Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

1
Wyjaśnienie: narratorka nie ma ze mną nic wspólnego. :wink:


– Dzisiaj Niedziela Palmowa!
– I co z tego? – burknęła Klaudia. Była jeszcze w koszuli nocnej i wyglądała tak, jakby nigdzie się nie wybierała.
– Niedziela Palmowa! – powtórzyłam groźnie. – Nie możesz opuścić mszy.
– A jednak opuszczę. Kiedy w końcu zrozumiesz, że już od dawna nie wierzę w Boga? Popatrz lepiej na swoje zachowanie. Oddajesz księdzu pół wypłaty, a kiedy proszę cię o smartfon, mówisz: „Nie mam pieniędzy”. I na jogurt dla mnie też nie masz...
– Na tacę zawsze znajdę. A w szkole dostajesz darmowe mleko. To dużo lepsze białko niż jakiś tam jogurt – dowodziłam.
– Tak, lepsze! – wrzasnęła, rzucając swoim starym telefonem.
– Wszystkiego ci mało, rozwydrzony dzieciaku!
– Mamo, czy ty sama siebie słyszysz? Wszystkiego mi mało?! Przecież ja nic nie mam! Nawet ojca, bo nie raczysz powiedzieć, kto nim jest. – Im dłużej biadoliła, tym mocniej drżał jej głos. Wytarła nos i dodała: – Ale nie myśl, że się skarżę. Ostatnio mam dziwne wrażenie, że na niczym mi nie zależy, a życie jest bez sensu.
– Wstajesz czy nie?! Bo zaraz stracę cierpliwość.
– Nie. Nawet jakbym dostała smartfon, to też bym nie poszła, bo już nie wierzę w Boga.
– Nie dostaniesz żadnego smartfona. Koniec, kropka. Zresztą na co ci on? I tak nikt do ciebie nie zadzwoni. Nikt cię nie lubi, nie widzisz tego?
Chciałam wyszarpać ją za włosy, ale zaczęła płakać, więc machnęłam ręką. Później się policzymy, postanowiłam.
Chwyciwszy torebkę i palmę, opuściłam mieszkanie.


A palmę miałam dwumetrową. Pracowałam nad nią aż przez dziesięć wieczorów, bo trzeba było pomalować farbami listewkę, poprzyczepiać do niej gałązki bazi, bukszpanu, ususzone trawy, a potem jeszcze różnokolorowe wstążki oraz kwiaty z bibuły. Nie można nazwać mnie leniem! Teraz moje dzieło wspaniale lśniło w kwietniowym słońcu. Nic dziwnego, że ludzie się za mną oglądali.
Oby tylko nikt nie spytał o Klaudię!
– Dzień dobry, pani Geniu – zagadnął sąsiad spod czternastki, ten, co lubił jeść czosnek, i objął mnie poufale. – A gdzie panina córka? Dlaczego nie pomoże w dźwiganiu?
Poczułam się tak, jakbym połknęła kawał lodu.
– Pojechała na całą niedzielę do chorej babci – skłamałam, strzepując dłoń mężczyzny ze swojego ramienia.
Aż się spociłam z dyskomfortu, bo grzeszenie nie leżało w mojej naturze. Teraz będę musiała znowu iść do spowiedzi, pomyślałam z goryczą. Wszystko przez tego okropnego dzieciaka!


Kościół pękał w szwach i nie miałam gdzie usiąść. Niestety, nikt nie wpadł na pomysł, by ustąpić miejsca kobiecie z najpiękniejszą palmą. Zatrzymywałam się koło różnych osób, wzdychałam, udawałam, że mdleję – nic nie pomogło. W końcu proboszcz spojrzał na mnie karcąco i musiałam przestać chodzić.
Stanęłam przy konfesjonale. W kolejce do spowiedzi czekała kasjerka z osiedlowego SAM-u. Nic o niej nie wiedziałam, a więc, jeśli wytężę słuch, będzie okazja...
A to pech! Obok jak spod ziemi wyrósł sąsiad, ten lubiący obżerać się czosnkiem. Odmawiając modlitwy, tak na mnie ział, jakby chciał odstraszyć diabła. Zrobiłam krok do tyłu, a wtedy ktoś zaczął syczeć, że depczę mu po nogach. Bydlak, nie człowiek! Kiedy nadejdzie pora rzucania banknotów na tacę, niby niechcący uderzę go palmą, postanowiłam. Niech ma za swoje!
Przed ołtarzem biegał kilkulatek. Matka, zamiast strzelić go po dupie, uśmiechała się głupio.
Co za rodzice, pomyślałam ze złością. Po chwili przypomniałam sobie, że i mnie nie udało się wychować córki na porządnego człowieka. Zatem nawet najlepsza matka nie ustrzeże dziecka, które odziedziczyło po ojcu złe geny...
Co teraz robić? Jak zawrócić Klaudię ze złej drogi, jak ukarać?
Podczas podniesienia wpadłam na genialny pomysł: narzeka, że dostaje tylko pięć złotych kieszonkowego na tydzień, więc od teraz nie dam jej w ogóle nic. Chyba że mnie przeprosi i uwierzy w Boga.


Wróciwszy do mieszkania, krzyknęłam:
– Miałam najpiękniejszą palmę, ale stałam sama! Popsułaś mi radość z niedzieli! Pożałujesz tego!
Ponieważ nie odpowiadała, pchnęłam drzwi pokoiku.
O dziwo, był pusty. A na tapczanie leżała kartka pokryta niezgrabnym pismem Klaudii.

Idę w świat i nigdy nie wrócę. Już nie musisz kupować mi smartfona. Masz rację, po co smartfon takiej dziewczynie jak ja... Do której i tak nikt nie zadzwoni. Której nikt nie lubi. Nawet własna matka.

Cdn.

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

2
Chyba nie powinienem czytać i komentować miniatur "obyczajowych". Ja ich zwyczajnie nie czuję. Nie czuję i tyle. Może to wpływać to mój odbiór całego tekstu.
Twój styl w tej miniaturce przypomina mi styl innego użytkownika forum i nie mówię tego w charakterze komplementu. Mimo wielu dialogów, nie czytało mi się tego płynnie. Powtarzam jednak - nie czuję obyczajówek.
kamienna pisze: Była jeszcze w koszuli nocnej i wyglądała tak, jakby nigdzie się nie wybierała.
Zamiar dobry, wykonanie takie sobie. Zdanie nie czyta się płynnie.
kamienna pisze: A palmę miałam dwumetrową.
Zrobiłaś przerwę zaznaczoną pustą przestrzenią, czyli nowa część - a zaczyna się tak, jakby była to kontynuacja poprzedniego zdania.
kamienna pisze: Aż się spociłam z dyskomfortu, bo grzeszenie nie leżało w mojej naturze.
spociłam z dyskomfortu mi nie pasuje - jakoś w moim prywatnym odczucia te dwa słowa się gryzą w związku.
kamienna pisze: Odmawiając modlitwy, tak na mnie ział, jakby chciał odstraszyć diabła.
Za długie to i podzielone na za dużo zdań podrzędnych. Ział na mnie odmawiając modlitwy, jakby diabła chciał odstraszyć.
kamienna pisze: Matka, zamiast strzelić go po dupie, uśmiechała się głupio.
Ja bym użył 'po tyłku'.

Ogólnie, myślę, że nawet używając tych samych słów, a tylko inaczej stawiając przecinki, można by było poprawić płynność tekstu.
kamienna pisze: Zrobiłam krok do tyłu, a wtedy ktoś zaczął syczeć, że depczę mu po nogach. Bydlak, nie człowiek! Kiedy nadejdzie pora rzucania banknotów na tacę, niby niechcący uderzę go palmą, postanowiłam. Niech ma za swoje!
Cofnęłam się. Ktoś za mną syknął, że niby depczę po nogach. Bydlak, nie człowiek! Kiedy nadejdzie pora rzucania na tacę, uderzę go palmą. Niby niechcący. Będzie miał za swoje.
http://radomirdarmila.pl

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

3
Dziękuję za przeczytanie i uwagi. Niestety, nie ze wszystkimi mogę się zgodzić.
kamienna pisze: Odmawiając modlitwy, tak na mnie ział, jakby chciał odstraszyć diabła.
szopen pisze: Za długie to i podzielone na za dużo zdań podrzędnych. Ział na mnie odmawiając modlitwy, jakby diabła chciał odstraszyć.

Po pierwsze wcale nie uważam tego zdania za długie. Przecież to tylko dziesięć krótkich wyrazów! Po drugie po Twojej poprawce nadal mamy jedno zdanie główne i dwa podrzędne, tyle że jednego z podrzędnych, tego z imiesłowem, nie oddzieliłeś przecinkiem od głównego, przez co wprowadziłeś błąd interpunkcyjny. A u mnie błędu nie było. Zdanie bez błędu zawsze wygląda lepiej niż z błędem.
kamienna pisze: ubiący obżerać się czosnkiem. Odmawiając modlitwy, tak na mnie ział, jakby chciał odstraszyć diabła. Zrobiłam krok do tyłu, a wtedy ktoś zaczął syczeć, że depczę mu po nogach. Bydlak, nie człowiek! Kiedy nadejdzie pora rzucania banknotów na tacę, niby niechcący uderzę go palmą, postanowiłam. Niech ma za swoje!
szopen pisze: Cofnęłam się. Ktoś za mną syknął, że niby depczę po nogach. Bydlak, nie człowiek! Kiedy nadejdzie pora rzucania na tacę, uderzę go palmą. Niby niechcący. Będzie miał za swoje.

Nie wiadomo dlaczego zmieniłeś „zrobiłam krok do tyłu” na „cofnęłam się”. Przecież czasowników z „się” trzeba unikać jak zarazy i wstawiać tylko tam, gdzie są absolutnie niezbędne, bo inaczej wychodzi tzw. siękoza. Poza tym „wtedy ktoś zaczął syczeć” przeprawiłeś na „ktoś za mną syknął”, czyli bez potrzeby wprowadziłeś zaimek „mną”, którego też należy się wystrzegać. Jeśli autor używający narracji pierwszoosobowej tego nie pilnuje, w każdym zdaniu pojawi się „mną” i „mnie” i tekst nie będzie nadawał się do poprawienia. No i wstawiłeś błąd powtórzeniowy, po przedtem wyraz „niby” występował tylko raz, a po Twoich poprawkach pojawia się dwukrotnie w bliskim sąsiedztwie.

Nie twierdzę, że mój tekst to cudo, ale – z całym szacunkiem – gdybym zastosowała się do niektórych Twoich propozycji, stałby się gorszy, niż jest. :wink:

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

4
kamienna pisze: Przed ołtarzem biegał kilkulatek. Matka, zamiast strzelić go po dupie, uśmiechała się głupio.
Nie omawiam komentarza szopena, ale mam pytanie: na boga co złego w tym zdaniu?
Kamienna tekst nie jest zły w obszarze treści - ciekawa scenka rodzajowa; tylko - tak jakoś ściśnięta słowami. One nie płyną, raczej następują twardo po sobie jak żołnierze na defiladzie. Takie mam odczucie.
Rozwiń trochę te zdania, dodaj warstwę uogólniającą, ukoloryzuj tło by nie wyszła z tego pouczanka i czytało się lepiej.

A co do twojego przekonania by nie stosować zaimków (no jeden może dwa na stronę - tak przynajmniej cię zrozumiałam) lub powtarzalność wyrazów - to nie zgadzam się z tobą. Nie mówię żeby to robić nagminnie, ale w niektórych fragmentach aż o to się prosi by akcja była opisana plastycznie a nie sucho:
kamienna pisze: – Mamo, czy ty sama siebie słyszysz? Wszystkiego mi mało?! Przecież ja nic nie mam! Nawet ojca, bo nie raczysz [tu brakuje mi] powiedzieć, kto nim jest. – Im dłużej biadoliła, tym mocniej drżał jej głos. Wytarła nos i dodała: – Ale nie myśl, że się skarżę. Ostatnio mam dziwne wrażenie, że na niczym mi nie zależy, a życie jest bez sensu.
Ten fragment bez zaimkowości byłby pusty, suchy, nieczytelny - a zobacz ile wniosły zaimki w tą wypowiedź emocji. :)
kamienna pisze: A to pech! Obok jak spod ziemi wyrósł sąsiad, ten lubiący obżerać się czosnkiem. Odmawiając modlitwy, tak na mnie ział, jakby chciał odstraszyć diabła. Zrobiłam krok do tyłu, a wtedy ktoś zaczął syczeć, że depczę mu po nogach. Bydlak, nie człowiek! Kiedy nadejdzie pora rzucania banknotów na tacę, niby niechcący uderzę go palmą, postanowiłam. Niech ma za swoje!
Piszesz "obok jak spod ziemi" i w ostateczności domyślę się, że obok autorki tekstu, ale mógł dobrze wyrosnąć obok ołtarza, kolumny lub w całkiem innym miejscu = tak ,że wycinanie zaimków nie zawsze wychodzi na dobre.
"...Odmawiając modlitwy, tak na mnie ział, jakby chciał odstraszyć diabła." To zdanie aż się prosi o kolorystyczne rozwinięcie.
I cała ta scenka w wyobraźni zabawna, tu ściśnięta słowami staje się wypunktowaniem czynności a nie scenką rodzajową.
Myślę, że przydałoby się bardziej pobawić słowem niż pilnować poprawność gramatyczną. Przez co tekst dużo by zyskał.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

5
kamienna pisze: Nie wiadomo dlaczego zmieniłeś „zrobiłam krok do tyłu” na „cofnęłam się”. Przecież czasowników z „się” trzeba unikać jak zarazy i wstawiać tylko tam, gdzie są absolutnie niezbędne, bo inaczej wychodzi tzw. siękoza.
"SIękoza" wychodzi wtedy, kiedy jest "się, się, się" pod rząd. "Zrobiłam krok do tyłu" jest przegadane w stosunku do "cofnęłam się" i unikanie krótszego sformułowania tylko po to, by uniknąć "się" nie jest, moim zdaniem, konieczne.
kamienna pisze: gdybym zastosowała się do niektórych Twoich propozycji, stałby się gorszy, niż jest
Być może, ale ja tylko na szybko poprawiałem, żeby zademonstrować, o co mi chodzi; tzn nie "napisz dokładnie tak", ale "dzielenie zdań na krótsze mogłoby wyglądać w ten sposób".
http://radomirdarmila.pl

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

6
gebilis pisze: Piszesz "obok jak spod ziemi" i w ostateczności domyślę się, że obok autorki tekstu, ale mógł dobrze wyrosnąć obok ołtarza, kolumny lub w całkiem innym miejscu = tak ,że wycinanie zaimków nie zawsze wychodzi na dobre.
Na początku napisałam, że wyrósł obok mnie, w ostatniej chwili skasowałam zaimek. Teraz widzę, że niepotrzebnie. Dzięki, Gebilis. Twoje uwagi są bardzo sensowne i pomocne. :wink:

@ Szopen. OK, rozumiem.

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

8
Ja nie czuję tego tekstu nie dlatego, że nie czuję obyczajówek, ale dlatego, że piszesz to jako ta jędza matka. Mam wrażenie, że bardziej byłabym w stanie przyzwyczaić się do bohaterów, gdyby narrator był obok, albo gdyby była nim jednak córka.
Nie lubię czytać tego bełkotu, jaki mają do powiedzenia tego typu skretyniałe baby.

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

9
kamienna pisze:Ale nie myśl, że się skarżę. Ostatnio mam dziwne wrażenie, że na niczym mi nie zależy, a życie jest bez sensu.
IMHO dziecko, które tak czuje, prędzej napisze o tym na forum dla samobójców, niż powie matce. Tym bardziej, że chyba nie są w najlepszych stosunkach.
kamienna pisze:Na tacę zawsze znajdę. A w szkole dostajesz darmowe mleko. To dużo lepsze białko niż jakiś tam jogurt
To zdanie sugeruje, że matce bardziej zależy na kościele, niż na dziecku. Rozumiem, tak ma być?

Z rzeczy napisanych, który mi nie pasują, to tyle. Wszedłem tutaj wiedziony nickiem, lubię Twoje pisanie.

Hmm... matka jędza. Moja własna zachowywała się podobnie w swoim czasie, ale zrozumiała, że dzieci są ważniejsze. Tutaj mamy trochę ciężki przypadek. Coś jak "Carrie" (nie będę spoilerował).

Chyba łapię cel tego tekstu. Czytelnik powinien poczuć odium wobec wrednej baby, która zachowuje się, jakby nie kochała córki. To się udało.
Co mnie gryzie natomiast, to narracja z punktu widzenia matki. Z założenia człowiek chce identyfikować się z narratorem, ale jest to dla mnie trudne. Nie chcę identyfikować się z zołzą. Wejście w jej skórę jest nieprzyjemne, czuję dyskomfort.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

10
Pierwsze wrażenie - bardzo dobre. Gorzkie, smutne - ale boleśnie prawdziwe. Takich "świętych pań Gień" jest mnóstwo i bardzo trafnie i prawdziwie pokazałaś, jak funkcjonuje taka kobieta i co się dzieje w jej głowie. Brawo :)
Z drobnych uwag: tekst byłby moim zdaniem jeszcze mocniejszy, gdybyś napisała go w trzeciej osobie :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

11
Ciekawy wybór narratora, zazwyczaj każdy zdecydowałby się na pokazanie tej rzeczywistości z punktu widzenia córki, czyli ofiary. A tu mamy punkt widzenia matki - lekkiej psychopatki. Podobno do głównego bohatera trzeba czuć sympatię, oczywiście tego tutaj nie ma. Wątpię, czy ktoś sympatyzowałby z ta panią. Ale znane są podobne przykłady w literaturze, nawet bardziej drastyczne, jak na przykład "American psycho" Ellis'a. Ciarki przechodzą po grzbiecie, chociaż wypowiedzi w dialogach są zbyt bezpośrednie - mam na myśli, że podają informacje na tacy. Gdyby były bardziej zawoalowane, tekst na pewno by na tym zyskał (Mam ten sam problem, pisząc dialogi).
https://pisarzdowynajecia.com

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

12
Fragment spodobał mi się, w dużej mierze dlatego, że poruszył we mnie czułą strunę - problem tego rodzaju hipokryzji, na szczęście nie w tak ekstremalnej postaci, przerobiłem na własnej skórze. Narracja z punktu widzenia antypatycznej matki jest rzeczywiście bardzo ciekawym zabiegiem, a zwięzłość tekstu, na którą parę osób tu narzekało, właśnie w tym kontekście można uznać za jego atut - dzięki temu doświadczenie jest trochę mniej awersyjne.

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

13
Wybacz, ale jakoś szczególnie nie podłapałem tego klimatu. Miało być dramatycznie, a wyszło na to, że zarówno matka, jak i córka to osoby... typowo stereotypowe w ujęciu polskiej rzeczywistości. Z drugiej strony córka jakby czuła klimat amerykańskich klimatów. No cóż, pierwsze wrażenie, takie sobie, zobaczymy jak będzie dalej :)

Miałam najładniejszą palmę, ale stałam sama...

14
Cześć,
Wiesz co, ta matka moim skromnym zdaniem jest tak jednowymiarowa, że aż nieprawdziwa. Postać kreślona grubą krechą, nie ma w tym fragmencie w ogóle miejsca na jakieś wątpliwości, bardziej ludzką twarz tej kobiety. I tak jak pisał ktoś powyżej - tekst według mnie potrzebuje trochę oddechu, przestrzeni, poszczególne scenki, choć mają potencjał to są jedynie wypunktowaniem - chodziłam i czekałam aż ktoś mi ustąpi, ksiądz na mnie spojrzał, stanęłam przy konfesjonale, nie dało się podsłuchać, sąsiad od czosnku, dziecko przy ołtarzu. Każdy z tych motywów można by fajnie opakować, nieco chociaż rozwinąć.
Coś mi się tutaj podoba, bo jest trochę prawdy pokazanej, nawet gładko się czyta, nie muszę się domyślać co autor miał na myśli. A to zawsze jakieś plusy. Powodzenia!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron