UPADŁY ANIOŁ
1
WWWSpojrzał jeszcze raz na drzwi, przez które wyszła. Odczuwał ulgę do której wolałby się nie przyznawać, przynajmniej nie teraz. Jednak te uczucie malowało mu na ustach lekki uśmiech.
Mógłby wybiec za nią, prosić,przepraszać – ale po co? Nie miało sensu,prędzej czy później temat wróci uderzając z podwójną siłą. Zresztą tak miało być.
WWW- Daj jej trochę czasu – usłyszał – Przywyknie.
WWW- Niezupełnie.- wyszeptał – ja nie mam czasu.
WWWMiała zupełnie inne plany zanim zrozumiała co Sunny chce jej powiedzieć. To miał być zwykły wieczór, gdzie króluje płomień świec i delikatna muzyka. Ale nie dzisiaj. Dlaczego tak perfidnie ukrywał przed nią całą prawdę?
Wybiegła z klatki schodowej potrącając jakiegoś dzieciaka próbującego wytaszczyć na chodnik rower.
WWW- Sorki – rzuciła od niechcenia. Musiała zniknąć,rozpłynąć się w nicości. Przestać istnieć.
Idąc szybkim krokiem przed siebie starała się nie myśleć.
WWWRobert miał dość. Rower starszego brata był zdecydowanie za ciężki jak na jego możliwości. Wymęczony ściąganiem go po schodach z piątego piętra ,dotarł do drzwi klatki schodowej. Przytrzymując je w pozycji otwartej własnymi plecami, ciągnął rower na zewnątrz. Po morderczej walce w końcu osiągnął zwycięstwo.
Kiedy cieszył się wygraną, ktoś z impetem wybiegł tą samą drogą.
Uderzenie przewróciło Roberta na chodnik razem z rowerem.
WWW- Sorki – usłyszał. To była ta wariatka z drugiego – przemknęło mu przez myśl – głupia krowa, chociaż brat mówił, że jest całkiem niezła. Cokolwiek to miało znaczyć.
WWWMijała wystawy sklepowe wypełnione tandetnym towarem. Jej krok stawał się coraz wolniejszy. Gniew odszedł pozostawiając stos chaotycznych myśli splątanych niczym miliony węży. I to tych najbardziej jadowitych. Zdawała sobie podświadomie sprawę, że to nie koniec. Sunny mówiąc prawdę dużo ryzykował, nie tylko jej zaufanie. Starała się znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie łagodzące jego postępowanie.
Dźwięk dzwonka rozbrzmiewającego w kieszeni wyrwał ją z natłoku przemyśleń.
Na wyświetlaczy nie pojawił się numer na jaki liczyła – jedynie „Numer prywatny”.Miała zasadę, że nieznajomych nie odbiera. Tym razem zrobiła wyjątek.
WWW- Tak ?
WWW- Za dwadzieścia minut w Dekrecie – głos w słuchawce był lekko zachrypnięty – Tu chodzi o Twoje bezpieczeństwo.
WWW- Kim pan jest ?
WWW- Przyjaciel. Dekret,dwadzieścia minut. Pamiętaj. - rozłączył się.
Co to ma znaczyć?
Czuła niepokój i nieufność. Dekret to knajpka niedaleko stąd. Często chodziła tam zanim nie poznała Sunny`ego. Zresztą...co miała innego do roboty?
Twarz na ekranie laptopa wyrażała jedynie zdenerwowanie
- Zrobiłeś błąd, który trzeba naprawić.
Sunny rozumiał znaczenie tych słów. Mimo wszystko tak bardzo nie chciał aby do tego doszło.
WWW- Daj mi trochę czasu – wyszeptał – sam to zrobię.
WWW- Twoja naiwność naraża nas wszystkich.
WWWByła przed czasem.
WWWUsiadła przy stoliku blisko okna, aby móc obserwować idących ludzi. Kto dzwonił i czego chciał ?
Bawiła się kartą zerkając na ceny drinków i zakąsek, kiedy go zobaczyła .Nie,nie znała go ale wyczuła, że to właśnie ten facet do niej dzwonił. Był inny. Cos w jego zachowaniu było niepokojące.
Szedł po przeciwnej stronie ulicy nerwowo rozglądając się na boki. Tez ją zobaczył. W jego spojrzeniu była wyczuwalna panika. Desperat – przemknęło jej przez myśl – i to w dodatku przestraszony.
Kiedy wszedł na ulicę usłyszała potężny ryk silnika. Wszystko odbyło się w ułamku sekundy.
Samochód pojawił się znikąd. Uderzył z wielką prędkością w nieznajomego,który skoszony przeleciał nad wozem i wylądował z głośnym hukiem na twardym asfalcie.
Nie miał szans,tym bardziej jego głowa, która znalazła się na krawężniku.
Patrzyła na tą scenę przerażona i zszokowana.
Znowu telefon. Mechanicznie odebrała połączenie.
-Tylna kieszeń spodni. Pendrive. Pośpiesz się !!!!
Wybiegła.
WWWSunny miał nadzieje,że jego decyzja nie pozwoli zaszkodzić Katherine. Czuł instynktownie potrzebę jej ochrony, bez względu na konsekwencje. Poeci nazwali by to miłością. On też, ale bał się to wyrazić głośno. Nie w tych okolicznościach. Postanowił działać.
WWWZanim pojawiła się policja i tłum gapiów, już jej nie było. Trzymała w spoconej dłoni malutki nośnik i biegła przed siebie. Nie miała pojęcia co ma zrobić, gdzie pójść. Była sama.
Schowała się w przypadkowej bramie. Kucnęła chowając twarz w dłoniach. Powoli opuszczały ją nerwy. Nie panowała nad łzami.
Dlaczego?
Dlaczego ona?
Ponownie dzwonek jej komórki.
- Hotel BORDER,pokój 312,trzecie piętro. Klucz pod paprotką przed drzwiami pokoju. Tam czekaj na dalsze instrukcje.
Cisza.
Musiała pozbierać swoje nerwy.
- Kim jesteś...? - spytała ciszy na linii.
- Nie próbuj uciekać. Znajdą cię. Oni są wszędzie.
Trzask końca połączenia.
WWWUsiadła na zaścielonym łóżku. Wszystko było tak jak przekazał jej rozmówca – pokój 312,klucz pod paprotką...Miała jedynie czekać. Nie miała pojęcia na co i jak długo.
Nagłe pukanie do drzwi wyrwało ją z odrętwienia.
-Katherine..?
Otworzyła drzwi z niepewnością. Naprzeciw stał młody chłopak w kolorowej bluzie i znoszonych jeansach. Pod pachą trzymał laptopa a w dłoni gorący kubek kawy.
- Trzymaj – podał jej napój – przyda Ci się coś ciepłego.
Bezceremonialnie wkroczył do pokoju.
- Muszę ci wyjaśnić parę spraw zanim zaczniemy.
Usiadł na łóżku rozkładając laptopa i wysyłając jej szczery uśmiech.
Stała oszołomiona z kubkiem w dłoni. Zdecydowanie ostatnie godziny przynosiły jej dużo zaskakujących chwil. O wiele za dużo....
WWWSiedział na ławce zastanawiając się nad kolejnym krokiem. Nie miał zbyt dużo czasu, zresztą jak zawsze. Od wielu lat brakowało mu wytchnienia,odpoczynku. Katherine..Znalazł ją przypadkowo, podczas rutynowego naboru w podmiejskiej knajpie. Była inna niż wszyscy bywalcy takich miejsc. Może właśnie dlatego owego dnia nie zrobił tego co zwykle. Pamiętał jej błękitne spojrzenie którym go obrzuciła kiedy próbował nawiązać z nią kontakt. Właśnie wtedy postanowił odpocząć. Przy niej.
- Masz 24 godziny na rozwiązanie problemu – te słowa odbijały się brzękiem w jego czaszce. Wywoływały ból. - Być może już jest za późno. Daje ci dobę ze względu na lata twojej służby i stosunek do obiektu. Po tym czasie my się zajmiemy rozwiązaniem.
Co ma robić?
Jak ją ocalić?
Powoli zaczął dostrzegać światełko w zupełnej ciemności. Najpierw nieśmiało,pózniej natarczywie i konsekwentnie rodził się plan.
Wstał.
Już wiedział. Znał odpowiedz. Łamał tym samym protokół – to było pewne. Ale zarówno jedyne jak i słusznie moralnie. W tym przypadku.
WWWUsiadła obok.
WWW- Wszystko wyjaśni ci zapis cyfrowy – chłopak wyciągnął rękę – masz ?
Wyjęła pendriva z kieszeni.
WWW- To co zobaczysz może Cię zaskoczyć,ale to jedyny sposób abyś mogła zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłaś...- włożył nośnik w odpowiednie gniazdo w laptopie. - Trochę to potrwa,bo wiadomość jest zaszyfrowana.
Upiła łyk kawy. Zdecydowanie za słodka.
Na ekranie wyświetlił się komunikat : „Odszyfrowanie danych nastąpi po potwierdzeniu operacji. Podaj kod”
Chłopak wpisał w okienko ciąg liter i cyfr.
WWW- Podobał ci się,prawda? - spytał.
Nie miała zamiaru mówić o swoich uczuciach. Nie teraz i nie tutaj.
WWW- Gdyby było inaczej nie byłabym tu. - powiedziała.
Komputer zasygnalizował rozpoczęcie operacji. Pojawił się pasek stanu.10,20,35%...
WWW- To jego atut. Potrafi wpływać na swoje ofiary.
37,42%...
WWW- Myślisz,że byłam ofiarą?
46%,49%,52%....
WWW- Podejrzewam. Chociaż parę szczegółów nie wskazuje na to.
68%,76%,83%...
WWW- Przecież nic nie robił. Po prostu był.. - głos jej się załamał.
87%,93%...
WWW- I to jest dziwne. Zniknął z areny jak Cie poznał.
94%,97%...
Cichy pisk zasygnalizował koniec deszyfracji.
W tym samym momencie drzwi do pokoju zostały wyrwane przez potężne uderzenie.
Katherine poturlała się za łóżko. Chłopak nie zdążył. Strzał rozwalił mu czaszkę rozbryzgując na ścianie kawałki mózgu.
W potrzaskanym progu stał Sunny.
WWW C.D.N