Zapiski o Półcieniu (fragment)

1
Zatrzymałem się na kilka dni u Ekala. Właśnie siadaliśmy, żeby coś wypić i pograć w karty. Usiedliśmy przy stole, obok kominka. Ściany izby rozświetlały płomienie. Czarne palce cieni tańczyły na powale. Żona i córka Ekala pojechały do rodziny do Equant. Rozdawałem właśnie karty do kolca, gdy rozległo się głośne walenie w drzwi. Na chudej posiwiałej twarzy mojego przyjaciela odmalowało się zdziwienie.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytałem.
- Dobrze wiesz, że nie miewam gości.
To była prawda. Ekal jest raczej nietowarzyski. Mało kto spośród mieszkańców Irik, małego miasteczka leżącegona północ Cibord wiedział o nim więcej niż tylko tyle, że jest kupcem z Ziganu, który osiadł tu siedem lat temu.
Ekal wstał i podszedł do wejścia. Uchylił drewnianą zasuwę i otworzył drzwi. Przed nimi stała wysoka postać, która gwałtownie poleciała do przodu, zupełnie jakby traciła równowagę. Ekal szybko złapał postać i na wpół poprowadził, na wpół zaniósł ją do stołu. Szybko zabrałem karty i kubki z piwem, i pomogłem Ekalowi położyć gościa na stole. Z początku myślałem, że ten człowiek jest pijany, ale zobaczyłem, że jego płaszcz jest czerwony od krwi. Ekal zsunął postaci kaptur i ukazała się nam szczupła twarz o chaczykowatym nosie i lekko trójkątnej żuchwie. Mężczyzna miał ciemne włosy. Był nieprzytomny.
- A niech mnie. - Usłyszałem.
Spojrzałem na twarz Ekala. Na jego twarzy pojawiło się bezbrzeżne zdumienie, zupełnie jakby zobaczył kogoś kogo uważał za martwego.
- Kto to? - spytałem.
- Potem się dowiesz, teraz go opatrzmy i połóżmy na łóżku.
Pomogłem Ekalowi go rozebrać i opatrzyć ciętą ranę na klace piersiowej. Rana już się częściowo zasklepiła, na moje oko została zadana jakąś godzinę temu. Zauważyłem, że mężczyzna ma mnóstwo małyh zadrapań i siniaków. Musiał stoczyć cieżką walkę.
Kiedy już ułożyliśmy mężczyznę na łóżku w sypialni, poszliśmy do głównej izby, ogień już dogasał. Usiedliśmy przy stole, naprzeciw siebie.
- Teraz powiedz mi kto to jest - zacząłem.
- Pamiętasz jak uratowałeś mnie na szlaku? - spytał Ekal.
Skinąłem głową. Pamiętam to doskonale. Znalazłem go siedem lat temu niedaleko Cibord. Leżał ranny w zaroślach przy drodze. Zaatakował go uvar. Był przytomny, ale jad, który uvar mu wstrzyknął kolcem jadowym go sparaliżował. Położyłem go na wóz i zabrałem do Cibord. Tam zajechałem do Timary, miejscowej zielarki. Uratowała ona Ekala podając mu wyciąg z czerwonego mchu. Rok potem była żoną Ekala. Nigdy nie widziałem tak bardzo zakochanych w sobie ludzi.
Kiedy Ekal doszedł do zdrowia, ja z Timarą wciąż się nim opiekowaliśmy. Zaprzyjaźniłem się z Ekalem. Jak się potem dowiedziałem jest on Zigańczykiem. Miesiąc po tym jak go poznałem opowiedział mi on o sobie. Dowiedziałem się, że był on wysooko postawionym Półcieniem. Na początku mu nie wierzyłem, ale kiedy pokazał mi, że potrafi stać się prawie niewidzialny i w dodatku posiada amulet cienia wyglądający jak dwa ciemne pnącza splecione ze sobą, uwierzyłem mu.
Opowiedział mi wtedy jak stracił wiarę w swojego boga Ubrogesta. Jak opuścił Zakon Półcienia. Jak był ścigany przez innych Półcieni i w końcu jak dostał się w pobliże Cibord.
- Pamiętam. - odparłem. - Skoro o to pytasz wnioskuję, że ten chłopak jest Półcieniem.
- Zgadłeś. Nazywa się Sargal.- Ekal zamilkł. Po jakiejś minucie ciszy powiedział. - Minęło siedem lat, od naszego ostatniego spotkania, ale go poznałem. Myślałem, że ten rozdział mego życia jest zamknięty, ale o niektórych rzeczach nie można zapomnieć.
- O jakich rzeczach mówisz – spytałem.
Na twarzy Ekala pojawił się grymas bólu, zupełnie jakby przypomniał sobie jakieś straszne rzeczy. Jego ciemne oczy przybrały nieobecny wyraz.
- O mordach w imię fałszywego boga – odpowiedział cicho, prawie szeptem. - Zabijałem niewinnych ludzi, bo mi tak kazali. Obiecywali, że nagrodą posłuszeństwo będzie raj, kraina gdzie nie ma bólu ani cierpienia. Ale potem dowiedziałem się, że to kłamstwo, że nie ma żadnego boga, a zabójstwa które popełniłem nie sprawią, że trafię do raju, nic ich nie usprawiedliwia. Muszę żyć z ogromnymi wyrzutami sumienia. Już dawno popełniłbym samobójstwo, ale jest Timara i Agra. Żyję tylko dla nich.
Po tych słowach zapadła ciężka cisza. Ekel wstał i poszedł spać. Ja jeszcze długo siedziałem przy kominku i rozmyślałem nad słowami, które usłyszałem. Wkrótce wstałem i też poszedłem na spoczynek.

Zapiski o Półcieniu (fragment)

2
Restavi pisze: Zatrzymałem się na kilka dni u Ekala. Właśnie siadaliśmy, żeby coś wypić i pograć w karty. Usiedliśmy przy stole, obok kominka. Ściany izby rozświetlały płomienie. Czarne palce cieni tańczyły na powale. Żona i córka Ekala pojechały do rodziny do Equant. Rozdawałem właśnie karty do kolca, gdy rozległo się głośne walenie w drzwi. Na chudej posiwiałej twarzy mojego przyjaciela odmalowało się zdziwienie.
(1) "Właśnie siadaliśmy" aż się prosi o "właśnie siadaliśmy, gdy nagle.."
(2) Brakuje rytmu i melodii - prosi się o to, by nieco bardziej zróżnicować budowę zdań i ich długość. W następnym akapicie jest z tym lepiej/
Restavi pisze: Ekal wstał i podszedł do wejścia. Uchylił drewnianą zasuwę i otworzył drzwi. Przed nimi stała wysoka postać, która gwałtownie poleciała do przodu, zupełnie jakby traciła równowagę. Ekal szybko złapał postać i na wpół poprowadził, na wpół zaniósł ją do stołu. Szybko zabrałem karty i kubki z piwem, i pomogłem Ekalowi położyć gościa na stole. Z początku myślałem, że ten człowiek jest pijany, ale zobaczyłem, że jego płaszcz jest czerwony od krwi. Ekal zsunął postaci kaptur i ukazała się nam szczupła twarz o chaczykowatym nosie i lekko trójkątnej żuchwie.
Tutaj z kolei za dużo jest "X i Y" - wstał i podszedł, uchylił i otworzył, złapł i poprowadził, zabrałem i pomogłem, zsunął i ukazała się....
No i oczywiście, dobrze jest przelecieć chociaż spellcheckerem. Nie wypada strzelać ortografów w tuwrzuciu.
Restavi pisze: - A niech mnie. - Usłyszałem.
- A niech mnie - usłyszałem.
Restavi pisze: Pomogłem Ekalowi go rozebrać i opatrzyć ciętą ranę na klace piersiowej.
"go" tutaj burzy płynność w moim odczuciu, bo nie wiadomo od razu, do kogo się odnosi.
Restavi pisze: Zauważyłem, że mężczyzna ma mnóstwo małyh zadrapań i siniaków
Żółta kartka. Jak zobaczę trzeciego ortografa, przestanę czytać.
Restavi pisze: - Teraz powiedz mi kto to jest - zacząłem.
- Pamiętasz jak uratowałeś mnie na szlaku? - spytał Ekal.
Przecinki! Ponadto, zacząłem ... rozpocząłem rozmowę? Tutaj raczej "zapytałem"
Dalej także przecinków brakuje mnóstwo.
Restavi pisze: Miesiąc po tym jak go poznałem opowiedział mi on o sobie.
"Mi" zbędne.
Restavi pisze: Minęło siedem lat, od naszego ostatniego spotkania, ale go poznałem.
A tu z kolei przecinek zbędny.
Restavi pisze: - O mordach w imię fałszywego boga – odpowiedział cicho, prawie szeptem. - Zabijałem niewinnych ludzi, bo mi tak kazali. Obiecywali, że nagrodą posłuszeństwo będzie raj, kraina gdzie nie ma bólu ani cierpienia. Ale potem dowiedziałem się, że to kłamstwo, że nie ma żadnego boga, a zabójstwa które popełniłem nie sprawią, że trafię do raju, nic ich nie usprawiedliwia. Muszę żyć z ogromnymi wyrzutami sumienia. Już dawno popełniłbym samobójstwo, ale jest Timara i Agra. Żyję tylko dla nich.
Oj, oj. Zebrało mu się teraz na wyznania.

Ogólnie, nie jestem pod wrażeniem.
http://radomirdarmila.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”