{kronika bitwy z opisu Marzanny}
{Rozstawiły się w szyk siły Langocji, wpierw pikinierzy, długim rzędem i drzewcem na sztorc. Następnie za nimi, w dwóch nawałach, lansjerzy w kolorowych mundurach, a na końcu strzelcy, z łukiem długim i w czapkach brązowych. Atege nie było widać, przez lunetę w taborze obozowym wojsko oglądał.
I Armia Robdańska prosto stała i była to Żelazna piechota po prawej, a rycerze konno na lewej flance. Kusznicy długą linią przed nimi, by razić bełtami nieprzyjaciół. Dowodził Zygfryd Waleczny.
Kropić zaczęło i pułk pierwszy langocki, w lewo kłusem na Żelazną Piechotę się szykował i w galop przeszedł. W rycerzy Robdanu strzały posłano.
Starucha na miotle, wymijając pociski do generała podleciała i miotłą tą samą szkło lunety rozbiła. Nim adiutanta straże zdołały czarownicę pochwycić, przyskoczyła znów pod brzozę, wkład w bitwę czyniąc.
Z konia wielu lansjerów spadło, z bełtami w krtani, lecz przejechali po robdańskich kusznikach, tych doszczętnie wywracając. I od razu w piechotę się wbili. Początkowy impet natarcia zmalał, do walki wręcz doszło. Na wierzchowcu siedząc w szyję i oczy szpadami rażono, Żelazna Piechota mieczami swymi zwierzętom rzeź czyniła, Langotów z nich zrzucając.
Tymczasem przewracali się od strzał również rycerze i nie czekając od razu rumaki spięto, w pikinierów celując, na wprost szarżą pędzili z I Chorągwią, a Waleczny kopię pochylał. Rozpadało się straszliwie, naciągnięto znów cięciwy łuków.
Przyskoczyły tym razem obie strzygi, wpierw Dziewica z kamieniem w dłoni, jenerała widać zabić chciała. Śmiały to plan był, lecz dobry w zamyśle, pofrunął kawałek skały i głowę de Quverte rozbił. Druga za nią, Rymuszka już ogniem żywym przepalała piechotę langocką. Na niebie pojawiły się pioruny, rozpętała się burza.
W rozsypkę poszli pikinierzy paleni, drogę wolną rycerstwo miało przed sobą, wprost na drugi pułk konnicy i obóz.
Z przyskoku wróciły na szczyt czarownice, w powietrzu kolejne strzały frunęły. Grot jednak inny miały, to kule Gromniki w herbową szlachtę Robdanu spadać zaczęły. I zaczęli umierać po kolei dzielni rycerze rażeni piorunem, łańcuchem błyskawic, alchemik, zdrajca pewnie, spełnił swoje zadanie.
Posmutniały trzy wiedźmy bo już widziały jak pozostała konnica Langotów na pozostałych samostrzelców wpierw uderza, i tratując, od tyłu w Żelazną Piechotę. Zakotłowało się i bitwy to koniec był właściwie, nie próbowano nawet Mortuas, Robdan bitwę przegrał z kretesem.}