
krótkie opowiadanie
Więc jestem na drodze, przy drewnianych słupkach, i rzucam do bagna kwiaty mleczy. A właściwie rzucam do bagna kwiaty- mlecze, bo skoro mlecz wygląda jak kwiat, i tak jest traktowany, to dlaczego miałby być chwastem.
Na początku rzucałam tylko te ładne i zostawiałam im po kawałku łodyżki, ale jednak bez łodyżki lepiej lądują. I tak część spada łebkiem w dół i nic na to nie poradzisz.
Myślę trochę o czarnych robaczkach, które powrzucałam w wodę razem z kwiatami. (Na mleczach zawsze jakieś się chowają.) Nie wiem czy umieją latać na tyle żeby wydostać się z bajorka, jeśli nie to może któryś z nich wydostanie się skacząc z kwiatka na kwiatek, chociaż to byłby robaczkowy cud.
Zrywałam z początku tylko te duże, rozwarte mlecze, ale z czasem zaczęłam zrywać te malutkie (prawie wcale nie unoszą się na wietrze i wpadają do wody bardzo blisko brzegu) i te krzywe. Tylko raz zostawiłam mlecze nie zerwane- dwa złączone ze sobą łodygą aż po czubek. Jednak człowiek ma sentyment do symboli.
Rzucając te mlecze oczywiście myślę trochę o Tobie i o tym i o tamtym. Nie zdziwi mnie wiadomości, że to zmierza do niczego, że czas się rozstać, nie zdziwi mnie, że od razu się na to zgodzę. Spokojnie i elegancko, z klasą. A potem mimo wszystko będę tęsknić i uśmiechnę się przy pierwszym spotkaniu. Jak się rzuca kwiatami w błoto to takie sytuacje są bardzo proste. Mam całe brudne palce od tych mleczy. Wieje coraz mocniej i zaczęły się skupiać na wodzie w grupki. Gdy się rzuca to ma się wrażenie, że tylko niektóre spadają łebkiem w dół, ale gdy patrzę na nie z góry to jednak jest takich dużo. I one jakoś bardziej się skupiają w te grupki.
Pewnie powiesz ,,ciekawe jakby ktoś tobie urwał łepek i rzucił w bagno?”. I słusznie.
* * *
Dziś znowu tam byłam.
Wczorajsze już częściowo się potopiły, ale dorzuciłam dużo nowych i wyglądają wszystkie bardzo pięknie. I pewnie nikt przechodząc nawet nie zastanowi się jak i po co te mlecze są tam na wodzie, tak bardzo bajorko do nich pasuje. Może to kwestia koloru żółtego na brudnym brązowym tle, ale może im tam naprawdę dobrze.
To chyba nie jest zbyt zdrowe bajorko, ma taką zawiesinę, a jak się wejdzie do środka to jakby się stanęło na galaretce. Ale widać, że tak mu dobrze.
Znalazłam suchą trzcinę i powtykałam kawałki koło mleczy w bajorku, które od czasu do czasu robiło ,,chlup” i gdzieś z podziemi wypuszczało na powierzchnię bańkę powietrza. Ale to nieważne, bo gdy pochyliłam się niżej to zobaczyłam setki malutkich glizd wijących się w tym błocie pod wodą i pomyślałam, że gdybym nie wyjęła nogi z bagna dość szybko, to zostałabym tam już na zawsze.
Próbowałam trzciną i jest tam bardzo głęboko. Są w tej wodzie też małe rybki, którym pewnie lepiej było bez mleczy, ale one tak pasują z daleka!
Na pewno gdybyś przechodził obok to byś je zauważył. A gdybyś miał dobry humor to nawet sam byś wrzucił jednego czy dwa.
Wyobrażam sobie, że wchodzę do środka w moich kaloszach, a one nagle zaczynają przeciekać i napełniają się wodą, a maleńkich głodnych wodnych robaczków jest coraz więcej i nie wiadomo już czy wyskakiwać z butów do bajorka, które może cię wciągnąć, czy próbować wyjść w kaloszach z tym co do nich wpłynęło (a i to nie byłoby łatwe).
Wiem, że więcej już tu nie przyjdę rzucać mleczy, sam rozumiesz.