Dwa księżyce (fragment powieści - jeden rozdział)

1
Fragment powieści (rozdział 17)
Literatura spod znaku Young Adult z elementami fantastyki (opis z recenzji).

Dwa księżyce

WWW Adrenalina niosła mnie jak na skrzydłach, nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w agencji. Jeszcze nikogo nie było, miałem szczęście. Szybko skreśliłem parę zdań do Angeli, zabrałem z sejfu trochę gotówki i trzy karty kredytowe. Zostawiłem kluczyki do samochodu w szufladzie biurka i zamówiłem taksówkę na Heathrow.
WWW Mike ciągle do mnie wydzwaniał – pewnie czekał już pod moim mieszkaniem, gdzie się umówiliśmy. Mieliśmy razem lecieć do Stanów, więc musiał się poważnie zaniepokoić moją nieobecnością. Dzwonił jak oszalały, co minutę, pewnie zauważył, że jaguar też zniknął. Postanowiłem szybko coś z tym zrobić: poprosiłem taksówkarza, aby nieco zwolnił na moście i zjechał jak najbliżej balustrady. Mocnym rzutem pozbyłem się obu telefonów.
WWW Nie miałem żadnego pomysłu na to, gdzie się udać. Stałem przed kasą, zastanawiając się, gdy nagle jakaś kobieta odwołała rezerwację na lot do Australii. Ten zbieg okoliczności ułatwił mi podjęcie decyzji. Kilka lat wcześniej odwiedziłem ten piękny, ale dziki kraj. Tak, tego właśnie potrzebowałem!
WWW Prawie dobę później stałem już na lotnisku w Sydney. Czułem się wykończony i nadal koszmarnie skacowany, ale zaczynałem powoli odzyskiwać równowagę psychiczną.
WWW W krainie kangurów liczba moich szalonych fanek nie była zbyt wysoka, więc mogłem łatwo zaszyć się gdzieś na prowincji i przeczekać. Przeczekać? Po co? Aby zapomnieć o Annie? To wydawało mi się całkowicie nierealne.
WWW Zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę w stanie wyrzucić jej z pamięci i serca. Może chciałem sprawdzić, jak rozwinie się sytuacja?
WWW Nic nie mogłem zrobić, zupełnie jakby ktoś pozostawił mnie w pomieszczeniu bez drzwi. Nie miałem żadnego wyjścia awaryjnego.
WWW Kierowca zawiózł mnie do biura nieruchomości na obrzeżach Sydney. Agent o imieniu Joe okazał się bardzo pomocny. Znalazł dla mnie dokładnie to, czego potrzebowałem, czyli dom w małej miejscowości kilkanaście kilometrów od stolicy – niewielki, stary i nieco zaniedbany ale za to w bardzo ustronnym miejscu. Nie miał nawet dostępu do internetu i telefonu. Pewnie dlatego nikt go nie chciał wynająć. Poza tym stawka dzierżawy nie była szczególnie atrakcyjna, ale nie obeszło mnie to. Od lat nie narzekałem na brak kasy, poza tym zabrałem ze sobą tyle plastikowego pieniądza, że mogłem tu zostać nawet przez najbliższe dziesięć lat. Czterdzieści osiem godzin wcześniej kasa straciła dla mnie jakąkolwiek wartość.
WWW Zapłaciłem kaucję i odstępne za pół roku.
WWW Leżałem w salonie na starej sofie i patrzyłem tępo w sufit. Był krzywo wytynkowany, po godzinie znałem na pamięć wszystkie detale: kilka pęknięć i rys, które układały się w literę H, dwie pajęczyny, jakiś ślad po zabiciu owada. Żółte plamki na białym tle układały się w różne wzory. Nagle odniosłem wrażenie, że widzę twarz Anny. Nie mogłem tego znieść, odwróciłem wzrok.
WWW Nad kanapą wisiał stary obraz, przedstawiający jakiegoś mężczyznę. Wąsaty brunet spoglądał na mnie z filozoficznym spokojem. Wstałem i przesiadłem się na fotel, aby mieć lepszy widok. Przypomniał mi się film o człowieku, który utknął na bezludnej wyspie i stworzył sobie przyjaciela ze skórzanej piłki.
WWW – Mogę do ciebie mówić Phil? – Wyszeptałem do mojego Wilsona. Nie odpowiedział, ale nie zraziło mnie to.
WWW – Posłuchaj, Phil, pierwszy raz w życiu jestem w takiej sytuacji. Co mam zrobić? Czy w ogóle da się coś zrobić?
WWW – Pytasz mnie o rzeczy oczywiste. Jasne, liczę się z tym, że Anna jak każda inna kobieta może nie urodzić tego dziecka, jestem tego świadom. Ale poznałem ją na tyle dobrze, że mogę założyć z dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, że nigdy nie dokonałaby aborcji… – nagle przerwałem.
WWW – Tak! Masz rację! Nie znam jej, nie mam pojęcia, co siedzi w jej głowie. Jestem idiotą! Tylko wydawało mi się, że ją znam! Ale zgodzisz się ze mną, że mogą się zdarzyć różne sytuacje, zwyczajnie może nie donosić ciąży z powodów niezależnych od niej.
WWW – Nie! Nie życzę jej tego! – wykrzyknąłem z rozpaczą.
WWW – Nie jestem podłym człowiekiem! Musisz mi uwierzyć! – Skuliłem się na fotelu. Tak bardzo chciałem go przekonać…
WWW – Zresztą to by nic nie zmieniło! Przecież mnie zdradziła! Rozumiesz? Nie wiem, kim jest dla niej ten facet. Nie wiem nic oprócz tego, że ja byłem dla niej nikim, skoro znalazł się ktoś inny.
WWW Zerwałem się z fotela i pognałem do kuchni. Wróciłem po dobrych pięciu minutach ze szklanką lodowatej wody. Musiałem w końcu zdobyć się na to wyznanie. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem:
WWW – Ta myśl mnie zabija, nienawidzę tego faceta, kimkolwiek jest. Na pewno wiedział, że spotykała się ze mną. Skąd? Choćby z gazet. Przypuszczam, że randkowali przez cały ten czas, kiedy siedziałem w Kanadzie. Policzyłem pobieżnie i wyszło mi, że Anna zaszła w ciążę tuż przed naszym wyjazdem do Polski. Nie mieści mi się to w głowie. Jak mogła tak udawać? – wylałem z siebie potok słów.
WWW Na chwilę przerwałem. Nagle stanęła mi przed oczami ta chwila: znów tam byłem, w tej nadmorskiej miejscowości, i całowałem się z Anną. Nie chciała się wtedy ze mną kochać… Teraz już wiedziałem dlaczego. Dbała, bym się nie zorientował, że już straciła dziewictwo. Gniew znów wypełnił mi całe serce, ale jakoś się opanowałem.
WWW – Tak, znów muszę ci przyznać rację: jest zdecydowanie lepszą aktorką niż ja. – Pokiwałem głową.
WWW – Czy istnieje jakieś rozwiązanie? To ty miałeś mi je podsunąć – parsknąłem śmiechem.
WWW – Drogi kolego, niestety muszę cię rozczarować, happy endu nie będzie. Gdy Anna urodzi to dziecko, zarówno ten żałosny koleś, czyli jego ojciec, jak i ja równie żałosny frajer, stracimy ją bezpowrotnie.
WWW – Jesteś świetnym psychologiem, muszę ci to przyznać. Rzeczywiście gdzieś tam w tyle mojej głowy kołata się myśl: przejść do jakiegoś innego ciała, aby w tym samym czasie zacząć nowe życie i spotkać się z nią, a raczej z jej wcieleniem – podobnym, ale nie tym samym – kilkanaście lat później. No ale gdyby Anna urodziła syna? To nie ma sensu. Poza tym moi rodzice umarliby z rozpaczy, gdybym zniknął z ich życia. Mają tylko mnie. Świadome przejście w kolejne wcielenie nie wchodzi w grę. Z kolei próbować się skontaktować z dzieckiem Anny jeszcze za tego życia też jest chore, dzieliłoby nas prawie trzydzieści lat. Jestem w potrzasku, po raz pierwszy w życiu nie wiem, co zrobić.
WWW Wypiłem resztkę wody, ale bynajmniej nie pomogło mi to zebrać myśli.
WWW – Phil, jak myślisz? Może chciała ze mną zerwać po powrocie? Wszystko na to wskazywało, zwłaszcza jej zachowanie w ostatnich dniach. Dobrze kombinuję? – próbowałem wydobyć z niego odpowiedź, ale milczał jak głaz.
WWW – Zresztą: czy to ważne? To wszystko nie ma sensu. – Zwiesiłem głowę. – Jeszcze nigdy nie byłem tak nieszczęśliwy, nie mam siły żyć. Oddałbym wszystko, żeby o niej zapomnieć, wszystko…
WWW – Kocham ją. Bez względu na to, co mi zrobiła, co zrobiła sama sobie, kocham ją i nic tego nie zmieni, dlatego tak bardzo chciałbym wydrzeć ze swojej głowy pamięć o niej, wytargać z serca to uczucie. Gdyby istniała jakaś tabletka zapomnienia, zażyłbym ją bez wahania. – Znów zamilkłem i poddałem się wspomnieniom.
WWW – Tak, masz rację, zapomniałabym również o tych wszystkich cudownych chwilach z nią spędzonych, ale uwierz mi, tak cierpię, że nieszczęście mnie przytłacza. Może gdybym tego wszystkiego nie przeżył, byłoby mi lepiej? Byłbym jak ptak w klatce, który nigdy nie zaznał wolności, jak ślepiec, który nigdy nie widział świata. Tak samo jak oni nigdy nie dowiedziałbym się, co mnie ominęło.
WWW Dopiero ta dyskusja (a raczej monolog) uświadomiła mi, że nie ma żadnego sposobu na wyjście z impasu. Mogłem liczyć jedynie na czas i zapomnienie, ale dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że szybko nie wymażę z serca uczucia do tej kobiety.
WWW Jaka zdrada, taki gniew – nie wiadomo skąd pojawiły się w mojej głowie słowa tej piosenki. Zerwałem się z fotela. Płyta ciągle tkwiła w laptopie. Słuchałem tego utworu, tak jak wtedy na balkonie w Sopocie, a moja wściekłość rosła. Gniew przepełniał mi trzewia. „Moja udręka będzie trwać wiecznie…” – pomyślałem. Przerażała mnie ta świadomość.
***
WWW Pierwszych kilka dni upłynęło mi jak ciągnący się senny koszmar. Już czwartą dobę siedziałam w pokoju i prawie w ogóle z niego nie wychodziłam. Mama zmieniła system pracy: każdą noc spędzała w domu, a pracowała albo od wczesnego rana, albo po południu. Noc wskrzeszała straszne sny, budziłam się zlana potem i łzami, czasami krzyczałam – i wtedy mama wyrywała mnie z tych realistycznych wizji.
WWW Ona albo Wika przychodziły do mnie na górę i przynosiły mi coś do zjedzenia. Nie mogłam nic przełknąć, ale czasami, zmuszana, dla świętego spokoju coś w siebie wtłaczałam. Na szczęście obie szybko zrezygnowały z prób dotarcia do prawdy, przestały mnie wypytywać, co się stało. Nie miałam zamiaru wynurzać się z tej wszechogarniającej rozpaczy, dobrze mi w niej było. Tkwienie w ogromnym nieszczęściu sprawiało mi jakąś masochistyczną przyjemność.
WWW Każdego poranka otwierałam oczy i ze zdumieniem odkrywałam, że czuję, jak boli mnie życie. Bolało wszystko: oddychanie, myślenie, zasypianie, budzenie się. Żaden stan nie przynosił ukojenia.
WWW Wychodziłam z pokoju, gdy usłyszałam ich rozmowę. Wiktoria chyba wróciła właśnie z pracy. Zamarłam w bezruchu. Były na dole i pewnie myślały, że jeszcze śpię.
WWW – Czy już coś wiadomo? Gdzie on jest? – mama mówiła tak cicho, że musiałam zejść kilka schodów, aby lepiej słyszeć.
WWW – Jack nic ci nie mówił?
WWW – Nie.
WWW – Niestety ja też nic nie wiem. Leo zostawił jakąś krótką wiadomość, tylko do Angeli. Nie wiem dokładnie, co tam napisał, nie widziałam tego listu. W każdym razie chyba nikt nie wie, gdzie jest Leo. Jakby zapadł się pod ziemię. Podsłuchałam Angelę, gdy dzwoniła do jego rodziców, rozmawiała z Ruby. To było od razu w tym dniu, w którym Leo zniknął. Nic konkretnego nie powiedziała, poprosiła ją tylko o to, aby się nie martwiła, bo on na pewno wróci, ale nieprędko. A, i jeszcze jej mówiła, że wziął ze sobą dużo pieniędzy. I chyba tyle. Żadnych szczegółów.
WWW – Skąd wiecie, że żyje? Nie próbowaliście się z nim jakoś skontaktować? – w głosie mamy usłyszałam zawahanie.
WWW – Nie wiem, co zrobił z telefonem, bo jedyne, co usłyszałam, jak próbowałam się do niego dodzwonić, to informacja, że abonent jest niedostępny. Zabrał laptopa, ale nie odpowiada na e-maile, zresztą nie ma jak. Nasz informatyk stwierdził, że Leo nie logował się w internecie od momentu, kiedy wyjechał, nie jest aktywny na żadnym komunikatorze.
WWW – No a z czego żyje? Przecież musi coś jeść!
WWW – Zabrał ze sobą karty kredytowe z kilku kont. Angela pokazała mi wyciąg z jednego banku, nic tam nie było poza dwiema datami i kwotą pobrań. Nie wiadomo, gdzie pobiera gotówkę. Na razie korzysta tylko z jednego konta i chyba zastrzegł tam poufność informacji czy coś w tym rodzaju. To jedyna rzecz, która świadczy o tym, że Leo żyje.
WWW – Jak w pracy w ogóle? Dajesz jakoś radę?
WWW – Angela jest nie do zniesienia, okropnie wściekła. Wyżywa się na wszystkich oprócz mnie, dobre i to. James już jej powiedział, wiesz, o dziecku, więc trochę się hamuje. Ale wcale się na nią nie gniewam. Mamy teraz koszmar w biurze, telefony się urywają, Morris, nasz prawnik, ma piekło na ziemi: Leo zerwał kontrakt, bo nie poleciał do Stanów, miał tam dokręcić jakieś sceny i teraz będziemy musieli zapłacić ogromną karę, bo premiera filmu się opóźni i na dodatek nie wiadomo, na jak długo – cierpliwie wyjaśniała Wika.
WWW – I co teraz zrobicie?
WWW – Może coś się uda wynegocjować. Albo zapłacimy. Jakby tego było mało, brukowce już się rozpisują, że Leo prawdopodobnie jest na odwyku, że pewnie miał kłopoty z narkotykami albo alkoholem i stąd jego nagłe zniknięcie. Morris nic nie może zrobić, nawet ich nie ruszy, dopóki sytuacja się nie rozwiąże. Wiesz, do powrotu Leo.
WWW – A jak się czujesz? Byłaś już u lekarza?
WWW – Tak, wczoraj. Stwierdził, że na razie wszystko w porządku. Przy okazji odwiedziłam szkołę i wypisałam się. Nie dałabym rady uczyć się, chodzić do pracy i na dodatek być w ciąży – zaśmiała się.
WWW Zmieniły temat, a ja powoli wycofałam się do pokoju. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. W całej historii nic do niczego nie pasowało, nie mogłam zrozumieć powodów ucieczki Leo.
WWW Bezwiednie włączyłam komputer i założyłam słuchawki. Chciałam zagłuszyć muzyką wszystkie myśli. Przypomniałam sobie płytę kupioną w Polsce, przed oczami od razu stanęła mi scena z hotelu. Znów byłam w objęciach Leo, czułam dotyk jego ręki na piersi… Nie mogłam znieść bólu, który towarzyszył temu wspomnieniu.
WWW Znalazłam na YouTube piosenkę Hanny Banaszak, ale po chwili stwierdziłam, że nie mam ochoty słuchać tych strasznych słów Samby na rozstanie.
WWW Rósł we mnie gniew. Chciałam coś zrobić, aby go wypuścić na zewnątrz, bo rozrywał mi serce od środka. A więc okazałam się Wędrowcem i dlatego Leo mnie odrzucił. Nie akceptował mnie, choć był taki sam. Nie mogłam się z tym pogodzić, chciałam coś zmienić, nie zamierzałam dalej znosić tej okrutnej prawdy, tej niesprawiedliwości. Kliknęłam odruchowo w jakiś teledysk. Młoda dziewczyna, trochę podobna do mnie, śpiewała po polsku jakąś balladę. Wpatrywałam się w nią, urzeczona. Śpiewała o mnie….
Popłyniesz dalej z każdym dniem
Gdzieś, gdzie nic nie będzie już dziwić cię
I z każdą chwilą twoje dni coraz mniej realne są
Nie dziwisz się
Tatuaż zdobi twoją pierś
I w twojej głowie pełno tatuaży
Gdy w jednej chwili zmieniasz się
I jest ci tak dobrze, dobrze, dobrze
I ja to znam
Jest ci tak dobrze, dobrze
Gdy nie boisz się, nie
A kiedy nagle, kiedy nagle
Zbudzisz się
To nie będziesz wcale ty
To nie jesteś już ty…
WWW – Dość! – zbuntowałam się.
WWW Powoli otworzyłam szufladę.
WWW Na szczęście nożyczki okazały się ostre.
WWW Gdy skończyłam, nagle poczułam ogromną ulgę. To już nie byłam ja. Ból nieco zelżał.

