Emilia nocą

1
Jeden wulgaryzm. Obyczajowe, 18 +


Wieczór nie należy do przyjemnych. Siąpi deszcz, huczy wiatr. Ludzi nie widać. Kończę spacer, bo i tak nikt mnie dziś nie poderwie – postanawia Emilia. – Ostatecznie mogę raz posiedzieć z synkiem. Zobaczę, czy mu wreszcie wyrósł ząb.
W tej właśnie chwili ktoś wychodzi z ciemnej bramy i zagaduje:
– Ty, blondynka!
– No?
– Ładna z ciebie kobietka. Super wyglądasz: te loki! Ta sukieneczka! A co masz pod spodem? Pokażesz?
Zaczepiona rzuca się do ucieczki. Po chwili przypomina sobie, że przecież od lat marzyła o kontakcie z jakimkolwiek mężczyzną, i zawraca. By ukryć onieśmielenie, chichocze i poprawia spódnicę.
Ręka nieznajomego wkrada się pod jej bluzkę i wędruje po gołej skórze. Emilia wydaje jęk, nogi pod nią miękną. Skoro teraz tak mocno reaguję, co będzie, kiedy zdejmie mi majtki? – myśli.
Palce mężczyzny skubią jej brzuch, wdzierają się za biustonosz.
– Jaka ślicznotka! Ale zaraz. Gdzie masz cycki? Co ty tam, do chuja, chowasz?!
Już nie jest miły. Rozrywa stanik, wyrzuca kłąb waty, sięga pod dolne partie odzieży – i odskakuje jak oparzony.
– Kpisz sobie?! – wrzeszczy. – Ty zboku! Ty łachudro!
Wymierza jej kilka kopniaków, pluje, po czym znika w ciemności.


Szlochając, drepcze w stronę domu. Nogi i plecy bolą przy każdym ruchu. Dostałaś nauczkę, biedaczko – mamrocze. – Powinnaś nosić dresy, a nie spódniczki, i spędzać wieczory z dzieciakiem. Nie szukać przygód, nie tęsknić za męskimi ramionami...
Mija Biedronkę, przychodnię, ciemne podwórka, aż dochodzi do łąki ze zrujnowanym domkiem, na strychu którego chyba ze trzysta gołębi uwiło gniazda. Już dawno zauważyła, że nikt z mieszkańców dzielnicy nie ma odwagi tu przychodzić. Nic dziwnego – trawę zaściełają kilogramy nieczystości. Grzęznąc w czymś miękkim, Emilia niemal po omacku brnie do miejsca, gdzie schowała butelkę wody i ubranie na zmianę.
Rozbudzone ptaki zaczynają gruchać i furkotać skrzydłami.
Drżąc z zimna, zdejmuje perukę, bluzkę, spódnicę, figi. Akurat kiedy zmywa makijaż, ganek najbliższego domu rozbłyska światłem. Maryna z dzieckiem na ręku przechyla się przez poręcz i próbuje wypatrzyć coś w ciemności.
– To ty, Emil? – krzyczy. – Gdzie łazisz, matole?!
– Już wracam, kochanie! – odpowiada Emilia. Szybko wkłada slipy, spodnie i kraciastą koszulę. Przestawia się psychicznie na bycie mężczyzną. Już nie jestem Emilią, a znowu Emilem – myśli. – Nie ślicznotką, tylko matołem, tchórzem, dziwadłem...
Ocierając łzy, idzie ku żonie.


Ta wpada we wściekłość:
– Znowu naniosłeś ptasich bobków! Niedołęga! Nawet czystych butów mieć nie potrafi!
– Bo ja upadłem.
– Co tam mamroczesz? Bierz mopa i czyść podłogę! I wytruj w końcu te latające szczury!
Rozeźlona, odkłada synka do łóżeczka i obserwuje sprzątanie. Potem ściąga rajstopy. Porusza nogami. Wzdycha.
– Kotku, odłóż te miotły. Chodź do mnie – mówi łaskawie. – Ostatecznie każdemu facetowi może się zdarzyć wpadnięcie w ptasie gówno.
Emil aż drży z obrzydzenia. Chce wyglądać jak Maryna, ale dotykać ją? Pieścić to rozlazłe, babskie ciało? O nie, tylko nie to! Jednak swoim zwyczajem nic nie mówi i potulnie siada na kanapie. Żona obejmuje go mięciutkimi, ohydnymi rączkami, posapuje. W końcu, rozczarowana, rzuca:
– Że też los pokarał mnie taką ciapą! Nawet tego nie umiesz. A może masz kochankę?
– Nie mam.
– Kłamiesz! Wychodzisz co wieczór, traktujesz mnie jak zakonnicę. I jeszcze: czuć cię perfumami, zniknęły moje kosmetyki i ciuchy. A gdzie peruka, gdzie nowa czerwona bielizna? Wyniosłeś dla jakiejś dziwki?
– To nie tak.
– Powiesz mi chociaż, jak ona się nazywa?
– Emilia. Tak ona się nazywa.
– Emilia! O, proszę, jak do siebie pasujecie: Emil i Emilia. Od dawna ją znasz?
– Pierwszy raz przyszła, kiedy byłam... byłem dzieckiem. Powiedziała: „Nałóż sukienkę, weź do zabawy lalki”. Posłuchałam – posłuchałem, znaczy się – i do dziś pamiętam, jak wszyscy pękali ze śmiechu.
– To jakaś idiotka! Wiesz co?
– No?
– Kiedy ją zobaczę, zabiję bez litości. A teraz zejdź mi z oczu.


Wkracza w pełną niewidocznych gołębi ciemność. Marszczy nos – jak tu brzydko pachnie! Odnajduje reklamówkę z ubraniami Emilii, wkłada je, robi byle jaki makijaż i wtyka na głowę perukę. Mimo to nie czuje się tak kobieco jak przed kilkoma godzinami. Dlaczego?
A prawda, podczas ulicznej szamotaniny z biustonosza wypadła wata. Trzeba iść po nową.
Ze zmęczenia nie potrafi już racjonalnie myśleć. Wchodzi do domu ot tak, jakby wracał w zwykły dzień z pracy. Na szczęście Maryny na dole nie ma. Dobiegające z piętra hałasy świadczą, że stuka w ściany, wyładowując gniew.
Jest za to synek. Nie śpi. Zobaczywszy dorosłego, zaczyna gaworzyć i wymachiwać nóżkami. Okrąglutka buźka promienieje uśmiechem od ucha do ucha.
Emil wyciąga z szuflady paczkę waty, wsadza tam, gdzie uznaje za stosowne, i od razu czuje się lepiej. Zakłada też damskie okulary przeciwsłoneczne.
– No? – zagaduje do dziecka. – Ty mną nie pogardzasz, co? Jesteś tak głupi, że nie umiesz słowa wydukać po polsku, a zarazem najmądrzejszy na świecie. Nie patrzysz, jak wyglądam, tylko po prostu mnie kochasz.
Wzruszony, podnosi maluszka i obsypuje pocałunkami. Wtula twarz w jego brzuszek. Chce opowiedzieć o swoim wstydzie, o przeklętej Emilii, która kiedyś wydzieliła się z jego osobowości i wciąż go nawiedza, nie pozwalając normalnie żyć.
Nagle w drzwiach staje Maryna. W ręce ściska kij od mopa.
– Wiem, kim jesteś – syczy. – Ukradłaś mi męża, ukradłaś ubrania i okulary, i co, jeszcze ci mało? Kradniesz synka? Zaraz jak cię strzelę!...
Bierze zamach.
– To przecież ja – próbuje tłumaczyć Emil. Ale tylko bełkocze. Tak, jakby w miejscu ust wyrósł mu gołębi dziób.

Emilia nocą

2
Bardzo fajny short. Zawsze mnie poruszała tematyka transgenderowska, toteż fabuła mnie zainteresowała. Zgrabnie napisane, czyta się przyjemnie, błędów nie wyłapałam. Fajnie, że oddzielasz poszczególne fragmenty podwójnym akapitem - tekst zyskuje dzięki temu na dynamice i łatwiej się go czyta.
Misery loves company for a little bit of sympathy
KMFDM

Emilia nocą

3
Fajne, ja się pośmiałem. Byle tak dalej, czyta się ładnie i składnie i nie ma się do czego przyczepić, może takie perełki zostawiaj gdzieś do książki :) bo podobno tekst opublikowany w necie to tekst spalony o/

