WWWZarejestrowany jestem na forum od dłuższego czasu. Jednak, jak do tej pory, nic tutaj jeszcze nie zamieściłem. Wiele lat temu napisałem kilka krótkich opowiadań i zamieściłem je na innych portalach. Niestety, ale od tamtej pory miałem bardzo długą przerwę w pisaniu. Tak więc poniższy tekst jest niczym innym, jak zwykłą wprawką.
Nocny Tramwaj
WWWZaciągnięte ciężkimi chmurami niebo wisiało nisko nad miastem. W przesiąkniętym wilgocią zmierzchu przesuwały się postacie nielicznych przechodniów. Światła przejeżdżających samochodów, sklepowych witryn i ulicznych latarni, skrzyły się jasnym blaskiem na mokrej jezdni. Zniecierpliwiony spojrzał po raz kolejny na zegarek i nieco poirytowany, zaczął się rozglądać za taksówką. W tym samym momencie niebieski tramwaj wyłonił się z poza zakrętu i podjechał powoli do przystanku.
Parę starszych osób wcisnęło się tuż przed nim do środka. Zbył to milczeniem.
WWWBez słowa zajął wolne miejsce i przytknął głowę do chłodnej szyby. W chwilę potem za oknem zaczęły przesuwać się znajome ulice, skwery oraz fasady domów. Stopniowo centrum miasta oddalało się coraz bardziej w przestrzeń. Po pewnym czasie masywne kamienice i rozświetlone tysiącem świateł blokowiska ustąpiły miejsca willowej zabudowie. Piotr przymknął na chwilę oczy.
Pomimo tego, że od powrotu do kraju minął już ponad rok, on nadal nie potrafił przyzwyczaić się do otaczającej go zewsząd rzeczywistości. Przed oczami miał jeszcze zlane jaskrawym słońcem ulice wielkiego miasta, szerokie, wypełnione niekończącym się strumieniem samochodów autostrady i kołyszące się na wietrze pióropusze wysokich palm. Jednak ten daleki, niemalże nierealny już świat stał się dla niego niespodziewanie zbyt skomplikowany. Być może z tego właśnie powodu, podjęcie decyzji powrotu do kraju zajęło mu zaledwie parę godzin.
Niemalże pusty o tej porze tramwaj zatrzymał się po raz kolejny na przystanku; tym razem obok starego, pogrążonego w ciemnościach parku. Nieoczekiwanie poczuł dziwny niepokój. Odruchowo uniósł głowę do góry i spojrzał w kierunku przedniego wejścia. Jakiś chuderlawy młodzik, w puchowej kamizelce i w zaciągniętym na głowę kapturze od bluzy dresowej, pokazywał coś motorniczemu na swoim telefonie komórkowym.
WWWPo krótkiej chwili tramwaj ruszył powoli przed siebie. Nieomal w tym samym momencie usłyszał za sobą donośny okrzyk:
WWW— Ok. Mohery! Wyskakiwać kurwa z kasy! Ruszać się kurwa! Ruszać się, bo zaraz komuś wyjebię!
Piotr wtulił głowę w ramiona i ostrożnie zerknął za siebie. Dwóch osiłków w kurtkach-polówkach i w naciągniętych na oczy kapturach, wyrwało z siedzenia jakiegoś młodego chłopaka i kilkoma ciosami powaliło go na ziemię. Przenikliwy pisk siedzącej tuż obok dziewczyny sparaliżował panicznym strachem niewielką grupę pasażerów.
Jeden z osiłków, nie zwracając uwagi na wystraszoną dziewczynę, wyrwał jej z ręki torebkę i wepchnął ją do podręcznego plecaka. W tym samym momencie drugi dryblas wyciągnął krótką pałkę teleskopową i tłukąc nią po pustych siedzeniach, ruszył powoli do przodu.
WWW— Cholera — zaklął pod nosem Piotr i instynktownie wsunął rękę za pazuchę. Tylko spokojnie — pomyślał. Bez żadnych głupot. Oddaj szczeniakom pieniądze i wszystko będzie w porządku. Ostrożnie ujął palcami zniszczony portfel i zawahał się przez moment. Bezwiednie musnął umieszczony tuż obok owalny kształt i powoli wciągnął powietrze w płuca. Przez głowę przelatywało mu tysiące przeróżnych myśli, które niczym fala, unosiły się i opadały w skłębionej otchłani świadomości.
WWWPo raz kolejny spojrzał na powleczone kroplami deszczu okno i niewyraźne odbicie swojej twarzy. Naciągnięta na głowę czapka z daszkiem, przyprószona siwizną broda á la Geremek, pokryte drobnymi zmarszczkami policzki... Nie różnił się niczym od przeciętnych mieszkańców miasta.
Jednak, pomimo tego że wystawione na inne nazwisko dokumenty; wraz ze świadectwem z podstawówki włącznie, były praktycznie nie do podważenia, on nadal starał się być stosunkowo ostrożnym człowiekiem. Nie reagował na zaczepki podpitych szczeniaków, których to spotykał czasem pod lokalnym sklepem. Nie wdawał się w sprzeczki, pyskówki czy też rozmowy o polityce.
Nie da się ukryć, że wydarzenia z przed ponad roku miały na to dość duży wpływ. Zaistniałe wtedy okoliczności zmusiły go do gruntownej i wnikliwej analizy swojej sytuacji. W rezultacie doszedł w końcu do wniosku, że nadszedł już chyba czas, aby zająć się czymś innym.
Finansowo czuł się zabezpieczony i nie musiał zaprzątać sobie tym głowy. Być może z tego właśnie powodu zdecydował się niedawno na kupno niewielkiej kawiarenki, w zacisznej dzielnicy Wrocławia. Wszystko wskazywało na to, że długotrwałe i nieco już męczące rozmowy z obecnym właścicielem weszły wreszcie w końcową fazę.
WWWCzyż więc potrzebne mu były teraz jakieś kłopoty — rozważał. Oczywiście, że nie. Oddaj szczeniakom pieniądze i wszystko będzie w porządku — powtarzał sobie raz po raz w duchu.
WWW— No co jest ojciec?! Wyskakuj kurwa z kasy! — warknął zakapturzony osiłek i trzasnął metalową pałką po pustym siedzeniu.
Piotr poczuł jak wysycha mu w gardle a ciałem wstrząsają delikatne dreszcze. Zniecierpliwiony dryblas trzepnął po siedzeniu raz jeszcze i poirytowany wrzasnął:
WWW— No co jest kurwa!!!? Wyjebać ci cwelu!!!?
Piotr wsunął rękę do kieszeni i wyciągnął powoli zniszczony portfel. Oprócz pięćdziesięciu złotych i paru groszy, w środku nie było nic. Zakapturzony byczek zgarnął portfel jednym ruchem i bez słowa ruszył przed siebie.
WWW— Dziękuję — wycedził Piotr.
Rosły dryblas zatrzymał się nagle w pół kroku i odwróciwszy się szybko na pięcie, usiadł obok Piotra.
WWW— Co jest ojciec? Coś się kurwa niepodobna?
WWW— Spierdalaj — mruknął po cichu Piotr.
Zaskoczony dryblas spojrzał na niego z niedowierzaniem. Natychmiast doszedł jednak do siebie i w ułamek sekundy później, w ręce dryblasa pojawił się nagle sporych rozmiarów nóż.
WWWPiotr szarpnął głową do tyłu, błyskawicznie wsunął rękę do kieszeni i w mgnieniu oka przytknął do głowy dryblasa niewielki pistolet z tłumikiem. Po czym, bez wahania, pociągnął za cyngiel. Rosły byczek, niczym marionetka której podcięto nagle sznurki, stoczył się momentalnie na podłogę.
Piotr wyskoczył sprawnie z siedzenia i w okamgnieniu dopadł drugiego osiłka, który szamotał się z jakimś starszym mężczyzną. Zdumiony dryblas zdążył jedynie odwrócić głowę, kiedy mały pocisk trafił go prosto w szyję. Osiłek uniósł machinalnie rękę do góry i osunął się powoli na siedzenie. W chwilę potem, chrapliwy i mokry gulgot jaki zaczął wydobywać się z jego gardła, wprowadził w szok siedzącą tuż obok staruszkę. Nie zwracając uwagi na zatrwożonych pasażerów, Piotr naciągnął szalik na twarz i szybkim krokiem ruszył w kierunku przedniego wejścia.
Tramwaj zwolnił bieg. Chuderlawy młodzik w puchowej kurtce odbijał się o zamknięte drzwi niczym ćma o rozświetlony klosz. Zatrwożony rozwojem sytuacji motorniczy zatrzymał nagle tramwaj i odruchowo otworzył wszystkie drzwi. Chuderlak wyleciał na zewnątrz niczym wystrzelony z procy.
WWW— Co on panu pokazywał na tym telefonie?! — krzyknął Piotr.
Blady i roztrzęsiony motorniczy, nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
WWW— Niech się pan nie boi. Nic panu przecież nie zrobię — dodał łagodniej.
WWW— Panie — wykrztusił wreszcie motorniczy. — Ten szczeniak miał na tym telefonie zdjęcia moich dzieci i wnuków. — Wiedział nawet gdzie mieszkam — załkał. — Najpierw kazał mi zwolnić a potem otworzyć drzwi w środku tego parku. I co miałem robić panie? Bić się z nimi miałem? — zajęczał wystraszony mężczyzna, starając się powstrzymać drżenie rąk.
WWWPiotr wyskoczył bez słowa na zewnątrz, rozejrzał się szybko dokoła, po czym ściągnął w pośpiechu kurtkę, zerwał z głowy czapkę i zdecydowanym krokiem ruszył przed siebie.
Wściekły na zaistniałą sytuację, od razu zaczął zastanawiać się nad tym, czy aby przypadkiem to bezsensowne zajście nie zwróci uwagi pewnych ludzi, z którymi to naprawdę nie miał ochoty się teraz spotkać.
Po raz kolejny powrócił pamięcią do wydarzeń z przed ponad roku i do feralnego spotkania z człowiekiem, któremu to starał się dopomóc odejść w zapomnienie. Niestety, ale drobna pomyłka i niewywiązanie się później ze swoich zobowiązań, okazały się być dla niego wyjątkowo niekorzystne. Szczególnie wtedy, kiedy wspomniany człowiek zdecydował się nagle na współpracę z FBI.
Ostatnimi czasy zastanawiał się nad tym, ile w rzeczywistości było warte teraz jego życie. Pięć, dziesięć tysięcy dolarów?
WWWSam przecież, do niedawna, inkasował podobne sumy za tego typu usługi. Fatum? Zbieg okoliczności? Zrządzenie losu? Nie miał pojęcia jak to określić. W głębi ducha liczył na to, że człowiek z którym przyjdzie mu się kiedyś spotkać będzie wysokiej klasy fachowcem.
Z oddali dobiegł go sygnał policyjnego radiowozu. W chwilę potem następny. Odruchowo zanurzył się w atramentową otchłań rozległego parku i zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku pobliskiego postoju taksówek.
KONIEC
Nocny Tramwaj/Kryminał
1
Ostatnio zmieniony ndz 26 lip 2015, 15:49 przez Emigre, łącznie zmieniany 2 razy.