Jak już wspomniałem w "Tu się przedstawiamy" napisałem swoją pierwszą powieść. Pewnie każdy początkujący pisarz mocno wierzy w swoje dzieło, ale zdaję sobie sprawę z tego ile jeszcze muszę się kształcić, aby nikt się nie mógł do tego przyczepić. Bla, bla, bla... , żeby nie przedłużać opowiem krótko o mojej powieści. Jest to historia pewnego amerykańskiego naukowca, który wynalazł sprzęt do teleportacji. Zupełnie przypadkowo wykradła mu ten sprzęt para drobnych złodziejaszków. Zamieszczę tu fragment mojej powieści . który opowiada jak to Val czyli Mały i Del, czyli Rudy używali teleportacji do swoich celów.
Val i Del planowali właśnie swój pierwszy skok z użyciem nowego sprzętu. W sumie to nie był skok, ale chodziło im tylko o to, aby na początek zdobyć coś do jedzenia.
— Nie będziemy pracować o pustych żołądkach — stwierdził Mały. Od dawna już nie mieli nic dobrego w ustach. W lodówce odpowiadało im tylko echo. Val już miał plan jak zdobyć jedzenie i w tym celu udali się na pobliską stację paliw.
Rudy wszedł do środka obiektu, aby kontrolować, co robi sprzedawca, a Mały działał na zapleczu przeniesiony tam za pomocą sprzętu do teleportacji. Brał żywność i napoje. Właśnie pakował do torby butelkę mleka, kiedy ta upadła mu na podłogę i pobiła się. Val znieruchomiał na chwilę. Del także to usłyszał, a wraz z nim niestety też sprzedawca. Popatrzył on w stronę zaplecza. Niemniej jednak nie mógł tam pójść, ponieważ zostawiłby Dela samego. W tym przypadku nie chodziło mu jednak o poszanowanie klienta, ale o brak zaufania do niego. Del z wyglądu wzbudzał nie tylko obrzydzenie, ale wyraz jego twarzy wskazywał na to, że nie można mu ufać i zostawiać samego. Sprzedawca pomyślał, że sprawcą tego hałasu był kot, który go ostatnio odwiedzał. Nie mógł przecież przy kliencie zignorować tego hałasu, ponieważ wyglądałoby to, co najmniej dziwnie. Wymyślił coś na poczekaniu.
— Znowu ci coś upadło?! — Krzyknął pytająco w stronę zaplecza jakby do kogoś mówił. Chciał w ten sposób dać do zrozumienia Delowi, że ktoś pomaga mu na zapleczu i właśnie coś upuścił, choć wiedział doskonale, że nikogo tam nie ma. Wiedział też o tym Del. Był pewien, że to Valowi coś upadło i dziwiło go, czemu sprzedawca tak się zachował. Zdziwiło to również samego Vala, który usłyszał sprzedawcę. Nie chciał już ryzykować dłuższym pobytem na tym zapleczu. Miał plecak pełen produktów spożywczych i mogli sobie z Delem urządzić z tego obfite śniadanie. Właśnie przed stacją pojawił się policyjny radiowóz. Del zaczął się denerwować. W tym strachu pochwycił szybko gazetę leżącą na regale i udawał czytelnika. Myślał teraz, co mógłby zrobić, a co przede wszystkim zrobiłby Val w takiej sytuacji. Na pewno musiał trochę ochłonąć i się rozluźnić, aby nie zwracać na siebie uwagi.
— Gliniarz przecież jest tu przypadkowo i nie przyjechał po mnie, ani po Vala — uspokajał się w myślach. Z tego wszystkiego nie zauważył, że trzyma gazetę odwrotnie i to właśnie tym najbardziej zwraca na siebie uwagę. Nagle drzwi do sklepu stacji otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Del nawet nie chciał patrzeć w tę stronę i stał nieruchomo wpatrując się w odwróconą w rękach gazetkę. Słyszał tylko kroki policjanta, który wszedł do środka. Po odgłosie kroków wywnioskował, że zbliża się właśnie do niego. Del odwrócił się na pięcie i dalej trzymał odwróconą gazetę. W jego głowie przewijały się myśli jedna po drugiej. Zaczął się zastanawiać, dlaczego ten gliniarz idzie w jego stronę. Czyżby wiedzieli już o tym, że Val jest na zapleczu a on stoi na czatach? A może dotarło do nich już o kradzieży wynalazku. Tylko skąd wiedzą o tym, że to oni go ukradli. Za dużo było tych pytań jak na Dela, bo i tak nie potrafiłby na nie odpowiedzieć. Tyle pytań naraz nigdy nie pojawiło się w jego głowie. Nawet w szkole ani razu nie zadał sobie tyle trudu, aby nad czymś się aż tak głowić. Kroki były coraz głośniejsze i słyszalne były coraz bliżej Dela. Ten stał dalej nieruchomo i wyczuwał najgorsze. Nagle policjant zatrzymał się tuż za nim i ręką poklepał go po plecach. Del zadrżał na całym ciele. Trzymając w rękach gazetę Rudy powoli zaczął się obracać do policjanta. Chciał to mieć już za sobą. Obrócił się, ale nadal kontakt wzrokowy z policjantem przysłaniała gazetka, którą Del trzymał kurczowo. Powoli zaczął ją opuszczać w dół. Gdy dojrzał już twarz człowieka ku jego zdziwieniu okazało się, że to nie był żaden policjant tylko Val, który wrócił już zaplecza. Odetchnął z ogromną ulgą i opuścił ręce.
— Powiedz mi, dlaczego czytasz gazetę do góry nogami? — Zapytał szeptem Mały. Nie chciał zwracać na siebie uwagi, gdyż na stacji był jeszcze ten policjant. Stał o kilka regałów dalej.
— Chodźmy stąd jak najszybciej — wydukał roztrzęsiony jeszcze rudzielec. Oboje zaraz wyszli ze stacji, udali się do furgonetki i odjechali.
Teraz po zatrzymaniu się na pierwszym lepszym parkingu poczęli konsumować produkty zrabowane przez Vala z zaplecza stacji. Del już doszedł do siebie po koszmarnej dla niego sytuacji, a Val zastanawiał się jak szybko zgromadzić pieniądze za pomocą ich nowej zdobyczy. Nie zamierzał używać tego wynalazku do drobnych kradzieży jedzenia. To, co wydarzyło się na tej stacji miało być po raz ostatni i nie chciał tego powtarzać. Za duże było ryzyko wpadki. Nie mógł narażać utraty sprzętu do teleportacji błahymi kradzieżami i od tej pory postanowił rabować tylko wielkie pieniądze i kosztowności. Pomysłów miał bez liku, ale musiał być ostrożny i działać z rozwagą. Miał maszynkę do robienia pieniędzy, a potrzebował do niej tylko konkretnego i niezawodnego planu działania.
Zanim udali się na kolejny skok Val postanowił, że trzeba uporządkować i uprzątnąć furgonetkę. Nie sprzątali w niej od dawna i panował tam niezły bałagan. Przy okazji chcieli wywieźć, co niepotrzebne z domu i zrobić tym samym więcej miejsca na przyszłe łupy. A było, co wywozić. Nazbierało się tego bardzo dużo, ponieważ sprzątane było niezmiernie rzadko. Zmagali się z tym do południa. Gdy już wszystko uprzątnęli, Del kończył pakować furgonetkę. Były tam same śmieci i niepotrzebne rzeczy, które Val miał zaraz wywieźć na ich prywatne śmietnisko. Val tak je nazywał, a tak naprawdę wjeżdżał zawsze do lasu i tam wszystko wyrzucał. Mały siedział już wygodnie w aucie i czekał na znak odjazdu od Dela. Ten kończył już robotę i miał zapukać w tylne drzwi i machnąć ręką do wstecznego lusterka furgonetki, kiedy już wszystko będzie gotowe. Val miał jechać wysypać śmieci, a Del musiał zostać i dokończyć sprzątanie w domu. Tak się umówili. Wzięli się za porządki, bo jak stwierdził Val zaczynają teraz nowe życie i stare trzeba uprzątnąć. Gdy Rudy uporał się z tym wszystkim zaczął wychodzić z paki furgonetki. Zaplątał się stopą o jakąś linę i próbował ją zrzucić trzepiąc raz po raz nogą. W końcu wyszedł na zewnątrz. Zerknął jeszcze przez chwilę na uprzątnięty tył furgonetki i zamknął drzwi. Nie zauważył, że przez przypadek zatrzasnął linę, która wystawała z auta. Zapukał głośno w tylne drzwi i machnął ręką do lusterka wstecznego dając w ten sposób znak odjazdu Małemu. Val zobaczył ten gest uruchomił silnik, włączył muzykę i po chwili ruszył. Del obserwował odjeżdżającą furgonetkę a jego uwagę przykuła lina, która wystawała z samochodu. O dziwo lina zaczęła się coraz bardziej naprężać i nim Del zdążył zauważyć, że oplata ona jego nogę, już był na ziemi. Runął na nią błyskawicznie, jakby został podcięty kijem hokejowym. Zanim ogarnął, co się stało sunął już po podłożu ciągnięty przez furgonetkę.
— Val!!! Val!!! — Darł się w niebogłosy nieszczęśnik, ale Mały go nie słyszał, gdyż zagłuszała go głośna muzyka w samochodzie. Całe szczęście, że Del miał ubrane długie spodnie. Na pewno to uchroni częściowo jego chude nogi. Rudy cały czas wydzierał się na całe gardło jakby go ze skóry obdzierali. Ujechali już kilkadziesiąt metrów i zbliżali się do zakrętu. Rudy próbował rękami podciągnąć się na linie, która go ciągnęła. Myślał, że może uda mu się uwolnić zaplątaną w nią nogę. Bez skutku. Val mknął dalej. Gdy wchodził w zakręt zerknął w lusterko. Zatrzepał energicznie głową z niedowierzaniem jak gdyby chciał obudzić się ze snu. Zerknął raz jeszcze w lusterko i teraz widział już wyraźnie jak Del sunie na tyłku za samochodem właśnie się za nim chowając siłą pędu, która działała na niego po wyjściu z zakrętu. Jakby uczestniczył w kuligu i jego sanki jechały slalomem za ciągnącym je pojazdem. Val bez namysłu gwałtownie wcisnął pedał hamulca. Lekko już zużyte tarcze hamulcowe dały znać o sobie. Trochę pohałasowały, ale przy tak ostrym hamowaniu samochód zatrzymał się dosyć szybko. Mały nawet nie pomyślał o konsekwencjach tak szybkiego zatrzymania. Chciał jak najszybciej uratować kolegę z opresji. Del niestety nie wyhamował tak jak to zrobił samochód i siłą pędu, która ponownie działała na niego wykonał ślizg na pośladkach, następnie uderzył głową w tylne drzwi furgonetki. Mały szybko wyskoczył z samochodu i podbiegł do niego. Del nerwowo wyszarpywał linę oplątującą jego nogę. Gdy już się uwolnił wstał i szybkim krokiem podążył w kierunku domu. Wyglądał jak naburmuszone dziecko, któremu rodzic nie kupił zabawki w sklepie. Val odetchnął z ulgą widząc, że Rudemu nic się nie stało. Ten natomiast bardziej był obrażony niż obolały. Dobrze, że mimo letniej pory roku Del nie rozstawał się ze swoimi grubymi spodniami. One na pewno dużo mu pomogły. Były tylko trochę pozdzierane. Mały zawrócił furgonetkę i ruszył w stronę Dela. Gdy go dogonił i już był na jego wysokości, zwolnił i opuścił szybę w oknie samochodu.
— Gniewasz się Del? — Zapytał. Ten nic mu nie odpowiedział i szedł dalej nie odwracając nawet wzroku. — To nie była moja wina — tłumaczył się Mały — Sam zaplątałeś się w tę linę. Gdybym cię zauważył wcześniej… — tu urwał, bo spojrzał na Dela jak ten raz po raz poparskiwał ze śmiechu. Rudy sam z tego wszystkiego nie mógł już wytrzymać. Pomyślał sobie jak to śmiesznie musiało wyglądać z punktu widzenia Vala, który w tej właśnie chwili też nie mógł się opanować i roześmiał się na głos. Del nie miał już za złe Valowi ciągnięcia go za samochodem, więc wskoczył do samochodu. Zawrócili i oboje pojechali wyrzucić śmieci.
Gdy wrócili do domu i zapomnieli już o tym, co zaszło nie dawno. Ogarnęli w nim trochę i zaczęli rozmyślać nad planem nowego skoku. Del przebrał poszarpane spodnie. Zapomniał już o bólu, gdyż był zafascynowany snuciem planów Vala o wielkich zyskach, które przyniesie im kolejna kradzież.
Val i Del planowali właśnie swój pierwszy skok z użyciem nowego sprzętu. W sumie to nie był skok, ale chodziło im tylko o to, aby na początek zdobyć coś do jedzenia.
— Nie będziemy pracować o pustych żołądkach — stwierdził Mały. Od dawna już nie mieli nic dobrego w ustach. W lodówce odpowiadało im tylko echo. Val już miał plan jak zdobyć jedzenie i w tym celu udali się na pobliską stację paliw.
Rudy wszedł do środka obiektu, aby kontrolować, co robi sprzedawca, a Mały działał na zapleczu przeniesiony tam za pomocą sprzętu do teleportacji. Brał żywność i napoje. Właśnie pakował do torby butelkę mleka, kiedy ta upadła mu na podłogę i pobiła się. Val znieruchomiał na chwilę. Del także to usłyszał, a wraz z nim niestety też sprzedawca. Popatrzył on w stronę zaplecza. Niemniej jednak nie mógł tam pójść, ponieważ zostawiłby Dela samego. W tym przypadku nie chodziło mu jednak o poszanowanie klienta, ale o brak zaufania do niego. Del z wyglądu wzbudzał nie tylko obrzydzenie, ale wyraz jego twarzy wskazywał na to, że nie można mu ufać i zostawiać samego. Sprzedawca pomyślał, że sprawcą tego hałasu był kot, który go ostatnio odwiedzał. Nie mógł przecież przy kliencie zignorować tego hałasu, ponieważ wyglądałoby to, co najmniej dziwnie. Wymyślił coś na poczekaniu.
— Znowu ci coś upadło?! — Krzyknął pytająco w stronę zaplecza jakby do kogoś mówił. Chciał w ten sposób dać do zrozumienia Delowi, że ktoś pomaga mu na zapleczu i właśnie coś upuścił, choć wiedział doskonale, że nikogo tam nie ma. Wiedział też o tym Del. Był pewien, że to Valowi coś upadło i dziwiło go, czemu sprzedawca tak się zachował. Zdziwiło to również samego Vala, który usłyszał sprzedawcę. Nie chciał już ryzykować dłuższym pobytem na tym zapleczu. Miał plecak pełen produktów spożywczych i mogli sobie z Delem urządzić z tego obfite śniadanie. Właśnie przed stacją pojawił się policyjny radiowóz. Del zaczął się denerwować. W tym strachu pochwycił szybko gazetę leżącą na regale i udawał czytelnika. Myślał teraz, co mógłby zrobić, a co przede wszystkim zrobiłby Val w takiej sytuacji. Na pewno musiał trochę ochłonąć i się rozluźnić, aby nie zwracać na siebie uwagi.
— Gliniarz przecież jest tu przypadkowo i nie przyjechał po mnie, ani po Vala — uspokajał się w myślach. Z tego wszystkiego nie zauważył, że trzyma gazetę odwrotnie i to właśnie tym najbardziej zwraca na siebie uwagę. Nagle drzwi do sklepu stacji otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Del nawet nie chciał patrzeć w tę stronę i stał nieruchomo wpatrując się w odwróconą w rękach gazetkę. Słyszał tylko kroki policjanta, który wszedł do środka. Po odgłosie kroków wywnioskował, że zbliża się właśnie do niego. Del odwrócił się na pięcie i dalej trzymał odwróconą gazetę. W jego głowie przewijały się myśli jedna po drugiej. Zaczął się zastanawiać, dlaczego ten gliniarz idzie w jego stronę. Czyżby wiedzieli już o tym, że Val jest na zapleczu a on stoi na czatach? A może dotarło do nich już o kradzieży wynalazku. Tylko skąd wiedzą o tym, że to oni go ukradli. Za dużo było tych pytań jak na Dela, bo i tak nie potrafiłby na nie odpowiedzieć. Tyle pytań naraz nigdy nie pojawiło się w jego głowie. Nawet w szkole ani razu nie zadał sobie tyle trudu, aby nad czymś się aż tak głowić. Kroki były coraz głośniejsze i słyszalne były coraz bliżej Dela. Ten stał dalej nieruchomo i wyczuwał najgorsze. Nagle policjant zatrzymał się tuż za nim i ręką poklepał go po plecach. Del zadrżał na całym ciele. Trzymając w rękach gazetę Rudy powoli zaczął się obracać do policjanta. Chciał to mieć już za sobą. Obrócił się, ale nadal kontakt wzrokowy z policjantem przysłaniała gazetka, którą Del trzymał kurczowo. Powoli zaczął ją opuszczać w dół. Gdy dojrzał już twarz człowieka ku jego zdziwieniu okazało się, że to nie był żaden policjant tylko Val, który wrócił już zaplecza. Odetchnął z ogromną ulgą i opuścił ręce.
— Powiedz mi, dlaczego czytasz gazetę do góry nogami? — Zapytał szeptem Mały. Nie chciał zwracać na siebie uwagi, gdyż na stacji był jeszcze ten policjant. Stał o kilka regałów dalej.
— Chodźmy stąd jak najszybciej — wydukał roztrzęsiony jeszcze rudzielec. Oboje zaraz wyszli ze stacji, udali się do furgonetki i odjechali.
Teraz po zatrzymaniu się na pierwszym lepszym parkingu poczęli konsumować produkty zrabowane przez Vala z zaplecza stacji. Del już doszedł do siebie po koszmarnej dla niego sytuacji, a Val zastanawiał się jak szybko zgromadzić pieniądze za pomocą ich nowej zdobyczy. Nie zamierzał używać tego wynalazku do drobnych kradzieży jedzenia. To, co wydarzyło się na tej stacji miało być po raz ostatni i nie chciał tego powtarzać. Za duże było ryzyko wpadki. Nie mógł narażać utraty sprzętu do teleportacji błahymi kradzieżami i od tej pory postanowił rabować tylko wielkie pieniądze i kosztowności. Pomysłów miał bez liku, ale musiał być ostrożny i działać z rozwagą. Miał maszynkę do robienia pieniędzy, a potrzebował do niej tylko konkretnego i niezawodnego planu działania.
Zanim udali się na kolejny skok Val postanowił, że trzeba uporządkować i uprzątnąć furgonetkę. Nie sprzątali w niej od dawna i panował tam niezły bałagan. Przy okazji chcieli wywieźć, co niepotrzebne z domu i zrobić tym samym więcej miejsca na przyszłe łupy. A było, co wywozić. Nazbierało się tego bardzo dużo, ponieważ sprzątane było niezmiernie rzadko. Zmagali się z tym do południa. Gdy już wszystko uprzątnęli, Del kończył pakować furgonetkę. Były tam same śmieci i niepotrzebne rzeczy, które Val miał zaraz wywieźć na ich prywatne śmietnisko. Val tak je nazywał, a tak naprawdę wjeżdżał zawsze do lasu i tam wszystko wyrzucał. Mały siedział już wygodnie w aucie i czekał na znak odjazdu od Dela. Ten kończył już robotę i miał zapukać w tylne drzwi i machnąć ręką do wstecznego lusterka furgonetki, kiedy już wszystko będzie gotowe. Val miał jechać wysypać śmieci, a Del musiał zostać i dokończyć sprzątanie w domu. Tak się umówili. Wzięli się za porządki, bo jak stwierdził Val zaczynają teraz nowe życie i stare trzeba uprzątnąć. Gdy Rudy uporał się z tym wszystkim zaczął wychodzić z paki furgonetki. Zaplątał się stopą o jakąś linę i próbował ją zrzucić trzepiąc raz po raz nogą. W końcu wyszedł na zewnątrz. Zerknął jeszcze przez chwilę na uprzątnięty tył furgonetki i zamknął drzwi. Nie zauważył, że przez przypadek zatrzasnął linę, która wystawała z auta. Zapukał głośno w tylne drzwi i machnął ręką do lusterka wstecznego dając w ten sposób znak odjazdu Małemu. Val zobaczył ten gest uruchomił silnik, włączył muzykę i po chwili ruszył. Del obserwował odjeżdżającą furgonetkę a jego uwagę przykuła lina, która wystawała z samochodu. O dziwo lina zaczęła się coraz bardziej naprężać i nim Del zdążył zauważyć, że oplata ona jego nogę, już był na ziemi. Runął na nią błyskawicznie, jakby został podcięty kijem hokejowym. Zanim ogarnął, co się stało sunął już po podłożu ciągnięty przez furgonetkę.
— Val!!! Val!!! — Darł się w niebogłosy nieszczęśnik, ale Mały go nie słyszał, gdyż zagłuszała go głośna muzyka w samochodzie. Całe szczęście, że Del miał ubrane długie spodnie. Na pewno to uchroni częściowo jego chude nogi. Rudy cały czas wydzierał się na całe gardło jakby go ze skóry obdzierali. Ujechali już kilkadziesiąt metrów i zbliżali się do zakrętu. Rudy próbował rękami podciągnąć się na linie, która go ciągnęła. Myślał, że może uda mu się uwolnić zaplątaną w nią nogę. Bez skutku. Val mknął dalej. Gdy wchodził w zakręt zerknął w lusterko. Zatrzepał energicznie głową z niedowierzaniem jak gdyby chciał obudzić się ze snu. Zerknął raz jeszcze w lusterko i teraz widział już wyraźnie jak Del sunie na tyłku za samochodem właśnie się za nim chowając siłą pędu, która działała na niego po wyjściu z zakrętu. Jakby uczestniczył w kuligu i jego sanki jechały slalomem za ciągnącym je pojazdem. Val bez namysłu gwałtownie wcisnął pedał hamulca. Lekko już zużyte tarcze hamulcowe dały znać o sobie. Trochę pohałasowały, ale przy tak ostrym hamowaniu samochód zatrzymał się dosyć szybko. Mały nawet nie pomyślał o konsekwencjach tak szybkiego zatrzymania. Chciał jak najszybciej uratować kolegę z opresji. Del niestety nie wyhamował tak jak to zrobił samochód i siłą pędu, która ponownie działała na niego wykonał ślizg na pośladkach, następnie uderzył głową w tylne drzwi furgonetki. Mały szybko wyskoczył z samochodu i podbiegł do niego. Del nerwowo wyszarpywał linę oplątującą jego nogę. Gdy już się uwolnił wstał i szybkim krokiem podążył w kierunku domu. Wyglądał jak naburmuszone dziecko, któremu rodzic nie kupił zabawki w sklepie. Val odetchnął z ulgą widząc, że Rudemu nic się nie stało. Ten natomiast bardziej był obrażony niż obolały. Dobrze, że mimo letniej pory roku Del nie rozstawał się ze swoimi grubymi spodniami. One na pewno dużo mu pomogły. Były tylko trochę pozdzierane. Mały zawrócił furgonetkę i ruszył w stronę Dela. Gdy go dogonił i już był na jego wysokości, zwolnił i opuścił szybę w oknie samochodu.
— Gniewasz się Del? — Zapytał. Ten nic mu nie odpowiedział i szedł dalej nie odwracając nawet wzroku. — To nie była moja wina — tłumaczył się Mały — Sam zaplątałeś się w tę linę. Gdybym cię zauważył wcześniej… — tu urwał, bo spojrzał na Dela jak ten raz po raz poparskiwał ze śmiechu. Rudy sam z tego wszystkiego nie mógł już wytrzymać. Pomyślał sobie jak to śmiesznie musiało wyglądać z punktu widzenia Vala, który w tej właśnie chwili też nie mógł się opanować i roześmiał się na głos. Del nie miał już za złe Valowi ciągnięcia go za samochodem, więc wskoczył do samochodu. Zawrócili i oboje pojechali wyrzucić śmieci.
Gdy wrócili do domu i zapomnieli już o tym, co zaszło nie dawno. Ogarnęli w nim trochę i zaczęli rozmyślać nad planem nowego skoku. Del przebrał poszarpane spodnie. Zapomniał już o bólu, gdyż był zafascynowany snuciem planów Vala o wielkich zyskach, które przyniesie im kolejna kradzież.