Tydzień na załatwienie spraw

1
– Witaj, uczony druhu. Jak znajdujesz to miejsce?
Jakże tęskniłem za Teodorykiem i jego niedorzecznie wyszukanym stylem wysławiania się!
– Miejsce to znajduję rozkosznym. Och, dajże spokój z udawaniem nieczułego. Tak samo jak ja chcesz się przytulić.
Rzuciłem mu się w objęcia i – nie poczytajcie mi tego za złe – rozczochrałem najwybitniejszą głowę współczesności.
Nie kłamałem przez grzeczność, miejsce spotkania naprawdę miało swój urok. Wygodne i pełne poduszek sofy pozwalały umościć się nawet klientowi wrażliwemu jak księżniczka na ziarnku grochu. Przygaszone światła może i były ogranym chwytem, ale rozleniwiały i zachęcały by posiedzieć dłużej. Wysokie rachunki odstraszały hałaśliwą młodzież, zaś nienaganne maniery obsługi kazały patrzeć na nią z szacunkiem, na jaki z całą pewnością zasługiwała. A te cudowne, ręcznej roboty malowidła na ścianach... Postanowiłem wracać tu po wielokroć, za każdym razem siedząc przed innym dziełem. Godzinami.
– Dajże spokój, Patryku. Naprawdę, taka niepowściągliwość nie uchodzi.
Sądzicie, że przejąłem się zbesztaniem? Zbyt dobrze go znałem. Pod kamienną maską ledwie był w stanie ukryć wzruszenie z powodu spotkania. Czytałem jego z pozoru nieruchomą twarz tak, jak wędrowiec czyta dobrze znaną mapę. Do niepokoju skłaniało coś zupełnie innego, musiałem o to zapytać:
– Przyjacielu, obiecuję dać ci jeszcze wiele powodów do utyskiwań nad moją lekkomyślnością i młodzieńczą brawurą, ale teraz mów, co cię martwi i jak mogę pomóc.
Teoś powoli dobierał słowa. Przyszedł tu po to, by podzielić się ze mną swoją tajemnicą, a teraz z trudem przychodziło mu wysłowienie się. Uwierzycie? Geniusz, w dyskusji wydawał się jednym z dawnych półbogów, którzy z jednakowym znudzeniem kładli czy pojedynczych przeciwników, czy całe ich tłumy. Martwiłem się coraz bardziej.
– Nic się przed tobą nie ukryje, mój przenikliwy towarzyszu. Cóż zresztą znaczy rozwaga? Zawiodła mnie w odmęty których się brzydzę. Wstyd, wstyd mi myśleć o swoim postępku, a jeszcze trudniej opowiadać.
Wciąż miałem nadzieję, że zwierzy mi się z jakiejś gafy towarzyskiej, nieszczęścia na miarę siorbnięcia herbatą. Za wiele mu zawdzięczałem i za bardzo go kochałem, by jego cierpienie nie stało się moim. Choć nerwy miałem napięte – jak coś bardzo napiętego i nie żadne cholerne postronki! – dałem mojemu mentorowi tyle czasu, ile potrzebował.
– Zapoznałeś się z koncepcją Ujednoliconej I Całkowicie Dopełnionej Teorii Wszystkiego? Do niedawna była to mrzonka. Bajania pismaczyn. Ja zaś – JA – udowodniłem ją. Powołałem do życia Ujednolicone I Dopełnione PRAWO Wszystkiego.
Zbladłem. Coś z brzękiem spadło, może naczynie na zapleczu, może moja filiżanka. Coś kapało – rozlana kawa, czy krew ze zranionej dłoni? Teraz mnie ściśnięta szczęka ledwie pozwalała mówić:
– Zabiłeś naukę i wszelką ludzką ciekawość? Kiedy to zacznie działać?
– Pozostał nam tydzień. Ostatnie siedem dni w których cokolwiek ma sens.
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Tydzień na załatwienie spraw

3
Ładne, ale moim skromnym zdaniem zbyt rozwlekły początek w porównaniu do puenty.

Ze ściśniętą szczęką mówi się całkiem sprawnie, może ściśnięte gardło?

A całość bardzo mi się kojarzy z "Dziewięć miliardów imion Boga" A.C. Clarke'a
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Tydzień na załatwienie spraw

4
Tak samo jak ja chcesz się przytulić.

„Przytulić” jest dobre w odniesieniu do małych dzieci. Tutaj mamy dorosłych. Zupełnie mi to słowo nie pasuje.


Teoś powoli dobierał słowa.

Teoś to mały chłopiec? Przecież rysujesz obraz naukowca, myśliciela. Nie rozwalaj go Teosiem, którego się w zabawie poklepuje po pupce.


Za wiele mu zawdzięczałem i za bardzo go kochałem, by jego cierpienie nie stało się moim.

„Kochałem”? Nie ten klimat. Owszem, u Sienkiewicza w przypadku przyjaciół może paść to słowo. Taki klimacik XVII wieczny. Owszem, Teodoryk swoim sztywniactwem stylizuje się na średniowiecze nawet. Ale to jest wypowiedź narratora, jego własne przemyślenie.


Ogólnie – takie sobie. Dialogi drętwe z powodu stylizacji. Przez to nie za bardzo wiadomo kiedy to się w ogóle dzieje. Z uwagi na język – najpóźniej XIX wiek. Z uwagi na pojęcie Uogólniona Teoria Wszystkiego W Dodatku Rozbudowana Do zupełnie Uzupełnionego Prawa – najwcześniej XXI wiek. Sprzeczność na poziomie języka. A śmierć nauki była głoszona już tyle razy, że pointę zbywa się wzruszeniem ramion.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług

Tydzień na załatwienie spraw

5
Eldil pisze: Jakże tęskniłem za Teodorykiem i jego niedorzecznie wyszukanym stylem wysławiania się!
fajny pomysł pozwalający na późniejszą kwiecistość i używanie słów na pozór nie pasujących do wieku i osiągnięć postaci:)

Całość - poza wymienioną zbytnią kwiecistością i szykiem wyrazów w zdaniach ( lekko mi przeszkadzających) - całkiem strawna jak na miniaturę. Obawiam się, że przy dłuższej formie utoniesz we własnych myślach:)
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Tydzień na załatwienie spraw

7
Nie bardzo rozumiem zamysł opisu sytuacyjnego i relacji między interlokutorami, do puenty.
Po co jest ten cały wstęp opisujący uczucia, czy wspomnienia? Kompletnie nie przechodzi to i nie ma uzasadnienia w stosunku do zakończenia.
Moim zdaniem napisane jest sprawnie. Tylko całość wygląda na skrojoną pod zakończenie. Czasami bywa, że mamy jakiś fajny pomysł (myśl) wieńczącą i postanawiamy dorobić do niej historię.
Ta ma się tu nijak do puenty.

Tydzień na załatwienie spraw

8
Dzięki za uwagi :)
Odniosę się do niektórych:
Czarna Emma pisze: Arcyinteresujący tekst
Dziękuję :)
Czarna Emma pisze: dialogi miejscami wydają się być sztywne
Strach na wróble pisze: Dialogi drętwe
Macie rację :)
Strach na wróble pisze: „Przytulić” jest dobre w odniesieniu do małych dzieci. Tutaj mamy dorosłych. Zupełnie mi to słowo nie pasuje.
Nie pasuje tylko do dorosłych z zaburzeniami emocjonalnymi. Dorośli zwykle też okazują sobie zażyłość przez przytulanie. A brak przytulania jest tak poważnym problemem, że powstali zawodowi przytulacze :)
Co do samego słowa: różnica między "niech cię uścisnę" a "niech cię przytulę" jest (imho) w stopniu bliskości między tymi osobami.
Strach na wróble pisze: „Kochałem”? Nie ten klimat.
To jest wyraz emocjonalności bohatera. Można co najwyżej się zastanawiać, czy ta postać jest spójnie przedstawiona.
Strach na wróble pisze: Teoś to mały chłopiec? Przecież rysujesz obraz naukowca, myśliciela. Nie rozwalaj go Teosiem, którego się w zabawie poklepuje po pupce.
"Teosiem" nazywa go jego najbliższy przyjaciel. Nazywa w myślach, tym samym pokazując, że okazana wcześniej poufałość była szczera.
Sarahaulit pisze: fajny pomysł pozwalający na późniejszą kwiecistość
Taki był plan :)
Sarahaulit pisze: Obawiam się, że przy dłuższej formie utoniesz we własnych myślach
Ja też :D
nikto pisze: Nie bardzo rozumiem zamysł opisu sytuacyjnego i relacji między interlokutorami, do puenty
To wprawka (której roboczy tytuł brzmiał "Coś ładnego, z dialogami i w ogóle" :D ). Po pierwsze chciałem przećwiczyć rozmowę, po drugie, wyjść z makabreski, w którą wlazłem drabblami, żeby nie tkwić w jednym tylko stylu.
Efekt wydał mi się nie powalający, ale na tyle sympatyczny, że się podzieliłem ;)
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Tydzień na załatwienie spraw

9
Coś o dialogach.
Eldil pisze: – Dajże spokój, Patryku. Naprawdę, taka niepowściągliwość nie uchodzi.
Po prostu " To nie uchodzi". I nie "dajże spokój".
A tak na marginesie to dialog z "niepowściągliwościami" i "nieuchodzeniem" kojarzy mi się raczej z kobietą zawstydzoną zachowaniem swojego adoratora a nie rozmową z wykształconym, zdystansowanym mężczyzną.
Eldil pisze: Cóż zresztą znaczy rozwaga? Zawiodła mnie w odmęty których się brzydzę.
Monolog iście hamletowski :)
Eldil pisze: Wstyd, wstyd mi myśleć o swoim postępku
Wystarczy jeden "wstyd".


Strach na wróble pisze: Za wiele mu zawdzięczałem i za bardzo go kochałem, by jego cierpienie nie stało się moim.

„Kochałem”? Nie ten klimat. Owszem, u Sienkiewicza w przypadku przyjaciół może paść to słowo. .
Nie czepiałabym się "kochania". Jeżeli bohater rzeczywiście jest wrażliwy i wylewny to dobrze byłoby nazwać jego uczucia po imieniu.

Podsumowując fajny pomysł chociaż zbyt przekombinowałeś. Jeżeli chcesz pokazać, że ktoś wyróżnia się stylem wypowiedzi na tle innych to dobrze byłoby to przemyśleć dwa razy. Drugiego bohatera się ruszam, bo zrozumiałam, że ten się droczy.
I by bardziej podkreślić odmienny sposób wypowiedzi na twoim miejscu starałabym się by opisy sytuacji i przemyślenia były pisane "językiem współczesnym", bez
Eldil pisze: zbesztaniem
i
Eldil pisze: twarz tak, jak wędrowiec czyta dobrze znaną mapę.
" [...]Oczy moje obróciłeś
W głąb mojej duszy, dostrzegam tam czarne,
Wryte głęboko plamy, które nie chcą
Barwy utracić"

W. Shakespeare "Hamlet"

Tydzień na załatwienie spraw

10
A te cudowne, ręcznej roboty malowidła na ścianach...
Malowidła zawsze są ręcznej roboty. No, chyba że roboty zaczynają malować, wtedy sprawa się komplikuje.
– Dajże spokój, Patryku. Naprawdę, taka niepowściągliwość nie uchodzi.
Sądzicie, że przejąłem się zbesztaniem?
Nazwanie tego zbesztaniem to zdecydowana przesada. To bardziej reprymenda.
Geniusz, w dyskusji wydawał się jednym z dawnych półbogów, którzy z jednakowym znudzeniem kładli czy pojedynczych przeciwników, czy całe ich tłumy.
Wg mnie lepiej byłoby dać kropkę zamiast pierwszego przecinka, a później "kładli pojedynczych przeciwników, jak i całe ich tłumy".
Choć nerwy miałem napięte – jak coś bardzo napiętego i nie żadne cholerne postronki!
Ten wtręt psuje nastrój.
Ujednoliconej I Całkowicie Dopełnionej Teorii Wszystkiego?
Mała uwaga: i małe, nie duże.
– Zabiłeś naukę i wszelką ludzką ciekawość? Kiedy to zacznie działać?
– Pozostał nam tydzień. Ostatnie siedem dni w których cokolwiek ma sens.
Troszkę nie rozumiem założenia. Dlaczego wszystko ma się zmienić?
Wystarczy jeden "wstyd".
Tutaj się nie zgodzę z Rahelą, ten podwójny wstyd jest bardzo dobry tutaj.

Trudno mi ocenić tak króciutki tekst. Czytało się przyjemnie, choć nie wiem, czy w dłuższej formie to, co obecnie jest plusem, nie stałoby się męczące i nużące.
wyjść z makabreski, w którą wlazłem drabblami, żeby nie tkwić w jednym tylko stylu.
Chyba to mocno w Tobie siedzi, bo czuć, że bardzo szybko chciałeś dojść do zakończenia historii, żadnych odnóg, żadnych zbędnych słów, żelazny rygor i jednowątkowość. A ja chętnie przeczytałbym coś po Twoim otworzeniu się na dłuższe formy.

Czekam.

Tydzień na załatwienie spraw

11
Też mi przyszło do głowy to opowiadanie Clarke'a.
Język dialogów ciut udziwniony, rozumiem, że zamierzenie, bo tak to wynika z koncepcji postaci, ale chyba udziwniony ciut za bardzo.
Całość jest ciekawa, ale najbardziej przypadły mi do gustu postacie.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Tydzień na załatwienie spraw

12
Jak dla mnie właśnie te wymienione przez poprzedników wady są zaletami tekstu. Mogą rzeczywiście utrudniać czytanie, za to budują nader ciekawy obraz.

Tekst jest anachroniczny, bo wielcy myśliciele często są anachroniczni. To dziwacy, lądujący poza odległością jednego odchylenia standardowego od średniej na spektrum ludzkich zachowań. Z jednej strony piku mamy zatem Aspergerowców, którzy nie potrafią przytulić własnej matki, a z drugiej strony takich przesadnie wylewnych i kwieciście się wypowiadających niemalże artystów nauki.

Kojarzy mi się to nieodparcie z lemowską parą naukowców: Trurlem i Klapaucjuszem. Cały klimat "Cyberiady" opierał się właśnie na takiej paradoksalnej, pozornie anachronicznej (jeśli szukać odwołań do naszego świata), ale perfekcyjnie spójnej rzeczywistości.

Co do puenty - może mało czytam, bo mnie zaskoczyła i rozbawiła. Trudno, jestem plebejuszem. Podobało mi się.

Tydzień na załatwienie spraw

13
Graniczny, tysięczny komentarz wykorzystam do podziękowań, z którymi okropnie zalegam.

Rahela, Zaqr, Kadah, MargotNoir, ogromnie dziękuję za uwagi, dobre słowa i zachęty. Każda z nich ogromnie ważna, bo to jeden z pierwszych moich tekstów. Wasze i pozostałych komentujących pochylenie się nad moim raczkowaniem tu zachęciło mnie do zostania na dłużej i pisania kolejnych miniatur.

MargotNoir, od początku Twoja obecność wnosiła tu bardzo celne i pomocne uwagi. Kiedy taka osoba chwali, to tym bardziej motywuje :)

Zaqr, szczególne podziękowania dla Ciebie. Pamiętam, że kiedy czytałem 4 lata temu Twoją odpowiedź, najpierw ogarnęła mnie chęć sprzeczania, a po chwili - przekonanie, że masz rację. I straszne dziwne uczucie - jakbym właśnie znalazł kogoś, o kim czasem wspominają fioletowi: doskonałego redaktora, który rozumie autora i potrafi celnie jak nikt wprowadzić poprawki do tekstu (to po "reprymendzie" tak mi się zrobiło :) ).

Dziękuję Wam i przepraszam, że dopiero teraz :)


/ten tekst był wspomniany w Bajce V, kiedy Rubia prosi o "coś ładnego, z dialogami" :) (W rzeczywistości, jak pisałem wyżej, powstał tylko pod wpływem własnych impulsów :) ).
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Tydzień na załatwienie spraw

14
Zaqr pisze: (wt 24 kwie 2018, 21:04) Troszkę nie rozumiem założenia. Dlaczego wszystko ma się zmienić?
Przegapiłem, a to ważne pytanie - Ujednolicone i Całkowicie Dopełnione Prawo Wszystkiego - czyli odkrycie, które da wszechwiedzę każdemu (także znajomość wszelkich możliwych pytań). Taki ultraostateczny Google ;) To tak, jak otrzymanie magazynu w wszystkimi rzeczami, których kiedykolwiek ktoś mógłby zapragnąć, zabiłoby mu świętomikołajową radość z prezentów - na nic nie czeka, o nic się nie stara. Wszystko już jest - więc nie cieszy.

Btw. - nie byłem pierwszy, który literacko zabił naukę, ale za to przed Cixin Liu, a to już coś :D
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Tydzień na załatwienie spraw

15
Oceniam z punktu osoby w miarę oczytanej, jednak nieutalentowanej literacko – czyli bardziej, jak się czytało, niż jak jest napisane.

1. Relacja między uczniem i mistrzem jest serdeczna, tkliwa i niemalże ojcowska (z paradoksalnym odwróceniem ról), jednak zgrzytało mi to, bo nie znalazłem dla tego uzasadnienia w fabule. Pojawiła się nawet myśl, że może kiedyś łączył ich romans (młody adpet i starszy nauczyciel, dość konwencjonalna sytuacja). Miałam też skojarzenie z książkową przyjaźnią Old Shatterhanda i Winnetou (białego brata z czerwonoskórym bratem), tam też było mnóstwo uścisków, przytuleń, serdecznych i tkliwych słów, przez co niektórzy badacze twórczości Karola Maya dopatrywali się elementu romansowego między tymi "twardzielami" - jednak Winnetou to powieść XIX wieczna, więc język w niej uchodził. Taka stylizacja, czytana we współczesnym dziele, budzi we mnie lekkie pomieszanie, zbyt intensywnie zastanawiam się "O co tu chodzi? Dlaczego on się tak z tym Teodorykiem pieści?", a przecież nie to jest istotą opowiadania. Ogólnie, postać Teodoryka wydała mi się zbyt mocno zinfantylizowana (przynajmniej Patryk traktuje Teosia jak pięciolatka). A przecież chodziło chyba tylko o oddanie roztargnienia i pewnego oderwania od realności naukowca - geniusza.

"...chcesz się przytulić", "... rozczochrałem najwybitniejszą głowę", "Teoś...", " ...zwierzy mi się z jakiejś gafy towarzyskiej, nieszczęścia na miarę siorbnięcia herbatą." to jakoś nie pasowało mi.

2. Nie zrozumiałem, o co chodzi w tym zdaniu:

"Uwierzycie? Geniusz, w dyskusji wydawał się jednym z dawnych półbogów, którzy z jednakowym znudzeniem kładli czy pojedynczych przeciwników, czy całe ich tłumy."

Czyli, że radził sobie dobrze, czy źle w dyskusji?

3. Czytając poniższy akapit nie umiałem wejść w to napięcie w ostatnim zdaniu. Dlaczego ten Patryk miał takie napięte nerwy? Cóż ten rozkoszny Teoś, ta poczciwina, mógł takiego złego wywinąć? Poza tym to "coś" bardzo napiętego, co nie jest cholernymi postronkami, to zabawa literacka, wyjście poza sytuację, podkreślenie umowności całej akcji i puszczenie oczka do czytelnika - to znosi napięcie.

"Wciąż miałem nadzieję, że zwierzy mi się z jakiejś gafy towarzyskiej, nieszczęścia na miarę siorbnięcia herbatą. Za wiele mu zawdzięczałem i za bardzo go kochałem, by jego cierpienie nie stało się moim. Choć nerwy miałem napięte – jak coś bardzo napiętego i nie żadne cholerne postronki!..."

4. Napięcie odczułem dopiero od momentu:
"Zbladłem. Coś z brzękiem spadło...", to naprawdę mocny kontrapunkt, pod prąd wcześniejszej "tkliwej" narracji. Tylko, że następuje na samym końcu i nie ma rozwinięcia. Zastanawiam się, czy docieranie do niego wymagało budowania takiego właśnie tła: infantylny geniusz zafundował nam koniec świata.

5. Ogólne wrażenie, że styl i przyjęta konwencja nie pasuje do sensu opowiadania. Jest to opowiadanie o końcu świata (wiedzy, ludzkiej ciekawości, itp.). W ostatnim zdaniu dowiadujemy się, że pozostało nam 7 dni. Czyli, skoro rzecz pisania jest w czasie przeszłym, oznacza to, że Patryk opowiada tę historię w ostatnim tygodniu swojego i całej ludzkości (przynajmniej w dotychczasowej rzeczywistości) życia. Zastanawiam się, czy faktycznie traciłby tyle czasu na tę opowieść, a nie zajmował się innymi sprawami. Ciekawe jak by to wyglądało w czasie teraźniejszym?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”