***
WWW Na całym tym oceanie nieszczęścia istniała tylko jedna wysepka pociechy: nie miałem żadnych sąsiadów w promieniu kilkuset metrów. Kompletny spokój i cisza, żadnych intruzów i ciekawskich mamusiek. Gdyby nie to, z pewnością wylądowałbym w areszcie lub psychiatryku. Widok oszalałego faceta rąbiącego siekierą jakieś biedne drzewo, które miało pecha rosnąć kilka metrów od budynku, musiał robić wrażenie. Ochłonąłem dopiero po godzinie, gdy wokół mnie rozpościerał się stos gałęzi – tylko tyle zostało z mojej ofiary.
WWW Cały dzień zajęło mi usuwanie śladów po spustoszeniu dokonanym kilka dni wcześniej. Zrobiło mi się trochę lepiej, wysiłek fizyczny zdecydowanie poprawił samopoczucie. Wreszcie poczułem głód. Raz w tygodniu miała przejeżdżać koło domu furgonetka z jedzeniem – taki obwoźny sklep spożywczy. Nigdzie nie musiałbym jechać, ale nie wiedziałem, kiedy to auto się pojawi.

WWW Wybrałem się na nogach do Wyee, w małym komisie kupiłem jakiś samochód – matowy ze starości, z ledwie widocznym oryginalnym lakierem w kolorze pomarańczy. W umowie podałem fałszywe dane. Na szczęście sprzedawca nie był formalistą i nie zażądał dokumentów.
WWW Oczywiście nie przerejestrowałem tego grata. Nie planowałem często z niego korzystać, więc postanowiłem jeździć na starych tablicach rejestracyjnych. Istniało niewielkie ryzyko, że wszystko się wyda – zawsze mógł się mną zainteresować jakiś nadgorliwy policjant – ale od czego były pieniądze.
WWW Właściciel domu zostawił wewnątrz prawie wszystko, meble i wyposażenie. W jednym z pomieszczeń stały nawet szafki wypchane książkami, których było pewnie kilkaset.
WWW Oglądałem telewizję, a precyzyjniej rzecz ujmując, oglądałem telewizor. Nawet nie zwracałem uwagi na kanały. Włączałem – i tak szło przez dziesięć albo i więcej godzin. Byleby cokolwiek szumiało, brzęczało. Byle nie słyszeć tych myśli.
WWW Chyba nigdy nie czułem się aż tak nieszczęśliwy. Po prostu tkwiłem w wielkiej czarnej czeluści, z żalu skręcało mi się wszystko w brzuchu.
WWW Przypomniałem sobie, że kiedyś paliłem – wtedy, gdy byłem z Alex. Podczas najbliższej wizyty w okolicznym sklepie kupiłem kilka paczek różnych papierosów. Wszystkie smakowały tak samo: goryczą i tęsknotą.
WWW Kilka razy poleciałem pooglądać okolicę. Przy Sydney rozpościerały się kilometry lasów, podróżowałem przez nie godzinami. Przypuszczałem, że każdy fotograf przyrody zazdrościłby mi mojej umiejętności: każde leśne stworzenie mogłem podglądać z bliska. Jeden dzień spędziłem, włócząc się za stadkiem psów dingo. Obserwacja ich obyczajów, a zwłaszcza polowania, dostarczyła mi przerażających wrażeń. Mimo wszystko nawet najdziksze zwierzęta nie potrafią być tak okrutne jak ludzie. Tak, te psy zachowywały się bezwzględnie, ale wynikało to z konieczności.
WWW Niestety po tygodniu znudziła mi się obserwacja fauny i flory, więc zacząłem czytać książki. Znalazłem nawet Dziwne losy Jane Eyre. Długo się wahałem, czy je przeczytać, w końcu cisnąłem książką w kąt – zbyt mocno kojarzyła mi się tą jedną, konkretną osobą. Miałem do dyspozycji spory wybór kryminałów i sensacji, przynajmniej zajmowało mi to myśli. Czasami czytałem Philowi na głos. Jedno musiałem mu przyznać: okazał się bardzo uważnym słuchaczem. Dobór lektury należał do mnie, a mój milczący kumpel nigdy się nie buntował, co ułatwiało sprawę.

***
WWW – Gdzie byłaś? Już południe.
WWW Znów widziałam to spojrzenie mamy. Nie mogłam go znieść. Nie chciałam, aby ktokolwiek się nade mną litował. Tamtej małej Ani z różowego pokoiku już nie było, wyrzuciłam ją na śmietnik razem z jej pięknymi włosami, kursem tanga, rysunkami, papierowymi motylami i szkołą artystyczną. Nowa Anna miała krótkie włosy, twarde spojrzenie i nową tożsamość.
WWW – W szkole.
WWW – Po co?
WWW – Po papiery.
WWW Nie chciałam z nią gadać. Szybko skierowałam się do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, ale prawie zaraz się otworzyły. Mama nie dawała za wygraną.
WWW – Po jakie papiery? Wypisałaś się ze szkoły? Boże! Anna, najpierw ta… – zawahała się – …straszna fryzura, potem rysunki, a teraz to?
WWW Usiadłam na łóżku i chwilę myślałam. Pewnie zdaniem mamy zachowywałam się jak kretynka, ale jak miałam jej wytłumaczyć, że staram się ze wszystkich sił zapomnieć o Leo?
WWW Jego słowa wciąż dudniły mi w uszach: „Kocham twoje włosy. Dopóki jesteś moja, nigdy nie pozwolę, abyś je obcięła”. Teraz już nie byłam jego, już nikt nie kochał moich włosów.
WWW – Co ty wyprawiasz? Umieram ze strachu o ciebie. Dziecinko, powiedz mi, co się stało. Powiedz mi prawdę, zrobi ci się lżej. – Siadła obok i chwyciła mnie za prawą dłoń.
WWW Łzy próbowały wycisnąć mi się z oczu, ale kilka dni wcześniej odkryłam pewną umiejętność, która pozwalała mi je zatrzymać: patrzyłam w jeden punkt i po polsku liczyłam w głowie od tysiąca. Absorbowało to moje myśli i pozwalało na opanowanie. Wiedziałam, że gdyby wydostała się ze mnie choć jedna łza, nie opanowałabym następnych.
WWW – Nic się nie stało. Po prostu się rozstaliśmy, już ci mówiłam. Tak samo jak mówiłam, że nie chcę o tym gadać.
WWW „Znów. To. Samo. Nie. Trzymaj. Mnie. Za. Tę. Cholerną. Rękę” – każde słowo w moich myślach strzelało jak nabój z pistoletu. Delikatnie wysunęłam dłoń i sięgnęłam do torebki, po chwili podałam mamie dokumenty. Widziałam, że przypatruje się im niewidzącym wzrokiem, dopiero po chwili do niej dotarła ich treść.
WWW – Chcesz być pielęgniarką. – Chyba miało to zabrzmieć jak pytanie, ale wyszło zdanie oznajmujące.
WWW – Tak. – Chciałam rozwiać jej wątpliwości.
WWW – Przecież nienawidzisz widoku krwi. Kiedyś zasłabłaś, jak przecięłaś się kartką. Gdy dostałaś pierwszą miesiączkę, zemdlałaś w łazience. A teraz zapisałaś się do szkoły pielęgniarskiej… – Nadal patrzyła na dokument.
WWW – Tak, zapisałam się do szkoły pielęgniarskiej – powtórzyłam jak automat.
WWW – Świetnie. Idziesz w moje ślady – wysapała po dłuższej chwili.
WWW – Też tak myślę. – Udawałam, że nie wyczuwam ironii.
WWW – Zmieniłaś się. Czasami mam wrażenie, że jesteś obcym człowiekiem. Gdzie się podziała moja córka? Tęsknię za nią – mama westchnęła tak żałośnie, że ścisnęło mnie w żołądku.
WWW – A ja nie – wykrztusiłam z trudem. Chciałam zostać sama, miałam wszystkiego dość. – Przepraszam, muszę skorzystać z toalety i wziąć prysznic, na mieście było strasznie gorąco. Potem chyba chwilę się zdrzemnę.
WWW Wstałam, uznawszy rozmowę za zakończoną.
WWW Siedziałyśmy na małej ławce przed domem. Księżyc świecił tak mocno, że wszystko wydawało się wyraźne jak w dzień. Pierwszy raz mogłam się jej dobrze przyjrzeć. Nie czułam do niej sympatii i chciałam to jakoś zamanifestować. Miałam jej powiedzieć, że z ustami pomalowanymi na czarno wygląda jak satanistka, ale po chwili stwierdziłam, że wszystko jest biało-czarne, więc stąd ten kolor szminki.
WWW – Gdybyś tylko zmyła tę tapetę, byłybyśmy nie do odróżnienia – stwierdziłam po chwili zgryźliwie.
WWW – Gdybyś tylko nie obcięła się na jeża, wyglądałybyśmy jak bliźniaczki – odparowała Alex, parskając śmiechem.
WWW – Wiesz, dlaczego to zrobiłam – obruszyłam się. – I nie tylko to.
WWW Od razu przypomniałam sobie wszystko, co odrzuciłam i z czego zrezygnowałam, aby jak najmocniej odciąć się od przeszłości.
WWW – Najtrudniej jest uciec przed samym sobą. Choćbyś nie wiem jak szybko biegła, i tak w najlepszym wypadku zobaczysz własne plecy – zwerbalizowała moje odczucia.
WWW Ciśnienie uderzyło mi do głowy. Mimo wściekłości poczułam ogromną chęć zwierzenia się jej. W końcu obie byłyśmy kiedyś dziewczynami tego samego mężczyzny.
WWW – Masz cholerną rację! – Starałam się panować nad sobą, ale przychodziło mi to z ogromnym trudem. Alex potrąciła zbyt czułą strunę.
WWW – Wiem – skwitowała ze spokojem.
WWW – Odkryłaś mnie. Nie mogę o nim zapomnieć, on jest wszędzie. W każdej chwili mogę zobaczyć jego zdjęcia, jego filmy, jego e-maile. Za każdym razem, gdy włączam ten cholerny internet, trzęsę się ze strachu, że przypadkiem gdzieś wyświetli mi się fotka z jego twarzą. Przechodząc obok sklepu, odwracam wzrok od stoisk z gazetami. Nie mogę od niego uciec, więc uciekam od siebie. Nie chcę już być jego Anną, chcę o niej zapomnieć, wtedy on zniknie, a ja się uwolnię. – Opadłam z sił.
WWW – Miłość jest jak herbaciane liście, nawet gdy z czasem odparuje z nich woda i pokryją się kurzem – wrzucone do wrzątku z powrotem odzyskują swoją barwę, zapach i smak. Zasuszone uczucie pod wpływem gorącego wspomnienia też nabiera kolorów – słowa Alex zabrzmiały filozoficznie. - Nigdy o nim nie zapomnisz, do końca życia pamiętamy naszą pierwszą miłość, choćby była nie wiem jak beznadziejna
WWW – Ty chyba nie miałaś z tym problemów, szybko ci przeszło – odparłam złośliwie.
WWW – Tak uważasz? – Popatrzyła na mnie spod wpół opuszczonych powiek.
WWW – Przecież go zostawiłaś dla jakiegoś bogatego kolesia – przypomniałam jej.
WWW – No i co z tego? Może całe późniejsze życie cierpiałam z rozpaczy i tęsknoty, spędzałam dni na rozpamiętywaniu przeszłości i rozważaniu, czy dokonałam właściwego wyboru? Skąd wiesz, że tak nie było? – zaskoczyła mnie pytaniem.
WWW – Kochałaś Leo, gdy od niego odchodziłaś?
WWW – Tak.
WWW – Jak to możliwe? Jak mogłaś się z nim rozstać w takiej sytuacji? – Nie mieściło mi się to w głowie.
WWW – Niejedna kobieta, odchodząc od ukochanego mężczyzny, wyświadcza mu tym przysługę. Zresztą to uniwersalna zasada, nie dotyczy wyłącznie nas. Znałam wielu facetów, którzy deklarowali gorące uczucia do ukochanej, ale najlepsze, co mogli dla niej zrobić, to dać jej spokój – parsknęła śmiechem.
WWW – Myślałaś, że nie zasługujesz na Leo?
WWW – Może tak, a może nie. To, czy odeszłam ze szlachetnych pobudek, czy też z tych najbardziej wyrachowanych, pozostanie moją słodką tajemnicą, ale nie zmienia to faktu, że podjęłam złą decyzję i za nią zapłaciłam. Tak samo on zapłaci za to, że zostawił ciebie. On też cię kochał, i to znacznie bardziej niż kiedyś ja jego.
WWW – Skąd to wiesz?
WWW – Rozmawiałam z nim, to chyba jasne – zachichotała.
WWW – Leo mnie zostawił, bo nie jestem człowiekiem. Ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego aż tak bardzo mu to przeszkadza, przecież jestem taka jak on – żaliłam się. – Na dodatek miał rację, faktycznie go zdradziłam, bo nie ufałam mu bezgranicznie. – Opuściłam głowę, łzy powoli napływały mi do oczu i nie chciałam, by Alex je zobaczyła.– Domyśliłam się, że jestem Wędrowcem, ale ze strachu przed urażoną dumą nie porozmawiałam z nim szczerze od razu, gdy tylko w mojej głowie pojawiły się te podejrzenia. Nie wierzę, że on mnie jeszcze kocha.
WWW Po cichu liczyłam na to, że Alex mi zaprzeczy, chciałam usłyszeć choć jedno zdanie, które pomogłoby mi odzyskać nadzieję, ale moja rozmówczyni uparcie milczała.
WWW „Rozmawiała z nim, czyli wie, gdzie on jest!” – nagle to do mnie dotarło. Podniosłam wzrok, ale gdzieś zniknęła. Rozejrzałam się wokół, nigdzie jej nie widziałam.
WWW – Alex? – Przypuszczałam, że gdzieś się schowała.
WWW Zajrzałam pod ławkę i za murek odgradzający podwórko od ulicy, ale nikogo nie znalazłam. Musiała być gdzieś niedaleko, nie zdążyłaby odejść tak niezauważenie.
WWW – Alex!!! – krzyknęłam z całych sił. – Gdzie jesteś? Wyłaź! – Rozglądałam się czujnie na boki. – Proszę cię! Alex! Porozmawiaj ze mną. – Łzy znów trysnęły mi z oczu, tym razem z poczucia bezradności.
WWW – Anka! Anka! Tu jestem… – usłyszałam ją jak przez mgłę.
WWW – Gdzie? Alex…
WWW – Otwórz oczy! – Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię.
WWW – Wika? Co robisz u mnie w łóżku? Czemu nie śpisz? Jest środek nocy – wymamrotałam, zdumiona.
WWW – Środek nocy? Matko jedyna, co ty bredzisz, kobieto? Druga po południu… i kim, do cholery, jest Alex?

***
WWW– Przyjemnie? – zapytałem mojego wąsatego kumpla, ale jak zwykle nie doczekałem się odpowiedzi. Stał oparty o balustradę werandy i razem ze mną gapił się bez celu w rozgwieżdżone niebo.
WWW– Powinieneś być mi wdzięczny. Ciekawe, kiedy ostatnio miałeś okazję wyjść na zewnątrz i zobaczyć księżyc. Pewnie ostatnie dwadzieścia lat spędziłeś, wisząc na tej ścianie z pajęczynami na plecach – uzmysłowiłem Philowi, jakie szczęście go spotkało.
WWW Noc była ciepła, powietrze stało nieruchomo, niezakłócane nawet najlżejszym powiewem wiatru. Tylko moje słowa od czasu do czasu przerywały idealną ciszę.
WWW– Kiedyś Anna napisała mi w liście, że jak jej smutno i tęskni za mną, patrzy na księżyc i wyobraża sobie, że ja robię tak samo. Wówczas łatwiej jej znieść rozłąkę… Nigdy nie zapomnę, co poczułem, gdy przeczytałem ten fragment. Zrobiło mi się wtedy tak ciepło w sercu, jakaś błogość mnie ogarnęła, zupełnie jakbym zanurzył się w puchowej poduszce zrobionej z miłości – próbowałem nieudolnie opisać swoje emocje.
WWW– Jesteś ciekawy, co ona teraz może robić? Pomyślmy… – Zerknąłem na zegarek. – Jedenasta osiem. W Londynie jest teraz środek dnia, trzynasta. O tej porze nikt nie patrzy na księżyc, co najwyżej na smog.
WWW– Czy tęsknię za Anną? No, teraz to już pojechałeś. Jak mógłbym nie tęsknić? Jestem jedną wielką tęsknotą. Wiem, to kompletnie idiotyczne, ale tak jest. Brakuje mi jej jak cholera – zabrzmiało to tak żałośnie, że aż się zawstydziłem. Phil patrzył na mnie jak na głupka.
WWW– No i co z tego, że tak krótko się znaliśmy? Czasami wystarczy jedna chwila, nie słyszałeś o miłości od pierwszego wejrzenia? – Przez moment spoglądałem mu prosto w oczy.
WWW– Nie masz racji, nie tylko w filmach zdarzają się takie rzeczy. Jestem tego żywym przykładem. Zakochałem się w Annie, gdy jeszcze jej nie znałem. Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa, a już wpadłem po uszy. – Zamyśliłem się i nagle coś mi przyszło do głowy.
WWW– Zaprezentuję ci próbkę moich skromnych umiejętności, chociaż pewnie już to słyszałeś. Znasz dzieła Szekspira? Nie? To wprost niewiarygodne, zaraz to naprawimy. – Usadowiłem się wygodniej na krześle.
O, nigdy kochać nie mogłeś naprawdę.
Jeśli nie możesz pamiętać każdego
Z najmniejszych nawet swoich szaleństw, w które
Zostałeś własną miłością wpędzony,
Nie mogłeś kochać.
Jeśli jak z tobą ja, nie siadywałeś,
By chwalić miłą i nużyć słuchacza,
Nie mogłeś kochać.
Lub jeśli uciec nie mogłeś od ludzi,
Tak jak mi teraz każe uciec miłość,
Nie mogłeś kochać
.
WWW– Twierdzisz, że zakochałem się w wyobrażeniu, w jakiejś wizji stworzonej w moim chorym umyśle? Chyba trafiłeś w sedno. Tak, zakochałem się w dziewczynie, która była idealna, a takie kobiety nie istnieją, zresztą mężczyźni też. Miałem możliwość się o tym przekonać, tylko dlaczego ta lekcja musi tak bardzo boleć? Bo jestem głupcem? Nie wyciągnąłem wniosków ze związku z Alex? Co ty chrzanisz! Wyciągnąłem, aż za bardzo, prześladowało mnie to przez lata: zachwiane poczucie własnej wartości, brak zaufania, strach przed zaangażowaniem… I jak już prawie udało mi się z tym wygrać, dostałem takiego kopa, że teraz już chyba się nie podniosę – wymamrotałem. – Widocznie nie jest mi pisane szczęście.
WWW– Nie mam siły walczyć. Jeszcze nie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miał. Anna jest już dla mnie stracona. Nie mam pojęcia, jak długo jeszcze będzie istnieć, i świadomość tego faktu zdecydowanie mnie przerasta.
WWW– Dlaczego? Phil, posłuchaj, to proste. Anna na początku była dla mnie zwykłą śmiertelniczką, wiedziałem, że któregoś dnia po prostu odejdzie jak każdy człowiek, a ja zostanę sam. Już wtedy bardzo kiepsko sobie radziłem z tą przerażającą świadomością.
WWW– Jak ona do tego podchodziła? Nijak, tak naprawdę nigdy nie dała po sobie znać, że to ją przeraża, tak jakby moja nieśmiertelność nie stanowiła dla niej żadnego problemu. A teraz, gdy już wiem, że moglibyśmy żyć razem wiecznie, że nigdy by mnie nie opuściła, straciłem ją bezpowrotnie. Czy to nie ironia losu? Gdyby była zwykłym człowiekiem, żyłaby jeszcze dziesiątki lat. – Zadumałem się nad własnymi słowami.
WWW– Czemu mówię o tym tak spokojnie? A co jeszcze mogę zrobić?! – podniosłem głos. – Wrzeszczę, upijam się, rąbię drzewo, walę pięściami, ale to nie pomaga. Czy jestem wściekły, czy otępiały, boli tak samo. Śmieję się jak wariat, a za chwilę niewiele mi brakuje, żeby się rozpłakać jak dziecko. Dzisiaj przeżyłem dzień jako zombie, jutro pewnie będę jak tygrys w klatce. Mam takie wahania nastrojów, że nikt by nie nadążył, nawet najlepszy psychiatra – zachichotałem.
WWW– To może jeszcze coś, tym razem z Hamleta – chrząknąłem znacząco.
Być albo nie być to wielkie pytanie.
Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy tez stanąwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? – Umrzeć – Zasnąć –
I na tym koniec. – Gdybyście wiedzieli,
Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,
Kres taki byłby celem na tej ziemi
Najpożądalszym. Umrzeć – zasnąć. Zasnąć!
WWW– Gdybym tylko mógł zasnąć i obudzić się bez pamięci, urodziłbym się na nowo – spuentowałem wyrecytowany fragment.
WWW – Dobra, chyba na dziś wystarczy. Mam dość rozdrapywania strupów, ty pewnie też. – Podniosłem obraz po chwili milczenia. – Masz dzisiaj wyjątkowego farta, chłopie. Będziesz spał na fotelu, nie mam siły cię wieszać – poinformowałem Phila, trzymając go pod pachą.

***
WWW Codziennie wychodziłam do szkoły, w czasie lekcji skrupulatnie wszystko notowałam i starałam się jak najwięcej czasu spędzać nad nauką. To było lekarstwo, te wszystkie kompletnie nieinteresujące mnie rzeczy działały na mózg jak guma do żucia. Wklepywałam na pamięć setki dziwnych medycznych terminów – szczelne zapychanie nimi głowy sprawiało mi przyjemność. Na szczęście w szkole nikt nie zwracał na mnie uwagi, nie byłam szczególnie towarzysko nastawiona, a mój ubiór i fryzura skutecznie odstraszały potencjalne kandydatki na koleżanki. Zdecydowanie od nich odstawałam. Może instynktownie wyczuwały, że coś ze mną nie tak?
WWW Jedyną osobą, z którą czasami rozmawiałam, była nauczycielka farmacji, Dorothy. Przypuszczałam, że zwróciłam na siebie jej uwagę, bo jako jedyna w klasie zawsze przychodziłam obkuta na blachę. Często mnie zaczepiała po lekcjach. Na początku mnie to irytowało, ale z biegiem czasu nasze pogawędki trwały coraz dłużej. Nie chciałam zbyt późno wracać do domu, na szczęście miałam kilka okienek w trakcie wykładów i wtedy z reguły mogłyśmy swobodnie porozmawiać. W niektóre dni zaczynałam lekcje dopiero około dziesiątej i wtedy spotykałyśmy się u niej w pokoju. Miała niewielkie biuro, składające się z dwóch pomieszczeń. Piłyśmy herbatę i rozmawiałyśmy o wszystkim. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam się jej zwierzać z wielu spraw. Na szczęście nie była jakoś szczególnie nachalna, chyba dlatego dobrze mi się z nią rozmawiało. Cokolwiek mówiłam, zawsze słuchała uważnie, choć czasami plotłam kompletne głupoty.
WWW Bardzo schudłam i musiałam sobie kupić trochę ubrań. Byłam zaskoczona tym, jak bardzo zmienił mi się gust. Wyglądałam jak chłopak. Ze zdumieniem odkryłam, że najlepiej czuję się w bojówkach i ciemnych bluzkach o wojskowym kroju. Nigdy nie nadużywałam makijażu, ale teraz już zupełnie z niego zrezygnowałam.
WWW Wika powiedziała, że wyglądam jak żołnierz, i bardzo mi się spodobało to określenie. Chciałam być żołnierzem, marzyłam o tym, aby ktoś wydawał mi rozkazy. Spełniałabym je bez szemrania, bez zastanawiania się nad tym, czy są według mnie właściwe, czy też kompletnie głupie. Nic mnie tak nie męczyło jak podejmowanie decyzji.
WWW Po zajęciach robiłam zakupy i wracałam do domu. Ustaliłam sobie pewien rytuał i trzymałam się go uparcie: gotowałam obiad, sprzątałam kuchnię, mój pokój, salon i obie łazienki. Liczba godzin spędzanych przeze mnie na pracach domowych drastycznie wzrosła.
WWW Mycie i czyszczenie wszystkiego, co się tylko do tego nadawało, sprawiało mi przyjemność. Wanda stwierdziła, że cierpię na nerwicę natręctw, ale zupełnie mnie to nie dotknęło. Nie miałam zamiaru zrezygnować z reżimu, który sobie narzuciłam. Porządkowanie całego otoczenia przynosiło mi ulgę.
WWW– Aniu, co ty tu robisz?
Odwróciłam głowę, w drzwiach stała mama. Godzinę temu skończyły mi się wszystkie zajęcia i znów nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Postanowiłam, że posprzątam jej pokój. Już to wcześniej robiłam, ale tym razem mnie nakryła.
WWW– Przepraszam. – Byłam zła na siebie, miałam zamiar wymknąć się stąd przed jej powrotem. – Zaraz sobie pójdę, już prawie skończyłam – dodałam szybko.
WWW Zaczęłam zbierać wszystkie ściereczki i środki czystości do specjalnego plastikowego koszyczka.
WWW– Nie gniewam się. Jak chcesz, to dokończ, ja i tak idę na dół – głośno westchnęła.
WWW– W lodówce jest obiad – przypomniałam jej, mimo że codziennie tam czekał na resztę domowników.
WWW Właśnie kończyłam myć podłogę, gdy zauważyłam, że pod łóżkiem coś leży – jakiś papier zwinięty w kulkę. Sięgnęłam ręką i to wyciągnęłam. Powoli rozprostowałam czystą kartkę, odruchowo ją odwróciłam i ze zdumieniem odkryłam, że mam przed sobą rysunek profilowy mojego eks. Skurcz zacisnął mi mięśnie brzucha, na moment przestałam oddychać.
WWW Zaraz po powrocie z Cannes narysowałam z pamięci dwa portrety Leo. Pierwszy z nich był dosyć wierną kopią rysunku wykonanego w hotelu. Drugi zrobiłam pisakiem – i właśnie ten miałam teraz przed sobą. Doskonale pamiętałam, że obydwie prace, razem ze wszystkimi innymi, wyrzuciłam ponad miesiąc temu. Przyjrzałam się uważnie – przykleiło się do niego kilka moich obciętych włosów. Ktoś wyjął ten rysunek z worka i go tu schował.
WWW– Co to jest? – Nie zauważyłam, że mama wróciła do pokoju i przyglądała mi się uważnie.
WWW Byłam wściekła, nie miałam pojęcia, po co schowała ten rysunek. Wyjaśniłam jej natychmiast, co przed chwilą znalazłam. Moje wzburzenie narastało.
WWW– Lepiej mi powiedz, co robił pod twoim łóżkiem! Po jaką cholerę wygrzebałaś go ze śmietnika? Po co to trzymasz?! Tego już nie ma i nie wróci! – Z wściekłością potargałam kartkę na strzępki.
WWW Siedziałam na ziemi, otoczona maleńkimi kwadracikami papieru. Wiedziałam, że gdy ostatnim razem sprzątałam w tym pokoju, odsunęłam łóżko i dokładnie umyłam pod nim podłogę. Na pewno nie było tam żadnej kartki.
WWW Nagle przypomniałam sobie o świadku mojego wybuchu. Zerknęłam na mamę: przeraziła się, widziałam jej szeroko otwarte oczy. Chyba nie miała odwagi do mnie podejść, bo nadal stała przy wejściu.
WWW– Ania, ja tego nie zrobiłam – słyszałam, jak drży jej głos.
WWW– To kto? Duch Święty? – wyrzuciłam z siebie szybko.
WWW– Naprawdę. Musisz mi uwierzyć! Po co miałabym to robić?
WWW– Ktoś musiał to tam schować! Przecież u ciebie w pokoju nikt nie bywa, tylko ty i czasami Jack! Jego chyba nie podejrzewamy, więc kto pozostaje?
WWW– Nie schowałam tego rysunku! Nie okłamałabym cię – próbowała mnie przekonać.
WWW– Okłamywałaś mnie przez dwanaście lat, masz wprawę – przypomniałam jej.
WWW Zauważyłam, że się skuliła, a w oczach stanęły jej łzy. Coś ścisnęło mnie w gardle.
WWW– Musisz iść do lekarza – wydusiła z siebie w końcu.
WWW Gorączkowo zastanawiałam się nad całą sytuacją. Złość gdzieś zniknęła, wiedziałam, że mama mówi prawdę.
WWW Zabrnęłam w ślepą uliczkę. Przypomniałam sobie, jak się czułam po lekach uspokajających, którymi mama mnie nafaszerowała zaraz po ostatniej wizycie Leo, i nie miałam zamiaru powtórzyć tego doświadczenia. Musiałam coś wymyślić, aby ją uspokoić.
WWW– Przepraszam. Już wszystko wiem. Ostatnio myłam u ciebie okna, polerowałam je starymi gazetami, pewnie to wśród nich zawieruszył się ten rysunek. Nie zauważyłam, że upadł na podłogę i poturlał się pod łóżko – wydukałam sklecone naprędce wytłumaczenie.
WWW Chyba zabrzmiało w miarę wiarygodnie: napięcie opadło, mama usiadła na łóżku i przez chwilę przyglądała mi się badawczo.
WWW– Jeszcze raz przepraszam, że cię fałszywie oskarżyłam – próbowałam nadać swojej wypowiedzi jak najwięcej wiarygodności. – Kompletnie mi odbiło. Wiesz, trochę jestem znerwicowana, chyba przez tę szkołę – łgałam jak najęta i coraz lepiej mi to wychodziło.
WWW– Uhm. – Pokiwała głową.
WWW Czułam, że coś się jej nie podoba.
WWW– I tak uważam, że wizyta u jakiegoś specjalisty nieźle by ci zrobiła – stwierdziła dobitnie.
WWW– Zastanowię się. Obiecuję pójść jutro do szkolnego psychologa – szybko ją uspokoiłam.
WWW Podniosłam się z podłogi, błyskawicznie pozbierałam strzępki papieru.
WWW– Muszę odetchnąć, pójdę na spacer.
WWW Gdy wychodziłam z pokoju, mama nadal siedziała na łóżku i wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedziałam.
WWW Jak tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju, sięgnęłam po telefon. Była tylko jedna osoba która mogła mi pomóc: Dorothy.

***
WWW– Jesteś pewna, że sama tam nie położyłaś tej kartki? – Siedziała naprzeciwko mnie i badawczo wpatrywała się w moją twarz.
WWW Miałam szczęście: mogłyśmy się natychmiast spotkać i spokojnie porozmawiać u niej w biurze, jeszcze nie wyszła z pracy.
WWW– Absolutnie. Przecież ci tłumaczyłam: wszystkie rysunki wyrzuciłam już dawno temu. Zresztą na tej kartce były przyklejone moje włosy. Spakowałam wszystkie prace razem z obciętymi włosami do jednego foliowego worka i sama wyniosłam go na śmietnik – panikowałam, mój głos przypominał dyszkant chłopca przechodzącego właśnie mutację.
WWW– Mama nie mogła przynieść tego rysunku? Albo ktoś z domowników? – spokojnie dociekała.
WWW Pokręciłam głową, na pewno tak się nie stało.
WWW– No to skąd się tam wziął? Przecież nie teleportował się z kosza. Może faktycznie przez przypadek gdzieś się zawieruszył?
WWW Tę opcję też rozważałam, ale uznałam ją za równie nieprawdopodobną jak poprzednia.
WWW– Powiedz mi, tylko szczerze: czy ja naprawdę zaczynam wariować? – Byłam przerażona i drżałam jak osika.
WWW Dorothy przez moment się zastanawiała. W końcu stwierdziła, że musi coś sprawdzić w komputerze. Wyciągnęła laptopa i chyba coś znalazła, bo czytała przez dłuższy czas.
WWW Obserwowałam ją bezwiednie. Wyglądała jak zwykle idealnie. Długie blond włosy w kolorze dojrzałego zboża miała zaplecione w perfekcyjnie równy warkocz, dopasowana garsonka w kolorze kawy z mlekiem leżała na niej jak na modelce. Mleczny manicure i pastelowy makijaż dopełniały całości. Była jedynym znanym mi człowiekiem, który chyba nie miał żadnej skazy na urodzie, zupełnie jakby ją ktoś obrobił programem graficznym. Zero ciemnych odrostów, odprysków na lakierze, pieprzyków i zmarszczek na skórze. Pełna doskonałość.
WWW– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co ci się stało. Może powinnaś faktycznie iść do psychiatry. To mi wygląda na jakieś halucynacje – stwierdziła po dłuższej chwili.
WWW– Jakie halucynacje? Przecież mama też widziała ten rysunek! – szybko wyjaśniłam.
WWW– Hm… Wiesz, są takie choroby, które polegają na tym, że coś się robi, a potem się o tym zapomina. Lunatycy potrafią chodzić w nocy i robić różne rzeczy, a potem nic z tego nie pamiętają. Może sama wyjęłaś ten rysunek i tam położyłaś, ale tego nie pamiętasz? – brzmiała bardzo przekonująco.
WWW– Nie jestem lunatyczką! Mama na pewno by mi o tym powiedziała – uspokoiłam sama siebie.
WWW– OK, ale chciałam ci uświadomić, że istnieje wiele chorób psychicznych dających takie objawy. Zaburzenia pamięci krótkotrwałej są symptomem wielu schorzeń.
WWW– Dorothy, ja wariuję, powiedz mi, co to za choroba… – wyjąkałam drżącym głosem.
WWW Przez chwilę przyglądała mi się badawczo. Czułam się okropnie Miałam nieodparte wrażenie, że coś przede mną ukrywa, jakąś straszną prawdę o moim zdrowiu psychicznym.
WWW– Anno, powinnaś o tym zapomnieć. Gdyby podobna sytuacja się powtórzyła, wtedy na twoim miejscu wybrałabym się do lekarza. To, co się stało, to pewnie tylko jakiś incydent.
WWW Podniosła się z krzesła, obeszła biurko i mnie przytuliła. Miałam wrażenie, że jej ręce były gumowe, sztuczne, zupełnie jak u lalki. Przez moje ciało znów przeleciał dreszcz. Umierałam ze strachu.
Ostatnio zmieniony śr 18 cze 2014, 02:03 przez Augusta, łącznie zmieniany 5 razy.

2
Przeczytałam. Widać redakcję - miło czytać w tuwrzuciu tekst redagowany.

Uwagi na gorąco: to, co rzuciło mi się w lekturze tego fragmentu - kompletnie niewiarygodny od-męski bohater - właściwie niemęskoosobowy, a nawet "ciotko-osobowy"!


wrócę do tekstu, na razie to zasadnicza uwaga krytyczna.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Dziękuję :)
Ciężko wczuć się w psychikę faceta :D
Na swoją obronę mam to, że to bardzo wrażliwy człowiek, niepoprawny romantyk i artysta :P, nieco egzaltowany...

4
Adrenalina niosła mnie jak na skrzydłach, nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w agencji.
nat ma racje. Po przeczytaniu tego zdania wydawało mi sie, że bohaterem jest kobieta.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Augusto wybacz szczerość, ale taka paskuda ze mnie. Nie podobało mi się. Sztuczne, nijakie, plastikowe i nierealistyczne – w szczególności tam gdzie piszesz w imieniu mężczyzny. O otoczeniu, scenerii nic właściwie powiedzieć nie można, bo jej nie ma. To wszystko wisi w próżni. Rozumiem, że pewne opisy czy charakterystyka problematyki, bohaterów, mogą znajdować się w innych rozdziałach, ale na bieżąco też powinno być scharakteryzowane to i owo. Styl i słownictwo nazbyt uproszczone, a przede wszystkim obracające się wokół relacji damsko – męskiej, z czego – przynajmniej dla mnie – dokładnie nic nie wynika. Forma nie jest ciekawa, a treść – przynajmniej mnie - nie wciągnęła.
Wśród mężczyzn nie znajdziesz czytelników, sądzę, że to literatura typowo kobieca (?), a i to daleko nie dla wszystkich kobiet, ale tutaj wypowiadał się nie będę

Zarzut, że męski bohater jest niemęskoosobowy jest aż nadto prawdziwy i rozkłada pierwszą część. Zresztą zobacz jak sama piszesz w jego imieniu:
– Tak, masz rację, zapomniałabym również o tych wszystkich cudownych chwilach z nią spędzonych, ale uwierz mi, tak cierpię, że nieszczęście mnie przytłacza.
Może to tylko literówka, a może i nie.

