Duchota w autokarze nie dawała wytchnienia nawet opiekunom. Promienie słońca prażyły twarze zmęczonych podróżników, powodując tym niemałe poruszenie.
- Zamknijcie te okna bo jest jeszcze gorzej - jęknął jakiś chłopak z tyłu.
- Gorąco tu! – piskliwy głosik nastolatki, która w żadnym razie nie powinna znaleźć się w takim miejscu, musiał dotrzeć do uszu każdego z obecnych.
- Ja wyskakuje przez okno. Kto idzie ze mną?!
WWWNiemalże wszyscy poderwali się z siedzeń, jakby od tego zależało ich życie. Zaczęli się przepychać do okien, zrywać brązowe zasłonki, niektórzy nawet przymierzali się do wybijania szyb.
WWWMaja złapała za ramię blondynkę, która całkiem niedawno dała o sobie znać. Przyciągnęła ją bliżej siebie, tym samym odsuwając od otwartego okna. Dziewczynka była na tyle niska, że bez problemu by się przez nie przecisnęła.
- Co ty wyprawiasz?! Nie zachowuj się tak! Nie jesteś taka jak oni! – wrzeszczała szarpiąc siostrę. Co chwila ktoś je przepychał w nadziei, że dostanie się do wolnego okna.
–Zabieraj ode mnie te śmierdzące łapy! – cała czerwona na twarzy ryknęła na kogoś, kto złapał ją za mokrą od potu koszulkę i próbował przeciągnąć w tył. W odpowiedzi nieznajomy wymierzył Mai potężny cios w plecy. Gdyby nie była przyzwyczajona do ciągłego bicia, na pewno runęła by na zapłakaną dziewczynkę. Rozjuszona całą sytuacją odwróciła się aby ujrzeć człowieka, który był na tyle bezczelny by ją tknąć.
WWWOdniosła wrażenie, że twarz mężczyzny została wykuta z kamienia. Jego spojrzenie nie zdradzało kompletnie żadnych emocji, niemniej jednak przyprawiło o szybsze bicie serca. Och, gdyby tylko nie górował nad nią swoją potężną posturą! Może udałoby się przecisnąć między nim, a tymi dwoma siedzeniami.
- Nie zbliżać się do okien.
Pozornie cichy głos mężczyzny przeniknął Mai do umysłu. Mimo upału zadrżała, jakby temperatura w autokarze gwałtownie spadła. Ze zdumieniem dostrzegła, że obecni również zastygli w miejscach.
– A teraz siadać na miejsca i ani słowa więcej – dodał, po czym skierował swe kroki ku siedzeniom, znajdującym się na samym przodzie autokaru.
WWW Maja bez słowa pociągnęła siostrę za rękę. Zasunęła szybę, po czym usiadła na brudnym siedzeniu. Z ulgą zauważyła, że Emilka wzięła z niej przykład. Może i czasem mała była nieznośna, ale Maja nigdy nikomu nie dałaby jej skrzywdzić. Patrząc kątem oka na dziewczynkę, przeklinała zwyrodnialca, który je tu wysłał. Co prawda, miała trzynaście lat, jednakże wyglądała jak dziesięcioletnie dziecko. Ta jej twarzyczka laleczki z porcelany, te chude rączki. Jakim cudem miałaby sobie poradzić w takim miejscu? Dlaczego ojciec wysłał ją razem z Mają?
To jasne, że chciał się pozbyć balastu w formie młodszej córki. Skoro starsza miała duszę kryminalisty to i ta młodsza nie będzie lepsza.
WWW- Daleko jeszcze do tego obozu? – szepnęła, przytuliwszy się do starszej siostry.
Po ostrzeżeniu mężczyzny, w autokarze zapanowała tak przytłaczająca cisza, że szept Emilki brzmiał o wiele za głośno.
- Nie. Cicho bądź - spojrzała ukradkiem na dziwaka, zajmującego miejsce na przodzie autokaru. Ku jej uldze nie zareagował w żaden sposób.
- Ale...
Pojazd nagle skręcił w las. Chociaż jechali po ścieżce, autokarem trzęsło jakby co rusz wjeżdżali w jakąś kępę trawy. Czym głębiej się zapuszczali tym przerażenie Mai przybierało większe rozmiary. Dlaczego to miejsce znajdowało się tak głęboko w lesie? Była przekonana, że jedzie do jakiejś szkoły z internatem o zaostrzonym rygorze. Przecież tak jej powiedział ojciec.
No tak. Można było się tego spodziewać. Skoro Emilkę omamił wizją świetnych wakacji na obozie letnim to dlaczego miałby nie zwieść i Mai?
A może jednak zmierzali do szkoły? Przecież jej położenie mogło było inne niż to sobie wyobraziła.
Ni stąd ni zowąd autokar zwolnił, aby po paru sekundach całkowicie się zatrzymać.
Zdążyła jedynie wyjrzeć przez okno i dostrzec, że nadal byli w lesie. Niestety aby zobaczyć co zatrzymało pojazd, musiałaby wstać i podejść bliżej.
WWWMężczyzna, pełniący rolę opiekuna, podniósł się z siedzenia.
- Dotarliśmy na miejsce. Dla własnego dobra, wysiadać pojedynczo.
Emilka usłyszawszy wypowiedziane słowa, złapała Maję za rękę. Nie chciała rozstawać się ze starszą siostrą.
WWWOsoby zajmujące miejsca na samym przodzie zaczęły wysiadać. Przygarbieni, bladzi - wyglądali tak jakby szli na ścięcie. Gdzie się podziała ta młodzież, nosząca miano młodocianych kryminalistów? Naprawdę było potrzeba tak niewiele aby ich poskromić? Maja przede wszystkim myślała o młodszej siostrze. Nie mogła pozwolić sobie na żadne wybryki, podczas gdy bezpieczeństwo Emilki mogło być zagrożone.
Póki co, młodzi ludzie nie sprawiali wrażenia niebezpiecznych. Mimo to, nie wierzyła, że zostali tu wysłani za niewinność.
WWWKiedy nadeszła jej kolej, puściła rękę siostry. Chcąc uniknąć pełnego paniki wzroku, przeszła tyłem przed siedzeniem Emilki. Zacisnęła dłonie w pięści, aby dodać sobie choć trochę odwagi. Musiała poradzić sobie ze strachem i to jak najszybciej.
Machnięciem ręki dał jej znak by wychodziła z autokaru. Zrobiła kilka kroków do przodu.
- Ustaw się w szeregu
WWW Dopiero kiedy wyminęła pojazd, zrozumiała o co chodziło mężczyźnie. Osoby, które opuściły autokar wcześniej, stały jeden obok drugiego. Gdyby nie ogromna brama za nimi, miejsce nie różniłoby się od zwykłego lasu.. Zajęła miejsce obok chłopaka z limem pod prawym okiem. Po jego wyrazie twarzy, poznała, iż również nie ma pojęcia gdzie się znalazł.
Nie minęło kilka sekund a zza autokaru wyszła Emilka. Mai aż serce się ścisnęło z żalu, kiedy zobaczyła w jakim jest stanie. Odepchnęła od siebie myśl, że podczas jej krótkiej nieobecności ktoś skrzywdził dziewczynkę. W przeciwieństwie do starszej siostry, Emilka była czasem aż za bardzo bojaźliwa.
- Nic ci nie jest?- szepnęła, kiedy tamta stanęła obok.
- Boję się. Zabierz mnie do domu
Jakich słów mogła użyć aby dodać dziewczynce otuchy? Zapewnić, że wszystko będzie dobrze choć tak naprawdę pragnęła uciec z tego miejsca na drugi koniec świata?
WWWObjęła ramieniem sztywne ciało Emilki, kiedy zobaczyła wytatuowanego chłopaka, zakutego w kajdanki.
Zamiast ustawić się w rzędzie, usiadł na pniu ściętego drzewa. Chyba jako jedyny, nie czuł respektu do tego miejsca. Ostatnia była dziewczyna o długich, różowych włosach. Ona również nie posłuchała słów opiekuna, ale też i nie usiadła.
