"Jak zabic szefa", kryminal, fragment powiesci

1
wulgaryzmy


Zabiję skurwiela, zabiję – mamrotał Tomasz pod nosem, zjeżdżając w małą, osiedlową uliczkę. Była sobota wieczór i Monika na pewno szybko znalazła pocieszyciela, po tym jak odwołał spotkanie. Szef wezwał go do siebie w sprawie projektu, który Tomasz tworzył przez ostatnie trzy miesiące. Dla odreagowania Tomasz wstawił link do gry „Jak zabić szefa” na swoje konto w Facebooku. Gra polegała na odnalezieniu wszystkich możliwych sposobów zabicia zwierzchnika w małej przestrzeni biurowej.
- Zabiję cię, ty stary chuju – mruczał wciąż Tomasz, naciskając dzwonek u drzwi okazałej willi. Nikt nie podszedł do drzwi, ale Tomasz zauważył, że są lekko niedomknięte. Po chwili wahania uchylił drzwi i krzyknął: - Halo! Jest tam ktoś? Gdy nie doczekał się odpowiedzi, uchylił drzwi szerzej i ujrzał swojego szefa, siedzącego na schodach i trzymającego swoje jelita, wypatroszone na zewnątrz. „Tyran umarł” - dostrzegł hasło na kartce przy stopach zwierzchnika. Fetor i widok sprawiły, że Tomasz zwymiotował na dywan w korytarzu. Roztrzęsiony wygrzebał telefon z aktówki i zadzwonił po pogotowie ratunkowe. Wbrew hasłu na kartce szef wciąż spazmatycznie oddychał i wyglądał na świadomego, co się z nim dzieje. Operatorka linii telefonicznej zaczęła zadawać Tomaszowi pytania o stan delikwenta. Z obrzydzeniem Tomasz musiał sprawdzić puls i ciepło ciała swojego szefa. Jednak karetka dojechała za poźno. Sanitariusz stwierdził zgon. W międzyczasie pojawiła się policja. Funkcjonariusze zasypali Tomasza pytaniami. Z powątpiewaniem sluchali jego historii o wezwaniu przez szefa w związku z projektem.
Nikt normalny czegoś takiego nie robi – stwierdził policyjny sierżant.
Mój zwierzchnik był dość specyficzny – odpowiedział Tomasz.
Tyran umarł, tak?
Był nieco apodyktyczny – przyznał Tomasz.
Pojedzie pan z nami.
Ale ja już wszystko powiedziałem...
Niech pan poszuka dobrego prawnika – odrzekł policjant.
Przecież gdybym chciał go zabić, to nie dzwoniłbym po pogotowie, tylko bym uciekł – oburzył się Tomasz.
Różne rzeczy się zdarzają – pouczył go policjant. - Czasami mordercy sami się do nas zgłaszają i trudno jest udowodnić, że to oni faktycznie popełnili zbrodnię. Czasami puszcza się ich wolno, albo wsadza do szpitala psychiatrycznego.
Tomasz przypomniał sobie swój status na facebooku i zamilkł. Jedna z opcji w grze przewidywała rozcięcie brzucha zwierzchnika za pomocą ekierki. Zrozumiał, że jest jednym z głównych podejrzanych i poczuł ucisk w klatce piersiowej.
Na komendzie zdawkowo odpowiadał na pytania. Po kilku godzinach został wypuszczony – najwyraźniej policjanci nic nie wiedzieli o jego wpisie w internecie – z nakazem pozostania w miejscu zamieszkania.
Nie bacząc na późną porę zadzwonił do Moniki. Pracowali razem a od dwóch miesięcy łączył ich potajemny romans. Szef krzywym okiem patrzył na miłostki podwładnych, dlatego pracownicy nie obnosili się ze zmianą miłosnego statusu. Monika nie odebrała telefonu.
Pewnie spotkała się z kimś innym, a teraz leżą w łóżku – wyobraźnia podsunęła mu obraz nagiego ciała Moniki kochającej się z kimś innym. Przed ich romansem byli dobrymi przyjaciółmi i nasłuchał się tylu zwierzeń, że wątpił w jej wierność.
Pracowali w biurze księgowości, ale zajmowali się też pisaniem biznesplanów, projektów na dotacje unijne oraz wypełnianiem rozmaitych wniosków o dofinansowanie. Oprócz nich biuro zatrudniało jeszcze pięć osób, nie licząc szefa, którego obecność wprowadzała ciężką atmosferę w miejscu pracy.
