Ja dzisiaj obudziłam się na kacyku. Obawiam się, że moje ciągoty do popijania piwa sama ze sobą nie prowadzą do niczego dobrego. Zawsze obiecuję sobie, że nie będę tego robić, ale nigdy nie potrafię się oprzeć. To jest po prostu chwila. Jest myśl i w momencie kiedy ona się pojawia, to to zaczyna funkcjonować jako coś niezależnego ode mnie i zaczyna żyć własnym życiem.
To jest wielkie i wszechmocne chcenie. Jak w amoku wstaję, ubieram się i idę... do najbliższego spożywczaka. Kupuję przeważnie jedno piwo, a nieraz dwa, choć z tym drugim to też nie jest taka prosta sprawa. Ja często będąc w sklepie przeżywam katusze, bijąc się z myślami, czy mam kupić sobie jedno, czy też dwa piwa (chociaż w skrajnych przypadkach zakupuję nawet trzy puszki). Jeśli kupuję tylko jedno, to w zamian za to drugie jest zawsze rekompensata w postaci paczki biszkoptów i chałwy. No i wychodzę sobie ze sklepu z jednym piwem i ze słodkościami – usatysfakcjonowana poniekąd, bo w pojedynku sama z sobą nie dałam się siebie wpuścić w maliny.
Będąc na tym etapie przestaję być sobą i często gubię się w skomplikowanych relacjach z sobą. Ale co tam, za chwilę będę w domu i skosztuję, a właściwie wciągnę zakazane owoce. Wszystkie po kolei. Ja całe życie walczę z piwem i ze słodyczami, więc kiedy już się dorwę... Mam w torebce to co mam i wszystkie hamulce już teraz puszczają. Jestem tylko ja, piwo i słodycze. To są chwile dla których warto mi żyć.
Jestem cała szczęśliwa, jakby ulepiona z różowej słodziutkiej pianki. Och, sama siebie bym zjadła, ale nie chcę pozbawić się przecież własnego towarzystwie. Moje myśli są wyłącznie optymistyczne, rodzą się w mojej głowie fantastyczne plany, które mam zamiar zrealizować. Tak jest najczęściej, ale nie zawsze. Zdarza się, że moje emocje – nie wiem z jakiego powodu - idą w drugą stronę i ich jakość jest skrajnie różna od poprzednich. W mojej głowie pojawiają się smutne wspomnienia i ja sama w tym wszystkim nieszczęśliwa, osamotniona, popychana, niechciana, odpychana i wzgardzona. Już nie chcę siebie zjadać, a raczej odwrócić się i odejść. Lituję się nad sobą i użalam, a łzy leją się strumieniami. Bywam w takich razach na dnie rozpaczy. Wtedy zawsze wspominam moich bliskich, którzy odeszli...
No, ale nie będę o tym rozprawiać. Rozgadałam się, a chciałam jeszcze opowiedzieć co dzieje się potem. Potem, to znaczy wtedy, gdy drogocenne nabytki ze spożywczaka przestały istnieć. No, wtedy, zdarza się jedna z dwóch opcji, albo raz jeszcze zasuwam do sklepu, albo lodówka nie wiedzieć kiedy otwiera się i na blacie kuchennym lądują różne produkty typu: ser żółty, wędliny, śmietana 18% lub 30% jeśli jest, no i oczywiście jaja, bo każdorazowo na ich bazie ubijam pyszny kogel mogel. Na bogato! 3 jaja no i co najmniej szklanka cukru.
No cóż, wszystko co dobre się kończy. Potem zaspokojona włączam telewizję i zasypiam błogo. Tylko rano budzę się z takim kacem, nawet nie z powodu alkoholu, bo co tam jedno, czy nawet dwa piwa. Po prostu to jest taki niesmak i niezadowolenie z dnia wczorajszego, przedwczorajszego... i jeszcze wielu poprzednich.
A może to jest niesmak z powodu całego życia? Tak to musi być raczej to ostatnie.
2
Straszna rozpacz bije z tego tekstu - zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wolanie o pomoc. Zupełnie nie wiem jak to ocenić i czemu miałby służyć tekst, pozbawiony chociażby cienia nadziei, że przyszłość może rysować się w zupełnie innych barwach, niż pokolorowała ją bohaterka.Jul.Bar pisze:A może to jest niesmak z powodu całego życia? Tak to musi być raczej to ostatnie.
3
Od godziny siedzę nad tym tekstem i nie umiem pojąć - to tak na serio, czy to tylko fabuła. I z każdą minutą coraz bardziej utwierdzam się w pierwotnym przekonaniu - nie tylko moim jak widzę - że to na serio. Ze to ciche wołanie o ulitowanie się nad czyimiś trudami dnia powszedniego.
Możemy ocenić i zrecenzować tekst (a sporo w nim błędów). Nie ocenimy i nie zrecenzujemy Ci życia, to nie kozetka psychologa. I za grosz w tym ironii. Mam wrażenie, że wszyscy omijają z daleka ten tekst, czując że dotknięcie go grozi eksplozją zbieranego od lat żalu do siebie, użalania nad sobą i żalenia innym, żalu widocznego w innych Twoich tekstach. Może mają rację, może nie, a może po prostu mi się wydaje.
Więc... jak to jest tak naprawdę? To wszystko to zabieg literacki, czy pamiętnik?
Możemy ocenić i zrecenzować tekst (a sporo w nim błędów). Nie ocenimy i nie zrecenzujemy Ci życia, to nie kozetka psychologa. I za grosz w tym ironii. Mam wrażenie, że wszyscy omijają z daleka ten tekst, czując że dotknięcie go grozi eksplozją zbieranego od lat żalu do siebie, użalania nad sobą i żalenia innym, żalu widocznego w innych Twoich tekstach. Może mają rację, może nie, a może po prostu mi się wydaje.
Więc... jak to jest tak naprawdę? To wszystko to zabieg literacki, czy pamiętnik?
4
Emocjonalnie mnie nie ruszyło. Może mało współczująca jestem, ale nie czuję tej rozpaczy bijącej z tekstu czy głębokiego niesmaku bohaterki. Ot, popłynęła, na następny dzień ma wyrzuty sumienia. Zdarza jej się nad sobą popłakać, chcieć się od siebie oderwać, bywa, że nie może powstrzymać się przed czymś, z czym walczy.
Każdemu zdarza się zawalić i być z tego powodu na siebie wściekłym. I wtedy różne wnioski w stylu "całe życie jest do dupy" przychodzą.
Tak odczytuję ten tekst. Jako zapis takiego stanu. I jako zapis takiego stanu, ani mnie ziębi, ani grzeje.
Językowo mi się nie podoba. Napisany dość płaskim, prostym stylem (dobrze przynajmniej, że bez sztucznej melancholii czy patosu) i tak najeżony "sobą", "siebie", "moje", że zakopać się w tym można.
Przykładowo:
[!] - "nie dać się siebie wpuścić" to już w ogóle jakiś koszmarny łamaniec
Nad innymi, drobniejszymi mankamentami tekstu teraz się nie pochylę. Te dwie podstawowe kwestie - problem z zaangażowaniem w tekst i nadmiar JA - za bardzo przysłoniły mi cały obraz.
Życzę powodzenia w następnych próbach i pozdrawiam,
Ada
Zatwierdzona weryfikacja - Gorgiasz
Każdemu zdarza się zawalić i być z tego powodu na siebie wściekłym. I wtedy różne wnioski w stylu "całe życie jest do dupy" przychodzą.
Tak odczytuję ten tekst. Jako zapis takiego stanu. I jako zapis takiego stanu, ani mnie ziębi, ani grzeje.
Językowo mi się nie podoba. Napisany dość płaskim, prostym stylem (dobrze przynajmniej, że bez sztucznej melancholii czy patosu) i tak najeżony "sobą", "siebie", "moje", że zakopać się w tym można.
Przykładowo:
Wiadomo, że "moje" emocje i że "moja" głowa.Jul.Bar pisze: Zdarza się, że moje emocje – nie wiem z jakiego powodu - idą w drugą stronę i ich jakość jest skrajnie różna od poprzednich. W mojej głowie pojawiają się smutne wspomnienia i ja sama w tym wszystkim nieszczęśliwa, osamotniona, popychana, niechciana, odpychana i wzgardzona.
Za dużo tego "siebie" w najróżniejszych odmianach. Nawet, jeśli to miał być jakiś efekt artystyczny (bo aż ciężko mi uwierzyć, że to wszystko przypadkowo), to nie wyszedł. Takie zdania jak to drugie czyta się po prostu fatalnie.Jul.Bar pisze: No i wychodzę sobie ze sklepu z jednym piwem i ze słodkościami – usatysfakcjonowana poniekąd, bo w pojedynku sama z sobą nie dałam się [!] siebie wpuścić w maliny.
Będąc na tym etapie przestaję być sobą i często gubię się w skomplikowanych relacjach z sobą. Ale co tam, za chwilę będę w domu i skosztuję, a właściwie wciągnę zakazane owoce. Wszystkie po kolei. Ja całe życie walczę z piwem i ze słodyczami,
[!] - "nie dać się siebie wpuścić" to już w ogóle jakiś koszmarny łamaniec
Nad innymi, drobniejszymi mankamentami tekstu teraz się nie pochylę. Te dwie podstawowe kwestie - problem z zaangażowaniem w tekst i nadmiar JA - za bardzo przysłoniły mi cały obraz.
Życzę powodzenia w następnych próbach i pozdrawiam,
Ada
Zatwierdzona weryfikacja - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony czw 19 cze 2014, 22:25 przez Adrianna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
5
1. Pamiętaj o zaimkach. Napisz, przeczytaj, wytrop je i przynajmniej połowę wyrzuć. Z czasem nauczysz się to kontrolować podczas pisania. Zastanawiaj się jak inaczej sformułować myśl, by wymigać się od użycia zaimka.
2.
3. Zaczynasz od kaca z powodu piwa, taki jest pierwszy akapit. Jednak potem okazuje się, że ów kac dotyczy nie pijaństwa tylko zajadania/wypijania pokarmów, które bohaterka uważa za zakazane. Uważa, ze nie powinna ich brać do ust, ale nie umie się powstrzymać. Więc nie jest to kac po alkoholu. Ten pierwszy akapit prowadzi na manowce. Wyrzuciłabym dwa pierwsze zdania. Wtedy zaczęłabyś od stwierdzenia, że bohaterka zawodzi i złości się z tego powodu na siebie. To ciekawsze, niż stwierdzenie obudziłam się na kacyku.
4.
5. Powalcz z Panną Interpunkcją.
Podsumowując: zwalczasz zaimki jak robactwo i kontrolujesz przecinki. To nie jest trudne.
Z opinią na temat Twojego pisania wstrzymam się do kolejnego tekstu. Wstaw coś dłuższego.
Pozdrawiam.
Dzisiaj obudziłam się na kacyku.Jul.Bar pisze:Ja dzisiaj obudziłam się na kacyku.
Obawiam się, że moje ciągoty do samotnego popijania piwa nie prowadzą do niczego dobrego.Jul.Bar pisze: Obawiam się, że moje ciągoty do popijania piwa sama ze sobą nie prowadzą do niczego dobrego.
2.
kacyk, pieniążki, rączka, torebeczka, koteczek, itd., itp. - przekleństwo zdrobnień. Po co zdrabniasz kaca? Całym tekstem próbujesz udowodnić, że to coś, co prześladuje bohaterkę, a jednocześnie spieszczasz, zmniejszasz wagę tego słowa.Jul.Bar pisze:Ja dzisiaj obudziłam się na kacyku.
3. Zaczynasz od kaca z powodu piwa, taki jest pierwszy akapit. Jednak potem okazuje się, że ów kac dotyczy nie pijaństwa tylko zajadania/wypijania pokarmów, które bohaterka uważa za zakazane. Uważa, ze nie powinna ich brać do ust, ale nie umie się powstrzymać. Więc nie jest to kac po alkoholu. Ten pierwszy akapit prowadzi na manowce. Wyrzuciłabym dwa pierwsze zdania. Wtedy zaczęłabyś od stwierdzenia, że bohaterka zawodzi i złości się z tego powodu na siebie. To ciekawsze, niż stwierdzenie obudziłam się na kacyku.
4.
Dwa razy używasz słowa cały. całe życie - zawsze, nieustannie, ciągle - jest w porządku, ale jestem cała szczęśliwa znaczy, że całe jej ciało jest szczęśliwe? nie w połowie? Więc taka forma to już niekoniecznie. W drugim przypadku cała wyrzucamy.Jul.Bar pisze: Ja całe życie walczę z piwem i ze słodyczami, więc kiedy już się dorwę... Mam w torebce to co mam i wszystkie hamulce już teraz puszczają. Jestem tylko ja, piwo i słodycze. To są chwile dla których warto mi żyć.
Jestem cała szczęśliwa, jakby ulepiona z różowej słodziutkiej pianki.
5. Powalcz z Panną Interpunkcją.
Jul.Bar pisze:Rozgadałam się, a chciałam jeszcze opowiedzieć PRZECINEK co dzieje się potem. Potem, to znaczy wtedy, gdy drogocenne nabytki ze spożywczaka przestały istnieć. No, wtedy BEZ PRZECINKA , zdarza się jedna z dwóch opcji,BEZ PRZECINKA, RACZEJ DWUKROPEK, MYŚLNIK albo raz jeszcze zasuwam do sklepu, albo lodówka WTRĄCENIE, PRZECINEK nie wiedzieć kiedy KONIEC WTRĄCENIA, PRZECINEK otwiera się i na blacie kuchennym lądują różne produkty
Podsumowując: zwalczasz zaimki jak robactwo i kontrolujesz przecinki. To nie jest trudne.
Z opinią na temat Twojego pisania wstrzymam się do kolejnego tekstu. Wstaw coś dłuższego.
Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf