To mój debiut, więc się denerwuję. Jestem otwarty na wszelkie refleksje i podpowiedzi.
Opowiadanie na "faktach autentycznych", trochę podkoloryzowane.
Wizyta w urzędzie pracy
Trzymając plastikową teczkę, czułem jak pocą mi się dłonie. Miałem numerek czterdzieści siedem. Jeszcze pięć osób i moja kolej. Pokręciłem głową, nigdy nie pomyślałbym, że będę się rejestrował, jako bezrobotny. Już miałem zacząć krytykować system, który uciska młodych i nie pozwala im znaleźć godnej pracy, kiedy zdałem sobie sprawę, że właściwie nie mam, na co narzekać. Rejestruje się tylko po świadczenia zdrowotne, jak skończą się wakacje to znów zacznę pracować. Ba, moja sytuacja jest nawet lepsza niż innych, nie dość, że zaraz wracam do pracy, to jeszcze ją lubię! Ewenement. Uśmiechnąłem się pod nosem, w tym krótki poczuciu wyższości. Pan koło mnie speszył się, więc wróciłem do poważnej miny.
Zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi, więc aby nikomu nie przyszło do głowy zacząć ze mną rozmawiać, zacząłem przeglądać zawartość teczki. Niestety należę to grona tych, do których zaraz ktoś podchodzi i jak gdyby mówił do starego znajomego, zaczyna opowiadać jak to miał ropień na stopie, a ten głupi lekarz kazał mu zdjąć koszulkę. Poważnie, takie rzeczy przychodzi mi słuchać, a nawet nie zdążę się odezwać, gdy słyszę najostrzejsze szczegóły. Wracają do teczki, moją uwagę przykuło wydrukowane pismo i tekst, którego wcześniej nie dostrzegłem: „Osoby, które rejestrowały się przez internet, mają się zgłosić do stanowiska nr 11 bez kolejki”.
Zalała mnie fala gorąca. Czekam tutaj już piętnaście minuty, a mam numerek, który do niczego nie jest mi potrzeb. Co się ze mną dzieje? Zacząłem się gorączkowo rozglądać za stanowiskiem nr 11. Jest, siedzi pani, pewnie po pięćdziesiątce, obsługuje jakiegoś pana. Już wcześniej gościa widziałem, więc kolejka mi nie przepadła. Teraz tylko musiałem wykombinować, jak tu oznajmić moim współtowarzyszom, że podejdę do stanowiska bez kolejki. Na domiar złego, nad stanowiskiem nr 11 wyświetlają się normalnie numerki. Co będzie, jak wyświetli się numerek kogoś innego? Co jak będę musiał się wykłócać? Kto w ogóle wpadł na tak idiotyczny pomysł?
Wtedy pani ze stanowiska nr 11 podniosła się i zapytała czy czeka ktoś z rejestracji internetowej. Tylko ja się zgłosiłem. Tak niewiele brakowało, a już nastawiłbym się negatywnie, a tu proszę, pani wręcz się mną zaopiekowała. Ten dzień będzie jeszcze uratowany, pomyślałem.
- Dzień dobry – powiedziała i nie czekając na odpowiedź dodała – proszę podpisać tutaj. - wskazując miejsce na jakimś piśmie.
„Na jakimś piśmie”, jest określeniem bardzo adekwatnym, nie miałem bladego pojęcia, co podpisuję, a gdy jeszcze nie zdążyłem oderwać ręki od papieru, pani urzędniczka wyrywała pismo i podstawiała następne. Z pewnością uczestniczyłem w jakimś wyścigu o nie małą stawkę. Czy urzędnicy tak umilają sobie te osiem godzin? Umawiają się, że ochroniarz będzie stał ze stoperem i mierzył czas poszczególnym stanowiskom, a kto będzie miał najkrótszą średnią przyjęcia interesantów ten wygrywa. Papierosa i pięć minut przerwy więcej. Innego rozwiązania tej zagadki nie widzę.
W jednym z papierzysk rzuciło mi się w oczy hasło mówiące o tym, kiedy mogę zostać skreślony z listy bezrobotnych. Wszyscy dookoła powtarzają, żeby czytać zanim się podpisze, więc ten papier postanowiłem wpierw przeczytać.
- To nie jest do podpisywania, to jest do czytania – usłyszałem gniewny głos pani urzędniczki, widać zabierałem jej cenne sekundy – to znaczy... przeczyta pan później. - dodała po moim wkurzonym spojrzeniu.
I tak właśnie wyglądała moja przygoda z urzędem pracy. Mam nadzieję, że pani ze stanowiska nr 11 wygrała jeszcze nie jeden, równie emocjonujący, wyścig.
Wizyta w urzędzie pracy
1
Ostatnio zmieniony wt 25 lut 2014, 22:46 przez Nocny, łącznie zmieniany 2 razy.