Mam nadzieję, że błędy językowe nie będą zbytnio utrudniały czytania i ktoś przebije się do zakończenia.

Opowiadanie w całości zostało napisane dzisiaj. Takie test na początek przygody z forum

Pozdrawiam
WWW W kotlinie, o zboczach zarośniętych gęstym iglastym lasem, stała stara, niegdyś opuszczona warownia. Jednak tego dnia, w miejsce saren i dzików, stacjonował tam hałaśliwy oddział wojska. Wielki cesarz Mycell, drugi tego imienia, wysłał na południe swych wiernych żołnierz z misją zdławienia rebelii trzech zjednoczonych prowincji.
WWW Większość ludzi zajmowała się swoimi sprawami. Czyścili zbroje, z jeszcze ciepłej krwi, ostrzyli miecze , czy też oddawali się rozrywce w prowizorycznej tawernie. Tylko grupa najemników, z niekrytym zaciekawieniem, próbowała podsłuchać głośną rozmowę dochodzącą z komnaty dowódzcy, który objął za swoją nową siedzibę parter najwyższej wieży.
-Zrobisz tak, jak ja rozkażę. - oznajmił lord Aquas, władza Lumii i porucznik w południowej armii cesarskiej – Nie przyprowadziłem cię tutaj, by z tobą dyskutować lordzie klusek. Nie masz prawa, by mnie pouczać, nie jesteś nawet prawdziwym lordem...
-Tak, Panie. Nie jestem lordem – przerwał mu lord kluska. Otyły mężczyzna w średnim wieku o twarzy ozdobionej licznymi bliznami i długą brodą rdzawej barwy, zaplecioną w zmierzwione warkoczyki, bliźniacze do tych, które opadały mu na plecy. - Nie jestem szlachetnie urodzony. Moja matka to portowa kurwa a ojca znają tylko bogowie. Jestem na tyle brudny i nie okrzesany, że nigdy nie znajdę miejsca przy lordowskim stole. Słyszałem to już wiele razy – odruchowo pogłaskał rękojeść toporka zwisającego przy biodrze – Lecz gdy tylko trzeba poplamić te wasze delikatne ręce wzywacie lorda kluskę
-Jak śmiesz przemawiać takim tonem! - wrzasnął siwowłosy szczupły mężczyzna. Sir Loge był kapitanem straży lorda Aquasa.
WWW Kluska zaśmiał się głośno, wprawiając w ruch swoje rozlane podgardle i okrągły brzuch.
-Kupiliście mój topór, za język musielibyście dopłacić.
-Wyrzucić go, Panie?
-Spokojnie starcze, zrobię to. – odpowiedział Kluska spoglądając z uśmiechem na lorda – Ale za podwójną stawkę.
-Wyrzucam go – oznajmił Loge wyciągając z sykiem miecz z pochwy.
-Stój. - powstrzymał go Aquas – Nie mam czasu na takie rozmowy. Dostaniesz dwieście, po warunkiem, że wyruszysz natychmiast i nie będę musiał oglądać twojej spasionej gęby.
-Jak sobie życzysz, mój szlachetny Panie – kluska ukłonił się ze szczerym uśmiechem na ustach – Zbiorę swoich dzielnych ludzi zaraz po obiedzie.
-Zbierzesz swoich kurwichsynów zaraz po wyjściu z tego namiotu. Do jutra wszystko ma być załatwione
WWW Lord Kluska uznał, że dalsza dyskusja do niczego już nie doprowadzi. Ukłonił się ponownie i oddalił. Wizja opuszczenia obiadu, zamieniła jego twarz w najbardziej złowrogą kluskę tego świata.
WWW **************************************WWW
WWW Nim słońce było w zenicie, kompania najemnego miecza Germara, lorda wszystkich klusek, opuściła już bezpieczne mury starej warowni. W akompaniamencie głośnych przekleństw i rżenia naprędce osiodłanych koni, obrali wąski trakt, wiodący na południe.
WWW Dwudziestoosobową kolumnę osobiście prowadził Germar, dosiadając swojego czarnego masywnego ogiera. Był to największy dostępny kon w całym obozie, prawdopodobnie jedyny, który może udźwignął jego masę. U jego obu boków, na swoich łaciatych klaczach, zapewne oderwanych od pługa, jechali bracia Devan. Chociaż wydała ich na świat ta sama kobieta, różnili się od siebie jak ogień i woda. Noten, młodszy z braci, był gładko ogolonym młodzieńcem o długich blond włosach zwisających w nieładzie na jego plecach. Mung zaś, był łysy i ogromnej postury. Jego jedyną ozdobą była czarna broda związana w warkocz, oraz głownia wielkiego miecza, wystająca zza barku. Łączyły ich jedynie te same zielone oczy matki.
-Co cię tak trapi? - rzekł Crepson, wpychając się z gracją między Muga i kluchę – Czyżby pieczywo i gotowane jajo nie zaspokoiły twoich potrzeb?
-Podłe jedzenie to nie jedyny mój problem – odparł Germar – Jesteś pewny wszystkich ludzi?
-Tak. - ton głosu najemnika był pewny i spokojny – Wziąłem tylko najlepszych, tak jak mnie prosiłeś. Od kiedy plądrowanie dolin wymaga najlepszych ludzi?
-Od dzisiaj. Ten młody lord mi się nie podoba – kluska zniżył ochrypły głos i przybliżył twarz do rozmówcy – Za bardzo mu zależało, żeby zajęli się tym najemnicy a nie jeden z podległych mu szlachciców. Nie chciał się też targować.
-Dziwna sprawa... - Crespon wyciągnął się w siodle, naprężył swoje żylaste ciało i wykrzywił szczupłą, młodą twarz w grymasie bólu – Ile zapłacił?
-Sto pięćdziesiąt – odparł, nie spuszczając wzroku z młodzieńca – Ten jego stary przydupas chciał dać sto.
-Za taką kupę złota możemy się tam spodziewać piekielnych zastępów. - uśmiechnął się – Albo jeszcze większej kupy złota.
-Widzę, że moja nauka nie idzie w las. Najpierw jednak musimy się tam dostać. Weź jednego z naszych i wymieńcie konie na świeże. Revan je ciągnie na tyle.
-Wezmę Tianeta.
-Tego podrostka? - zdziwił się Germar – Potrzebuję cię w nocy żywego.
-Nie martw się, chłopak ma zadatki na dobrego zwiadowcę – wyjaśnił Crespon – Obiecałem mojej ciotce, że wyprowadzę go na ludzi.
-Rób jak chcesz, byle dobrze. Pojedziecie traktem w górę rzeki i weźmiecie wieśniaków na spytki. Szukamy największej villi w całej dolinie. Mieszka tam jakiś kupiec lub szlachcic. Nie chcieli powiedzieć. Gdyby prostaczkowie nie chcieli mówić, wiesz co masz robić.
WWW **************************************WWW
WWW Przed zmierzchem rozbili obóz przy brzegu rzeki. Germar zabronił rozpalać ognia, nakazał również zachowywanie względnej ciszy. To drugie zadanie było trudniejsze, szczególnie, gdy dowodzi się grupą niezdyscyplinowanych najemników.
-Chodźmy dalej – rzucił Mung – Już dawno ktoś ich zabił, a my tylko odmrażamy sobie tutaj jaja. Od tej rzeki strasznie zalatuje rybami.
-Bardziej zalatuje tutaj twoim niemytym cielskiem – rzekł Naten – Gadasz tak, jakbyś znał Crepsona od wczoraj. Mogę się założyć, że to on będzie pił gorzałkę na twojej stypie.
-Zamknąć mordy – rozkazał Germar – ktoś idzie.
WWW Wskazał toporem, trzymanym w napiętej ręce, na pobliskie krzaki, które zaczęły się niezgrabnie kołysać. Po chwili napięcia, wyszedł z nich Crespon w towarzystwie Tianeta i związanego mężczyzny, który po mocnym kopniaku wylądował na kolanach przed lordem Kluską.
-Na cholerę mi go tutaj przywlokłeś? Przecież sam najlepiej wiesz, jak zmusić ludzi do gadania.
-Gadać to on może i chce – odparł Crepson – Ale nic z tego nie rozumiem.
WWW Zachęcił mężczyzny do mówienia ciosem włóczni między łopatki. Z jego ust wypłynęła wiązanka słów w chrapliwym, nieznanym nikomu z kompani języku.
-Co to za język? - zapytał Revan – Ktoś zna taką mowę?
-Jak dla mnie to mowa zażynanego wieprza – stwierdził Naten – Zabijmy go, póki jeszcze nie zdradził naszych pozycji.
WWW Lord kluska omiótł spojrzeniem ciało jeńca od stóp do głów. Oprócz krwawiącej twarzy i tumanów kurzu we włosach, wyglądał na zadbanego. Jego ciało szczelnie zakrywała niebieska szata, ozdabiana na rękawach i kołnierzu złotą nitką. W głowie Germara zrodził się nowy plan.
-Wypuście tego dobrego człowieka – rzekł – Jeszcze sporo krwi przelejemy tej nocy.
-Jak sobie życzysz. – odparł Tianet. Gdy sztylet przeciął więzy, więzień zamknął oczy i czekał na śmierć.
-Trafiła nam się wybitnie tępa sztuka. - oznajmił Naten. W akompaniamencie głośnych śmiechów wypchnął mężczyznę poza obóz, kopiąc go na pożegnanie w zad.
WWW Gdy zdezorientowany jeniec oddalił się poza zasięg słuchu, lord Kluska przemówił.
-Crespon, ponownie wyruszycie na zwiad – rozkazał – Nie spuszczajcie tego człowieka z oczu a doprowadzi was do villi. Będziemy się trzymać dwie mile za wami. Gdy będziecie na miejscu, wyślij młodego do mnie, a sam oceń siły strażników.
-Twoja pomysłowość mnie zadziwia – wtrącił Mung – Sam bym tego lepiej nie wymyślił.
-Dlatego to on tu jest szefem, nie ty głąbie – wytłumaczył mu to troskliwym głosem jego ukochany brat.
-A co jeżeli zaprowadzi nas do nie tej villi? - zapytał Tiamet, młodzieniec o kruczoczarnych krótkich włosach.
-Żaden problem. Zdobędziemy jedną i ruszymy po drugą.
WWW **************************************WWW
WWW Wszystko poszło po myśli Kluski. Po trzech godzinach do głównej kolumny powrócił młody zwiadowca. Pod jego czujnym okien, przedzierali się w półmroku przez gęsty las, by w płytkim brodzie przekroczyć rzekę. Dalszą podróż okazała się bardziej komfortowa. Do celu prowadziły ich udeptane ścieżki, rozgałęziające się co kilkaset metrów. Tiamet trafnie wybierał właściwe odnogi, i przed północą siedzieli w kuckach w brzozowym lesie w sąsiedztwie villi.
WWWBy zachować całkowitą ciszę, Germar postanowił zostawić konie pod czujnym okiem Revana i jednego z ludzi, których imienia nawet sam dowódca nie pamiętał. Zwierzęta zostały po zachodniej stronie lasu, który otaczał ville również od południa, gdzie Kluska rozstawił swych ludzi. Rozstanie z wierzchowcami nie stanowiło dla nich wielkiego problemu. Podczas szturmu na mury, koń na nic się zdawał.
-Ilu? - zapytał lord kluska.
-Dziewięciu strażników i do tego pięciu łuczników na murach i dachach. - odparł Crespon kierując dłoń kolejno w kierunku wymienianych pozycji.
-Bramy? - dopytywał Germar.
-Drewniane, bez żelaznej kraty. Można podpalić, ale ogień będzie je za długo trawił.
-Ilu możesz uciszyć, nim podniosą alarm?
-Na mur nie wejdę, przedpole jest za bardzo odsłonięte. Nawet w takim mroku dostałbym kilka strzał. - zwiadowca podrapał się po brodzie, po czym dotknął łuku wiszącego na jego placach, jakby chciał się upewnić czy jeszcze tam jest – Zranię dwóch gdy podejdę na osiemdziesiąt kroków. Na więcej nie licz.
-W takim razie zrobimy to po mojemu. – Germar poprawił szeroki pas okalający brzuch i dobył swojego obosiecznego toporka. Jego twarz, jak również twarze reszty jego towarzyszy, umazana była w błocie i ziemi. – Szykujcie haki i liny panowie. Naten.
-Tak?
-Biegnij do Revena i powiedz, że już czas.
WWWPo pewnym czasie, jakieś dwieście metrów od nich, z ciemnego lasu wyłoniło się sporych rozmiarów stadko koni. Zwierzęta w galopie zmierzały prosto w kierunku głównej bramy, gdzie strażnicy obserwowali je wypatrując jeźdźców.
-Opuścili południowy mur i skupili się na bramie! - krzyknął Mung
-Czy ty naprawdę myślisz, że to zbieg okoliczności? - odparł Kluska – Do szturmu panowie! Nim doczłapię się do murów, mam mieć na dziedzińcu czternaście ciepłych ciał.
WWWJeden z łuczników ujrzał szarżującą na niego grupę milczących cieni, z hakami gotowymi do rzutu. Nim zdążył powiadomić swoich rozkrzyczanych towarzyszy, przeganiających konie, jego pierś przeszyła strzała z grotem w kształcie sześcionożnego pająka.
WWWHaki z trzaskiem zaczepiły o blanki murów. Kluska podzielił ludzi w pary. Ten, który miał celniejsze oko i pewniejszą rękę, zarzucał hak z przyczepioną do niego liną, podczas gdy jego kompan ustawiał się pod murem, by podsadzić wspinacza.
WWWCała akcja przeszła nad wyraz sprawnie, i w mgnieniu oka pierwsi ludzie przedarli się przez ponad sześciometrowe mury villi. Topór rzucony przez Munga przeszył powietrze i wbił się w plecy strażnika.
WWWGdy walka rozgorzałą na dobre, lord Kluska dosiadł jednego z koni biegających wokół murów i czekał spokojnie na otwarcie bramy. Nie trwało to długo. W niecały kwadrans krzyki rannych już niemal ucichły, a żołnierze zabrali się z ochotą za plądrowanie budynków i wyłapywanie biegającej w panice służby.
WWWNaten, który dołączył do walczących w trakcie bitwy, otworzył wrota, po czym przywitał Germara niskim, iście szlacheckim ukłonem.
-Twierdza jest do twojej dyspozycji mój Panie – oznajmił – Tak jak sobie życzyłeś, chłopcy układają czternaście ciał na dziedzińcu. Niestety musimy tam również dorzucić dwa ciała naszych ludzi.
-Trzynaście idioto, trzynaście – wrzasnął Mugen, zrzucając z murów jednego z poległych strażników – Jeden ci uciekł. - Wskazał dłonią na południe. - Ucieka na koniu.
-Daj mi konia, a w mgnieniu oka przywiozę ci jego głowę – zaoferował się Atmen.
-Spokojnie, szkoda konia na pościg. - odparł Kluska.
-Ale... ale... - młodzieniec był wyraźnie zmieszany – Ogłosi alarm i sprowadzi nam na głowę całą armię.
WWWGermar nic nie odpowiedział, zwrócił jedynie głowę w stronę oddalającego się jeźdźca.
WWWUśmiechnął się, gdy strzała wypuszczona przez Revana dosięgnęła uciekiniera. Zaiste, nikt lepiej nie strzela w pełnym galopie, niż ten czarnowłosy potomek końskiego rodu.
WWW **************************************WWW
WWWLord wszystkich klusek, a teraz również lord twierdzy wschodzącego słońca, rozkazał swoim ludziom dokładne przeszukanie każdego pomieszczenia. Wydał pozwolenie, by zniszczyć wszystkie meble i burzyć ściany, którego mogły wyglądać na skrytki. Sam zajął się głównym budynkiem, gdzie czekał na niego przerażony kupiec Mochen wraz z żoną i córką.
-Miejcie litość! - łkał – Moja córka jest jeszcze dziewicą! To niewinny kwiatek, nie zasługujący na żaden ból. Mam w mieście dużo, dużo więcej złota, możemy się dogadać. Nie poskąpię pieniądza!
WWWGermar pozostał niewzruszony i zostawił kupca bez odpowiedzi, czym wprawiał go w jeszcze większą trwogę. Wraz z braćmi Devan, dokładnie przeszukiwał komnatę sypialną. Gdy zaczął rozrzucać zdobione książki Mochen pobladł.
-Litości! Tylko nie książki. - krzyczał – Oddam wam moją córkę. To jeszcze nietknięta dziewica, będziecie się czuli jak w raju!.
-Głupiec, dziewkę zamienić za książki – rzekł Naten.
-O książki by się tak nie rzucał... - Mugen uderzył mocno pięścią w ścianę za książkami, która okazałą się być jedynie jej marną imitacją. Po kilku dodatkowych ciosach, wyjął z zakurzonego schowka wielki połyskujący klejnot.
-Magiczny... - westchnął Atmen.
-Widzisz szlachetny Panie - zaczął Kluska. - Za to mogę mieć tyle złota, ile ważę. A twoją dziewkę i tak sobie wezmę.
WWW *********************************WWW
WWWPomimo wyraźnego zakazu, najemnicy wytoczyli z piwnic trzy wielkie beczki wina. Chociaż za niedługo miało już świtać , ich zabawa dopiero się rozpoczynała.
Prawo zdobywcy, nic nie poradzę – pomyślał Germar.
WWWJego głowę nawiedzała jednak inna, zgoła odmienna kwestia. Wiedział już, dlaczego to zadanie było tak ważne dla Aquena. Wiedział również, ile są warte wszelkie przedmioty, w których jest chociaż odrobina magi. Jego wizja wybudowania ogromnego zamku z pięcioma wieżami stawała się coraz bardziej realna.
Mógłbym go nawet nazwać Kluskogród, kto mi zabroni?
WWWPróbował uspokoić skołatane nerwy winem, lecz ono potęgowało jego obawy. Przechadzał się po murach, aż stracił rachubę czasu.
WWWGdy słońce oświetlało zroszony rosą świat, do jego uszu dotarł krzyk jednego z ludzi, którym rozkazał stać na straży. Przy doborze żołnierzy, kierował się jedynie ich trzeźwością.
-Jeźdźcy na horyzoncie!
WWWGdy kluska dobiegł zdyszany do kładki nad bramą, jego oczom ukazała się spora grupka konnych zmierzających w jego stronę. Po ilości konnych spostrzegł, że jest to tylko mała straż przednia.
-Chorągiew Aquena... - wymamrotał, po czym zaklną szpetnie – Zbierz ludzi w głównej sali. Ogłoś gotowość do walki, lecz niech pierwsi nie wyciągają broni. Zrozumiałeś?
-Tak – odparł najemnik.
-Jeżeli któryś zalał pałę do nieprzytomności, masz go dobudzić i wsadzić łeb do wiadra z wodą. Potrzebuję każdego miecza.
-Otwieraj bramę! - krzyknął sam lord Aquen.
-A kto idzie? Wróg czy swój? - zapytał Germar, wesołym głosem.
-Tak jak przypuszczałeś, pijany jak bela. - wyszeptał Aquen zwracając konia w stronę sir Loga
-Wszystko zgodnie z planem, mój Panie – odparł kapitan
WWWJakim kurwa planem? - pomyślał Kluska. Nie wypił dużo, lecz mięśnie rozluźnione alkoholem napięły się, gotowe do ataku.
-Nie wygłupiaj się! - krzyknął lord dowódca – Otwieraj bramę! To rozkaz!
WWWGdy dwudziestka jeźdźców wkroczyła na dziedziniec i ustawiła się naprzeciw Germara, Lord Aquen przemówił wyniosłym tonem.
-Każ wyprowadzić swoich ludzi.
-Można wiedzieć w jakim celu, mój Panie? - zapytał lord Kluska.
-Chcę osobiście policzyć poległych.
WWWPo okrzyku Germara z głównej sali wytoczyła się zbita masa uzbrojonych ludzi. Kątem oka zauważył kilku ludzi z łukami, z samym Crespenem na czele, którzy zajmowali dogodne pozycje na dachach. Mądry chłopa – pomyślał.
-Czy znalazłeś tutaj coś wartościowego? - zapytał Sir Loge.
-Nie. - odparł Kluska. - Same śmieci. Nawet dziewki służebne brzydkie.
-Przypominam, że prawnie wszystkie łupy należą do cesarstwa – powiedział rozzłoszczony lord Aquen.
-Panie, próżny trud. - uspokoił go Loge – Moim ludzie przeszukają całą twierdzę kamień po kamieniu.
WWWŻołnierze zsiedli z koni, i zaczeli przeszukiwać wszystkie budynki. Germar miał wtedy wiele czasu do poukładania myśli. Obrócił się w stronę swoich ludzi. Z niezadowoleniem zauważył jednego z najemników rzygającego przy ścianie
Wieżę w was chłopcy – pomyślał - Mam nadzieję, że i wy we mnie wierzycie.
WWWPo zakończonych poszukiwaniach ludzie Aquena ustawili się w rządku kilka kroków za jego plecami. Jeden z nich wystąpił przed szereg i przemówił.
-Jest kilka wartościowych rzeczy, lecz tego nie ma. Znaleźliśmy martwego kupca wraz z córką. Ich ciała są w fatalnym stanie. Jego żona siedzi zamknięta w piwnicy. Jest w szoku.
-Dziewka miała przeżyć – wrzasnął Germar, po czym splunął pod nogi. Zawsze w ten sposób wyrażał swoją dezaprobatę – Dlaczego zignorowaliście mój rozkaz?
WWWPo chwili milczenia, Naten zebrał w sobie wystarczająco dużo odwagi by przemówić.
-Dziewka sama się zabiła, gdy przyszła kolej na Munga. - wyjaśnił – Wolała nadziać się na miecz, niż na jego kutasa.
WWWSalwa śmiechu odbiła się od murów twierdzy. Kamienną twarz zachowywali jedynie Mugen, sir Loge i Aquen.
-Cisza. – wrzasnął lord dowódca – Dobrze wiem, że masz ten klejnot. Oddaj mi go dobrowolnie, nim zetnę ci ten twój tłusty łeb.
-Takimi delikatnymi rączkami, nie przebiłbyś się przez tłuszcz – rzekł Germar, po czym splunął na pod własne nogi
WWWSir Loge skinął głową w stronę swoich ludzi, po czym zaczął wydobywać miecz z pochwy. Nie zdążył. Nagły cios topora roztrzaskał czaszkę konia, który bezwładnie przygniótł swojego jeźdźca.
WWWStrzały z dachów przeszyły powietrze. Jedna z nich trafiła lorda Aquena w ramię. Kluska zdążył jedynie krzyknąć.
-Chcę go mieć żywego! - Po czym rzucił się wraz ze wszystkimi swoimi ludźmi w wir walki.
WWWWalka była krwawa i długa. Obie ze stron walczyły jak opętane. Jednoręczny topór Germara ze świstem przeszywał powietrze. Za cel obrał sobie walkę z żołnierzami, którzy we własnej głupocie nie powrócili na konie. Kolczugi nie uchroniły ich przed toporem, który uderzał z potworną mocą. Może lord Kluska nie mógł wspinać się na mury, ale jego tłuste, masywne ramiona idealnie nadawały się do walki toporem.
WWWJeźdźców zostawił dla łuczników i ludzi, którzy władali długimi włóczniami lub miotali topory, noże czy tak jak Mugen, wszystko co im wpadło w ręce.
WWWGdy pięciu jeźdźców w chaosie wycofało się poza mury villi, Germar zabronił prowadzenia pościgu. Stał na zakrwawionym dziedzińcu pełnym trupów, zarówno jego żołnierzy jak i Aquena, wśród których szukał tylko jednego ciała.
-Spierdolił – stwierdził spluwając pod nogi.
-Co teraz zrobimy? - zapytał Cespen, zbierając najlepsze łupy z ciał poległych – Poruszy całą swoją potęgę by nas dopaść.
-Idziemy w las panowie – odparł Germar – Idziemy w las.