MIASTO

1
MIASTO


Gdy wspomnienie snu umyka w bezkres umysłu, otwieram oczy. Przez chwilę staram się odszukać choćby cząstkę misternej mozaiki, w której byłem kimś więcej, niż więźniem
ponurego pokoju. Bezskutecznie. Wpatruję się w biel sufitu, odnajdując w rozległej pajęczynie pęknięć tajemną mapę zapomnianego świata. Są tam kontynenty, morza, oceany i archipelagi wysp zamieszkałych przez plemiona o fantastycznym wyglądzie i niecodziennych możliwościach. Rozwijają swoje kultury we wszechświecie mojego sufitu, co wywołuje między nami niecodzienną więź.
- Dzień dobry – mówi mama uchylając drzwi pokoju. Podchodzi do łóżka i unosi podgłówek. Widzę jej zmęczoną twarz. Każdego poranka dostrzegam więcej zmarszczek pod zielonymi oczami i na szyi, gdzie od kiedy pamiętam lśni łańcuszek z małym krzyżykiem. Jest chyba szczuplejsza.
- Dobrze spałeś? – dopytuje nie oczekując odpowiedzi. Zagłębia rękę w moich włosach, mierzwiąc przerzedzoną czuprynę. Następnie zdejmuje ze stojaka wypełniony żółtym płynem pojemnik i wymienia go na pusty. Ten dynda zabawnie przez kilka sekund. Chwilę później ciągnąca się spod kołdry rurka zabarwia się i pojemnik szybko pęcznieje. Czuję ulgę. Mama wychodzi. Gdy wraca po paru minutach, ma ze sobą miskę z ciepłą wodą. Zanurza w niej miękką gąbkę. Przeciera mi twarz. Później myje szyję, tułów i nogi. Obraca moje ciało kilka razy na boki. Kończy. Wychodzi.
Po raz kolejny widzę ją po godzinie. Kobieta siada na krzesełku obok łóżka i podaje mi śniadanie. Rozlana na łyżce bladozielona papka wprawnym ruchem przeciska się przez nieczułe wargi i ląduje w ustach Przełykam bardzo powoli. Nie potrafię inaczej. Gdy miseczka jest pusta, mama całuje mnie w czoło i poprawia grzywkę. Opuszcza pokój. Wtedy zamykam oczy.

*

Trzy tygodnie temu Adam ustawił kamery. Dwie na balkonie, jedną od kuchni i w sypialni. Elektroniczne oczy omiatają dla mnie świat. Obserwuję go na ekranie monitora zamontowanego na specjalnym ruchomym uchwycie. Adam to mój brat. Jest starszy. Ma żonę i dziecko. Śmiesznego, małego Mareczka. Gdy zbiorę siły i ruchomym palcem wcisnę przycisk, przełączają się poszczególne obrazy. Podwórko, ulica, wjazd z bramą i wylot na miasto. Nie umiem już wyobrazić sobie życia bez tych kamer. Nawet o nich śnię.

*
O jedenastej sprzątaczka wychodzi z klatki A. Idzie do kolejnej. Po dwunastej pojawia się listonosz. Zaraz potem dzieciaki z klatki A wracają ze szkoły. Kobieta z wózkiem wychodzi na spacer. Przycisk. Przystanek autobusowy przy głównej ulicy. Linia R kursuje co 15 minut. Inne rzadziej. Starszy pan z materiałową torbą jedzie na zakupy. O szesnastej sąsiedzi wracają z pracy. Głównie linią 115. Część dwunastką. Marzę, by przejechać się dwunastką. To najnowocześniejszy niskopodłogowiec. Jest czysty i błyszczący nowością. Cudo. Przycisk. Mężczyzna niesie napęczniały, foliowy worek. Wrzuca, go do śmietnika. Obok na rowerze przejeżdża dziewczynka. Jest ubrana w niebieską spódniczkę do kolan i białą koszulkę z krótkim rękawem. Na nosie okrągłe okulary. Może mieć około dziesięciu lat. Zatrzymuje się pod naszym oknem. Spogląda w górę i macha. Do mnie? Uśmiecha się. Gdy zadziera głowę kucyki nad uszami majtają się w śmieszny sposób. Po chwili odjeżdża.

*

- Cześć, jak się nazywasz?
- Paweł – odpowiadam dziewczynce – A ty?
- Patrycja. Pobawimy się?
- Nie mogę. Muszę leżeć
- Nie musisz
- Nie widzisz? Nie mogę się ruszać
- A mówić umiesz?
- Ja.......
Gorąco oblewa mnie w całości. Mówię? Budzę się i nie potrafię przestać o niej myśleć.

*

Czekam cały dzień. Jedenasta, południe. Sprzątaczka, listonosz, dzieci, staruszek, autobus. Dwunastka nie robi na mnie wrażenia. Szesnasta. Nic. Patrycja pojawia się kwadrans później. Macha do mnie. Obok niej stoi chłopiec w czerwonej czapce z daszkiem.

- Cześć ! - dobiega przez okno

Marzę, by jej odpowiedzieć

- Przygotuj się. Słyszysz Paweł?!

Słyszę.

- Pojedziemy na miasto!

Miasto. Ludzie, gwar i lody. Mapa na suficie przeobraża się w rozbudowaną sieć drogową. Widzę ulice, skrzyżowania, sygnalizacje i przejazdy kolejowe. Wiem, jak dojechać do centrum. Wiem jak poprowadzić Patrycję.

*
Jeździmy po parku. Ja, Patrycja i Kamil. Potem wzdłuż głównej ulicy. Gdy docieramy do centrum dołączają do nas Krzysiek i Magda. Zatrzymujemy się przy budce i zamawiamy lody. Mój rower, to biały składak z pięcioma przerzutkami. Gładko się nim jedzie. Pozostali mają górale, ale i tak nie są w stanie mnie dogonić. Mam tyle sił, że chcę gnać i nie zatrzymywać się. Nie wiem, kiedy minęło południe. Godziny lecą jak szalone.

- Powinienem wracać – mówię
- Wcale nie – odpowiada Patrycja
- Ale mama – gubię się w słowach – Będzie się denerwować
- O co? Przecież nie możesz się ruszać.
Nie umiem uporządkować myśli.
- Byłaby szczęśliwa widząc cię dziś na tym rowerze?
Przytakuję. Słowa Patrycji brzmią dziwnie.
- Kazałaby ci wracać do łóżka i leżeć jak kłoda do końca życia?
Mama oddałaby wszystko, bym mógł żyć normalnie.
- Zostań z nami. To prosty wybór. My go dokonaliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Im nas więcej, tym jest tu ciekawiej. Świat jest bardziej różnorodny. Potrzebujemy cię, a ty nas. To ulga dla wszystkich.

Kamil klepie mnie po ramieniu. Magda puszcza oko.
- Gramy w piłę? - słowa Krzyśka wzbudzają w grupie entuzjazm – Kto ostatni na boisku, ten łamaga.

Rowery przyspieszają. Łańcuchy zgrzytają. Nie umiem myśleć o tym, co było. Gnam za nimi. Coś mi mówi, że jestem niezłym napastnikiem.
Ostatnio zmieniony czw 29 sty 2015, 19:25 przez hektores, łącznie zmieniany 1 raz.

4
hektores pisze:Po raz kolejny widzę ją po godzinie. Kobieta siada na krzesełku obok łóżka i podaje mi śniadanie. Rozlana na łyżce bladozielona papka wprawnym ruchem przeciska się przez nieczułe wargi i ląduje w ustach Przełykam bardzo powoli. Nie potrafię inaczej. Gdy miseczka jest pusta, mama całuje mnie w czoło i poprawia grzywkę. Opuszcza pokój. Wtedy zamykam oczy.
Kobieta - niepotrzebne.
Moim zdaniem ciut za krótkie zdania (w całości), ale może to tylko takie odczucie.
Całość ciekawa, spójna i co tu dużo mówić - smutna :(
Nie bardzo zrozumiałam ostatnie zdanie (rowery i napastnik?).

5
Podaj mi opis tekstu na pw, to dodam go do tematu. I, na przyszłość, jak wstawiamy tekst to w podtytule dodajemy króciutki opis (jaki rodzaj tekstu/gatunek itp.)
Pozdrawiam,
Bari

6
Cześć.

Ładne, naprawdę ładne. Nawet, jeśli są jakieś zgrzyty, to nie zaburzają całości, więc nie będę się o nic czepiać. Może jedynie całość trochę za krótka i tytuł tak średnio mi pasuje do treści.

Augusta – napastnik odnosi się do piłki nożnej i boiska, na które jadą dzieci. :wink:
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

7
Bardzo dobre opowiadanie. Przejmująco i pięknie napisane, bez zbędnego patosu, bezpośrednio, prawie sucho, jakby bez osobistego zaangażowania. Robi wrażenie.
Chwilę później ciągnąca się spod kołdry rurka zabarwia się i pojemnik szybko pęcznieje.
Lepiej, żeby „się” nie było powtórzone w jednym zdaniu.
Kobieta siada na krzesełku obok łóżka i podaje mi śniadanie.
„mi” niepotrzebne.
ląduje w ustach Przełykam bardzo powoli.
Brak kropki.
Obserwuję go na ekranie monitora zamontowanego na specjalnym ruchomym uchwycie.
Po „monitora” mógłby być przecinek.
Linia R kursuje co 15 minut.
Liczby powinny być zapisane słowami.
- Powinienem wracać – mówię
- Wcale nie – odpowiada Patrycja
- Ale mama – gubię się w słowach – Będzie się denerwować
Brak kropek na końcu. I „będzie” mała literą.
To ulga dla wszystkich.
To zdanie brzmi jakoś sztucznie, zwłaszcza w ustach dziesięcioletniej dziewczynki. Nie pasuje do całości.
Kobieta - niepotrzebne.
Moim zdaniem ciut za krótkie zdania (w całości), ale może to tylko takie odczucie.
Zgadzam się z tymi uwagami Augusty.

9
DrVenkman pisze:Niezłe. Czytałbym więcej.
Ekhem. To napisz też więcej :D

(bo wiesz mamy taki regulamin:
§ 8. Komentarze tekstów w dziale powinny być dłuższe niż dwa zdania. Autor oczekuje opinii, nie tylko końcowej oceny.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

10
Ładne, naprawdę ładne. Zazwyczaj lubię barwne opisy, ale tutaj nadmiar słów tylko by przeszkodził. Urzekł mnie zwłaszcza początek. Tak proste, a tak chwytające za serce. Brawo.
Co do mankamentów, to denerwuje brak znaków interpunkcyjnych w wielu miejscach (większość została wypisana, wiec nie będę już powtarzać). Liczby pisz słownie. Poza tym, w drugiej części tekstu jest straszne nagromadzenie zdań pojedynczych. W porządku, zazwyczaj to jest dobre, buduje napięcie, emocje, ale bez przesady. Przez to zupełnie się rozkojarzyłam, zgubiłam klimat i zaczęłam przyspieszać. I na koniec, motyw snu podczas rozmowy z Patrycją jest strasznie przewidywalny i trochę naciągany.
Ale wracając, całość naprawdę ładna. Pozdrawiam.:)
Never fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by.

11
Snami uciec z życia... ktoś, dawno temu, tak napisał. Niewiele mam do powiedzenia, do pomyślenia dużo. Tekst zwięzły, małych rozmiarów, ale niczego nie brakowało. Bardzo fajne są te krótkie, rwane zdania na samym końcu. Dobrze oddają gorączkowość działania.

Dzięki Hektor. Twoje opowiadanie po lekturze Komudy dobrze mi zrobiło ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”