TPSA

1
Bardzo przepraszam za "spamowanie", poprzedni temat założony przeze mnie, zatytułowany "TPSA" jest do usunięcia, gdyż przez przypadek wkleiłem opowiadanie, które już wcześniej wysyłałem na forum. Tekst miał tytuł "Z pamiętnika szarego człowieka". Jeszcze raz przepraszam za pomyłkę, poniżej opowiadanie pt. "TPSA".





Strugi deszczu spływały po szybach. Wiatr huczał w koronach drzew, okiennice trzaskały. Nagle rozległo się tajemnicze pukanie. Przestraszony Jurek spojrzał w kierunku drzwi. Krok za krokiem, bardzo powoli zbliżał się do wejścia. Serce waliło mu, jak młotem. Był w domu sam. Nie spodziewał się niczyjej wizyty, toteż do głowy wchodziło mu coraz więcej obrazów z filmów grozy. Przypominały mu się wątki fabularne z tych filmów, które polegały na tym, że zawsze ginął każdy, kto w takiej sytuacji otworzył drzwi nieznanemu przybyszowi. Z każdym krokiem, w jego głowie szumiał coraz większy, niezrozumiały hałas, bełkot doprowadzający go do obłędu. Jeszcze nigdy niczego tak bardzo się nie bał, jednak starał się tego nie uzewnętrzniać. Po kilku chwilach przestał się już zastanawiać, bo tak naprawdę nie było żadnego logicznego powodu, dla którego miałby czuć aż tak wielki strach. Zadziałała wyobraźnia. Wtem dzwonek zadzwonił jeszcze raz. Jurek był wręcz pewien, że coś złego czai się za drzwiami. Wtedy znalazł się przy wejściu. Trzęsącym i jękliwym głosem spytał dość głośno „K-k-k-k-to tam…? W odpowiedzi do jego uszu dobiegł dźwięk najgorszego koszmaru. Dźwięk bezdyskusyjnego końca tego wszystkiego, co do tej pory znał, co kochał. Dźwiękiem tym był głos z drugiej strony drzwi „TPSA! Ustalone należności w ramach rachunku telefonicznego nie wpłynęły na nasze konto. Przyszedłem, by pana ODCIąć!”

Jurek wpadł w panikę. Zadziałała jego wybujała wyobraźnia. Zupełnie tak, jakby wszystko prócz słów „przyszedłem” i „odciąć”, przepuścił mimo uszu. Nie wytrzymał, zaczął krzyczeć. Biegał przy tym w kółko, jak oszalały, wołając o pomoc. Do zastanowienia, skłoniło go dopiero przewrócenie się o własne nogi. Otrząsnął się i zobaczył, że Szalony Monter Destruktor zaczął majstrować coś przy zamku. Zobaczył, że nie ma już odwrotu i na próżno mu wzywać pomoc. Pobiegł szybko do kuchni, a że jego umysłem rządził bezgraniczny strach, toteż nie potrafił skupić się na logicznym myśleniu i schował się w lodówce. Nie słyszał nic, co działo się poza wątpliwej jakości schronieniem, bowiem stara MNHCK11 podczas pracy emituje zbyt głośne dźwięki.



W końcu, po kilku minutach zorientował się, że robi mu się zimno. Zdecydował się więc na opuszczenie swojego bunkra. Wyjrzał najpierw zza drzwi lodówki i zorientowawszy się, że w kuchni nikogo nie ma, odczepił przymarzniętą nogawkę spodni od półki z wędlinami i zaczął przemieszczać się w kierunku wyjścia z kuchni. Wyjrzał zza rogu i zobaczył, że drzwi leżały wyłamane na podłodze. Na drzwiach przyklejona była kartka, na której było napisane „Odetniemy cię za 7 godzin”. Drgawki przeszły po całym ciele Jurka. Wiedział, że Szalony Monter Destruktor jest teraz w domu. Jurek mógłby uciec przez – wręcz aż nadto – otwarte drzwi, ale to opowiadanie musi być dłuższe, poza tym nie wymyśliłem jeszcze żadnej puenty. W tym momencie w domu zgasły wszystkie światła. Ktoś wyłączył prąd i nasz bohater wiedział, że nie był to przypadek losowy. Brał pod uwagę również fakt, iż może właśnie uczestniczyć w czymś na wzór zdjęć do tandetnego japońskiego horroru klasy B i wiedział, że jego historia, która właśnie się odgrywała, miał mniej więcej podobne założenia. Jurek zszedł do piwnicy. Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego tak zrobił. Najprawdopodobniej stało się tak, by można było rozwinąć nieco wątek fabularny.



