Dziedzictwo [jakieśtam fantasy]

1
Mimo iż jest to początek książki, całość jest kontynuacją czegoś co już napisałam. Streszczenie tego czegoś znajduje się w moim dzienniku w maratonie pisarskim.



WWW ... i właśnie wtedy rzucił mi się w oczy ten artykuł. Znajdował się na tytułowej stronie jednego z brukowców wystawionych w wiszącej witrynie kiosku z prasą, koło którego przechodziłam co rano. Moją uwagę przyciągnął wydrukowany wielkimi literami tytuł: "Będzie nas coraz więcej".

WWWKogo będzie coraz więcej?, pomyślałam. Polityków? Mieszczuchów? A może nas, Polaków? Ta ostatnia ewentualność wydała mi się wyjątkowo mało prawdopodobna zważywszy na to, że media od lat trąbią o tym, że jest nas coraz mniej i będzie jeszcze mniej, a nasze państwo zamiast polityki prorodzinnej promuje pogląd, że in vitro to grzech, który powinno się karać co najmniej napiętnowaniem winnych lub publiczną chłostę. W związku z tym tytuł wydał mi się co najmniej mało logiczny.

WWWNie miałam siły dłużej się nad tym zastanawiać. W głowie szumiało mi jak na morzu podczas sztormu. Typowy ból głowy występujący w przypadku kaca. Tyle tylko, że nie mogłam sobie przypomnieć nic na temat picia alkoholu poprzedniego wieczoru. Przecież nic raczej nie piłam. Dziwna sprawa, ale naprawdę niewiele pamiętałam z poprzedniego dnia. Pamiętałam, że wróciłam z pracy i zjadłam obiad. A dalej zupełnie nic. Pustka.

WWW Kiedy światło zmieniło się na zielone, przeszłam na druga stronę i pobiegłam do biura. Mój szef miał w zwyczaju dzwonić przed siódmą, by sprawdzić, czy już jestem. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jego gderania, że jest już za pięć, a mnie jeszcze nie ma na miejscu. Bo przecież mogłabym pracować już od szóstej. Oczywiście charytatywnie. Czysty wyzysk.

WWW Muszę uczciwie przyznać, że dzisiaj trochę się obijałam. Właściwie nie miałam nic do roboty. Pan Zakrzewski, mężczyzna w średnim wieku, który chciał uchodzić za bardziej inteligentnego i obytego w towarzystwie, niż był w rzeczywistości, nie zdążył jeszcze wpaść na kolejny genialny pomysł, jakby tu naciągnąć kogoś na jakiś dziwny interes. Nie musiałam więc umawiać żadnych spotkań w szpanerskich restauracjach, ani z zażenowaniem patrzeć, jak wręczał potencjalnemu partnerowi w interesach pudełko tanich czekoladek lub paczkę kawy wierząc, że to przyniesie upragniony rezultat. Kiedy po raz pierwszy byłam świadkiem jego taktyki, myślałam, że zapadnę się pod ze wstydu ziemię.

WWW Na szczęście dzisiaj nie czekały mnie podobne atrakcje. Robiłam porządek w dokumentach zgromadzonych w opasłych segregatorach. Byłam bardzo uprzejma i udawałam, że jestem bardzo zajęta.

WWW Czułam się naprawdę kiepsko. Chyba zjadłam coś nieświeżego poprzedniego dnia. Marzyłam tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w domu, najlepiej we własnym łóżku. Z utęsknieniem wyglądałam odległego weekendu.

WWWZrobiłam małe zakupy i po powrocie do domu ugotowałam rosół. Miałam nadzieję, że mnie jakoś wzmocni i że poczuję się choć trochę lepiej. Niestety, nie wiele to pomogło, więc postanowiłam zorganizować sobie jakoś pozostałą część dnia. Sięgnęłam po notatki, by się przygotować do następnych zajęć na uczelni. Wprawdzie oficjalnie nie zapowiedziano żadnego kolokwium, ale znając moje roztargnienie mogłam o czymś zapomnieć.

WWWNa kserówce z artykułem ze zintegrowanych sprawności, u dołu kartki, miałam nagryzmolone jakieś zdanie. Mam na imię Catherine, przeczytałam zdziwiona. Nie przypominam sobie, żebym to napisała. Nie wyglądało to też na jedno z niesamowicie skomplikowanych zdań, które dawał do tłumaczenia wykładowca, z którym miałam ten przedmiot. Nie miało żadnego sensu, ani kontekstu. Pomyślałam, że skoro nie pamiętam, co sama piszę, to chyba jestem dziwniejsza, niż sądziłam. Bo to był bez wątpienia mój charakter pisma. Nikt nie byłby w stanie podrobić moich gryzmołów.

WWW- Kurczę, chyba dziwaczeję - powiedziałam sama do siebie. - Trzeba będzie jednak kupić tego kota.

WWWWieczorem dosyć wcześnie położyłam się do łóżka. Niemal od razu zapadłam w sen.

WWWŚniły mi się bardzo dziwne rzeczy. Przyszedł do mnie jakiś wysoki mężczyzna ubrany w prostą, białą szatę. Chwycił mnie za rękę i przeprowadził przez jakieś zawieszone w nicości drzwi.

WWWPo drugiej stronie przejścia znajdował się dość gęsty las. Królowały w nim sosny i modrzewie, ale gdzieniegdzie rosły też łyse o tej porze roku drzewa liściaste. Po chwili marszu drzewa zaczęły się nieco przerzedzać. Zauważyłam, że wdarły się na jakieś ruiny, które teraz stanowiły uśpiony, skalny ogród. Wydawało mi się, że budynek był kiedyś dość duży. Teraz pozostały po nim jedynie dwie grożące zawaleniem ściany oraz kawałek sklepienia. Porośnięte skalną roślinnością fragmenty zawalonych ścian stanowiły triumf przyrody nad działalnością człowieka. Gdzieniegdzie widać było pozostałości posadzki porozrywane przez korzenie drzew, którym na skutek erozji udało się tu wyrosnąć.

WWWTe ruiny muszą być naprawdę stare, pomyślałam. Ogarnął mnie jakiś nieoczekiwany smutek, bo wiedziałam, że to miejsce musiało kiedyś tętnić życiem. Było centrum życia jakiejś większej społeczności. Teraz zaś czas swojej świetności miało już za sobą i obracało się w pył.

WWWOcknęłam się z zamyślenia, kiedy mężczyzna dotknął moją dłoń. Niespiesznie poszłam za nim. Kierowaliśmy się gdzieś na lewo. Po chwili doszliśmy do jakichś prowadzących w dół schodów. W porównaniu z resztą budowli zachowały się doskonale. Po chwili wahania, walcząc z ogarniającym mnie lękiem, zeszłam za nim do podziemi.

WWWSzliśmy korytarzem szerokim na rozpiętość moich ramion. Na ścianach płonęły pochodnie. Były jakieś dziwne, bo dawały dużo światła, ale ogień mnie nie parzył, mimo że przechodziłam koło nich naprawdę blisko.

WWWAle we śnie wszystko się przecież może zdarzyć, próbowałam racjonalizować całą sytuację.

WWWPo kilku rozwidleniach doszliśmy do dużej sali. Była ona oświetlona takimi samymi pochodniami, jak korytarz. Sklepienie miała wysokie i łukowate. Posadzka zrobiona była z marmuru, lub jakiegoś podobnego kamienia. Po lewej stronie znajdował się jakiś podziemny ogród, czy też może zielnik. Pozbawione naturalnego światła rośliny o dziwo pięknie rosły w ciepłym świetle tych dziwnych pochodni.

WWWOgród, oddzielony od reszty sali niewysokim płotkiem z kutego żelaza, stanowił chyba jedyną oznakę życia w tym ponurym miejscu. Zauważyłam tam fosforyzujące dzwonki, wysokie rośliny o fioletowo-czerwonych płatkach, krzaczki białych róż, których płatki zakończone były srebrną obwódką, oraz wiele innych, mniej lub bardziej okazałych roślin. Rosły tam kępkami, na małych grządkach. Wszystkie były starannie wypielęgnowane.

WWWNa środku tego niewielkiego ogrodu biło maleńkie źródełko, które zasilało go w wodę. Cichy szum wody działał na mnie kojąco.

WWWPoczułam, że mężczyzna położył dłoń na moim ramieniu i odwróciłam się w stronę, w którą patrzył. W głębi sali znajdowało się coś na kształt ołtarza, lub być może stołu. Coś na nim leżało. Coś dużego, owiniętego w haftowany srebrem biały jedwab.

WWWZrozumiałam, że miałam podejść bliżej.

WWWKiedy odsunęłam prześcieradło, pomyślałam, że zaraz zemdleję. To był całun! Na stole leżały zwłoki! Zwłoki niesamowicie pięknego mężczyzny. Mężczyzny, który zmarł śmiercią gwałtowną i bez wątpienia tragiczną sądząc po licznych ranach na ciele. Dłonie miał zaciśnięte na łodydze róży. O dziwo, kwiat był świeży i zachwycił mnie srebrzystą poświatą białych płatków.

WWWZrobiło mi się go żal. Odruchowo pogładziłam go wierzchem dłoni po policzku. Chciało mi się płakać.

WWW- Księżniczko, jest w nim jeszcze odrobina życia - powiedział mężczyzna, który mnie tu przyprowadził, dziwnie zachrypniętym głosem. Miałam wrażenie, że odezwał się po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna. - Dopóki ty żyjesz, jest szansa żeby przywrócić go do życia. Będzie cię to dużo kosztować, ale pani, błagam cię, musisz podjąć to poświęcenie. On jest zbyt cenny, żeby go stracić. Z nim mamy większe szanse na to, by przetrwać. To bardzo ważne.

WWWNie wiedziałam, o czym on mówił, ale chciałam, żeby mężczyzna leżący na tym zimnym stole żył. Tak po prostu naiwnie sądziłam, że na to zasługiwał. To był zresztą tylko sen.

WWW- Dobrze - odpowiedziałam.

WWWMężczyzna skinął głową i odszedł. Krzątał się po pomieszczeniu, podczas gdy ja skupiłam całą uwagę na mężczyźnie, którego ciało leżało bezwładnie tuż przede mną. Odwinęłam cały materiał tak, że wydawało się, iż leżał na obrusie. Złożyłam fragment zza głowy w taki sposób, żebym mogła podłożyć mu go pod potylicę. Wydawało mi się, że tak będzie mu wygodniej.

WWWJak wygodniej? Przecież on już nie żyje, docierało do mnie jakby gdzieś z daleka. To jest tylko dziwny sen.

WWWW powietrzu zaczął unosić się słodko-ostry zapach ziół. Mężczyzna, który był chyba strażnikiem tego miejsca, wrócił niosąc parującą, zielonkawą, kamienną, misę.

WWWNefryt, kamień życia, przyszło mi do głowy. Wzmacnia siły życiowe i chroni przed chorobami. Chronił przed złą energią.


WWW- Najpierw musisz obmyć jego ciało - zachrypiał. - Musisz poradzić sobie sama. Tylko ty możesz to zrobić. Mi nie wolno go nawet dotknąć.

WWWPołożył misę na stole, tuż koło głowy martwego mężczyzny i podał mi mięciutką myjkę. Tkanina była bardzo delikatna w dotyku. Uświadomiłam sobie wtedy, że ubranie, czy raczej biała szata, która miałam na sobie, uszyte było z tego samego materiału. Był cieniutki, ale mimo to nie czułam chłodu, który musiał chyba panować w tym podziemiu.

WWWZamoczyłam szmatkę w aromatycznym płynie, który znajdował się w nefrytowej misie. Spodziewałam się, że będzie gorący, bo przecież parował, ale był jedynie przyjemnie ciepły. Wykręciłam gałganek i delikatnie dotknęłam nim leżącego przede mną mężczyznę. Zostawiła mokry ślad na jego czole, ale po kilku sekundach skóra wchłonęła całą wilgoć. Przetarłam czoło po raz drugi i sytuacja się powtórzyła.

WWWNiepostrzeżenie spojrzałam na strażnika świątyni, jak go w duchu nazywałam, ale nie wyglądał na zaskoczonego. Postanowiłam więc udawać, że wiem co się tutaj dzieje.

WWWUmyłam piękną twarz martwego mężczyzny i stopniowo przesuwałam się ku dołowi. Na jego klatce piersiowej znajdowało się kilka dużych ran. Wyglądały jak rany szarpane. Musiało je zostawić jakieś bardzo duże zwierzę. W okolicy żeber i mostka miał krwawe wybroczyny. Musiał mieć połamane żebra. Bałam się ich dotknąć. Mimo iż to nielogiczne, bałam się, że sprawię mu ból. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Musiał bardzo cierpieć, zanim umarł. Poza tym miał na ciele ledwie widoczne blizny sugerujące jakieś wcześniejsze obrażenia. Bez wątpienia nie miał łatwego życia.

WWWŻeby odwrócić swoją uwagę od smutnego zajęcia, zaczęłam nucić najpiękniejszą piosenkę, jaką znałam. Była to ballada zatytułowana Forever Love zespołu X-Japan. Wydawało mi się, że pasowała do okoliczności.

WWWZastanawiałam się, czy ktoś kochał tego mężczyznę, czy ktoś za nim tęsknił, oraz co on miał wspólnego ze mną, albo ja z nim. I dlaczego tylko ja mogłam przywrócić mu życie? Czy naprawdę skrycie marzyłam o tym, by być superbohaterką z filmów akcji? No ale przecież w snach wszystko było możliwe. Sny nie muszą być logiczne.

WWWUmycie całego ciała zajęło mi sporo czasu. Jednak gdy skończyłam, to zauważyłam pewne efekty. Skóra na klatce piersiowej zaczęła się jakby zabliźniać i nie była już taka sina na żebrach i mostku. Prawdziwa magia.

WWWJednak nadal nie było w nim życia.

WWW- Na to potrzeba trochę czasu - powiedział strażnik, jakby czytając mi w myślach. - Już późno, księżniczko. Musisz już wracać do domu. Będziemy to kontynuować.

WWWOtworzyłam oczy. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta rano. Byłam zmęczona. i zastanawiałam się, dlaczego się obudziłam. Pomyślałam, że miałam dziwny sen i obudziłam się dlatego, że sen się skończył. Przeciągając się doszłam do wniosku, że przecież jeszcze mogłam przespać się ze dwie godziny. Odwróciłam się na bok i znowu zapadłam w sen. Tym razem nic mi się nie śniło.
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 19:57 przez imadoki, łącznie zmieniany 3 razy.
Everything happens for a reason

2
Moją uwagę przyciągnął wydrukowany wielkimi literami tytuł: "Będzie nas coraz więcej".
„Moją” nie musi być.
Uwagę przyciągnął...
Kogo będzie coraz więcej?, pomyślałam.
Kogo będzie coraz więcej? - pomyślałam.

że media od lat trąbią o tym,
„o tym” - zbędne
W głowie szumiało mi jak na morzu podczas sztormu. Typowy ból głowy występujący w przypadku kaca.
Wiem, że co dwie głowy, to nie jedna, ale tutaj jednak o tę jedną jest za dużo.
że zapadnę się pod ze wstydu ziemię.
Potaśtało się.
Niestety, nie wiele to pomogło
„niewiele”
Przyszedł do mnie jakiś wysoki mężczyzna ubrany w prostą, białą szatę. Chwycił mnie za rękę i przeprowadził przez jakieś zawieszone w nicości drzwi.
Jakiś, jakieś – powtórzenie. I może warto trochę dookreślić.
Po chwili marszu drzewa zaczęły się nieco przerzedzać.
Ten marsz, to tak z nicości wyskoczył. Jakieś wprowadzenie, powiązanie z poprzednim zdaniem by się przydało.
Te ruiny muszą być naprawdę stare, pomyślałam.
Te ruiny muszą być naprawdę stare - pomyślałam.
Ogarnął mnie jakiś nieoczekiwany smutek, bo wiedziałam, że to miejsce musiało kiedyś tętnić życiem.
„bo” - niepotrzebne
Było centrum życia jakiejś większej społeczności.
Po chwili doszliśmy do jakichś prowadzących w dół schodów.
Stanowczo zbyt często używasz słowo „jakiś” i pochodnym. Ono w ogóle nie wypada najlepiej i raczej należy go unikać, zwłaszcza w nadmiarze. Może tak:
Było centrum życia zapomnianej (nieznanej) społeczności.
Po chwili doszliśmy do (krętych, ciemnych, albo bez przymiotnika)...
Posadzka zrobiona była z marmuru, lub jakiegoś podobnego kamienia. Po lewej stronie znajdował się jakiś podziemny ogród, czy też może zielnik.
Posadzka z marmuru, lub podobnego kamienia. Po lewej znajdował się podziemny ogród, a może zielnik.
Pozbawione naturalnego światła rośliny o dziwo pięknie rosły w ciepłym świetle tych dziwnych pochodni.
Teoretycznie przecinek przed „o dziwo”, ale ten zwrot nie powinie tu się znajdować. Trzeba to jakoś przeredagować – najprościej go po prostu wyrzucić z tego zdania.
Kiedy odsunęłam prześcieradło, pomyślałam, że zaraz zemdleję.
„pomyślałam” zastąpiłbym „poczułam”. Ale tak w ogóle, to napisałaś wcześniej, że miałaś świadomość, że to był sen. Twoje reakcje i zachowanie nie pasują do reakcji człowieka w świadomym śnie. To nie wygląda jak opis takiego snu.
Zrobiło mi się go żal. Odruchowo pogładziłam go wierzchem dłoni po policzku. Chciało mi się płakać.
Dwa razy „mi”. I ogólnie za dużo zaimków. Można się bez nich nawet obejść. Na przykład:
Poczułam żal. Wierzchem dłoni pogładziłam zimna twarz. Do oczu napłynęły łzy.
Dopóki ty żyjesz, jest szansa żeby przywrócić go do życia. Będzie cię to dużo kosztować, ale pani, błagam cię, musisz podjąć to poświęcenie. On jest zbyt cenny, żeby go stracić. Z nim mamy większe szanse na to, by przetrwać. To bardzo ważne.
Zaimki! Powtarzające się „to”. Może w ten sposób:
Dopóki żyjesz, jest szansa aby przywrócić mu życie. To będzie kosztowne, ale pani, błagam, dokonaj tego poświęcenia, jest zbyt cenny, żeby go stracić. Dopóki żyje mamy większe szanse, by przetrwać. To bardzo ważne
Mężczyzna skinął głową i odszedł. Krzątał się po pomieszczeniu, podczas gdy ja skupiłam całą uwagę na mężczyźnie, którego ciało leżało bezwładnie tuż przede mną.
„Mężczyzna” się powtarza.
Mi nie wolno go nawet dotknąć.
Mnie...
Złożyłam fragment zza głowy w taki sposób, żebym mogła podłożyć mu go pod potylicę. Wydawało mi się, że tak będzie mu wygodniej.
Złożyłam fragment zza głowy w taki sposób, żebym mogła podłożyć go pod potylicę. Sądziłam, że tak będzie wygodniej (lepiej).
kamienną, misę.
Przecinek niepotrzebny.
Wzmacnia siły życiowe i chroni przed chorobami. Chronił przed złą energią.
Raz czas teraźniejszy, a raz przeszły. Trzeba konsekwentnie.
Była to ballada zatytułowana Forever Love zespołu X-Japan.
Nie podawałbym nazwy utworu, a zwłaszcza zespołu. Nie pasuje do nastroju, no i nic z tego nie wynika.

Wrócę do kwestii świadomego snu. W takim śnie bardzo szybko orientujesz się, że możesz nim w dużym stopniu sterować, kształtować wypadki i wizje podług własnej woli, zachowując przy tym pełen jego wewnętrzny realizm. Nic nie zajmuje sporo czasu, jeśli tego nie chcesz. Nikt nie pozostanie martwy, jeśli pragniesz by żył. Żaden strażnik nie będzie Ci w takim śnie mówił, że masz się obudzić, a Ty natychmiast otwierasz oczy. I sny (wszystkie sny) też mają własną logikę; to nie jest chaos lecz kosmos, nieco różny od naszego, ale uporządkowany i na swój sposób spójny. A jeśli jest tak, jak to opisujesz, to termin „świadomy sen” jest mylący.

Używasz za dużo słów, zwłaszcza zaimków i przyimków, które niczego nie wnoszą, a często niepotrzebnie rozciągają tekst, przez co fragmentami staje się zbyt rozwlekły, nieprecyzyjny, choć z drugiej strony, zdania są często zbyt ubogie, nierozwinięte. Brakuje opisów, metafor, refleksji – takich jak opis ogrodu - kształtujących ten tajemniczy i magiczny w założeniach przecież obraz i stwarzających surrealistyczną atmosferę. Na początku zbyt wiele uwagi poświęciłaś przyziemnym sprawom i to w sposób dość zdawkowy, które nie mają dalszego ciągu, a można było znaleźć i przedstawić jakieś powiązania. Jest to trochę zbyt ogólne, reportażowe, niedopracowane, spieszysz się, zbyt szybko przechodzisz nad faktami, które niewiele znaczą i nie modelują założonej koncepcji, nie prowadzą czytelnika w określonym kierunku, z wyjątkiem napisu zawierającego tamto imię. To dobry moment, takich powinno być więcej i powinny być wyeksponowane.
Wstęp jest potrzebny, ale konkretny i mocno zarysowany.

Tekst jest nieco chaotyczny, poszarpany, brakuje łagodnych przejść między poszczególnymi frazami, brakuje płynności, zadumy. Trafiają się stwierdzenia, gołosłowne jakby, niezanurzone wystarczająco w treści, rażące, mówiące co odbiorca ma odczuwać, a co niekoniecznie odczuwa; Na przykład: „Prawdziwa magia”, „To był zresztą tylko sen”. To należy przedstawić, opisać, a nie skwitować krótkim zdaniem oznajmującym.

Popracowałbym nad nim jeszcze, bo warto, jest sporo ciekawych fragmentów i po pewnym doszlifowaniu, może być znacznie lepiej. Masz ciekawy pomył na całość, co wynika – z bardzo dobrego i wciągającego moim zdaniem streszczenia.

Zabrałbym się do tego tak (to tylko luźna sugestia, która mi przyszła do głowy): Systematycznie brałbym kolejne fragmenty i starał się rozwinąć zawarte tam myśli, bo jest tu dużo treści, następujących po sobie wypadków, ale są one potraktowane zbyt pobieżnie. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, mam na myśli głównie senne partie. Początek bym zostawił. Do momentu „Muszę uczciwie przyznać”. Czy opis zwyczajów pana Zakrzewskiego jest w ogóle potrzebny? Czemu służy? A opisy zakupów, gotowania? To bym rozszerzył i to znacznie, jako obraz Twojego codziennego życia, stanowiący później przeciwwagę do świata marzeń i snów, prowadząc go jako rozbudowany wstęp z kulminacyjnym punktem imienia Catherine. Niektóre zdania i wymagają też uporządkowania i wygładzenia, a fragmenty płynniejszego połączenia.

Jestem przekonany, że dasz radę. Zresztą, to są tylko moje spostrzeżenia, możesz widzieć to inaczej, więc nie przejmuj się nimi zbytnio. Ogólnie nie jest źle, tylko trzeba poświęcić temu jeszcze trochę uwagi. Chętnie poczytam ciąg dalszy, ale regulaminowo musi minąć dwa tygodnie.

3
Gorgiasz pisze:Cytat:
Kogo będzie coraz więcej?, pomyślałam.

Kogo będzie coraz więcej? - pomyślałam.
A widzisz, szukałam informacji, jak to zapisać i nie znalazłam nic konkretnego, a więc dzięki :)
Gorgiasz pisze:I może warto trochę dookreślić.
Takich uwag też szukam. Będę musiała nad tym popracować.
Była to ballada zatytułowana Forever Love zespołu X-Japan.

Nie podawałbym nazwy utworu, a zwłaszcza zespołu. Nie pasuje do nastroju, no i nic z tego nie wynika.
Widzisz, to jest odniesienie do pierwszej części, gdzie znaczenie tego utwór było szerzej wyjaśnione.

Problem snu wygląda tak, że to nie jest tylko sen. To jest rzeczywistość, tylko gdzie indziej i nie poddaje się takiej manipulacji jak zwykły sen. Mężczyzna nie żyje, bo umarł w pierwszej części.

Masz rację, że chyba potraktowałam większość wydarzeń po macoszemu. Muszę przysiąść i popracować nad tym tekstem.

Dzięki za cenne opinie. ;D
Everything happens for a reason

4
imadoki pisze:-Kogo będzie coraz więcej? - pomyślałam.
Można też inaczej: Kogo będzie coraz więcej?, pomyślałam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Postaram się czepiać.
Kogo będzie coraz więcej?, pomyślałam. Polityków? Mieszczuchów? A może nas, Polaków? Ta ostatnia ewentualność wydała mi się wyjątkowo mało prawdopodobna zważywszy na to, że media od lat trąbią o tym, że jest nas coraz mniej i będzie jeszcze mniej, a nasze państwo zamiast polityki prorodzinnej promuje pogląd, że in vitro to grzech, który powinno się karać co najmniej napiętnowaniem winnych lub publiczną chłostę. W związku z tym tytuł wydał mi się co najmniej mało logiczny.
Dwie rzeczy. Zrozumiałem to w ten sposób, że media trąbią, że państwo trąbi, że in vitro jest cholernie złe. To wydaje mi się nieprawdą, raczej, chyba. Bo politycy raczej powstrzymują się od wygłaszania takich skrajnych poglądów, że chłosta i że wykluczenie. Przynajmniej ci politycy, którzy mają coś do stracenia. W każdym razie takie podkręcanie czy tam eskalacja mi się nie podoba. Druga sprawa. Tytuł wydał jej się mało logiczny. Dlaczego? Przecież nawet nie zna treści. Najpierw mówi o tym, że prawdopodobnie w artykule nie chodzi o polaków, bo ich coraz mniej, a później twierdzi, że tytuł jest nielogiczny... bo polaków wcale nie będzie coraz więcej?
Zrobiłam małe zakupy i po powrocie do domu ugotowałam rosół. Miałam nadzieję, że mnie jakoś wzmocni i że poczuję się choć trochę lepiej. Niestety, nie wiele to pomogło, więc postanowiłam zorganizować sobie jakoś pozostałą część dnia. Sięgnęłam po notatki, by się przygotować do następnych zajęć na uczelni. Wprawdzie oficjalnie nie zapowiedziano żadnego kolokwium, ale znając moje roztargnienie mogłam o czymś zapomnieć.
Nie rozumiem, jak to, że rosół jej nie pomógł wiąże się z robieniem notatek? A że wiązać się musi, wnioskuję bo napisałaś: "nie wiele to pomogło, więc postanowiłam.." Gdyby pomogło, to by nie postanowiła robić notatek? Notatki miały pomóc tam gdzie zawiódł rosół? Gdybym ja czuł się jak po zjedzenie czegoś niedobrego i gdyby głowa bolała mnie jak po kacu to wziąłbym tabletkę. Rosół zamiast tabletki może na upartego być, ale kurczę, notatki? W życiu :wink: Tym bardziej, że nie zapowiedziano kolokwium. Powinna szukać jakiegoś innego sposobu, żeby poczuć się lepiej, np drzemka. Robienie notatek sprawia, że wyczuwam jakiś przekręt.
Było centrum życia jakiejś większej społeczności
Skąd ona to wie?
WWWUmyłam piękną twarz martwego mężczyzny i stopniowo przesuwałam się ku dołowi. Na jego klatce piersiowej znajdowało się kilka dużych ran. Wyglądały jak rany szarpane. Musiało je zostawić jakieś bardzo duże zwierzę. W okolicy żeber i mostka miał krwawe wybroczyny. Musiał mieć połamane żebra. Bałam się ich dotknąć. Mimo iż to nielogiczne, bałam się, że sprawię mu ból. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Musiał bardzo cierpieć, zanim umarł. Poza tym miał na ciele ledwie widoczne blizny sugerujące jakieś wcześniejsze obrażenia. Bez wątpienia nie miał łatwego życia.
Przy podkreśleniu zwątpiłem. No bo kobieta dotyka, bądź, co bądź trupa. Trup ma liczne rany, umarł gwałtownie, bohaterka jest w podziemiach, a za towarzysza ma jakiegoś dziwaka, który chce od niej czegoś, czego ona nie potrafi, albo nie wie jak zrobić. Nie wiem, czy żal jest tutaj realistyczną reakcją. Nieboszczyka nawet nie zna. Jeśli koniecznie chce go ożywić, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że myjąc go, odczuwa determinację podszytą obawą, a nawet strachem. W końcu to okaleczony trup! Gdyby to był film, to tej scenie towarzyszyłyby skrzypki wspinające się coraz szybciej i szybciej na wyższe rejestry dźwięku. To dobra scena, żeby tchnąć w opowiadanie trochę akcji. Bohaterka mogłaby przeżywać konflikt wewnętrzny. Chce go ożywić, ale boi się go dotykać
.
Zastanawiałam się, czy ktoś kochał tego mężczyznę, czy ktoś za nim tęsknił, oraz co on miał wspólnego ze mną, albo ja z nim. I dlaczego tylko ja mogłam przywrócić mu życie? Czy naprawdę skrycie marzyłam o tym, by być superbohaterką z filmów akcji? No ale przecież w snach wszystko było możliwe. Sny nie muszą być logiczne.
Wybacz, ale w tej scenie nie ma akcji, więc nie wiem dlaczego ona zadaje sobie takie pytania. Po prostu myje trupa. Gdyby chociaż to był interesujący trup, gdyby mycie go jakoś na nią wpływało emocjonalnie... Napisałaś, że bohaterka odczuwa żal, ale ja w to nie wierzę. No bo dlaczego niby ma odczuwać ten żal? Ten sam zarzut odnosi się do całego opowiadania. Ciągniesz czytelnika po gładkim sznurku, właściwie ciągle siedzimy w głowie bohaterki i nie dzieje się nic.

Wiem, że pewnie nie chcesz pisać powieści grozy, ale zastanów się, czy bohaterka nie powinna czuć strachu.

6
To teraz moja obiecana ciężarówka ;) Posprzątam po Gorgiaszu:
imadoki pisze:publiczną chłostę
Publiczną chłostą, chyba literówka.
imadoki pisze:Tyle tylko, że nie mogłam sobie przypomnieć nic na temat picia alkoholu poprzedniego wieczoru. Przecież nic raczej nie piłam.
Picia-piłam, do tego styl jest nieprzyjemnie formalny ("na temat picia alkoholu" - po prostu wszystkie te zdania można zastąpić "Wczoraj wieczorem raczej nie piłam." - wiadomo, o co chodzi).
imadoki pisze:przeszłam na druga
Ha, ha, pić nie piła, na na druga już przeszła :P
imadoki pisze:więc umawiać żadnych spotkań w szpanerskich restauracjach, ani z zażenowaniem patrzeć
Zbędny przecinek. Przed "ani" się ich nie stawia ;)
imadoki pisze:tłumaczenia wykładowca, z którym miałam ten przedmiot.
To po przecinku niepotrzebne.
imadoki pisze:kiedy mężczyzna dotknął moją dłoń.
(..) kiedy mężczyzna dotknął mojej dłoni.
Ciekawostka: jak wklepałem w Google to określenie, to wyskoczyły mi jakieś erotyczne opowiadania :P No cóż...
imadoki pisze: Po chwili doszliśmy do jakichś prowadzących w dół schodów. W porównaniu z resztą budowli zachowały się doskonale. Po chwili wahania, walcząc z ogarniającym mnie lękiem, zeszłam za nim do podziemi.
Po chwili i po chwili, powtórzenie.
imadoki pisze:Była ona oświetlona takimi samymi pochodniami, jak korytarz.
Przecinek zbędny.
imadoki pisze:O dziwo, kwiat był świeży i zachwycił mnie srebrzystą poświatą białych płatków. Zrobiło mi się go żal. Odruchowo pogładziłam go wierzchem dłoni po policzku.
:P Szczery uśmiech na twarzy Stara. Ach biedny, biedny kwiatek! Tylko gdzie róże mają policzki? ;)
imadoki pisze:Nefryt, kamień życia, przyszło mi do głowy. Wzmacnia siły życiowe i chroni przed chorobami. Chronił przed złą energią.
- Najpierw musisz obmyć jego ciało - zachrypiał. - Musisz poradzić sobie sama. Tylko ty możesz to zrobić. Mi nie wolno go nawet dotknąć.
A teraz gadający nefryt. Coraz lepiej!
imadoki pisze:dlaczego się obudziłam. Pomyślałam, że miałam dziwny sen i obudziłam się
Powtórzenie.
imadoki pisze:Przeciągając się doszłam do wniosku
Ha! A jednak złapię cię na imiesłowach! Brakuje przecinka :P

Czy mi się podobało? Pół na pół. Z jednej strony tekst jest całkiem ciekawy i otwarty na czytelnika, bardzo przystępny, ale jednocześnie łatwo się pogubić (błędy), a akcja płynie tak sobie... Nie wiem, jaki sobie obrałaś target, ale wydaje mi się, że jest to tekst raczej dla młodzieży (14-19). Poniżej znajdziesz elementy argumentacji - kwestia stylu, języka, niezbyt "soczystej" protagonistki.
Styl jest niewymagający, łatwy w odbiorze, momentami zbyt łatwy. Brakuje niedopowiedzeń, masz narratora-Holmesa (śledzi każdy krok bohaterki). Stosujesz też za dużo czasowników obok siebie, co jakby "tuszujesz" licznymi zaimkami, dlatego opisy wydają się puste, głuche. Zauważyłem też dużą rozbieżność między historią "tutaj" a "we śnie": w tej pierwszej bohaterka jest nam bliższa, jej myśli są logiczne i naturalne. Natomiast w drugiej gdzieś gubi się ta swoboda, próbujesz ciągle stosować logikę rzeczywistości do logiki snu, myśli protagonistki robią się nieco szkolniackie i schematyczne. Jak to odczuwa czytelnik? Widzi komiczne, nieokreślone obrazy, mówiące kamienie i policzki róż :P Więcej napisał ci Gorgiasz.
"Dzianie się" doskonale rozpracował pan weryfikator i Chabanina, nie mam nic do dodania. I o chaosie powiedzieli, i o nielogicznych emocjach bohaterki, i o zaimkach, które zwiastował już tytuł (jakieśtam fantasy).
Co do postaci, pani zapowiada się fajnie...i ciągle tylko się zapowiada. Mam niedosyt, jest nakreślona zbyt lekką kreską, za mało o niej mówisz, nie określasz jej poglądów, jest bardzo bierna - być może celowo, ale wydaje mi się raczej niedopracowana. Narracja pierwszoosobowa wymaga trochę więcej subiektywności, wniknięcia w postać mówiącą. Możesz poćwiczyć, wcielając się kolejno w różne "osoby dramatu" ( :P ) w jednym tekście i na tyle zróżnicować wypowiedzi, by dało się łatwo powiedzieć, co kto "pisał".
A strażnik to już w ogóle bardziej cień niż postać - ale do snu pasuje, więc się nie czepiam ;)
Treść - raczej schematyczna. Fantasy czytałem, jak wiesz, dawno, ale sadzę, że parę lat temu potrafiłbym podać kilka tytułów zawierających bliźniaczą scenę (ktoś umarł, ukochany może go przywrócić do życia - najczęściej na początku tomów lub na końcu). Motyw wędrowania w rzeczywistych snach - też typowe. Mam alergię na banalnie podane schematy, ale rozumiem, że gatunek też ma jakieś swoje wymagania :) Podoba mi się motyw "Będzie nas coraz więcej", wydaje się jednocześnie prozaiczny i fascynujący, nie wiem, jak tekst wygląda dalej, ale ja bym wracał do tego co jakiś czas. A - widziałem gdzieś ten nagłówek, wiesz?
Akcja jest bardzo statyczna, nie zaskakuje, za bardzo trzymasz się głównego wątku. Tekst nie gra też na uczuciach, a szkoda. Ale jak na element całości - bardzo zgrabnie wybrany fragment :) Tylko należałoby jeszcze popracować nad stylem, dopracować narrację i nieco bardziej się wgłębić.
Co do porównania tekstu do obrazka, to jest raczej fragmentem "Bitwy pod Racławicami", ale narysowanej... akwarelkami! :) Brakuje tu skondensowanej, silnej, poruszającej wyobraźnię treści, mocnego koloru. Bo kreska i wykonanie jest niczego sobie. Ale to dzieło jeszcze nieskończone i wymaga przemeblowania.

7
Chabanina, a widzisz, ja, baba, czasami nie widzę oczywistej oczywistości. Patrzyłam na to wszystko przez pryzmat tego, co się wydarzyło w poprzedniej części, a tu chyba faktycznie trzeba zacząć wszystko od nowa. Ona faktycznie może bać się dotknąć pooranego pazurami gryfa trupa.

[ Dodano: Wto 08 Kwi, 2014 ]
Chabanina pisze:Dwie rzeczy. Zrozumiałem to w ten sposób, że media trąbią, że państwo trąbi, że in vitro jest cholernie złe. To wydaje mi się nieprawdą, raczej, chyba. Bo politycy raczej powstrzymują się od wygłaszania takich skrajnych poglądów, że chłosta i że wykluczenie.
A tu byś się zdziwił... Naprawdę nie słyszałeś nic na temat mordowania zarodków ani "Dzieci Frankensteina"? Być może dlatego, że temat Cię nie dotyczy. Ja się z nim zetknęłam bardzo blisko, dlatego pozwolę sobie mieć inne zdanie.

[ Dodano: Wto 08 Kwi, 2014 ]
Starquiliniusem, masz rację, ten fragment to na razie prowizorka. Szkielecik który trzeba trochę przemeblować i ubrać w mięso. Dzięki za cenne rady :)
Everything happens for a reason

8
imadoki Faktycznie w temacie niezbyt się orientuję. Pewnie masz po części rację... niektórzy z Polskich polityków nie posiadają instynktu samozachowawczego. Ale właściwie nie powinniśmy mówić tutaj o politykach, lecz o państwie, bo to o nim była mowa w tekście. Kiedy przeczytałem, że państwo potępia in vitro to odezwał się we mnie sprzeciw. No bo przecież oficjalnego zakazu prawnego w Polsce nie ma. Chyba, że się mylę;]

9
Dzięki Wam mam kilka pomysłów na poprawki, ale efekt dopiero za miesiąc.

[ Dodano: Wto 08 Kwi, 2014 ]
Chabanina pisze: No bo przecież oficjalnego zakazu prawnego w Polsce nie ma. Chyba, że się mylę;]
Oficjalnego zakazu nie ma, ale jak się przyznasz Księdzu, że masz dziecko z IVF to Ci może dziecka nie ochrzcić. Poza tym u mnie w kościele przed Wielkanocą księża puszczają na telebimie prezentację z listą grzechów (tak żeby przypomnieć ludziom z czego należy się wyspowiadać ) i według tej listy nie tylko samo in vitro jest grzechem. Grzechem jest także popieranie in vitro oraz brak sprzeciwu. Są u nas partie, które gorąco ten pogląd popierają, a w momencie kiedy pisałam początek tej książki (który jest także początkiem poprzedniej części ) te partie były u władzy. Więc stąd moje uogólnienie.
Everything happens for a reason

10
Ale draka z tym telebimem. Te błyskotliwe pomysły kapłanów jak i samego Kościoła zawsze mnie przybijały. Nie bycie częścią tego szaleństwa pomaga.

Za miesiąc przeczytam poprawioną wersję.
Ostatnio zmieniony wt 08 kwie 2014, 18:00 przez Chabanina, łącznie zmieniany 1 raz.

11
imadoki pisze:Nie miałam siły dłużej się nad tym zastanawiać. W głowie szumiało mi jak na morzu podczas sztormu. Typowy ból głowy występujący w przypadku kaca. Tyle tylko, że nie mogłam sobie przypomnieć nic na temat picia alkoholu poprzedniego wieczoru. Przecież nic raczej nie piłam. Dziwna sprawa, ale naprawdę niewiele pamiętałam z poprzedniego dnia. Pamiętałam, że wróciłam z pracy i zjadłam obiad. A dalej zupełnie nic. Pustka.
imadoki pisze:WKiedy odsunęłam prześcieradło, pomyślałam, że zaraz zemdleję. To był całun! Na stole leżały zwłoki! Zwłoki niesamowicie pięknego mężczyzny. Mężczyzny, który zmarł śmiercią gwałtowną i bez wątpienia tragiczną PRZECINEK sądząc po licznych ranach na ciele.
Powtóreczki jak widać. W wielu miejscach.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
Za miesiąc przeczytam poprawioną wersję.
Dzięki :) I za miesiąc też czekam na konkretne, krytyczne uwagi.

[ Dodano: Wto 08 Kwi, 2014 ]
Starquiliniusem pisze:imadoki napisał/a:
Przeciągając się doszłam do wniosku


Ha! A jednak złapię cię na imiesłowach! Brakuje przecinka :P
Niniejszym zostałeś wybrany na ochotnika aby zostać moim doradcą do spraw przecinków :twisted:
Everything happens for a reason

14
Grimzon pisze:jakby co to nową wersję tekstu można wrzucać już po 14 dniach
A dziękuję, tego chyba nie doczytałam w regulaminie. Jutro sobie wydrukuję ten fragment, przemyślę wszystkie sugestie i zobaczę, co się da poprawić/przeredagować/napisać od nowa.
Everything happens for a reason
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron