„Czy to wliczone w cenę?”
Mój pierwszy dzień w nowej pracy po długim okresie bezrobocia. Zaliczyłem kurs, przeszedłem szkolenie. Sądziłem, że na początku będę się zajmować papierkową robotą, ale najwyraźniej mój urok osobisty sprawił, że kierownik zarządził, abym pokazał dzisiaj dom pewnej starszej, samotnej pani.
Domem tym był stary hotel, który owa dama planowała przerobić na apartamenty pod wynajem. Podobno w nim straszyło. Był w naszej agencji nieruchomości wystawiony od dwóch miesięcy, ale nikt nie skusił się na zakup.
Byłem lekko zestresowany, ze względu na wysoką sumę, na którą był wyceniony hotel. Od pomyślnej transakcji zapewne zależało moje „być albo nie być” w firmie, gdyż do tej pory nie podpisałem umowy o pracę.
- Pewnie pleśń wyszła na ścianach od ostatniego oglądania. Będziesz musiał pokazywać pokoje po ciemku, tak jak Janek ostatnio – podśmiewali się inni pracownicy.
- Ach tak, to dlatego spotkanie umówione jest po zmroku? – Odgryzłem się, ale wcale mi nie było do śmiechu.
Na przerwie na lunch postanowiłem obejrzeć posiadłość jeszcze raz. Przezorny zawsze ubezpieczony. Klucze miałem już od rana. Wprawdzie nie będę miał czasu na posiłek, ale i tak z nerwów nic bym nie zjadł.
Było szaro i pochmurno. Dom także był szary. Wokół niego rosły olbrzymie wiązy. Na ich bezlistnych o tej porze roku gałęziach siedziało kilka wron. Na mój widok poderwały się w powietrze, niczym w kiepskim horrorze. W oknach tkwiły firanki sprzed kilku lat. Miałem dziwne wrażenie, że dom czai się, aby wyskoczyć z jakimś niedozwolonym chwytem – na przykład zarwie się podłoga pode mną i nie tylko ze nie dojdzie do transakcji, to jeszcze wyląduję z nogą w gipsie na kilka miesięcy. Odetchnąłem głęboko kilka razy i wszedłem na schodki prowadzące do parteru. Klucz nie pasował. Ani jeden, ani drugi, ani trzeci. Czyżbym dostał zły komplet? Może to żart na nowicjuszu i cała ta dzisiejsza prezentacja to ściema? Może chcieli, abym przyjechał to o szóstej wieczorem i dostał zawału, gdy klucze nie będą pasować? A może wiedzą o mojej chorobie i robią sobie żarty?
Rozeźlony wskoczyłem do auta. O moim wzburzeniu świadczyło dwukrotne uruchomienie fleszy w kamerach drogowych.
- Bardzo śmieszne! – Powiedziałem, starając się panować nad tonem głosu i rzucając kierownikowi klucze na biurko.
- Nie rozumiem – zdziwił się.
- Klucze nie pasują.
- Jak to? Skąd wiesz? – Zdziwienie kierownika wydawało się prawdziwe. Ale może był dobrym aktorem?
Opisałem pokrótce sytuację i swój wywiad przed prezentacją.
- Czy jesteś pewien, że klucze nie pasują? Dwa tygodnie temu byłem tam osobiście… - kierownik oglądał klucze, patrząc na mnie jak na półgłówka.
- Mam tytuł magistra, więc raczej wiem, jak używać kluczy – odezwałem się, zapewne niepotrzebnie wspominając o swoim wykształceniu, które na tym stanowisku było nieistotne, a na dodatek zataiłem je w życiorysie.
- Wyślę tam Barbarę. – Odpowiedział kierownik.
Czekałem jak na ścięcie na powrót koleżanki. Może faktycznie nie potrafię otworzyć drzwi? Może tam jest jakiś myk przy otwieraniu, na przykład trzeba pociągnąć w którąś stronę klamkę w postaci ludzkiej ręki? Swoją drogą, kto instaluje takie klamki w hotelu. Nic dziwnego, że musieli zamknąć biznes. A może to moje jakieś dziwne kinetyczne urojenie?
Barbara wróciła z tajemniczym wyrazem twarzy. Moja wersja zdarzeń została potwierdzona – klucze nie pasują.
Spokojna i leniwa atmosfera w biurze zmieniła się momentalnie. Przetrząśnięto wszystkie klucze od wystawionych na sprzedaż lub wynajem posiadłości. Fruwały papiery i przekleństwa. Kierownik zabrał wszystkie klucze i osobiście pojechał sprawdzić, czy nie zaszła pomyłka. Pomyłki nie było. Żaden klucz z puli nie pasował do zamka.
Kierownik zadzwonił do właściciela, pytając, czy przypadkiem nie zrezygnował ze sprzedaży i nic nie mówiąc, wstawił nowy zamek.
- Nie, nie wycofałem się ze sprzedaży. Ale coś to długo trwa. Możliwe, że zlecę sprzedaż innej agencji. – Poinformował kierownika właściciel.
Rozpoczęliśmy polowanie na ślusarza. Nikt już nie wnikał, dlaczego klucze nie pasują. Miały pasować punkt 18: 00, gdy starsza pani zjawi się, aby obejrzeć posesję.
Przypomniałem sobie o koledze, złotej rączce i poleciłem go kierownikowi, jako że nikt nie chciał się podjąć zlecenia na dzisiaj. Niestety, mój znajomy kończył własną pracę o 17:00 i na miejscu mógł się pojawić dopiero pół godziny później. Nie mieliśmy wyboru. Spociłem się w swoim nowym garniturze. Czy kolega da radę wstawić nowy zamek? Kiedyś był specem od włamań, a teraz wykorzystywał swoje umiejętności w bardziej cywilizowany sposób. Postanowiłem skupić się na prezentacji, aby nie denerwować się możliwymi przeciwnościami losu.
„Świetnie można ten hotel przerobić na apartamenty, to zapewni stały dochód o wysokości…”
„Z tej strony są wspaniałe widoki na kanał La Manche, a z tej na miasto, a z tej na wzgórza”
Jeszcze raz przypomniałem sobie wszystkie wynotowane zalety budynku. Bliski dostęp do dworca kolejowego i stacji autobusowej, w centrum, ale na cichej uliczce. Przyznam, że sam bym chętnie w nim zamieszkał, aczkolwiek zaczynałem odczuwać pewną niechęć do budynku, od którego zależała moja kariera agenta nieruchomości.
Mój znajomy stawił się o wyznaczonej porze. Gdy zjawiła się starsza pani, właśnie zamiataliśmy trociny spod drzwi. Nareszcie mogliśmy wejść do środka.
Kierownik uciekł, nie chcąc robić sztucznego tłumu i zabierając mojego kolegę.
Zostałem sam na sam ze starszą panią. Rozpocząłem od pokazania parteru, gdzie do tej pory znajdowało się biurko recepcji oraz umeblowany bar dla gości. Meble były stare. Zastanawiałem się, czy tego nie podkreślić, ale spojrzałem na pomarszczoną twarz kobiety, zapatrzonej w moje nogi i zrezygnowałem z podkreślania wieku przedmiotów.
Pokazywałem pomieszczenie za pomieszczeniem. Potencjalna nabywczyni tylko kiwała głową, nie racząc odpowiadać na moje formułki. Trochę mnie to zaczęło peszyć. Na drugim piętrze poczułem zapach męskich kosmetyków. Ze znajdującej się tam łazienki, z otwartych drzwi buchała para.
Poczułem jak w gardle utkwiła mi gula i straciłem zarówno wątek jak i głos.
Starsza pani ożywiła się i pierwsza zajrzała do łazienki.
- Czy to wliczone w cenę? – Zapytała.
W wannie, wśród piany, leżał młody mężczyzna z irokezem na głowie. Miał umięśnione i opalone ciało.
- A przepraszam, zrobiłem sobie tutaj mały squat. Tak, jestem wliczony w cenę.
- Biorę ten budynek! - Zadecydowała starsza pani.- Czy ma pan przy sobie umowę?
Normalnie umowę podpisywało się w biurze. Miałem przy sobie kopię, aby ja pokazać, w razie wszelkich wątpliwości. Wręczyłem ją starszej pani. Ta podpisała po czym wyciągnęła do mnie rękę.
- Nie rozumiem – Zdziwiłem się.
- Klucze – odpowiedziała.
Zazwyczaj umowy finalizowało się w dłuższym okresie, niż pięć minut. Zawahałem się, zastanawiając się, czy oddać klucze teraz, dzwonić do kierownika, czy odradzić pochopne podejmowanie decyzji – czego zapewne nie powinienem był nigdy robić w takiej pracy.
- Niech pan da jej te klucze – powiedział punk. – I tak pan tego nie sprzeda. Mieszkam tu od dwóch lat, to coś o tym wiem.
Na wszelki wypadek, gdyby ten typ był tylko moim urojeniem, nie odpowiedziałem.
Wręczyłem klucze starszej damie. Nasza agencja byłą już zamknięta. Zadzwoniłem do kierownika i streściłem przebieg prezentacji, pomijając kwestię punka.
- A widział pan mojego syna? – Zapytał kierownik.
- Nie miałem chyba jeszcze przyjemności poznać pana syna – odpowiedziałem dyplomatycznie.
- Nie widział pan punka w wannie? – Zdziwił się kierownik. – On pana widział. Wie pan, w tej pracy czasami trzeba stosować różne chwyty. Inaczej nic byśmy nie sprzedali.
Czyżbym miał przesłyszenia? Może za wcześnie zacząłem tę pracę?
Nie spałem całą noc. Następnego dnia miałem bowiem dwie kolejne prezentacje i nie byłem już pewien, co mnie czeka.
"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
2Czyżbym się przesłyszał, a nie miał przesłyszenia.
Wiele powtórzeń, nie zaczyna się zdania od byłem. Całość trochę infantylna.
Wiele powtórzeń, nie zaczyna się zdania od byłem. Całość trochę infantylna.
"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
3Zdanie moim zdaniem zbyt długie, a dwa razy "że" pod rząd w jednym zdaniu powodują, że czyta je się słabo.
Klucz nie pasował, ani pierwszy... ALBO Klucze nie pasowały, ani jeden..
Wydaje mi się, że odgryzłem się z małej. To samo tyczy się innych "odpowiedziałem", "powiedziałem", "poinformowałem" w dalszej części tekstu.
Przejście moim zdaniem zbyt gwałtowne i gubi czytelnika.
A tu z kolei wydaje mi się, że Kierownik z dużej.
Zamiast odezwałem się raczej odparłem, odpowiedziałem, odrzekłem
Kolejność zła w zdaniu. Nikt się nie chciał podjąć, i wtedy przypomniałem sobie o koledze.
Powtórzenie niepotrzebne.
Ogólnie, pomysł nie jest zły i nie był przewidywalny, przynajmniej dla mnie - to na plus. Tekst nie jest nadto przegadany, chociaż może dałoby się go skrócić. Szwankuje jednak nieco styl, technika, oraz jest dużo usterek czysto redakcyjnych. Nie jest jednak źle, taka mocna trója z widokami na trzy i pół.
"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
4Dzięki Szopen
Powtórzenia w tekście zauważyłam już po opublikowaniu. Warto więc słuchać porad i czytać na głos zdania. Prawdopodobnie gdybym to sobie przeczytała na głos, wyłapałabym powtarzające się słowa a i reszta niedociągnięć też może zostałaby wyeliminowana. Muszę też polubić redagowanie tekstów i nie upubliczniać pierwszych wersji. Dziekuję za wyłapanie moich "byków".

"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
5powiedz to Prusowi i większości, o ile nie wszystkim klasykom
kurka rurka, ludzie, skąd wy bierzecie takie tełorje?
Added in 1 minute 3 seconds:
w sensie: czemu nie zaczyna się zdania od "byłem", bo z powtórzeniami to już sobie damy spokój na razie
"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
6Byłem tutaj i przeczytałem Twój post a uważam, że jest na miejscu, że dobrze napisany, że trafny, niestety zbyt skromy w słowa.
I zapewne błędne zdanie skleciłem.
"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
7katamorion - jako że przyznajesz, iż to wersja pierwsza, to weryfikacja nie ma sensu, poczekam może aż wstawisz coś na wyjściowo
Gruszka - nie kradnij Autorce show - jeśli chcesz składać mi jakieś pochwalne łubu dubu, to gdzieś indziej
SirVimes - moje pytanie nie było retoryczne
Gruszka - nie kradnij Autorce show - jeśli chcesz składać mi jakieś pochwalne łubu dubu, to gdzieś indziej
SirVimes - moje pytanie nie było retoryczne

"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
8U mnie zawsze są pierwsze wersje. Pozwalam się pastwić, przynajmniej będę wiedziała, na co zwracać uwagę przy redagowaniu. Na weryfikację czekają też nieśmiało moje dwa inne opowiadania

"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
9jeżeli czekają 30 dni, to możesz ośmielić je prośbą do wybranego weryfikatora 
ja tam wolę weryfikować wyroby gotowe, bo wtedy sam coś sobie werbalizuję, utrwalam czy rozważam, a przy półproduktach nie ma żadnego wyzwania

ja tam wolę weryfikować wyroby gotowe, bo wtedy sam coś sobie werbalizuję, utrwalam czy rozważam, a przy półproduktach nie ma żadnego wyzwania

"Czy to wliczone w cenę?" - opowiadanie albo prolog
10dla mnie szlifowanie czysto stylistyczne/literackie/artystyczne jest najprzyjemniejszym etapem pisania i wolę nawet szlifować niż pisać, jednak szlifowanie takich rzeczy jak interpunkcja i aspekty techniczne to dla mnie strata czasu - mógłbym w tym czasie zajmować się rdzeniem działalności, a nie kwestią poboczną, bo zauważyłem, że w sprawie jednego przecinka potrafię spędzić godzinę na poradni pwn i nad podręcznikiem interpunkcji, a w efekcie i tak pewności nie mam żadnej - więc po prostu nakład pracy jest zbyt duży, co innego jakbym to kumał :x więc tu jesteśmy w innej sytuacji

prawda, bo i też zestawiałem niekompatybilne tematycznie dzieła
dobrze, że nie pytasz czemu nie używam wielkich liter.
