Neonowy duch [opowiadanie Sci-fi]

1
Pisanie tego opowiadania sprawiło mi całkiem niezłą frajdę i nie jestem w stanie spojrzeć na nie obiektywnym okiem. Wydaje mi się, że tempo cały czas rośnie i nie wiem, czy pod koniec nie jest już zbyt duże. Miała to być wprawka, pisanie dla ćwiczenia, ale chciałbym też przeczytać opinie na temat postaci i fabuły. Z góry dziękuję.

Wulgaryzmy
Po ścianie przesuwają się poziome cienie żaluzji, przeplatane migoczącym światłem przelatującego pancernika policyjnego. Samo pomieszczenie zdaje się być kojąco ciche, jakby wszyscy domownicy spali właśnie spokojnym, odprężającym snem. Świeżo odpalony papieros tli się oparty o kryształową popielniczkę, a jego dym ulatuje pod wysoki sufit zwijając się płynnie w świetle neonu sąsiedniego budynku.
Leżę na dywanie i nie potrafię się ruszyć. Nic nowego, przeżywam to każdego wieczoru, ot zwykły efekt kończącego się odlotu. Nawet nie mogę powiedzieć by mi to przeszkadzało, oglądam w ten sposób świat z innej perspektywy. Mam na myśli, oczywiście, postrzeganie go z poziomu podłogi, nie żadne metafizyczne bzdety – to robiłem wcześniej, zanim odparował ze mnie EspiritUs. Śmieszne, każdy przedmiot w domu, nawet najmniejszy, staje się zadziwiająco obcy, jakbym widział go pierwszy raz. Próbuję odkrywać je na nowo – do czegóż mogą służyć?
Tym razem zachwycam się framugą w salonie, podążam wzrokiem wraz z każdą linią aż przejdzie w kolejną kątem prostym. Jej jasna okleina zmienia pozornie fakturę, przy ruchach reklamowej dziewczyny zza okna. Niby wiem, że jest drewniana, ale przebieg słojów jest jakiś taki sztuczny, nienaturalny. Drewno hodowlane, tak myślę. Nie żeby mnie to zniesmaczało, w końcu to tylko framuga, ale czy jestem w stanie stwierdzić różnicę? Ile lat minęło od kiedy widziałem prawdziwe? W chwilach podłego nastroju obstawiam, że nigdy. Nigdy nie widziałem prawdziwego drewna. I co z tego?
Dlaczego właściwie, mam ją tutaj, w przejściu pomiędzy pokojami, gdzie i tak nie ma drzwi? Tak już było, gdy kupowałem mieszkanie i wtedy mnie to nie obeszło. Czyżby wstydem było pozostawienie betonowego, nagiego przejścia? To tak, jakby otworzyć ranę i odpowiednio jej nie pozszywać.
Bełkot. Tak to już jest, nawet gdy nie jestem pod wpływem, moje myśli niezbyt dają się opanować. Jakbym był tylko podłączony do innego umysłu, bez własnej woli czy podstawowych możliwości wyboru. Boję się, że pewnego dnia utracę kontrolę nad własnym ciałem i zostanę zaledwie biernym obserwatorem. Będę patrzył jak moje ciało robi rzeczy, które mnie przerażą, wbrew mojej woli, a jednak świadomie. Tyle że nie będzie to moja świadomość.
Chyba naoglądałem się zbyt dużo widów. Możliwe też, że łyknąłem zbyt dużo EspiritUs, lecz jest to mało prawdopodobne, on tak nie działa.
Czyli jednak świruję. Powinienem się wpiąć w diagnostę i porządnie przeskanować, moje synapsy na pewno ledwie funkcjonują. Do tego muszę jednak wstać, albo doczołgać się chociaż. Odrętwienie już mija, nie powinno to być problemem.
Gdzieś w głębi klatki schodowej słychać tupanie sąsiadów. Gdzie się tak śpieszą w środku nocy? Nie chcę wiedzieć, po prostu mnie to irytuje, a gdy coś mnie irytuje muszę to przeanalizować. Nie potrafię odpuścić, wiem że to bezcelowe.
Przeczołguję się do biurka i opieram o jego antyczne drzwiczki – teraz już nie robią takich mebli, ten jest solidny, z grubych płyt plastiku, nie jakieś cieniutkie ryżowe polimery. Ręką sięgam nad głowę i macam po blacie w poszukiwaniu płytki urządzenia. O, jest. Zahaczam o nią opuszkami i przesuwam na krawędź by łatwiej było chwycić.
Ekran rozjaśnia się gdy tylko rozpoznaje moją twarz, nie muszę wydawać polecenia – urządzenie samo wysuwa wtyczkę z przewodem do podłączenia się. Wyskakuje komunikat, w którym system wyraża zaniepokojenie moim stanem fizycznym i zaleca dogłębny skan.
Chrzanić to. Chcę się tylko dowiedzieć czy mózg jeszcze się trzyma w całości.
„Sprawdź spójność strukturalną”.
Przykładam końcówkę elektrody do potylicy i sterując już myślami wprowadzam parametry skanu. Systemy mieszkania dobierają dla mnie odpowiednią temperaturę i natężenie światła.
Podobno jestem pod stałą obserwacją każdego elementu wyposażenia dla zabezpieczenia mojego komfortu, ja jednak myślę, że to bardziej zabezpieczenie interesów producenta. W końcu wiedza o tym kiedy będę w nastroju na zakup nowego sprzętu jest warta każdych pieniędzy. Pozostaje mieć nadzieję, że nie mają dostępu również do wyników moich skanów, to by było podłe i chore. Ta, nadzieja – matka głupców, nigdy jej nie ufałem i wciąż nie zamierzam.
Pośpiesznie włączam ekranowanie, zanim mój organizm popadnie w stan półśpiączki – wtedy nie będę miał kontroli nad otoczeniem przez dobre parę minut.
Ktoś puka do moich drzwi z zapałem.
Chrzań się! Jest środek nocy, śpię, wyszedłem, nie żyję. Nie otworzę, idź gdzie indziej.
Czuję rozluźnienie, mięśnie powoli przestają reagować.
Klamka zapada się.
Teraz nie wstanę, nie dam rady i nie chcę. Mogę tylko obserwować co się dzieje naprzeciwko mnie i słuchać. A słychać niezłe zamieszanie, ktoś krzyczy, ktoś uderza. Cieszę się, że nie muszę w tym uczestniczyć.
Drzwi trzęsą się testując systemy antywłamaniowe, następnie zalega cisza.
Nareszcie. Taka intensywność bodźców może źle wpłynąć na wyniki mojego badania. Mogłem je uruchomić w trybie nieświadomości ale skąd mogłem wiedzieć, że w środku nocy wydarzy się coś takiego?
Ciche kliknięcie wyłączanego zamka i alarmu.
Co się dzieje? Jakim cudem ktoś ma dostęp do mojego mieszkania? Zarządca zapewniał, że tylko ja będę znał passy. No kurwa, nawet nie mogę przerwać, żeby sprawdzić kto to i obronić się w najgorszym wypadku.
Z holu słychać, jak przez otwarte już drzwi, ktoś ciągnie coś ciężkiego. Oczami wyobraźni widzę zmasakrowane ciało i krwawy ślad na plastikowym dywanie. Uspokój się! Zawsze musisz być takim pesymistą? Gdybym mógł uderzyłbym się po twarzy za takie nastawienie. Na pewno zaraz wszystko się wyjaśni i będę się potem śmiał ze swojej strachliwości.
Znów kliknięcie zapadki i cisza, jakby ktoś się teraz rozglądał i namyślał. W końcu daje się usłyszeć oddech ulgi. Kobieta? Kroki zmierzają w moją stronę ale powoli, jakby przybysz podziwiał moją kolekcję dzieł neomodernistycznych.
Widzę ją. Co prawda ma na głowie idealnie czarną kominiarkę, jednak krągłości ciała nie dają złudzeń. Nieświadoma mojej obecności odsłania twarz, ukazując zbyt duże usta, pod wielokrotnie złamanym nosem. Bystrym wzrokiem lustruje salon, zatrzymując się dopiero na moim ciele opartym o biurko. Rzuca krótkie przekleństwo i macha ręką w złości.
– Głupia pipo! – wyzywa prawdopodobnie samą siebie. Jest wyraźnie wściekła, opiera pięści na biodrach i morduje mnie wzrokiem. Chyba zorientowała się, że jestem tymczasowo obezwładniony. Licznik doktora nie wskazuje pewnie jeszcze dwudziestu procent. Bankowo mam przewalone.
– Domyślasz się pewnie, że nieprzypadkowo miałam zasłoniętą twarz, co nie? – pyta retorycznie – Biedaku, z tego co widzę nawet nie masz specjalnie możliwości spojrzeć gdzie indziej. Jesteś chyba w najgorszej sytuacji jaką jestem w stanie sobie wyobrazić.
Odpina od pasa militarny tazer i przekręca potencjometr na pole czerwone. Gdybym mógł przełknąłbym teraz głośno ślinę.
– Jesteś świadkiem, a dziś nie mogę sobie na takich pozwolić. Masz pecha, to nie twoja wina, sama też trochę dziś schrzaniłam.
Nie czeka aż jej słowa do mnie dotrą, podchodzi i przykłada urządzenie do mojej skroni. Wyłącza mnie na zawsze.
***
Restart systemu
Analizuję...
Trwa konfiguracja
Zaktualizowano status użytkownika
Ukryć aktywność T/N?
Witamy spowrotem!
***
Budzę się. Już sam ten fakt powinien być dla mnie zaskoczeniem, przecież dopiero co wysmażono mi mózg, a moje EEG się wypłaszczyło.
Ale jestem. Tylko czy żyję? Oczywiście, durniu! Myślisz, więc jesteś, co to w ogóle za wątpliwości?
W takim wypadku dlaczego nie czuję swojego ciała? Dlaczego nic nie widzę? Próbuję otworzyć oczy ale nic z tego nie wychodzi, jakbym nie miał ich wcale.
Pierwszy powraca mi słuch, ale co to za słuch! Dociera do mnie dźwięk z każdego pomieszczenia, najmniejsze skrzypnięcie i stuk. Dziwne jest to, że znam wartość jego natężenia ale nie czuję dyskomfortu przez nagłe jego skoki. Bosko.
Zanim zdążę się oswoić z moim nowym-starym zmysłem orientuję się, że potrafię określić parametry otoczenia takie jak temperatura czy wilgotność. Dlaczego? Skąd mogę to wiedzieć?
Widzę. Wreszcie odzyskuję wzrok. Jestem w swoim mieszkaniu, wszystko jest tak jak pozostawiłem, a ja wciąż leżę pod biurkiem. Nie dociera do mnie zbyt szybko, że oglądam własne ciało, nie będąc do niego przywiązanym. Chodzi mi, to oczywiste, o przywiązanie w sensie umysł – ciało, tak fizycznie. Albo chemicznie? Coś w ten deseń.
Napastnik wciąż przebywa razem ze mną, w holu rzeczywiście leżą kolejne zwłoki, tak jak sobie ubzdurałem. Mam podgląd na całe mieszkanie naraz.
Zaraz. Chwileczkę. Co się właściwie stało?
Podchodzę do samego siebie omijając zabójcę. Nie jest to przyjemny widok, oczy wyciekły mi z oczodołów, a w miejscu gdzie przyczepiłem elektrodę skóra została wypalona spajając się z plastikiem. Jestem martwy, tak jak i sąsiad leżący w holu. Kobieta zdaje się mnie nie widzieć, to chyba świadczy o mojej fizycznej nieobecności, a przynajmniej nieobecności w moim fizycznym ciele. Próbuję jej dotknąć, palcami muskam jej ramię. Wzdryga się zaskoczona, rozgląda się, ewidentnie nie skupiając wzroku na mojej pozycji.
Przecież widzę sam siebie! Widzę rękę, którą wyciągnąłem i tors do którego jest umocowana. Reasumując, widzę swoje byłe ciało i tak samo realnie postrzegam obecne. Jestem jakby... duchem? Czy ja w ogóle wierzę w duchy? Chyba tak, podświadomie na pewno. Zawsze czułem ten niewyjaśniony racjonalnie strach, jakby ktoś mnie czasem obserwował, śledził. Nie dopuszczałem do siebie tej myśli, strach wydawał mi się śmieszny, był czymś w rodzaju pozostałości po starożytnym człowieku.
A tu proszę! Otwierają się przede mną nowe możliwości. Nie muszę się już martwić błahymi śmiertelnymi sprawami. Już nawet wiem od czego zacznę. Rośnie we mnie nieopisana radość i poczucie wszechmocności.
– Popełniłaś dziś straszny błąd, skarbie – odezwałem się do napastnika z nadzieją, że mnie słyszy.
Kobieta poderwała się na równe nogi wyciągając przed siebie tazer, druga jej ręka powędrowała ku rękojeści elektrycznego noża.
Profesjonalistka! Zostałem zabity przez zawodowca. Nie zmienia to w sumie nic, choć zawsze to bardziej szałowa śmierć niż się zaćpać. Ciekawe jak poradzi sobie z efektem życia po życiu?
– Gdzie jesteś? Wiem, że niedaleko, wysmażyłam cały układ inteligentnego domu. – Zaczyna krążyć plecami do ściany, przystając przy każdym kącie jak na widach akcji.
– Nic ci nie zrobię, obiecuję. – Sama nie wierzy w to co mówi, brzmi jakby używała tego zwrotu do znudzenia. Lustruje każdy pokój, skanuje chyba nawet jakimś urządzeniem, bo czuję dziwne falowanie dookoła niej.
– Nie szukaj mnie. I'm not there, gdzie indziej jestem – zażartowałem. Jest mi wybitnie do śmiechu, co jest o tyle dziwne, że nie czułem radości chyba od miesięcy. Widocznie śmierć działa mi na zdrowie.
– SI? W zwykłym apartamencie? Gdzie ja się do cholery znalazłam? – Zabójczyni traci powoli rezon. Nie żeby panikowała, jest na to zbyt twarda, zbyt dobrze wyszkolona, po prostu nie spodziewała się komplikacji.
– Żadna SI. Bynajmniej. Jestem konsekwencją twoich działań. – Bawię się, jak dziecko, które dostało nową zabawkę. – I to tych całkiem niedawnych. Powiedz, wierzysz w zjawiska paranormalne?
– Nie, niezbyt. Całkiem skomplikowany z ciebie twór, nie zaprzeczę, ale tak łatwo mnie nie nastraszysz. Zbyt dużo widziałam na własne oczy, by jakiś algorytmiczny mózg robił na mnie wrażenie.
– Nie zrozumiałaś, skarbie. Nie było mnie tutaj gdy wchodziłaś, ba, bez ciebie nie byłoby mnie w ogóle. Leżałem na podłodze, zanim mnie wysmażyłaś. Teraz pobawimy się w pewną grę. – Gdyby mnie ktoś teraz widział, szczerzyłbym się pewnie od ucha do ucha jak burtonowski Joker.
Jedną myślą zaciągam pancerne rolety w oknach. Włączam z rzadka punktowe oświetlenie, tworząc klimat, kręcąc własny horror.
Złapana w pułapkę zabójczyni wypręża się i zamiera w bezruchu jak kot zapędzony w kąt. Nie daje się panice, w dodatku wygląda jakby znała rozwiązanie tej pozornie trudnej sytuacji.
To niefortunne, odbiera mi to część frajdy. Mam do niej o to mały żal. Nic to – zaraz wszystko się zmieni.
Odcinam dopływ powietrza, symulując pożar, jednocześnie podnoszę temperaturę otoczenia. Moja kicia ugotuje się po tajsku. Zastanawia mnie czy potrafię jakoś wizualnie zamanifestować swoją obecność? W końcu wszystkie duchy tak potrafią, ja nie chcę być gorszy. Staję przed oprawczynią i postanawiam „być”.
W jej oczach widać odbicie eterycznej postaci, kolorowej, lecz nieintensywnie. Pojawia się też coś innego – to strach. Pierwszy raz dzisiaj, przez ułamek sekundy, ogarnia ją to pierwotne uczucie. Strzela bez opamiętania, wyczerpuje całą baterię tylko po to, by wysmażyć cholernie drogą tapetę po drugiej stronie pokoju.
– Niemożliwe! Nie możesz być hologramem. W tym mieszkaniu nie ma już grama działającej elektroniki.
Ach, jak cudownie pachnie! Przerażeniem, niemocą. Zawsze kibicowałem, gdy ofiara stawała się łowcą, teraz wiem jakie to uczucie.
– Uwierz w ducha – mówię i zaczynam rosnąć, zamieniać się w ogromne usta śmiejące się do rozpuku. Kłapię olbrzymimi zębami, jednocześnie gasząc wszelkie źródła światła. Tłumię każdy dźwięk i szmer w okolicy. Może i jest to znęcanie się, ale w mojej ocenie to niewielki rewanż.
Oj, już wiem, że wieczność będzie dla mnie rollercoasterem świetnej zabawy. Przepełniają mnie pomysły, odegram się na każdym, kto ośmielił się być choć trochę dla mnie podły.
Dym wypełnia mój apartament, ogień zaczyna trawić plastik tapet. Uwięziona kobieta stara się bezskutecznie rozszarpać ściany swoim nożem.
Nie uda jej się, ściany są zbyt solidne, antyczna budowa, czerwone wypalane cegły. Zauważam jednak u niej pewną metodę, nie robi tego w szaleństwie. Ona czegoś szuka, czegoś co jest schowane pod tynkiem. Przecież wszystko teraz wiem, znam każdy cal, nie ma tam nic co mogłoby jej pomóc. Nie ma, prawda?
– Kici, kici. Czego potrzebujesz?
Nie odpowiada, zdwaja jedynie wysiłek. Tnie na krzyż, podąża za konkretnym obwodem.
Hm, próbuje się dostać do fizycznego dysku, na którym z reguły zapisane są dane pozwalające przetrwać systemom w razie awarii i odłączenia od sieci. I tak go nie uszkodzi, jest zabezpieczony lepiej niż czarne skrzynki. Ona chyba myśli, że zapisałem się jako kopia zapasowa. Boki zrywać!
Kolejny raz mieszkaniem wstrząsa mój chichot.
Cholercia, a co jeśli babsztyl rzeczywiście wie co robi? Co jeśli nie jest pierwszy raz w takiej sytuacji? Nie pozwolę jej!
Rzucam krzesłem, celuję w głowę i nie robię tego dla ostrzeżenia. Mam zamiar ją zabić! Miotam kolejnymi elementami dekoracji, a ona raz za razem uchyla się bądź blokuje. Zbliża się do celu. Jest już parę cali od dysku. Co jeszcze mogę jej zrobić? Przeładowuję system po systemie, urządzenia wybuchają w reakcji pozornie łańcuchowej. Odłamki ranią ją coraz bardziej lecz ta nie daje się, nożem zgrzyta o pokrywę skrzynki.
– Nie dostaniesz tego! – krzyczę już poważnie rozdrażniony i zdezorientowany.
Krew leje się strumieniami na mój śliczny chodnik. Czuję jak obudowa nadtapia się, dysk powoli się przegrzewa. Ona rzeczywiście dopnie swego.
– O nie, nie, nie. Jeśli mam odejść to razem z tobą, kotku.
Przekierowuję całą energię, płynącą przez budynek, na dysk. Rozwalę ją z hukiem. Raz już umarłem, mogę i drugi. A wszystko przez nią.
Eksplozja wygina drzwi i rolety antywłamaniowe. Ciało kobiety przelatuje przez pokój i roztrzaskuje się na spieczoną miazgę. Ze ścian spadają moje drogocenne obrazy, a szafki roztrzaskują się w drobny mak. Cała kamienica ciemnieje, by rozświetlić się awaryjną czerwienią. Następuje moment przerażającej ciszy, ale niemal natychmiast przerywają go odgłosy paniki. Ludzie wybiegają z mieszkań, krzycząc, ciągnąc za sobą rozhisteryzowane dzieci. Przeskakują stopnie, łomocząc nieobutymi stopami na klatce schodowej. Część z nich otwiera okna i próbuje szczęścia w skoku. Służby ratownicze nadlatują praktycznie natychmiast, lecz i tak zbyt późno, by uratować wszystkich.
A ja? A ja stoję jak gdyby nic, osłupiały jedynie. Myślałem, że zginę. Myślałem, że chociaż teraz będę mógł wybrać sposób w jaki odejdę. Nie wiem czy cieszyć się czy płakać.
Z dysku pozostały skwarki, widać nie jestem algorytmem, zbuntowaną SI ani niczym, czego ludzie się tak bali, myśląc o przyszłości technologii. Jestem ordynarnym duchem, co za ulga. Przyznam, przeraża mnie spustoszenie jakiego jestem w stanie dokonać. Ile osób ucierpiało tej nocy?
Nie ważne. Życie nie ma dla mnie więcej znaczenia, nie od kiedy mam dowód na jego pozagrobową wersję – Egzystencję 2.0.
Wynoszę się stąd, nie ma tutaj nic ciekawego, pójdę narobić rabanu gdzie indziej, odpłacić zbirom za brutalność, kłamcom za kłamstwa, a politykom? A politykom za żywota!
NIGDZIE NIE PÓJDZIESZ.
Dudniący głos wstrząsa całym mną, pomimo mojej nadprzyrodzonej natury.
Kto to? Dlaczego nie wiem skąd padają te słowa? Jestem wolny, nic nie może mnie zatrzymać!
NIGDZIE NIE PÓJDZIESZ.
A właśnie, że pójdę! Co mi zrobisz? Zrobicie? Nie można mnie zranić, nie żyję!
JESTEŚ ZAGROŻENIEM. NIE POZWOLIMY BY KOLEKTYW WOLNYCH DUSZ CIERPIAŁ PRZEZ NIEOSWOJONE JEDNOSTKI.
Akurat! Od zawsze byłem kontrolowany, monitorowany w ten czy inny sposób. Nigdy nie mogłem się sprzeciwić. Teraz się nie dam! Nie, gdy wreszcie jestem wolny.
NIKT NIGDY NIE JEST WOLNY. TY W SZCZEGÓLNOŚCI. UWIĘZIŁEŚ SIĘ SAM, POPRZEZ SWOJE NIEMORALNE CZYNY, TERAZ POZOSTAJE CI PONIEŚĆ KONSEKWENCJE.
Mam spędzić wieczność w kolejnym więzieniu?
NIE MASZ WYBORU. OSWOIMY CIĘ, WYTRESUJEMY. KIEDYŚ WYPUŚCIMY.
ALE NIGDY NIE BĘDZIESZ WOLNY.
***
Użytkownik opuścił serwer ZIEMIA
Dodano nowego użytkownika
Serwer CZYSCIEC wita!

Neonowy duch [opowiadanie Sci-fi]

2
Protimus pisze: Podobno jestem pod stałą obserwacją każdego elementu wyposażenia dla zabezpieczenia mojego komfortu,
Chyba wiem co miałeś na myśli, ale zdanie jakoś zgrzyta.To tak, jakby obserwowała go mydelniczka i przywiędły goździk w wazonie.
Protimus pisze: Drzwi trzęsą się testując systemy antywłamaniowe
Systemy testuje raczej włamywacz niż same drzwi.
Protimus pisze: Klamka zapada się.
OK, istnieje zwrot "klamka zapadła", ale raczej nie funkcjonuje w kontekście otwierania drzwi. Porusza się.
Protimus pisze: Gdybym mógł uderzyłbym się po twarzy za takie nastawienie. Na pewno zaraz wszystko się wyjaśni i będę się potem śmiał ze swojej strachliwości.
. To
Protimus pisze: Witamy spowrotem!
Ej, panie...
Protimus pisze: Napastnik
Napastniczka. Tu i w kolejnych iteracjach.
Protimus pisze: Zaczyna krążyć plecami do ściany
Krążenie chyba nie jest właściwym określeniem.
Protimus pisze: I'm not there, gdzie indziej jestem – zażartowałem
żartuję. Wszędzie masz czas teraźniejszy a tu wskakujesz z przeszłym.
Protimus pisze: Włączam z rzadka punktowe oświetlenie
Ponownie - chyba wiem co Autor ma na myśli, ale to zdanie zgrzyta.
Protimus pisze: zamieniać się w ogromne usta śmiejące się do rozpuku
"Rozpuk" dotyczy całej postaci, a konkretnie pęknięcia ze śmiechu. Same usta nie mogą śmiać się do rozpuku.
Protimus pisze: Przeładowuję system po systemie, urządzenia wybuchają
OK, widzę że chcesz filmowego efektu, ale on nie przeprojektował i nie pozmieniał tych urządzeń. ICC rules etc. Będą się topić, sypać iskrami, nawet palić, ale eksplozji z odłamkami bym się nie spodziewał.
Protimus pisze: Dym wypełnia mój apartament, ogień zaczyna trawić plastik tapet.
1) i nie odpala system p/poż ani alarm w kamienicy (odpaliły jak wysadził dysk)? 2) na zbyt dużych ustach nie ma żadnej maski (OK, może mieć powszczepiane filtry), dym z płonącego plastiku plus brak tlenu położą ją błyskawicznie.
Protimus pisze: Czuję jak obudowa nadtapia się, dysk powoli się przegrzewa. Ona rzeczywiście dopnie swego.
"i tak go nie uszkodzi, zabezpieczony lepiej niż czarne skrzynki"
Protimus pisze: Część z nich otwiera okna i próbuje szczęścia w skoku.
Yyyy ależczemuż? Nie ma pożaru który ogarnął dolne piętra, po prostu coś j**ło w jednym z mieszkań.

No. Znalazło się trochę błędów, jak wyżej, widzę słabość do filmowych efektów.
Fabularnie - można się zastanawiać, czemu hitmanka wnosi trupa do losowego mieszkania, i to solidnie zabezpieczonego, zamiast skitrać gdziekolwiek. Tu masz pewien zgrzyt. A prościej byłoby gdyby przyszła skasować go za długi albo szperanie Nie Tam Gdzie Trzeba.
Ale ogólnie to bardzo fajny cyber :)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Neonowy duch [opowiadanie Sci-fi]

3
Dziękuję za komentarz. Widzę, że muszę trochę przeprojektować budynek i doprecyzować parę elementów. Ogólnie myślałem, że tekst będzie leżał i kwiczał jak poprzedni. Jestem świadomy, że to nie wszystkie błędy i mam nad czym popracować, ale przynajmniej wiem już nad czym. Czy interpunkcja bardzo tutaj łamie wszelkie zasady?

Neonowy duch [opowiadanie Sci-fi]

4
Protimus pisze: Czy interpunkcja bardzo tutaj łamie wszelkie zasady?
Szczerze mówiąc nie przyglądałem się zbytnio. Ale nic nie kłuło w oczy, nie zrzucasz przecinków z samolotu ;)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Neonowy duch [opowiadanie Sci-fi]

5
Podoba mi się. Czyta się to bardzo szybko i płynnie. Z tego względu po wszystkim musiałem jeszcze raz sprawdzić jak długie jest Twoje opowiadanie.

Kilka rzeczy mi zazgrzytało. Przede wszystkim odniosłem wrażenie, że to bardziej jedna scena wycięta z czegoś większego. No i ten dialog pomiędzy duchem i zabójczynią. Trochę zbyt spowalniał, nie wiem czy to celowy zabieg i tak chciałeś. Postacie ze sobą rozmawiały przez ten moment w taki sposób jakby to nie była sytuacja na zasadzie: zabójca utknął w obcym miejscu i staną twarz w twarz z czymś nadprzyrodzonym, a to nadprzyrodzone coś jest ofiarą pałającą chęcią zemsty. Bardziej to było coś w stylu eterycznej piły.

Nie jestem jednak ekspertem w tych sprawach, jestem tu po to by chłonąć wiedzę i ewentualnie dzielić się swoimi odczuciami. Pomijając to co wcześniej napisałem to tak jak zacząłem: podoba mi się.
Tutaj też jestem (zaczynam być) :

https://twitter.com/krytykiem

https://www.youtube.com/channel/UCdV2z6 ... BSDxXzvsnw

Neonowy duch [opowiadanie Sci-fi]

6
Nie jestem ekspertem w sprawach dotyczących pisania, ale jako czytelnik mogę powiedzieć, że Twoje opowiadanie ma w sobie cos przyciągającego. Czytałąm je z przyjemnością i zaciekawieniem, zakończenie na plus ;) Niech mądrzejsi ode mnie weryfikują bardziej skomplikowane aspekty ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron