Otworzyłam oczy czując ból w całym ciele, podniosłam swoje ciało do pozycji siedzącej, co przyprawiło mnie o jęk, rozejrzałam się próbując zorientować się w sytuacji, nie pierwszy już raz, znalazłam się w dziwnym miejscu nie pamiętając jak nawet tu trafiłam. Dziwne? Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że nie zawsze jest tak jak chcę, że nie zawsze jestem tam gdzie bym chciała. Dotknęłam czoła czując pulsowanie w głowie i cos ciepłego cieknącego mi po skroni.
-Krew.. znów..
Patrzyłam na swoje palce koloru rdzy, oblizałam palce stwierdzając, że nadal jest słodka, uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam z ziemi, dopiero teraz dotarło do mnie,że jest ciemna noc a wkoło panuje śmiertelna cisza. Nic prócz mojego oddechu nie słyszałam. Otaczały mnie stare budynki, zupełne ruiny, próbowałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam, ale w mojej głowie nic, zupełna pustka, jakby mi ktoś wykasował mózg, wszystkie dane z dydku „detale” za pomocą jednego czarodziejskiego przycisku.
Kolejna noc, z której nic nie wiem.Ponownie doświadczam uczucia jakbym dziś narodziła się na nowo, jakbym ja to nie była ja. Najbardziej dziwny był mój strój, a może całkiem zwyczajny. Tylko ja byłam już zbyt przewrażliwiona. No cóż miałam na sobie czarne spodnie i czarną bluzeczkę zapinaną na guziki tego samego koloru. Paradoks, na stopach czarne glany i czarny płaszcz na ziemi leżała basebolówka też czarna o ironio. Chyba kocham ten kolor a może mam jego manie. Schyliłam się podnosząc czapkę z ziemi i otrzepując ja z niewidzialnego brudu o spodnie, by po chwili założyć ją na głowę.
Moje dłonie automatycznie wylądowały w tylnich kieszeniach spodni, z których wyciągnęłam papierośnicę, biorąc jednego papierosa i odpalając go mój wzrok skierował się na spluwę przypiętą do mojego pasa. Przed oczami widział chłopaka najwyżej z osiemnaście lat w długich rudych włosach, błagającego mnie o życie, a ja z ironicznym uśmiechem celowałam mu w głowę, nie docierały do mnie jego słowa , choć wiedziałam , że błagał o życie. Padł strzał i dzieciak upadł na twarz , jego mózg wylał się na asfalt , nikt nad nim nie zapłakał , nikt nie żałował tylko ja przez ułamek sekundy swojego człowieczeństwa , zanim powróciłam na nowo do swego diabelskiego życia. Życia którego tak bardzo nienawidziłam , które chciałam zmienić.
Moje dłonie ubabrane krwią tysięcy ludzi , kobiet i mężczyzn, krwią rodzin i ludzi nie znających się nigdy, tylko ja znałam ich doskonale , wiedząc co do minuty co robili każdego dnia, znając ich przyzwyczajenia i ciche ukrywane przed światem zbrodnie. Nikt nie zasłużył na śmierć jeśli był nie winny , sami piszemy swoją księgę życia .Ja piszę własne księgę krwi , księgę moich zbrodni , księgę która będzie dowodem wybawienia.
Zaciągnęłam się kolejny raz papierosem i ruszyłam przed siebie , wtedy zaczął padać deszcz , zmywając ze mnie kolejny grzech , dając mi rozgrzeszenie. Zadzwonił telefon.
-Ya -mój głos był zachrypnięty , zawsze lekko drżał jakby z emocji , był cichy i nadzwyczaj spokojny , mówiono , że hipnotyzował. Po drugiej stronie słuchawki ktoś zapytał jak poszło.
-Tak jak obiecałam, najpierw połknął swój zasrany towar , zanim poczuł kulę – uśmiech miałam lekko skrzywiony , jak zawsze po robocie, nie da się przejść obojętnie obok tego.
-Gotówkę przelałem na konto , odezwę się wkrótce- odpowiedział głos i rozłączył się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Ciao –mruknęłam do siebie i schowałam telefon -Chyba dobrze zrobiła by mi kawa..
Wchodząc do całodobowego baru poczułam smród alkoholu i nie myjących się z tydzień alkoholików, zastanawiało mnie zawsze , jak to możliwe , że ten odór im nie przeszkadza. Widocznie przyzwyczaili się .Podeszłam do baru i usiadłam na krześle zamówiłam kawę u grubej , znudzonej swoim życiem barmanki , miała około pięćdziesiątki i żadnych perspektyw na życie. Żałosne zawsze bałam się , że wyląduję w jednym z takich lokali i będę musiała obsługiwać głupich zapijaczonych cweli, Bałam się tego , aż do dnia, gdy umarłam…Moje myśli powróciły do tego dnia. Wracałam w nocy z pracy , było grubo po 22 jak ja tej pory nienawidziłam i tego wracania do domu po tylu godzinach sprzedawania w sklepie. Nudziło mnie to i miałam dość , miałam większe aspiracje i zajebistego pecha w życiu, jakoś nie potrafiłam się odnaleźć ,w świecie , poszukać lepszej pracy, zmienić to całe piekło biedy w cos znacznie lepszego , ciekawszego.
Tego dnia mój pech się chyba skumulował , moje auto po prostu nie odpaliło , miało swój kaprys dość częsty ostatnio. Westchnęłam , wiedziałam , że go nie naprawie , motoryzacja to nie był mój konik i kompletnie się na tym nie znałam. Zamknęłam auto i oparłam się o drzwi.
-Jutro, Jutro się tym zajmę- powiedziałam sama do siebie , wariatka powiedziałby ktoś widząc mnie , ale nie ja , ja lubiłam mówić sama do siebie , sprawiało mi to swoistą przyjemność , bawić się słowami , układać z nich oryginalne słowa. Wyjęłam z torebki pudełko papierosów i zapaliłam jednego ruszając na piechotę do domu , wiedząc że zajmie mi to przynajmniej z dwie godziny. Miasto właśnie zasypiało a budziły się w nim demony nocy, idąc przez nie czułam się dziwnie , obco , świadoma grożącego mi niebezpieczeństwa , ale czyż miałam wtedy inne wyjście , oprócz spania w magazynie na tyłach sklepu , ryzykując tym zwolnienie. Chyba nie. Wtedy byłam pewna że to pierwszy i ostatni raz.
Dochodząc do końca miasta byłam trochę przerażona , miałam złe przeczucia , ale chęć położenia się w ciepłym , własnym łóżku była silniejsza. Nie zatrzymałam się. To oni zatrzymali mnie. Wszystko działo się szybko , za szybko , a może dzięki Bogu nie musiałam długo tego znosić.
Na chwilę wróciłam do teraźniejszości , czując że zbyt mocno ściskam kubek z kawą, poluzowałam uścisk , zamknęłam oczy by na powrót wrócić myślami do przeszłości , nadal męczyło mnie wiele z tej nocy. Wiele nie do końca jasnych sytuacji. Pamiętam jak zerwali ze mnie spodnie , jak krzyczeli i bili mnie po twarzy , nawet teraz czułam te uderzenia i to jak gwałcili moją duszę , ciało. Z każdą sekundą coś we mnie umierało , cofałam się jak w filmie , kadr po kadrze. Gdy skończyli śmiali się z tego jacy są genialni i jak dobrze się bawili. Nie płakałam , nie miałam siły , nie błagała o życie , wiedziałam że tej nocy umarłam , chciałam tak bardzo umrzeć , że byłam zdolna ZABIĆ.
Nieśmiertelna
1
Ostatnio zmieniony śr 09 kwie 2014, 18:36 przez Nuevo, łącznie zmieniany 2 razy.
„Zwątpiwszy w miłość i cnotę, zostaje jeszcze rozpusta.
Doskonale zastępuje miłość, sprowadza ciszę i daje
Nieśmiertelność”
Doskonale zastępuje miłość, sprowadza ciszę i daje
Nieśmiertelność”