Jurek z zapaloną świecą w ręku, znalazł się z w piwnicy przy desce rozdzielczej bezpieczników. Przybliżył słabo palącą się świeczkę, która była jego jedynym źródłem światła, do drzwiczek skrzynki. Chciał sprawdzić, czy problem z brakiem prądu w domu tkwi właśnie w bezpiecznikach. Wtem, gdy ogień świeczki rozświetlił lekko drzwiczki, Jurek ujrzał napis „7 godzin!”. Przeraził się ogromnie, tym bardziej, że ów napis namalowany był czerwoną farbą. Gdyby jednak się zastanowić, nie wiadomo, dlaczego czcionka, którą są napisane złowieszcze wiadomości zostawione przez potencjalnych zabójców zawsze jest w kolorze czerwonym… Zresztą nieważne. Jurek bojąc się każdej następnej sekundy, wybiegł z piwnicy. Po drodze zgasła mu świeczka. W tym momencie nie miał już żadnego źródła światła. świeczki bowiem nie zapalił drugi raz. To również nie jest do końca zrozumiałe.



W domu panowały egipskie ciemności. Za oknami szalała burza i jedynie blask błyskawic raz po raz malował się na ścianach, dając słabe światło na ułamki sekund. Jurka zaintrygował fakt, iż drzwi wcześniej wyłamane, stały z powrotem na swoich miejscu. Było to o tyle ciekawe, co mało logiczne, gdyż w przemyślanym, mądrym, działającym na wyobraźnię Czytelnika opowiadaniu, takie coś zdarzyć się nie powinno. Jurek machnął jednak na to ręką i czuł, że wszystko staje się już dla niego obojętne. Zaczęło go nużyć ciągłe bieganie, krzyczenie bez sensu i strachanie się przez byle głupią skrzynkę z bezpiecznikami. Na samym początku liczył po cichu, że „opowiadanie grozy” z nim w roli głównej będzie, jak te horrory, gdzie bohater najpierw nieziemsko boi się złą, z którym ma walczyć, a potem z inicjatywy scenarzystów dzieje się coś, co pozwala mu z tym złem wygrać. A koniec mógłby być przecież banalny. Chociażby organizowana w mieście, w którym mieszka, parada na jego cześć, bądź cudowne odnalezienie prawdziwej miłości, która pojawiłaby się w najmniej oczekiwanym i najmniej odpowiednim momencie. Mogłoby tak być, ale tak nie jest, czego Jurek nie mógł zupełnie zrozumieć. Usiadł więc na krześle w kuchni i zaczął wściekać się na autora opowiadania: „Dlaczego to jest takie nudne?! W tym beznadziejnym opowiadaniu nic się nie dzieje!! Może raczyłbyś zrobić coś, co nada kolorów całej tej historii?! Jeśli masz zamiar dalej działać w ten sposób, to ja dziękuję, sam sobie biegaj po piwnicy z byle świeczką służącą mi, zapewne w twoim mniemaniu, za nieocenione źródło światła. W amerykańskich produkcjach filmowych, czy choćby powieściach Science Fiction, nawet w mega-krytycznych sytuacjach, którym towarzyszy brak światła, bohaterowie ZAWSZE mają latarki! Z całym szacunkiem, więc, ale tą świeczkę to ty sobie możesz zatrzymać dla siebie, w bardzo głębokim poważaniu. Zrób coś, co jest w stanie zaciekawić mnie i, co najważniejsze, czytelnika, a jeśli nie, to powiedz od razu – rezygnuję!”.

W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jurek nawet przez chwilę nie pomyślał, żeby się czegoś przestraszyć i tylko idąc w kierunku wejścia, mruknął pod nosem „Zaraz zobaczymy, czy załapałeś, co miałem na myśli”. Stanął na chwilę przed drzwiami i wsłuchał się w ton dzwonka, który dzwonił cały czas nieubłaganie. Wiedział, że tylko jedna osoba w tej okolicy dzwoni w rytm „California love”. I nie zdziwił się, gdy za drzwiami zobaczył Piotrka.

- Cześć, mogę wejść? – odezwał się Piotrek.

- Jasne, wchodź – odpowiedział niczym nie wzruszony Jurek.

- Zdejmij buty i wejdź do kuchni. – chłopcy usiedli razem przy stole, a Jurek zapalił świece zapachowe i włączył muzykę Barry’ego White’a z magnetofonu na baterie.

- Czemu nie masz prądu? – spytał Piotrek.

- Nie wiem, coś tu się dzieje, tylko jeszcze nie wiem, co. Jakiś wariat z „tepsy” wdarł mi się do domu i pewnie to on majstrował coś przy bezpiecznikach. Podkreślał też niejednokrotnie, że zostanę odłączony od telefonu w ciągu 7 godzin.

- Acha – odparł niczym nie wzruszony Piotrek, wpatrując się jedynie w tańczący płomień świeczki stojącej na stole. Jurek zauważył, że jego przyjaciel się zamyślił i natychmiast zgasił świeczkę.

- Chcesz mi pomóc? – Jurek spytał już żywiej kolegi, który wyrwany właśnie z transu odrzekł - Jasne, jeśli tylko powiesz mi, jak?

- Muszę dowiedzieć się, czego ten koleś ode mnie chce. Sprawdziłem piwnicę, na parterze też go nie ma. Jestem całkowicie pewien, że jest teraz na górze i pewnie grzebie coś przy gniazdku telefonicznym.

- Jaki to ma związek ze mną? – spytał skłonny do ciągłego rozkojarzania się Piotrek.

- Weźmiemy coś, czym moglibyśmy się ewentualnie obronić i pójdziemy na górę.

- Zdefiniuj „coś”.

- Weź rurę do odkurzacza, ja zaraz poszukam czegoś dla siebie. – Jurek wstał z krzesła i wyszedł z kuchni, a Piotrek sięgnął jedynie po rurę do odkurzacza, która leżała zaraz przy szafce stojącej obok stolika, przy którym siedział. Zastanawiające, co pojedyncza rura do odkurzacza robiła w kuchni? Nie wiadomo, jednak w niskobudżetowych produkcjach nie ma czasu i pieniędzy na szperanie po szafach i szukanie choćby owego odkurzacza, obok którego powinna leżeć potrzebna w danym momencie… rura.



Gdy Piotrek był już w stanie gotowości, Jurek wrócił ze starą, ciężką Commodore 64 w rękach. Piotrek spojrzał zdziwiony na osobliwy „oręż” kolegi, a Jurek wyczuwając nagłe zaskoczenie przyjaciela, rzekł „Nie pytaj, idziemy”.

Poszli na górę schodami, krokiem dość żwawym, bowiem uzbrojeni, czuli że w czymś przewyższają przeciwnika, mimo że nawet go jeszcze nie widzieli. Dotarli na piętro, gdzie mieścił się pokój rodziców, pokój Jurka i strych. Chłopcy spojrzeli po sobie, gdyż nie wiedzieli za bardzo, co moją dalej zrobić. Piotrek zacisnął mocniej w dłoniach swoją broń. Jurek nie miał czego zaciskać, bo gdyby wcisnął mocniej klawisze komputera, który trzymał w ręce, mógłby go uszkodzić. Chłopcy ruszyli powoli w kierunku drzwi do pokoju Jurka. Stanęli przy wejściu, a Jurek który szedł pierwszy, spojrzał jeszcze raz na kolegę, wziął głęboki oddech i otworzył energicznie drzwi, wymierzając komputerem w krzesło stojące na środku pokoju.



Chłopcy trafili bez pudła, jeśli chodzi o wybór pokoju, bowiem na krześle siedział ten, którego szukali, jednak nie czuli się w żaden sposób dumni ze swojego wyczynu. Zastygli w bezruchu, czekając na to, co zrobi ktoś, kto otrzymał wcześniej zobowiązujący przydomek Szalonego Montera Destruktora. Człowiek siedzący na krześle powiedział – rzućcie broń chłopcy. To, co robicie mija się z celem – Jurek i Piotr zrobili tak, jak Szalony Monter Destruktor kazał. Co więcej, czekali na to, co zrobi dalej, bowiem poczuli przed nim respekt, który wzbudził się w nich po tym, jak ten zagrzmiał swoim powalającym najstarsze dęby głosem. I wtedy Szalony Monter Destruktor obrócił się razem z krzesłem tak, że chłopcy mogli go zobaczyć w całej okazałości. Zobaczyli oni chuderlawego, łysiejącego faceta w okularach, po czterdziestce, wyglądającego jakby był wyjęty ze zdjęcia z encyklopedii, a konkretniej ze zdjęcia do hasła „kryzys wieku średniego”. Miał tak wysuniętą górną szczękę, że wargi nie były w stanie okryć przednich zębów, przez co jego nieskazitelnie białe jedynki świeciły jasnym blaskiem, wręcz oślepiając chłopców przez pierwszych kilka sekund. Koledzy spojrzeli po sobie i po przekazaniu sobie nawzajem wzrokowej wiadomości, zaczęli turlać się ze śmiechu. Szalony Monter Destruktor spoglądał na nich ze zdziwieniem, a oni za każdym razem, gdy przerywali swój śmiech, by na niego spojrzeć, wpadali w jeszcze większą ekstazę i zdawałoby się, że nie wiedzieli, co się wokół nich dzieje. Monter spoglądał na nich z rosnącym oburzeniem i w końcu nie wytrzymując, huknął „CISZA!”. Chłopcy w jednej chwili spoważnieli, bowiem co jak co, ale złowieszczy głos ich niedoszłego oprawcy był nie do przebicia. Chłopcy patrzyli na Montera już z pełną powagą. Gdy czarny charakter tej opowieści zobaczył, że osiągnął swój cel, zaczął mówić: Reakcją większości ludzi na mój widok jest reakcja taka, jak wasza przed chwilą. Nie mam wam tego w żaden sposób za złe, zdążyłem się już przyzwyczaić. Pragnę jedynie pokazać wam, że wygląd zewnętrzny nie odzwierciedla mojej osobowości. Choć zostałem pokrzywdzony przez los, nauczyłem się odwagi i siły ducha. Z racji wykonywanego zawodu, posiadam władzę nad wieloma ludźmi. Na mnie spoczywa odpowiedzialność za, tak ważną w dzisiejszych czasach, komunikację między ludźmi. Mogę im odbierać i dawać możliwość komunikowania się z bliskimi za granicą, przyjaciółmi na drugim końcu miasta, czy choćby sąsiadem z naprzeciwka, któremu nie chce się przejść kilku metrów, by spytać o jakąś absolutnie banalną sprawę. Albowiem ja wyznaczam zasady i karzę za nieprzestrzeganie ich. Ty, Jerzy, złamałeś główną zasadę! Nieuiszczanie opłat za komunikację jest największą zbrodnią! Musisz ponieść karę! – To mówiąc monter odciął kombinerkami kabel telefoniczny. Wzniósł kombinerki w górę i wstał z krzesła. – Ja jestem monterem z T.P.S.A., a Ty właśnie poniosłeś karę, albowiem Tylko.Płacący.Są.Akceptowani.! – gdy Monter wypowiedział te słowa, chłopcy znów wybuchli śmiechem, tym razem już bez ostrzeżenia. Kiedy Monter zobaczył, że jego działania odniosły dokładnie odwrotny skutek od tego, którego oczekiwał, kompletnie „zgłupiał”. Jego nadwyrężony umysł zaczął wariować. Monter automatycznie wypowiadał słowa „Andrzej Sapczyk, Andrzej Sapczyk, słucham? Andrzej Sapczyk, czym mogę służyć? Andrzej Sapczyk, Andrzej Sapczyk, czym mogę służyć? Andrzej Sapczyk, proszę zapisać numer zgłoszenia. Andrzej Sapczyk, czy obie diody się świecą? Andrzej Sapczyk, czy dioda ADSL miga? Andrzej Sapczyk, Andrzej Sapczyk.” – Monter zachowywał się, jakby nastąpiło spięcie w jego mózgu. W końcu wyszedł. Gdy to zrobił, chłopcy spoważnieli, ocierając jedynie łzy, które napłynęły im do oczu, gdy turlali się po ziemi ze śmiechu. Jurek zorientował się, że to co na początku wywoływało w nim paniczny strach, teraz wycisnęło mu z oczu łzy poprzez śmiech. Chłopcy wychodząc z pokoju, usłyszeli jeszcze tylko zza okna, jak Monter wsiadał do swojego samochodu i cały czas nie przestawał mówić. Przez to, schodząc na parter, znów śmiali się głośno, zadowoleni z przeżytej przygody. Jednak należałoby się zastanowić, kto w tej sytuacji tak naprawdę powinien się śmiać. I bynajmniej nie chodzi o… kabel telefoniczny.



ADMIN EDIT_ Lan temat zablokowany, do chwili gdy przedstawisz się w odpowiednim dziale. I dobra rada na przyszłość - czytaj regulaminy!!
Dlaczego walę się w głowę młotkiem?

Bo jest tak przyjemnie, kiedy przestaję.

2
Wybacz, że walnę na wstępie ale to jest okropne.

eee... no więc miało być pewnie śmiesznie. W paru momentach może jest, ale ani to humor wybitny, ani głupi.

Czytało się płynnie, ale fabuła jest po prostu odpychająca.

W paru miejscach dla mnie nielogiczna.

Ale po kolei:
Otrząsnął się i zobaczył, że Szalony Monter Destruktor zaczął majstrować coś przy zamku
A gdize Waleczny Bizon ścigany Przez Nikczemne Kojoty? Nie lubię takich nazw, podświadomie nakazują nie traktowac takiego tekstu poważnie.


i schował się w lodówce
.

:shock: No, to musiała być wielka ta lodówka


Na drzwiach przyklejona była kartka, na której było napisane „Odetniemy cię za 7 godzin”. Drgawki przeszły po całym ciele Jurka. Wiedział, że Szalony Monter Destruktor jest teraz w domu
.

Będzie siedział w domu i czekał siedem godzin? No, ale przecież jest szalony...


Najprawdopodobniej stało się tak, by można było rozwinąć nieco wątek fabularny
Nie trawię tego typu zabiegów, autor przypomina czytelnikom, że to fikcja? To nie dla mnie.



I te wszystkie dygresje do tanich filmów. Przeczytaj to co napisałem poniżej:



Opowiadanie ( nie chodzi mi o twoje, to przykład) przedstawia preromantyczny sposób postrzegania istot z innego świata, które to przybywają na ziemie, celem zachwiania gospodarki ogólnorozwojowej.



Bełkot stylizowany na śmiertelną powagę, prawda? Tobie zdażało się pisać podobnie.

Gdzieś tam nie możesz się jesszcze zdecydować, czy akcja dzieje się w książce, czy filmie, ale nie mogę tego teraz znaleść.

Jestem na nie, ale mam nadzieję, że cię to nie zniechęci do dalszej pracy.

3
No z tej lodówki to musiałby być albo wyjęte półki, albo to była taka "leżąca" lodówka na lody (a takowych się od wewnątrz nie da otworzyć ;P)



Ogólne przesłanie tekstu rozumiem, ale... Hm, mogłeś wcześniej zasugerować, że to parodia (nie wiem, czy to właściwe określenie, ale takie przychodzi mi na myśl) i nie należy tego brać na poważnie. Na początku myślałam, że to takie normalne, poważne opowiadanie, więc kiedy bohater zaczął biegać w kółko albo chować się w lodówce pomyślałam "O Jezu, co za denne głupoty!"

Parodyjka "The Ringa" i ogólne naśmiewanie się z głupot niektórych horrorów (mnie też to wszystko mierzi, kiedy takowe oglądam ;) ) było dobrym pomysłem, ale mogło być zabawniej. Gdyby było więcej humoru, byłoby lepiej. Nie samo wytykanie idiotycznych sytuacji.



No i cóż, mam mieszane uczucia.



Aha, błąd:
Tylko.Płacący.Są.Akceptowani.!
Przy rozwijaniu skrótu nie stawia się już kropek na końcu wyrazów.

4
Pomysł:3-/2+

Styl:3

Schematyczność:3+

Błędy: -

Ocena ogółna:3-/2+



Podobnie jak Alan nie lubię takich nazw, ostatnio ich na pęczki w internetowych opowiadaniach. Powoli robi się to męczące.

Styl słaby w tym przypadku, dużo nieprzemyślanych kwestii.

Jak dla mnie chyba zbyt wysublimowany humor, bo do mnie nie trafił.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Całkiem mi się nie pododawało... Masę powtórzeń. Ta

lodówka. Mogłeś sie trochę bardziej przyłożyć pisząc

to. I wszystko to co pisali inni. Ale mimo to,

gdzieniegdzie śmieszy.



Pozdrawiam!

Dodane po 1 minutach:

Oczywiście nie mówię że ja nie robię podobnych błędów kiedy śpieszę się pisząc! Hehe.
Memento mori!

6
drzwi leżały wyłamane na podłodze
Ja bym napisała ,,wyważone", ale to też ujdzie.
Jurek mógłby uciec przez – wręcz aż nadto – otwarte drzwi, ale to opowiadanie musi być dłuższe, poza tym nie wymyśliłem jeszcze żadnej puenty. (...)Najprawdopodobniej stało się tak, by można było rozwinąć nieco wątek fabularny. (...) Było to o tyle ciekawe, co mało logiczne, gdyż w przemyślanym, mądrym, działającym na wyobraźnię Czytelnika opowiadaniu, takie coś zdarzyć się nie powinno. (...) Na samym początku liczył po cichu, że „opowiadanie grozy” z nim w roli głównej (...) Usiadł więc na krześle w kuchni i zaczął wściekać się na autora opowiadania: „Dlaczego to jest takie nudne?! W tym beznadziejnym opowiadaniu nic się nie dzieje!!
Ja tam nie lubię takich zabiegów. Jak już jest to wyraźnie zamierzone, mógłbyś to przedstawić dużo lepiej. Na chwilę obecną jest to pomieszanie z poplątaniem.
znalazł się z w piwnicy
,,Z" gratis. ;)
Piotrek zacisnął mocniej w dłoniach swoją broń.
,,ścisnął w dłoniach" albo ,,zacisnął palce/dłonie na".
kompletnie „zgłupiał”.
Cudzysłów jest niepotrzebny.
Andrzej Sapczyk
Jakaś aluzja do Sapkowskiego? Jeśli tak to kompletnie dla mnie nie zrozumiała. I - co za tym idzie - nietrafiona.



Z błędów jeszcze mnóstwo powtórzeń: każdy, drzwi, świeczka, kombinerki i jeszcze parę. Poza tym dialogi zapisujesz za każdym razem inaczej.



Miejscami mnie ubawiło, na przykład przy lodówce albo Commodore 64. :D Poza tym jednak uważam, że do realizowania tego typu pomysłów lepsze są filmy. żeby napisać coś takiego dobrze i naprawdę kogoś tym rozbawić, trzeba by się baaardzo postarać. Nie jest źle, ale w gruncie rzeczy takie to sobie.



pomysł: 3

styl: 3-

schematyczność: 4=

błędy: 3-

ogólnie: 3



Pozdrawiam. ;)
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”