Karczma [fantasy]

1
Cześć. Urodziło mi się to-to jakiś czas temu, przy okazji przeczytanej tu na Wery dyskusji na temat tego, jakie to karczmy są niedobre. Nie uważam tego opka za jakiś kamień milowy w karierze, ale leżało smutne, zapomniane, to wrzucam.

Brzydkie słówko mogło mi się gdzieś wypsnąć.



WWWSolidne, dębowe drzwi otworzyły się ze złowieszczym zgrzytem. Kilkadziesiąt zachlanych mord rytualnym już gestem podniosło się znad kufli i łypnęło tępymi oczami na przybyszów. Cycata, dupiata i rozchichotana dziewoja obdarzyła ich zalotnym, wystudiowanym spojrzeniem i wróciła do rozdawania trunków, przypakowany troll - ochroniarz zrobił to samo, co zawsze, czyli nic, a karczmarz upewnił się, że sztylet cały czas leży pod ladą. Węszył kłopoty.
WWWDwóch ich wlazło. Jeden wysoki i chudy, drugi niski i krępy, obaj w płaszczach i kapturach. Krasnolud i elf - pomyślał karczmarz. Niby pełno takich wszędzie, ale ci mieli w sobie coś niepokojącego. Nie chodziło o kaptury, do rozmaitych zakapiorów był przyzwyczajony. Coś w ruchach, w sposobie, w jaki stawiali kroki, dawało wrażenie, że kimkolwiek są, powinni być kimś innym, gdzieś indziej. Najlepiej daleko.
WWWStanęli na środku izby, cały czas nie zdejmując okryć. Rozglądali się na prawo i lewo, po suficie, po podłodze, po twarzach zgromadzonych. I milczeli.
WWW- Coś podać? - wydukał karczmarz. - Piwo, wódeczka, może coś do jedzenia?
WWWTen wyższy gwałtownie obrócił głowę w jego kierunku. Pod kapturem mignęła para brązowych oczu. Postąpił dwa kroki, wyciągnął zza pazuchy notes i pióro, odznaczył coś i mruknął:
WWW- Gruby, służalczy, strachliwy właściciel: jest.
WWW- Banda chlejusów: jest. - dołączył się cienkim głosem jego towarzysz i odrzucił kaptur. Oczom wszystkim ukazała się przylizana blond makówka z parą odstających, spiczastych uszu. Po sali poniósł się niski pomruk, rzadko kiedy widywało się tak niskiego elfa.
WWW- Tępy ochroniarz: jest.
WWW- Cycata karczmarka: jest. Zaraz zweryfikujemy, ale raczej się kwalifikuje - elf zerknął na dekolt dziewczyny.
WWW- Ludzie: są. Elf jest, krasnolud jest. Hobbit! Jest na sali hobbit?
WWW- Eee, przepraszam, że przerwę - wtrącił się zdezorientowany ździebko karczmarz - ale po pierwsze, krasnoluda tu raczej nie ma, a po drugie, coście za jedni i co tu robicie?
WWW- Miejska Inspekcja Sztampy I Ewidentnego Kiczu - odezwał się wysoki. - A krasnolud, i owszem, jest. - Po czym powolnym ruchem zdjął kaptur, pod którym skrywał gęsto zarośniętą, kwadratową mordę.
WWWKarczmarz głośno przełknął ślinę. O ile elf - karzełek wyglądał raczej zabawnie, o tyle krasnolud - olbrzym już nie za bardzo.
WWW- Aha... A czym się panowie zajmujecie?
WWW- Zgodnie z nakazem Komisji Literackiej zamykamy karczmy, szerzące wśród początkujących literatów złe nawyki.
WWW- Aha... A jakie to są te złe nawyki?
WWW- Sztampa i ewidentny kicz.
WWW- Aha.
WWWNa tym rozmowa się skończyła, bo krasnolud wypatrzył w tłumie hobbita i ruszył, żeby złajać go za ukrywanie tożsamości.
WWWPrzez następną godzinę po sali rozchodziło się tylko nieustanne "Tajemniczy typek w kącie: jest!", "Pokoje sypialne na piętrze: są!", "Karaluchy w kuchni: są!", "Obdrapany szyld: jest!" i tym podobne. Sprawdzono zawartość alkoholu w wydychanym przez bywalców powietrzu, przejrzano rachunki, zrobiono ankietę, zmierzono wydolność fizyczną ochroniarza i obwód właściciela w pasie, wypytano o ostatnich podejrzanych przyjezdnych i o miliard innych rzeczy, a wszystko to skrzętnie spisywano w niewielkim notesie, który w pewnym momencie krasnolud przekazał elfowi, żeby mieć wolne ręce do sprawdzenia rozmiaru biustu karczmareczki. Obaj inspektorzy najwyraźniej bawili się świetnie, czego nie można było powiedzieć o reszcie zgromadzonych.
WWWOchroniarz opuścił na chwilę wartę przy drzwiach i podszedł do lady.
WWW- Szefie - mruknął. - jakby co, to ja ich mogę łupu cupu.
WWW- Ani mi się waż! - syknął karczmarz. Wolał przemęczyć się jeszcze te parę minut, ale mieć potem szansę na święty spokój. Obijanie mordy urzędasom zazwyczaj źle się kończyło. Istniała spora szansa, że karczmy nie zamkną, zresztą, zanim decyzja przebrnie przez biurokratyczny labirynt, zdąży pięćdziesiąt razy przekupić odpowiednich ludzi.
WWWTroll z markotną miną poczłapał z powrotem do drzwi i dla pewności pokazał gestem jeszcze raz, że jakby co, to może łupu cupu.
WWW- Klimatyzacja: nie ma!
WWW- Toaleta: nie ma!
WWWNa do tej pory niezbyt rozmownej sali dały się słyszeć przyciszone szepty. Inspektorzy najwyraźniej przeszli do jakiegoś nowgo etapu, do tej pory sprawdzali tylko, co jest.
WWW- Podłoga: nie ma!
WWW- Apteczka: nie ma!
WWW- Zaraz, panowie! - Wzburzony karczmarz wyszedł zza lady i złapał elfa - kurdupla za ramię. - Jak to tak? Mógłbym nawymyślać nieskończoną ilość rzeczy, których tu nie ma, to nie fair!
WWW- Zgłosi się pan do Komisji Literackiej, tam takich potrzebują. Oświetlenie na zewnątrz?
WWWKrasnolud wyskoczył na chwilę za drzwi.
WWW- Nie ma! - odkrzyknął.
WWW- Piorunochron?
WWW- Nie ma!
WWWZrezygnowany karczmarz oparł się o ladę, zgarnął z niej pusty kufel, nalał sobie do pełna, po czym przysiadł się do pierwszej lepszej zgrai typków spod ciemnej gwiazdy. Normalnie takie zachowanie spotkałoby się z błyskawiczną reakcją w postaci ciosu w jakąś wrażliwą część ciała, nieważne, karczmarz, czy nie. Tym razem jednak najbardziej paskudny, szczerbaty i śmierdzący przedstawiciel marginesu społecznego nachylił się nisko nad stołem i szepnął:
WWW- Panie, co pan, będą tu panu interes zamykać? Za szmaty ich i niech wypierdalają! Po co ten troll tam stoi?
WWWKarczmarz upił solidny łyk, pokręcił głową i odparł:
WWW- Przeczekamy, może nas puszczą. Nie ma co rozpoczynać burdy, jak nie znamy werdyktu.
WWWSzczerbaty nie miał pojęcia, co to jest werdykt, ale domyślił się o co chodzi i zamilkł.
WWWDokończenie inspekcji zajęło jeszcze dobre pół godziny. W końcu krasnolud stanął na środku sali i zaczął gestem uciszać zgromadzonych, którzy zdążyli się już ponownie rozgadać.
WWW- Już, mogę? - ryknął tak potężnie, że nawet ochroniarz cofnął się o krok. Wszyscy ucichli.
WWWElf odchrząknął i urzędowym głosem obwieścił:
WWW- Gospoda pod Czerwonym Smokiem spełnia dwieście sześćdziesiąt siedem spośród trzystu dwóch kryteriów.
WWWZapadła grobowa cisza. Mało kto w tym towarzystwie umiał liczyć do więcej niż dwudziestu, ale liczby brzmiały groźnie.
WWW- A ile trzeba, żeby zamknąć karczmę? - wydukał nieśmiało właściciel, starając się przy tym ukryć do połowy opróżniony kufel za obszernym ramieniem Szczerbatego.
WWW- Dziewięć.
WWWOd tej chwili wypadki potoczyły się błyskawicznie. Każdy chwycił, co miał pod ręką, maczugę, ławkę, sztylet, hobbita, i ruszył na Inspektorów. A że z celnością bywało różnie, szczególnie u co bardziej zasiedziałych klientów, wkrótce lincz przerodził się w wesołą, ogólną bijatykę wszystkich ze wszystkimi.
WWWW końcu, przy wtórze wrzasków, przekleństw i brzęku tłuczonego szkła, drzwi frontowe z hukiem wyleciały z zawiasów, a za nimi wytoczyli się dwaj poobijani, posiniaczeni delikwenci. Przeszli parę kroków i padli na błocko. Płaszcze mieli w strzępach, buty im zabrano, krasnolud zarobił od ochroniarza potężną śliwę pod okiem, elf stracił cztery zęby i czubek lewego ucha.
WWW- Majjus - wyseplenił. - Mas notes?
WWW- Nie mam twojego pieprzonego notesu, i gówno mnie to akurat w tej chwili obchodzi.
WWWNadpalony notes wyleciał przez rozbite okno i wylądował parę metrów dalej. Krasnolud podniósł się, pomacał napuchnięte oko i pomógł kompanowi wstać.
WWW- Bierz, tam leży. Wracamy do Komisji.
WWW- Łaffo si mówiś. Ty tak nie obeffałeś.
WWW- Nie będę cię znowu niósł.
WWWElf z trudem przeszedł parę kroków i podniósł notes. Krew z ucha ciurkała mu po szyi, ale nie zwrócił na to uwagi.
WWW- Chyba nis nie blakuje - powiedział, przerzucając kartki.
WWW- Bardzo się cieszę, chodź, idziemy - warknął krasnolud.
WWW- Jus, jus.
WWWElf wygrzebał z kieszeni cudem ocalałe pióro, na ostatniej kartce dopisał: "Bijatyka: jest" i, jakby zapominając o doznanych obrażeniach, żwawo potruchtał w kierunku majaczącego na horyzoncie miasta.
WWW- Dwieffcie feśźiesiąt osiem! - powiedział ze śmiechem, gdy brodaty towarzysz go dogonił. - Staly, aleśmy im dokofali!
Ostatnio zmieniony śr 19 mar 2014, 14:09 przez Articuno, łącznie zmieniany 1 raz.

4
Articuno pisze:W którym momencie się spodziewałeś? Przed zaczęciem czy w trakcie tekstu?
no cóz, fantasy zaczynające się w karczmie...
przed, zdecydowanie przed.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Articuno pisze:Solidne, dębowe drzwi otworzyły się ze złowieszczym zgrzytem. Kilkadziesiąt zachlanych mord rytualnym już gestem podniosło się znad kufli i łypnęło tępymi oczami na przybyszów. Cycata, dupiata i rozchichotana dziewoja obdarzyła ich zalotnym, wystudiowanym spojrzeniem i wróciła do rozdawania trunków, przypakowany troll - ochroniarz zrobił to samo, co zawsze, czyli nic, a karczmarz upewnił się, że sztylet cały czas leży pod ladą. Węszył kłopoty.
Pierwszy akapit ma właściwości zniechęcające. ;) Dużo przymiotników, jak na tak krótki fragment. Można powiedzieć, że to kwestia gustu, ale taka kondensacja treści w zaledwie kilku zdaniach sprawia wrażenie, że bardzo Ci się śpieszyło, aby przejść do właściwej akcji. Osobiście poświęciłbym temu opisowi kilka zdań więcej.
Ale nie ma co ukrywać. Wariacje okołokarczmowe w 9 na 10 przypadków okazują się niewypałem. Dlatego widząc tytuł od razu podszedłem do tekstu z rezerwą.
Strona autorska: http://mateuszskrzynski.wordpress.com

6
chilipouder pisze:Osobiście poświęciłbym temu opisowi kilka zdań więcej.
W przypadku początku z zamysłu kliszowego i zniechęcającego, mam wątpliwości, czy to rozsądne :)

7
Powiem tak... :lol:
chilipouder pisze:Spodziewałem się strasznej kichy, ale to jest naprawdę zabawne.
Mam identycznie :lol: dlatego i ja odpowiem na to pytanie:
Articuno pisze:W którym momencie się spodziewałeś? Przed zaczęciem czy w trakcie tekstu?
...w momencie przeczytania tytułu "Karczma". Potem spojrzałam na nick osoby, która wrzuciła tekst i pomyślałam sobie: "Aaaa... w takim razie może coś z tego będzie" :mrgreen: (inaczej pewnie nie zaczęłabym czytać, a już prawie na pewno nie doczytałabym do końca)

Chłopie, naprawdę... już jestem Twoją fanką :mrgreen:

8
Dobre, choć gdyby nie komentarze, to pewnie bym nie trącił :) Właśnie z powodu tego, o czym miniaturka opowiada - typowość karczmy.
Ale to jest niezłe. Ciekawe.
Articuno pisze:Kilkadziesiąt zachlanych mord rytualnym już gestem podniosło się znad kufli i łypnęło tępymi oczami na przybyszów
Personifikacja "mord" mi się nie podoba.
Articuno pisze:dawało wrażenie

Dawało poczucie
albo sprawiało wrażenie.
Articuno pisze:Coś podać? - wydukał karczmarz. - Piwo, wódeczka, może coś do jedzenia?
Ta kwestia nie pasuje mi do nieprzychylnie nastawionego karczmarza, który duka. Raczej do akwizytora.
Articuno pisze:Zaraz zweryfikujemy, ale raczej się kwalifikuje - elf zerknął na dekolt dziewczyny.
Ciekawy pomysł :)
Podkreślone - kropka po "kwalifikuje", "elf" wielką literą.
Articuno pisze:mruknął. - jakby co, to ja ich mogę łupu cupu.
łupu-cupu, bodaj.
I literówka.
Articuno pisze:ale mieć potem szansę na święty spokój. Obijanie mordy urzędasom zazwyczaj źle się kończyło. Istniała spora szansa, że karczmy nie zamkną
Powtórzenie.
Z czego karczmarz wnosi, że jest spora szansa na utrzymanie biznesu?
Articuno pisze:do tej pory sprawdzali tylko, co jest
Zbędne. Przecież to jest w tekście.
Articuno pisze: drzwi frontowe z hukiem wyleciały z zawiasów, a za nimi wytoczyli się dwaj poobijani, posiniaczeni delikwenci.
Drzwi wyleciały, za nimi powinni wylecieć delikwenci. Drzwi lecą, oni się toczą... w pierwszej chwili doznałem dysonansu percepcyjnego. Czytałem zdanie trzy razy, zanim pojąłem, że wytoczyli się za drzwiami. Wiem, dziwne potknięcie, ale jednak potknięcie.
Articuno pisze:Staly, aleśmy im dokofali
... powiedział elf, który przed chwilą stracił zęby xD padłem.

Dobre to jest. Styl lekki, prosty, nadaje się do czytania, nie męczy. Pewnie mógłby być bogatszy językowo, ale osobiście skłaniam się ku prostocie języka. Oczywiście do pewnych granic, ale niepotrzebne komplikowanie to... niepotrzebne komplikowanie.

Fajne :) Chciałbym to widzieć w Polecalni, żeby każdy to zobaczył
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

9
Powtórzę za Chilipouderem; „to jest naprawdę zabawne” i bezdyskusyjnie może się podobać. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się tak lekko napisane, humorystyczne teksty.

Kilka drobiazgów, które bym skorygował:
łypnęło tępymi oczami na przybyszów
Wolałbym „oczyma”, choć pewnie obie formy są poprawne, ale to jakoś lepiej mi brzmi.
powinni być kimś innym, gdzieś indziej.
Jakoś ten przecinek mi nie pasuje; wstawił bym jakiś spójnik łączący te dwa pojęcia, chociażby „i”.
Piwo, wódeczka, może coś do jedzenia?
„do jedzenia” nie pasuje do atmosfery; chyba lepiej by było „do żarcia”.
- Banda chlejusów: jest. - dołączył się cienkim głosem jego towarzysz i odrzucił kaptur.

Bez kropki po „jest”.
- Miejska Inspekcja Sztampy I Ewidentnego Kiczu
Czyli MISIEK. Można było Miśka wykorzystać.
Rzuca się w oczy duże „I”. Nietypowe.
nowgo etapu,
Literówka.

- Bardzo się cieszę, chodź, idziemy - warknął krasnolud.
- Jus, jus.
Elf wygrzebał z kieszeni cudem ocalałe pióro, na ostatniej kartce dopisał: "Bijatyka: jest" i, jakby zapominając o doznanych obrażeniach, żwawo potruchtał w kierunku majaczącego na horyzoncie miasta.
- Dwieffcie feśźiesiąt osiem! - powiedział ze śmiechem, gdy brodaty towarzysz go dogonił. - Staly, aleśmy im dokofali!
Z kontekstu wynika, że to raczej elf powinien gonić krasnoluda.

Zakończeni zostawia pewien niedosyt; przydałaby się mocniejsza puenta. Inspektorzy powinni mieć jakiegoś asa po wywaleniu, bo chyba mogli się tego spodziewać, zwłaszcza ogłaszając wynik kontroli; powinni to raczej zachować dla siebie, wygląda na prowokację. No chyba, że chcieli odhaczyć bijatykę. I na miejscu tych co zostali w środku, notesu bym nie oddawał.

Jak masz coś jeszcze zapomnianego, to wrzuć. Tylko za dwa tygodnie; Regulamin taki...

11
Cóż, pozostaje mi podziękować za przeczytanie i komentarze. Miło mi, że się podobało.

@Gorgiasz: Gdzieś jeszcze chyba mi się walają jakieś dwa rozgrzebane opka, dwa tygodnie - akurat na dokończenie i chwilę leżakowania.

12
Bardzo fajne!

Za to dziękuję szczególnie:
- Zaraz, panowie! - Wzburzony karczmarz wyszedł zza lady i złapał elfa - kurdupla za ramię. - Jak to tak? Mógłbym nawymyślać nieskończoną ilość rzeczy, których tu nie ma, to nie fair!
Każdy chwycił, co miał pod ręką, maczugę, ławkę, sztylet, hobbita,
:D

Chyba bym wyrzuciła, bo wydaje się rozwlekać opisowy akapit:
Obaj inspektorzy najwyraźniej bawili się świetnie, czego nie można było powiedzieć o reszcie zgromadzonych.
Trzeba mieć talent, by napisać dobry humorystyczny tekst, szczególnie o tak wytartym temacie jak karczma. A widzę tu chyba też parę przytyków do naszej rzeczywistości. Gratulacje! :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”