Koncert

1
WWWJadę więc na ten koncert. Dochodzi wpół do siódmej, spokojny, piątkowy wieczór otulony miłym, weekendowym nastrojem. Na ulicach ruch niewielki, prowadzę myśląc o czekających wrażeniach i zerkając na otoczenie, silnik mruczy przyjaźnie, nie ma się dokąd spieszyć. Nawierzchnia nierówna, stara, jeszcze przedwojenna klinkierowa kostka, bardzo rzadko już dziś spotykana. Złośliwi twierdzą, że uznano ją za zabytek. Może dlatego wciąż tu się wyleguje ku rozpaczy kierowców. Wygląda nawet ładnie, chropowata, brudnoczerwona, podłużna taka, nietypowa, ale minione lata wywarły swój wpływ, nierówna już okropnie, kształtuje dziwnie pofałdowane wgłębienia i spore dziury, na które trzeba uważać. Gdyby nie to, można by nieco przekroczyć przepisową prędkość, choć czasu nie brakuje, a z drugiej strony spokojna, rytmiczna jazda to też przyjemność, odpręża, uspokaja. Powietrze po niedawnych deszczu takie świeże, ożywcze, wspaniała widoczność. Zachodzące słońce wyostrza kontury mijanych kamienic, drzewa skrzą się przyjaźnie mokrymi liśćmi, jednak wciąż te dziury, nie zauważam jednej, wstrząs jest trochę mocniejszy, nic się stało, mam solidne zawieszenie, tylko domy jakby przystanęły na moment, zastygły, odwróciły spojrzenia okien, przywidzenia, nie można rozpraszać uwagi. Dalej jest już równo, pewnie remont wreszcie zrobili, nie pamiętam kiedy, w końcu zbyt często tędy nie jeżdżę, w każdym razie czas był po temu najwyższy.
WWWDojeżdżam do kolejnego skrzyżowania, palą się światła, czerwone, muszę czekać. Tramwaj przetacza się ze swojskim zgrzytem, wtóruje mu inny w przeciwnym kierunku, znajomy hałas rani uszy, szyny niewyciszone, zapewne jak zwykle brak środków. Ludzie przechodzą, też im się nie spieszy, samotny pies prawidłowo nawet przebiega jezdnię, po pasach, mądrala, żółte, błękitne, skręcam w lewo, ta ulica jest wąska, a ruch jakiś większy i powstaje mały korek. Murowany kanion wyniosłych, odrapanych kamienic pochyla się w milczeniu, jakby chciał mnie jeszcze zatrzymać, przygnieść swoim ciężarem. Na szczęście ruszamy. Do gmachu filharmonii już niedaleko. Jadący przede mną tramwaj wlecze się niemiłosiernie i znów trzeba hamować. Brudnoszare fasady spoglądają z dziwną troską i zadumą, nie próbując już jednak zastępować mi drogi. Chyba zaczynam fantazjować, trzeba się skupić. Dobrze, że to krótki przystanek i zaraz będę skręcał. Przystaję na nim na chwilę i w prawo. Pomarańczowy blask zachodu oślepia, zaczerniając budujące perspektywę gmachy i zgniatając swym blaskiem nieliczne kominy, ale wygląda pięknie, więzi zachwycony wzrok na kilka krótkich sekund. Jeszcze chwila i jestem już na miejscu, teraz trzeba zaparkować. Trudne zadanie, ale jakoś się udaje. Zaciągam ręczny, powoli wysiadam, zamykam wóz i prawie uroczystym krokiem zmierzam ku wejściu.
WWWPrzechodzę przez szklane drzwi, mijam szatnię, odruchowo kupuję program, przejrzę go podczas przerwy. Przy schodach niewielki tłok, niechcący kogoś potrącam, nieznajomy, rozchodzimy się wymieniając przepraszające ukłony. Z uśmiechem oczekiwania wchodzę na salę, stonowane światła nie rażą oczu, spodziewany nastrój już czeka, wita każdego, obiecuje, ogarnia swym ciepłem. Niespiesznie odnajduję swoje miejsce, siadam, zanurzając się w nieuchronnie nadchodzący świat muzyki, w obietnicę piękna i harmonii. Powoli płyną minuty radosnego oczekiwania, rzucam wokół kilka spojrzeń, lekkim ruchem ręki witam znajomą twarz w sąsiednim rzędzie. Orkiestra stroi instrumenty. Płaczliwie skamlą wiecznie niezadowolone skrzypce i altówki, uspokajane pomrukiwaniem dostojnych wiolonczeli i kontrabasów, gdzieś w tle popiskuje rozżalony flet, wtrąca coś zdziwiony klarnet niezbyt uprzejmie zagłuszając nieśmiały obój. Kotły milczą taktownie. Wreszcie poruszenie, wkracza dyrygent, budząc zwyczajowe, umiarkowane brawa. Rytuał taki. Odpowiada przepisowym ukłonem, odwraca się, unosi ręce zastygające we władczym geście, energiczny ruch głową, niewidoczny prawie błysk batuty, ostatnia chwila nabożnego skupienia i nareszcie obejmują mnie znajome, kojące dźwięki Dwunastej Symfonii Beethovena.

WWWAleksander Litto Strumieński

Re: Koncert

2
Podoba mi się. Przy błękitnych światłach miałam masę skojarzeń, ale ostatecznie chyba nie rozumiem tej miniatury. Mimo to bardzo mi się podoba jej nastrój, choć jest trochę przegadana, jak na mój gust.
No i mam kilka sugestii językowych, ale amatorskich, więc może to tylko moje osobiste preferencje:

Gorgiasz pisze:Może dlatego wciąż tu się wyleguje
Dziwnie mi to brzmi. Zamienione miejscami "się tu" byłoby chyba lepsze. I nie do końca pasuje czasownik "wyleguje".
Gorgiasz pisze:kształtuje dziwnie pofałdowane wgłębienia
Popracowałabym nad tym opisem. Formuje? Tworzy? Bo kształtowanie zakłada chyba jednak zewnętrzną ingerencję, a nie samo-kształtowanie. No i nie potrafię wyobrazić sobie pofałdowanych wgłębień.
Gorgiasz pisze:Powietrze po niedawnych deszczu takie świeże,
Literówka. Poza tym "takie", w połączeniu z długością zdań i mnogością wyliczeń sprawia, że brzmi to trochę jak mem z piesełem. :D
Gorgiasz pisze:nie pamiętam kiedy
A nie "nie pamiętam, kiedy"?
Gorgiasz pisze:wtóruje mu inny w przeciwnym kierunku,
"Inny, w przeciwnym kierunku"?
Gorgiasz pisze:wtrąca coś zdziwiony klarnet niezbyt uprzejmie zagłuszając nieśmiały obój.
Tutaj na pewno potrzebny jest przecinek. "klarnet, zagłuszając".
And the world began when I was born
And the world is mine to win.

3
Bardzo mi się podobało. Lubię klimat jaki budujesz.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

4
Ad. Carewna
Podoba mi się.
Cieszę się. I dziękuję za cenne uwagi.
Zamienione miejscami "się tu" byłoby chyba lepsze.
Lepsze.
Popracowałabym nad tym opisem. Formuje? Tworzy? Bo kształtowanie zakłada chyba jednak zewnętrzną ingerencję, a nie samo-kształtowanie. No i nie potrafię wyobrazić sobie pofałdowanych wgłębień.
Tak, to nie jest dobrze napisane, ale miałem z tym problem. Ale pofałdowane wgłębienia istnieją i to na konkretnej ulicy.

A z przecinkami to zawsze trudno się dogadać. :wink:

Ad. Ithilhin

Z podziękowaniem. Bardzo mi miło.

5
Gorgiasz pisze:Jadę więc na ten koncert. Dochodzi wpół do siódmej, spokojny, piątkowy wieczór otulony miłym, weekendowym nastrojem.
i nastrój prysł:
"Jadę więc na ten koncert." =Zdanie mocne, pokreślone przez " więc"
"Dochodzi wpół do siódmej, spokojny, piątkowy wieczór otulony miłym, weekendowym nastrojem. "= Zdanie rozleniwione, miałkie, nostalgiczne.
I ustawienie tych dwóch zdań obok siebie niszczy wstęp= mocne uderzenie a zaraz potem rozleniwienie - brak melodyjnego przejścia.
I dalej:
"Dochodzi wpół do siódmej, spokojny, piątkowy wieczór otulony miłym, weekendowym nastrojem. "= za dużo grzybów w tym barszczu. Gdy chce się podac różne informacje, należy je tak skorelować by informacje wynikały jedna z drugiej i wzajemnie się uzupełniały, a nie informowały o wszystkim i o niczym.
Tyle poczatek, co mamy dalej?
Gorgiasz pisze:Na ulicach ruch niewielki, [wiec] prowadzę myśląc o czekających wrażeniach i zerkając na otoczenie,{kropka} silnik mruczy przyjaźnie, nie ma się dokąd spieszyć.
Silnik się nie śpieszy, czy ty?
Gorgiasz pisze: Nawierzchnia nierówna, stara, jeszcze przedwojenna klinkierowa kostka, bardzo rzadko już dziś spotykana.
Jak przedwojenna to stara, niepotrzebne wtrącenie
bardzo rzadko- a wystarczyłoby "rzadko" i melodia słów zaraz staje się przyjemniejsza
Gorgiasz pisze:Złośliwi twierdzą, że uznano ją za zabytek.
do czego odnosi sie to zdanie? A na marginesie = taka kostka to jest zabytek - na wymianę potrzeba zgody konserwatora
I tak dalej i tak dalej... nie chce mi sie stawac przy kolejnych zdaniach...bo:
Gorgiasz pisze:Może dlatego wciąż tu się wyleguje ku rozpaczy kierowców.
Powiem tak : masz wyobraźnie, piszesz ładnie nastrojowo, ale na boga zdyscyplinuj słowa - by one przemawiały do czytelnika, a nie były tylko słowami krązącymi ci po głowie. Czytelnik chce jasnej i prostej informacji = nawet tej ubranej w piękne słowa.
Leszek twierdzi, że tobie można pozwolić na więcej. Ja uważam, że odwrotnie = własnie ty musisz się dyscyplinować dwa razy więcej niż przeciętny autor - bo masz niezwykły dar kwicistej wyobraźni, wspaniały potęcjał do pisania. Ale na twoim poletku muszą wyrastać piękne róże otoczone kolorowym kwieciem pól , ale nie chwasty.
Jakby ktoś nie zrozumiał = to uwielbiam Gorgiaszową prozę :lol:
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

6
Ad. gebilis
Bardzo dziękuję za tak interesujący komentarz.
I ustawienie tych dwóch zdań obok siebie niszczy wstęp= mocne uderzenie a zaraz potem rozleniwienie - brak melodyjnego przejścia.
Niszczy – trudno. Nie wydaje mi się jednak, aby melodyjne przejścia były zawsze nieodzowne, zwłaszcza w atmosferze Beethovena, który często oscylował w stronę ich braku i swoistych dysonansów.
należy je tak skorelować by informacje wynikały jedna z drugiej i wzajemnie się uzupełniały, a nie informowały o wszystkim i o niczym.
Teoretycznie tak. Ale mogą też być inne (świadome) założenia. Co nie zmienia faktu, że może nie wyszło jak trzeba.
Silnik się nie śpieszy, czy ty?
Obaj.
Jak przedwojenna to stara, niepotrzebne wtrącenie
bardzo rzadko- a wystarczyłoby "rzadko" i melodia słów zaraz staje się przyjemniejsza
Masz rację.
do czego odnosi sie to zdanie?
Do całości opisu; jest jego elementem.
na wymianę potrzeba zgody konserwatora
Zapewne. I głównie dzięki urzędnikom jest jak jest.
Czytelnik chce jasnej i prostej informacji
Obawiam się, że masz słuszność. W tym wypadku, to dla mnie zła informacja. [img]http://www.cosgan.de/images/midi/traurig/a075.gif[/img]
Ale na twoim poletku muszą wyrastać piękne róże otoczone kolorowym kwieciem pól , ale nie chwasty.
Ale nie chcą! [img]http://www.cosgan.de/images/smilie/traurig/d030.gif[/img]

7
Gorgiasz pisze:
I ustawienie tych dwóch zdań obok siebie niszczy wstęp= mocne uderzenie a zaraz potem rozleniwienie - brak melodyjnego przejścia.
Niszczy – trudno. Nie wydaje mi się jednak, aby melodyjne przejścia były zawsze nieodzowne, zwłaszcza w atmosferze Beethovena, który często oscylował w stronę ich braku i swoistych dysonansów.
Warto się zastanowić nad tym, co pisze Gebilis, tym bardziej, że cała twórczość Ludwika Wielkiego kojarzy się bardziej z harmonią niż z dysonansem, a symfonie o numerach parzystych, z harmonią kojarzą się jeszcze bardziej. Ową harmonię czuję nawet w tak nielubianej przeze mnie IX symfonii... ech usłyszeć XII symfonię...

Gorgiasz pisze:
Silnik się nie śpieszy, czy ty?
Obaj.
Nie powinno się komentować komentarzy, ale dla mnie miodzio!

Gorgiasz pisze:
Jak przedwojenna to stara, niepotrzebne wtrącenie
bardzo rzadko- a wystarczyłoby "rzadko" i melodia słów zaraz staje się przyjemniejsza
Masz rację.
Jak mało potrzeba, aby zmiana znaczącą była.

Gorgiasz pisze:
na wymianę potrzeba zgody konserwatora
Zapewne. I głównie dzięki urzędnikom jest jak jest.
Mój stosunek do wielebnego koryta i pożądania władzy znasz, ale czasem konserwator okazuje się pożytecznym elementem układanki... nawet jeżeli rzecz jest w wymianie nawierzchni.

Gorgiasz pisze:
Czytelnik chce jasnej i prostej informacji
Obawiam się, że masz słuszność. W tym wypadku, to dla mnie zła informacja.
Nie zgodzę się z Gebilis. Jak czytelnik chce, aby było jasno i prosto, niech czyta Nowy Testament. Wydaje mi się, że Twój problem leży bardziej w przejrzystości formy, chociaż akurat w tym tekście nie znalazłem niczego, co by mi jakoś szczególnie przeszkadzało. Sama informacjia nie musi być ani jasna, ani tym bardziej prosta.

Gorgiasz pisze:
Ale na twoim poletku muszą wyrastać piękne róże otoczone kolorowym kwieciem pól , ale nie chwasty.
Ale nie chcą!
I dlatego świat jest piękny :)

8
Warto się zastanowić nad tym, co pisze Gebilis, tym bardziej, że cała twórczość Ludwika Wielkiego kojarzy się bardziej z harmonią niż z dysonansem, a symfonie o numerach parzystych, z harmonią kojarzą się jeszcze bardziej. Ową harmonię czuję nawet w tak nielubianej przeze mnie IX symfonii... ech usłyszeć XII symfonię...
Dzisiaj rzeczywiście ich często nie dostrzegamy, ale jemu współcześni je zauważali. Ale wydaje mi się, że jednak stanowią jakąś cechę wyróżniająca, gdyż przez cały romantyzm i neoromantyzm raczej się nie pojawiały (choć może u Mahlera coś by się znalazło). Najprawdopodobniej, przynajmniej po części były niezamierzone, wynikały z postępującej głuchoty. Rzeczywiście, zgodzę się, że numery parzyste silniej wykazują klasyczną harmonie, ale przez to - przynajmniej w mojej opinii – są mniej porywające. Również nie zachwycam się IX symfonią, ucieszyłem się, że masz podobne zdanie.
ale czasem konserwator okazuje się pożytecznym elementem układanki... nawet jeżeli rzecz jest w wymianie nawierzchni.
Czasem tak. Czasem.
Wydaje mi się, że Twój problem leży bardziej w przejrzystości formy,
To prawda.
Sama informacjia nie musi być ani jasna, ani tym bardziej prosta.
Pocieszająca opinia.
I dlatego świat jest piękny
Hm. [img]http://www.cosgan.de/images/midi/konfus/a015.gif[/img]

Koncert

9
Jaka to ulica w którym mieście? Brudnoczerwony granit też występuje na Dolnym Śląsku, ale jest rzadkością, bardziej Górny... (Dziewiąta Beethovena hipnotyzuje)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”