Lekki podmuch wiatru przylepił mi włosy do twarzy, na której życie zdążyło odcisnąć już swoje piętno. Dobrze, że chociaż część kobiet widziała w tym zaletę. Dlaczego zawsze przy tym niezbyt szlachetnym zajęciu napadały mnie bezsensowne i donikąd prowadzące rozmyślania? Zogniskowałem swój wzrok na celu. Jedynym, który miałem dzisiejszego popołudnia. Od zawsze cechowałem się cierpliwością, często połączoną z perfekcjonizmem. Skąd go nabyłem? Dobre pytanie, pomogło chyba dość surowe wychowanie i osobista chęć samorealizowania. Po trupach do celu... cóż za ironia. Już po raz drugi musiałem skarcić się za utratę skupienia. Znów patrzyłem w ten jeden punkt, oddalony raptem o kilkanaście metrów. Odległość była w tym momencie nieważna, przecież i tak poświęciłem naprawdę dużo czasu na przygotowanie swojej kryjówki. Wiele osób twierdziło, że to jest pozbawione sensu. Mówili, że ofiara i tak nie jest w stanie mnie dostrzec. To ten perfekcjonizm chyba tak na mnie działał, cholera.
Czas upływał dość szybko. Nie tego się spodziewałem. Na pewno nie po tym, co mówili. Przekonywali mnie przecież, że dla kogoś takiego jak ja, będzie to dla mnie tylko relaksem, błahostką. Poczułem kroplę potu. Spływała rowkiem po mojej twarzy, wyżłobionym przez bezlitosny czas. Lekkie drżenie mięśni? Musiałem się uspokoić. Przecież jeden fałszywy ruch był w stanie przekreślić wszystko. Wystarczyło pomylić się o ułamek sekundy. Spojrzałem na swoją broń, lekko dygotała. To przez wiatr? Niespodziewanie, usłyszałem cichy dźwięk za plecami. Niedaleko ucha. Zdążyłem nieznacznie poruszyć głową, tracąc ponownie mój punkt z zasięgu wzroku. Lewe ucho musnęło gałąź. To tylko ptak, na dodatek malutki. Patrzył na mnie, wykrzywiając niewielka główkę. Raz w lewo, raz prawo. Patrzył jakby podejrzliwie, może nawet z wyrzutem. Nie, to niemożliwe. Przecież to tylko bezrozumne stworzenie, jedno z wielu, tworzących łańcuch pokarmowy. Na szczęście, w tej hierarchii byłem nad nim.
Mój cel drgnął, najpierw bardzo delikatnie. Po pięciu sekundach, jeszcze raz, tym razem mocniej. Serce zaczęło mi bić szybciej. Jeszcze jeden ruch, o wiele mocniejszy niż te dwa poprzednie. To już ten moment? Postanowiłem nie reagować. Cisza. Cholera, spóźniłem się? Uczucie utraconej szansy zaczęło wypełniać mój umysł, ale wciąż pozostawałem skupiony. Nagle pojawiła się jeszcze jedna okazja, tak oczywistego sygnału nie mogłem przegapić. Serce biło jak szalone, kolejna kropla potu popłynęła po policzku, następna skapywała już z nosa na ziemię. Nieprawdopodobnie szybki ruch ręki, niedający ofierze żadnej nadziei. Broń poszybowała do góry, mieniąc się lekko w świetle zachodzącego już słońca.
Krew uderzyła mi do uszu, nie pozwalając przebić się z zewnątrz żadnym innym dźwiękom. Przez te kilka sekund nie liczyło się nic innego. To było jak sacrum. Ta krótka chwila, mieszanina wielu emocji: podniecenia, dzikiej radości, oczekiwania, ale chyba i smutku oraz wyrzutów sumienia. Tylko ludzie, którzy tego doświadczyli, będą wiedzieli o co mi chodzi. Ten jeden moment sprawiał, że byłem gotowy spędzić dużo czasu na przygotowanie kamuflażu, wybranie miejsca czy amunicji, której danego dnia użyję, nieustannego wpatrywania się w cel, siedząc w bezruchu. Eh, naprawdę lubiłem jeździć nad jezioro i łowić tam ryby.
Próba dokonania morderstwa?
2zaraza, fascynujący układ:
trąci mi to stylem anny n.Od zawsze cechowałem się cierpliwością, często połączoną z perfekcjonizmem.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Próba dokonania morderstwa?
3To jest największy komplement jaki mogłeś uzyskać pod tekstem.trąci mi to stylem anny n.
Trzymaj się tego.

Próba dokonania morderstwa?
4"Mnie" jest tutaj całkowicie niepotrzebne.Przekonywali mnie przecież, że dla kogoś takiego jak ja, będzie to dla mnie tylko relaksem
Spodziewałam się jakiegoś zaskakującego zakończenia i się nie zawiodłam. Naprawdę mi się podobało.
Próba dokonania morderstwa?
5To zdanie wygląda, jakby było za dużo razy poprawianebożo pisze: Przekonywali mnie przecież, że dla kogoś takiego jak ja, będzie to dla mnie tylko relaksem, błahostką.

Wydaje mi się też, że przed ostatnim akapitem mogłoby nie być przerwy. Te zdania chyba dość naturalnie i płynnie tworzą ciągłość: "Broń poszybowała do góry, mieniąc się lekko w świetle zachodzącego już słońca. Krew uderzyła mi do uszu, nie pozwalając przebić się z zewnątrz żadnym innym dźwiękom."
I trzecia sprawa: ostatnie zdanie, które buduje pointę, jakoś mi nie gra. Całość brzmi jak relacja "na gorąco". Jest pełna detali i miałem wrażenie, że narrator jest niezłym psycholem. Tymczasem ostatnie zdanie brzmi, jakby facet pił z kimś kawę w kuchni, i opowiadał, że o jeziorze, nad które dawniej jeździł. Na mój gust, zbyt duże oddalenie perspektywy. Chociaż z drugiej strony może to dobrze. Może chodziło Ci właśnie o ukazanie, że w każdym z nas siedzi psychol?
Ogólnie podoba mi się.