
Jako że to mój pierwszy raz na Weryfikatorium, pokornie proszę, oszczędźcie mnie i nie łówcie z poniższego fragmentu kandydatów na „babola miesiąca”. Dziękuję.
Przed Państwem początek mojej pierwszej powieści, naturalnie po licznych poprawkach, ale i zapewne przed wieloma kolejnymi. Kurtyna w górę…
Akcja!
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPilot (tytuły rozdziałów też są robocze)
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaEcho niosło się po budynku, gdy biegł. Wokół pusto, nikogo, jak okiem sięgnąć. Całe szczęście, bo gdyby teraz przypadkiem ktoś się pojawił, trzeba by go było udusić.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaSądząc po planie ewakuacyjnym, klatka schodowa powinna być tuż tuż.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaBingo.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPrzy betonowych stopniach kolejny raz obejrzał się przez ramię, ale za sobą, w żółtym półmroku żarówek spuszczonych z sufitu, nie dostrzegł nic niepokojącego. Odetchnął. Tylko ślepe ściany i folia dzieląca korytarz na pół. Wczoraj łopotała w przeciągu wśród ryku wiertarek i wesołych przekleństw inżynierów, teraz wisiała nieruchomo, samotna w ciszy poranka.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaWczoraj. Wczoraj nikt by mi nie wmówił, że jeszcze kiedykolwiek będę musiał wstać przed szóstą – myślał mężczyzna, gdy spieszył schodami w górę. – Że zrobię to z własnej woli. Żeby wpakować się w… - Potknął się. – Cholera, wczoraj świat zdawał się normalny.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPokonując wysokość kilku pięter, uważał, by nic nie wypadło z teczki, którą mocno ściskał w ręku.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaGdy dotarł pod dach, ostrożnie wyjrzał przez okno, dla pewności, że znajduje się we właściwym skrzydle. Po Placu Wojskowym kręciło się niewielu ludzi, ale jednak jacyś byli. Patrol?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZacisnął szczęki. Wziął głębszy wdech. Nad jego głową, na lądowisku stoi w szeregu kilka helikopterów starego typu, w tym ― w tej chwili tylko jeden ― zwiadowczy. Kolejny punkt programu to porwanie go tak, by nie dać się w międzyczasie postrzelić. Czyli fraszka.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaNie zwlekając dłużej, mężczyzna zwinnie wspiął się po drabince wiodącej na dach, po czym powoli, bardzo powoli naparł jedną ręką na klapę w suficie. Przez powstałą szparę obrzucił szybkim spojrzeniem fragment lądowiska, jaki miał w zasięgu wzroku. Nie zobaczył nikogo, ale nasłuchiwał jeszcze chwilę, nim zdecydował się wyjść na czworakach, by dopaść swój cel – najmniejszy śmigłowiec.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaMiał nadzieję, że nikt nie wyglądał akurat przez okno żadnego z sąsiednich gmachów. Mimo pośpiechu rozejrzał się.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaNa ośnieżonym szczycie najwyższej góry w łańcuchu otaczającym ośrodek, całkiem niedaleko, czerniała iglica strażnicza. Sterczała bez ruchu, najeżona lufami. Nikogo w niej nie ma – sama radzi sobie ze śledzeniem okolicznej przestrzeni powietrznej i eliminowaniem z niej obcych obiektów. Nieożywiona chytra bestia. Tylko czasem odwiedza ją konserwator…
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaOdwrócił wzrok. Pewną dłonią sięgnął do klamki w drzwiach kabiny. Włam zaczynamy od sprawdzenia, czy aby nie jest… - klamka pyknęła - otwarte! OK, nie ma czasu nad tym myśleć.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaGdy znalazł się w dusznym, ciasnym wnętrzu, rzucił aktówkę z dokumentami na siedzenie obok i pobieżnie ogarnął spojrzeniem kokpit. Dla niewprawnego oka niemożliwy do rozszyfrowania układ przełączników, dźwigni, pokręteł, przycisków i tarczowych wyświetlaczy - dla niego widok powszedni. Zszarpnął z sufitu słuchawki, nałożył je, zapiął pas, prawą ręką złapał za drążek ulokowany standardowo z boku fotela. Kciukiem odnalazł guzik z wypukłym napisem START, nacisnął go i przytrzymał. Odpowiedziało mu miarowe pikanie. Oba śmigła zaczęły kręcić się, nabierając prędkości z wolna, lecz coraz szybciej. Ich świst przeszedł w szum, a potem w ogłuszający ryk ― przynajmniej takie wrażenie odnosił pilot. Już cała okolica została zaalarmowana, oczywiście, tymczasem rozruch silników trwał niemiłosiernie długo. Mężczyzna otarł pot z czoła, starając się zachować względny spokój, choć serce mu łomotało jak oszalałe. Zdawało się, że gdzieś poniżej dziesiątki nóg wbiegają po schodach, że ktoś krzyczy, ale to musiało być złudzenie. Wreszcie upragniony, głośny i niski furkot oznajmił, że można zwolnić przycisk startu, a śmigłowiec w chmurze pyłu oderwał się od podłoża. Pilot odetchnął nieco, choć nim obrócił maszynę, zdążył dostrzec grupę ludzi gapiących się na niego z dołu. Byle tylko szybciej i dalej ― pomyślał, mrużąc powieki, gdy światło słoneczne zalało kabinę. Wymacał w schowku ciemne okulary, ale lepiły się od brudu. Niech je szlag. Cofnął rękę na ster i pchnął go, by z maksymalną prędkością ruszyć na południe.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZapomniał zablokować wejścia na dach. Przygryzł wargę. Cóż, przebudowa wind i tak da chwilę przewagi. Może to wystarczy.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaRaz jeszcze sprawdził zawartość swej teczki, by przekonać się, czy nic z niej nie wypadło. Jest komplet. Wieża lada chwila spróbuje nawiązać kontakt w tej sprawie. Świetnie będzie na kimś z nich się wyżyć, wyładować choćby słownie, choćby ten ktoś był tylko pachołkiem. Wygarnąć tym ścierwom.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaLeciał coraz wyżej, manewrując wśród potężnego masywu gór, rozległego od horyzontu po horyzont, nie słysząc nic, prócz własnego oddechu, jednostajnego wycia silnika i szumu śmigieł. Iglica stała wciąż w bezruchu, teraz już mała i odległa. Geometryczne wzory tworzone przez kloce budynków zostawały w tyle. W eterze cisza… i jakoś nikt go nie ścigał ani w niego nie strzelał, co z sekundy na sekundę stawało się co raz bardziej podejrzane. Czy oni czekają aż dotrze nad granicę, żeby tam go zdjąć?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZwiększył kąt wznoszenia, gdy porosłe lasem stoki całkowicie zagrodziły mu drogę.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaWtedy zauważył migający nad jego głową mały czerwony napis, ledwie widoczny zza plątaniny kabli. Mrugał na wyświetlaczu konsoli z rzędem wytartych klawiszy, przypominającej zużyty kalkulator. Trzeba było się trochę wysilić, by odcyfrować litery:
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPodaj hasło.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPilot poczuł, jak włosy jeżą mu się na karku. Nieźle to wykombinowali. Widocznie jego próba nie jest precedensem, musieli zmajstrować jakiś system zabezpieczający. Dziwne tylko, że nie ograniczyli po prostu dostępu do pewnych miejsc. Może lubią fajerwerki.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZaklął w duchu, karcąc samego siebie. Nie trać głowy. Jasnym było, że nie wpadnie na to, jakie ustawiono hasło. Ile sekund mu dali? I co zrobić? Rozcinać przewody? To nie film, wszystkie są czarne!
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPrzeszukał wzrokiem kabinę, choć rozsądek podpowiadał, że nie należy oczekiwać spadochronu w helikopterze z wmontowaną bombą. Istotnie, nic takiego nie znalazł. Pomacał pod siedzeniem, ale poniewierał się tam jedynie kawał liny i jakieś śmieci.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaMyślał gorączkowo. Bomba. Zapewne przy jednym ze zbiorników paliwa. Parę sekund. Usiłować lądować i uciekać? Nic z tego. Ogień wybuchu i tak go dosięgnie.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaNa złotym zegarku dziewiąta cztery. Najwęższa wskazówka właśnie ociężale mijała dwunastkę.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZdał sobie sprawę, że dotarł niemal nad granicę. Przed nim rozpościerał się widok na rdzawe zbocza, stromo opadające daleko w dół. Na wschodzie Słońce topiło blaski w górskich jeziorach, a biel ośnieżonych wierchów kłuła w oczy. Cóż za piękne miejsce na śmierć w ekspozji.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZerknął na swoją teczkę. Czy mogłaby trafić w odpowiednie ręce, gdyby teraz po prostu ją zrzucił?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaStraż
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaDwaj mundurowi, starszy chorąży Stefan Baran-Niewiadomski oraz jego partner, chorąży Mirosław Leszcz, odbywali rutynowy patrol swojego odcinka terenu przygranicznego. Przemierzali wznoszący się górski szlak piękną, acz zużytą, państwową terenówką cabrio. Jeszcze nim ujrzeli rozwidlenie leśnych dróg, starszy chorąży Stefan zaznaczył twardo:
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Jedziemy w lewo.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Nie, kurna. Dzisiaj ja prowadzę, więc się przymknij ― odwarknął pucołowaty wąsacz przez przyjaciół zwany Bułą i uśmiechnął się. Po tym, jak skręcił w prawo, dostał od chudszego kolegi kuksańca w ramię. ― No czego? Przecież…
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Patrz. ― Stefan, który okręcił się na fotelu, wskazał podbródkiem północ. Nad budynkami wojskowymi na tle nieba wznosiła się czarna kropka. Ewidentnie zmierzała w ich kierunku. ― Słyszałeś, żeby ktoś miał dzisiaj wylecieć na zwiad?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaBuła zmarszczył się na twarzy i pokręcił głową.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Zadzwoń spytać ― powiedział. Odkąd komunikację radiową odłożono w straży do lamusa, problemy z łącznością niemal zniknęły. Niemal.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Nie wziąłem komórki. Daj twoją.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Phi? Hah, nic z tego.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Dobra. To poczekamy, czy się rozpuknie.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaJadąc dalej nie odzywali się do siebie, skupieni na lustrowaniu terenu i pilnowaniu rosnącej w oczach kropki. Wkrótce dosięgnął ich szum śmigieł. Jego źródło zbliżyło się, na pełną napięcia chwilę zawisło nad ich głowami, a następnie odfrunęło. Starszy chorąży odczekał moment, nim stwierdził:
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Nie rozpuknął się.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Wiesz, ponoć zostało jeszcze kilka gruchotów na benzynę, a one trochę szwankowały. Miały jakieś opóźnienia. Może to jeden z nich?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― W sumie. A wczoraj rządowi zażyczyli se wycieczkę, to nie dziwne, że najgorszego rzęcha zostawili. Widzisz go jeszcze?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Przecież góra zasłania.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Wdepnij pedał mocniej, jedziemy za nim.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaMirosław ochoczo na to przystał. Terenówka mruknęła i pognała wzbijając tumany pyłu. Ledwo wyrabiała na zakrętach. Podskakując na wertepach gubiła ekwipunek strażników, który po prostu wylatywał za pokład, ale za to już po paru chwilach cel pościgu znów dał się dostrzec. Nie na długo ― pilot bowiem zanurkował tak, że śmigłowiec znów zniknął.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaStrażnicy wymienili radosne spojrzenia. Rzadko kiedy trafia się tak urozmaicony patrol. Chorąży Leszcz jeszcze trochę przyspieszył, przez co w mgnieniu oka znaleźli się na łysym szczycie wzniesienia.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaPo czym zahamował tak gwałtownie, że Stefan, człowiek z zasady bojkotujący propagandę BHP, spektakularnie wylądował na przedniej szybie. Pozbierał się jednak zaraz, bo widok roztaczający się z polany był nazbyt niezwykły, by uronić którykolwiek szczegół. Oto z helikoptera, niewątpliwie porwanego ― bo kto z uprawnionych do lotów wyczyniałby z nim takie cuda ― czyli mającego za moment zmienić się we wrak, uciekał pilot. Dyndał pod nim, uwieszony dosłownie na sznureczku i najwyraźniej roiło mu się, że potrafi ocalić skórę lądując na płaskiej ścianie.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Ale agent… Buła, robisz zdjęcia, nie?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaBuła nie zareagował. Z otwartymi ustami wpatrywał się w błyszczący w ostrym słońcu śmigłowiec i w człowieka zwisającego na linie tak cienkiej, że raczej domyślali się jej, niż ją widzieli. Starszy chorąży Stefan sięgnął po lornetkę, ale nie było jej już w samochodzie.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Podjedź bliżej.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Zgłupiałeś chyba?!
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Nie mów, że się bomby boisz. Przecież nie każę ci wjeżdżać pod niego. Ej, ten koleś może nawet dać radę. Szajstwo nie wypali i co? Wiesz co z nami zrobią, jak oooo…
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaDo Buły dotarło, więc wyrwał na przód, tak że on i jego pasażer zostali wgnieceni w fotele. Wiatr znów rozwiewał przerzedzone włosy strażników i utrudniał rozmowę, mimo to Stefan mamrotał pod wąsem.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Jak on by zwiał, to musieliby parę nowych paragrafów specjalnie dla nas dopisać.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaObejrzał się na czerwone stoki, na których rozgrywała się cała scena, ale zza drzew znów nic nie było widać ― musieli okrążyć żleb z boku, by dostać się na grań.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaW momencie, gdy wyjechali ponad linię lasu, zobaczyli, jak pilot helikoptera jest wleczony po skałach, zaś sam śmigłowiec powoli wylatuje za państwową granicę. Obu przebiegł dreszcz.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Już po nas! ― zakrzyknął Buła i wdepnął jeszcze mocniej pedał gazu.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaZobaczywszy jednak ostrzegawczy dym, który zaczął się dobywać ze śmigłowca, ostro zahamował.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Au! ― Stefan podnosił się z podręcznej półki. Z nosa ciekła mu stróżka krwi.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Padnij!!!
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaBUUUMM.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaNa ułamek sekundy wszystko pojaśniało, a huk niemal rozerwał im bębenki. A potem po prostu ucichło. Dał się jeszcze tylko słyszeć bardzo daleki, stłumiony trzask, jaki wydał kadłub maszyny lądujący na drzewach.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działaBuła nie mógł się zmieścić na podłodze, więc kulił się na siedzeniu. Starszy chorąży Stefan bez problemu kucał we wnęce przed swoim fotelem.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Co teraz?… ― spytał Mirosław nieco roztrzęsionym głosem.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Przede wszystkim, zamieniamy się miejscami.
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Niech będzie. A później?
<p style="text-indent:0.9cm"> - to chyba nie działa― Poszukamy zwłok.