Sosna

1
wulgaryzmy

SEXKolejny raz ta sama sprawa:
- Chcę mieć portret trumienny już teraz, nie chcę czekać aż zostanie ze mnie skóra i kość, albo znowu spuchnę przez leki.
SEXI zamiast tradycyjnego pukania się w czoło, wezwania do umocnienia w wierze czy dywagacji medycznych, usłyszałem: „a gdzie chcesz ten portret” i „koszulę masz wyprasowaną?”.
SEXKurwa mać, przecież dopóki czułem, że jesteście bardziej przerażeni, to „to wszystko” zdawało się być tylko rozpamiętywaniem złego snu.
SEX- Już nie chcę, nie idę – zakończyłem temat i poszedłem do siebie.
SEXNagle odkryłem, że żegnają się ze mną już całą jesień. To spełnianie zachcianek, to kadzenie, przytakiwanie, wszystko to było więc odpowiedzią na moje zaręczyny ze śmiercią i sposobem przetrwania do ślubu. Pełzająca dziesiąty rok draka o sosnę za domem przycichła niepostrzeżenie; kto będzie wykłócał się z umierającym obrońcą przyrody. Założę się, że nim kondukt żałobny zdąży się rozformować, po drzewie zostaną tylko wióry i stypa odbędzie się w salonie pełnym tego ich słońca. Najgorsze, że nie będę mógł temu zapobiec, będę bezsilny, nieobecny. Nie będę.
SEXNie kłócą się już ze mną. Czekają. Już tylko czekają. Spojrzałem na krzyż, wysyczałem:
SEX- Ty umierając, cierpiałeś, ale miałeś pewność! A ja?
SEXKurwa mać, muszę się opamiętać; nigdy nie bluźniłem, a teraz zaczynam? Powinienem odwzajemnić ich pożegnanie. Powinienem pięknie umierać, godnie umierać. Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić, ale oni nie robili tego dla siebie, a dla innych. Pogodę ostatniej prostej tłumaczy się siłą, a to grzeczność tylko; ja nie będę utrudniał, a oni mi „to” umilą. Nikt nie okaże słabości, by nie unaoczniać stawki.
SEXDość już tego; zamiast jednej, dwie zielone pastylki, działają momentalnie. Otępienie przerażające, ale zawsze pozytywne.
SEXO, być tępym i smutnym, to dopiero byłaby porażka, a skoro nie myślę i nie boję się, to w czym problem? Aha, to tak jakbym już nie żył. Nie rozumiem, czyżby więc życie...
Ostatnio zmieniony ndz 26 sty 2014, 00:14 przez Smoke, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Smoke pisze: Powinienem odwzajemnić ich pożegnanie. Powinienem pięknie umierać, godnie umierać. Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić, ale oni nie robili tego dla siebie, a dla innych. Pogodę ostatniej prostej tłumaczy się siłą, a to grzeczność tylko; ja nie będę utrudniał, a oni mi „to” umilą. Nikt nie okaże słabości, by nie unaoczniać stawki.

Dość już tego; zamiast jednej, dwie zielone pastylki, działają momentalnie. Otępienie przerażające, ale zawsze pozytywne.

O, być tępym i smutnym, to dopiero byłaby porażka, a skoro nie myślę i nie boję się, to w czym problem? Aha, to tak jakbym już nie żył. Nie rozumiem, czyżby więc życie...
Ja też nie rozumiem. Chyba za dużo skrótów myślowych jest w tej końcówce. Za dużo pośpiechu, za mało przejrzystości.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Re: Sosna

3
Smoke pisze:- Chcę mieć portret trumienny już teraz(...)- Już nie chcę, nie idę (...) Nagle odkryłem, że żegnają się ze mną już całą jesień.
się czepiam :-) na bonżur i do kawy.
Przesłodzonej i z mlekiem.
To spełnianie zachcianek, to kadzenie, przytakiwanie, wszystko to było więc odpowiedzią na moje zaręczyny ze śmiercią i sposobem przetrwania do ślubu.
trzecie "to" zbędne. a zareczyny i metafora śmierci trafia. przeniosło mnie na arktykę bananów. bardzo dobre skojarzenie.
Założę się, że nim kondukt żałobny zdąży się rozformować
hmm, ugrzezło myślenie wojskowe. kolumna, kondukt. żałobnicy to snujące się cienie, zero organizacji, jak ludzie w dzikim gonie, tylko wolniej.

kawałek o umieraniu, tym "godnym", takim "obiegowym", jak być powinno, jak to lansują media. jak to w życiu zupełnie nie wychodzi.

końcówka - wyje o szlif. rozumiem, co być miało, nie podoba mi się jak wyszło. brak docisnięcia hebla, jednego, wyraźnego.

ale text lubię.
ja bym sosny nie ścieła.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Smoke,
<odsyła tekst>
Zrób Ty to dobrze, co?
Bo masz myśl, pomysł, motyw. Warto!

Aha - bo Cię zmanierował łatwy greps a la bizarro
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Natasza pisze:Aha - bo Cię zmanierował łatwy greps a la bizarro
:-D
smoke się rozpuścił.
nieladnie.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

8
Ja bym się z Państwem nie zgodził względem tak szybkiej oceny tego, co Smoke tu napisał. Pragnę zwrócić uwagę, że jako jeden z niewielu na Wery konsekwentnie uprawia wycieczki w różnych kierunkach, szukając dobrego, szlachetnego dźwięku. Rzecz chwalebna, przy tym każda (no dobra, prawie każda) taka wycieczka wywołuje hałas, cuś mniej więcej taki, jakby nocą wrzucić ławkę do miejskiego stawu (nie zachęcam ) :-)

Problemem Autora nie jest zepsucie łatwizną bizarro; mam mocne wewnętrzne przekonanie, że napisanie tamtego kawałka wcale nie było kaszką manną - wbrew pozorom to nie to samo, co pisanie "Bolek to głupi...no, ktoś tam" na murze, tylko normalna, pisarska robota ze wszystkimi szykanami.

Problemem jest to, że Smoke ma obniżony krytycyzm wobec gotowego dzieła, co sprawia, że wrzuca teksty niedopracowane. Gdzieś jest błąd w metodzie, być może pisarskie próby nie przechodzą procedury leżakowania, a być może Smoke jest sprytniejszy, niż ktokolwiek sądzi i posługuje się komentującymi, żeby z zespołowego wysiłku spić śmietankę :-P

"Sosna" jest krokiem w dobrą stronę, Smoke. Znowu poszedłeś trochę pod prąd, wszyscy na Wery kochają zajmować się śmiercią, ale taką efektowną, z przytupem, z chlustającą krwią i gwałtownymi konwulsjami. Mało kto chce i potrafi zająć się ODCHODZENIEM, zwykłym, mało kolorowym zamykaniem samoświadomości i swoich spraw z tego świata.

Może być duże opowiadanie, z rozwinięciem tego wszystkiego, co pokazuje się tutaj. Ale może też być miniatura, sam motyw sosny jest kapitalny, wystarczy za wszystkie opisy, wszystkie możliwe do naszycia na tę kanwę wzory.
To MOŻE być piękna egzemplifikacja banału "mniej znaczy więcej".

Na razie jest obrazek, wycinek, niewymodelowany, surowy, bez czegoś, co spaja. Trochę magmatyczny, bez pomysłu, jak tej nieszczęsnej sosny literacko UŻYĆ, żeby krzyczała.

Nie szkodzi.

Jeszcze trochę myślenia, jeszcze trochę pracy, przestawiania klocków.

Zrobi się.
Co nie, Smoke?

9
[.....]Przyznam, że mnie ten tekst bardzo się spodobał. Nawet zachwycił swoim minimalizmem. I myślę, że jest w nim to wszystko, co może poruszyć duszę WRAŻLIWEGO czytelnika; jest ukazany bohater w jakimś pewnie bliskim ekstremalnemu stadium choroby, przedstawiona jest jego przyszłość, w której czeka go coraz dotkliwsze cierpienie i drastyczna zmiana powierzchowności, wychodzą na jaw jego smutne przemyślenia, w których pojmuje zbliżanie się nieuchronnego końca, gdy życie mimo tego będzie toczyć sie dalej, ze wszystkimi swoimi problemami i zawirowaniami.
[.....]Tylko nieliczni z nas wiedzą, czym naprawdę może być umieranie. Ci, którzy mają tego świadomość, w tym tekście odnajdą swoje własne odczucia. Barwne patetyczne opisy nie będą im potrzebne. Jeśli zaś nie mają o tym pojęcia i swoją wiedzę czerpią jedynie z lepszej lub gorszej literatury, to nie pomoże im nie wiadomo jakie rozwijanie tego motywu, ani też wspomniane wcześniej tandetne, barwne opisy. Nie pojmą tego i koniec, skupiając się jedynie na zastosowanych środkach wyrazu, pomijając głębię tego najbardziej dramatycznego dla każdego z nas przeżycia.
[.....]I najbardziej przykre jest to, że o tym, jak będzie ta ostatnia chwila przebiegać, dowiemy się pewnie dopiero wtedy, gdy już nie będziemy w stanie nikomu tego przekazać.
Dla mnie ten tekst ma swoją wartość. Jest jak surowy szkic ołówkiem, w którym patrzący odnajduje, lub nie, jakąś korespondującą ze swoimi przeżyciami myśl. Rozwijanie tego na siłę i domalowywanie kolorów, moim zdaniem, mija się z celem, bo grozi stworzeniem pospolitego kiczu, przedstawieniem tematyki w sposób banalny i już bardzo wyświechtany.
[.....]Według mnie, ukazanie zjawiska nieuchronności zbliżającej się śmierci jest tutaj bardzo trafne, biorąc pod uwagę zwłaszcza włączenie niektórych, bardzo przecież codziennych, prozaicznych wątków. Człowiekowi choremu, w obliczu zbliżającego się końca, wiele razy przychodzą na myśl zwykłe, codzienne sprawy, które wtedy urastają do symbolu traconego powoli życia. I nie potrzeba wznosić ich na jeszcze wyższy poziom pospolitymi literackimi narzędziami, bo ukazane tak na surowo, niemal obcesowo, przemawiają o wiele silniej do wrażliwych dusz.
[.....]Powiedzenie więc "mniej znaczy więcej" sprawdza się w tym tekście doskonale.
[.....]Pozdrawiam serdecznie i chylę czoła przed Autorem.
..."Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...

J.W Goethe "Faust"

10
Mi się tez podoba, tylko... ten minimalizm treści. Kilka słów ucieło, kilka uleciało = i to spowodowało brak mgiełki wyróznienia.
Ale Smoke, wszystko do nadrobienia. :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

11
Smoke napisał/a:
Powinienem odwzajemnić ich pożegnanie. Powinienem pięknie umierać, godnie umierać. Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić, ale oni nie robili tego dla siebie, a dla innych. Pogodę ostatniej prostej tłumaczy się siłą, a to grzeczność tylko; ja nie będę utrudniał, a oni mi „to” umilą. Nikt nie okaże słabości, by nie unaoczniać stawki.

Dość już tego; zamiast jednej, dwie zielone pastylki, działają momentalnie. Otępienie przerażające, ale zawsze pozytywne.

O, być tępym i smutnym, to dopiero byłaby porażka, a skoro nie myślę i nie boję się, to w czym problem? Aha, to tak jakbym już nie żył. Nie rozumiem, czyżby więc życie...


Ja też nie rozumiem. Chyba za dużo skrótów myślowych jest w tej końcówce. Za dużo pośpiechu, za mało przejrzystości.
Pozwolę sobie wtrącić coś jeszcze, o czym zapomniałam napisać uprzednio.
W odpowiedzi na stwierdzenie, zawarte w powyższym cytacie powiem, że ja, w przeciwieństwie do mojej przedmówczyni, zrozumiałam. Może dzięki temu, że wczytałam się w to, co Autor zawarł pomiędzy słowami i zdaniami. Dojrzałam tam bezbrzeżną rozpacz i strach podmiotu lirycznego przed przemijaniem. Nieuporządkowanie i pozorny chaos w ostatnich zdaniach zdaje się to potwierdzać. Piękne, gładko zbudowane zdania nijak by mi nie pasowały do stanu umysłu człowieka, dotkniętego piętnem śmierci. Grzeczna, literacka stylizacja brzmiałaby sztucznie i nierealnie.
Cały dramatyzm tego tekstu, moim zdaniem, zawiera się w słowach:
Aha, to tak jakbym już nie żył. Nie rozumiem, czyżby więc życie...

Chciałoby się dokończyć:
..."będące tak naprawdę stanem umysłu, już się dla mnie skończyło?"...

Według mnie, o wartości tej miniaturki może świadczyć fakt, że cień przemyśleń na temat, w niej poruszony, pozostał we mnie jeszcze długo po zamknięciu strony.

Pozdrawiam, jak zwykle, serdecznie
..."Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...

J.W Goethe "Faust"

12
Zoja pisze:Cytat: Aha, to tak jakbym już nie żył. Nie rozumiem, czyżby więc życie...

Chciałoby się dokończyć:

..."będące tak naprawdę stanem umysłu, już się dla mnie skończyło?"...
Zoja, zabawne jest, że to co negujesz - prosty jezyk
Zoja pisze:Piękne, gładko zbudowane zdania nijak by mi nie pasowały do stanu umysłu człowieka, dotkniętego piętnem śmierci.
sama wprowadzasz w swych przemyśleniach - i dopiero wtedy w pełni odczuwasz to, co autor chciał przekazać. Jednak nie kazdy czytelnik odbiera słowo napisane tak samo = to co ty dopowiesz, ktoś inny nie - i wtedy w tym momencie czytelnik ma lukę. I dlatego trzeba pisać tak by zamierzone niedopowiedzenie autora pozwalało czytelnikowi tę myśl dokończyć.
I stąd ten cały spór o tekst = niedopowiedzenia muszą mieć realne podstawy, a nie wynikać z nieumiejętnego wypowiedzenia się. (Smoke ta uwaga nie jest skierowana bezpośrednio do ciebie = to tylko reguła, o której warto pamietac).
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

13
Gebilis, nie narzucam nikomu swojego sposobu myślenia i dziwi mnie, że usiłujesz sprowadzić indywidualne odczucia odbiorcy do wspólnego mianownika, zubożając tym samym znaczenie przekazu Autora. Utwór, który budzi tak odmienne uczucia u odbiorców, tym bardziej jest godny uwagi - WEDŁUG MNIE. Zaznaczam, by znów nie wyglądało, że to ja z kolei narzucam swoje zdanie.
I nie neguję prostego języka, a podkreślam jego wartość. Nie sądzę, byś nie zrozumiał mojego komentarza.
I stąd ten cały spór o tekst = niedopowiedzenia muszą mieć realne podstawy, a nie wynikać z nieumiejętnego wypowiedzenia się.
Takie niedopowiedzenia wymagają też od czytelnika wrażliwości i pewnego zakresu doświadczeń, by pojąć ich wymowę. Bez tego bywają potraktowane jako nietrafne i nieadekwatne.
..."Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...

J.W Goethe "Faust"

14
Pełzająca dziesiąty rok draka o sosnę za domem przycichła niepostrzeżenie; kto będzie wykłócał się z umierającym obrońcą przyrody.
Unikaj średników - nie pasują do tekstu literackiego. No i na końcu pytajnik, bo zadajesz pytanie.
Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić, ale oni nie robili tego dla siebie, a dla innych. Pogodę ostatniej prostej tłumaczy się siłą, a to grzeczność tylko; ja nie będę utrudniał, a oni mi „to” umilą. Nikt nie okaże słabości, by nie unaoczniać stawki. [...]O, być tępym i smutnym, to dopiero byłaby porażka, a skoro nie myślę i nie boję się, to w czym problem? Aha, to tak jakbym już nie żył. Nie rozumiem, czyżby więc życie...
Te fragmenty są dla mnie niezrozumiałe.
Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić
Do tego momentu ten tekst był dla mnie świetny. Bo prosto i bez hollywoodzkich efektów mówi o umieraniu. No ale później pojawiają się fragmenty, które zepsuły mój odbiór. Za dużo treści próbowałeś przekazać w zbyt małej ilości wyrazów.

Gdy pojawiły się tabletki, to liczyłem na to, że wrócił pierwotny tekst, ale niestety się rozczarowałem. Ostatnie zdanie nie pasuje tym bardziej, że powinno być otępione tabletkami.

Co mi jeszcze przeszkadzało? Średniki. Dasz radę budować zdania bez nich. I wtedy będą z pewnością lepsze.

I wolę drzewa liściaste. Mimo tego, że trzeba grabić trawnik. Ale sosny bym nie ściął. Tym bardziej cudzej (troszkę nie na temat, ale przypomniał mi się bardzo piękny zwyczaj: gdy w rodzinie rodzi się dziecko, tego samego dnia należy posadzić drzewo (z dziećmi zimowymi jest trochę pombinowania). Drzewo to ma pokazywać jak rozwija się człowiek, jak idzie mu w życiu).

15
Zajrzałam przypadkowo... Tekst mnie zaskoczył.

Przede wszystkim podjętym tematem.
Podoba mi się myśl zawarta w miniaturce i sposób wyrażenia jej - zwłaszcza wybór narratora i tworzących go szczegółów. Wspomnienie o sośnie, o portrecie trumiennym, kolejne spostrzeżenia ("I zamiast tradycyjnego pukania się w czoło, wezwania do umocnienia w wierze czy dywagacji medycznych, usłyszałem: „a gdzie chcesz ten portret” i „koszulę masz wyprasowaną?”. " - dla mnie bardzo mocny akcent) są ciekawie dobrane.

Część moich przedmówców miała zarzuty do końcówki, do nadmiernych skrótów myślowych. Ja tego nie odczułam. Te "poszarpane" myśli wydały mi się w pewien sposób, w tym kontekście, naturalne.
Czy mogło być lepiej? Pewnie tak. Ale nie umiem wskazać konkretnego sposobu.

Językowo sprawnie. Miejscami jakieś zdanie do wygładzenia - gdzieś zbędne powtórzenie, gdzieś szyk zdania nienaturalny, ale przyznam szczerze, że nie zwracałam na to większej uwagi, ani przy pierwszej, ani przy ponownych lekturach.

Może akurat trafiło w odpowiedni nastrój? Przemyślenia? Nie wiem. Ale na pewno "trafiło".

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”