A takie wynurzenia mężczyzny są absolutnie niestrawne i wydają się być całkowicie nieprawdziwe:
ale uwierz mi, tak cierpię, że nieszczęście mnie przytłacza.
Takich miejsc dużo. Za dużo. Na przykład:
– Nie! Nie życzę jej tego! – wykrzyknąłem z rozpaczą.
– Nie jestem podłym człowiekiem! Musisz mi uwierzyć! – Skuliłem się na fotelu. Tak bardzo chciałem go przekonać…
Kogo chce przekonać tym lamentem? Siebie? Swoje alter ego uosobione przez obraz? Ją (nieobecną)?
– Ta myśl mnie zabija, nienawidzę tego faceta, kimkolwiek jest. Na pewno wiedział, że spotykała się ze mną. Skąd? Choćby z gazet. Przypuszczam, że randkowali przez cały ten czas, kiedy siedziałem w Kanadzie. Policzyłem pobieżnie i wyszło mi, że Anna zaszła w ciążę tuż przed naszym wyjazdem do Polski. Nie mieści mi się to w głowie. Jak mogła tak udawać?
A ta analiza do kogo jest skierowana?
– Drogi kolego, niestety muszę cię rozczarować, happy endu nie będzie. Gdy Anna urodzi to dziecko, zarówno ten żałosny koleś, czyli jego ojciec, jak i ja równie żałosny frajer, stracimy ją bezpowrotnie.
Jaki „żałosny koleś”? Sukinsyn co najmniej!
Wypiłem resztkę wody, ale bynajmniej nie pomogło mi to zebrać myśli.
Wody??? To tam prohibicja obowiązuje?
Jeszcze nigdy nie byłem tak nieszczęśliwy, nie mam siły żyć. Oddałbym wszystko, żeby o niej zapomnieć, wszystko…
– Kocham ją. Bez względu na to, co mi zrobiła, co zrobiła sama sobie, kocham ją i nic tego nie zmieni, dlatego tak bardzo chciałbym wydrzeć ze swojej głowy pamięć o niej, wytargać z serca to uczucie. Gdyby istniała jakaś tabletka zapomnienia, zażyłbym ją bez wahania.
No wybacz, ale to jest nazbyt sztuczne i niestrawne.
– Mogę do ciebie mówić Phil? – Wyszeptałem do mojego Wilsona. Nie odpowiedział, ale nie zraziło mnie to.
– Posłuchaj, Phil, pierwszy raz w życiu jestem w takiej sytuacji. Co mam zrobić? Czy w ogóle da się coś zrobić?
W sytuacji bohatera, mężczyzna jest zawsze mniej lub bardziej wku...... . I nie będzie szeptał! Ani prosił o łaskawą zgodę na cokolwiek wiszący na ścianie portret, aby móc się wygadać, jeśli akurat ma na to ochotę! Gdyby to był żywy człowiek, też by go o nic nie prosił.

Te wszystkie zdania są do wywalenia.
Na swoją obronę mam to, że to bardzo wrażliwy człowiek, niepoprawny romantyk i artysta , nieco egzaltowany...
To nie jest obrona, to nie jest usprawiedliwienie ani wytłumaczenie. To rola Twojego dzieła, Ty już nie masz nic do wyjaśniania (chyba, że zamieścisz to w tekście). Nie wyobrażam sobie zresztą, aby artysta tak się zachowywał, oni a priori zachowują się raczej ekstremalnie i nieszablonowo, nawet jeśli jest to poza i gra przed samym sobą (często tak właśnie jest). Romantyzmu i egzaltacji też tu za bardzo nie widzę. Mogę się zgodzić, że teoretycznie ktoś taki mógł istnieć (do rezerwatu by się nadawał jako kuriozum, tyle, że wyjątkowo nieciekawe), różne rzeczy się zdarzają, ale żeby to opisywać?
– Pytasz mnie o rzeczy oczywiste.
Kto tu kogo pyta?
pewnie zauważył, że jaguar też zniknął.
Jeśli jaguar miał łapy zakończone pazurami, pokryte sierścią, a wewnątrz kości – to w porządku. Ale jeśli miał łapy okrągłe, to przysługuje duża litera.
Mocnym rzutem pozbyłem się obu telefonów.
Dlaczego obu? Nie było mowy, że miał dwa.
Stałem przed kasą, zastanawiając się, gdy nagle jakaś kobieta odwołała rezerwację na lot do Australii.
„gdy bym usunął”
Zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę w stanie wyrzucić jej z pamięci i serca.
Banał i truizm. Ten człowiek miał jakieś fanki? Był jakimś artystą może? I tego nie wiedział?
Nic nie mogłem zrobić, zupełnie jakby ktoś pozostawił mnie w pomieszczeniu bez drzwi. Nie miałem żadnego wyjścia awaryjnego.
Jak nie miał, jak miał? Właśnie je opisujesz; w łeb sobie przecież nie palnął.
Nie miał nawet dostępu do internetu i telefonu.
Napisałbym: Nie miał nawet internetu. Po co telefon stacjonarny w wynajętym domu w dzisiejszych czasach, zwłaszcza jak się wyrzuca komóry przez okno?
ja byłem dla niej nikim, skoro znalazł się ktoś inny.
Niekoniecznie.
Gniew znów wypełnił mi całe serce,
Niezbyt oryginalna metafora .
– Tak, znów muszę ci przyznać rację: jest zdecydowanie lepszą aktorką niż ja. – Pokiwałem głową.
– Czy istnieje jakieś rozwiązanie? To ty miałeś mi je podsunąć – parsknąłem śmiechem.
No i mamy tak: Raz kropka i duża litera a w następnym wersie brak kropki i mała litera. Tu i tu oddzielone dwa słowa. Możesz wyjaśnić, co uzasadnia tę różnicę? W innych miejscach również to występuje.
w głosie mamy usłyszałam zawahanie.
Lepiej: „wahanie”.
Rósł we mnie gniew. Chciałam coś zrobić, aby go wypuścić na zewnątrz, bo rozrywał mi serce od środka.
Znowu gniew i serce. Chociaż nie wiem, może kobiety tak to odczuwają. Różnie bywa. W starożytności serca było ośrodkiem myślenia i siedliskiem rozumu oraz mądrości.
Tej części nie rozumiem, zdawało mi się, że narratorem jest niewierna Anna, a tu wynika, że ona nie zdaje sobie sprawy, że nie jest w ciąży z Leo (narratorem pierwszej części?). Ale może coś kręcę, bo to przecież nie jest początek tej historii. Może to rozdwojenie jażni? A może jest wyjaśnione w innych rozdziałach?
Cały dzień zajęło mi usuwanie śladów po spustoszeniu dokonanym kilka dni wcześniej. Zrobiło mi się trochę lepiej, wysiłek fizyczny zdecydowanie poprawił samopoczucie.
Czyli zrobiło mu się lepiej po kilku dniach. I po kilu dniach poczuł głód. Jednak twardziel.
Po prostu tkwiłem w wielkiej czarnej czeluści, z żalu skręcało mi się wszystko w brzuchu.
Druga część zdania nie jest dobra.
Przypomniałem sobie, że kiedyś paliłem – wtedy, gdy byłem z Alex.
Znów czegoś nie rozumiem; to jak miała na imię? Anna czy Alex?
Z dalszej części chyba wynika, że Alex jest mentalną projekcja Anny (?), albo odwrotnie. Ale tutaj jest mylące. Albo nie rozumiem. A jak czytelnik (to ja) czegoś nie rozumie – nie jest dobrze.
Kilka razy poleciałem pooglądać okolicę.
„Poleciałem” do wymiany. Chyba, że samolotem. Ale nie ma o tym tutaj mowy.
Może „udałem się”?
Przypuszczałem, że każdy fotograf przyrody zazdrościłby mi mojej umiejętności: każde leśne stworzenie mogłem podglądać z bliska.
Na czym polegała ta umiejętność? Czy przypadkiem nie chodziło o możliwość?

Ten „mini” opis obserwacji zwierząt jest albo za długi, albo za krótki. To znaczy albo nie należało go wcale zamieszczać, albo nie kwitować czterema krótkimi, lapidarnymi zdaniami, lecz dać porządny opis.
Znalazłem nawet Dziwne losy Jane Eyre.
„Dziwne losy”
– Chcesz być pielęgniarką. – Chyba miało to zabrzmieć jak pytanie, ale wyszło zdanie oznajmujące.
– Tak. – Chciałam rozwiać jej wątpliwości.
Chcesz – Chciałam: powtórzenie.
Może: Musiałam rozwiać jej wątpliwości.
Nigdy nie zapomnę, co poczułem, gdy przeczytałem ten fragment. Zrobiło mi się wtedy tak ciepło w sercu, jakaś błogość mnie ogarnęła, zupełnie jakbym zanurzył się w puchowej poduszce zrobionej z miłości – próbowałem nieudolnie opisać swoje emocje.
Wyjątkowo nieudolnie. Zresztą to znów mówi kobieta.

A jeśli chodzi o ciąg dalszy tej części, to powtarza się historia początku.
Wrzeszczę, upijam się, rąbię drzewo,
Wodą?
Wrzasków jakoś nie było, przynajmniej w tekście nie pamiętam.
A drzewo też kiedyś rąbałem, zimno było.
Mam takie wahania nastrojów, że nikt by nie nadążył, nawet najlepszy psychiatra – zachichotałem.
No to już zbyt kobiece. Usuń koniecznie!

Czy nauczycielka farmacji nie miała nic innego do roboty tylko plotkować z uczennicą?
Bardzo schudłam i musiałam sobie kupić trochę ubrań.
O ile wiem, to w ciąży się raczej tyje.

6
Dziękuję :)
Postaram się mniej więcej wyjaśnić
Gorgiasz pisze:Może to tylko literówka, a może i nie.
literówka
Gorgiasz pisze:Kogo chce przekonać tym lamentem? Siebie? Swoje alter ego uosobione przez obraz? Ją (nieobecną)?
- podobnie jak w Cast Away - Leo rozmawia z kimś wyimaginowanym, ale tak naprawdę z samym z sobą
Gorgiasz pisze:Jaki „żałosny koleś”? Sukinsyn co najmniej!
- Leo raczej nie używa takiego słownictwa,
Gorgiasz pisze:Wody??? To tam prohibicja obowiązuje?
- on z zasady (nie powinien, a właściwie to mu nie wolno) nie pija alkoholu, raz mu się zdarzyło (wzmianka na początku: był skacowany)
Gorgiasz pisze:Jeśli jaguar miał łapy zakończone pazurami, pokryte sierścią, a wewnątrz kości – to w porządku. Ale jeśli miał łapy okrągłe, to przysługuje duża litera.
- tekst po redakcji, redaktorka ma swoją opinię na ten temat (to samo dotyczyło nieszczęsnej fanty, Big maca (Big Maca, big maca ?), etc... sama nie wiem jak ma być prawidłowo. Zdania są podzielone (założyłam tu wątek poruszający ten problem - w dziale "Jak pisać")
Gorgiasz pisze:Dlaczego obu? Nie było mowy, że miał dwa.
była mowa w 4 rozdziale :D (jeden służbowy ale zastrzeżony, drugi prywatny tylko do komunikowania się z Anną
Gorgiasz pisze:No i mamy tak: Raz kropka i duża litera a w następnym wersie brak kropki i mała litera. Tu i tu oddzielone dwa słowa. Możesz wyjaśnić, co uzasadnia tę różnicę? W innych miejscach również to występuje.
) - niedopatrzenie redakcyjne :D
Gorgiasz pisze:O ile wiem, to w ciąży się raczej tyje.
- przy założeniu, że się w tej ciąży jest

Dziękuję mimo wszystko. Sporo Twoich pytań i wątpliwości wynika z faktu, że przeczytałeś tylko fragment (wiele kwestii przez to jest całkowicie niezrozumiałych i bezsensownych - jak to o ciąży i ciuchach :D chociażby, czy też o lataniu). W sumie mogłam wstawić początek, przynajmniej nie byłoby takich właśnie sytuacji.

Muszę dokładnie zapoznać się z zarzutami :) i przemyśleć parę kwestii - bardzo mi pomogłeś :)

7
Augusta.

Bym się nie chciał dokładać do kręcących nosem, pal diabli merytorykę, wiadomo, że nie piszesz dla starych facetów.

Coś mnie jednak od początku uwierało, a po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, co.

PAM.
PAM, PAM.
PAM, PAM, PAM.

Jakby chcieć sobie wystukać Twoją opowieść, to w zasadzie występują tylko te trzy rytmy. Bardzo często te same obok siebie. Zabójcza monotonia. Tak, jakby cała emocjonalność mieściła się w średniej strefie stanów średnich, ni razu narracja nie niesie dłuższą myślą, opisem, spostrzeżeniem, z rzadka ktoś pieprznie krótko pięścią w stół, a i wtedy jakoś niemrawo.

Plumkaniem trudno jest wyrwać czytelnikowi serce, trudno go skłonić, żeby się wczuł, wsiąkł, zapomniał o bożym świecie, biegł drogą, którą mu pokazujesz.
Poprawne jest tylko... poprawnym.

8
Dziękuję :)

Od Ciebie dzielą mnie lata świetlne i droga nie do pokonania - zdaję sobie z tego sprawę.

9
Augusta, na litość boską, chodzi o to, żebyś miała świadomość, co można i trzeba przemyśleć, poprawić, na co zwrócić uwagę w następnym podejściu do komputera, a nie o to, kto jest elo fajny, pro i superhero :-P

10
ależ mam świadomość :)
wynika z tego, że lawendowa ta moja powieść :)
albo jak kaszka manna z mlekiem :D
wzięłam sobie Twoje (i nie tylko Twoje) uwagi do serca - postaram się pisać nieco śmielej :)

11
To tak na poważnie:

nie wiem, jak jest na rynku z taką literaturą - zapotrzebowaniem i oczekiwaniami wydawców

jako literatura w wyimku: nie poradziłaś sobie z narratorem pierwszoosobowym, zmiennym i należącym do różnych płci, profesji i grup wiekowych. Z tego, co mówiłaś narratorów (osób) będzie więcej - to źle rokuje postaciom, bo będą się stawać nudne i niewiarygodne, a przede wszystkim szkodzić będą fabule. Przykład z tu przestawionym bohaterem jest reprezentacyjny - piszesz "nim" jak Ty byś widziała świat, jak Ty byś czuła, nie wyszłaś poza "siebie" w żadnej tu postaci.

Może spróbuj trzecioosobowej?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

12
Narratorów jest dwóch: Anna i Leo, jedynie w prologu i epilogu (w sumie to zaledwie 6 stron) występuje trzeci (a raczej trzecia - kobieta).

Nie wyobrażam sobie zmiany narracji - musiałabym przewrócić do góry nogami całość, a to raczej niemożliwe (wymagałoby zbyt dużego nakładu pracy, poza tym takie rozwiązanie jakie zastosowałam - bardziej mi odpowiada).

Postaram się nieco wyostrzyć charakter Leo :)

Dziękuję :) Nataszo

13
Augusta pisze:Postaram się nieco wyostrzyć charakter Leo :)
nie chodzi o charakter! Ale o to, jak "nim" piszesz!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

14
Ciężka sprawa :)
Wiem, o co Ci chodzi - nie odczuwasz różnicy między narracją Anny a narracją Leo.
Postaram się pewne rzeczy pozmieniać (w całości powieści).
Akurat tak się nieszczęśliwie złożyło, że przez cały rozdział 17 (wstawiony) - Leo rozmawia wyłącznie sam ze sobą, nie kontaktuje się z nikim realnym. Niestety nie mogę wstawić (w tej chwili) fragmentów gdy rozmawia z innymi facetami czy też z Anną.

15
Przeczytałam ten fragment dwa razy. Na pewno, skoro to proza dla YA, nie jestem targetem :mrgreen: ale o ile ja znam facetów, to mało jest takich, którzy tyle sami ze sobą rozmawiają na przestrzeni dekady :lol:

Nie chcę powiedzieć, że nie ma facetów wrażliwych, albo że wszyscy są z Marsa, po prostu faceci jednak przeżywają wszystko znacznie prościej i prościej widzą świat. Rozkładanie i analizowanie na czynniki pierwsze jest domeną naszej płci.

Ten fragment

Nie miałem żadnego pomysłu na to, gdzie się udać. Stałem przed kasą, zastanawiając się, gdy nagle jakaś kobieta odwołała rezerwację na lot do Australii. Ten zbieg okoliczności ułatwił mi podjęcie decyzji. Kilka lat wcześniej odwiedziłem ten piękny, ale dziki kraj. Tak, tego właśnie potrzebowałem!

napisałabym tak (zakładając, że próbowałabym w pierwszej osobie i że wierzyłabym, że na lot do Australii nie ma żadnej listy rezerwowej, no ale to może się zdarzyć, nie czepiam się)

Podszedłem do stanowiska [tu nazwa linii lotniczych]. Chciałem polecieć gdzieś daleko, najlepiej natychmiast. Już miałem usiąść naprzeciw atrakcyjnej blondynki w tradycyjnym uniformie, gdy przede mnie władowało się jakieś babsko. No dobrze, nie babsko - zdenerwowana młoda kobieta, pytająca o możliwość zwrotu biletu do najbliższy lot do Australii. Najbliższy, czyli za cztery godziny. - Jeśli nie ma nikogo na liście, proszę przebukować na mnie! - nie mogłem się powstrzymać. To był wręcz fantastyczny zbieg okoliczności. Kilka lat wcześniej po krótkich wakacjach w kraju kangurów obiecałem sobie, że jeszcze tam wrócę. I właśnie dostałem szansę.


Od razu mówię, że nie aspiruję do znawcy duszy Twojego bohatera, to co mnie się narzuca, to że facet raczej skupia się na streszczeniu akcji a nie swoich emocji. Nawet jak opowiada o sobie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”