Strażnicy snów

1
W klasie numer jedenaście trwała lekcja. Pośrodku sali, pomiędzy ławkami stała na oko czterdziestopięcioletnia, zgarbiona nauczycielka. W pomieszczeniu trwała niezręczna dla uczniów cisza. Belferka zdawała się nie zwracać na to uwagi, a nawet jeżeli, nie ukazywała tego. Jedynie wpatrywała się w coś, czego nie widział nikt inny. Dźwięk dzwonka wypełnił salę już kilkanaście sekund temu, nikt jednak nie wstał ze swego miejsca, chociaż każdy chciał jak najszybciej z niej wyjść. Kilku uczniów wpatrywało się w nauczycielkę, inni zaś spoglądali w tylko sobie znane miejsca. Można by stwierdzić, że czas zatrzymał się dla osób przebywających w tym miejscu. Jedna z dziewczynek bardzo głośno odchrząknęła, co mogło by się zdawać, poruszyło wszystkim, nawet czasem, który wznowił swój marsz po planecie zwanej Ziemią.
- Możecie się spakować i wychodzić – oznajmiła nauczycielka, wpatrując się w Mateusza. – Ty jednak zostajesz.
Sposępniały chłopak pożegnał się z ostatnim kolegą, gdyż to była ich ostatnia lekcja, a już jutro rozpoczynały się święta, przez co nie będzie miał z nimi żadnego kontaktu. Telefon był zbyt drogi, dlatego wykorzystywany tylko w ostateczności, na przykład podczas usprawiedliwień matki bądź ojca przed szefem, z powodu ich nieobecności w danym dniu. Zazwyczaj załatwiali to w pracy kilka dni przed taką sytuacją, zdarzało się jednak, że coś im wypadło, bądź stało się niespodziewanie, niszcząc ich spokojny, rutynowy dzień. Inna taką ostatecznością mogła być choroba chłopaka i zwolnienie go w tym dniu z zajęć.
- Dostałeś dzisiaj naganę na historii, o której wiesz. - stwierdziła, pisząc coś długopisem w dzienniku. Mogła to być nagana, bądź pochwała, gdyż pisała kolorowym długopisem. Chłopak uznał, że to pochwała, gdyż kolor jakim pisała był zielony a nie czerwony. - Wraz z panią od historii, zauważyłyśmy, że zachowujesz się jakbyś spał na lekcji. Nic do ciebie nie dochodzi, na nic nie reagujesz. Gdy w końcu... budzisz się, nie wiesz co się działo a potem znowu wchodzisz w ten...- wychowawczyni przerwała rozmyślając nad określeniem tego przypadku. Nie znalazła jednak specjalistycznego określenia, znała tylko objawy, a one zaś są podobne do kilku chorób – stan.
- Pani profesor, ja...- Mateusz zawahał się , nerwowo szukając usprawiedliwienia, pocierał knykcie lewej dłoni.
- Nie chcę słyszeć kłamstw. Chcę wiedzieć: co ci jest? Czy to coś groźnego? Choroba jakaś?
Chłopak był dopiero w drugiej klasie gimnazjum, jednak wychowawczyni traktowała go inaczej niż innych uczniów w klasie, kiedy rozmawiali na osobności. Tak mu się przynajmniej wydawało, prawdą było jednak to, że jako pedagog z każdym wychowankiem rozmawiała w ten, bądź podobny, sposób. W klasie zachowywała pozory: zimnej, nieczułej i stanowczej nauczycielki. Kiedy jednak ktoś rozmawiał z nią sam na sam, stawała się nagle otwarta, wesoła i miła. Co nie oznaczało, że nie była stanowcza.
- Nie wiem. Naprawdę. Może to przez nadciągające sprawdziany, stres i zdenerwowanie dają o sobie znać.
- Chłopcze – odezwała się, spoglądając w dziennik spod grubych szkieł jej okularów. – W przeciągu pierwszego tygodnia od powrotu do szkoły po świętach, nie macie żadnych prac pisemnych tudzież odpowiedzi ustnych – oznajmiła, po czym zawahała się. Nie była pewna, czy powiedzieć mu o czymś jeszcze – Rozmawiałam z nauczycielami, do odpowiedzi ustnej czy też niezapowiedzianej kartkówki również nikogo nie wezmą - dodała w końcu, stukając paznokciami lewej dłoń o kartkę od dziennika oraz przyglądając się mu uważnie.
Mateusz zacisnął zęby. W jego głowie pojawiały się różne opcje, jednak nie chciał dalej kłamać czy nawet próbować spekulować aby odgadnąć, co się z nim, tak dokładnie, dzieje, gdyż nawet on sam nie wiedział co mu jest. No... Przynajmniej nie w pełni. Podejrzewał, jednak nie mógł o tym powiedzieć nauczycielce. Zwłaszcza nauczycielce.
- Idź już – zaleciła, zdejmując okulary w starej oprawce od której już dawno odeszła farba. Już sam fakt, że oprawa została pomalowana farbą, był dziwny. – Porozmawiam z twoimi rodzicami. Poinformuję ich o naganie i o twym zachowaniu. Może oni coś wiedzą. Jeżeli nie, razem stwierdzimy, co ci jest. Zrobię to po świętach, zatem masz czas, aby samemu z nimi o tym porozmawiać.
Młodzieniec pożegnał się z nauczycielką życząc jej zdrowych i wesołych świąt, po czym wyszedł z sali a następnie budynku szkolnego.

