strajk we Wrześni

1
Podejmuje wyzwanie Rubi, bo ja akurat niczego nikomu nie udowodnię - nie jestem autorytetem na tym forum, a z tekstem zmagam się już baaaardzo długo, że już sama nie zauważam swoich błędów.

W pewne jesienne popołudnie tysiąc dziewięćsetnego roku premier Bernhard von Bülow niespokojnie krążył po pokoju w swym berlińskim mieszkaniu. Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs przemierzał pokój wzdłuż miarowym, wystudiowanym krokiem. Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz starając się omijać stojące mu na drodze meble. Jego dobrotliwe spojrzenie niebieskich oczu stawało się coraz bardziej zaniepokojone. Wybierał się do cesarza wszystkich Niemców Wilhelma II przebywającego w swej letniej rezydencji, którą cesarz teraz odwiedził pomimo słotnej, jesiennej pogody, a służący z ubraniem wyjściowym gdzieś się zapodział.
Mężczyznę trawił też inny niepokój. Jak cesarz zareaguje na jego nowe propozycje? Zatrzymał się w miejscu. Pogładził wąs. Od czasu odejścia Bismarcka miłościwy pan zdaje się łagodniejszym okiem spoglądać na Polaków. Zbytnio im pobłaża. Najpierw jako nadwornego malarza zatrudniał Fałata, zwanego w cesarskim otoczeniu ”Das stritsuchtige Ungeheur”. A teraz znalazł sobie następnego, znowu Polaczka niejakiego Kossaka. Hrabia zagryzł wargi ze zdenerwowania. Jaśnie pan przestał zauważać niebezpieczeństwo jakie wynika ze zbytniego spoufalania się z tymi Polaczkami.
- Otto, gdzie moje wyjściowe ubranie? – Krzyknął donośnie usłyszawszy szmery za drzwiami. – Jaka ta służba dziś niezdarna, za mojego ojca nikt z nich nie pozwolił by sobie na to by pan czekał. – Burknął gniewnie pod nosem. – Co za czasy idą, żadnego poszanowania.
- Czy kufry spakowane? Jak mówiłem udaję się w dłuższą podróż. – Powiedział zniecierpliwiony premier, gdy w drzwiach wreszcie ukazał się kamerdyner z paltem i cylindrem. – Czy powóz już czeka? – Mówił wkładając palto podane mu przez służącego. - Muszę na czas być na stacji kolejowej.
Pomimo niepokoju premiera powóz dotarł na stację w odpowiednim czasie i Bülow zdołał jeszcze wydać instrukcje sekretarzowi, który pojawił się na dworcu przed odjazdem pociągu ze stacji. Także podróż do Kadyn minęła hrabiemu w dość miłej atmosferze, bowiem w sąsiednim przedziale tego samego wagonu podróżowała miła księżna z córką, umilające starszemu panu czas podróży rozmową. W Bogaczowie, gdy hrabia wysiadł z pociągu, przy stacji czekał już na niego i towarzyszących mu służących powóz zaprzęgnięty w cztery siwki, który niezwłocznie powiózł von Bülowa wprost pod drzwi rezydencji cesarza.
Ponieważ w czasie, w którym premier dotarł do pałacyku cesarz akurat przebywał na polowaniu, po dopilnowaniu rozpakowania bagażu i doprowadzeniu garderoby do porządku premier mógł spokojnie odpocząć. Obudził się następnego dnia wczesnym rankiem, gdy pałacyk budził się do życia. Hrabia zadzwonił po kamerdynera by ten pomógł mu się ubrać. W tym samym czasie służąca oczyściła kominek w komnacie przylegającej do sypialni. Przez niedomknięte drzwi premier słyszał wesoło trzaskające szczapy drewna zajmujące się ogniem.
Ukończywszy poranną toaletę mężczyzna wszedł do pokoju obok i zasiadł za biurkiem, by zebrać myśli, jednak w tej samej chwili zapukano do drzwi.
- Wasza Cesarska Mość zaprasza pana premiera na śniadanie – służący mówiąc to pochylił się w ukłonie. Bernhard von Bulow ruszył pośpiesznie do jadalni. U szczytu długiego, dębowego stołu siedzieli już cesarz, Wilhelm z łaski Bożej Cesarz niemiecki, król Prus, margrabia Brandenburgii, burgrabi Norymbergii, hrabia Hohenzollern, suweren i wielki książę Śląska oraz hrabstwa Kłodzkiego, wielki Książę Nadrenii i Poznania i td., mając po lewej ręce księcia Ryszarda Wilhelma von Dohna Łowczego dworu i Prowadzącego sforę oraz po prawej von Ilberga, osobistego lekarza. Dalej zasiedli graf von Moltke, i Philips Fürt Eulenburg. W pewnym oddaleniu od cesarza siedziało kilkoro dworzan z najbliższego otoczenia cesarza. Premier przywitał kolejno siedzących poczynając od Wilhelma II z namaszczeniem uścisnąwszy cesarską dłoń, a potem zajął przeznaczone mu miejsce z prawej strony stołu. Na śniadanie podano herbatę, ulubiony napój cesarza, jaja, befsztyk, krokiety i drób. Kontent z przeprowadzonego dnia poprzedniego polowania Wilhelm rozpoczął niezobowiązująco rozmowę.
- Cieszę się panie hrabio, że znalazł pan czas na odpoczynek i przyjął nasze zaproszenie. Takiego powietrza nie napotkasz pan w innym miejscu, ani takiej zwierzyny… – Cesarz wydawał się być w wyśmienitym humorze. Jak domyślił się premier łowy wypadły po myśli cesarza. – Wczoraj wypróbowałem nową broń to die Wafle der Zukunft. Dobrze się z niej strzela. Musi się pan wybrać ze mną na polowanie. Wspaniała sprawa.
Po posiłku Wilhelm II zaprosił von Bülowa do swojego gabinetu. Cesarz siadł w fotelu zakładając nogę na nogę i spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę – Niech pan siądzie. Ma pan jakieś ciekawe wieści z Berlina?
- W Berlinie wszystko w porządku najmiłościwszy panie. Nasza administracja działa jak dobrze naoliwiona maszyna. – Premier mówiąc to usiadł naprzeciw Wilhelma II - Jednak ja chciałbym zwrócić uwagę waszej cesarskiej mości na mały szczegół. – Hrabia chwilę milczał chcąc pogłębić powagę chwili. - Otóż ostatnimi czasy zwrócono mi uwagę, że w naszym kraju zaobserwowano wzrost liczby urodzin dzieci w rodzinach polskich. I zacząłem się zastanawiać. Jakie to może mieć skutki dla naszej kochanej ojczyzny? – Podniósł wzrok i westchnął głęboko. - Otóż wasza cesarska i królewska mość sam zauważy, że skutki mogą być katastrofalne. – Znów zamilkł wciągając wolno powietrze. Po chwali mówił dalej. - My Niemcy w Prusach zachodnich i w Księstwie Poznańskim już teraz musimy walczyć o nasz byt na tych terenach. Musimy się bronić przed odbieraniem naszych gospodarstw przez Polaków. A więcej polskich dzieci to zagrożenie dla naszych dzielnych obywateli! – Von Bulow przybrał zatroskany wyraz twarzy. Cesarz poruszył się niespokojnie.
- Ma pan rację, panie premierze, ma pan całkowitą rację. – Wilhelm II z marsem na czole odchylił się w fotelu, starając się jednak by chora ręka pozostała poza zasięgiem wzroku patrzącego nań hrabiego. – To może spowodować, że nasz wspaniały język niemiecki stanie się ledwo słyszalny, wyparty przez polski!
- Bardzo słuszna uwaga miłościwy panie. A przecież w naszych urzędach nie mamy tylu urzędników mówiących po polsku by obsłużyć coraz to nowe rzesze Polaków. Oni doprowadzą do tegoż na kresach naszej ojczyzny zaginą dobrodziejstwa naszej wspaniałej administracji pruskiej! Zamiast naszego ojczystego języka na kresach naszego państwa będzie można słyszeć tylko język polski! – Usłyszawszy te słowa Wilhelm wyprostował się i spojrzał ze zgrozą w twarz premiera.
- Ma pan rację. To godzi w honor i cześć niemieckiego obywatela! Polaków jest coraz więcej a nadal nie podporządkowują się oni naszej dobrotliwej opiece. Nie sądzisz panie hrabio, że to godzi w nas Niemców?! Co rusz słychać, że nie chcą uczyć się po niemiecku, a my tylko chcemy spełnić nasz obowiązek. Przecież powinniśmy ułatwić ich dzieciom poznanie naszej mowy tak, by w przyszłości mogły bez problemu załatwiać swoje sprawy w urzędach. Nie rozumiem tych Polaków… Co pan w takim razie radzi, panie hrabio?
- Jak Wasza cesarska mość słusznie zauważył, należy doprowadzić do tego, żeby w kraju niemieckim wszyscy mówili po niemiecku!
- Tak, właśnie tak sądzę! Co zatem proponujesz mój Berhardzie? – Cesarz podniósł się z fotela i stanął przed obrazem przedstawiającym polowanie. Prawą ręką pogładził zawinięty do góry wąs.
- Jak wasz królewska mość mądrze zauważył, należałoby ograniczyć używanie mowy polskiej. – Mówiąc to hrabia zgiął się w delikatnym ukłonie, podkreślając służebnym pochyleniem sylwetki ważność słów cesarza. - Dlatego za pozwoleniem jego cesarskiej mości ogłosimy, że w życiu publicznym, na zgromadzeniach, w reklamach, w korespondencji, nazewnictwie, w ogłoszeniach musi być stosowany tylko i wyłącznie język niemiecki, jako język ojczysty naszych obywateli.
- Masz rację hrabio, to polska bezczelność i zarozumiałość chce się niemieckiemu społeczeństwu się sprzeciwić. To jest walka o naszą narodowość. Walka, którą nam narzucają Polacy swym niecnym postępowaniem.
Po kilku dniach premier jechał wciśnięty w kąt powozu odwożącego go w stronę koleji, kołysany miarowym rytmem. Prawie usypiał gdy powóz podskakując na koleinach drogi z Dzierzgonia do Prakwic wyrwał go z przyjemnej drzemki. Wyjrzawszy przez okno ujrzał na skarpie ułożony z kamieni napis: „ Niech dobry Bóg prostuje drogi naszemu ukochanemu Cesarzowi”. Uśmiechnął się dumnie.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

strajk we Wrześni

2
oj ciotka... chyba pożyczę jeża od smoke.
W pewne jesienne popołudnie tysiąc dziewięćsetnego roku premier Bernhard von Bülow niespokojnie krążył po pokoju w swym berlińskim mieszkaniu. Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs przemierzał pokój wzdłuż miarowym, wystudiowanym krokiem. Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz starając się omijać stojące mu na drodze meble. Jego dobrotliwe spojrzenie niebieskich oczu stawało się coraz bardziej zaniepokojone. Wybierał się do cesarza wszystkich Niemców Wilhelma II przebywającego w swej letniej rezydencji, którą cesarz teraz odwiedził pomimo słotnej, jesiennej pogody, a służący z ubraniem wyjściowym gdzieś się zapodział.
Mężczyznę trawił też inny niepokój.
na dzień dobry, otwarciem wchodzisz w konwencję bajki dla dzieci - kłopot, że treśc rozmija sie z dziecinnym kanonem, bo to twoje "dawno, dawno temu" nie pasuje to opowieści.
prościej zacznij: jesienią tysiac dziewięścsetnego...

potem premier krąży - nie ma powodu poświęcac temu kilku zdań, chyba, ze sposób, w jaki bohater chodzi ma kluczowe znaczenie dla opowieści, jesli nie, wywal, bo informacja, ze dochodził i omijał meble, w dodatku (na litośc boską!!) miarowym, wystudiowanym krokiem i energicznie skręcał, omijał costam, etc., jest mi tak samo potrzebna jak ta o wąsach.

dalej: zapodzianie się slużącego umieścilas na końcu dlugaśnego zdania o cesarzu, willi, pogodzie i że uber alles. i to wszystko tez jest zbędne, bo to, co stanowi clue wstepu sprowadza się do oczekiwania na lokaja. żeby to dostrzec, musze przedrzeć się przez dżunglę, zupełnie w tym miejscu zbędną.

"inny niepokój" można od razu nazwać.
Jak cesarz zareaguje na jego nowe propozycje? Zatrzymał się w miejscu. Pogładził wąs. Od czasu odejścia Bismarcka miłościwy pan zdaje się łagodniejszym okiem spoglądać na Polaków. Zbytnio im pobłaża. Najpierw jako nadwornego malarza zatrudniał Fałata, zwanego w cesarskim otoczeniu ”Das stritsuchtige Ungeheur”. A teraz znalazł sobie następnego, znowu Polaczka niejakiego Kossaka. Hrabia zagryzł wargi ze zdenerwowania. Jaśnie pan przestał zauważać niebezpieczeństwo jakie wynika ze zbytniego spoufalania się z tymi Polaczkami.
poczatek pocięty - nie wiem czemu, bo tu nie potrzeba dynamiki, facet lazi i duma, mozna pociągnąć zdania, pomyslec nim, porozważać opcje.
btw - zatrzymal się w miejscu?

za drobiazgowo piszesz, za bardzo pilnujesz szyku, podmiotów i orzeczeń, w efekcie wszystko plącze się kaskadami dopowiedzeń i wybija z rytmu -> zbytnio im pobłaza - zatrudnił falata, ”Das stritsuchtige Ungeheur” - kpią dworacy, niedawno kolejnego, kossaka, świadomie lub nie ignorując polskie... ( i tu nie wiem, nie rozumiem, jakie niebezpieczeństwo ma wynikac ze spoufalania sie z polakami? i dla kogo?, niejasne to).
- Otto, gdzie moje wyjściowe ubranie? – Krzyknął donośnie usłyszawszy szmery za drzwiami. – Jaka ta służba dziś niezdarna, za mojego ojca nikt z nich nie pozwolił by sobie na to by pan czekał. – Burknął gniewnie pod nosem. – Co za czasy idą, żadnego poszanowania.
a teraz tak: mówimy o premierze, "Prince Bernhard von Bülow"? to jeśli on jest książę, to tak gadac nie bedzie :-)
niech on bedzie książęcy, niech będzie premierem, może być czarujący, ale przecież spędzil lata w slużbie dyplomatycznej, więc az prosi się o aurę władzy. a tobie wychodzi dobroduszny dziadek.
- Czy kufry spakowane? Jak mówiłem udaję się w dłuższą podróż. – Powiedział zniecierpliwiony premier, gdy w drzwiach wreszcie ukazał się kamerdyner z paltem i cylindrem. – Czy powóz już czeka? – Mówił wkładając palto podane mu przez służącego. - Muszę na czas być na stacji kolejowej.
kufry spakowane, a powóz czeka - przecież służba i rzad o wyjazdach premiera wiedzą miesiące wstecz i wszystko powinno być zaplanowane, skąd u niego takie pytanie?
palto raz. potem powinno być, ze sie ubrał.
Pomimo niepokoju premiera powóz dotarł na stację w odpowiednim czasie i Bülow zdołał jeszcze wydać instrukcje sekretarzowi, który pojawił się na dworcu przed odjazdem pociągu ze stacji. Także podróż do Kadyn minęła hrabiemu w dość miłej atmosferze, bowiem w sąsiednim przedziale tego samego wagonu podróżowała miła księżna z córką, umilające starszemu panu czas podróży rozmową.
kłopot, że ty relacjonujesz, nie piszesz. jak powóz dotarł - napisz, jak dotarł, o koniach albo stangrecie, albo co widział premier w drodze, a jak nie, to napisz (podróż/podróżowała - powt.) o czym rozmawiał z "miłą" (??) księżną i jej córką.

prześlizgujesz się po temacie, jakoś mam wrażenie, że nie zajełas się tematem, nie zrobilaś kwerendy, nie poszukałaś informacji o społeczeństwie, kulturze, relacjach chalarkterystycznych dla popoludnia roku 1900, więc wyszło płasko i bez zycia.

warsztatowo nienajlepiej, cieżko mi sie to czyta, mam ochote poprawić co drugie zdanie. ale pomysł masz dobry, moze weź się za coś prostszego, a potem wróc do tego kawałka, podeprzyj go informacjami o realiach zycia w wybranym okresie, nie tylko prawdą historyczną.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

strajk we Wrześni

4
- Wasza Cesarska Mość zaprasza pana premiera na śniadanie – służący mówiąc to pochylił się w ukłonie.
rozumiesz?
widać, ze facet mówi, po co to pisac? wystarczy: "służący zgiął się w ukłonie".
tu podobnie:
- W Berlinie wszystko w porządku najmiłościwszy panie. Nasza administracja działa jak dobrze naoliwiona maszyna. – Premier mówiąc to usiadł naprzeciw Wilhelma II
- Ma pan rację, panie premierze, ma pan całkowitą rację. – Wilhelm II z marsem na czole odchylił się w fotelu, starając się jednak by chora ręka pozostała poza zasięgiem wzroku patrzącego nań hrabiego.
prościej pisz.

Added in 3 minutes 48 seconds:
a, i w pierwszy zdaniu, skoro slużący mówi do premiera, to po co to jeszcze pisać (Wasza Cesarska Mość zaprasza na śniadanie).

Added in 1 minute 34 seconds:
kurrrr...
i powinno być "jego cesarska mość".



Zatwierdzam jako weryfiację. Dziękuję. Nat.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

strajk we Wrześni

5
Jeszcze raz dzięki za sugestie. Ten fragment wybitnie mi nie leżał w całości - teraz zaczynam kojarzyć dlaczego, dlatego dzięki raz jeszcze :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

strajk we Wrześni

6
gebilis pisze: - Bardzo słuszna uwaga miłościwy panie. A przecież w naszych urzędach nie mamy tylu urzędników mówiących po polsku by obsłużyć coraz to nowe rzesze Polaków. Oni doprowadzą do tegoż na kresach naszej ojczyzny zaginą dobrodziejstwa naszej wspaniałej administracji pruskiej! Zamiast naszego ojczystego języka na kresach naszego państwa będzie można słyszeć tylko język polski! – Usłyszawszy te słowa Wilhelm wyprostował się i spojrzał ze zgrozą w twarz premiera.

zali vraiment tak mógł mówić?
Popracowałabym nad dialogami, bo skrzypią!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

strajk we Wrześni

7
Uzupełniając to, co powiedziała ravva (z opiniami której muszę się zgodzić i postaram się ich nie powtarzać) dodam, że nie odczuwam tutaj charakteru, nastroju tamtej epoki, a w szczególności pruskich Niemiec. Przyznam, że nie wiem jak ona dokładnie wyglądała, nie wiem też, jak rozmawiali między sobą jej dygnitarze z cesarzem włącznie(chociaż coś tam kiedyś czytałem), ale na pewno nie tak - to jest współczesna, polska narracja, choć czasem bardzo celnie wprawiasz w nią niemieckie rodzynki. Na przykład: "Niech dobry Bóg prostuje drogi naszemu ukochanemu Cesarzowi". O ile wiem, to fakt historyczny. Dobre, ale to trochę mało. Nie zbudowałaś charakteru, klimatu tamtej epoki i tamtego środowiska, a ponieważ poruszasz fakty historyczne (zakładam, że pozostałe, łącznie z nazwiskami są również zgodne z prawdą), traktuję ten tekst jako historyczny (przynajmniej w jakimś stopniu) i chciałbym poszerzyć swoją odnośną wiedzę.
Ja rozumiem, że to trudne zdanie, zwłaszcza dialogi, ale można to oddać inaczej; na przykład piszesz: "Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz starając się omijać stojące mu na drodze meble." To może być wstęp opisu mieszkania w Warszawie w XXI wieku; niekoniecznie sto lat wcześniej w Berlinie. I u Ciebie nie ma ciągu dalszego, a powinien. Opis wyglądu niemieckiego mieszkania łatwo gdzieś podejrzeć (np. u T. Manna) - kilka stosownych zdań i już siedzimy w charakterze epoki. Podobnie, można by oddać nieco precyzyjniej wygląd i charakter występujących - znanych przecież i ważnych postaci; są różne źródła.
Precyzja historyczna jest zresztą istotna. Piszesz: "Jak cesarz zareaguje na jego nowe propozycje?" Nowe? Przecież jest to jedynie kontynuacja polityki Bismarcka; nic nowego. I stosunek do niej Wilhelma II jest znany. Nad czym więc on się zastanawia?

Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs przemierzał pokój wzdłuż miarowym, wystudiowanym krokiem.
Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs, przemierzał pokój wzdłuż miarowym, wystudiowanym krokiem.
Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz starając się omijać stojące mu na drodze meble.
Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz, starając się omijać stojące mu na drodze meble.
Mężczyznę trawił też inny niepokój. Jak cesarz zareaguje na jego nowe propozycje?
Napisałbym: Trawił go też inny niepokój: jak cesarz zareaguje na jego nowe propozycje?
("Mężczyzna" tu nie pasuje)
Zatrzymał się w miejscu.
Można zatrzymać się nie "w miejscu"?
Jaśnie pan przestał zauważać niebezpieczeństwo jakie wynika ze zbytniego spoufalania się z tymi Polaczkami.
Jaśnie pan przestał zauważać niebezpieczeństwo, jakie wynika ze zbytniego spoufalania się z tymi Polaczkami.
- Otto, gdzie moje wyjściowe ubranie? – Krzyknął donośnie usłyszawszy szmery za drzwiami.
- Otto, gdzie moje wyjściowe ubranie? – krzyknął donośnie, usłyszawszy szmery za drzwiami.
Jaka ta służba dziś niezdarna, za mojego ojca nikt z nich nie pozwolił by sobie na to by pan czekał. – Burknął gniewnie pod nosem.
Jaka ta służba dziś niezdarna, za mojego ojca nikt z nich nie pozwoliłby sobie na to, by pan czekał – burknął gniewnie pod nosem.
Jak mówiłem udaję się w dłuższą podróż. – Powiedział zniecierpliwiony premier,
Jak mówiłem, udaję się w dłuższą podróż – powiedział zniecierpliwiony premier,
Mówił wkładając palto podane mu przez służącego.
Mówił, wkładając palto podane mu przez służącego.
"Mówił - mówiłem": powtórzenie.
Muszę na czas być na stacji kolejowej.
Niezgrabne zdanie.
Także podróż do Kadyn minęła hrabiemu w dość miłej atmosferze, bowiem w sąsiednim przedziale tego samego wagonu podróżowała miła księżna z córką, umilające starszemu panu czas podróży rozmową.
"miłej - miła": powtórzenie. I określenie "miła księżna" jest nazbyt enigmatyczne.
Ponieważ w czasie, w którym premier dotarł do pałacyku cesarz akurat przebywał na polowaniu, po dopilnowaniu rozpakowania bagażu i doprowadzeniu garderoby do porządku premier mógł spokojnie odpocząć.
Ponieważ w czasie, w którym premier dotarł do pałacyku, cesarz akurat przebywał na polowaniu, po dopilnowaniu rozpakowania bagażu i doprowadzeniu garderoby do porządku, premier mógł spokojnie odpocząć.
Powtórzony "premier". Ogólnie niezgrabne zdanie.
Obudził się następnego dnia wczesnym rankiem, gdy pałacyk budził się do życia.
Powtórzony "pałacyk". Był w poprzednim zdaniu.
Obudził się następnego dnia wczesnym rankiem, gdy pałacyk budził się do życia. Hrabia zadzwonił po kamerdynera by ten pomógł mu się ubrać.
Przecinek po "kamerdynera" i połączyłbym te dwa zdania w jedno.
W tym samym czasie służąca oczyściła kominek w komnacie przylegającej do sypialni.
Czy to jest istotne? Dlaczego o tym wspominasz?
Ukończywszy poranną toaletę mężczyzna wszedł do pokoju obok i zasiadł za biurkiem, by zebrać myśli, jednak w tej samej chwili zapukano do drzwi.
Ukończywszy poranną toaletę, mężczyzna wszedł do pokoju obok i zasiadł za biurkiem, by zebrać myśli, jednak w tej samej chwili zapukano do drzwi.

Zwróć uwagę, że ciągle powtarzasz (zamiennie wprawdzie) "hrabia" i "premier", wspomagając się "mężczyzną" oraz "Bulowem". Jednak jest tego (podmiotu) za dużo. Ciągłą koncentracja na jednej osobie wskazuje, że pominięto całe spektrum tła, scenerię, otoczenie, opisy, towarzyszące osoby etc. To jest reporterska relacja pod tytułem "Co robi pan premier", gubiąca literackie podejście.
- Wasza Cesarska Mość zaprasza pana premiera na śniadanie – służący mówiąc to pochylił się w ukłonie.
- Wasza Cesarska Mość zaprasza pana premiera na śniadanie. – Służący mówiąc to, pochylił się w ukłonie.
U szczytu długiego, dębowego stołu siedzieli już cesarz, Wilhelm z łaski Bożej Cesarz niemiecki, król Prus, margrabia Brandenburgii, burgrabi Norymbergii, hrabia Hohenzollern, suweren i wielki książę Śląska oraz hrabstwa Kłodzkiego, wielki Książę Nadrenii i Poznania itd.,
Pierwsze"cesarz" niepotrzebne.
Norymbergi
itd;
Dalej zasiedli graf von Moltke, i Philips Fürt Eulenburg.
Zbędny przecinek.
Premier przywitał kolejno siedzących poczynając od Wilhelma II z namaszczeniem uścisnąwszy cesarską dłoń, a potem zajął przeznaczone mu miejsce z prawej strony stołu.
Premier przywitał kolejno siedzących, poczynając od Wilhelma II z namaszczeniem uścisnąwszy cesarską dłoń, a potem zajął przeznaczone mu miejsce z prawej strony stołu.
Samo wejście do sali, gdzie siedzi cesarz jest rytuałem, który dobrze by było przedstawić, do tego prezentacja, ukłony etc; a tutaj wchodzi jak do knajpy, uścisk dłoni i już.
Takiego powietrza nie napotkasz pan w innym miejscu, ani takiej zwierzyny…
Zbędny przecinek.
Jak domyślił się premier łowy wypadły po myśli cesarza.
Jak domyślił się premier, łowy wypadły po myśli cesarza.
Cesarz siadł w fotelu zakładając nogę na nogę i spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę – Niech pan siądzie. Ma pan jakieś ciekawe wieści z Berlina?
Cesarz siadł w fotelu, zakładając nogę na nogę i spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę – Niech pan siądzie. Ma pan jakieś ciekawe wieści z Berlina?
"siadł - siądzie": powtórzenie. I określenie "Cesarz siadł w fotelu" jest niefortunne. Prędzej "zasiadł".
Premier mówiąc to usiadł naprzeciw Wilhelma II - Jednak ja chciałbym zwrócić uwagę waszej cesarskiej mości na mały szczegół.
Premier mówiąc to usiadł naprzeciw Wilhelma II. - Jednak ja chciałbym zwrócić uwagę waszej cesarskiej mości na mały szczegół.
– Hrabia chwilę milczał chcąc pogłębić powagę chwili.
– Hrabia chwilę milczał, chcąc pogłębić powagę chwili.
Znów zamilkł wciągając wolno powietrze.
Znów zamilkł, wciągając wolno powietrze.
Po chwali mówił dalej.
"chwili"
Wilhelm II z marsem na czole odchylił się w fotelu, starając się jednak by chora ręka pozostała poza zasięgiem wzroku patrzącego nań hrabiego.
Przecinek po "jednak"
Skąd się nagle wzięła chora ręka?
Powtórzone "się".
A przecież w naszych urzędach nie mamy tylu urzędników mówiących po polsku by obsłużyć coraz to nowe rzesze Polaków.
A przecież w naszych urzędach nie mamy tylu urzędników mówiących po polsku, by obsłużyć coraz to nowe rzesze Polaków.
Oni doprowadzą do tegoż na kresach naszej ojczyzny zaginą dobrodziejstwa naszej wspaniałej administracji pruskiej!
Oni doprowadzą do tego, że na kresach naszej ojczyzny zaginą dobrodziejstwa naszej wspaniałej administracji pruskiej!
Powtórzone "naszej".
Usłyszawszy te słowa Wilhelm wyprostował się i spojrzał ze zgrozą w twarz premiera.
Usłyszawszy te słowa, Wilhelm wyprostował się i spojrzał ze zgrozą w twarz premiera.
Polaków jest coraz więcej a nadal nie podporządkowują się oni naszej dobrotliwej opiece.
Polaków jest coraz więcej, a nadal nie podporządkowują się oni naszej dobrotliwej opiece.
Nie sądzisz panie hrabio, że to godzi w nas Niemców?!
Nie sądzisz panie hrabio, że to godzi w nas, Niemców?!
Mówiąc to hrabia zgiął się w delikatnym ukłonie, podkreślając służebnym pochyleniem sylwetki ważność słów cesarza.
Mówiąc to, hrabia zgiął się w delikatnym ukłonie, podkreślając służebnym pochyleniem sylwetki ważność słów cesarza.
- Masz rację hrabio, to polska bezczelność i zarozumiałość chce się niemieckiemu społeczeństwu się sprzeciwić.
- Masz rację hrabio, to polska bezczelność i zarozumiałość chce się sprzeciwić niemieckiemu społeczeństwu.
Po kilku dniach premier jechał wciśnięty w kąt powozu odwożącego go w stronę koleji, kołysany miarowym rytmem.
"kolei"
Prawie usypiał gdy powóz podskakując na koleinach drogi z Dzierzgonia do Prakwic wyrwał go z przyjemnej drzemki.
Prawie usypiał, gdy powóz podskakując na koleinach drogi z Dzierzgonia do Prakwic, wyrwał go z przyjemnej drzemki.
Wyjrzawszy przez okno ujrzał na skarpie ułożony z kamieni napis: „ Niech dobry Bóg prostuje drogi naszemu ukochanemu Cesarzowi”.
Wyjrzawszy przez okno, ujrzał na skarpie ułożony z kamieni napis: „Niech dobry Bóg prostuje drogi naszemu ukochanemu Cesarzowi”.

No cóż, sporo do poprawiania. Potraktowałbym ten tekst jak szkic, szkielet, na bazie którego (po zgromadzeniu niezbędnego materiału faktograficznego na temat epoki), przystąpił do pisania opowiadania, gdyż tutaj całość traktujesz trochę po macoszemu, nie poświęcając należnej uwagi ani postaciom, ani opisom, ani kolejnym epizodom.

strajk we Wrześni

9
gebilis pisze: niespokojnie krążył po pokoju w swym berlińskim mieszkaniu. Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs przemierzał pokój wzdłuż miarowym, wystudiowanym krokiem. Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz starając się omijać stojące mu na drodze meble.
można np. przemierzyć krainę wzdłuż i wszerz, ale nie pokój = tu sytuacja w której bohater krąży wzdłuż (i wszerz) ścian przypomina mi pacmana w labiryncie :mrgreen:

Gebilis, jeśli chcesz pójść do przodu, będziesz musiała o 180 stopni obrócić swoje pisanie, poglądy na pisanie i wszystko, co z pisaniem jest związane :?

cdn

strajk we Wrześni

10
Czekałam na twoją Smoke opinie, jednak nie śmiałam nachalnie o nią prosić :lol: Z niecierpliwością na nią czekam - wal prosto z mostu- ja tak szybko się nie obrażam :D
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

strajk we Wrześni

11
gebilis pisze: W pewne jesienne popołudnie tysiąc dziewięćsetnego roku premier Bernhard von Bülow niespokojnie krążył po pokoju w swym berlińskim mieszkaniu. Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs przemierzał pokój wzdłuż miarowym, wystudiowanym krokiem. Dochodząc do ściany energicznie skręcał i maszerował wszerz starając się omijać stojące mu na drodze meble. Jego dobrotliwe spojrzenie niebieskich oczu stawało się coraz bardziej zaniepokojone. Wybierał się do cesarza wszystkich Niemców Wilhelma II przebywającego w swej letniej rezydencji, którą cesarz teraz odwiedził pomimo słotnej, jesiennej pogody, a służący z ubraniem wyjściowym gdzieś się zapodział.
Mężczyznę trawił też inny niepokój.
1. ok, co my tu mamy? - patrz pogrubienia - piszesz o tym szczegółowo jakby był partyzantem przedzierającym się przez teren wroga. tak prozaicznych czynności nie opisuje się (zwłaszcza w tak drewniany sposób), zwłaszcza bez wyraźnego powodu, np. dokładniejszego opisu postaci czy pokoju (o ile to wymagane będzie dalszą akcją) - czytelnika interesują wydarzenia, a takie szczegóły mogą znaleźć się jedynie w powieści, powiedzmy od strony 100 - gdy już akcja jest zawiązana, bohater znany i czytelnik przykuty do książki
2. Postawny mężczyzna o szerokiej twarzy, którą zdobił starannie przystrzyżony wąs / dobrotliwe spojrzenie niebieskich oczu stawało się coraz bardziej zaniepokojone. / Mężczyznę trawił też inny niepokój - to takie już zmieszanie dwuniepokojowe u niego,
3. zauważ, że pomijam wspomnianą przez Ciebie dwukrotnie jesień/słotę - też powinnaś - bo doprawdy, pogoda ma znaczenie dla chłopa małorolnego i pułkownika, nie dla premiera mającego odbyć przejażdżkę do cesarza. chłop wykonuje prace polowe w zależności od pogody, pułkownik bierze pod uwagę (albo i nie) podmokłość terenu po ulewach i dopasowuje do tego taktykę. jesień można wtrącić gdzieś z boku, prostym zdaniem, że deszcz bębnił w okiennice lub przez metaforę np. porównanie oblicza do pochmurnego nieba, lub w samej podróży itd itp

mamy tu więc premiera, który nerwowo chodzi po gabinecie w swej berlińskiej rezydencji/pałacu/pałacyku - to więc trzeba napisać, poza tym masz tu do upieczenia dwie pieczenie na jednym ogniu - masz szansę przedstawić bohatera w sytuacji nienaturalnej (stresu) i skontrastować to z jego zwyczajowym zachowaniem, dzięki czemu pokażesz jego charakter i dzisiejsze zdenerwowanie. np. (na szybko):
Von Bulow nerwowo krążył po gabinecie w swej berlińskiej rezydencji, ale chód ten nie miał w sobie nic z owej dostojności, której zazdrościł mu niejeden dyplomata. Jego potężna sylwetka zdawała się być przygarbiona, a ruchy - zawsze pełne wdzięku - ograniczały się do nerwowego przeczesywania wąsa. Zatrzymał się przed lustrem; męskie rysy wykrzywiał coraz większy niepokój, a oczy nie chciały przybrać tygrysiego wyrazu. Teraz zaczął wierzyć w historie omdleń i innych wypadków, jakie miały spadać na poddanych przed audiencją u cesarza - skoro on, sam premier von Bulow, drży jak osika, cóż dopiero byle prowincjonalny urzędniczyna.
itp itd - teraz wiemy, że był postawnym facetem, człowiekiem sukcesu, poważanym i podziwianym itp, ale akurat teraz przypominał uczniaka czekającego na wynik egzaminu czy coś, dalej - dzięki służącemu i strojowi - możemy dookreślić inne jego cechy, ale najpierw ogólna uwaga do całego tekstu i całego pisania w ogóle:
gebilis pisze: Mężczyznę trawił też inny niepokój.
Nie. Nie. Nie. w tekście to się powtarza, w wielu tekstach innych przyszłych pisarzy się to powtarza, o czym pisałem już kiedyś - by uniknąć powtórzeń nie ucieka się w uogólnienie (ani w drugą stronę) - nie można bezkarnie żonglować hiponimami i hiperonimami - np. jeśli mamy postać, która jest jednocześnie: mężczyzną, premierem, hrabią, von Bulowem, czymś tam, kimś tam - to nie możesz tego stosować wymiennie jak niektórzy wybierają kanał w tv: Kiepscy? aaa, widziałem rano, teraz niech będzie Malanowski :!: :!: :!: :!: :!:
w żadnym wypadku nie możesz tak sobie nagle beztrosko wyjeżdżać z "mężczyzną", gdy postać jest już w jakiś sposób scharakteryzowana. w ogóle dobry styl polega na tym, by raz określony podmiot pracował przez długi i wystarczający czas- np. akapit - by co drugie zdanie nie musiało zaczynać się od podmiotu czyli: Von Bulow to... Von Bulow tamto.

szczytem nieporadności jest gdy ktoś opisując szerzej obiad u teściów (dwie pary) używa określeń typu "mężczyzna" lub "drugi mężczyzna" - stąd też ćwiczenie dla Ciebie, Gebilis: opisz taki obiad na 3 tyś. znaków - przelicz sobie powtórzenia podmiotów i synonimy i hiponimy i hiperonimy, a następnie (lub też od razu przy pisaniu) zrób tak, by uniknąć takiego właśnie drewna

uff, pierwszy akapit w miarę z głowy :shock:

cdn ;)

Added in 5 minutes 40 seconds:
aaa - co do tego obiadu, to nie opisuj co jedli :mrgreen: ale ma być gęsto od interakcji - kilkadziesiąt - muszą ze sobą rozmawiać, prosić o coś, podawać, wstawać od stołu, rozmowy mają się krzyżować, a przy tym mają być oddane także myśli postaci :twisted:

strajk we Wrześni

12
O ja cię! Ale lekcja niezwykle pouczająca i klarowna. Biorę się za pierwsze ćwiczenie - bo dziś akurat mam czas.
I dzięki. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :D
A na marginesie = po tej poprawie strony pogrubień nie widać nawet pod lupą. Może zastosuj kursywę?
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

strajk we Wrześni

13
gebilis pisze: - Otto, gdzie moje wyjściowe ubranie? – Krzyknął donośnie usłyszawszy szmery za drzwiami. – Jaka ta służba dziś niezdarna, za mojego ojca nikt z nich nie pozwolił by sobie na to by pan czekał. – Burknął gniewnie pod nosem. – Co za czasy idą, żadnego poszanowania.
- Czy kufry spakowane? Jak mówiłem udaję się w dłuższą podróż. – Powiedział zniecierpliwiony premier, gdy w drzwiach wreszcie ukazał się kamerdyner z paltem i cylindrem. – Czy powóz już czeka? – Mówił wkładając palto podane mu przez służącego. - Muszę na czas być na stacji kolejowej.
klasyka XIX w. pełna jest interakcji państwa ze służbą - ale to temat na odrębną dyskusję, tu i tak jest źle. dobrze jest gdy opisywana akcja nie służy samej sobie, ale pełni rolę służebną wobec opisu postaci czy rozwijania fabuły.
tu jest suchy opis, a możesz to wykorzystać do kreowania postaci czy ogólnej lub szczególnej sytuacji. gdy w Lalce Prus opisuje interakcje Wokulskiego i Krzeszowskiego ze swoimi służącymi, nie robi tego by opisywać interakcje Wokulskiego i Krzeszowskiego ze swoimi służącymi, ale by przedstawić w ten sposób np. jakąś ich stałą bądź chwilową cechę lub sytuację. unikaj pustych przebiegów - czyli opisywania dla opisywania.

Co tu jest nie tak? mamy tylko info, że premier czeka na służbę. Pośrednio kreujesz też premiera. Nie wiem tylko czy świadomie - gdyż z tego fragmentu wynika jasno, że von Bulow jest waginą. Mężczyzna, pan domu, hrabia, premier, który nie potrafi wyegzekwować dyscypliny u służby jest waginą. Jeśli tak miało być - ok, ale skoro gościu nie ogarnia służby, jak może być dobrym politykiem? Narzekać pod nosem we własnym domu - to wszystko na co go stać? No i tu jest pole do popisu, by znów dookreślić go. Np. można napisać, że jako polityk jest twardy, skuteczny i bezwzględny, np. zdecydowanie tłumiąc bunt chłopstwa, a w polityce zagramanicznej wyduszając ciężkie kontrybucje, ale w czterech ścianach jest do rany przyłóż facetem. Lub cokolwiek - przynajmniej kilka istotnych rysów charakteru możesz w tej interakcji zgęścić. I powinnaś.


wybrane momenty z typowymi błędami:
gebilis pisze: Muszę na czas być na stacji kolejowej.
Pomimo niepokoju premiera powóz dotarł na stację w odpowiednim czasie i Bülow zdołał jeszcze wydać instrukcje sekretarzowi, który pojawił się na dworcu przed odjazdem pociągu ze stacji.
dwa zdania, trzy stacje, jeden dworzec - to jest właśnie drewna wzorzec :mrgreen:
gebilis pisze: Także podróż do Kadyn minęła hrabiemu w dość miłej atmosferze, bowiem w sąsiednim przedziale tego samego wagonu podróżowała miła księżna z córką, umilające starszemu panu czas podróży rozmową.
czyli co? dosiadł się do nich? czy może jak Wokulski tylko lukał, kukał i podsłuchiwał? i to on był tym starszym panem? jeśli nie on- to po cholerę takie gmatwanie?
gebilis pisze: W Bogaczowie, gdy hrabia wysiadł z pociągu, przy stacji czekał już na niego i towarzyszących mu służących powóz zaprzęgnięty w cztery siwki, który niezwłocznie powiózł von Bülowa wprost pod drzwi rezydencji cesarza.
znowu określanie podmiotu, hrabia to, premier tamto (cały akapit).
no i po co info, że na służbę też czekał? nikogo to nie obchodziło wtedy i teraz, a jeśli już, to oczywistym jest, że na służbę też czekał środek lokomocji, nie będą przeca z buta szli dwa dni za swoim panem.
`wprost pod drzwi` - to jak z karty gwarancyjnej lodówki - `door to door`
no i skoro już dajesz `cztery siwki` to opisz powóz: jaka buda, rozmiar, na drzwiczkach jakiś herb? kto i jak ubrany powoził itd itp. XIX w. klasyka pełna jest takich opisów, gdyż tak właśnie określa się status i charakter właściciela/wizyty itd. samo `powóz` nie wystarczy jeśli chcesz być tak dokładna
gebilis pisze: Ponieważ w czasie, w którym premier dotarł do pałacyku cesarz akurat przebywał na polowaniu, po dopilnowaniu rozpakowania bagażu i doprowadzeniu garderoby do porządku premier mógł spokojnie odpocząć.
Stendhal, Balzak, Zola, Flaubert, Dostojewski, Gogol, Prus - u którego wyczytałaś, że pan (nielicząc biedoty pokroju Bovarych) pilnuje bagażu czy zajmuje się własną garderobą?
ćwiczenie nr 2 - z każdego wymienionego autora przeczytasz przynajmniej jedną powieść - to oni tworzyli literaturę, oni wyznaczają standardy - oczywiście, ktoś dziś chcący pisać dokładnie jak oni ośmieszyłby się, bo literatura ewoluuje, ale nie przez zaprzeczenie ich osiągnięciom, ale ich rozwinięcie
gebilis pisze: W tym samym czasie służąca oczyściła kominek w komnacie przylegającej do sypialni. Przez niedomknięte drzwi premier słyszał wesoło trzaskające szczapy drewna zajmujące się ogniem.
w sensie, że oczyściła to znaczy rozpaliła?
komnata? rezydencja? może jakiś opis
gebilis pisze: Ukończywszy poranną toaletę mężczyzna wszedł do pokoju obok i zasiadł za biurkiem, by zebrać myśli, jednak w tej samej chwili zapukano do drzwi.
tak samo. pierdoły opisujesz pieczołowicie, a geolokalizację zaniedbujesz :mrgreen: komnata, sypialnia, pokój obok - mówisz enigmatycznie jak fałszywy prorok na poczekaniu wymyślający opowieść
gebilis pisze: - Wasza Cesarska Mość zaprasza pana premiera na śniadanie – służący mówiąc to pochylił się w ukłonie.
`mówiąc to` - zbędne, zapis dialogów?
gebilis pisze: W pewnym oddaleniu od cesarza siedziało kilkoro dworzan z najbliższego otoczenia cesarza.
`w pewnym oddaleniu` i `najbliższego` - to już kwestia zaawansowanej stylistyki czy warto upychać tak blisko siebie określenia z jednej półki (tu odległości), ALE - oni siedzą przy stole - niepewne(!) jest więc `pewne oddalenie`, raczej, że na dalszych miejscach,
gebilis pisze: Kontent z przeprowadzonego dnia poprzedniego polowania Wilhelm rozpoczął niezobowiązująco rozmowę.
- Cieszę się panie hrabio, że znalazł pan czas na odpoczynek i przyjął nasze zaproszenie. Takiego powietrza nie napotkasz pan w innym miejscu, ani takiej zwierzyny… – Cesarz wydawał się być w wyśmienitym humorze. Jak domyślił się premier łowy wypadły po myśli cesarza. – Wczoraj wypróbowałem nową broń to die Wafle der Zukunft. Dobrze się z niej strzela. Musi się pan wybrać ze mną na polowanie. Wspaniała sprawa.
no i co? co dalej? zaczął niezobowiązująco i... i to wszystko? musi być, choćby jednozdaniowe podsumowanie dalszej rozmowy
gebilis pisze: Po posiłku Wilhelm II zaprosił von Bülowa do swojego gabinetu. Cesarz siadł w fotelu zakładając nogę na nogę i spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę – Niech pan siądzie. Ma pan jakieś ciekawe wieści z Berlina?
stojącego przed nim mężczyznę :evil:

dalej są już dialogi, którymi ze względu na kwestie stylu i historii nie zajmuję się

podsumowywując:
- dobry zamysł fabularny na zakulisowe scenki polityki,
- w miarę dobra semantyka - nie masz większych problemów z używaniem wyrazów. wiem, wiem, wstyd o tym pisać na forum literackim, ale większość użytkowników używa w beletrystyce słów jakby na chybił-trafił
- syntaktyka poprawna,
- warsztat - do zbudowania od samych podstaw,
- styl - do zbudowania od samych podstaw,

redaguj odważniej. próbuj. eksperymentuj. Balzak robił po dwadzieścia redakcji, Flaubert, pisząc osiem godzin dziennie sześć dni w tygodniu, pisał tygodniowo 3-4 strony. tyle redagowali. nie jest sztuką (dosłownie i w przenośni) napisać 5-10-15 tyś. znaków dziennie. i teraz wyobraź sobie jak drewniane musiały być pierwsze wersje ich tekstu? :twisted: skoro ostateczny kształt dawała któraś tam dopiero redakcja?
taki tekst potraktuj jak malarz traktuje szkic - zanim powstaje ostateczne dzieło jest często kilka szkiców, nie poprawiaj go, ale napisz od nowa :)

strajk we Wrześni

14
Tak się zastanawiam, czy rozrośnięcie się szczegółów nie zanudzi czytelnika np. rozważania cesarza o polowaniu? Bo po tym wstępie ciągnie się cała powieść skupiona już na samym zjawisku strajku.
Co do premiera - w tamtych czasach był hrabią i jak mi się zdaje w domu pantoflarz a w polityce twardy zawodnik. I cechą narodową Niemców jest porządek, oni mają to we krwi - tak samo dziś. Stąd te drobiazgowe sprawdzanie - czy to jest tu (kufry na bagaż) i czy wszystko dotarło (sprawdzanie bagaży na miejscu). Ewidentnie zapis zły, skoro ta cecha budzi wątpliwości.
Tak jak i cytowane zwroty - wyszukałam je w ówczesnych gazetach - były to wypowiedzi polityków w sejmie = ale też nad stylistyką muszę popracować.
Tyle wyjaśnień, biorę się ponownie za pracę nad tym fragmentem i całością. Coś mi tam już w głowie błyska jak się z tematem zmierzyć.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

strajk we Wrześni

15
gebilis pisze: Tak się zastanawiam, czy rozrośnięcie się szczegółów nie zanudzi czytelnika np. rozważania cesarza o polowaniu?
nie, o ile zastosujesz podane wcześniej przeze mnie wskazówki - czyli nie przedstawisz jego rozważań, ale jego osobę poprzez te rozważania- np czy rozważania (a więc i on) były płytkie/inteligente/ z humorem itd- tysiąc opcji
gebilis pisze: I cechą narodową Niemców jest porządek, oni mają to we krwi - tak samo dziś. Stąd te drobiazgowe sprawdzanie - czy to jest tu (kufry na bagaż) i czy wszystko dotarło (sprawdzanie bagaży na miejscu).
takie osobliwości trzeba sygnalizować odblaskową czcionką, np. że miał w małym palcu światową geopolitykę ale także potrafił czuwać nad drobnostkami jak bagaż
gebilis pisze: Tak jak i cytowane zwroty - wyszukałam je w ówczesnych gazetach - były to wypowiedzi polityków w sejmie = ale też nad stylistyką muszę popracować.
możliwe, toteż o nich nic nie pisałem :)

działaj :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”