- Naprawdę macie zamiar tańczyć tak jak zagra wam ten palant? - zaśmiała się. Pokazała im zakute dłonie, jakby chciała się pochwalić tym, że się postawiła.
- A wyglądam na taką, która dałaby sobą pomiatać byle jakiemu śmieciowi?!
Maja znała ten głos. O Boże. Tylko nie ona.
WWWW chwili gdy zerknęła w lewą stronę aby się upewnić co do swojej racji, kierowca zapalił gaz. Drzewa i krzewy, które niemalże rosły na ścieżce, uniemożliwiały mu zawrócenie autokaru. Chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo zaczął wycofywać pojazd.
Maja przypomniała sobie, że jechali ścieżką około dwudziestu minut. Kierowca miał zamiar jechać tyłem przez tyle czasu? Niestety, nie będzie miała okazji się o tym przekonać. Co niektóre osoby skrzywiły się na widok mężczyzny sprawującego pieczę nad nimi. Chociaż budowę miał imponującą, stał za ogromnym głazem, który go wcześniej skutecznie zasłonił. Optymiści mogli mieć nadzieję, że facet odjechał razem z kierowcą,
WWW - Przypomnij mi gdzie miałeś stać
Młodzieniec spojrzał na zegarek, jakby w tej chwili to godzina była najważniejsza.
- Jedenasta czterdzieści siedem, pomyślmy... Na targu?
Dziewczyna, która niemal na pewno była jego towarzyszką, wybuchnęła śmiechem.
- Ty i te twoje żarty... - poklepała go po ramieniu.
Kilka sekund po tym jak mężczyzna włożył dłoń za poły peleryny obydwoje zaczęli wrzeszczeć jakby obdzierano ich ze skóry.
Kiedy zauważyła co jest przyczyną ich cierpienia, cofnęła się o krok do tyłu. Z uwięzionych w kajdankach przegubów krew uchodziła strumieniami. Chłopak zębami próbował uwolnić ręce, jednak jego wysiłki spełzały na niczym.
Co się stało? Czyżby facet uruchomił jakiś mechanizm?
- Staniecie w szeregu, tak jak was grzecznie poprosiłem czy nadal będziecie stawiać upór?
- Pierdol się , gnoju! Nie możesz nas tak traktować!- spojrzał wymownie na towarzyszkę po łokcie umorusaną we krwi.
Mężczyzna przeszedł między nimi, stanął przed co najmniej piętnastoosobową grupą i rozpoczął swoje przemówienie:
- Z racji tego, że w młodym wieku zeszliście na ścieżkę kryminalistyczną trafiliście do obozu resocjalizacyjnego.
Podobnie jak reszta, Maja patrzyła na Natana z niedowierzaniem. Gdzie ten facet miał sumienie? Tuż za jego plecami, dwoje ludzi wykrwawiało się na śmierć!
Nagle Emilka drgnęła niespokojnie. - Ale ja miałam jechać na kolonie...
Maja nie zwróciła uwagi na słowa dziewczynki. Natan, który wrócił do wygłaszania przemówienia, również został przez nią zignorowany. Nie potrafiła oderwać wzroku od dziewczyny, usiłującej dobrnąć do szeregu. Na twarzy była biała niczym kreda, smukłe ciało drżało, ręce zaś zdawały się być bezwładne.
Nie, to musi wreszcie dobiec końca. - Proszę przestać gadać! - Maja wrzasnęła, po czym podbiegła do cierpiącej. Złapała ją dosłownie w ostatniej chwili. Może dziewczyna przestała dłużej walczyć, bo dostrzegła, że ktoś biegnie jej z pomocą?
- Na co się tak gapicie?! Pomóżcie mi!
Pierwszy, wyskoczył z szeregu, chłopak z podbitym okiem. Maja była zbyt słaba aby wziąć na ręce omdlałą dziewczynę, więc to on musiał się tym zająć. Kątem oka dostrzegła, że czworo wyrostków usiłowało dobudzić nieprzytomnego chłopaka. Musieli działać prędko, bo krwi coraz to bardziej przybywało.
- Dawaj klucz! - zwróciła się do Natana, który obserwował ich spod przymrużonych powiek. Zza poły peleryny wyjął niewielki pilocik. Nacisnął jeden z przycisków, a wtedy kajdanki opadły, uwalniając zmasakrowane nadgarstki.
Maja odsunęła się od dziewczyny z obrzydzeniem.
Oczy chłopaka, kucającego obok niej, rozszerzyły się na widok ran, które nigdy nie miały prawa się zagoić. – Co ten skurwiel jej zrobił… Te kajdanki…
Dopiero teraz zobaczyła kolce, które rzecz jasna, wystawały wewnątrz szerokich obręczy.
- One wbiły jej się w żyły… To dlatego krew lała się strumieniami.
Nagle zrozumiała sens wypowiedzianych przez siebie słów. – Przecież trzeba ich ratować! Oni w każdej chwili mogą umrzeć!
Chłopak zdjął z siebie koszulkę. – Kolce musiały uszkodzić tętnicę. Ale nie bój się, to tylko tak okropnie wygląda.
- O czym ty mówisz? Przecież ona w każdej chwili może umrzeć!
- Nie umrze w ciągu następnych kilku godzin – zaczął drzeć ubranie w szerokie paski.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Czy oni wszyscy tutaj powariowali?
Nie miała jednak siły ani też ochoty wykłócać się z momencie, kiedy chłopak próbował ratować życie różowowłosej. Dostrzegła, że grupka czterech chłopaków radziła sobie nieco lepiej. Zamiast się spierać, współpracowali ze sobą.
- Spróbuj nakłonić tego idiotę do otwarcia tej przeklętej bramy. Krew zdołamy zatamować, jednak nie zmienia to faktu, że jest im potrzebna pomoc lekarza.
Kiedy przeniosła wzrok w kierunku Natana, zrozumiała że nie będzie musiała o nic prosić.
Wrota, sięgające do czubków drzew, zostały otwarte na oścież.
- Jak zwykle musiałeś narozrabiać… - Dopiero teraz dostrzegła drobną postać jakiegoś mężczyzny. Stał w samym progu wrót. – No na co czekasz? Wnieś ich do środka. Chcesz żeby tu poumierali?
Maja zagryzła wargę, ledwie powstrzymując się od zaprotestowania. Nie mogła patrzeć jak Natan zarzuca sobie na plecy ranną dziewczynę. Zupełnie tak jakby była workiem ziemniaków.
Chociaż większość osób zdążyło już przekroczyć próg bramy, Maja ani drgnęła. Gorączkowo rozglądała się na boki w poszukiwaniu kogoś, o kim zupełnie zapomniała. Jak mogła?! Przecież obiecała sobie, że bez względu na wszystko będzie się opiekować młodszą siostrą!
- Na co ty czekasz?
Podniosła głowę by spojrzeć na chłopaka, który tak zawzięcie próbował ratować życie całkiem nieznajomej dla siebie dziewczyny.
- Nigdzie nie widzę mojej siostry.
- Zapewne weszła na teren zakładu czy Bóg wie czego tam, z resztą. Natan jest jaki jest, ale nie zostawiłby małej dziewczynki bez opieki. No dalej - wyciągnął dłoń aby pomóc jej wstać.
Z ociąganiem podniosła się klęczek. Natan zabrał rannych już jakiś czas temu, ale czwórka chłopaków nadal nie przeszła przez bramę. Co prawda, stali przed samymi wrotami, jednakże dla Mai najważniejsze było to, iż nie pozostawiono ich na pastwę losu. Jeszcze większą ulgę poczuła gdy wrócił Natan tylko po to aby pozostałych wychowanków zagarnąć na teren obozu re-. Skoro zainteresowano się nieobecnością szóstki nieposłusznych wychowanków, to i Emilki nie mogli zostawić samej.
Kolonie <tytuł wymyślony na poczekaniu>
1
Ostatnio zmieniony ndz 14 gru 2014, 23:04 przez taran1123, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley