"Cienka szyja" - opowiadanie historyczne

1
No to na początek coś niedużego. :) Mam nadzieję, że tekst jest względny, zwłaszcza, że wolę 'większe' formaty, to jedno z moich pierwszych podejść do tak krótkiej zamkniętej formy. :) Dziękuję za wszystkie opinie!
"Cienka szyja"

WWW Próbowała zasnąć. Leżała w małej, ciemnej celi. Pozbawiona dostępu do życia zewnętrznego powoli zaczynała dostrzegać, że dzieje się z nią coś złego. Czyżby brak ludzi źle na nią wpłynął? Skądże! Przecież gardziła tym światem, do którego weszła z przytupem, pozostawiając kochającą matkę daleko stąd. Jej ambicja nie znała granic. Więc… dlaczego czuła się źle? Perspektywa nadchodzącej śmierci? Oswoiła się z nią. Choć, nie. Nie oswoiła. A może… Oswoiła?
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Otworzyła swoje brązowe, niemal czarne oczy, tak uwodzicielskie niegdyś, a tak zasmucone teraz. Miała piękne, długie – sięgające aż do pasa - ciemne włosy, śniadą, zadbaną cerę i podłużną twarz. Ubrana była w jakiś łachman – lekką, niebieską suknię bez żadnych dodatków; strój godny chłopki, nie królowej! „Iście francuski styl”, chciała powiedzieć, jednak stwierdziła w myśli, że może zostać to odebrane jako przejaw szaleństwa.
- Szaleństwo – powtórzyła, tym razem na głos. Zastanowiła się nad tym słowem, przypominając sobie całe, z góry skazane na porażkę, życie.
WWW Pamiętała jak wkroczyła na angielskie salony po powrocie z pięknej, acz niebezpiecznej Francji – centrum rozwoju wszelakich herezji, ladacznic i innych nieczystości. Widziała jak jej siostra, wyglądem łagodna owieczka, sercem rozpalona nierządnica, Maria rozkochała w sobie króla Franciszka. Tyleż wstydu dla jej wspaniałej rodziny! Ledwo co wrócili do ojczyzny i znowuż starsza córka Tomasza i Elżbiety „przypadkiem” – jakżeby inaczej – trafiła do łoża kolejnego monarchy.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Z jej oczu poleciała łza. Jedna słona łza, która chwilę później zniknęła w otchłani. Już jej nie było. Czy Anna będzie tak jak ta jedna słona łza? Czy jak odejdzie, jak umrze, czy też jej nie będzie? Nic po niej nie zostanie?
- Szaleństwo – powiedziała pełna pogardy dla własnego losu.
WWW Gdy królowi znudziła się jedna córka, przypadkiem ujrzał drugą i jego serce zostało złamane. Co z tego, że miał żonę. Co z tego, że miał córkę. Był królem.
- Bolesna jest miłość moja – wypowiadał nie raz i nie dwa, widząc opór Anny. Nie chciała mu się oddać. Nie po tym, co zrobił jej siostrze. Nie po tym, jak zostawił ją z dwójką bękarcich dzieci. Nie.
- Masz żonę – mówiła ciągle, odrzucając amory starszego, jednak wciąż przystojnego rudego mężczyzny w sile wieku.
Ten był nieugięty. Niczym jego wybranka serca.
- Anno – rzekł namiętnie, przybywając któregoś dnia do jej izby – Wszystko dla ciebie zrobię. Moje serce jest twoje. Moja dusza jest twoja.
Ciemnowłosa piękność z Francji spojrzała swym głębokim spojrzeniem na króla. Ona – uniżona służka jego pochodzącej z Hiszpanii żony, on – wielki król mocarstwa, rozdzielającego przed nieuchronnym konfliktem Francję i kraj Katarzyny, poślubionej przez niego wdowy po bracie. „Wszystko”, pomyślała. Czymże jest wszystko? Pytanie dla filozofów.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Oto ona. Ciemnowłosa piękność z Francji. Ostatnie miesiące były dla niej tak ciężkie, że mało który mężczyzna określiłby ją mianem pięknej. Ciemne włosy, choć wciąż zadbane, straciły na swoim blasku. A Francja? Anna parsknęła. Kiedy poprosiła niewdzięcznego Franciszka o pomoc, ten nawet nie raczył jej odpowiedzieć. Sprzedawczyk.
WWW - Dam ci syna – powtarzała aż do znudzenia. Stało się to jej credo.
Jej opór, choć stopniowo coraz mniejszy, był niczym w porównaniu z opieszałością króla. Wahał się, miotał, nie wiedział, co robić. Pragnął jej, jednak czy naprawdę musiał porzucać swoje poprzednie życie dla jakiejś parweniuszki z Francji? Chciał mieć syna, następcę, ale przecież do tego nie potrzeba ślubu! Jego obsesja na punkcie Anny przybierała na sile z każdą kolejną odmową i z każdą kolejną obietnicą.
- Zrobię wszystko – powtórzył, wyrażając w końcu chęć działania.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Kim właściwie dla niego była? Naprawdę ją kochał? Nie… Nie kochał jej. Chciał ją mieć. Był zdobywcą; myśliwym, który polował na swą łanię. I choć ta opiera się, ucieka, to w końcu, gdy, kusząc bezpieczeństwem, łania wychodzi na pastwisko zostaje pożarta. I jest tego świadoma.
- Świadoma – powiedziała, śmiejąc się – Łania jest świadoma.
Świadoma tego, że jej koniec jest nieuchronny i z każdą minutą, z każdą sekundą coraz bliższy.
WWW Pamiętała ten dzień. Oto cały świat leżał u jej stóp. A jeżeli nawet nie świat, to przynajmniej Anglia. Arcybiskup wkładał na jej głowę ciężką koronę świętego Edwarda. Ciężka korona… „Czy to symbol?”, pomyślała wtedy. Niemożliwe! Tyle przeszła. Pozbyła się żony króla, która od teraz przebywać miała w areszcie domowym. Pozbyła się jego nędznych doradców. Pozbyła się nawet papieża, byleby tylko włożyć na głowę tę cholerną koronę! A teraz miało się okazać, że jest ona ciężka?!
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo.
- Ciężka korona – rzekła, niemal krzycząc, po czym ponownie wybuchła śmiechem. Jej ambicja nie znała granicy, a teraz miała za to zapłacić głową. Czy nikt o niej nie będzie pamiętał? Nie ułoży o niej pieśni? Będzie łzą, po której nie ma żadnego śladu?
WWW - Tak mi przykro – wyrzekła, gdy król przyszedł do jej komnaty, mając nadzieję ujrzeć swojego następcę. Miast niego obok matki, wycieńczonej ciemnowłosej kobiety z Francji, leżało niemowlę z rudymi włoskami po tatusiu. Córka.
- Zarówno ty jak i ja jesteśmy młodzi – powiedział bez przekonania, wciąż wracając myślami do obietnicy ciemnowłosej piękności z Francji – Jeżeli Bóg pozwolił nam mieć córkę, Bóg pozwoli nam mieć syna.
I wyszedł. Po prostu. Wyszedł. Królowa została sama.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Dopiero teraz dotarł do niej przerażający fakt. Było już za późno, by żyć. Umrze, będzie łzą, po której nic nie pozostanie. Nikt nie będzie o niej pamiętał.
- Syn – szepnęła już bez emocji. W ciągu ostatnich trzech lat to słowo słyszała zbyt często, by miało ono u niej pozytywny wydźwięk. Leżała na niewygodnym łożu, wciąż próbując zasnąć. Nie umiała. Widziała perspektywę zbliżającej się śmierci. Za kilka godzin umrze.
WWW Pamiętała, gdy z trudem powstrzymywała się od kontrolowania króla, kiedy ten spotykał się ze swoimi metresami. Nie mogła tego znieść, ale on był władcą, mógł robić wszystko, na co miał ochotę. Ona, biedna kobieta z Francji, mogła się temu tylko bezradnie przyglądać. Nocami płakała. Szalała. Po co jej była ta ciężka korona? Dla złota, z którego nie mogła korzystać uwięziona na dworze, między wizytami jednego ambasadora, a drugiego? Dla przyszłości syna, którego nie urodziła? Kiedyś usłyszała druzgocącą przepowiednię, mówiącą o śmierci królowej poprzez spalenie.
- Umrę – krakała z przekonaniem do swojego brata, Jerzego.
- Nie.
- Umrę. Król ma kochanki, co jeżeli któraś zechce zająć moje miejsce?! – krzyknęła.
- To niemożliwe.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Żałowała, że została królową. Mogła mu odmówić, wyjechać do Francji, poślubić jakiegoś bogatego lorda, mieć dzieci i dożyć spokojnej starości.
- Strach – powiedziała zirytowana. Pojedyncze hasła, które wylatywały z jej ust co jakiś czas, budziły niepokój konstabla, przysłuchującego się całej sytuacji zza drzwi. Anna zrozumiała, że jej życie, a zwłaszcza ostatnie lata, to czas nieustannego strachu. Strachu ubranego w koronę.
WWW Kilka miesięcy temu, gdy w Anglii panowała dość łagodna zima, do Anny dotarła wiadomość, że jej rywalka – pochodząca z Hiszpanii „księżna wdowa”, jak tytułowano byłą królową po swoim pierwszym mężu, umarła. Zabrała ją jakaś gorączka. Anna znowu zaczęła się uśmiechać, ponownie była ciemnowłosą pięknością z Francji, a raczej – ciemnowłosą, piękną królową Anglii z Francji. Dzień po śmierci Hiszpanki przywdziała żółte szaty, symbolizujące radość i szczęście. Słyszała jak ludzie oskarżają ją o śmierć wielbionej przez lud pierwszej żony króla. Miała ją zabić? Jak? Annę bolały te oskarżenia, ale znalazła na nie sposób – wino pozwalało zapomnieć o wszelkich problemach.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo.
- Byłam królową – powiedziała, kładąc nacisk na pierwszy wyraz. Wiedziała, że król nie zmieni zdania. Nie wróci, nie ucałuje i nie powie, że to pomyłka. Anna czuła, że musi umrzeć. Podjęła ryzyko. Wygrała. Ale teraz musi z godnością upaść.
WWW - Dam ci syna – powiedziała kilka dni po śmierci rywalki. Była radosna, promieniała ze szczęścia. W końcu jej marzenie się spełni, będzie bezpieczna i nikt, żadna inna kochanka, zwłaszcza niejaka bladolica lady Jane Seymour, jej nie zaszkodzi. Nikt.
WWW Pamiętała jak kilka dni później z przerażeniem poczuła druzgocący ból w brzuchu. Wiedziała, że to dziecko. Wiedziała, że odchodzi; że nie da rady utrzymać tej ciąży.
- Nie! Nie! Nie! – powtarzała zrozpaczona, próbując zatrzymać tragedię. Bezskutecznie.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Polał się strumień łez. Myślała o swojej córce, Elżbiecie. Co z nią będzie? To, że została uznana za bękarta wiedziała od spowiednika. Czy dożyje starości? A może popełni błędy matki? Potrzebowała osoby, której mogłaby powierzyć opiekę dwuipółletniej córki. Jej brat… Ale on nie żył.
WWW Pocieszał ją w chwilach smutku i zwątpienia. Wtedy, kiedy miała już dość. Kiedy chciała ściągnąć maskę zimnej królowej i po prostu wypłakać się w matczyną pierś on przy niej był. Doradzał, przytulał. A teraz jego ciało gniło w zbiorowej mogile. Oskarżony o sypianie z własną siostrą zginął, uprzednio publicznie ośmieszony, a ona, ciemnowłosa ladacznica z Francji, nic nie mogła zrobić. Przyglądała się krwi, która tryskała z ciała brata; widziała tłum ludzi, z zaciekawieniem obserwujących mord na niewinnym człowieku. To był mord! Jak inni mogą się śmiać z czyjegoś nieszczęścia? Z czyjejś śmierci? Jakim prawem?
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Pomyślała o swoim małżonku, królu.
- Mój mąż – ponownie wybuchła śmiechem, przypominając sobie o tym, że jej małżeństwo zostało przecież anulowane, a więc nigdy do niego nie doszło. Jeżeli tak rzeczywiście było, to dlaczego czekała na egzekucję oskarżona o współżycie z innymi mężczyznami? Oczywiście, pomijając fakt, że to absurd. Jej jedyną winą było to, że była zbyt dzielna. Zbyt odważna. Nie umiała urodzić syna, więc zrobi miejsce innej, kolejnej nieudacznicy, która każdego dnia będzie prosiła Boga, by jej los był łaskawszy. By nie przytrafiło się jej to, co za parę chwil stanie się z Anną.
WWW Miała zginąć wczoraj. Tego chciał Henryk. Annie było to na rękę – im mniej czasu spędzi w tym nieszczęsnym więzieniu, tym lepiej dla niej samej. Ubrana, z przygotowaną wcześniej mową, oczekiwała tylko wezwania.
- Pani – rzekł konstabl, wchodząc do pomieszczenia – Kat się spóźnia. Jeszcze nie przybył.
Anna spojrzała z wyrzutem na mężczyznę. Jej mąż znów się nią bawi? Traktuje jak zabawkę? Chciała umrzeć, odejść z tego świata. Chciała dołączyć do swojego brata.
- Zapewniam, że zginiesz szybko. Kat jedzie z Francji – powiedział dumnie konstabl. Anna wciąż patrzyła na niego pustym, pozbawionym głębi wzrokiem. „Cóż za łaska”, chciała powiedzieć.
- Racja. To nie potrwa długo. Mam cienką szyję – zaśmiała się, wprawiając w osłupienie mężczyznę i otaczające ją dwórki. „Szaleństwo”, pomyślała.
WWW Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Zauważyła, że zbliża się ranek. Wstała z łoża, po czym przygotowała się. Musiała wyglądać idealnie. Lud miał na nią patrzeć. Zastanawiała się, jak zachowają się prostaczkowie. Będzie silna, nie ma innego wyboru. Ona. Regina.
WWW Niegdyś długowłosa piękność z Francji wkroczyła na scenę, gdzie miała odegrać swoją ostatnią rolę. Ubrana jak królowa – w purpurową spódnicę, która jednak nie była widoczna przez obszytą futrem suknię z ciemnoszarego adamaszku. Prócz tego, z racji, że majowe poranki były zimne, narzuciła na siebie piękny gronostajowy płaszcz. Jej włosy były schowane pod białym czepkiem, cera zaś jak nigdy blada i zmęczona. Była brzydką, zgorzkniałą kobietą, która za chwilę miała odejść na wieki.
WWW - Dobrzy ludzie – powiedziała, zwracając się do tłumu gapiów. Chwilę milczała, myśląc, czy wyznać prawdę, oczyścić dobre imię. Przecież mogła rzec to, co tylko chciała. Ale wtedy przypomniała sobie o Elżbietce, jej ukochanej rudej córeczce, która za chwilę miała zostać sierotą. Nie mogła tego zrobić. Dla niej.
- Przybywam tutaj, by z pokorą poddać się prawu, które wydało na mnie wyrok – krzyknęła tak, by wszyscy zgromadzeni ją usłyszeli. Anna widziała twarze swoich przyjaciół i zwolenników, ale też wrogów, którzy doprowadzili do postawienia jej przed sądem.
- Winami mymi nikogo nie obciążam. Zna je Bóg i On mnie osądzi. Jego też błagam o zmiłowanie dla duszy mojej – rzekła. Nigdy nie była przesadnie religijna, jednak teraz, w obliczu śmierci musiała zawrzeć przymierze z Bogiem.
- Co się zaś tyczy króla, pełnego w swej pobożności, przepraszam go. Módlcie się za zdrowie jego, bowiem najznamienitszym z książąt jest! Oby jego panowanie trwało jak najdłużej – na twarzy Anny mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. Nie kochała Henryka. Nie kochała. Cieszyła się, że to już koniec. W końcu będzie wolną kobietą.
WWW Kat krzyknął coś, by Anna mogła się odwrócić, po czym zadał jeden cios miecza. Rozczłonkowane ciało bezwładnie opadło na ziemię.
WWW Oto Anna Boleyn, królowa Anglii, poprzez śmierć stała się wolną kobietą. Gapie zauważyli, że jej twarz zdobił szyderczy uśmiech.
Ostatnio zmieniony pt 06 cze 2014, 22:06 przez bolian, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Na początek - tylko parę słow o realiach historycznych.
bolian pisze:- Szaleństwo – powtórzyła, tym razem na głos. Zastanowiła się nad tym słowem, przypominając sobie całe, z góry skazane na porażkę, życie.
bolian pisze:Ciemnowłosa piękność z Francji spojrzała swym głębokim spojrzeniem na króla. Ona – uniżona służka jego pochodzącej z Hiszpanii żony, on – wielki król mocarstwa,
bolian pisze:Pragnął jej, jednak czy naprawdę musiał porzucać swoje poprzednie życie dla jakiejś parweniuszki z Francji?
bolian pisze: Ona, biedna kobieta z Francji, mogła się temu tylko bezradnie przyglądać.
Anna Boleyn nie była parweniuszką ani biedną kobietą z Francji. Owszem, wychowywała się przez dłuższy czas we Francji, gdzie była dwórką Marii Tudor (siostry Henryka VIII), żony Ludwika XII, a potem Klaudii de Valois, żony Franciszka I. Zapewne wcześniej była też dwórką Małgorzaty Austriackiej na jej flandryjskim dworze w Mechelen. W każdym razie, od dzieciństwa przebywała na dworach królewskich i książęcych. Nic dziwnego. Jej ojciec, Tomasz Boleyn, nie wywodził się z arystokracji, był szlachcicem dopiero w trzecim pokoleniu, lecz był cenionym dyplomatą Henryka VII, między innymi jego ambasadorem w Niderlandach. Natomiast matka Anny, Elżbieta Howard, córka Tomasza Howarda, 2. diuka Norfolk, pochodziła ze starego rodu arystokratycznego i dużą część swego życia spędziła jako dama dworu żony Henryka VII, Elżbiety z Yorku, a potem także Katarzyny Aragońskiej, pierwszej żony Henryka VIII.
Dama dworu to nie uniżona służka (chociaż tak może podpisywać się w listach), a dziewczyna o rodowodzie Anny Boleyn to nie parweniuszka (za taką może uchodzić córka zamożnego kupca zbożowego, aspirującego do sfer wyższej szlachty).
Władcy Anglii żenili się z poddankami (vide Henryk VII, zresztą pierwszy Tudor na tronie), więc aspiracje dziewczyny, by zostać królową, nie były wcale mrzonką z góry skazaną na niepowodzenie.

A, i siostra Anny - Maria, była od roku 1520 żoną Williama Careya, w związku z czym jej dzieci formalnie zostały uznane za małżeńskie. Nawiasem mówiąc, we Francji stanowisko bastarda królewskiego to była całkiem niezła synekura. W Anglii może niekoniecznie, lecz na pewno nie jest to powód do hańby. :)

c.d.n.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

3
Rubia, dziękuję za komentarz. :)

Owe sformułowania wynikają z ówczesnych nastrojów panujących w społeczeństwie angielskim. Mogłem rzecz jasna oddać coś dość źle, ale w tych kwestiach o to mi chodziło.
Sformułowanie "z Francji" wynika właśnie z długiego pobytu Anny tamże. Po powrocie do Anglii, mawiano, że mówi jak Francuzka, zachowuje się jak Francuzka (vide jej antykatolickie nastawienie, Francja była w tym okresie centrum właśnie reformacji), nawet biegle władała we francuskim (co niby nie jest niczym szczególnie dziwnym, ale np. porównując ją do Jane Seymour, która była bardzo słabo wykształcona, to jednak różnica jest). Gdy Henryk ją dostrzegł, ona wróciła z Francji, a że nabrała francuskich manier (poza wskakiwaniem każdemu do łóżka, jak to uczyniła Maria - choć i tu pojawiają się wątpliwości, związki z Percym i Wyattem wciąż owiane są tajemnicą), posłużyłem się określeniem 'Kobieta z Francji'. Po prostu uważam, że wynarodowiła się - w ostatnich dniach życia z resztą liczyła własnie na pomoc Francji, swoją córkę też pragnęła wydać za francuskiego delfina. Co prawda, zawiodła się na Franciszku, ale można o niej powiedzieć - a przynajmniej ja tak uważam - że po powrocie ze służby u Klaudii była w większym stopniu Francuzką, aniżeli Angielką.

Druga sprawa - parweniuszka. Również celowe. :) Jak pewnie wiesz, rządy Tudorów nie były w 'smak' starym rodom angielskim (nawet Howardom, katolikom, którzy ostatecznie odsunęli się od Anny, a jej wuj wydał wyrok skazujący), bo okres ich władania jest uznany za czas braku ograniczeń stanowych w kwestiach dworu - nie umiem się wysłowić, ale chodzi mi o to, że po prostu zwykli ludzie dostawali awanse na wielkie urzędy, Wolsey czy Cromwell są najlepszymi przypadkami. Boleyn był pogardzany przez społeczeństwo i nazywany karierowiczem, zaś jego przodek (nie pamiętam, czy ojciec, czy dziad) był tylko burmistrzem Londynu, a więc wywodził się generalnie z mieszczańskiej rodziny.

Żoną Henryka VII o ile się nie mylę była Elżbieta York, która miała królewską krew. Yorkowie toczyli wojnę z Lancarestami dość długi czas, zakończoną ostatecznie sukcesją Henryka Tudora, czyli reprezentanta Lancarestów po kądzieli i Elżbiety York. :)

[ Dodano: Czw 15 Maj, 2014 ]
Tak się zastanawiam nad tą parweniuszką i podejrzewam, że mogłaś mieć na myśli Elżbietę Woodville, jedyną angielską królową, która do czasu Anny Boleyn została uniesiona do godności królewskiej. Czytałem kiedyś jednak, że postać ta w angielskiej historiografii nie jest szczególnie lubiana, a ona sama urosła w legendę, niekoniecznie pozytywną - że praktykowała okultyzm i była czarownicą. Ciekawe, ale nie wgłębiałem się szczegółowo.

Co do Marii - owszem. miała wtedy męża, możliwe, że to on spłodził jej te dzieci. :) Chodziło mi tu po prostu o umotywowanie odmowy oddania się Anny innymi powodami niż tylko żądza korony. Myślę, że sama Maria mogła nie wiedzieć, kto jest ojcem (haha) dzieci, a na pewno Anna chciała być 'zabezpieczona' na przyszłość. Pamiętajmy, że mąż Marii umarł, a ta później z dziećmi i kolejnym mężulkiem została wygnana przez siostrę. Podejrzewam, że Anna słysząc opowieści i żarty na temat swojej siostry, chciała uniknąć jej losu. Marię Franciszek nazywał "angielską klaczą, którą ujeżdża" - cóż, marne wywyższenie. :)
Jako dowód, że dzieciaki Marii były Henryka można dać: a) zazwyczaj król oddelegowywał wtedy jej męża, by ten nie przeszkadzał parze i raczej nałożnica nie dzieliła w jednym czasie łoża z mężem i królem, b) argument o wiele ważniejszy, podobieństwo dziecka Marii (nie pamiętam tylko czy córki czy syna) do Elżbiety I, która jak wiadomo odziedziczyła wiele z urody po ojcu.

4
bolian - tu chodzi o takie generalne "ustawienie sobie" postaci. Ty wiesz i ja wiem, że Anna Boleyn nie była Francuzką, lecz określenie "z Francji" pojawia się zbyt często, jak na tak krótki tekst. Gdybyś Ty napisał, że ona tę Francję po prostu kochała, że to były najlepsze lata jej życia, że tęskniła do niej, itd, itp, miałoby to zupełnie inny wydźwięk, niż takie suche powtarzanie, skąd się wzięła. Mogliby ją na dworze nazywać nawet nie Francuzką, lecz Francuzicą, i też byłoby dobrze, gdyby ona sobie to przypominała, dumna, że tym różniła się od innych dam dworu.
A parweniuszka? Jacyś kręcący nosem przedstawiciele Lancasterów czy Yorków mogliby tak mówić o Annie, ale dlaczego ona sama miałaby się tak określać? Jej pradziadek (ten pierwszy uchwytny z Boleynów) był lordem-majorem Londynu, a to stanowisko nie byle jakie.
Narrator w Twoim opowiadaniu prezentuje punkt widzenia Anny, to ona rozmyśla o własnym życiu, więc jeśli chcesz przekazać, co inni o niej myśleli, powinieneś to wyraźnie wyodrębnić. W takim ujęciu, jak w tej chwili, Anna reprezentuje również - jako własne, gdyż wcale się od nich nie dystansuje - poglądy osób sobie nieprzychylnych, czy może nawet wrogich.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

5
Rozumiem :) W sumie teraz zauważyłem ten błąd - celowo 'osią' fabuły było właśnie stwierdzenie 'Ciemnowłosa piękność z Francji', które ewoluuje w różnych momentach jej życia.
Z tą parweniuszką jednak się uprę, a co! Akcja dzieje się w ostatnią noc jej życia. Odwrócili się od niej wszyscy, wiedziała i możliwe, że widziała śmierć brata - jedynego przyjaciela, który nie opuścił jej do samego końca - dowiedziała się o tym, że Elżbietkę uznano za bękarta. Uważam, że w takiej sytuacji zaniżenie samooceny jest normalne, bo należy generalnie przyznać, że taki stan jest anormalny i żaden człowiek zapewne nie chciałby się znaleźć w jej sytuacji.
Z drugiej strony - ona, dumna i pewna siebie tym bardziej może przed samą sobą określać się jak chce. Nie mówi tego w dialogach, a dla niej samej może to być wywyższenie - że jej, właśnie JEJ, tej nijakiej dziewczynie, o której nikt nie słyszał, tej parweniuszce, zwykłej służącej (bo damy dworu to były tak naprawdę służące, choć niewątpliwie był to zaszczyt, o który zabiegało wiele szlachetnych rodzin) udało się pokonać Katarzynę, tę, która do roli królowej była urodzona, tej, która była namazana na królową. Wydaje mi się, że Katarzyna była swego rodzaju nemezis Anny, dlatego też ta druga mogła się tak bardzo szczycić swoim osiągnięciem, czyli zdobyciem Henia.

6
A upieraj się, ile chcesz :D Opozycja Katarzyna - Anna ma oczywiście sens i tutaj "niskie" pochodzenie Anny może być dla niej powodem do dumy. Pokonać córkę Królów Katolickich to nie byle co! Ale ten wątek w Twoim opowiadaniu nie został wyraziście wyeksponowany... No i jeszcze jest "niejaka bladolica lady Jane Seymour", która tak sobie przemknęła, prawie niezauważalnie - a przecież Henryk się z nią ożenił w jedenaście dni po ścięciu Anny. To nie była przelotna miłostka, jedna z wielu, Anna musiała ustąpić miejsca, tak jak kiedyś Katarzyna - więc ja nie wiem, czy ten triumf nad Aragonką tak bardzo zaprzątał Annę w ostatnim dniu jej życia - ale jestem w stanie uwierzyć we wszystko, jeśli będzie przekonująco podane.

Tylko, że musiałabym wdać się w dokładniejszy rozbiór Twojego tekstu, a na to w tej chwili nie mam czasu. Ale to jeszcze nadrobię :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
bolian pisze:Pozbawiona dostępu do życia zewnętrznego
Chyba jednak do świata zewnętrznego.
bolian pisze:Przecież gardziła 1. tym światem, do którego weszła z przytupem, 2.pozostawiając kochającą matkę daleko stąd.
1. otoczeniem? towarzystwem?
2. Daleko stąd - oznacza w jej sytuacji daleko od więzienia, odnosi się do topografii i chwili bieżącej. A Tobie chodziło raczej o moment, kiedy Anna weszła w świat dworu. Może po prostu: pozostawiając kochającą (zatroskaną?) matkę?
Wejście z przytupem wydaje mi się takie cokolwiek kolokwialne, ale nie będę się upierać.
No i odwieczny dylemat: skoro gardziła, to po co wchodziła? Przydałaby się odrobina dystansu czasowego, potrzebnego na wyhodowanie pogardy: ...gardziła tym otoczeniem, w które niegdyś weszła...
bolian pisze:Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Otworzyła swoje brązowe, niemal czarne oczy, tak uwodzicielskie niegdyś, a tak zasmucone teraz. Miała piękne, długie – sięgające aż do pasa - ciemne włosy, śniadą, zadbaną cerę i podłużną twarz.
Twój narrator konsekwentnie prezentuje punkt widzenia Anny, jest jakby jej wewnętrznym głosem, a tu nagle taki opis całkowicie obiektywny, z dystansu. Warto by go również uwewnętrznić. Anna zaśmiała się głośno i szyderczo. Przesunęła dłońmi po włosach. Ciągle były piękne i długie, aż do pasa. Ale oczy, ciemne, prawie czarne, niegdyś tak uwodzicielskie, teraz pewnie straciły blask, a śniada skóra, zawsze taka gładka, poszarzała. No i ten łachman - lekka, niebieska suknia... czy podobnie. Kobiety zajmują się swoim wyglądem nawet bez lusterka pod ręką.
bolian pisze:po powrocie z pięknej, acz niebezpiecznej Francji – centrum rozwoju wszelakich herezji, ladacznic i innych nieczystości.
Wiadomo, o co chodzi, ale... Zrób coś z tym.
bolian pisze:Widziała jak jej siostra, wyglądem łagodna owieczka, sercem rozpalona nierządnica, Maria rozkochała w sobie króla Franciszka. Tyleż wstydu dla jej wspaniałej rodziny! Ledwo co wrócili do ojczyzny i znowuż starsza córka Tomasza i Elżbiety „przypadkiem” – jakżeby inaczej – trafiła do łoża kolejnego monarchy.
Zbyt skrótowo, pospiesznie i zupełnie nieczytelnie dla kogoś, kto nie zna powikłanych losów obu sióstr. Nie piszesz historii rodziny Boleynów, wraz z moralizatorskim komentarzem. Warto byłoby uprościć: Nie chciała przysparzać rodzicom wstydu, jak Maria, która jeszcze we Francji rozkochała w sobie króla Franciszka, a potem, już w ojczyźnie, szybko trafiła do łoża... No właśnie: dlaczego kolejnego monarchy, a nie po prostu: Henryka?
bolian pisze:Gdy królowi znudziła się jedna córka, przypadkiem ujrzał drugą i jego serce zostało złamane.
Dorzuciłabym: Przynajmniej tak twierdził, żeby złagodzić sztampowość złamanego serca.
No i chyba raczej siostra, niż córka, gdyż wspomina Anna, nie zaś jej matka.
bolian pisze:Nie chciała mu się oddać. Nie po tym, co zrobił jej siostrze. Nie po tym, jak zostawił ją z dwójką bękarcich dzieci. Nie.
Maria była mężatką, więc zostawienie jej z dwójką "bękarcich dzieci" było rozwiązaniem całkiem rozsądnym, zwłaszcza że mąż nie trzymał wiarołomnej w lochu, a dzieci nosiły jego nazwisko.
bolian pisze:- Anno – 1. rzekł namiętnie, przybywając któregoś dnia do jej izby – Wszystko dla ciebie zrobię. Moje serce jest twoje. Moja dusza jest twoja.
2. Ciemnowłosa piękność z Francji spojrzała swym głębokim spojrzeniem na króla.
1. Strasznie to patetyczne. Pozwól mu chociaż usiąść w tej izbie.
2. No i mamy tutaj zgrzyt w narracji wspomnieniowej z punktu widzenia Anny. Zbędna nagła obiektywizacja. Może lepiej tak: Na dworze mówili na nią Francuzka, a nawet ciemnowłosa piękność z Francji. Czy właśnie dlatego tak rozpalała pragnienia króla? Spojrzała na niego poważnie albo jakoś podobnie.

To na razie tyle. C.d.n.

[ Dodano: Pią 16 Maj, 2014 ]
bolian pisze: - Dam ci syna – powtarzała aż do znudzenia. Stało się to jej credo.
Prześliznąłeś się po najważniejszej zmianie, jaka do tej pory się zdarzyła. W poprzednich zdaniach mieliśmy Annę oporną, a tu - już obsesja na punkcie syna. Owszem, we wspomnieniach możliwe są różne przeskoki, ale w następnym zdaniu mamy znów:
bolian pisze:1.Jej opór, choć stopniowo coraz mniejszy, był niczym w porównaniu z opieszałością króla. Wahał się, miotał, nie wiedział, co robić. Pragnął jej, jednak czy naprawdę musiał porzucać swoje poprzednie życie dla jakiejś parweniuszki z Francji? 2. Chciał mieć syna, następcę, ale przecież do tego nie potrzeba ślubu! Jego obsesja na punkcie Anny przybierała na sile z każdą kolejną odmową i z każdą kolejną obietnicą.
1. Ona nadal ciągle oporna, on opieszały. Oporne dziewczę postanawia poświęcić się dla potencjalnego syna, mając za nic wahania własne i równie niezdecydowanego ojca? Brak mi tu wiarygodnego uzasadnienia decyzji na "tak".
2. Oj, chyba jednak potrzeba, żeby dziedziczyć tron. Przecież z Marią, siostrą Anny, miał córkę i właśnie syna.
bolian pisze:Jej ambicja nie znała granicy, a teraz miała za to zapłacić głową.
Ano właśnie. Czy ta ambicja nie mogłaby pojawić się nieco wcześniej, jako przyczyna i siła napędowa pewnej gry, w której celem jest nie tylko pozycja matki królewskiego syna, lecz po prostu - królowej?
bolian pisze:Tyle przeszła. Pozbyła się żony króla, która od teraz przebywać miała w areszcie domowym. Pozbyła się jego nędznych doradców. Pozbyła się nawet papieża, byleby tylko włożyć na głowę tę cholerną koronę!
Otruła wszystkich?
To są zdecydowanie różne sytuacje, których nie da się skwitować jednym słowem. Widziałabym to tak: Pokonała królową... pozbyła się jego doradców... Zwyciężyła nawet papieża...
bolian pisze:- Zarówno ty jak i ja jesteśmy młodzi – powiedział bez przekonania, wciąż wracając myślami do obietnicy ciemnowłosej piękności z Francji
Podkreślone - zbędne. Ciemnowłosa piękność już się pojawiła w tym akapicie, dwa zdania wcześniej.
bolian pisze: - Dam ci syna – powiedziała kilka dni po śmierci rywalki. Była radosna, promieniała ze szczęścia. W końcu jej marzenie się spełni, będzie bezpieczna i nikt, żadna inna kochanka, zwłaszcza niejaka bladolica lady Jane Seymour, jej nie zaszkodzi.
Trochę to na skróty: po śmierci Katarzyny Henryk jest wdowcem nawet dla tych, którzy nigdy nie uznali jego małżeństwa z Anną, więc ta rzeczywiście może poczuć się bezpiecznie, lecz kochanki... Nie wyczuła, że historia może się powtórzyć, że znalazła się w tej samej sytuacji, co Katarzyna trzy lata wcześniej? W Twoim opowiadaniu Anna nie poświęca już ani jednej myśli Jane. Mogła być tak kompletnie nieświadoma, że to nie jest przelotny kaprys króla? Zdaje się, że w rzeczywistości dobrze wiedziała, co się święci i dawała temu wyraz.
bolian pisze:Pamiętała jak kilka dni później z przerażeniem poczuła druzgocący ból w brzuchu. Wiedziała, że to dziecko. Wiedziała, że odchodzi; że nie da rady utrzymać tej ciąży.
Szkoda, że nie wykorzystałeś w tej historii momentu naprawdę dramatycznego: przecież to dziecko, które Anna poroniła, było wytęsknionym przez oboje synem! A poroniła, gdyż obawiała się o życie króla, który po upadku z konia dwa dni leżał bez świadomości. Aż się prosi, żeby to rozegrać.
Klątwa? Grzech? Sprawiedliwa kara z niebios? Trochę mi tego brakuje w Twoim opowiadaniu: refleksji może nawet nie tyle religijnej (nie wiadomo, jak głęboka i autentyczna była religijność Anny), lecz choćby takiej, że zło, do którego się przyłożyło ręki, powraca. Albo nawet czystego zabobonu: że to może mściwość zza grobu pokornej Katarzyny jest przyczyną kolejnych nieszczęść.

Ale, poza tym - ciekawie się czytało.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
Rubia, bardzo dziękuję za opinię i 'rozebranie' tekstu!

Nie dawała mi spokoju ta Francja, więc przeczytałem swój tekst raz jeszcze i raz dosłownie znajduje się określenie "Ledwo co wrócili do ojczyzny(...)", jednak masz rację, że wymagałoby to większego nacisku na ten fakt, bo dla osoby nieznającej historii wyjdzie, że Boleynowie byli Francuzami. Zwracam honor. :)

Cieszę się, że nie ma aż takiej tragedii! :)

9
Nawet przyjemnie się czytało :-) jednak trochę pomarudzę - w temacie czuję się nawet nawet ;P
Pozbyła się nawet papieża, byleby tylko włożyć na głowę tę cholerną koronę! (...)
Nigdy nie była przesadnie religijna
Nowsze badania wyraźnie wskazują, że Anna dosyć znacznie wpłynęła na protestantyzację dworu, miała chociażby ściągnąć Cranmera jako swojego protegowanego. Historyczna walka z papizmem i zaangażowanie religijne jakoś nie współgra z obecnymi w tekście w/w fragmentami.
Ona – uniżona służka jego pochodzącej z Hiszpanii żony
Damy dworu to nie są służki, tak jak giermek nie jest parobkiem.
biedna kobieta
Jaka tam biedna, biedoty nie było stać na wykształcenie dziewczyny i utrzymanie jej na dworze.
A teraz miało się okazać, że jest ona ciężka?!
Może lepiej "za ciężka"?
sercem rozpalona nierządnica, Maria, rozkochała w sobie króla Franciszka
kobiety z Francji
Dobrze, za dużą dawkę przyjąłem już w tym momencie :) Rozumiem zabieg z Francją nawet, ale skoro tego tak nadużywasz to musiałaby być prawda, a nie przenośnia ;-) Boleynowie co najmniej od początku XV wieku siedzieli w Anglii, a jeśli chcemy śledzić dalej to na dobrą sprawę Tudorzy byli Walijczykami, a Plantageneci Francuzami :P
a co do jej francuskiego obnoszenia się, o Karolu V Habsburgu jakoś nikt Francuz nie mówił :-) moda jak to moda, promieniowała na kraje ościenne.
Dla złota, z którego nie mogła korzystać uwięziona na dworze
Hm? Jak to?
- Umrę – krakała z przekonaniem
Jakoś to krakała nie brzmi
- To niemożliwe.
Ciężko sobie wyobrazić obojętność Jerzego, skoro pozycja całego rodu zależała od relacji na linii Henryk-Anna i oni doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Damy jak Anna były nawet podtykane pod nos władców przez ich ojców czy braci :)
wyjechać do Francji, poślubić jakiegoś bogatego lorda, mieć dzieci i dożyć spokojnej starości.
Nawet nie jakiegoś i nie trzeba było być tak daleko, Anna była zaręczona z Henrykiem Percym :)
Dzień po śmierci Hiszpanki przywdziała żółte szaty, symbolizujące radość i szczęście
Tak? Z tego co wiem żółty był kolorem nieufności, podejrzanym, przynajmniej w średniowieczu, może w renesansie się zmieniło (na modzie się nie znam), ale jakoś wątpię.
ladacznica z Francji
I znowu, ta Francja naprawdę irytuje :P
Jak inni mogą się śmiać z czyjegoś nieszczęścia?
Śmiać? Rozrywka jak to rozrywka ;)
Regina.
Kursywa by się tutaj przydała :)

Zatwierdzam weryfikację - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony pt 06 cze 2014, 22:06 przez Petro, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.

10
Petro, a dziękuję bardzo za opinię.

Co do religijności Anny - kwestia sporna, ja spotkałem się z najnowszymi badaniami dr D. Starkeya, w których twierdzi on, że Anna jednak nie przepadała za religią, nawet protestancką. Była jej ona obojętna, zaś Cranmer był jej konieczny do unieważnienia małżeństwa Heńka z Katarzyną. Z kolei polska autorka jednej z najnowszej pozycji, traktującej o A. Boleyn, Sylwia Zupanec powątpiewa w rzekomą religijność Anny Boleyn i myślę, że ta kwestia pozostanie sporną i zależy od interpretacji. Konkretnie zależało mi na uwydatnieniu dramatyzmu postaci, która dokonuje rachunku sumienia, a do tego sojusz z Bogiem jest jej potrzebny. Z resztą, Katarzyna i jej dwórki Annę nazywały "skandalem chrześcijaństwa".

Służka było określeniem celowym, służącym do podkreślenia kontrastu, ale masz rację - to była hiperbola.

"Uwięziona na dworze" - Anna czuła się ograniczona, przynajmniej ja to tak odbieram, dlatego po pewnym czasie zaczęła się zastanawiać, po co jej to wszystko było. Bo przecież nie mogła robić tak naprawdę niczego bez zgody męża, była bardziej ograniczona niż przed ślubem.

Kolor żółty w Hiszpanii symbolizował smutek, zaś w Anglii radość (albo na odwrót). Tak czy siak, Anna raczej nie płakała po śmierci rywalki. :D

Anna nie była też zaręczona z Henrykiem Percym. Ich związek, albo inaczej - ich relacja nigdy nie weszła na oficjalne progi. Ojciec Henryka miał większe wymagania wobec przyszłej synowej (co podkreśla, że Boleynowie wcale taką wielką rodziną, z którą każdy musiał się liczyć nie byli), poza tym ewentualne starania o rękę zostały udaremnione przez kard. Wolseya. Percy na procesie przyznał jednak, że nie łączyła go umowa małżeńska z Anną, więc nie byli narzeczeństwem (dlatego też nie wykorzystano tego powodu do anulowania małżeństwa). :)

11
bolian pisze:Co do religijności Anny - kwestia sporna, ja spotkałem się z najnowszymi badaniami dr D. Starkeya,
O :-) zarzuciłbyś bibliografią? Chętnie przeczytam.

Bardziej mnie intryguje czemu z dworu nie można wydawać pieniędzy ;-) brzmi to dosyć dziwnie, a zdanie to wyraźnie implikuje.

Ok, z Percym można nie do końca jasna sprawa, ale myślę, że jakieś tam związki były, poza tym angielski lord bardziej by przemawiał do interesów rodu niż francuski ;-)
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.

12
Historycy zabrali już głos, czas na stylistę. ;)
Próbowała zasnąć. Leżała w małej, ciemnej celi. Pozbawiona dostępu do życia zewnętrznego powoli zaczynała dostrzegać, że dzieje się z nią coś złego.
Rozumiem, o co chodzi, ale zdania sugerują, że cela była naturalnym miejscem zamieszkania i jedyne zło, to jej zamknięcie.
Jej ambicja nie znała granic. Więc… dlaczego czuła się źle? Perspektywa nadchodzącej śmierci?
Wiesz, jeśli miała ambicje i wydano ją na śmierć, to złe samopoczucie jest stanem normalnym i domyślnie zrozumiałym.
Miała piękne, długie – sięgające aż do pasa - ciemne włosy, śniadą, zadbaną cerę i podłużną twarz. Ubrana była w jakiś łachman – lekką, niebieską suknię bez żadnych dodatków; strój godny chłopki, nie królowej! „Iście francuski styl”, chciała powiedzieć, jednak stwierdziła w myśli, że może zostać to odebrane jako przejaw szaleństwa.
Krępuje się, jakby miała świadków, ale o żadnych nie mówisz, nie widzę nawet najmniejszego wspomnienia o strażniku czy współwięźniach... Traktujesz ją bardzo kostiumowo i teatralnie, skoro zaraz potem mówi "szaleństwo" i już nie zważa na odbiór.
Ciemne włosy, choć wciąż zadbane, straciły na swoim blasku.
Miała ku temu warunki sanitarne albo służące? (Dbanie o włosy) :)

Fraza: "zaśmiała się głośno i szyderczo" powtarza się zbyt często, w pewnym momencie zamiast oddać roztrzęsienie, robi z bohaterki sceniczną katarynkę. Próbujesz oddać perspektywę kobiety, ale piszesz męsko. Postrzegasz ja jako "zdobytą łanię", zdobytą natręctwem słówek, zdobytą przez niezbyt inteligentnego, trochę szalonego samca alfa. Może te lub inne rozwiązania mają potwierdzenie w źródłach, ale jak dla mnie to jest trochę płytkie. Dobra proza historyczna nie jest rozprawą z zakresu historii, potrafi np. ubarwić płaski charakter.

Kończąc, powtórzę, dobrze piszesz, tekst zdecydowanie wybija się ponad przeciętną. Tylko wyprowadź na scenę większą ilość bohaterów. W powyższym gra rozgrywa się głównie między narratorem a bohaterką.

13
Lubię takie historie :)
Zwłaszcza, gdy są przedstawione w fabularyzowanej formie (powieści).
Philippa Gregory napisała świetną powieść o Twojej bohaterce.
Twoje opowiadanie też mi się podobało.

Marny ze mnie weryfikator, ale parę uwag mam.
A teraz do rzeczy:
bolian pisze:Pozbawiona dostępu do życia zewnętrznego powoli zaczynała dostrzegać, że dzieje się z nią coś złego.
Rym :)
Zmieniłabym :D
bolian pisze:zadbaną cerę
Może: delikatną?
Zadbaną cerę to ja mam :D - bo jestem stara i muszę się picować :P (kremy, maski, peelingi, sera etc...)
Anna raczej miała delikatną, dziewczęcą cerę - była młodą kobietą.
bolian pisze:Z jej oczu poleciała łza. Jedna słona łza, która chwilę później zniknęła w otchłani. Już jej nie było. Czy Anna będzie tak jak ta jedna słona łza? Czy jak odejdzie, jak umrze, czy też jej nie będzie? Nic po niej nie zostanie?

Nie wiem czy nie powinno być:

Czy gdy odejdzie, gdy/jeśli umrze, czy też jej nie będzie?

Bardzo proszę o odpowiedź kogoś z Vip-ów :) bo sama mam z tym problem: jak? gdy? jeśli?
bolian pisze:Gdy królowi znudziła się jedna córka,
Kiedy królowi znudziła się pierwsza córka...
bolian pisze:Gdy królowi znudziła się jedna córka, przypadkiem ujrzał drugą i jego serce zostało złamane. Co z tego, że miał żonę. Co z tego, że miał córkę. Był królem.
Powtórzenie.
bolian pisze:- Bolesna jest miłość moja – wypowiadał nie raz i nie dwa, widząc opór Anny. Nie chciała mu się oddać. Nie po tym, co zrobił jej siostrze. Nie po tym, jak zostawił ją z dwójką bękarcich dzieci. Nie.
Zostawił siostrę Anny z dwójką bękarcich dzieci, ale zabrzmiało jakby to Annę zostawił z tymi dziećmi. Przeredagowałabym :)
bolian pisze:Niczym jego wybranka serca.
Niczym wybranka jego serca.
bolian pisze: Pamiętała, gdy z trudem powstrzymywała się od kontrolowania króla
powstrzymywała się przed kontrolowaniem króla...
bolian pisze:poczuła druzgocący ból w brzuchu
słowo"druzgocący" zastąpiłabym: straszliwy, przejmujący

:)
To tyle ode mnie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”