Emilia nocą

5
kamienna pisze: Wieczór nie należy do przyjemnych. Siąpi deszcz, huczy wiatr. Ludzi nie widać. Kończę spacer, bo i tak nikt mnie dziś nie poderwie – postanawia Emilia. – Ostatecznie mogę raz posiedzieć z synkiem. Zobaczę, czy mu wreszcie wyrósł ząb.
W tej właśnie chwili ktoś wychodzi z ciemnej bramy i zagaduje:
Ha, to myśli snujące się po głowie a może bezgłośny głos w głowie? Cóż to może być wszystko, ale nie wstęp do opowiadania. Strasznie toporne.
kamienna pisze: – Ty, blondynka!
Nie jestem facetem, ale ta zaczepka strasznie naciągana. Stereotyp zaczepki w nie najlepszym guście literackim. Jak powinno być? Wystarczy wyjść na ulicę i posłuchać...
kamienna pisze: – Ładna z ciebie kobietka. Super wyglądasz: te loki! Ta sukieneczka! A co masz pod spodem? Pokażesz?
Nie na boga, przydałoby się wyrażenie z autopsji, co w dzisiejszych czasach nie jest trudne do zdobycia.
Dalej nie chce mi się dalej analizować, bo styl dość toporny. Brak w tym opku życia, kolorytu, takie nijakie opowiedzenie faktów całkowicie obdarte z emocji. I ten czas teraźniejszy, który nie przedstawia teraźniejszości.
Przykro mi...
kamienna pisze: Wkracza w pełną niewidocznych gołębi ciemność.
A to zdanie przebija wszystkie inne.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Emilia nocą

6
Ciężko mi odnieść się do tematu, bo... Wiadomo. Nie chcę być w tym momencie zakrzyczany przez "tolerancyjnych". Przeczytałem jednak do końca, a to coś znaczy.
"This world is a machine. A machine for pigs. Fit only for the slaughtering of pigs."

Emilia nocą

7
gebilis pisze: A to zdanie przebija wszystkie inne.
Nie rozumiem, co złego jest w zdaniu „Wkracza w pełną niewidocznych gołębi ciemność”. W tamtym miejscu przebywało około 300 gołębi i panowały ciemności, więc wydaje mi się, że narrator miał prawo tak napisać. Ale nie upieram się, że mam rację. Zawsze powtarzam, że autor nie potrafi sprawiedliwie ocenić swojego tekstu.
gebilis pisze: I ten czas teraźniejszy, który nie przedstawia teraźniejszości.
Nie wiem, o co chodzi. Akcja dzieje się w czasie teraźniejszym. W kilku miejscach są nawiązania do przeszłości.
gebilis pisze: Nie jestem facetem, ale ta zaczepka strasznie naciągana. Stereotyp zaczepki w nie najlepszym guście literackim. Jak powinno być? Wystarczy wyjść na ulicę i posłuchać...
Ja tam wieczorami wolę siedzieć w domu i czytać książki. :P

Gebilis, Biorias, dziękuję za przeczytanie i podzielenie się wrażeniami.

Emilia nocą

8
kamienna pisze: Nie rozumiem, co złego jest w zdaniu „Wkracza w pełną niewidocznych gołębi ciemność”
Zdanie dla zdania - a nie wprowadzenie czytelnika w akcję.
kamienna pisze: gebilis pisze:
Source of the post I ten czas teraźniejszy, który nie przedstawia teraźniejszości.

Nie wiem, o co chodzi. Akcja dzieje się w czasie teraźniejszym. W kilku miejscach są nawiązania do przeszłości.
A w tym miejscu chciałam zaznaczyć, że tym opku tak poplątany styl z czasem jest niezbyt czytelny. Przydałoby się wypełnić niektóre zdania konkretami, by czytelnik nie musiał się domyślać co autor miał na myśli a tekst wciągał i wiódł czytelnika "za nos" po poszczególnych opisywanych zakamarkach.
I to tyle i aż tyle.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Emilia nocą

9
Odniosłem wrażenię, że tam gdzieś w tle swoją oddzielną historię tkało 300 gołębi. Nie wiem czemu akurat ten element został wyeksponowany bardziej niż reszta, ale co i rusz pojawiało się jakieś nawiązanie do tych ptaków. Dodatkowo podkreślił to końcowy gołębi dziób. Szczerze powiedziawszy nie spodobało mi się. Tekst zdecydowanie za krótki, by skutecznie przedstawić wszystkie napoczęte w nim wątki.

"Wkracza w pełną niewidocznych gołębi ciemność. "

Niewidoczna gołębia ciemność. Zgadzam się z przedmówcą, to zdanie ma sens jedynie w umyśle autora.

Emilia nocą

10
gebilis pisze: Nie na boga, przydałoby się wyrażenie z autopsji, co w dzisiejszych czasach nie jest trudne do zdobycia.
Brak w tym opku życia, kolorytu, takie nijakie opowiedzenie faktów całkowicie obdarte z emocji..
Nie każde opowiadanie musi być kopią rzeczywistości 1 do 1. Ten tekst ma po prostu groteskowy styl, interakcje między postaciami są wyostrzone, narysowane grubymi krechami - mnie to przekonuje. Jak na taką krótką formę pasuje - czasem lepsze jest takie rozwiązanie niż wymuszone, barokowe esy floresy jakimi nieraz autor próbuje omamić czytelnika.

Zdanie "Wkracza w pełną niewidocznych gołębi ciemność" spodobało mi się właśnie najbardziej! Nie wiem co wam w nim nie leży.
Misery loves company for a little bit of sympathy
KMFDM

Emilia nocą

11
Pomysł całkiem niezły, wykonanie też, chociaż jest parę słabych punktów. Ale zacznę od zakończenia.
Maryna z kijem od mopa i Emil, którego wzięła za Emilię to takie typowe qui pro quo, związane z przebieraniem się za płeć przeciwną, wielokrotnie wykorzystywane w komediach. Chyba jedyny element, który może kojarzyć się z groteską, co nie jest zresztą zarzutem dla autorki.

W takim krótkim tekście liczy się każde zdanie. Dlatego początek wypada nieprzekonująco.
kamienna pisze: Wieczór nie należy do przyjemnych. Siąpi deszcz, huczy wiatr. Ludzi nie widać.
Podkreślone - usunęłabym. To puste zdanie, bez treści. Siąpi deszcz, huczy wiatr, zapada coraz głębszy mrok. Ludzi nie widać. - całkowicie wystarczyłoby jako wprowadzenie.
kamienna pisze: – Ładna z ciebie kobietka. Super wyglądasz: te loki! Ta sukieneczka!
Nie brzmi to wiarygodnie, trzeba by sprawdzić, jaki jest bieżący zasób popularnych zaczepek.
kamienna pisze: Ostatecznie mogę raz posiedzieć z synkiem. Zobaczę, czy mu wreszcie wyrósł ząb.
kamienna pisze: Po chwili przypomina sobie, że przecież od lat marzyła o kontakcie z jakimkolwiek mężczyzną
A ten synek, jak rozumiem, kilkumiesięczne niemowlę, to skąd się wziął? Czy aby nie z kontaktu z mężczyzną? I to całkiem konkretnym, a nie jakimkolwiek?
Przecież z dotychczasowego fragmentu wynikałoby, że Emilia jest kobietą i matką, gdyż tak prowadzisz narrację. "Od lat marzyła" stoi w sprzeczności z niedawnym macierzyństwem, więc zamieniłabym na "ciągle marzy" albo podobnie. Porzucona, odtrącona, niechciana - różnych uzasadnień można się domyślać.
kamienna pisze: Rozeźlona, odkłada synka do łóżeczka i obserwuje sprzątanie. Potem ściąga rajstopy. Porusza nogami. Wzdycha.
– Kotku, odłóż te miotły. Chodź do mnie – mówi łaskawie.
Może by jednak siadła na kanapie? Bo tak, to mam wrażenie, że drepcze przy łóżeczku.
kamienna pisze: Emil aż drży z obrzydzenia. Chce wyglądać jak Maryna, ale dotykać ją? Pieścić to rozlazłe, babskie ciało? O nie, tylko nie to! Jednak swoim zwyczajem nic nie mówi i potulnie siada na kanapie. Żona obejmuje go mięciutkimi, ohydnymi rączkami,
Oni jednak mają malutkie dziecko, Emil nie kwestionuje swego ojcostwa, więc to obrzydzenie nie wypada całkiem przekonująco. Może by dodać, że Emil jeszcze nadal bardziej czuje się Emilią, nie zdążył całkowicie wrócić do męskiej osobowości?
kamienna pisze: Emil wyciąga z szuflady paczkę waty, wsadza tam, gdzie uznaje za stosowne,
A nie po prostu: wypycha biustonosz?

To z grubsza tyle. A ciemność pełna niewidocznych gołębi naprawdę mi się spodobała.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Emilia nocą

12
kamienna pisze: gebilis pisze:
Source of the post Nie jestem facetem, ale ta zaczepka strasznie naciągana. Stereotyp zaczepki w nie najlepszym guście literackim. Jak powinno być? Wystarczy wyjść na ulicę i posłuchać...

Ja tam wieczorami wolę siedzieć w domu i czytać książki.
auslander pisze: Nie każde opowiadanie musi być kopią rzeczywistości 1 do 1.
Taaa... odpowiem cytatem:
"- Ja sobie idę elegancko do parku, papierosy najpierw w kiosku kupuję i tak od lat, jest dobrze, nie szkodzi mi na zdrowie. A spotykam znajomego z dawnych lat, co się wybija w życiu, robi interesy. No nic. On patrzy na mnie, jak na ostatnią kurwę, jakbym pod dworzec na Gwarną chodziła. Zresztą - przecież chodzę. Kurwą ci jestem nie lada... I tak słucham, co on mi tam gada, ale jakoś tak
mnie to słodko nie dotyczy, bo jakieś raty, proszę ja ciebie. Raty ma, a pracę traci. Myślę sobie, jeszcze mi tylko raty do szczęścia potrzebne. Taka mnie refleksja filozoficzna natchnęła i Łucja Kąpielowa, której się zwierzyłam, to potwierdziła. Że my sobie tu żyjemy w tych wyższych rejonach dna, jak w raju. Nic nam już nie grozi - Lukrecja przeciąga się leniwie - i ma się ten sens w życiu! - oblizuje się lubieżnie.

Added in 2 minutes 37 seconds:
(Witkowski. Lubiewo) . Jeżeli tak będzie oddana rzeczywistość 1 do 1 - nie będę się czepiać. :D
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Emilia nocą

13
kamienna pisze: Maryna z dzieckiem na ręku przechyla się przez poręcz i próbuje wypatrzyć coś w ciemności
kamienna, Ty wiedźmo :D specjalnie mi to zostawiłaś? Masz tam jeszcze kilka pe w tekście, ale nie będę taki precyzyjny;)

Możesz jeszcze zrobić akapity (na przyszłość)
Ciekawe mini, sprawne masz pióro. Szefowa weryfikatorów z grubsza już wyciągnęła na wierzch gdzie haczy:)

Następnym razem do miniatur wrzuć przy takiej objętości.


Pozdrowienia;)

Emilia nocą

14
@Auslander
Dziękuję. Zdanie o ciemności pełnej niewidocznych gołębi oczywiście zostanie.

@Brat
Nie zauważyłam aliteracji... To straszne, że autor w swoich tekstach nie dostrzega błędów i różnych zgrzytających miejsc. Jesteś bardzo spostrzegawczy :P Co do akapitów, nie wiem, jak je zrobić.

@Rubia
Rubia pisze: Przecież z dotychczasowego fragmentu wynikałoby, że Emilia jest kobietą i matką, gdyż tak prowadzisz narrację.
Rzeczywiście, czytelnik, który nie wie, kim naprawdę jest Emilia, poczuje się zdezorientowany informacjami o istnieniu malutkiego syna i o braku kontaktów z mężczyznami. Zgadzam się ze wszystkimi Twoimi uwagami. Odczekam jeszcze z tydzień, by nabrać dystansu do tekstu, i wprowadzę poprawki. Bardzo mi pomogłaś. Dziękuję.

Emilia nocą

15
Tematyka trochę nie-moja. Nie lubuję się w takowych klimatach, więc pod tym względem na pewno nie jestem targetem. Ale pomijając już tę kwestię, tekst wyszedł strasznie groteskowo. Maryna, gołębie w opuszczonym domu, facet, który po przebraniu staje się tak atrakcyjną kobietą, że inni faceci jego-ją podrywają, a o prawdziwej płci dowiadują się dopiero przy "bliższym" kontakcie - przepraszam, ale to groteska w najczystszym wydaniu. Jeśli taki był zamysł - ok, ale w takim razie warto by było nazwać to po imieniu. Obyczajowe to to, moim zdaniem, raczej nie jest, bo taki gatunek - jak w sumie mówi sama nazwa - powinien być jakoś "osadzony" w rzeczywistości. To, co Ty opisujesz, raczej mało ma z nią wspólnego, jest nierealne, przejaskrawione i przerysowane do granic możliwości. Zresztą - występują tu też sprzeczności, jak już ktoś zresztą zauważył. Emil, rzekomo aseksualny, przynajmniej w tym "męskim" wydaniu, który mimo to ma małe dziecko? Chyba jednak nie żyją tak "zakonnie", jak zarzuca mu Maryna. :)

Generalnie - mnie tym tekstem akurat nie kupiłaś, ale styl masz naprawdę bardzo fajny, lekki i dość celny, mimo kilku niedociągnięć, które już zostały tu wyżej wskazane. I za to plus. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”