I świat zniknął

1
Cóż, po mojej ostatniej publikacji naniosłam poprawki i co tu dużo mówić, polubiłam to miejsce. Najlepsze jest to, że tak wiele można się tutaj nauczyć. Dziś tekst bardziej dynamiczny od ostatniego monologu wewnętrznego. Znaczy, tak w każdym razie myślę! :roll:




I świat zniknął



— Kocham cię.
— Wiem — wyszeptała cicho.
— Pamiętaj o tym, nawet gdyby świat miał zniknąć.
Słowa wypowiadane z ust ukochanego jeszcze nigdy nie brzmiały tak gorzko. Tysiące wspomnień i postaci przewijało się przez głowę Megan. Gorycz serca mieszała się z dzikimi drganiami rąk; dobrze wiedziała, że już nigdy nie ujrzy twarzy ukochanego; już nigdy nie spojrzy w te niemal czarne oczy i już nigdy nie zobaczy uśmiechu na jego ustach. Mimo to rozumiała, jaką rolę mieli odegrać w tym spektaklu. Była pewna, że postąpili dobrze, walcząc z resztą świata. Rewolucja wisiała w powietrzu od lat, ale to im przyszedł zaszczyt zapalenia londu. Eksplozja miała już raz na zawsze zmienić życie obywateli, ale także i bieg historii. Z każdym uderzeniem serca, czuła lodowaty oddech przeznaczenia na karku.
Samotna łza przedarła się przez blady policzek dziewczyny. W tej małej kropelce zawarta była esencja największego bólu, jaki może nawiedzić człowieka: jest to świadomość, że najbliższa ci osoba za chwilę zniknie z tego świata. Zniknie bezpowrotnie. Nie chciała go wypuścić z ramion. Trzymała go niemal tak mocno, jak ukochaną przytulankę w dzieciństwie.
Mgła powoli zaczynała rozpływać się w powietrzu, ukazując piękny wschód słońca, wielkie szklane budowle zapierały dech w piersiach, a odbijające się promienie tworzyły mozaiki kolorów. Choć tego jesiennego poranka każdy obywatel wolałby pozostać w domu, większość musiała ruszyć do pracy, żeby zasilać potężną machinę, jaką była gospodarka. Niska płaca i wyzysk sprawiły, że każdy, kto wypadł z narzuconego przez państwo obiegu, miał dwie drogi. Eutanazję albo wygnanie do slumsów. Nie było zasiłków, nie istniały programy socjalne. Bezduszna maszyna wysysała z ludzi tyle, ile tylko mogła i nie licząc się z ofiarami. Rząd twierdził, że poświęcenia są potrzebne w każdej drodze do potęgi. Jednak ludzie twierdzili inaczej.
Ostatni raz złączyli swoje usta, czule przytulając się przy tym. Następnie mężczyzna odszedł, a dziewczyna zajęła pozycję snajperską. Niebo powoli łagodniało, a lazur pożegnał wszystkie chmury. Spoglądając przez lunetę nagle zamarła pod ciężarem narastających wątpliwości. A co jeśli się nie uda? Jeśli chybi? Jeśli pozwoli zginąć swojemu kochankowi, za szybko? Wiele zależało od powodzenia tej misji. Podziemne laboratorium było ważnym ośrodkiem badawczym rządu. Gdyby udało się je zniszczyć, zyskaliby czas na wypowiedzenie prawdziwej wojny domowej. Jednak jeśli coś by poszło nie tak, mogliby ich złapać, podaliby im Prawdomównik i rewolucja spaliłaby się własnym ogniem. Nie mogła wyjść ze zdumienia, że tak wiele zależało od tak małych. Kiedyś już zmarnowała podobną szansę, z drugiej porażki nie udałoby jej się wyplątać. Kolejny raz czuła ciemność w sercu; nadciągający huragan.
Przez chwilę miała ochotę uciec, zaszyć się gdzieś daleko i więcej nie spoglądać na ten świat. Taka myśl pojawiała się zawsze, gdy miała do zrobienia coś ważnego. Nie potrafiła wziąć bezpośredniej odpowiedzialności, ale przyparta do muru musiała wybierać między tym, co dobre a tym, czego się boi. Jednak nie mogła już zawrócić. Zaszli zbyt daleko; zbyt wiele straciliby się poddać. Z zamyśleń wyrwał ją sygnał gotowości, niechętnie odebrała telefon. Zielone światło. Mogli zaczynać. Dziewczyna poprawia szybko kasztanowe włosy i zaczęła zalewać w stronę drzwi banku. Kto by się spodziewał, że w jego piwnicach ukryte jest centrum badań nad uzyskiwaniem z ludzi substancji czyniącej jednostkę bogiem. Przez chwilę obserwowała małą złotowłosą dziewczynkę, bawiącą się swoim misiem. Skakała ze schodka na schodek. Gdzie podziała się jej matka? Megan przypomniało się, jak kilka lat temu też była w podobnej sytuacji. Stała sama w samym środku pulsującego miasta. Nie miała dokąd się udać ani do kogo się zwrócić. Ściskała jedynie swoje marzenia o zmienieniu świata równie mocno, co złotowłosa swojego misia. Chwile później mała wbiegła do banku, a snajper poprawił się na pozycji i skupił na zadaniu. Marcus wchodził przez szklane drzwi, zmierzającego do pracownicy, która powitała go serdecznym uśmiechem. Tego dnia nie wyglądał na zmęczonego. Promieniał aurą pewności siebie i dziwnej jak dla Megan, euforii. Podejrzewała, że nie chciał odejść tak jak każdy, skulony i zaszczuty strachem przed nieznanym. I właśnie za tę odwagę go kochała. Chwile później beznamiętnie odpowiedział coś kobiecie, wyciągając broń. Celował pracownicy łopatkę, kierując się w głąb budynku. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, gdy nagle kobieta zaczęła krzyczeć. Nie było czasu na zastanawianie się. Megan musiała zrobić wszystko, żeby ukochany dotarł do celu. W tej jednej sekundzie serce młodej dziewczyny zaczęło bić nienaturalnie szybko i niepewnie, całkiem, jakby miało za chwilę wyskoczyć z piersi. Zabijała już nie raz, ale nigdy to morderstwo nie decydowało o tak wielkich rzeczach. Niepewność trzymała ją lodowatym uściskiem za kark. To, co musiała zrobić, przeczyło wszelkim zasadą, którymi kierowała się w życiu; zabić w imię większego dobra; zabić, by uratować.
Seria kul z karabinu snajperskiego przeszyła szyby banku, raniąc, a ostatecznie zabijając siedmiu ochroniarzy. Ich martwe ciała z głuchym łoskotem spadły na śnieżnobiałe kafelki zalewając je szkarłatem. Większość ludzi położyła się na ziemi, myśląc, że to napad. Niektórzy uciekli w głąb budynku, jednak nikt nie odważył się przejść przez oszklone drzwi. Teraz zostało jedynie czekać, pomyślała dziewczyna, jednak to czekanie zabijało ją brutalniej niż ona ochroniarzy. Sekunda za sekundą cierpiała coraz bardziej, aż wreszcie dostała wiadomość na swój telefon, która niemal pozbawia ją przytomności. Świat spowił mrok, który zwiastował nadejście huraganu. Wiedziała, że to ostatnia wiadomość, jaką od niego dostała, więc bez zastanowienia schowała telefon w głąb kieszeni, nie chcąc znać jej treści. Zresztą, co mógłby napisać? Że jest mu przykro, że źle zrobili? Oboje wiedzieli, że takie gadanie mija się z prawdą. Walczyli dobrowolnie i byli gotowi złożyć ostateczną ofiarę. W każdym razie jej mężczyzna był gotów. Ona wmawiała to sobie przed snem jak mantrę. Lubiła myśleć, że dzięki rebelianckiej działalności, kiedyś przyjdzie im żyć w wolnym kraju. Nagle całe miasto wstrzymało oddech. Najpierw poczuła eksplozje, zobaczyła ścianę popiołu i palących się ludzi, a później jej świat zniknął. 
Gdzieś w środku banku wybucha bomba, fundamenty zostały rozsadzone przez ogromną siłę, a cały budynek na początku eksplodował popiołem, by następnie przewrócić się, niszcząc pobliską ulicę. Kolejny raz ginęły dziesiątki ludzi, zniewolonych i nieświadomych, że zostali zabici w imię idei, w imię wolności, którą utracili. Kurz wzbił się, mieszając z popiołem i gruzem, krzyki ludzi przelewają się z kolejnymi eksplozjami wewnątrz zawalonego budynku, podziemne laboratorium stało się pułapką dla pracowników i więźniów. Choć to wszystko wygląda na zamach, jest swego rodzaju manifest, krzyk desperacji i buntu wobec niczego nieświadomego społeczeństwa. Jest niczym innym jak tylko, dobrą miną do złej gry.
Daleko ponad zgiełk miasta wzbiły się wycia syren strażackich. Dźwięk powoli łączył się w jeden wielki ryk zranionego zwierzęcia. Z dachu dziewczyna dostrzega małą, dziecięcą rączkę wciąż mocno trzymającą urwaną głowę misia. Reszta ciała połączyła się z wiecznością gdzieś na etapie molekuł. Megan nie mogła jej współczuć, wierzyła, że każdy obywatel musi się w jakiś sposób poświęcić. To był jej nieświadomy dar. Swoista zapłata za życie w niewiedzy. Ciała tych, którzy stali dalej od wejścia, walały się po resztkach z kostki brukowej na zewnątrz. Porozsadzane organy pozostawiały po sobie krwawe ślady. Dziewczyna pomyślała, że jeśli szybko nie usuną tych wszystkich zwłok, fetor wydobywający się z nich, skutecznie zablokuje tę część miasta. Zatraciła siebie. Przestała już całkowicie myśleć jak człowiek. Jej jedynym celem stała się zemsta. Najpierw na dyktatorze, a zaraz później na rebeliantach, którzy nie szczędzą wszelkich środków na przejęcie władzy. Mimo, że prowizorycznie wypruli ją z emocji, to czułą się zdradzona przez rebeliantów, była sama po swojej stronie barykady. Z furią podpaliła plastikową broń i zbiegła z budynku wprost na zatłoczone uliczki pełne przerażonych ludzi. Założyła ciemny kaptur i stała się jedną z nich. Niedoścignionym widmem. Anonimową twarzą
Wiedziała, na co się pisała, znała cenę, jednak mimo to nie mogła sobie wybaczyć, że jej miłość zdetonowała się w środku. Jak mogła na to pozwolić? Puste pytanie. Mogła i dobrze wie, że nie było innego wyboru. Chociaż trwanie z tym, co zrobiła, będzie raczej przypominało życie pustelnika, wiecznie spragnionego i samotnego, to było ono lepsze, niż te, które zostawiła w swoich nocnych koszmarach. Mechanicznym krokiem oddaliła się jak najdalej od epicentrum, po czym zastygła, gdy jej twarz pojawia się na ekranie telewizora w sklepie z elektroniką. Z daleka obserwowała krótki film stworzony przez nią i zwolenników Prawdy. Ta farsa była potrzebna do niebezpiecznej gry z reżimem. Wszystko, co miało się zdarzyć po zamachu, było już tylko zadawaniem sobie coraz głębszych ran. Nikt na tym nie korzystał. W pewnym momencie chodziło już tylko o całkowite zniszczenie drugiej strony. Jednak wtedy to właśnie Prawda zyskała chwilową przewagę.
— Witaj Itanium. Witajcie obywatele. — mówiła powoli, siedząc na starym, spróchniałym krześle, ubrana w czarny strój bojowy. Wyglądała, jakby zaraz miała ruszyć na wojnę. — Dzisiejszy atak nie jest wcale przypadkowy. Bank, który został zmieciony z powierzchni ziemi, był jedynie przykrywką, dla tajnego laboratorium. Naukowcy przez lata poszukujący cząstki boskiej, tego małego pierwiastka, który napędza cały nasz wszechświat, zatracili granicę. Okazało się, że jest na wyciągnięciu ręki, tuż przed naszym nosem. Tym złotym galem, kluczem otwierającym kod do nieśmiertelności jesteśmy my sami. Od kiedy wykonano pierwszy eksperyment, rozpoczęła się podziemna wojna o technologie wydobywania tego czynnika, jednak po tysiącach prób, okazało się, że nikt z tych, na których przeprowadzane były testy, nie przeżył: oto właśnie cena za nieśmiertelność — na ekranie przez chwilę pojawia się migawka niewielkiej broni z ciemnobeżową substancją. — Każdy strzał z tej dziwnej broni, oznacza morderstwo, a każde wstrzyknięcie sobie fiolki pozyskanej z człowieka, jest aktem bestialstwa i najohydniejszą zbrodnią ze wszystkich możliwych. Dlatego strzeż się zwykły obywatelu, od dziś już nic nie będzie takie jak przedtem. Nadciąga huragan, a schron jest zbyt daleko by się w nim schować. Nie daj się oszukać i mamić. Przygotuj się na walkę i zapamiętaj, tylko Prawda, prawdę ci powie — Megan powtarza główne motto rebeliantów.
Pojawia się symbol rewolucji, pięść zaciśnięta na gałązce oliwnej. Mija chwila, po czym na ekrany powraca reklama płatków owsianych. Wokół młodej kobiety zebrał się tłum gapiów, który jak gdyby za pstryknięciem magicznego kciuka, rozszedł się wraz z końcem audycji. Na twarzach ludzi malowała się paleta barw: od wyraźnego zakłopotania, poprzez niedowierzanie, aż do zdumienia. Pomimo strat, jest to jeden z najlepszych ruchów, jakie rebelianci mogli wykonać. Dwa obozy wkroczyły na niebezpieczną ścieżkę igrania z rzeczywistością. Broń nuklearna, samoloty bezzałogowe, zmechanizowani żołnierze, hakerstwo. Ta wojna miała być pierwszą taką i wszystko wskazywało na to, że ostatnią.
Dziewczyna wciąż wpatrywałaby się w te kolorowe reklamy, gdyby nie wyrwało ją z potoku przemyśleń, pikanie telefonu. Główny dowódca rebeliantów Apostus nie ukrywając zadowolenia, oznajmił, że wszystko poszło zgodnie z planem i misję można uznać za udaną, jednak Megan postrzegała to wszystko inaczej; oczyma wyobraźni widziała jak Marcus detonuje ładunek niszcząc fabrykę zła i terroru. Rozbija się na atomy, tracąc materialność. Od tamtej chwili nie dzielił ją wcale duży odstęp czasu, jednak ona wiedziała, że dawnej Megan już nie ma, umarła, gdy przez budynek przetoczył się huk. Jej świat zniknął, a w popiołach powstała nowa istota — narodził się huragan. Takie właśnie postanowiła przybrać imię. Dzikie. Nieokiełznane. Nieposkromione. Dlaczego akurat te? Bo tylko ono idealnie odwzorowywało jej dusze i to, co się w niej dzieje. Huragan tworzy się, gdy woda w akwenie staje się coraz cieplejsza, uderza szybko i niespodziewanie, zabierając ze sobą setki ofiar. I tak właśnie była, gdy zaczynało robić się gorąco, starała się niszczyć wszelkie przeszkody za wszelką cenę; jak huragan; jak bestia.

I świat zniknął

2
Dla mnie zbyt poetycko opisujesz niektóre rzeczy. (Wybacz, ale nie chciało mi się dziś ich dokładnie wypisywać, może kiedyś się do tego zabiorę.)
Ogólnie historia ciekawa, widać filozoficzny zamysł.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

I świat zniknął

3
Czarna Emma pisze: Dla mnie zbyt poetycko opisujesz niektóre rzeczy. (Wybacz, ale nie chciało mi się dziś ich dokładnie wypisywać, może kiedyś się do tego zabiorę.)
W porządku. Więc czekam aż ten dzień nadejdzie! :P

I świat zniknął

4
Hej

żeby nie trzymać Ciebie w niepewności, przykłady "poetyckości":

@ że już nigdy nie ujrzy twarzy ukochanego; już nigdy nie spojrzy w te niemal czarne oczy i już nigdy nie zobaczy uśmiechu na jego ustach
> po pierwszym zdaniu, wiedziałem, że "już nigdy". W beletrystyce rzadko się takie konstrukcje spotyka

@ W tej małej kropelce zawarta była esencja największego bólu
> mega metafora, ale co oznacza...

@ A co jeśli się nie uda? Jeśli chybi? Jeśli pozwoli zginąć swojemu kochankowi, za szybko?
> aż trzy pytania retoryczne

Angielski termin "Purple prose". Zagęszczenie tegoż masz na początku tekstu (pierwszy akapit prawie każdej beletrystyki jest trochę poetycki, tutaj to wylało się dalej).

Postaram się jutro wrócić do tekstu.

I świat zniknął

5
Gorycz serca mieszała się z dzikimi drganiami rąk

A tak kawa na ławę: w jaki sposób smak czy uczucie może się mieszać z gestami? Kompletnie nietrafiona metafora.


Z każdym uderzeniem serca, czuła lodowaty oddech przeznaczenia na karku.

Patos, patos, patos... źle się czyta.


Samotna łza przedarła się przez blady policzek dziewczyny.

Gdyby dziewczyna się ogoliła, to łza by się po prostu stoczyła. A tutaj widać musiała się z mozołem przedzierać przez kłaki.


W tej małej kropelce zawarta była esencja największego bólu, jaki może nawiedzić człowieka

Proza nie powinna być liryką, bo to się źle czyta.


Mgła powoli zaczynała rozpływać się w powietrzu

Lepiej byłoby „rozwiewać”.


Bezduszna maszyna wysysała z ludzi tyle, ile tylko mogła i nie licząc się z ofiarami.

Albo „...wysysała z ludzi tyle, ile tylko mogła, nie licząc się...” (bez i) albo „...wysysała z ludzi tyle, ile tylko mogła i nie liczyła się...” (liczyła a nie licząc). Na razie to kłuje w oczy i wykręca język.


dziewczyna zajęła pozycję snajperską

To znaczy? Pozycja w znaczeniu „specyficzne ułożenie ciała”, czy pozycja w znaczeniu „miejsce z którego będzie strzelać”?


Jeśli pozwoli zginąć swojemu kochankowi, za szybko?

Problemem jest dla niej to, żeby ukochany nie zginął – czy własnie żeby zginął, tylko nie dość szybko?


wypowiedzenie prawdziwej wojny domowej

W wojnie domowej nie wręcza się wypowiedzenia wojny.


rewolucja spaliłaby się własnym ogniem.

„Spalić się własnym ogniem” sugeruje, że rewolucjoniści sami by się zaczęli nawzajem zabijać. Tu chyba chodzi o „spalenie na panwece”?


Nie potrafiła wziąć bezpośredniej odpowiedzialności, ale przyparta do muru musiała wybierać między tym, co dobre a tym, czego się boi.

Wbij człowieku zęby w ścianę i kombinuj, co Autor chciał tu napisowywać... Przeciwstawienie „dobre” <–> „to czego się boi” oznacza, że boi się zła, bo to zło jest przeciwieństwem dobra. Jednocześnie z treści zdaje się wynikać, że wybiera właśnie to czego się boi czyli zło. I jednocześnie chyba chciałbyś, by czytelnik uwierzył że wybiera dobro? Czy tam nie powinno być raczej „bezpieczne” a nie „dobre”? W dodatku sam fakt dokonania jakiegoś wyboru nie oznacza, że w grę wchodzi jakaś osobista odpowiedzialność za cokolwiek. Owszem, wynika to z tekstu (będzie strzelać?), ale całe to zdanie jest mocno niefortunne.


Ogólnie – czyta się strasznie ciężko przez szalenie napuszony i pompatyczny styl. Zmęczyłem do tego wyboru między dobrem (?) i złem (?) i dalej koniec. Nie zainteresowało mnie, nie przejąłem się problemami bohaterów.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług

I świat zniknął

6
Hej,
szczegółowo (@ cytat, \ komentarz)
Moje komentarze są krótkie, mogą wyglądać na sarkazm, ale to tylko pozory.

@ dzikimi drganiami rąk
/ źle to brzmi. "dzikim drżeniem"? ale to nie pasuje do rąk. "Nieopanowanym drżeniem"?

@ wiedziała, że już nigdy nie ujrzy twarzy ukochanego; już nigdy nie spojrzy w te niemal czarne oczy i już nigdy nie zobaczy uśmiechu na jego ustach
\ praktycznie 3 razy to samo. A czytelnik zaczyna się nudzić... wymuszony patos + liryka

@ zapalenia londu
\ raczej: lontu

@ najbliższa ci osoba
\ zbędny zaimek

@ zniknie z tego świata. Zniknie bezpowrotnie
\ drugie zdanie nie potrzebne. Na sile patos wstawiony. Po drugie generalnie to ludzie nie mogą umrzeć a potem wrócić, więc po co to pisać?

@ Nie chciała go wypuścić z ramion. Trzymała go niemal tak mocno, jak ukochaną przytulankę w dzieciństwie.
\ znowu dwa razy to samo mówisz . Trochę inaczej ale to samo. W różny sposób ;)

@ -
\\ w tym miejscu zacząłem się zastanawiać gdzie jest akcja

@ ruszyć do pracy
\ do pracy raczej się wychodzi, nie rusza

@ wypowiedzenie prawdziwej wojny domowej
\ może się mylę, ale nie słyszałem nigdy aby wojnę domowa wypowiadać

@ rewolucja spaliłaby się własnym ogniem
\ metafora dla mnie dziwna. Wiem co chcesz przekazać , ale... nie z tego zdania

@ drugiej porażki nie udałoby jej się wypląta
\ skąd to wie ?

@ zbyt wiele straciliby się poddać
\ nie gramatycznie

@ uzyskiwaniem z ludzi substancji czyniącej jednostkę bogiem
\ zbyt dosłowne, przez to błędne. Nie czyni bogiem, tylko dawała boskie atrybuty, możliwości , czy coś takiego

@ też była w podobnej sytuacji. Stała sama w samym
\ tez - zbędne słowo

@ wchodził przez szklane drzwi, zmierzającego do pracownicy,
\ nie gramatyczne

@ Celował pracownicy łopatkę, kierując się w głąb budynku
\ nie gramatycznie

@ Wszystko przebiegało zgodnie z planem, gdy nagle kobieta zaczęła krzyczeć
\ fabularnie się nie klei, albo to idioci, którzy nie pomyśleli, że jak do kogoś wycelujesz to może wpaść w histerię

@ którymi kierowała się w życiu; zabić w imię większego dobra; zabić, by uratować.
\ dopiero co było napisane, że robi to ustawicznie. Czy to znaczy, że wcześniej zabijała dla dla zabawy?
\ poza tym, strasznie dużo zdań w tym fragmencie koncentrowało się na jednej rzeczy

@ Seria kul z karabinu snajperskiego przeszyła szyby banku
\ seria .... ze snajperskiego? precyzję uzyskuje się pojedynczym strzałem. Technicznie możliwe, że snajperka będzie strzelać serią, ale "z automatu" nie strzela się precyzyjnie, a o to tu chodziło

@ Lubiła myśleć, że dzięki rebelianckiej działalności
\ Stanowczo za dużo przemyśleń. Czytelnicy wolą akcję

@ Nagle całe miasto wstrzymało oddech.
\ wstrzymać oddech... zazwyczaj tak się mówi ZANIM coś się zrobi, a nie w wyniku

@ Jest niczym innym jak tylko, dobrą miną do złej gry.
\ metafora nietrafiona. Zabicie się miało być dobrą miną?

@ Reszta ciała połączyła się z wiecznością gdzieś na etapie molekuł.
\ Myślę, że o wiele za dużo metafor stosujesz. Może ograniczyć je do jednej na 1800 znaków ze spacjami (stronę maszynopisu)

@ Z furią podpaliła plastikową broń
\ plastikowa snajperka z automatem? Nie wiem czy coś takiego istnieje, ale nawet jeżeli tak, to po co jej plastikowa broń, skoro nie przechodziła przez żadne bramki, ani to nie jest lotnisko...

@ Założyła ciemny kaptur i stała się jedną z nich. Niedoścignionym widmem. Anonimową twarzą
\ znowu, trzy zdania mówią to samo

@ Nikt na tym nie korzystał. W pewnym momencie chodziło już tylko o całkowite zniszczenie drugiej strony.
\ może źle czytam, ale to wydaje się wewnętrznie sprzeczne. Czemu całkowite zniszczenie nie mogło być korzyścią dla nich?

@ Tym złotym galem
\ złotym graalem?

Ogólnie:
- trudno mi ocenić ten tekst. Z jednej strony operowanie słowem jest na poziome (małe wpadki, pewnie przez to, że tekst nie odleżał tyle, ile powinien),
- z drugiej strony: (a) wymuszanie patosu (b) purple prose (c) ilość retrospekcji przytłacza. (d) akcja wolna

Może zamiast retrospekcji, zacząć akcję wcześniej i to wszystko _pokazać_? Bo tekst cierpi na dużo mówienia, mało pokazywania (zasada: "show, don't tell"). Np zamiast "Gorycz serca mieszała się z dzikimi drganiami rąk" można "Ukryła twarz w drżących dłoniach".

Za dużo opisów przeżyć wewnętrznych.
A może to po prostu taki gatunek? Nie wiem, obyczajówka czy coś... nie znam się, dlatego nie chcę oceniać. Na pewno są książki, gdzie tekst jest budowany podobnie. Ja się bawię w pisanie dopiero od roku, więc podziel przez dwa to co napisałem. Ale operowanie słowem mi się podoba.

I świat zniknął

7
Hej, kilka szczególików, które jeszcze udało mi się wypatrzyć:
Osobliwość pisze: Dziewczyna poprawia szybko kasztanowe włosy i zaczęła zalewać w stronę drzwi banku.
Tu niestety zaczynam się gubić.
Czy może jeszcze tymi łzami się zalewa i wiatr je jakoś przenosi w stronę banku? :)
Chciaż domyślam się, że pewnie chodziło o coś podobnego: "Dziewczyna poprawiła szybko kasztanowe włosy i wycelowała w stronę banku."
Osobliwość pisze: To, co musiała zrobić, przeczyło wszelkim zasadą, którymi kierowała się w życiu; zabić w imię większego dobra; zabić, by uratować.
Powinno być raczej [komu? czemu?] "zasadom". "Zasadą" raczej odpowiada na pytania: z kim? z czym?
Osobliwość pisze: Sekunda za sekundą cierpiała coraz bardziej, aż wreszcie dostała wiadomość na swój telefon, która niemal pozbawia ją przytomności.
Co prawda nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że trzymanie się konsekwentnie czasu przeszłego, mogłoby pomóc w tym z daniu.
Osobliwość pisze: Przygotuj się na walkę i zapamiętaj, tylko Prawda, prawdę ci powie
Już chyba bardziej by pasowało "Prawda cię wyzwoli", czy coś tym stylu.
Osobliwość pisze: Mija chwila, po czym na ekrany powraca reklama płatków owsianych.
Ok, to mi się podoba. :)

Podsumowując:
Faktycznie dzieje się więcej niż w poprzednim fragmencie, ale jednocześnie jest tu trochę więcej błędów językowych moim zdaniem. Przyczyną pewnie jest ten zbyt krótki okres "leżakowania", o którym wspominał Andy.
Muszę się zgodzić też z wcześniejszymi opiniami, że zdecydowanie zbyt patetycznie wszystko przedstawiasz. Jest też parę fragmentów, które wydaje mi się, że byłyby ciekawsze, gdyby zostały jakoś zgrabnie pokazane (tak wiem, łatwo powiedzieć ;) ), jak na przykład to uciemiężone społeczeństwo.

I świat zniknął

8
Osobliwość pisze: Tysiące wspomnień i postaci przewijało się przez głowę Megan.
a może wymyślić coś oryginalniejszego, co by jej się przewijało zamiast tysiąca?
Osobliwość pisze: Gorycz serca mieszała się z dzikimi drganiami rąk; dobrze wiedziała, że już nigdy nie ujrzy twarzy ukochanego; już nigdy nie spojrzy w te niemal czarne oczy i już nigdy nie zobaczy uśmiechu na jego ustach.
i tu! i tu!
Bo tekst jest typu "jelenie na rykowisku"
Osobliwość pisze: Samotna łza przedarła się przez blady policzek dziewczyny. W tej małej kropelce zawarta była esencja największego bólu, jaki może nawiedzić człowieka: jest to świadomość, że najbliższa ci osoba za chwilę zniknie z tego świata. Zniknie bezpowrotnie. Nie chciała go wypuścić z ramion. Trzymała go niemal tak mocno, jak ukochaną przytulankę w dzieciństwie.
dotąd dałam radę w tym gąszczu "poetyzmów" stylistycznych pustych jak tykwa, nieprzepracowanych w głowie w emocjach. Posługujesz się "jedzonkiem raz już jedzonym", wstawiasz gotowce zamiast pisać sobą.
Patrz:
Osobliwość pisze: Mgła powoli zaczynała rozpływać się w powietrzu, ukazując piękny wschód słońca, wielkie szklane budowle zapierały dech w piersiach, a odbijające się promienie tworzyły mozaiki kolorów.
piękny wschód? - to znaczy JAKI BYŁ?
zapierały dech w piersiach - a dokładnie, CO widziała, CO czuła?
Ciekawa jestem,co czytasz?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”