* * * *

Przed budynkiem szkolnym Mateusz spotkał swojego, właściwie jedynego, starszego o kilka dobrych lat, przyjaciela.
- Cześć Sebastian – odezwał się pierwszy gimnazjalista, zatrzymując się tuż przed nim. – Nie musiałem po mnie przychodzić. Zazwyczaj spotykamy się pod przystankiem.
- Cześć – odparł, rozglądając się. – Ale chciałem – dodał zadowolony gdy odkrył, że nikogo dookoła nie ma i mogą rozmawiać bez obaw o to, że ich dialog trafi do niewłaściwego słuchacza.
- Dlaczego?
Sebastian wzruszył ramionami. Gimnazjalista uraczył go promiennym uśmiechem, jednak gdy zmierzyli się wzrokiem, w jego oczach nie było krzty ciepłych uczuć.
- Moja mama?
Kolega zawahał się, o kilka sekund za długo, przez co Mateusz zrozumiał, że dobrze trafił.
- Nie musisz się jej słuchać – warknął w stronę przyjaciela zirytowany gimnazjalista.
- Chce dla ciebie jak najlepiej. Zresztą i tak musiałem zrobić zakupy.
Jako że nie ujrzał przy nim żadnej siatki, uznał, że okłamał go. Ruszył więc obok towarzysza, nie odzywając się do niego ani nie reagując na zaczepki, w stronę miejsca ich codziennych spotkań, jakim był przystanek autobusowy.
- Co z atakami? - zapytał po kilku minutach ciszy Sebastian.
Teraz to Mateusz zawahał się.
- Sprawiają kłopoty. Obawiam się, że dowiedzą się o nich moi rodzice. O nich, a także o naganie.
- Żartujesz?! - krzyknął wystraszonym głosem starszy towarzysz. – Ale... Jeżeli to ma coś wspólnego z tym, to zrobi się niezły bałagan.
Mateusz mruknął coś pod nosem i pokiwał głową.
Dotarli w ciszy do postoju. Jak zwykle był on pusty, żadnych ludzi czekających na pojazd. Tutaj to było normalne, gdyż niedaleko znajdowała się dzielnica cygańska. Romów obawiali się normalni ludzie. Nie tylko z powodów oczywistych, jakim była ich negatywna opinia społeczna, ale również ci bogatsi bali się "skażenia" jak to określali. Prędzej umarliby, niż porozmawiali z cyganem. Ba! Jak ich widzą, idę okrężną drogą do celu, nie ważne jak długą.
- Twoi rodzice cię zabiją – zauważył przyjaciel.
Ano. Chyba, że... - nie dokończył, gdyż jakiś mężczyzna. – cygan przeszedł przed nimi. Obaj byli zbyt skupieni, każdy na czymś innym, przez co nie zauważyli go wcześniej, dopóki nie pojawił się tuż przed nimi. Otrząsnęli się. Nie mogli popełniać takich błędów podczas tych rozmów.
- A za co ta nagana, tak w ogóle? - zapytał Sebastian, wpatrując się w gimnazjalistę.
- Nie za to, że zachowuję się dziwnie - oznajmił dumnie Mateusz. – Ale...
Kolega przyglądał mu się długą chwilę, w końcu jednak odpuścił. Nie miał ochoty grać w gry z jego najlepszym przyjacielem, polegające na zgadywaniu co ma na myśli. Stanowczo za często to robili. Przerwał mu więc.
- A zatem jaki jest powód tej nagany?
- Nagana jest za... - zaczerwienił się i zawstydzony spojrzał w niebo. – Za spanie na historii.
Sebastian wybuchnął gromkim śmiechem. Mateusz odczekał, aż kolega ucichnie, co potrwało o wiele dłużej niż się spodziewał.
- Spróbujemy? - zapytał w końcu podekscytowany gimnazjalista, spoglądając z nadzieją na Sebastiana. Od początku dzisiejszej historii myślał nad tym, z tym, że zmienił obiekt.
- Nie – zaprzeczył, jednak nie dał możliwości na błaganie, więc podał mu jasny powód. – To będzie zbyt dziecinne zachowanie, dostałeś naganę i...
