Krystyna usiadła przed telewizorem z litrowym pudełkiem lodów czekoladowych i spojrzała krzywo na telewizor, na ekranie którego mężczyźni w kolorowych koszulkach uganiali się za piłką. Westchnęła.
- Przełącz mi na Cień miłości – rzuciła do męża siedzącego obok.
Zignorował ją. Zaczęła w niej wzbierać irytacja.
- Mariusz, do cholery, co to za atrakcja oglądać spoconych, biegających za jakąś głupią…
W końcu mąż zwrócił na nią uwagę.
- Poczekaj, mecz zaraz się kończy – burknął – a te twoje seriale i tak są głupie.
Zanurkowała łyżeczką w lodach i z przyjemnością wsadziła ją sobie do ust. O tak, tego potrzebowała po całym ciężkim dniu w szpitalu. Postanowiła nie wchodzić w dyskusję z mężem dotyczącą tego, czy oglądane przez nią seriale są głupie czy nie. Zaraz ten mecz się skończy, a ona dostanie upragniony odcinek Cienia miłości !
Do salonu weszła Paulinka. Różowe legginsy miała całe z farbek, Krysia zaczęła obawiać się, że podobnie wyglądała podłoga w pokoju córki. Już miała się zerwać by to sprawdzić i zacząć sprzątać, ale stwierdziła, że Mariusz zaraz ją w tym wyręczy. To będzie jego kara za to, że przez jego głupi mecz, ominie ją pierwsze pięć jakże istotnych minut serialu!
- Ooo, też chcę lody, mamo!
- Przecież nie lubisz czekoladowych.
- Chcę truskawkowe!
- Nie mamy.
- Ale ja chcę lody truskawkowe!
Zaczyna się…westchnęła w duchu i naprędce wsadziła sobie do ust jeszcze jedną łyżeczkę smakołyku. Mecz skończył się, niezadowolony Mariusz burcząc coś pod nosem wstał z kanapy i wziął córkę na ręce z zamiarem wybicia jej z głowy lodów. Kiedy wychodził z pokoju, a Krysia rozsiadła się wygodnie na kanapie z ukochanym serialem na ekranie, usłyszeli głośny hałas.
- Ty k**wo! – rozległo się z mieszkania nad nimi.
Krysia wzdrygnęła się lekko i podgłośniła telewizor. Mariusz zatrzymał się w pół kroku, a Paulinka, nieco zlękniona, przestała domagać się słodkości.
- Już ja cię nauczę! – po tym krzyku rozległ się głośny trzask – Jeszcze raz to zrobisz, a cię zabiję, zabiję k**wa, słyszałaś?!
Następnie usłyszeli stłumiony, przerażony jęk.
- Ostrzegam cię, rozumiesz?!! Dotarło to do twojego pustego łba, ty stara krowo?!
Doszło ich jeszcze kilka trzasków i jęków po czym nastała cisza, którą rozdarło jedynie trzaśnięcie drzwi i ciężki stukot butów na klatce schodowej. Krystyna kątem oka zauważyła, że Mariusz sięga po telefon.
- Co robisz?
- Jak to co? Dzwonię na policję – opowiedział przez zaciśnięte zęby.
- Mamo, zrób mi tosty na kolację – poprosiła Paulinka, jakby zapominając o wszystkim co się właśnie wydarzyło – Głodna jestem.
- Oszalałeś, Mariusz?! - zbulwersowana oderwała wzrok od telewizora – Chcesz mieć kłopoty?!
- Przecież nie pozwolę, by ten skur***yn ją wiecznie bił, to już nie pierwszy raz – warknął, ignorując znaczące spojrzenie żony na córkę, której niewinne uszy nie powinny były tego słyszeć – Wróci później naprany do domu, to będzie go czekała niespodzianka w postaci kajdanek.
- Zostaw ten telefon! Myślisz, że wsadzą go do więzienia i już? Nie wiesz, jak to zwykle się kończy? Nawet jeśli go zamkną, to na chwilę, a gdy wróci, to zrobi jej z życia piekło – podniosła głos po czym dodała cicho –...chociaż jej życie już nim jest.
Spojrzała na roztapiające się lody i córkę domagającą się kolacji. Mariusz patrzył to na nią, to na telefon.
- Tobie też zrobić?
- Co?
- Tosty?
Westchnął.
- Tak, jasne, zgłodniałem.
Krysia poszła z córką do kuchni, a on, korzystając z okazji, usiadł na kanapie z pilotem i jak gdyby nigdy nic przełączał kanały. Nic się nie stało. Przecież nic się nie stało.
***
Dzień był gorący, wręcz upalny, stworzony do wylegiwania się na plaży i słodkiego nieróbstwa, nic więc dziwnego, że ta część osób, która była zmuszona przebywać w mieście i pracować, była niesamowicie sfrustrowana. Krystyna miała za sobą kolejny ciężki dyżur, praca anestezjologa wbrew pozorom nie należała do łatwych, na oddziale intensywnej terapii ludzie walczyli o życie, nieustannie zdarzały się zatrzymania krążenia. Najbardziej Krystyna lubiła być na sali operacyjnej, gdzie, między innymi, wprowadzała pacjenta w znieczulenie. Podobało jej się to, jak człowiek w jednej chwili stawał się nieświadomy i obojętny na wszystko, także na ból…nie tylko swój.
Zmierzały z Paulinką do sklepu; marzyła, by już wrócić, wziąć lodowaty prysznic i położyć się przed telewizorem z pudełkiem lodów. Albo dwoma. Pogrążona w swoich słodkich planach dopiero po chwili poczuła, że córka zwolniła kroku, szarpie ją za rękę i coś mówi.
- Co, kochanie?
- Mamo, widzisz tego pana?
- Jakiego znowu pana?
Zauważyła bezdomnego siedzącego obok sklepu z kawałkiem kartonu w ręce. Aż tutaj czuła jego odór; wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
- Nie patrz na niego. No chodź już, chcę szybko zrobić zakupy i…
- Dajmy temu panu pieniążki! Na pewno jest głodny! Popatrz, jaki jest smutny!
- Raczej to pijak, który zbiera na tanie wino – mruknęła pod nosem Krystyna i pociągnęła córkę za sobą.
Myślała, że Paulinka odpuści, ale kiedy znalazły się w kojąco chłodnym wnętrzu marketu, dziewczynka ciągle marudziła, żeby podarować nieznajomemu żebrakowi chociaż bułkę. Kiedy w końcu, dla świętego spokoju matka zgodziła się, córka koniecznie chciała wynegocjować jeszcze inne rzeczy – szynkę, masło, mleko…Zdenerwowana już tym wszystkim Krystyna wyciągnęła szybko swoje dziecko ze sklepu i stojąc kawałek dalej patrzyła, jak Paulinka radośnie podchodzi do bezdomnego i wręcza mu bułkę.
- To dla pana! Chciałam panu kupić coś jeszcze, ale mama się nie zgodziła – powiedziała.
Żebrak uśmiechnął się do niej, wzruszony.
- Dziękuję dziecko, niech Ci Bóg błogosławi! – podziękował i czym prędzej zatopił zęby w jeszcze ciepłym pieczywie.
***
W sobotę wrócili do domu późno, byli na całodniowej wycieczce za miastem. Paulinka natychmiast zasnęła, zmęczona po aktywnie spędzonym czasie na świeżym powietrzu. Krysia natomiast była pełna energii i postanowiła w pewien sposób ją spożytkować. Leżeli ciasno spleceni z Mariuszem na kanapie, kiedy przeszkodził im dzwonek do drzwi.
Sąsiadka z góry była ostatnią osobą, której by się spodziewała. Patrzyła na nią smutnym wzrokiem. Miała na sobie prostą, zużytą, burą sukienkę z długimi rękawami; Krystyna natychmiast domyśliła się dlaczego.
Zaprosiła ją do środka, aczkolwiek niechętnie. Czego ona może chcieć?
Kobieta była widocznie zdenerwowana, ale starała się to ukryć. Przysiadła ostrożnie na krześle w kuchni, podczas gdy Krystyna postawiła przed nią szklankę wody i jakieś suche ciastka znalezione w kredensie.
- Bo widzi pani…ja przepraszam – wyjąkała cichym, ledwo słyszalnym głosem – ja przepraszam, że przychodzę, ale nie wiedziałam co robić, ja tak się boję, słyszałam, że pani jest lekarzem…
- Tak, owszem, o co chodzi?
- Bo widzi pani…moja Natalka, moje słoneczko, gorączkuje od paru godzin…starałam się to zbić, ale jest coraz gorzej, teraz na chwilę zasnęła, więc przybiegłam tu szybko – popatrzyła na nią wielkimi, przerażonymi oczami – tak bardzo się o nią boję, błagam, niech mi pani pomoże – chwyciła ją za rękę i zacisnęła mocno palce.
Wyczuła w jej głosie wielką desperację i domyśliła się ile kosztowało ją, aby tu przyjść. Starała się nie spoglądać na jeszcze świeży siniak na jej twarzy i źle gojącą się ranę na dłoni, ale było to silniejsze od niej. Obiecała pomoc, poinstruowała sąsiadkę co ma robić, dała leki i kazała zgłosić się nazajutrz do szpitala, jeśli stan dziewczynki nie ulegnie poprawie.
Czuła się dziwnie kiedy żegnała sąsiadkę chwilę później i słyszała jej gorące, szczere podziękowania. Kiedy wróciła do salonu, Mariusz spał już na kanapie, ale zamiast go budzić i zacząć od momentu, w którym skończyli zanim przerwał im dzwonek do drzwi, ułożyła się obok męża i mocno w niego wtuliła, zasypiając niemal natychmiast.
***
W środku nocy przebudziły ich krzyki, jęki i przekleństwa. Zaspana Krystyna chciała tylko sięgnąć po stopery do uszu i spać dalej, jednak Mariusz usiadł sztywno z nieprzeniknionym wyrazem twarzy .
- Śpij – mruknęła, układając się wygodniej.
- Ostrzegałem cię ty szmato! Doigrałaś się ! – rozległo się z góry.
Poczuła jak Mariusz drgnął. Ona czuła się nieco rozdarta, z jednej strony także miała ochotę zareagować, do czego, jak się domyślała, przymierzał się mąż; zamajaczyła jej przed oczami przerażona, błagająca twarz sąsiadki. Zdusiła jednak to wszystko szybko w sobie i postanowiła nie wtrącać się. Tak będzie bezpieczniej. Ale następnym razem na pewno coś zrobi.
- Trzeba było kazać jej tu zostać na noc, jak przyszła – powiedział głucho Mariusz szukając po pokoju telefonu.
- Nie prosiła. Chciała tylko leków na gorączkę dla dziecka.
- Trzeba było ją tu ściągnąć z córką a nazajutrz zawieźć do schroniska dla matki i dziecka, do jasnej cholery! – podniósł głos, dodatkowo zdenerwowany faktem, że nie może znaleźć telefonu. Przekleństwa i hałasy były coraz głośniejsze. Nagle usłyszeli głośny jęk i krzyk, po którym nastąpił trzask. Oboje zamarli.
Krystyna, całkowicie rozbudzona, usiadła.
Nastała cisza, natarczywa, głucha cisza. Nie mieli pojęcia ile czasu minęło, zanim znów położyli się na kanapie, wtuleni w siebie.
- Jutro ją stamtąd zabierzemy, dobrze? – wyszeptała, czując ciepły, łaskoczący oddech męża na karku – ją i jej dziecko. On już ich więcej nie skrzywdzi.
Usłyszała ciche Kocham cię i po chwili wargi męża dotknęły jej szyi. Czuła się taka spokojna i bezpieczna.
***
Kiedy zamknęła za sobą drzwi, osunęła się na podłogę. Zakupy wypadły jej z rąk. Objęła ramionami kolana i nawet nie czuła łez spływających jej po policzkach.
Mariusz wołał coś do niej z kuchni, ale zignorowała to. Paulinka przyszła jej pokazać swój rysunek, ale widząc zapłakaną matkę, szybko się wycofała. Po chwili mąż pojawił się w przedpokoju i zaskoczony stanem, w jakim zastał żonę, wziął ją szybko na ręce i zaniósł do łóżka. Objął ją mocno i czekał aż coś powie. Doskonale znał swoją kobietę, wiedział, jak należy postępować w takich sytuacjach.
- Nie żyje – usłyszał nagle jej przesadnie spokojny głos.
- Kto? Któryś z twoich pacjentów?
- Nie.
Znów cisza. Był jednak cierpliwy. Powoli ocierał jej łzy z policzków.
- Marysia. Nasza sąsiadka z góry. Marysia. Wiedziałeś, że ma na imię Marysia?! – zaśmiała się histerycznie i nienaturalnie.
Ta informacja zmroziła mu krew w żyłach. Już wiedział, co zaraz usłyszy. Przytulił mocniej żonę do siebie.
- Zatłukł ją. Normalnie zatłukł ją na śmierć. Tak, jak obiecywał. I spi***olił, Bóg wie jeden, dokąd. Natalka, ich córeczka, wiesz, że ma na imię Natalka?! Ja wiem. I zawsze już będę wiedzieć. Natalka pobiegła do Ireny, wiesz, tej z czwartego piętra. Krzyczała, że mamusia jest cała we krwi. I faktycznie, była. Irena wezwała pogotowie, próbowali ją ratować, ale nie udało się. Marysia umarła. A Natalka przebywa w pogotowiu opiekuńczym.
Leżeli w ciszy, trawiąc w sobie wszystkie emocje których naraz było w nich za dużo, nie mogli sobie z nimi poradzić.
- Gdyby Irena wiedziała, że jestem lekarzem…gdyby przybiegła po mnie, może mogłabym…- urwała – Boże, Mariusz, gdybyśmy zadzwonili w nocy po tą pieprzoną policję, gdybyśmy tam poszli, może ona by jeszcze żyła! – i zaniosła się głośnym szlochem.
Po jakimś czasie, zmęczona płaczem zasnęła, nawet nie wiedziała kiedy.
W jej śnie Natalka patrzyła na nią bez słowa, wielkimi, błagającymi oczami swojej matki.
***
Wyszła ze sklepu z reklamówką bułek, szynką, masłem, mlekiem i innymi artykułami spożywczymi. Podeszła do bezdomnego, któremu na jej widok rozświetliła się twarz.
- Proszę – uśmiechnęła się przyjaźnie – smacznego i na zdrowie.
- Bóg pani zapłać! Ależ ma pani dobre serce! – zawołał z przejęciem mężczyzna.
- Nie do końca – powiedziała cicho i odwróciła wzrok – Do widzenia panu.
Bezdomny odprowadził ją wzrokiem aż do końca chodnika. Spojrzał bez entuzjazmu na jedzenie.
- Mogła chociaż na wino dać – westchnął.
Wyrzucił reklamówkę do kosza.
Znieczulenie miejscowe
2Przeczytałam. I co? I nic.
Te zwroty akurat gryzły w oczy
Zabrakło tego czegoś, co powoduje, że trudno oderwać wzrok od tekstu.
Te zwroty akurat gryzły w oczy
jednak całość nie wzbudziła emocji. Poprawny zapis a jednak bezosobowy.
Zabrakło tego czegoś, co powoduje, że trudno oderwać wzrok od tekstu.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
Znieczulenie miejscowe
3Podpisuję się pod gebilis. Pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu, to "typowe". Pełno takich tekstów w necie, pełno takiego patosowo-bezosobowego stylu. Wyzbądź się tego, popłyń, stwarzaj coś nietypowego 

Będę śniła swoją baśń
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?
Znieczulenie miejscowe
4Technicznie to doczepiłabym się tylko powtórzenia w pierwszym zdaniu - dwa razy telewizor, nieładnie.
Szczerze przyciełabym też trochę zakończenie
Cała reszta czytała się łatwo, dobre miejsca na wzmianki na fizjologiczne reakcje na awantury, też w takich momentach odczuwałabym skurcze. Tematyka niestety dość często nadużywana i opisywana na tysiąc sposobów, ale niektóre obserwacje naprawdę dobre
Szczerze przyciełabym też trochę zakończenie
Wyrzuciłabym to. Tak jak pisali poprzednicy - łatwo przy tematyce patologii i nieczułości popaść w sztampe, a ten obrazek to najbardziej oklepany wizerunek niewdzięcznego żula po jaki można sięgnąć. Jeżeli zostawiłabyś nas z ostatnią wypowiedzą bohaterki, to imho bardziej skupilibyśmy się na jej poczuciu winy.Bezdomny odprowadził ją wzrokiem aż do końca chodnika. Spojrzał bez entuzjazmu na jedzenie.
- Mogła chociaż na wino dać – westchnął.
Wyrzucił reklamówkę do kosza.
Cała reszta czytała się łatwo, dobre miejsca na wzmianki na fizjologiczne reakcje na awantury, też w takich momentach odczuwałabym skurcze. Tematyka niestety dość często nadużywana i opisywana na tysiąc sposobów, ale niektóre obserwacje naprawdę dobre
Znieczulenie miejscowe
5Temat nie jest odkrywczy, ale wart zainteresowania, gdyż daje spore możliwości, choćby poprzez pokazanie rozmaitych reakcji bohaterów - jak reagują na sytuację za ścianą, co z tego wynika dla nich samych, jak zmieniają się ich własne relacje - tu naprawdę nie trzeba wymyślać nic na siłę. Wystarczy skupić się na dwojgu ludzi, którzy mają do rozwiązania pewien dylemat: czy w ogóle, a jeśli tak, to w jaki sposób wtrącać się w cudze życie. Niby banał codzienności, lecz na ćwiczenie w sam raz.
Sporo tu jednak potknięć i niezręczności w samej warstwie językowej, co sprawia, że tekstu nie czyta się płynnie.
Naprawdę nie musisz tłumaczyć, że to ekran telewizora, a mężczyzn widać właśnie na ekranie. Poza tym, konstrukcje zdania podrzędnego typu: na ekranie którego... są wyjątkowo niezgrabne.
CDN.
Sporo tu jednak potknięć i niezręczności w samej warstwie językowej, co sprawia, że tekstu nie czyta się płynnie.
...usiadła przed telewizorem i spojrzała na ekran. Mężczyźni w kolorowych koszulkach...
Naprawdę nie musisz tłumaczyć, że to ekran telewizora, a mężczyzn widać właśnie na ekranie. Poza tym, konstrukcje zdania podrzędnego typu: na ekranie którego... są wyjątkowo niezgrabne.
To, co podkreśliłam - do wyrzucenia. Jeśli ktoś mówi: Mariusz, do cholery..., to na pewno nie jest uszczęśliwiony. Podobnie burknięcie nie jest oznaką czułości. Nie warto powtarzać w didaskaliach tego, co jasno wynika z samego dialogu. Mam też wrażenie, że to nie samo wsadzanie łyżeczki do ust jest przyjemnością, lecz raczej konsumpcja jej zawartości. A czwarte cięcie - zdanie znakomicie obywa się bez takich rozszerzeń.kga4 pisze: Zignorował ją. Zaczęła w niej wzbierać irytacja.
- Mariusz, do cholery, co to za atrakcja oglądać spoconych, biegających za jakąś głupią…
W końcu mąż zwrócił na nią uwagę.
- Poczekaj, mecz zaraz się kończy – burknął – a te twoje seriale i tak są głupie.
Zanurkowała łyżeczką w lodach i z przyjemnością wsadziła ją sobie do ust. O tak, tego potrzebowała po całym ciężkim dniu w szpitalu. Postanowiła nie wchodzić w dyskusję z mężem dotyczącą tego, czy oglądane przez nią seriale są głupie czy nie.
Legginsy nie mogą być "z farbek". Mogą być zabrudzone, umazane, zapaćkane farbami. Poza tym - przynajmniej o jeden zaimek za dużo, a właściwie można usunąć oba.
Hm. on tak odręcznie będzie jej te lody "z głowy" wybijał?
W tekstach literackich przekleństw się nie wykropkowuje.
Nie dopowiadaj tak dobitnie, to naprawdę jest męczące. Z zachowania dziewczynki jasno wynika, że nie przejęła się awanturą u sąsiadów.
Nie jestem specjalistką od przemocy domowej, ale policjanci z pewnością nie będą czekali na nieobecnego. A jeśli wróci za trzy dni? Wzywanie policji ma sens, kiedy awantura trwa. To jest raczej sprawa do obgadania: Następnym razem, kiedy ten skurwysyn zacznie, zaraz zadzwonię na policję. Albo podobnie. I wokół tej zapowiedzi można zbudować różnicę zdań pomiędzy Krystyną i jej mężem.
Nie bardzo to rozumiem. Przecież to właśnie on uważał przed chwilą, że jednak coś się stało i zamierzał interweniować, a żona go przekonywała, żeby nie. Zmienił zdanie w ciągu minuty? Tu o wiele bardziej pasowałoby jakieś zrezygnowane Teraz to już i tak za późno... Niech Twoi bohaterowie będą konsekwentni w zachowaniach, przynajmniej w ciągu paru minut. Inaczej nie uda Ci się kontrast postaw i charakterów. Wiarygodność psychologiczna jest o wiele ważniejsza, niż takie pseudoefektowne zakończenia fragmentów, typu: Nic się nie stało. Przecież nic się nie stało.
CDN.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Znieczulenie miejscowe
6Nie bardzo to rozumiem. Przecież to właśnie on uważał przed chwilą, że jednak coś się stało i zamierzał interweniować, a żona go przekonywała, żeby nie. Zmienił zdanie w ciągu minuty? Tu o wiele bardziej pasowałoby jakieś zrezygnowane Teraz to już i tak za późno... Niech Twoi bohaterowie będą konsekwentni w zachowaniach, przynajmniej w ciągu paru minut. Inaczej nie uda Ci się kontrast postaw i charakterów. Wiarygodność psychologiczna jest o wiele ważniejsza, niż takie pseudoefektowne zakończenia fragmentów, typu: Nic się nie stało. Przecież nic się nie stało.
CDN.[/quote]
Chodziło mi raczej o to, żeby pokazać, że Mariusz próbuje sobie wmówić, że nic się nie stało, chociaż nadal targały nim emocje, ale widocznie mi nie wyszło

Faktycznie mam dużo błędów i dobrze, że zwróciłeś mi uwagę z tą policją - kiedy pisałam, zupełnie nie pomyślałam, że to niewiarygodne

Znieczulenie miejscowe
7Zgadzam się z komentujacymi odnośnie sztampy i wymienionych błędów. Od siebie dodam, że tekst czyta się bardzo przyjemnie. Faktycznie, idzie odnieść wrażenie, że w sieci jest dostępna masa tego typu krótkich "wyznań", ale ten utwór przeczytałem będąc ciekawym jak się skończy.
Legginsy z farbek ugryzły mnie w oczy
Solidna baza jest, trzeba ją tylko odpowiednio doprawić. Powodzenia
Legginsy z farbek ugryzły mnie w oczy

Solidna baza jest, trzeba ją tylko odpowiednio doprawić. Powodzenia

Znieczulenie miejscowe
8Jest też zgrzyt między pierwszą częścią, w której bohaterka wydaje się kurą, a pozostałymi, gdzie jednak człowiekiem.
Ale ogólnie - za dużo sztampy, niestety. Choć parę zdań i obserwacji bardzo w porządku.
Ale ogólnie - za dużo sztampy, niestety. Choć parę zdań i obserwacji bardzo w porządku.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Znieczulenie miejscowe
9Nawet chciałem doczytać do końca, mimo że gdzieś w połowie już mniej więcej wiedziałem jak się skończy. Miejscami tylko trochę monotonnie - Kres napisał kiedyś artykuł pt. "On wstał z krzesła i poszedł", który doskonale opisuje ten problem: „Andrzej wstał z krzesła i wyszedł zza biurka. Nogi miał zdrętwiałe od długiego siedzenia, więc trochę niepewnie podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę, ale były zamknięte na klucz. Zaczął zastanawiać się, kto wyciął mu taki numer".
Znieczulenie miejscowe
10To moja pierwsza opinia. Ech, te reguły... 
Niestety, ale tekst mi się nie podoba. Liczne powtórzenia, nieporadny styl, drętwe dialogi.
I pamiętaj. Dialogi doskonale nadają się do opisu akcji. Sama zobacz - zamiast czegoś takiego:
-Mamusiu, kupmy jeszcze bułkę - prosiła Paulinka. - I szynkę, i ser. Ten pan naprawdę musi być głodny.
Poza tym... sama mieszkam w bloku i faktycznie, czasami sąsiedzi się kłócą, słyszę to przez ścianę, ale raczej na zasadzie podniesionych głosów, a nie - tak jak w Twoim tekście - słowo w słowo. Dla mnie to brzmi nierealnie.
To chyba tyle, choć w tekście jest naprawdę jeszcze duuużo do poprawienia.
Pozdrawiam

Niestety, ale tekst mi się nie podoba. Liczne powtórzenia, nieporadny styl, drętwe dialogi.
To zdanie brzmi bardzo dziwnie... jeśli zanurkowała to łyżeczka. I to wsadzanie sobie do ust...
W jaki sposób to stwierdziła? Jeśli już to "Już miała się zerwać by to sprawdzić i zacząć sprzątać, ale stwierdziła, że poczeka, aż Mariusz ją w tym wyręczy."
Skąd wiadomo, że Mariusz ma taki zamiar?
I pamiętaj. Dialogi doskonale nadają się do opisu akcji. Sama zobacz - zamiast czegoś takiego:
można było tak:kga4 pisze: Myślała, że Paulinka odpuści, ale kiedy znalazły się w kojąco chłodnym wnętrzu marketu, dziewczynka ciągle marudziła, żeby podarować nieznajomemu żebrakowi chociaż bułkę. Kiedy w końcu, dla świętego spokoju matka zgodziła się, córka koniecznie chciała wynegocjować jeszcze inne rzeczy – szynkę, masło, mleko…
-Mamusiu, kupmy jeszcze bułkę - prosiła Paulinka. - I szynkę, i ser. Ten pan naprawdę musi być głodny.
Poza tym... sama mieszkam w bloku i faktycznie, czasami sąsiedzi się kłócą, słyszę to przez ścianę, ale raczej na zasadzie podniesionych głosów, a nie - tak jak w Twoim tekście - słowo w słowo. Dla mnie to brzmi nierealnie.
To chyba tyle, choć w tekście jest naprawdę jeszcze duuużo do poprawienia.
Pozdrawiam
Znieczulenie miejscowe
11Ja tylko przyczepię się do tego, że lekarz nie powinien dawać leków, nie obejrzawszy przypadku. Natomiast bohaterka wysłuchałą sąsiadki i nie poszłą zobaczyć dziewczynki, tylko dałą jakieś farmaceutyki. Żaden lekarz by tak nie zrobił, gdyż dziecko mogłoby być uczulone na lek i skończyłoby się sprawą w sądzie, odebraniem uprawnień lekarskich itd. itp. Wątpię, czy nasza bohaterka podjęłaby takie ryzyko.
Może i tekst jest sztampowy, tak jak się wypowiadali poprzednicy, ale według mnie takie teksty są potrzebne.
Może i tekst jest sztampowy, tak jak się wypowiadali poprzednicy, ale według mnie takie teksty są potrzebne.
Znieczulenie miejscowe
12Minusy:
Drobnostka – powinny być długie myślniki a nie krótkie.
„Zaraz ten mecz się skończy, a ona dostanie upragniony odcinek Cienia miłości !” - Przed wykrzyknikiem wkradła się niepotrzebna spacja.
„Już miała się zerwać by to sprawdzić i zacząć sprzątać, ale stwierdziła, że Mariusz zaraz ją w tym wyręczy.” - Po „zerwać” przecinek.
„To będzie jego kara za to, że przez jego głupi mecz, ominie ją pierwsze pięć jakże istotnych minut serialu!” - Drugie „jego” można skasować.
„Zaczyna się…westchnęła w duchu (...)” - Nie ma spacji po kropkach, ale zamiast kropek można dać przecinek.
„Mecz skończył się, niezadowolony Mariusz burcząc coś pod nosem wstał z kanapy i wziął córkę na ręce z zamiarem wybicia jej z głowy lodów.” - Po „Mariusz” i po „nosem” przecinek. Warto wywalić „z zamiarem wybicia jej z głowy lodów”, bo nie dość, że źle brzmi, to jeszcze robisz spoiler tego, co chce zrobić (czego i tak nie robi, bo w kolejnym zdaniu wychodzi z pokoju).
„- Już ja cię nauczę! – po tym krzyku rozległ się głośny trzask – Jeszcze raz to zrobisz, a cię zabiję, zabiję k**wa, słyszałaś?!” - A może: – Już ja cię nauczę! – Rozległ się głośny trzask. – Jeszcze raz to zrobisz, a cię zabiję. Zabiję, k**wa, słyszałaś?!
„Dzień był gorący, wręcz upalny, stworzony do wylegiwania się na plaży i słodkiego nieróbstwa, nic więc dziwnego, że ta część osób, która była zmuszona przebywać w mieście i pracować, była niesamowicie sfrustrowana.” - A może: Dzień był stworzony do wylegiwania (...) sfrustrowana.
„(...) także na ból…nie tylko swój.” - Po kropkach brakuje spacji. Zresztą w tym tekście po każdych wielokropkach brakuje spacji.
„Zdenerwowana już tym wszystkim Krystyna (...)” - Zamiast pisać, że jest zdenerwowana, pokaż co robi, gdy jest zdenerwowana.
„- Dziękuję dziecko, niech Ci Bóg błogosławi! – podziękował i czym prędzej zatopił zęby w jeszcze ciepłym pieczywie.” - Czemu „Ci” jest z dużej? To nie list. Po co piszesz „podziękował”, jak parę słów wcześniej mówi „Dziękuję”?
„W sobotę wrócili do domu późno, byli na całodniowej wycieczce za miastem. Paulinka natychmiast zasnęła, zmęczona po aktywnie spędzonym czasie na świeżym powietrzu.” - Od „zmęczona” do „powietrzu” słowa zbędne, bo w poprzednim zdaniu piszesz, że byli na całodniowej wycieczce, więc można się domyśleć, że dziewczynka zasnęła od razu, bo była bardzo zmęczona.
„Krysia natomiast była pełna energii i postanowiła w pewien sposób ją spożytkować.” - „w pewien sposób” zbędne słowa.
„Kobieta była widocznie zdenerwowana, ale starała się to ukryć.” - Czemu tego nie pokażesz?
„Kiedy wróciła do salonu, Mariusz spał już na kanapie, ale zamiast go budzić i zacząć od momentu, w którym skończyli zanim przerwał im dzwonek do drzwi, ułożyła się obok męża i mocno w niego wtuliła, zasypiając niemal natychmiast.” - „zanim przerwał im dzwonek do drzwi” zbędne słowa.
Lepiej zakończyć to tak:
„- Proszę – uśmiechnęła się przyjaźnie – smacznego i na zdrowie.
- Bóg pani zapłać! Ależ ma pani dobre serce! – zawołał z przejęciem mężczyzna.
- Nie do końca”.
Żeby mocniej pokazać jej wyrzuty sumienia.
Drobnostka – powinny być długie myślniki a nie krótkie.
„Zaraz ten mecz się skończy, a ona dostanie upragniony odcinek Cienia miłości !” - Przed wykrzyknikiem wkradła się niepotrzebna spacja.
„Już miała się zerwać by to sprawdzić i zacząć sprzątać, ale stwierdziła, że Mariusz zaraz ją w tym wyręczy.” - Po „zerwać” przecinek.
„To będzie jego kara za to, że przez jego głupi mecz, ominie ją pierwsze pięć jakże istotnych minut serialu!” - Drugie „jego” można skasować.
„Zaczyna się…westchnęła w duchu (...)” - Nie ma spacji po kropkach, ale zamiast kropek można dać przecinek.
„Mecz skończył się, niezadowolony Mariusz burcząc coś pod nosem wstał z kanapy i wziął córkę na ręce z zamiarem wybicia jej z głowy lodów.” - Po „Mariusz” i po „nosem” przecinek. Warto wywalić „z zamiarem wybicia jej z głowy lodów”, bo nie dość, że źle brzmi, to jeszcze robisz spoiler tego, co chce zrobić (czego i tak nie robi, bo w kolejnym zdaniu wychodzi z pokoju).
„- Już ja cię nauczę! – po tym krzyku rozległ się głośny trzask – Jeszcze raz to zrobisz, a cię zabiję, zabiję k**wa, słyszałaś?!” - A może: – Już ja cię nauczę! – Rozległ się głośny trzask. – Jeszcze raz to zrobisz, a cię zabiję. Zabiję, k**wa, słyszałaś?!
„Dzień był gorący, wręcz upalny, stworzony do wylegiwania się na plaży i słodkiego nieróbstwa, nic więc dziwnego, że ta część osób, która była zmuszona przebywać w mieście i pracować, była niesamowicie sfrustrowana.” - A może: Dzień był stworzony do wylegiwania (...) sfrustrowana.
„(...) także na ból…nie tylko swój.” - Po kropkach brakuje spacji. Zresztą w tym tekście po każdych wielokropkach brakuje spacji.
„Zdenerwowana już tym wszystkim Krystyna (...)” - Zamiast pisać, że jest zdenerwowana, pokaż co robi, gdy jest zdenerwowana.
„- Dziękuję dziecko, niech Ci Bóg błogosławi! – podziękował i czym prędzej zatopił zęby w jeszcze ciepłym pieczywie.” - Czemu „Ci” jest z dużej? To nie list. Po co piszesz „podziękował”, jak parę słów wcześniej mówi „Dziękuję”?
„W sobotę wrócili do domu późno, byli na całodniowej wycieczce za miastem. Paulinka natychmiast zasnęła, zmęczona po aktywnie spędzonym czasie na świeżym powietrzu.” - Od „zmęczona” do „powietrzu” słowa zbędne, bo w poprzednim zdaniu piszesz, że byli na całodniowej wycieczce, więc można się domyśleć, że dziewczynka zasnęła od razu, bo była bardzo zmęczona.
„Krysia natomiast była pełna energii i postanowiła w pewien sposób ją spożytkować.” - „w pewien sposób” zbędne słowa.
„Kobieta była widocznie zdenerwowana, ale starała się to ukryć.” - Czemu tego nie pokażesz?
„Kiedy wróciła do salonu, Mariusz spał już na kanapie, ale zamiast go budzić i zacząć od momentu, w którym skończyli zanim przerwał im dzwonek do drzwi, ułożyła się obok męża i mocno w niego wtuliła, zasypiając niemal natychmiast.” - „zanim przerwał im dzwonek do drzwi” zbędne słowa.
Lepiej zakończyć to tak:
„- Proszę – uśmiechnęła się przyjaźnie – smacznego i na zdrowie.
- Bóg pani zapłać! Ależ ma pani dobre serce! – zawołał z przejęciem mężczyzna.
- Nie do końca”.
Żeby mocniej pokazać jej wyrzuty sumienia.
Znieczulenie miejscowe
13Nie zgodzę się z tym, że zakończenie psuje tekst. Moim zdaniem wręcz przeciwnie - stanowi przeciwwagę do sztampy i niezręcznej krytyki społecznej całego tekstu. Zamiast prostego schematu, że Krystyna jest nieczuła na ludzkie cierpienie, a później ma wyrzuty i robi coś dobrego, otrzymujemy: 1) akcent humorystyczny w, nie da się ukryć, ciężkim tekście; 2) przesłanie w stylu "ciężko być dobrym, pomoc trafia nie do tych, co jej potrzebują, nawet dobrym ludziom trudno jest dobrze wpłynąć na ten świat".
Znieczulenie miejscowe
14Jak przeczytałam: "Spojrzał bez entuzjazmu na jedzenie.", to już wiedziałam, co będzie dalej. Dlatego wolałabym, żeby zakończyło się na słowach "Nie do końca", ale wybór należy do Ciebie.