Tomasz spojrzał na zegarek. Była trzecia. Ze wszystkich współpracowników tylko Mateusz mógł nie spać, odreagowując tydzień na balandze.
Tomasz zadzwonił do niego i po trzech sygnałach usłyszał chrapliwe „halo?”.
Słuchaj Mateusz, stary nie żyje...
Co? Dinozaur zdechł? Nie wierzę...
Ktoś mu wypatroszył flaki, sam widziałem...
On jeszcze może ożyć, więc lepiej nie dzwoń po ludziach...
Nie ożyje, jest na sto procent truposz, martwy, zimny...
Ja się na wieniec pogrzebowy nie będę składać. Nigdy go nie lubiłem – oświadczył Mateusz.
Jak myślisz kto go zabił?
Z chętnych do pozbycia się go ułożyłaby się kilometrowa kolejka. Wszyscy jesteśmy podejrzani. Nie dzwoń po ludziach o tej porze, dobrze ci radzę, bo skończysz jak szef. Nikt nie lubi pobudek o tej porze lub stosunków przerywanych.
Widziałeś dzisiaj Monikę? - zmienił temat Tomasz.
Tak, spotkałem ją w pubie Gonzo.
Była z kimś?
Z dwiema koleżankami i jakimś frajerem, który kupował im drinki. Słuchaj muszę kończyć bo moje kochanie się denerwuje. Może do nas dołączysz? Siedzimy w Ozonie.
Tomasz zastanowił się przez chwilę. Zdecydowanie nie miał imprezowego nastroju, ale myśl że Monika prowadza się z jakimś dupkiem, a on w tym czasie miałby grzecznie spać, szybko wpłynęła na jego decyzję.
Będę za chwilę, podjadę taxi – odpowiedział.

W pubie, mimo późnej godziny, panował tłok i zamęt imprezowy. Mateusz siedział ze znajomymi na kanapach w rogu pomieszczenia. Przedstawił Tomasza przyjaciołom po czym stwierdził:
Faktycznie wyglądasz, jakbyś śmierć zobaczył.
Widok nie był najlepszy. - pokrótce opisał swoje perypetie.
Z twoim wpisem na facebooku nie wygląda to najlepiej. Lepiej znajdź sprawcę, bo póki co to też typowałbym cię na głównego podejrzanego. Przyznaj się, nie kusiło cię nigdy?
Nie jestem mordercą. Nawet zastawiając pułapki na myszy mam wyrzuty sumienia. Trzeba będzie znaleźć sprawcę, tylko jak? Nawet u nas w pracy każdy miał motyw.
Ja mam alibi, zaczęliśmy imprezować po południu.
Zawsze mogłeś kogoś wynająć – odpowiedział Tomasz.
Pewnie tak. Biorąc pod uwagę grozę, jaką emanował szef, nie podszedłbym do niego bliżej niż na dwa metry. Ktoś musiał mieć mocne nerwy. Powiem szczerze, że cieszę się z jego zgonu. Drugiego takiego tyrana właściciel biura już nie znajdzie. Może być tylko lepiej.
Tomasz przypomniał sobie kartkę u stóp szefa i zmarkotniał. Może to Mateusz zabił? Z drugiej strony wszyscy w pracy używali słowa „tyran” zamiennie ze słowem „zwierzchnik”. Szef nie cieszył się popularnością wśród podwładnych.
A dla mnie to czasu nie masz …
Tomasz obejrzał się i zobaczył Monikę. Była pijana. Przy oczach miała rozmazane smugi tuszu do rzęs.
Dzwoniłem – zaczął się tłumaczyć.
Jak spotkanie z szefem? Pewnie miał blond włosy i wymiary 90-60-90.
Szef nie żyje. Został zamordowany...
Kupisz mi drinka? - do Moniki najwyraźniej nie dotarła informacja.
Wracając z drinkami – sobie też postanowił coś kupić na odreagowanie – zobaczył jak Monika przymila się do Mateusza. Powinien się już do takich sytuacji przyzwyczaić. Monika lubiła flirtować z innymi mężczyznami. Tomasz poczuł niechęć do Mateusza, chociaż wiedział, że to nie jego wina, ale mimo wszystko mógł się opierać urokowi Moniki.
My i Monika jesteśmy razem – oznajmił Tomasz. - Po śmierci szefa nie powinno to już być tajemnicą.
Jesteśmy razem? - zdziwiła się Monika. - Myślałam, że nie traktujesz tego tak poważnie. Przecież spotkaliśmy się zaledwie kilka razy...
Więcej niż kilka razy. Minęły już dwa miesiące...
Dziwi mnie twoja staroświeckość. Ja wciąż uważam się za singielkę...
No to przynajmniej coś się wyjaśniło – odpowiedział Tomasz. Czuł się upokorzony w oczach towarzystwa.
Drink mi się kończy... - westchnęła Monika.
Tomasz najchętniej powiedziałby jej, żeby sama sobie kupiła, ale Monika właśnie pochyliła się nad stolikiem, eksponując krągłe piersi. Wiedział, że jakiekolwiek uszczypliwości zakończyłyby ich romans. - Może to tylko okres wstępny związku, który trzeba przeczekać – pomyślał i poszedł kupić drinki.
Nie martw się, też bym tak latał – powiedział Mateusz, gdy Tomasz wrócił z baru.
Zastanówmy się, kto zabił szefa – zmienił temat Tomasz.
Monika jest sprawcą. Pojechała do szefa i zaczęła robić striptiz. Stary popełnił harakiri, wiedząc ze więcej nie dostanie – zażartował Mateusz.
Najgorsze, że chyba zostawiłam tam swoje majtki. W toalecie zauważyłam, że nie mam bielizny – odpowiedziała Monika.
Nic takiego tam nie zauważyłem – mruknął Tomasz, z niechęcią patrząc jak Mateusz pożądliwie przygląda się Monice na wzmiankę o braku bielizny. - Może wylądowały na żyrandolu – dodał, chcąc wpasować się w żartobliwy ton rozmowy.
To możliwe. Ekspresji mi nie brakuje – powiedziała Monika.
To od razu widać po makijażu – docięła jej dziewczyna Mateusza.
Gdybym też miała miseczkę A, to nie zabierałabym głosu – odpowiedziała Monika.
Nie wiem nic o życiu prywatnym szefa, ale zapewne nie był nigdzie lubianą postacią – Mateusz dyplomatycznie zmienił temat. Jednak kobiety w ferworze kłótni nie zwróciły na to uwagi.
Przynajmniej mam mózg – stwierdziła dziewczyna Mateusza.
Ja mam jedno i drugie... Wracam do znajomych. Oni nie mają pogrzebowych tematów...
Tomasz czekał, aż Monika zaproponuje mu, żeby poszedł razem z nią, ale Monika odeszła sama. Z satysfakcją zauważył, że puściło jej oczko w pończosze. Domyślał się, że jako perfekcjonistka momentalnie wytrzeźwieje, gdy tylko to zauważy.
Po singlowskim oświadczeniu nienawidził jej, ale równocześnie pożądał jej ciała i tęsknił za długimi dysputami do rana. Domyślał się, że nie jest jedynym kochankiem i wdzięczny był Monice za to, że nie opowiadała o swoich podbojach miłosnych. Wciąż wierzył, że Monika pewnego dnia zrezygnuje z innych facetów i zamieszkają razem jako para. Marzyła mu się stabilizacja. Nie był jeszcze gotowy na dzieci, mimo iż zbliżał się do czterdziestki. Chciał smakować życie, a nie grzęznąć w pieluchach. Do tej pory nie mógł sobie na wiele pozwolić, ze względu na niskie fundusze, ale wciąż wierzył, że pewnego dnia będzie go stać na podróż dookoła świata. Dzieci nie były uwzględnione w tym scenariuszu. Stała partnerka – tak.
Uruchomił internet w telefonie komórkowym i sprawdził Facebook'a. Trzydzieści sześć osób polubiło jego link do gry, w tym czworo pozostałych współpracowników. Dawid nawet umieścił komentarz: „Job done”. Dawid był specyficzną postacią. Za wszelką cenę chciał być lubianym przez każdego, przez co w ostatecznym podsumowaniu nie był popularny w miejscu pracy, gdyż w każdej intrydze sytuował się na neutralnej pozycji. - Wygląda to tak, jakbym miał wspólnika w zabójstwie – pomyślał Tomasz.
Zastanawiał się jak znaleźć mordercę, ale późna pora i wypity alkohol nie ułatwiały myślenia. - A może to było nietypowe samobójstwo? - zastanawiał się. Jednak wątpił, aby szef umieścił wpierw kartkę o tyranie, a następnie wypatroszył sobie jelita. No chyba, żeby był bardzo złośliwy i chciał skierować podejrzenia na kogoś ze swojego otoczenia.
Co właściwie wiemy o starym? - zagaił rozmowę z Mateuszem.
Nie mam pojęcia. Martyna powinna coś wiedzieć, zawsze miała jakieś pikantne plotki na jego temat.
A skąd czerpała informacje?
Poznała na siłowni jego byłą żonę. To małe miasto, każdy każdego zna...
Ja znam tylko kilka osób.
To zdolny jesteś. Ja wyjdę do sklepu i zobaczę w ciągu dziesięciu minut co najmniej dwadzieścia znanych mord. Jak idę do lekarza, to w poczekalni siedzą sami znajomi i wkrótce o mojej dolegliwości pomnożonej przez cztery wie całe miasto. Jutro rano zadzwoni do mnie matka i będzie narzekać, że znowu piłem, bo pół miasta widziało mnie w pubach i ktoś „życzliwy” postanowi ją poinformować. I nie myśl że jesteś anonimowy, bo znasz kilka osób. Może ty znasz kilka, ale ciebie może znać całe miasto.
Jakoś nie zauważyłem swojej popularności...
Zadzwoń rano do rodziców i zapytaj się, co ostatnio słyszeli na twój temat...
Kilka godzin później teza Mateusza potwierdziła się.
Tak, tak, ludzie gadają – usłyszał od swojej matki Tomasz. - Nie powtarzałam, bo nie chciałam Cię martwić. Wczoraj słyszałam, że masz kłopoty, bo twój szef został zabity i ciebie podejrzewają.
Już o tym wiesz? Nikogo nie zabiłem.
Wiem synku. Jakbyś potrzebował dobrego prawnika, to ojciec ma znajomego adwokata.
Co jeszcze ludzie gadają? - zapytał, zaintrygowany szybkością plotek
Że się nieszczęśliwie zakochałeś, bo ta kobieta prowadza się z innymi...
Dopiero zaczęliśmy się spotykać – powiedział. Wstyd mu było, że nawet matka wie o jego rogach, regularnie przyprawianych przez Monikę. Zawsze postrzegał siebie jako zwycięzcę – miał dobrą pracę, dużo znajomych, po godzinach pracy uprawiał wspinaczkę, gdzie osiągał bardzo dobre rezultaty i nagle to wszystko szło wniwecz, bo przy romansach Moniki wyglądał na ofermę i nieudacznika, który na oczach wszystkich jest zdradzany, a przy tym wie wszystko i godzi się z tym. Na dodatek kupował Monice drogie prezenty i sam się zastanawiał, czy przypadkiem nie spotyka się z nim tylko dlatego, że co tydzień dostaje perfumy albo markową torebkę czy buty.
Denerwowało go to, że później te perfumy oszałamiały innych mężczyzn, że seksowne szpilki przykuwały uwagę rywali, a w torebkach od niego nosiła prezerwatywy, których używała ze swoimi kochankami. Znosił to wszystko, gdyż wierzył, że kiedyś Monika otrzeźwieje z szału hormonów i zapragnie stabilizacji. Chcąc ją zachęcić do tego pomalował ściany swojej sypialni na czerwono, bo taki kolor lubiła. Zainwestował w świeczki i kadzidełka, aby miły nastrój kojarzył się jej z tym mieszkaniem. Zastanawiał się przez pewien czas, czy nie kupić jej psa, ale, znając jej roztargnienie, odrzucił ten pomysł. Monika zdecydowanie nie była wystarczająco odpowiedzialna.
A może zaczniesz się spotykać z Agatką z biura? - przerwał jego rozmyślania głos matki.
Mamo to cicha wariatka. Niby jest spokojna, ale to jak woda na głębinie. Poza tym cały czas śmierdzi chlorem bo czyści non stop mieszkanie z pleśni.
To jest miła, spokojna dziewczyna. Taka nigdy cię nie zdradzi, zawsze będzie lojalna...
Mamo, ona ma chyba z tysiąc fobii! Ma lęk przestrzeni, ale żeby było ciekawiej, cierpi też na klaustrofobię. Kiedyś na wyjeździe służbowym ganiała po schodach na czternaste piętro, bo bała się wsiąść do windy. Poza tym ma ataki paniki. Nie chciałbym, aby takie słabości uatrakcyjniały mi związek.
Wolisz jak kobieta cię zdradza na oczach całego miasta?
Porozmawiam z Moniką, może coś się wyjaśni – skłamał. Bał się konfrontacji w rozmowie. Monice bardziej zależało na wolności osobistej w sferze intymnej, niż na jego reputacji. Przyparta do muru najprawdopodobniej zakończyłaby ich romans.
Chodzą plotki, że ona spotykała się także z twoim szefem...
Prędzej uwierzę, że niedźwiedzie polarne są weganami... Przecież ta dziewczyna jest estetką, a szefowi daleko było od ideałów piękności.
Antek widział ich kiedyś na mieście...
Antek? Ten z mojej pracy?
Ten sam...
Mamo dlaczego spotykasz się z Antkiem? Czy coś was łączy?
Dzwoni często i opowiada mi o tobie... Nie spotykam się z nim, bo jest gejem...
Antek jest gejem? Dzwoni żeby pogadać o mnie? To jakiś obłęd...
Mi się wydaje, że to miłość... Martwi się o ciebie, dlatego dzwoni..
A ja tyle razy z nim sikałem razem! Niczego nieświadomy! Prawie codziennie z nim sikałem bo mieliśmy przerwę o tej samej porze! Mamo, nawet nie wiesz jak ja się teraz czuję... Teraz chyba zacznę barykadować się w kabinie! Co za banda popaprańców w tej pracy! Antek gej, Dawid lizidupa, Agata upośledzona psychicznie przez swoje fobie, Mateusz hulaka, Monika nimfomanka i w tym wszystkim ja, okaz normalności...
Masz już swoje nawyki starokawalerskie, zaczynasz dziwaczeć, więc do normalności troszkę ci daleko... Podobno fajkę zacząłeś palić...
No teraz to na pewno przy Antku nie zapalę, bo jemu fajka z fallusem się pewnie skojarzy...
O fajce wiem od Agaty...
Agata też do Ciebie dzwoni? To jakaś paranoja. Mamo czy ty przypadkiem nie zorganizowałaś tej siatki wywiadowczej? Wiem że rzadko dzwonię, ale jak chcesz się czegoś dowiedzieć, to zawsze możesz zapytać mnie samego, zamiast inwigilować moich współpracowników...
Muszę kończyć, pies czeka na spacer... - powiedziała jego matka i odłożyła słuchawkę.
Ostatnio zmieniony czw 30 paź 2014, 09:44 przez katamorion, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Przede wszystkim rzuca się w oczy błędny zapis dialogów, brakuje takiej małej kreseczki na początku, co skutecznie zniechęca do czytania. Takiego błędu nikt tu praktycznie nie popełnia, zobacz dowolny tekst, jak to powinno wyglądać.
Zabiję skurwiela, zabiję – mamrotał Tomasz pod nosem, zjeżdżając w małą, osiedlową uliczkę. Była sobota wieczór i Monika na pewno szybko znalazła pocieszyciela, po tym jak odwołał spotkanie. Szef wezwał go do siebie w sprawie projektu, który Tomasz tworzył przez ostatnie trzy miesiące. Dla odreagowania Tomasz wstawił link do gry „Jak zabić szefa” na swoje konto w Facebooku.
Trzykrotnie powtarza się imię Tomasz. Z drugiego i trzeciego można spokojnie zrezygnować.
Po „odreagowania" można wstawić przecinek.
Gra polegała na odnalezieniu wszystkich możliwych sposobów zabicia zwierzchnika w małej przestrzeni biurowej.
Przecinek po „zwierzchnika”.
- Zabiję cię, ty stary chuju – mruczał wciąż Tomasz, naciskając dzwonek u drzwi okazałej willi. Nikt nie podszedł do drzwi, ale Tomasz zauważył, że są lekko niedomknięte.
Powtórzone imię.
Operatorka linii telefonicznej zaczęła zadawać Tomaszowi pytania o stan delikwenta. Z obrzydzeniem Tomasz musiał sprawdzić puls i ciepło ciała swojego szefa.
Wprawdzie wątpię, aby operatorka wymagała takich badań, ale różne cuda się zdarzają. Cała ta scena jest jednak opisana zbyt zdawkowo, a jest przecież bardzo ważna i otwierająca szerokie możliwości. A Ty przeleciałeś nad nią jak można najszybciej i najbardziej powierzchownie.
Nikt normalny czegoś takiego nie robi – stwierdził policyjny sierżant.
Wezwanie pracownika w związku z projektem nad którym pracuje, nie jest niczym nienormalnym.
Mój zwierzchnik był dość specyficzny – odpowiedział Tomasz.
Tyran umarł, tak?
Był nieco apodyktyczny – przyznał Tomasz.
specyficzny – apodyktyczny: wytworzył się zbędny rym. I zachowanie Tomasza, pozbawione wszelkich reakcji emocjonalnych jest nienaturalne. Zarówno ta, jak i poprzednia scena są płaskie i nieprzekonujące.

Schemat w didaskaliach: czasownik rzeczownik (raz dodatkowo z przymiotnikiem i raz z zaimkiem):
stwierdził policyjny sierżant.
odpowiedział Tomasz.
przyznał Tomasz.
odrzekł policjant.
oburzył się Tomasz.
pouczył go policjant.
Nuda i sztampa (należałoby rozwinąć). Plus powtarzający się Tomasz.

Pracowali razem a od dwóch miesięcy łączył ich potajemny romans.
Przecinek po „razem”.
Szef krzywym okiem patrzył na miłostki podwładnych, dlatego pracownicy nie obnosili się ze zmianą miłosnego statusu.
„miłostki – miłosnego” - powtórzenie. I ten „miłosny statut” - nie słyszałem takiego określenia i nie brzmi ono zbyt logicznie.
Pewnie spotkała się z kimś innym, a teraz leżą w łóżku – wyobraźnia podsunęła mu obraz nagiego ciała Moniki kochającej się z kimś innym.
Powtórzone „z kimś innym”.
Oprócz nich biuro zatrudniało jeszcze pięć osób, nie licząc szefa, którego obecność wprowadzała ciężką atmosferę w miejscu pracy.
„w miejscu pracy” - zbędne; wiadomo gdzie.
Ze wszystkich współpracowników tylko Mateusz mógł nie spać, odreagowując tydzień na balandze.
Jak się odreagowuje tygodniową balangę, to o trzeciej w nocy śpi się kamiennym snem.
Z chętnych do pozbycia się go ułożyłaby się kilometrowa kolejka.
Przecinek po „go”.
Faktycznie wyglądasz, jakbyś śmierć zobaczył.
Przecinek po „Faktycznie”. Ten istniejący raczej niepotrzebny.
Widok nie był najlepszy. - pokrótce opisał swoje perypetie.
Jeśli kropka po „najlepszy”, to „pokrótce” dużą literą.
bo póki co to też typowałbym cię na głównego podejrzanego.
Przecinek po „co”.
Stary popełnił harakiri, wiedząc ze więcej nie dostanie
„że” - literówka
To od razu widać po makijażu – docięła jej dziewczyna Mateusza.
Dziewczyna Mateusza powinna wcześniej się włączyć do rozmowy (a właściwie wyskoczyć z pazurami), widząc, że Monika klei się do jej chłopaka, a on na nią spogląda w wymieniony sposób. Cała ta scena i ton rozmowy nie mają wiele wspólnego z atmosferą w pubie, przy alkoholu, nad ranem.
Tomasz czekał, aż Monika zaproponuje mu, żeby poszedł razem z nią, ale Monika odeszła sama.
Dwa razy Monika w jednym zdaniu. Ogólnie zbyt często używasz imion.
Po singlowskim oświadczeniu nienawidził jej, ale równocześnie pożądał jej ciała i tęsknił za długimi dysputami do rana.
Powtórzone „jej”.
I to „singlowskim” – neologizm taki, ale kiepsko brzmi.
Jak spotkanie z szefem? Pewnie miał blond włosy i wymiary 90-60-90.
Cyfr nie należy używać.
Zastanawiał się jak znaleźć mordercę, ale późna pora i wypity alkohol nie ułatwiały myślenia.
Późna? Wczesna. O ile dobrze liczę, to będzie czwarta – piąta rano.
To małe miasto, każdy każdego zna...
Jeśli każdy każdego zna, to dlaczego oni tak mało wiedzą o szefie?
Zadzwoń rano do rodziców i zapytaj się, co ostatnio słyszeli na twój temat...
„się” - niepotrzebne
Chcąc ją zachęcić do tego pomalował ściany swojej sypialni na czerwono, bo taki kolor lubiła.
Przecinek po „tego”.
Zainwestował w świeczki i kadzidełka, aby miły nastrój kojarzył się jej z tym mieszkaniem. Zastanawiał się przez pewien czas,
Powtórzone „się”.
Zainwestował w świeczki i kadzidełka, aby miły nastrój kojarzył się jej z tym mieszkaniem. Zastanawiał się przez pewien czas, czy nie kupić jej psa, ale, znając jej roztargnienie, odrzucił ten pomysł.
Trzy razy „się”.
Mamo to cicha wariatka.
Przecinek po „Mamo”.
Poza tym cały czas śmierdzi chlorem bo czyści non stop mieszkanie z
pleśni.
Przecinek po „chlorem”.
Mi się wydaje, że to miłość... Martwi się o ciebie, dlatego dzwoni..
„Mnie się wydaje,”
Prawie codziennie z nim sikałem bo mieliśmy przerwę o tej samej porze!
Przecinek po sikałem.
Mamo, nawet nie wiesz jak ja się teraz czuję... Teraz chyba zacznę barykadować się w kabinie!
Powtórzone „się”.
Dawid lizidupa,
„lizidupa” - raczej nie ma takiego określenia, jak już, to raczej przez „ż” - „liżydupa”, bo to od trzeciej osoby „on liże”. Częściej chyba się spotyka „włazidupa”.
Mamo czy ty przypadkiem nie zorganizowałaś tej siatki wywiadowczej?
Przecinek po „Mamo”.
Muszę kończyć, pies czeka na spacer... - powiedziała jego matka i odłożyła słuchawkę.
„jego” - do usunięcia.

Nie udał Ci się ten tekst. Ciężki, nudny styl, duża ilość potknięć, powtórzeń (na pewno wszystkich nie wyłapałem), płaskie, sztuczne i nienaturalne dialogi, nieciekawa akcja, brak opisów miejsc gdzie się ona toczy, nie ma klimatu i nastroju – w szczególności charakteryzującego kryminał.
Miejmy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.

5
katamorion pisze: Operatorka linii telefonicznej zaczęła zadawać Tomaszowi pytania o stan delikwenta. Z obrzydzeniem Tomasz musiał sprawdzić puls i ciepło ciała swojego szefa.
Nie operatorka linii telefonicznej, lecz dyspozytorka pogotowia ratunkowego.
katamorion pisze:Funkcjonariusze zasypali Tomasza pytaniami. Z powątpiewaniem sluchali jego historii o wezwaniu przez szefa w związku z projektem.
Nikt normalny czegoś takiego nie robi – stwierdził policyjny sierżant.
Akurat jest to sytuacja całkiem zrozumiała i dość częsta.
katamorion pisze:Nie martw się, też bym tak latał – powiedział Mateusz, gdy Tomasz wrócił z baru.
Zastanówmy się, kto zabił szefa – zmienił temat Tomasz.
Monika jest sprawcą. Pojechała do szefa i zaczęła robić striptiz. Stary popełnił harakiri, wiedząc ze więcej nie dostanie – zażartował Mateusz.
Najgorsze, że chyba zostawiłam tam swoje majtki. W toalecie zauważyłam, że nie mam bielizny – odpowiedziała Monika.
Nic takiego tam nie zauważyłem – mruknął Tomasz, z niechęcią patrząc jak Mateusz pożądliwie przygląda się Monice na wzmiankę o braku bielizny. - Może wylądowały na żyrandolu – dodał, chcąc wpasować się w żartobliwy ton rozmowy.
Żarty żartami, lepsze czy gorsze, niech tam. Ale jednak całkowicie niewiarygodny wydaje mi się brak choćby jednej osoby, która przejęłaby się morderstwem. Przecież to jest SENSACJA. Na taką wiadomość trzeźwieją pijani, a zasypiający odzyskują wigor. Nareszcie coś się dzieje! Tyran był znienawidzony? Tym lepiej, od razu rusza karuzela domysłów.
Tymczasem u Ciebie emocji brakuje nawet u niewinnie podejrzanego, a temperatura rozmów jest letnia niczym stygnąca herbata. Tego nie da się wytłumaczyć ani późną porą, ani niezupełną trzeźwością rozmówców, tym bardziej, że zdania składają całkiem sprawnie.
katamorion pisze:Tak, tak, ludzie gadają – usłyszał od swojej matki Tomasz. - Nie powtarzałam, bo nie chciałam Cię martwić. Wczoraj słyszałam, że masz kłopoty, bo twój szef został zabity i ciebie podejrzewają.
Już o tym wiesz? Nikogo nie zabiłem.
Wiem synku. Jakbyś potrzebował dobrego prawnika, to ojciec ma znajomego adwokata.
No i znowu ta kompletna obojętność. Właśnie dlatego, że matka jest przekonana o niewinności syna, powinna być przejęta do szpiku kości.
katamorion pisze:Co właściwie wiemy o starym? - zagaił rozmowę z Mateuszem.
Nie mam pojęcia. Martyna powinna coś wiedzieć, zawsze miała jakieś pikantne plotki na jego temat.
A skąd czerpała informacje?
Poznała na siłowni jego byłą żonę. To małe miasto, każdy każdego zna...
Ja znam tylko kilka osób.
Ostatnią kwestię wygłasza Tomasz, główny bohater. A tutaj:
katamorion pisze:Zawsze postrzegał siebie jako zwycięzcę – miał dobrą pracę, dużo znajomych, po godzinach pracy uprawiał wspinaczkę, gdzie osiągał bardzo dobre rezultaty
Kilka osób = dużo znajomych?

Poza tym: jeśli to rzeczywiście małe miasto, a bohaterowie nie przyjechali tam przed kilkoma miesiącami, lecz pochodzą z rodzin osiadłych, to jakim cudem nic nie wiedzą o swoim szefie? Matki, której znajomi powtarzają wszystkie plotki, nie interesowało, u kogo będzie pracował jej syn? Przecież w takich społecznościach nie trzeba znać kogoś osobiście, żeby wiedzieć o nim całkiem sporo. Okropny szef, który daje dobrze płatną pracę, to nie jest persona, której się nie dostrzega.
katamorion pisze:Mamo dlaczego spotykasz się z Antkiem? Czy coś was łączy?
Dzwoni często i opowiada mi o tobie... Nie spotykam się z nim, bo jest gejem...
To brzmi tak, jakby matka Tomasza spotykała się z facetami, żeby pójść z nimi do łóżka, a nie na kawę. A przecież jest mężatką...

Za dużo w tym końcowym fragmencie informacji o osobach, które jeszcze nie miały okazji pojawić się na scenie, przez co rozmowa staje się rozwlekła i nie ukierunkowana. Tak często bywa w życiu, lecz w literaturze szkoda miejsca na takie pogaduchy. Mamuśka-plotkara, do której wydzwaniają koledzy syna z biura, prezentuje się dosyć groteskowo, lecz nie wiem, czy to efekt zamierzony, bo nie widzę dystansu narratora wobec bohatera, wszystko wydaje się utrzymane w konwencji całkiem serio.

C.d.n.

[ Dodano: Czw 30 Paź, 2014 ]
Jako zawiązanie intrygi, Twój pomysł się sprawdza. Nie jest może odkrywczy, ale daje szansę na sprawne poprowadzenie akcji: tyran, z pewnością znienawidzony przez niejedną osobę, niewinny podwładny, który nagle stał się głównym podejrzanym, zamknięte środowisko - biuro jest nieduże, miasteczko też - można z tego ułożyć emocjonującą łamigłówkę. Ale, żeby ten pomysł zagrał, postaci muszą być czymś więcej, niż tylko gadającymi głowami, które opowiadają sobie co jest i co było. Do tego, brak jest w tym fragmencie jakiegokolwiek tła. Twoi bohaterowie dużo mówią, coś robią, lecz poruszają się w nieokreślonej pustce i nie mają twarzy. Wiem, że przy takim braku didaskaliów autorzy czasem używają argumentu, że "czytelnik sam może sobie wyobrazić", lecz wyobraźnia czytelnika nie może karmić się hasłami wywoławczymi typu: miasteczko, klub, kolega, mieszkanie, gdyż to jest jałowa pasza. Nawet taki klasyczny kryminał, gdzie najważniejsze jest pytanie, kto i dlaczego zabił, potrzebuje didaskaliów, żeby bohaterowie wraz ze swoim otoczeniem zyskali wyrazistość. Nie musisz wprowadzać długich opisów, ale jednak trochę tej narracji opisowej powinno się w Twoim tekście znaleźć. Również po to, żeby stworzyć pewną przeciwwagę dla dialogów, które w tej chwili zdecydowanie dominują.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
kończyć bo moje
przecinek przed bo

Kilka powtórzeń.

Przede wszystkim uderza zapis dialogów. Strasznie ciężko się przez to czyta. Nie chodzi tylko o myślnik przed dialogiem, ale też o to że dialogi powinny się odznaczać. Wypowiedź nie powinna być w ciągu opisu, tylko zapisana od nowego wersu.
Np jak na początku:
Po chwili wahania uchylił drzwi i krzyknął: - Halo! Jest tam ktoś? Gdy nie doczekał się odpowiedzi,
Inne uwagi zostały już wyczerpane wyżej. Jak poprawisz zapis dialogów z chęcią dowiem się jak zakończyło się śledztwo.
God's in his heaven, all's right with the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron