Liczę na ostrą, ale konstruktywna krytykę.
Pozdrawiam.
Bezimienna
„Najlepiej płakać w deszczu
Bo tego nikt nie widzi”
Młoda kobieta wybiegła z domu. Nie obchodziło ją to, że jest ulewa, grzmi i straszliwie wieje. Musiała wyjść - w mieszkaniu samotność i smutek były niemal namacalne. Zaczynała od tego wariować. Gdy wyłączyła radio wydawało jej się, że słyszy czyiś ironiczny śmiech. Wtedy właśnie chwyciła kurtkę i wybiegła, nie zwracając na nic uwagi. Nawet nie pomyślała o czymś tak przyziemnym, jak zamykanie drzwi.
Tak nagle poczuła się samotna i nikomu niepotrzebna.
Była pewna, że gdyby nagle zniknęła, nikt by tego nie zauważył. Wydawało jej się, że dla innych ludzi jest niewidzialna. że jest nikim. Nawet nie wiedziała, w którym momencie zimne krople deszczu zaczęły łączyć się z jej ciepłymi łzami…
„On swoje zimne krople
Wymiesza z Twymi łzami”*
Czując wszechogarniającą samotność, zaczęła biec, jakby chciała od niej uciec. Nie wiedziała dokąd, ani po co - liczyło się dla niej tylko ty, by biec, biec do utraty tchu.... łzy nadal płynęły jej po twarzy, ale nikt nie byłby w stanie tego dostrzec - deszcz wszystko idealnie maskował.
Bała się, sama nie wiedziała czego. Czy tego, że prawdopodobnie do końca życia nie będzie miała nikogo bliskiego, czy jej strach był wywołany jeszcze czymś innym? Zawsze obawiała się samotności - tego, że będzie całkiem sama. Teraz jej obawy się spełniły.
Wciąż biegła, nie czując zmęczenia. Ten upiorny lęk dodawał jej sił. Biegła, choć to nie miało sensu - szaleńcza ucieczka przed samą sobą i przed tkwiącą w niej samotnością z góry była skazana na porażkę.
„Przecież zawsze miałam kogoś przy sobie” myślała. „ Zawsze byłam komuś potrzebna, więc dlaczego teraz to wszystko musiało się zepsuć?! Gdzie zawiniłam?!”. Tego jednego była pewna - to ona była winna. Ona i nikt więcej. Nie wiedziała tylko, w czym zawiniła i co zrobiła nie tak. Bo coś musiała.
Biegła coraz szybciej, na nic nie zwracając uwagi. Nie zauważyła białych świateł i nie usłyszała pisku opon. Poczuła tylko silny ból i… zapadła w nicość.
I już nigdy nie obudziła się nikomu niepotrzebna…
* - Romuald Pszczółkowski - łzy