Miniatura inspirowana jedną z moich ulubionych piosenek wdzięcznego zespołu Placebo.
*
Nigdy nie sądziłem, że mnie zniszczysz.
Nigdy nie sądziłem, że zrobię z tobą to samo.
Nigdy nie sądziłem, że będę jeszcze w stanie pożądać, a
nigdy nie sądziłem też, że istniało jeszcze coś, co było w stanie mnie zawstydzić.
Ale przecież... Przecież nic się nie stało! Przecież to luźne relacje. Przecież to tylko cenny przyjaciel, drogi, ten najdroższy. Powtarzane w nieskończoność, kiedyś musiało stać się prawdą. Tak przecież mówili, a ja przez tę krótką chwilę tak bardzo chciałem wierzyć w plotki i przesądy.
Zabawiałeś się z umysłem doszczętnie niszcząc coś, co moja licha duma nazywała ucieczką przed codziennością. I tak, oczywiście - byłeś jedynym. Jedyny. Jedyny w swoim rodzaju. Nie jestem pewien, czy powinno było cię to ucieszyć. Nie wiem, czy nie lepiej byłoby, gdybyś, zawstydzony, uciekł i postanowił nigdy więcej nie wracać. To byłoby bez wątpienia lepsze. Może nawet łatwiejsze. Nie widząc cię, nie czując, nie słysząc... teoretycznie wszystko mogło zaniknąć. Brak pożywki dla zmysłów może był w stanie uciszyć niesforny umysł i wszystkie te nieuchwytne, płochliwe myśli. Subtelne szepty spędzające sen z powiek, wymuszone westchnięcia, oczy szeroko otwarte w obawie przed nocnym spektaklem wyobraźni.
A wszystko zaczęło się od ciebie. A może to tylko ja? Może to ta głupia imaginacja, ta sztucznie stworzona wytworność, zaadoptowana nonszalancja. Pytania czy tezy? Rzucane w przestrzeń, zatracały się w swoim pierwotnym przeznaczeniu. Ich wartość i tak była wymierna.
Zabawiałeś się z tym coraz bardziej jałowym umysłem, a ja nigdy nie byłem w stanie powiedzieć, że naprawdę tego nienawidziłem. Bo to nie tak. Nie. Niezupełnie. Kręcę głową jak nie tyle zdezorientowane, co uparty, tak bardzo uparty smarkacz po raz kolejny zaprzeczający rzeczywistości. Wiedziałeś? Zapewne nie. A nawet jeśli… niczego nie można było zmienić, prawda? Musiałbyś zacząć ode mnie, a przecież powtarzałem, że tego nigdy nie pozwoliłbym ci zrobić. A to właśnie kochałeś, to był twój gwóźdź do tej śmiesznej egoistycznej trumny.
Uśmiecham się. Znowu przez ciebie. Prawdopodobnie kiedyś zamęczyłbym cię wyliczaniem wszystkich tych ryzykownych odruchów, jakich mnie nauczyłeś. Śmiech, uśmiech, łzy. Nie wszystko naraz, choć niekiedy nie miałem wyboru. Już ty o to zadbałeś.
Nigdy nie byłem bardziej wdzięczny.
2
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony tekst bardzo poprawny, przyjemny, dobrze napisany, ozdobiony niezliczoną ilością środków stylistycznych, z drugiej przypomina nieco typowe niedzielne kazanie - kończy się, a Ty nijak nie przypominasz sobie, o czym właściwie było. Podoba mi się Twój lekki, w wielu miejscach niemalże śpiewny styl, ale forma to jedno, a treść to drugie. Wydaje mi się, że w "Słodkim księciu" nastąpił mały przerost jednego nad drugim. Nie wiem, kim są jego bohaterowie, skąd się znają, w jakich pozostają relacjach, nie odnajduję żadnej wskazówki, są dla mnie jako odbiorcy całkowicie przezroczyści, nie mogę ich ani kochać, ani nienawidzić. Nie odczuwam również podczas czytania żadnych emocji, a tak chyba nie powinno być. Wydaje mi się, że miniatura została napisana pod wpływem piosenki i miała do niej jak najbardziej pasować pod względem brzmienia, ale dla mnie to troche za mało, tym bardziej, że bardzo lubię zespół Placebo.
Nie oceniam, bo styl masz świetny i chciałabym jeszcze przeczytać coś Twojego. "Słodki książę" zasiał we mnie ziarno obietnicy, ale pozostawił jednocześnie ogromny niedosyt.
Nie oceniam, bo styl masz świetny i chciałabym jeszcze przeczytać coś Twojego. "Słodki książę" zasiał we mnie ziarno obietnicy, ale pozostawił jednocześnie ogromny niedosyt.
Noc od dnia różni to, że nie widać sufitu
O uczucia już właściwie nie pytaj
Gdy przechodzisz przez szereg ciał bez imion
To nie przeszkadza, tego właściwie nie ma
Pozostał głód, już tylko głód...
Closterkeller, "California"
O uczucia już właściwie nie pytaj
Gdy przechodzisz przez szereg ciał bez imion
To nie przeszkadza, tego właściwie nie ma
Pozostał głód, już tylko głód...
Closterkeller, "California"
3
W warstwie przekazu tekst jest bardzo pretensjonalny. Taki strasznie emo.
Szkoda, bo myślę że czujesz język literacki! Jak California, - mniej iść w sytuacje wyznania, bardziej w fabułę.
[ Dodano: Pią 11 Lip, 2014 ]
(+aliteracja)
Masz potencjał. Ale idzie jak para w gwizdek
Szkoda, bo myślę że czujesz język literacki! Jak California, - mniej iść w sytuacje wyznania, bardziej w fabułę.
[ Dodano: Pią 11 Lip, 2014 ]
na przykład tu: Zabawiałeś się z umysłem- zaczyna się nieźle, potem pusta od myśliwhiness pisze:Zabawiałeś się z umysłem doszczętnie niszcząc coś, co moja licha duma nazywała ucieczką przed codziennością.
tu aż boli od kalek emocjonalnych !whiness pisze: Subtelne szepty spędzające sen z powiek, wymuszone westchnięcia, oczy szeroko otwarte w obawie przed nocnym spektaklem wyobraźni.
(+aliteracja)
żonglerka słowami o niczym :(whiness pisze:Może to ta głupia imaginacja, ta sztucznie stworzona wytworność, zaadoptowana nonszalancja. Pytania czy tezy? Rzucane w przestrzeń, zatracały się w swoim pierwotnym przeznaczeniu. Ich wartość i tak była wymierna.
Masz potencjał. Ale idzie jak para w gwizdek
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
4
Bardzo dziękuję za przemyślenia i konstruktywną krytykę.
Muszę się zgodzić, że poniekąd było to "pisanie o niczym", bardziej naszkicowanie kłębka emocji niż stworzenie realnych postaci i fabuły. Wiem teraz, że tego typu pisanie lepiej schować głęboko w szufladzie i pozostawić do własnej interpretacji, a przy publikacji wysilić się bardziej przy tworzeniu świata przedstawionego.
Niemniej w gruncie rzeczy kilka lat zmagałam się z depresją (pojmowaną niestety nie jako moda na długie grzywki, czarno-różowe bluzki i żyletki z czasopism dla nastolatków), więc być może przenika to w mniejszym lub większym stopniu do tego, co piszę. Będę baczniej zwracać uwagę, aby nie było to, jak określiłaś, pretensjonalne. W sumie dobra rada, naprawdę dziękuję, bo czasem najłatwiej wyrzucić z siebie wszystkie możliwe uczucia, zmieść je na kupkę i wrzucić do opowiadania, a to jednak faktycznie niezbyt przemyślany ruch.

Muszę się zgodzić, że poniekąd było to "pisanie o niczym", bardziej naszkicowanie kłębka emocji niż stworzenie realnych postaci i fabuły. Wiem teraz, że tego typu pisanie lepiej schować głęboko w szufladzie i pozostawić do własnej interpretacji, a przy publikacji wysilić się bardziej przy tworzeniu świata przedstawionego.
Emo, miej litość!Natasza pisze:W warstwie przekazu tekst jest bardzo pretensjonalny. Taki strasznie emo.

Dobry kopniak. DziękujęNatasza pisze:Masz potencjał. Ale idzie jak para w gwizdek

5
Kłębek emocji mówisz. Może dla Ciebie, piszącej i rozpoznającej te emocje w słowach, frazach. Dla mnie to jest puste. Nie czuje tych emocji i nie rozumiem, o czym piszesz. Może gdybym znała wdzięczną piosenkę Placebo, o której wspominasz, pojęłabym coś więcej, ale niestety nie znam jej. Pojawia się jednak pytanie - czy tekst literacki jest czytelny tylko w kontekście, czy ten kontekst nadaje mu dodatkowego smaczku. Ja optuję za drugą wersją, dlatego chciałabym poczuć to, o czym piszesz bez piosenkowego kontekstu. A nie poczułam. Szkoda, bo piszesz sprawnie i masz, jak już rzekli przedmówcy, potencjał. Rozwijaj go, bo warto.
Na początku jest stwierdzenie, że ktoś manipuluje czyimś umysłem. Rozumiem zagubienie i bunt, ale co dalej? Czego nie pozwoliłby mu zrobić? Mam się domyślić? Mogę: nie pozwolił, by razem jedli lody truskawkowe.
twój gwóźdź do tej śmiesznej egoistycznej trumny - dlaczego ta trumna jest egoistyczna?
Jak widzisz mam sporo pytań, a Ty nie dajesz mi ani odpowiedzi, ani wskazówek, gdzie mam tych odpowiedzi szukać. Uważam, że za dużo zostało w Twojej głowie i dlatego moja nie umie sobie z tym poradzić.
Czekam na kolejny Twój tekst. Powodzenia.
Kilkakrotnie czytałam ten fragment i za każdym razem gdzieś w połowie się gubiłam i miałam ochotę zacząć od nowa, jakby umykał mi sens, powiązania między kolejnymi faktami.whiness pisze:Zabawiałeś się z tym coraz bardziej jałowym umysłem, a ja nigdy nie byłem w stanie powiedzieć, że naprawdę tego nienawidziłem. Bo to nie tak. Nie. Niezupełnie. Kręcę głową jak nie tyle zdezorientowane, co uparty, tak bardzo uparty smarkacz po raz kolejny zaprzeczający rzeczywistości. Wiedziałeś? Zapewne nie. A nawet jeśli… niczego nie można było zmienić, prawda? Musiałbyś zacząć ode mnie, a przecież powtarzałem, że tego nigdy nie pozwoliłbym ci zrobić. A to właśnie kochałeś, to był twój gwóźdź do tej śmiesznej egoistycznej trumny.
Na początku jest stwierdzenie, że ktoś manipuluje czyimś umysłem. Rozumiem zagubienie i bunt, ale co dalej? Czego nie pozwoliłby mu zrobić? Mam się domyślić? Mogę: nie pozwolił, by razem jedli lody truskawkowe.

Jak widzisz mam sporo pytań, a Ty nie dajesz mi ani odpowiedzi, ani wskazówek, gdzie mam tych odpowiedzi szukać. Uważam, że za dużo zostało w Twojej głowie i dlatego moja nie umie sobie z tym poradzić.

Czekam na kolejny Twój tekst. Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf