ten przecinek zbędny.
Idę szybko mijając zabetonowane
o, tu by pasował. Przed albo po "szybko".
Godhand pisze: Nagromadzona z różnych powodów frustracja zaczyna wrzeć.
Łopata. Za chwile dajesz wyliczankę, więc wiemy że powodów jest wiele.
Godhand pisze: Już w dresie przechodzić koło pokoju małego.
Jakoś mnie to przechodzić gryzie. Wiem że "przejść" zagrałoby z "wejść".
"Już w dresie, wejść (zajść) do pokoju małego. Zmierzwić..."
Godhand pisze: Zwalniam krok i staję jakieś dwa metry od nich.
!!!!
Godhand pisze: Teraz widzę ich całkiem wyraźnie. Większy ma nóż w kurtce - widać to wyraźnie po kształcie,
drugie wyraźnie do wywału - bez żalu.
Godhand pisze: ale na ten gest wydaje się dla niego zbyt finezyjny.
Przeczytaj to jeszcze raz.
Godhand pisze: Duży obchodzi mnie i obstawia tył gdybym w razie zaczął się stawiać, wzywać pomocy albo chciał uciekać.
I to też. Chciał do wywalenia.
Godhand pisze: Ale nie na ten, bo ja gram ligę wyżej.
Zbędne, Narratorze Profetyczny.
Godhand pisze: jak latawiec na wietrze.
dał mu w ryj czy ciągnął na sznurku? Suchy liśc by bardziej pasował do wiatru.
Godhand pisze: Nie mam chwilowo dla niego więcej czasu,
Siedem słów. Do zastąpienia np "To wystarcza".
Godhand pisze: kopię większego kilkanaście centymetrów poniżej lewego kolana.
zbędne.
Godhand pisze: Skracam dystans do minimum, stompem gruchoczę mu rzepkę - dźwięk przypomina rozdeptanie dużej, twardej grudki lodu - i nie zwracając uwagi na przeraźliwe wycie sprawdzam kieszeń jego kurtki.
"skracam dystans" dziwnie brzmi w kontekście powalonego przeciwnika. Długaśne zdanie koliduje z szybkością akcji, która się rozgrywa. Krótkie zdania, równoważniki. np:
Doskakuję, stompem gruchoczę mu rzepkę - jakbym rozdeptał grudę kruchego lodu. Wyje, poprawiam pod żebra, sprawdzam kieszeń jego kurtki. Bazarowa...
Godhand pisze: Wrzucić ciuchy do pralki. Położyć się obok niej
To już wytknięto. Duże N załatwiłoby sprawę.

A pomyśleć że nie dalej jak dziś jednego weryszczawia zjechano za wrzucanie surowizny :P
Jeszcze raz podkreślę: Zacne, ale...

M.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

[WW]Gniew

7
Godhand pisze: Idę szybko mijając zabetonowane w podłożu ławki, których deski pokaleczono wydrapanymi wyznaniami miłości i jeszcze głębiej rytymi w drewnie obelgami.
Zbędne.
Godhand pisze: ale na ten gest wydaje się dla niego zbyt finezyjny.
Po prostu przeczytaj na głos.
Godhand pisze: Masz fajkę eskaluje w daj zadzwonić, a to z kolei w fajny masz telefon
Cudzysłowy przydałyby się.
Godhand pisze: Sięgam do kieszeni
Do czyjej? Jego czy swojej?
Godhand pisze: zaczynam metodycznie wyprowadzać prawe sierpy.
A leżącemu nie lepiej proste?
Zrozumiałbym sierpy, gdyby je wyprowadzał z obu rąk w dosiadzie, ale jedną ręką? Choć kłócił się nie będę.
Godhand pisze: Odwraca siędo mnie.
[/quote]

Właściwie można wywalić, ale też nie będę się kłócił.


Zdumiewające, ile można poprawić w tak dobrym tekście.
Zdarzają Ci się gorsze, ale ten jest bardzo dobry. Przypadł mi do gustu.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

[WW]Gniew

8
Ładniutko.
Andrew paczy jednym okiem i się cieszy. Tu i tam nawet gwizdnął przez zęby, parę zdań sobie zanotował do wykorzystania u siebie.

No i spryciarz jesteś, God.
Kreacja bohatera to jedno.
Ale każdy facet lubi poczytać o tym, jak porządny oklep dostaje ludzka mierzwa, grająca Królów Życia na miarę ciemnego zaułka i ławki pod blokiem. Tu jest dopiero emocja.
A Misiek-Oracz wyorał (szapoba) - tylko jakie wysiłek rolnika ma znaczenie, gdy pisanie wchodzi? I to tak bezboleśnie? W tej lidze przecinki, tudzież wymazy z pierwszej wersji zdania wydają się zagadnieniem drugorzędnej ważności.

A do tego nie jest jednoznacznie. Płasko. Jest zagadnienie. Trzeba się opowiedzieć.
I o to chodzi.

PS. Czy Ty przypadkiem nie miałeś w tzw. międzyczasie uciążliwego złamania? Coś mi się... :-P

[WW]Gniew

9
Nie będę Cię rozbierać na czynniki pierwsze.
Pokazałeś mi obrazki, plastyczne i pełne uczuć. Podglądałam trochę z ukrycia. Z ciekawością.
Zabrakło mi tylko kilku słów tu :
Godhand pisze: Jestem już spokojny. Wystarczy.
Jeszcze jedno lub dwa zdania.
Ale to mało ważny, nie zmieniający niczego, drobiazg.

Trafiłeś tam gdzie trafić powinieneś. Będę pamiętać ten Gniew.
Gratuluję
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

[WW]Gniew

11
no, dobrze, panie God.
tekst jest megafajny, ale to już wiesz.
Tak, żeby się przyczepić, powiem tylko, że ułatwiłeś sobie zadanie, stawiając na przeciwko głównego bohatera duet blokersów. Chłopcy spod bloków przeważnie stoją po pięciu, sześciu, ale niech tam, widocznie, tych dwóch miało tego wieczora "dyżur". Dobry, mocny tekst, przypomniała mi się Ballada o Kowalu, Filipa.
Ciekawe co będzie dalej, mógłbyś świetnie poprowadzić swojego bohatera, ale nie będę się wcinał z sugestiami.
Zrobiłeś ogromny postęp.
No, zazdrość mnie zżera, tyle powiem.
Gratulacje :)
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

[WW]Gniew

12
O jak mi się to podoba. Tekst przeżarty emocjami, niejednoznaczny, ciężko tak po prostu ocenić głównego bohatera i zaszufladkować go w kategorii rodzinnego misia lub totalnego złodupca, znajduje się w szarej strefie, z palcami wystającymi po obu stronach barykady równocześnie. Czułam to, God, naprawdę. Coś wspaniałego. Od wytykania minimalnych błędzików są inni, a ja się po prostu porozkoszuję ^^

[WW]Gniew

13
Kiepski IMHO początek. Zrobiło się nudno, chciałem zamykać. Na szczęście zerknąłem na pierwszą opinię i Kadah mnie zaciekawiła. Wróciłem do tekstu, wymęczyłem początek, wciąż nudny mimo zachęty, i dotrwałem do zadymy. A ta wciągnęła :)

Jeszcze w jednym votum separatum:
Mnie słowa "ja gram ligę wyżej" zaciekawiły, nakręciły by dowiedzieć się jak najwięcej o bohaterze.
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

[WW]Gniew

15
Błędy wytknięto (acz mi tam nie wadzą, taki już jestem rebeliant gramatyczny). Roztkliwiono się wzdłuż i wszerz.
Więc niewiele pozostało dla mnie komentować. Poza.
Przeczytałem. Nie żałuję. Podobało się? Nie wiem, za blisko trafia czegoś, co rozumiem zbyt dobrze. Pewnie więc tak.
Strona autorska.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”