- I powiedział to ktoś, kto nie pozwolił usnąć bibliotekarce przez tydzień...
- To było coś innego – zaprzeczył zawstydzony Sebastian, a jego twarz przybrała rumieńców.
- Nie chciała ci wypożyczyć ostatniego tomu Wiedźmina.
- Ona mnie nie lubiła, no i groziła, że zawiesi moją kartę...
- Zagroziła ci, kiedy wszedłeś na zaplecze i zacząłeś przeszukiwać nie rozpakowane pudełka z książkami.
- Tam był wiedźmin! Ukryła go przede mną! - krzyknął poirytowany Sebastian a jego lico przybrało odcień czerwieni. Jego oczy również zmieniły się, z ciemnozielonych, w krwiste.
Wpatrywał się w nadjeżdżający autobus, wypełniony garstką osób. Było ich pół tuzina, z czego dwóch mężczyzn, reszta to kobiety w różnym wieku. Poniżej dwudziestu lat, żadnej osoby nie dojrzał. Kiedy wchodzili do autobusu, jego buzia, wraz z oczyma wróciła do swej pierwotności. A raczej należałoby zaznaczyć, że siłą woli powstrzymał się, od wyrżnięcia wszystkich pasażerów. Jego rozumna strona wygrała w tym starciu z dzikim, niepohamowanym szałem i furią. Kiedy usiedli tuż przy końcu autobusu, gdzie reszta pasażerów siedziała w pierwszej części pojazdu, tuż przy głównych drzwiczkach i kierowcy. Przez dłuższą drogę milczeli, w końcu jednak Sebastian zgodził się na prośbę Mateusza. Nie było to najrozważniejsze, jednak ile razy on postępował nierozważnie, a jego przyjaciel i tak mu pomagał?
- Co do wiedźmina, do teraz go nie przeczytałem – oznajmił, zawieszając wzrok na rurze stojącej przy jednym z foteli dla ludzi, którzy musieli bądź chcieli, z jakiegoś powodu, stać a nie siedzieć.
Kiedy dotarli do wsi Nowypolsk, pożegnali się i ruszyli, każdy w swoją stronę. Obaj przyjaciele czuli się dziwnie, gdyż dwa razy omal nie wpadli. Raz podczas rozmowy na przystanku, a drugi w autobusie. Za bardzo rzucali się w oczy i bali się konsekwencji. Mateusz mieszkał w centrum Nowegopolska, zaś Sebastian na jego obrzeżach. Niestety, kurs autobusu był dziwny. Dojeżdżał tutaj i nie zatrzymywał się już w tej wsi. Był to tylko jeden przystanek na który zwracał uwagę. Zgłaszano to, wiele razy. Mogłoby się jednak zdawać, że władza ma to gdzieś. Tłumaczyli, że mają dużo pracy, jednak nic z tym nie zrobiono do teraz, a minęło już pół roku od ostatniej prośby, wysłanej przez sołtysa do prezydenta miasta Wrzosowo. Sołtys sporządził również odpowiednie pismo dla prezesa PKS, jednak na nie nawet nie dostaliśmy odpowiedzi. Kiedyś było inaczej. Autobus odwiedzał każdy przystanek, a jest ich sześć, z czego pięć zaniedbanych gdyż używa ich młodzież przy tym niszcząc w pewnym stopniu. Młodzież jest jaka jest, te czasy nie sprzyjają rozwojowi. Tak samo kiedyś,jednak dawno temu było lepiej. Przynajmniej tak mu mówił dziadek, który mieszkał w domu obok. Nikt do końca nie wie, dlaczego autobus nie odwiedza wszystkich przystanków. Istnieje wiele spekulacji i rodzą się nawet legendy na ten temat. Nic jednak nie jest na rzeczy, chociaż można przyznać, że niektóre mogą przerazić, chociaż są skrajnie groteskowe.
- Powiedział człowiek który odnalazł się w krainie snów – stwierdził Mateusz, spoglądając na swój dom.
Ostatnio zmieniony śr 26 mar 2014, 16:34 przez DragonSlave, łącznie zmieniany 2 razy.

2
a nawet jeżeli, nie ukazywała tego.
To nie brzmi najlepiej, sugeruję przeredagować.
Dźwięk dzwonka wypełnił salę już kilkanaście sekund temu, nikt jednak nie wstał ze swego miejsca,
Nigdy nie chodziłeś do szkoły? Trochę realizmu, please.
Inna taką ostatecznością
Inną.
o której wiesz. - stwierdziła, pisząc
Jeśli jest kropka, to dużą literą. Tutaj jednak byłoby lepiej bez kropki i tak jak jest – małą.
Nie znalazła jednak specjalistycznego określenia, znała tylko objawy, a one zaś są podobne do kilku chorób – stan.
Końcówka zdania nieczytelna i niegramatyczna.
- Nie chcę słyszeć kłamstw. Chcę wiedzieć: co ci jest? Czy to coś groźnego? Choroba jakaś?
Z takimi pytaniami, to raczej nauczyciel winien zwracać się do opiekunów; zwłaszcza pytając, czy to coś groźnego.
od której już dawno odeszła farba
Farba raczej odpada.
Porozmawiam z twoimi rodzicami. Poinformuję ich o naganie i o twym zachowaniu. Może oni coś wiedzą. Jeżeli nie, razem stwierdzimy, co ci jest. Zrobię to po świętach, zatem masz czas, aby samemu z nimi o tym porozmawiać.
Nazbyt sztucznie brzmi.
Młodzieniec pożegnał się z nauczycielką życząc jej zdrowych i wesołych świąt, po czym wyszedł z sali a następnie budynku szkolnego.
Takie zdania nie powinny się pojawiać. Formalnie poprawne, ale to nie jest odwalanie pracy domowej z polskiego. To ma być literatura.
- Nie musisz się jej słuchać – warknął w stronę przyjaciela zirytowany gimnazjalista.
Niedawno gimnazjalista powtórzył się dwukrotnie. A tutaj, nie dość, że nie pasuje, to powtarza się po raz trzeci. O dwa za dużo.
Romów obawiali się normalni ludzie.
Wiesz, rozumiem co chcesz powiedzieć, ale tak nie można. Pisząc w ten sposób, zakładasz, że Romowie są nienormalni. A chyba nie chciałeś ich obrazić. Jeśli napiszesz: „Okoliczni mieszkańcy obawiali się Romów” - będzie lepiej. Także następne zdanie, a przynajmniej jego fragment:
Nie tylko z powodów oczywistych, jakim była ich negatywna opinia społeczna,
- nie jest dobry; zarówno z punktu widzenia społecznego jak i literackiego nie można pisać tutaj o „oczywistych powodach” a ogólne określenie „negatywna opinia społeczna” również nie jest właściwe. Najlepiej odpuść ten fragment.
nie ważne jak długą.
„nieważne”
mężczyzna. – cygan
Bez kropki. Cygan dużą literą.
Obaj byli zbyt skupieni, każdy na czymś innym,
Jak to na czymś innym? Przecież tylko rozmawiali ze sobą.
Nie miał ochoty grać w gry z jego najlepszym przyjacielem
„ze swoim najlepszym przyjacielem”.
nad tym, z tym,
Taka zbitka nie przejdzie.
- Nie – zaprzeczył, jednak nie dał możliwości na błaganie,
To trzeba zmienić.
a jego twarz przybrała rumieńców.
...a jego twarz pokrył rumieniec.
Jego oczy również zmieniły się, z ciemnozielonych, w krwiste.
Niepotrzebne „jego”; było w poprzednim zdaniu. I ogólnie; nadmiar zaimków szkodzi.
Wpatrywał się w nadjeżdżający autobus, wypełniony garstką osób.
Trudno coś wypełnić garstką osób, zwłaszcza autobus.
Kiedy usiedli tuż przy końcu autobusu, gdzie reszta pasażerów siedziała w pierwszej części pojazdu, tuż przy głównych drzwiczkach i kierowcy.
Źle skonstruowane zdanie. Może być tak: „Usiedli z tyłu autobusu, podczas gdy reszta pasażerów siedziała w jego przedniej części.” Przy „głównych drzwiczkach” (lepiej by było drzwiach) wszyscy i tak by się nie zmieścili.
Przez dłuższą drogę milczeli
Lepiej przez „dłuższy czas”.
którzy musieli bądź chcieli, z jakiegoś powodu, stać a nie siedzieć.

„którzy z jakiegoś powodu, musieli bądź chcieli, stać a nie siedzieć.”
Aczkolwiek te cały ustęp z rurą jest raczej niepotrzebny, a uwaga o stojących bądź siedzących ludziach niczego nie wnosi.
i ruszyli, każdy w swoją stronę
Bez przecinka.
Nowegopolska
Jeżeli nazwa własna brzmi Nowypolsk, to tutaj powinno być teoretycznie Nowypolska. Ale to trochę kuriozalne. Zrób Nowy Polsk i Nowego Polska, a jeszcze lepiej zmień nazwę.
Był to tylko jeden przystanek na który zwracał uwagę.
„to” - ? Może „tutaj” albo „w niej” (w tej wsi). I kro zwracał uwagę? Autobus? Może lepiej „na którym się zatrzymywał”?
Autobus odwiedzał każdy przystanek,
Odwiedzał? Hm. Może „przystawał”?
Autobus odwiedzał każdy przystanek, a jest ich sześć, z czego pięć zaniedbanych gdyż używa ich młodzież przy tym niszcząc w pewnym stopniu. Młodzież jest jaka jest, te czasy nie sprzyjają rozwojowi. Tak samo kiedyś,jednak dawno temu było lepiej. Przynajmniej tak mu mówił dziadek, który mieszkał w domu obok. Nikt do końca nie wie, dlaczego autobus nie odwiedza wszystkich przystanków. Istnieje wiele spekulacji i rodzą się nawet legendy na ten temat. Nic jednak nie jest na rzeczy, chociaż można przyznać, że niektóre mogą przerazić, chociaż są skrajnie groteskowe.
- Powiedział człowiek który odnalazł się w krainie snów – stwierdził Mateusz, spoglądając na swój dom.
Do przeredagowania.

Piszesz dosyć starannie, interpunkcja nieźle. Dobrze, że starasz się osadzić fabułę w realnym świecie, czyniąc pewne obserwacje codziennego życia, wprawdzie niezbyt udane, ale następnym razem będzie zapewne lepiej. Słownictwo niezbyt rozbudowane, budowa zdań kuleje, na razie nie bardzo wiadomo o co chodzi, choć pewne akcenty mogą wzbudzić ciekawość. Jednak rozumiem, że to dopiero początek zamierzonej większej całości, więc pewnie później się wyjaśni. Ale jeszcze długa droga przed Tobą. Musisz dużo ćwiczyć, pisać, a przede wszystkim czytać, podpatrując i analizując, jak piszą inni.

3
Na starcie dziękuję bardzo za opinię. Szczerze mówiąc to mój drugi, dłuższy tekst który piszę. Zacząłem przelewać swoje pomysły na kartkę około trzy miesiące temu. Powodem tego, było to, że uwielbiam pisać posty na forach tematycznych (głównie związanych z anime). Wracając do tematu:

* Dzięki za wypisanie moich błędów, ciężko dostrzec je, gdy ma się na komputerze. Przyznam, że po wrzuceniu tutaj, jak przeczytałem, sam wyłapałem ich kilkanaście.

* Co do Cygana dzięki, to też znalazłem. Sęk w tym, że to zdanie ma inny kontekst, w niewłaściwych miejscach na szybko powstawiałem myślniki ( kilka razy próbowałem i nici ) gdyż open office mi je pousuwał ;c

* Sam widzę już po drugiej pracy, że mam problemy z "wypełniona" bądź coś z pustą przestrzenią. Muszę nad tym popracować.

* Pierwsza moja praca którą chciałem połączyć, czyli : Polska ( ogółem z początku patrzyłem na ten pomysł z zamysłem, czy uda mi się. Okazało się, że nie jest to trudne)

* Słownictwo i zdania pewnie wyniosłem z for, co mi weszło w nawyk. Uczyłem się pisać poprzez fora, rozwijałem swe słownictwo i tym podobne w rytm mej gry na nich. Nie jest problemem ilość książek którą musiałbym przeczytać, jednak zmienienie nawyku. Rozumiem to akurat i tutaj wisi mój problem, dlatego staram się częściej czytać i pisać i poprawiać swój styl.

* Jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc ;) Chciałbym jeszcze zapytać, czy to, że piszę tylko w nocy to problem? Nie koniecznie chodzi tu o czas, ale o tej godzinie najlepiej myślę i mam dużo pomysłów, gdyż w ciągu dnia na sporą ilość wrażeń można się natknąć, podczas normalnej przechadzki, czegokolwiek. Nawet obserwowania budynku, bądź innych. Nie jestem pewny, czy to również powinienem zmienić. No i jeszcze inne pytanie ; Masz jakiś patent na sporego lenia? Wiem, że to odbiega od tekstu, dlatego prosiłbym o rady na pw, jeżeli możesz poświęcić mi jeszcze chwilkę ;)

4
DragonSlave pisze:czy to, że piszę tylko w nocy to problem?
Pisze się w takich okolicznościach, w jakich pisanie najlepiej wychodzi. Jeśli nie musisz wstawać o 5 rano, to dlaczego to miałby być problem? :wink:
DragonSlave pisze:Masz jakiś patent na sporego lenia?
Nauczyć się systematyczności.

5
BlankLibofilia pisze:
DragonSlave pisze:Masz jakiś patent na sporego lenia?
Nauczyć się systematyczności.
Dorothea Brande podaje taki patent (przy założeniu, że nie masz innych obowiązków) - codziennie rano po przebudzeniu, śniadaniu, kawie, papierosie, whatever, siadasz do kompa i piszesz. Nieważne co, nieważne jak - piszesz. Do oporu. Z czasem ten opór będzie malał, aż zauważysz, że możesz pisać i pisać.

Nie wiem, czy to działa. Nie testowałem, bo nie umiem pisać na siłę. Albo mi idzie, albo nie.

Pewnie jak we wszystkim, trzeba znaleźć złoty środek.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

6
Mhm. Dzięki i Tobie Bartosh. Szkoda tylko, że nie można pisać non stop. Bezlitosne zajęcia typu szkoła czy chociażby sport to już sporo czasu zajęte ;c

Systematyczność? Nie lubię tego słowa. Wybija mnie ;c Wiem, że pewnie nie zrozumiesz o co chodzi, no ale... Pewnie w końcu będę musiał się do tego przystosować i nauczyć jej. W każdym razie, dzięki :D

7
Bartosh16 pisze: Dorothea Brande podaje taki patent (przy założeniu, że nie masz innych obowiązków) - codziennie rano po przebudzeniu, śniadaniu, kawie, papierosie, whatever, siadasz do kompa i piszesz. Nieważne co, nieważne jak - piszesz. Do oporu. Z czasem ten opór będzie malał, aż zauważysz, że możesz pisać i pisać.
To działa :P ale najlepiej na wakacjach albo bezrobociu

8
Hairoth pisze:
Bartosh16 pisze: Dorothea Brande podaje taki patent (przy założeniu, że nie masz innych obowiązków) - codziennie rano po przebudzeniu, śniadaniu, kawie, papierosie, whatever, siadasz do kompa i piszesz. Nieważne co, nieważne jak - piszesz. Do oporu. Z czasem ten opór będzie malał, aż zauważysz, że możesz pisać i pisać.
To działa :P ale najlepiej na wakacjach albo bezrobociu
Autorka chyba nie wzięła tego pod uwagę i niesłusznie założyła, że pisarz to wyłącznie ktoś, kto z pisania się utrzymuje. Jeżeli jednak taki ktoś jest w stanie się utrzymać dzięki swej twórczości - na co mu poradnik?

Zaletą pisarstwa, jak i jego wadą, jest to, że sam ustala godziny pracy.

Ja wyłączam się już z dyskusji, bo mnie moderator prześwięci :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

9
Oj tam :D

Pisarz winien pisać, a nie zastanawiać się, ile godzin mu do dniówki zostało. W każdym razie, dobrze, że nie ma "zawód pisarz, godziny pracy 6;00-14;00". W każdym bądź razie, co do poradnika zgodzę się, na bezrobociu bądź jak się jest nauczycielem ( bez obrazy dla nauczycieli ) ale jak widzę nauczycieli W-F'u to tylko iść na takiego.

Apropo ; Dziękuję za uwagi na temat tekstu ( ażeby nie było spamu o.O )

10
W klasie numer jedenaście trwała lekcja. Pośrodku sali, pomiędzy ławkami stała na oko czterdziestopięcioletnia, zgarbiona nauczycielka.
Tu mamy narrację zewnętrzną, to znaczy taką, w której jesteś jakby... hm... już wiem! Kamerzystą. Jeździsz kamerą po otoczeniu. Opisujesz to, co widzisz.
W pomieszczeniu trwała niezręczna dla uczniów cisza.
"Niezręczna" - a zatem narracja wewnętrzna. Punkt widzenia uczniów.
Belferka zdawała się nie zwracać na to uwagi, a nawet jeżeli, nie ukazywała tego."
Znowu narracja zewnętrzna.
nikt jednak nie wstał ze swego miejsca, chociaż każdy chciał jak najszybciej z niej wyjść.
Eee... skąd możesz wiedzieć, co każdy chciał zrobić? No dobra, możesz - jeśli jesteś narratorem wszechwiedzącym.

Widzisz, do czego piję? Wciąż zmieniasz narratora. Zewnętrzny - wewnętrzny - zewnętrzny - wszechwiedzący... i tak w kółko. Nie mówię, że zmiana narracji jest zła. Broń Boże! Na ogół bywa bardzo przydatna. Z tym że takie "przeskakiwanie" stosuje się raczej na poziomie akapitów niż pojedynczych zdań. A opis sytuacji - bo o to Ci chodzi na samym początku - jest rzeczą delikatną. Trzeba być choć trochę konsekwentnym. Jasne, napisz najpierw jak wyglądała sytuacja w klasie, a potem przyjmij punkt widzenia Mateusza, jak najbardziej. Tylko nie zdanie po zdaniu.

Potem już tego nie robisz, potem jest w miarę okej. Dialogi całkiem fajne.
Język - do dopracowania. Na Twoim miejscu trochę skróciłabym zdania. Mam wrażenie, że chcesz zawrzeć za dużo informacji za jednym razem.

11
DragonSlave pisze:Pośrodku sali, pomiędzy ławkami stała na oko czterdziestopięcioletnia, zgarbiona nauczycielka. W pomieszczeniu trwała niezręczna dla uczniów cisza. Belferka zdawała się nie zwracać na to uwagi, a nawet jeżeli, nie ukazywała tego. Jedynie wpatrywała się w coś, czego nie widział nikt inny.
Gubię się w takich opisach. Jest sporo szczegółów, ale czy one są potrzebne. Piszesz, że nauczycielka stała na środku sali i wpatrywała się w coś, czego nikt nie widział. Mam problem - czy chcesz przez to powiedzieć, że się zamyśliła, że ją zamurowało z powodu jakiegoś wydarzenia w klasie, czy może naprawdę coś widziała? Wprowadzasz tajemnicę, czy tak dziwacznie wyszło?
Zastanów się również nad tym, czy informacja, że była szczupła ma jakiekolwiek znaczenie. Może lepiej było podać jakąś inną cechę? Nie fizyczną, a związaną z jej praca, ze sposobem traktowania uczniów? Z wyrazem jej twarzy? Bo skoro zapadła cisza, skoro uczniowie siedzieli bez ruchu, mimo dzwonka, to coś się wydarzyło, coś co zaskoczyło wszystkich. Może warto to zaskoczenie odmalować na jej twarzy?
DragonSlave pisze:Sposępniały chłopak pożegnał się z ostatnim kolegą, gdyż to była ich ostatnia lekcja, a już jutro rozpoczynały się święta, przez co nie będzie miał z nimi żadnego kontaktu.
Powtórzenie całkiem niepotrzebne. Spróbuj rozbić to zdanie na dwa krótsze.
DragonSlave pisze:Telefon był zbyt drogi, dlatego wykorzystywany tylko w ostateczności, na przykład podczas usprawiedliwień matki bądź ojca przed szefem, z powodu ich nieobecności w danym dniu. Zazwyczaj załatwiali to w pracy kilka dni przed taką sytuacją, zdarzało się jednak, że coś im wypadło, bądź stało się niespodziewanie, niszcząc ich spokojny, rutynowy dzień. Inna taką ostatecznością mogła być choroba chłopaka i zwolnienie go w tym dniu z zajęć.
Ta informacja jest nie na miejscu. Po co w tej chwili prowadzisz rozważania o zamożności rodziny i sposobach kontaktu rodziców z pracodawcami? Dlaczego w tym miejscu? Rozwalasz napięcie. Nauczycielka wzywa go na rozmowę. Będzie jakaś rozprawa, pewnie za straszne przestępstwo szkolne... Nie psuj nastroju.
DragonSlave pisze:Chłopak był dopiero w drugiej klasie gimnazjum, jednak wychowawczyni traktowała go inaczej niż innych uczniów w klasie, kiedy rozmawiali na osobności. Tak mu się przynajmniej wydawało, prawdą było jednak to, że jako pedagog z każdym wychowankiem rozmawiała w ten, bądź podobny, sposób. W klasie zachowywała pozory: zimnej, nieczułej i stanowczej nauczycielki. Kiedy jednak ktoś rozmawiał z nią sam na sam, stawała się nagle otwarta, wesoła i miła. Co nie oznaczało, że nie była stanowcza.

powtórzenia
DragonSlave pisze:Młodzieniec pożegnał się z nauczycielką życząc jej zdrowych i wesołych świąt, po czym wyszedł z sali a następnie budynku szkolnego.
/.../
Przed budynkiem szkolnym Mateusz spotkał swojego, właściwie jedynego, starszego o kilka dobrych lat, przyjaciela.
Pierwsze z przywołanych wyżej zdań jest w ogóle niepotrzebne. Tym bardziej, ze masz w nim wyrażenie "budynek szkolny". Nie leiej po prostu "szkoła"?
spotkał swojego, właściwie jedynego, starszego o kilka dobrych lat, przyjaciela. - za dużo informacji.
Spróbuj inaczej, np. Przed szkołą Mateusz spotkał swojego jedynego przyjaciela. Sebastian był o kilka lat starszy, ale dobrze się dogadywali.

Muszę przerwać, ale wrócę.

[ Dodano: Śro 26 Mar, 2014 ]
DragonSlave pisze:stwierdziła, pisząc coś długopisem w dzienniku. Mogła to być nagana, bądź pochwała, gdyż pisała kolorowym długopisem. Chłopak uznał, że to pochwała, gdyż kolor jakim pisała był zielony a nie czerwony.
Za dużo długopisów i kolorów - to raz.
A dwa - komplikujesz całkiem niepotrzebnie. Napisz, że pisała w dzienniku, że obawiał się kolejnej uwagi, ale odetchnął z ulgą, bo używała zielonego koloru, a takim nie zapisywano nagan.
np. stwierdziła.
Nie patrzyła na niego. Zapisywała coś w dzienniku. Bał się, że to kolejna nagana, ale odetchnął, gdy dostrzegł zielony kolor. Takim nie notowała uwag.
DragonSlave pisze:- Dostałeś dzisiaj naganę na historii, o której wiesz. - stwierdziła,
Podkreślona całość absolutnie niepotrzebna. Nawet ta kropka na końcu zdania.
DragonSlave pisze:- Chłopcze – odezwała się, spoglądając w dziennik spod grubych szkieł jej okularów.
Spoglądała spod szkieł okularów? Czyli jak?
Jeśli spoglądała znad, przez grube szkła, to wiadomo, że okularów.
jej - niepotrzebne; ma okulary na nosie, zakładamy, że są jej.
Czyli: odezwała się, spoglądając w dziennik przez grube szkła (ew. okularów).

[ Dodano: Śro 26 Mar, 2014 ]
DragonSlave pisze:- Cześć Sebastian – odezwał się pierwszy gimnazjalista, zatrzymując się tuż przed nim. – Nie musiałem po mnie przychodzić. Zazwyczaj spotykamy się pod przystankiem.
- Cześć – odparł, rozglądając się. – Ale chciałem – dodał zadowolony gdy odkrył, że nikogo dookoła nie ma i mogą rozmawiać bez obaw o to, że ich dialog trafi do niewłaściwego słuchacza.
Wpadki się mnożą.
pierwszy gimnazjalista - to liczebnik porządkowy; informuje, że to pierwszy gimnazjalista w kolejności, a przecież drugiego nie ma. Jak poprawić? Zmień szyk: Gimnazjalista odezwał się jako pierwszy.
Lepiej w dialogach pomijać grę wstępną, czyli cześć-cześć. To nic nie wnosi.
Kto i do kogo mówi: Zazwyczaj spotykamy się pod przystankiem.? Mateusz do Sebastiana. To jasne. Co to Sebastian nie wie, gdzie się spotykają? Wie. Kto nie wie? Czytelnik. Chcesz powiedzieć czytelnikowi, że chłopcy na ogół spotykają się na przystanku. Ale nie w ten sposób. Wsadziłeś tekst narratora w usta bohatera i wyszło drętwo.
Spotykamy się na, koło, obok przystanku. Pod przystankiem jest chodnik, ziemia, beton.

Nie czyta się przyjemnie, chociaż masz pomysł na historię, stworzyłeś bohaterów, ich świat. Niestety, piszesz kiepsko. Tak dużo różnych uchybień, wpadek językowych. Najciekawsza opowieść ugrzęźnie w zalewie niedoskonałości. Nie znaczy to, że masz rzucić pisanie. Trening czyni mistrza - mówią. Próbuj. Walcz! I rozwijaj swoją wiedzę o języku. Czytaj dużo, zapamiętuj zwroty, wyrażenie. Podszkol się w interpunkcji, sprawdź, jak zapisywać dialogi.

Sporo zadań. :D
Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
Wybaczcie, że wcześniej nie spojrzałem na wasze komentarze, ale ostatnio latam z jednego miejsca do drugiego.

Zero - Dzięki Ci bardzo za opinię. Popracuję nad narratorem, oraz nad opisem sytuacji. Szczególnie sytuacji, narratora myślę przyswajam już ;>

Dorapa - Ano, dużo, dużo. Troszku zamieszałem się pod koniec Twojej wypowiedzi xD Za dużo pytań tam zauważyłem i... bum! Puff i jestem gdzie indziej. W każdym razie, to jest to, pomysł jest, jednak ciężej na papier przelać. Lubię pisać, jednak umiem może do szuflady, bądź nawet to nie wychodzi. Słownictwo... Racja, mam wielki problem z używaniem go. Jestem na poziomie rozwiniętym, rozpoznaję sporo słów, ale piszę prosto, czego nie rozumiem. Zazwyczaj nie widzę potrzeby używania innego słownictwa, niż prostego. Nie wiem czemu ;| Po prostu staram się dotrzeć do każdego... Może. W każdym razie, dzięki!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”