Niewidzialny [fantastyka anielska]

1
Efekt pracy nad nieudanym opowiadaniem, a raczej jego pierwsza część. Drugą wrzucę za dwa tygodnie.

___________________________________________________________________


WWWWyobraź sobie, że cię nie widać...

WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~*~

WWWZa dzieciaka kilkakrotnie chciałem zniknąć. Czułem się źle, lęk zaglądał w głąb mojej świadomości. Jednakże kiedy podrosłem i uświadomiłem sobie, że ludzie istotnie mnie nie widzą, pragnąłem całą duszą, by to się zmieniło. Nie przeszkadzało mi, że byłem... jak by to nazwać... przeciętnie wyglądający. Niewysoki, szczupły, trądzik, okulary i te kretyńskie czarne loczki. Lustro nie było mi przyjacielem, a mojemu Losowi najwidoczniej przeszkadzałem. Od momentu, w którym przyszedłem na świat.
WWWMatka zmarła przy porodzie, a ojciec usiłował mnie ignorować, jak wszyscy. Raz tylko mi powiedział, że z chęcią podążyłby za ukochaną żoną, gdyby wiedział, co spłodził. Poza tą jedną sytuacją traktował mnie, jak faceta od spisywania liczników – ot, wchodzi ktoś do domu, robi swoje i wychodzi. A musiałem nieźle nawywijać, żeby zaszczycił mnie słowem.
WWWTo było w liceum. Przez całe trzy lata gimnazjum żyłem złudzeniami, że szkoła średnia odmieni moje życie. Doroślejsi ludzie, poważniejsze sprawy, inne środowisko. Miałem nadzieję zakręcić jakąś panienką i zaznać szczęścia. Czekałem cierpliwie na odmianę losu, bowiem „los się musi odmienić”, jak śpiewał Kazik Staszewski.
WWWNic. Nie zmieniło się zupełnie nic.
WWWPrawie czterdziestoosobowa klasa i wszyscy mieli mnie głęboko w dupie. Nikt nie prosił o pracę domową, pomoc na klasówce czy pożyczenie kilku drobniaków na sok lub bułkę. Nikt nie pytał czy mam szlugi i czy idę po szkole na piwo w plener. Tylko nauczyciele się do mnie odzywali, tylko po nazwisku i tylko wtedy, kiedy (o zgrozo!) trzeba mi było postawić jakąś ocenę. Wywoływali mnie do odpowiedzi, zadawali pytanie i bez słowa stawiali ocenę, kiedy już coś tam wydukałem. Aby tylko mieć spokój i nie musieć mnie zaczepiać przez resztę półrocza.
WWWTak minął prawie cały rok szkolny. Najistotniejszymi zmianami był zarost nowa legitymacja szkolna, którą zdzira z sekretariatu z wielką łaską i niemym nakazem złożenia podpisu wręczyła mi tydzień po rozpoczęciu lekcji. Oczywiście musiałem się tam pofatygować, bo przewodniczący klasy – jak on to powiedział? – zapomniał wziąć. Nie zliczę nieodrobionych prac domowych, o których mnie nie poinformowano, i odwołanych zajęć, na jakie przyjechałem.
WWWTego było za wiele. Milcząca tolerancja „kolegów” i „koleżanek” z klasy doprowadzała mnie do szału. Pod koniec roku szkolnego stwierdziłem, że będzie tego, że zrobię w końcu coś, co przełamie czar niewidzialności, jaki zdawał się mnie otaczać.
WWWKupiłem puszkę czerwonego spray’u i na wielkiej tablicy z planem lekcji dla wszystkich klas napisałem: „JESTEM TU”, po czym usiadłem na ławce nieopodal, czekając na reakcje.
WWWPrzechodzący obok ludzie przystawali, patrzyli na moje dzieło i szli dalej. Nie miało znaczenia, nauczyciel czy uczeń, każdy jednakowo olewał mój trud. Jedynie sprzątaczka wykazała jakąś inicjatywę, gdy z wilgotną szmatą i płynem do czyszczenia szyb jęła od niechcenia ścierać czerwone litery.
WWWNie istniałem.
WWWOjciec dostał pismo ze szkoły, że jego synek został zawieszony w prawach ucznia, a za zniszczenie tablicy należy uiścić karę. Nie wiem dokładnie, ile wynosiła, ale najwidoczniej nie dość dużo, żeby go to trzepnęło starego po kieszeni, ale dość, by raczył się do mnie odezwać.
WWWKipiałem wewnątrz, jakby mój umysł był zbudowany z wody, a ogień emocji podgrzewał go do temperatury wrzenia. Zachodziłem w głowę: „O co do cholery chodzi?”. Przecież to nienormalne. Rozumiem, że mój wygląd nie zniewalał dziewcząt, ani nawet zdesperowanych pasztetów, a charakter nie pozwalał uważać mnie za kogokolwiek wartego głębszego poznania, ale wydarzenia wokół mnie przechodziły ludzkie pojęcie.
WWWWtedy pojawił się głos.
WWWNie wiem, do kogo należał. Kiedy go słyszałem, wokół mnie nie było żywej duszy. Raz przechodząc przez park, myślałem, że słyszę mowę zwierząt, lecz szybko przekonałem się, że to nie to. Zwierzaki, które uciekały na mój widok jak przed drapieżnikiem, nie mogły słać do mnie takich słów. Potem przyszło mi na myśl, że mam schizę, że od tej samotności zaczyna mi odbijać, a w moim zbzikowanym łbie zalęgło się jakieś paskudztwo, które do mnie gada, niewidzialny przyjaciel, czy coś w tym rodzaju. Psychoza maniakalna, rozdwojenie jaźni, zaburzenie dwubiegunowe. Takich odpowiedzi udzielał mi Internet na pytanie: „Skąd głos w mojej głowie?”.
WWWSzeptał bardzo przekonującym tonem: „Jesteś nasz, zabij się, nic nie znaczysz, nic nie jesteś wart, zabij się” i tak w kółko, jak mantra. Nie powiem, kilka razy wcześniej przeszła mi przez myśl idea popełnienia samobójstwa, żeby sprawdzić, czy ktoś zauważy. Zrezygnowałem. Moje życie, choć marne, nie było warte tego, żeby poświęcić je w tak idiotyczny sposób, by się dowiedzieć, że ludzi tak samo obeszła moja śmierć, jak chociażby los planktonu w bebechach płetwala błękitnego.
WWW„Kto wypowiada te słowa?” – myślałem. Niby kojarzyłem coś z lekcji religii, że Szatan nas kusi obietnicami. Nigdy jednak nie sądziłem, że ma to miejsce w tak bezpośredni sposób. Nie spodziewałem się również nakazu: „Zabij się”, raczej: „Oddaj nam duszę, a niczego ci nie zabraknie”. Jeśli to był Szatan, to nie robił sobie najlepszego PR-u.
WWWChoć z drugiej strony... Miał trochę racji. Jego słowa, jak ziarno z przypowieści, padało na żyzną glebę. I dawało plon obfity. Samobójstwo? Nie należy samemu odbierać sobie życia. Jeśli już ktoś to zrobił, to dlatego, że życie legło mu w gruzach. Abstrahuję od emo-niedoprecyzowańców, którzy zabijają się... nie wiem po co. A właściwie tylko ciachają sobie ręce, jakby to miało w pełni ukazać ich weltschmerz, albo nabytego pierdolca z powikłaniami, jakkolwiek to zwać.
WWWTen głos... „Nic nie znaczysz”, „Nic nie jesteś wart”. Może nie powinienem był się urodzić? Może tak naprawdę to nigdy nie nastąpiło? Jakby ktoś porozwieszał billboardy z moją paskudną gębą i afiszował: „Ten człowiek nie istnieje”. Albo jakby ludziom płacili za ignorowanie mnie. Może przesadzam, może zgorzknienie wywołane chroniczną samotnością daje w ten sposób o sobie znać. Może wyolbrzymiam, żeby choć na moment poczuć się kimś ważnym. Może myślenie: „Jestem najbardziej niezauważalnym człowiekiem świata” to rozpaczliwa próba podbudowania ego. Może. Ale faktycznie – niewiele wtedy znaczyłem dla świata.
WWWWtedy...
WWWPewnego dnia zatęskniłem za moją niewidzialnością. Podówczas klątwa dziewictwa doskwierała mi, jak piekący wrzód na środku półdupka.
WWWNie przejmując się niczym, nie znając tak naprawdę realiów, ruszyłem do boju o wielką stawkę. Podszedłem do najpiękniejszej dziewczyny na roku, zmierzyłem ją wzrokiem, jakbym zdejmował oczami miarę niczym krawiec. Dżinsowa spódniczka do połowy uda była jednocześnie seksowna i elegancka (nie wiem, czy to możliwe, ale takie wrażenie odniosłem). Kurteczka z tego samego materiału idealnie z nią współgrała. Obcisła, biała bluzka z nadrukiem: „DO YOU WANT ME?” podkreślała jej fizyczność. Kontury foremnych piersi sugestywnie, lecz nienachalnie rysowały się pod materiałem. Sylwetka i nienaganny ubiór pozwalały zapomnieć o wytapetowanej jaszczurzej gębie z ustami ułożonymi w małpi dzióbek i włosach koloru dziwkablond z postępującymi odrostami. Stałem naprzeciwko niej bez cienia emocji, a kiedy jej wzrok na mnie spoczął, spytałem, czy się ze mną umówi.
WWWMonisia spojrzała na mnie jak na eksponat z muzeum Strefy 51, a w jej oczach dostrzegłem... pogardę. Jakbym był śmieciem, który przypadkowo wypadł z przepełnionego odpadkami kontenera. Prychnęła jedynie, że takich leszczyków, to ona ma na pęczki i żebym się bujał.
WWWWłaściwie to do dziś nie wiem, co strzeliło mi do głowy. Ludzie robią w afekcie różne dziwne rzeczy, jedni kradną zupełnie niepotrzebne im rzeczy, inni zabijają ukochaną żonę siekierą, jeszcze inni zasłaniają swoim ciałem bliskie osoby w obliczu zagrożenia. Ja zaproponowałem randkę Monice. Może to narastające brzemię dziewictwa zagłuszyło mi rozsądek? Przecież na dobrą sprawę, gdybym tak koniecznie chciał się rozprawiczyć, odłożyłbym parę stówek i wynajął kobietę, która całą noc będzie udawać, że mnie kocha. A może to chęć przełamania bariery niewidzialności? Mam, co chciałem. Zostałem zauważony i jednym prychnięciem sprowadzony do psychicznego parteru. To był moment, w którym człowiek uświadamia sobie, że to koniec wszystkiego i nie warto dalej żyć.
WWWCo mnie czekało? Tylko śmierć. Tylko ona miała jakiekolwiek znaczenie. Studia? Napisałbym pracę, zrobiłbym dyplom. Potem robota, jakaś taka gówniana, której wykonywanie nie zmienia świata ani znacząco nie wpływa na status majątkowy. Kobiety? Kto wie, a nuż znalazłbym babę, co mnie zechce, spłodzić potomka i przeżyć resztę życia w upierdliwej stagnacji. A może rozwiódłbym się z żoną, poderwałbym koleżankę córki i zaczął jarać trawę, jak koleś z „American beauty”? Nie, raczej nie. Która by mnie zechciała? Musiałbym mieć naprawdę dużo pieniędzy. Najpewniej skończyłbym jako pozbawiony perspektyw kawaler, którego jedyną kochanką przez całe życie była ręka.
WWWWymieniłem coś ciekawego? Wątpię. Więc po co odwlekać moment śmierci, skoro po drodze nic interesującego mnie nie spotka?
WWWSzedłem ulicą pogrążony w tych rozważaniach. Łudziłem się, że moja odwaga w konfrontacji z niezachwianą pewnością siebie najbardziej ubóstwianej cizi na roku skruszy mur jej niedostępności i otworzy drogi między nogi. Kurdę, czemu Monika? Mogłem spytać każdą inną. Odmówiłaby pewnie tak samo, jak ta pompa, ale może by mniej bolało. W sumie ktoś mądry kiedyś powiedział: „Jak kochać, to księcia, jak kraść, to miliony”, ale znowu inny rzekł: „Im wyższe loty, tym boleśniejszy upadek”. Co począć?
WWWZ zadumy wyrwało mnie uderzenie... nie, pierdolnięcie w samochód, jakby ktoś z dziesiątego piętra wyrzucił telewizor. Nie telewizor – lodówkę. W aucie wgniotło dach, powywalało poduszki powietrzne. Uszy przeszywał jazgotliwy pisk alarmu. Wokół było kilka osób, których uwagę przykuło owo niecodzienne wydarzenie. Każdy z nich chciał poznać przyczyny osobliwego zjawiska. Kłótnia rodzinna? Akt wandalizmu? Zemsta teściowej? Ja stałem najbliżej, więc znalazłem się przy samochodzie jako pierwszy. Zerknąłem we wgniecenie i coś ścisnęło mnie za trzewia.
WWWW zagłębieniu leżał człowiek.
WWWTego dnia włożył na siebie lśniący garnitur, jakby prosto z salony Prady, i jeszcze bardziej lśniące lakierki. Spod mankietu marynarki wystawał złoty zegarek. Włosy miał pieczołowicie ułożone, jak u Cristiano Ronaldo.
WWWSamobójca? Najpewniej. Kto inny skakałby na ulicę? I po co? Spadochronu w każdym razie nie widziałem. Garniak wyglądał na drogi, markowy, z tych, co politycy w nich paradują. Buty tak samo. Reprezentatywny wygląd pewnie był ważnym elementem życia tego gościa. Na brak pieniędzy również nie mógł narzekać. A może właśnie to popchnęło go do samobójstwa? Może właśnie się dowiedział, że cała jego forsa przepadła? George Jung też miał miliony i jednego dnia przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności zbankrutował. Może żona się puściła, zabrała cały hajs i uciekła z ogrodnikiem, który wygląda i dupczy jak gwiazdor porno? Swoją drogą, jakim trzeba być idiotą, żeby kogoś takiego wynająć do strzyżenia trawnika, kiedy żona zostaje na całe dnie sama w domu?
WWWNie zauważyłem jednak obrączki na palcu. Poza zegarkiem gość nie miał ozdób. Nie dostrzegłem również zewnętrznych obrażeń. Może w środku mu się coś stało? Krwotok wewnętrzny? Złamanie? Perforacja opłucnej? Głowę nawiedzały mi lekarskie terminy, których mimowolnie nauczyłem się z coniedzielnych seansów z „Na dobre i na złe”. Co wobec tego powinienem zrobić? W pierwszej kolejności sprawdzić czynności życiowe, oddech i przytomność. Potem zadzwonić na pogotowie, następnie rozpocząć resuscytację krążeniowo-oddechową i czekać na przybycie ratowników.
WWWWyjąłem telefon z kieszeni i wklepałem numer alarmowy. Zanim nacisnąłem zieloną słuchawkę, usłyszałem rzężenie.
WWW- Nieee... Nieee.
WWWCo to, kuźwa? Kto wzywał mnie do zaniechania obywatelskiego obowiązku? Gapie milczeli, jak zwykle ma to miejsce w takich sytuacjach. Spychologia znieczulicowa. Wtedy zauważyłem ruch. Krawaciarz, który przed chwilą prawie sprasował furę, ruszał się niemrawo. Co do... Powinien być nieprzytomny albo martwy, czy coś. Podniósł rękę, wskazując mój telefon i pokiwał palcem, jak Dikembe Mutombo po udanym bloku. Jęczał przy tym:
WWW- Nieee...
WWWZrozumiałem, że mam nie dzwonić. A dupa tam, potem mnie posadzą za zaniechanie pomocy. Zadzwoniłem. Jeden sygnał, drugi. Koleżka w aucie, które z nim w dachu wyglądało jak metalowa kołyska z berbeciem, machnął palcem i komórka zdechła. To już zaczynało się robić nienormalne.
WWW- Nieee... – zarzęził.
WWW- Panie, powinieneś pan nie żyć. Muszę zadzwonić.
WWW- Nieee... dzwoooń... Pooomóż... mi wstaaać – z trudem wypluwał kolejne słowa.
WWWPodszedłem do typa z dużą dozą ostrożności. Ludzie po takich wypadkach mogą być w szoku i robić dziwne rzeczy. Słyszałem, jak jeden koleś, któremu urwało rękę, zamiast dać się opatrzyć, zaczął jej szukać. Ratownicy poczekali, aż zemdleje z upływu krwi, i wtedy go zabrali do ambulansu.
WWWLudzie patrzyli na mnie, jak na nadprzyrodzone zjawisko na ich własnym podwórku. Jak raz, teraz wszyscy mnie widzieli. Przez dwadzieścia lat byłem dla nich jak duch, a teraz stałem się głównym aktorem w przedstawieniu ich życia. Ktoś tam na górze złośliwie skierował na mnie wszystkie jupitery. W tej chwili znowu z żalem pomyślałem o niewidoczności, która, choć irytująca i frustrująca, gwarantowała mi względny spokój.
WWWWsparłem skoczka ramieniem i pomogłem mu wygramolić się z „kołyski”. Stanął niepewnie, a gdy upadł na kolana, pomogłem mu usiąść i kategorycznie zabroniłem stawać. Sprawiał wrażenie całkowicie sprawnego na umyśle, żadnego szoku, pytań: „Gdzie ja jestem?” i tym podobnych. Gdyby nie kłopoty z równowagą i parę siniaków, można by pomyśleć, że spadł na poduszkę, a nie na dach toyoty.
WWWCoś mi tu mocno nie pasowało. Jedyne logiczne, w miarę racjonalne wytłumaczenie mówiło, że oto byłem świadkiem pieprzonego cudu, o którym mówią w wiadomościach, czyta w gazecie lub w sieci. „Młody mężczyzna spadł z ósmego piętra i przeżył”, „Pijany bezdomny wyszedł z wypadku bez szwanku”, „Dziecko wypadło z okna, odbiło się od markizy i wpadło w ręce lekarza”, lub coś w tym stylu. Choć nadal było to grubymi nićmi szyte. Powinien mieć złamania, wewnętrzne obrażenia, nie żyć. Kaskader? Eksperyment? W sumie Batman w jednym z filmów miał gadżety pozwalające na zeskakiwanie z kilkupiętrowego budynku, kto wie, może ktoś już coś takiego wymyślił i nie jest to magia kina? Gość był bogato odziany, pewnie mógł sobie pozwolić na taką zabawkę. Spojrzałem mimochodem na jego łydki. Wydawało się, że pod spodniami ma tylko ciało, żadnych bajerów. Dziwne.
WWWPo piętnastu minutach przyjechał ambulans. Oczywiście ratownicy nie pozwolili mi pojechać, ale nie musieli. W naszym miasteczku był tylko jeden szpital, gdzie niezwłocznie się udałem. Potrzebowałem tylko dobrej bajki, żeby mnie wpuścili.

WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~*~

WWWNa oddziale urazowym nie spostrzegłem pracowników szpitala. Żadnego ordynatora, pielęgniarki, nawet salowej. Nie przejąłem się tym zbytnio, w zasadzie było mi to na rękę. Pozostawało odnaleźć salę.
WWWPomieszczenie wyglądało jak przedsionek kostnicy – wszędzie aseptyczna biel. Człowiek odnosił wrażenie, że jest hermetycznie zapakowaną parówką. Jako odwiedzający miałem to szczęście, że do mojego ciała nie przyczepiono rurek kroplówkowych, które bardziej przypominały łańcuchy niż strumienie podające życiodajne płyny. Na podobnym do katafalku łóżku leżał tajemniczy skoczek. Garnitur zastąpiła szpitalna piżama, ze starannej fryzury został jeden wielki kłak. Uśmiechał się, jakby poprzedniego dnia nie spadł na samochód, tylko do basenu z półnagimi ciziami.
WWW- Cześć, Jacek – powiedział.
WWWStanąłem w miejscu i tkwiłem nieruchomo, jak tysiącletni dąb. Skąd koleżka zna moje imię?
WWW- Yyy... cześć?
WWW- Pewnie zastanawiasz się, czemu żyję, co ukatrupiło ci komórkę, dlaczego nikogo tu nie ma i skąd znam twoje imię, prawda?
WWWTylko pokiwałem głową.
WWW- Jestem twoim aniołem stróżem.
WWWJakby mi było mało wrażeń. Świr w szpitalnej piżamie, który wzorem cygańskich mistrzów kuglarstwa zna moje imię i nawet nie chce za to piątaka, odcina łączność w moim telefonie i bez większego uszczerbku spada na furę oznajmia mi, że jest moim aniołem stróżem. Rewelka. Miałem ochotę zadzwonić po śmiesznych panów z kaftanami i strzykawkami, niech zrobią porządek. Najgorsze jednak było to, że jakaś niedorobiona, niewłaściwie uformowana cząstka mojego mózgu dawała mu wiarę. Anioł stróż? Od kiedy ci goście schodzą z Nieba w tak oryginalny sposób? Nie mógł wziąć sobie spadochronu? Albo samolotu? Albo w ogóle zlecieć tu na skrzydłach?
WWW- Nie mogłem – powiedział.
WWWO kurwa.
WWW- Co proszę?
WWW- Nie mogłem tu zlecieć. Procedury. Jeśli schodzę na Ziemię, wyrzekam się anielskości i wiodę żywot jak człowiek. Nie mam skrzydeł, aureoli, tylko resztki mocy niebieskich, które pomagają mi radzić sobie na tym łez padole. To tak zwany Upadek.
WWW- Upadek? To by się zgadzało, upadłeś na głowę.
WWWJego twarz przyozdobił dobroduszny uśmiech pracownika Opieki Społecznej na chwilę przed oznajmieniem, że petent przekroczył kryterium dochodowe o dziewięć złotych.
WWW- Nie upadłem, a procedura właśnie tak się nazywa. Jeśli ktoś z nas ma dosyć wieczności lub uznaje, że ma do załatwienia ważny interes na Ziemi, idzie do Studni i wskakuje. Upadek w dużej mierze jest losowy, ale mocą cudów z Nieba anioł nie ginie w jego trakcie, a obrażenia szybko się goją. Jakbym poszperał, wskazałbym ci kilka takich przypadków, gdzie tajemniczy mężczyzna spada z dużej wysokości i szybko wraca do zdrowia, a potem dokonuje czegoś nadzwyczajnego.
WWW- Jakbym poszperał, to bym ci znalazł parę cudów, o których żeście nawet w Niebie nie słyszeli.
WWW- Nie doceniasz naszej potęgi i wszechwiedzy, człowiecze – powiedział poważnym, przekonującym tonem, który poważnie nadwerężył mój brak wiary.
WWWOd faceta emanowała... aura wiarygodności, która kazała brać na serio jego słowa, choćby tak niesamowite, jak te przed chwilą. Miałem trudności z zaufaniem niby-niebiańskiemu koleżce. Jeśli to wkręt? „Mamy cię”, „Goło i wesoło” albo coś w ten deseń? Jeśli gość zaraz wstanie z leżanki, zrzuci piżamkę i zacznie tańczyć kankana? A później zobaczę swoją zaskoczoną mordę w telewizji.
WWWChociaż... Przełamanie bariery niedostrzegalności było całkiem przyjemne. Ktoś do mnie mówił bez obrzydzenia w głosie, patrzył na mnie, zainteresował się moją osobą. Naturalnie szkoda, że to nie babka, ale z tego, co mówił, wynikało, że aniołowie, to sami faceci. Nie dziwota, że mają tę Studnię, sam bym w nią wskoczył, jakbym miał całą wieczność spędzić bez kobiety. Ale z drugiej strony i tak ku temu zmierzałem. Skoro oni żyją w miejscu, gdzie kobiet nie ma, to pewnie za nimi nie tęsknią. A może nie mają „różdżki”, żeby je czarować?
WWW- Masz rację.
WWWA żeby cię!
WWW- Co proszę?
WWW- Nie mamy różdżki, ani w ogóle ciała. Istniejemy, jako byty, ale nic poza tym. Wiemy, jak czarować kobiety, jako że nasza wiedza nie zna granic. Czerpiemy z mądrości Boga, który nam jej użycza.
WWW- Bajer – westchnąłem z podziwem. Gość miał w sobie coś niepojętego. Odbierałem go, jak boskiego posłańca, chrześcijańskiego Hermesa, który niesie Ewangelię w sposób niemożliwy do odrzucenia. – No dobra, załóżmy, że jesteś aniołem. Stróżem. Moim. Po co zleciałeś na Ziemię?
WWW- Źle ci się wiedzie, mój drogi. Zszedłem na Ziemię, żeby ci pomóc. Niebawem możesz być zagrożony. Ktoś czyha na twoje życie. I duszę.
WWW- Moje? Niby czemu? Tyle ludu na świecie...
WWW- Wbrew pozorom pozyskanie duszy śmiertelnika nie jest takie łatwe, jak mogłoby ci się wydawać. Diabeł nie ma prawa do każdego grzesznika. Część z nich otrzymuje sakrament Namaszczenia i z „dziką kartą” przechodzi do Nieba. Szatan wobec tego usilnie poszukuje samobójców, ludzi łatwych do złamania i przywiedzenia na skraj życia, skąd wystarczy krok, by runąć w przepaść. Ty jesteś dobrym celem. Matka zmarła przy porodzie, ojciec cię nienawidzi. Wystarczy roztoczyć czar ignorowania i staczasz się, spadasz prosto w jego objęcia.
WWW- Więc... To... To, że ludzie mnie tak olewają... To jego sprawka?
WWW- Owszem.
WWWWszystko jasne. To nie mój wygląd, charakter ani aura powodowały, że ludzie traktowali mnie niemalże jak powietrze. Śmierdzące powietrze. Sprawka Szatana. Świetnie. Anioł spadł mi z Nieba.
WWW- Niebezpieczeństwo nie minęło – kontynuował Adirael. – Diabły wywęszyły, że otrzymasz pomoc, a to, czy staniesz się ich zdobyczą, stanęło pod znakiem zapytania. Dwadzieścia lat pracy poszłoby na marne. Należy się więc spodziewać bardziej bezpośredniego ataku. Dlatego tu jestem. Chcę cię obronić. Poza tym, czas, byś stracił dziewictwo.
WWW- Yyy... co?
WWW- Dziewictwo. Nie udawaj, że nie wiesz, co to jest. Towarzyszy ci od dwudziestu lat.
WWW- Ale czy anioły nie powinny jakoś...
WWW- Co? Pchać ku dobremu? Zajrzyj w głąb siebie. Co dla ciebie dobre? Wiekuisty celibat czy bara-bara od czasu do czasu? Życie w cieniu czy wśród nagich piersi?
WWWNie musiałem mówić na głos. Odpowiedź wydawała się oczywista.
WWW- Źle postrzegasz Raj. Myślisz, że to miejsce bezkreśnie dobre, poprawne, taki pięciogwiazdkowy hotel, kurort dla duszy i w pewnym sensie tak jest. Jednakże czymże byłby najwspanialszy kurort dla człowieka, który wraz z ziemskim życiem traci to, co kocha? W Raju, jak już się tam dostaniesz, możesz robić to, co najbardziej lubiłeś na Ziemi. Jest to nawet wskazane. Jeśli zatem lubisz towarzystwo kobiet, to ci go nie zabraknie. Jeśli przepadasz za piwkiem, to niebiański browar będzie twoim domem i tak dalej. Każdy tworzy własną definicję Raju.
WWWFaktycznie. Gość mówił całkiem do rzeczy. Nieco kłóciło się to z moim zbudowanym w katolicyzmie światopoglądem. Ale czy którykolwiek z natchnionych amboniarzy był w Niebie? Który z nich ma wiedzę z pierwszej ręki, jak Adirael? Ilu duchownych głoszących idee zbożnego żywota trafi do Piekła? Najpierw krzyczą i pioruny ciskają, że seks przed ślubem to grzech, a potem sami obracają ministrantów. Chyba że chodzi im o śluby kapłańskie. Pieprzona hipokryzja.
WWWAle czy wina jednych wyłącza winę drugich? Czy fakt sprzeniewierzania się księży propagowanym przez nich zasadom usprawiedliwia grzech innych? Czy to, że pleban molestuje chłopca w zakrystii zmazuje ze mnie przewinę szóstego przykazania?
WWW„Nie cudzołóż”, „cudzo” i „łóż”. Wynikałoby z tego, że dopóki nie wejdę do cudzego łoża, grzechu nie będzie. Wystarczy ściągać fruzie na moją kwaterę. W ogóle kto powiedział, że trzeba to robić w łóżku?
WWW- W porządku – rzekłem.
WWW- Świetny wybór. Nie pożałujesz. A teraz chodźmy. Czas zacząć nowe życie.

CIąg dalszy nastąpi...
Ostatnio zmieniony sob 05 kwie 2014, 18:33 przez Bartosh16, łącznie zmieniany 2 razy.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

2
lęk zaglądał w głąb mojej świadomości
Trochę dziwna personifikacja.
trzeba mi było postawić jakąś ocenę. Wywoływali mnie do odpowiedzi, zadawali pytanie i bez słowa stawiali ocenę, kiedy już coś tam wydukałem.
Powtóreczka.
Najistotniejszymi zmianami był zarost nowa legitymacja szkolna (...)
W tym fragmencie coś chyba zjadło ("były: zarost i nowa..." lub "była nowa..." lub nie-wiem-co).

Nie załapałam tego odcięcia łączności w telefonie. W ogóle do mnie nie dotarło. Może wypadałoby zaakcentować to mocniej. A jeśli gdzieś jest napisane jak krowie na rowie to przepraszam. W takim razie zignoruj ten akapit :)
- Niebezpieczeństwo nie minęło – kontynuował Adirael.
Ale wiesz, że on się nie przedstawił?

Podoba mi się, początek zwłaszcza, ten o niewidzialności. Paskudna sprawa, faktycznie :p Można odczuć niedolę bohatera.
Anioł spadający na samochód - w latach wcześniej-młodzieńczych zdarzyło mi się popełnić tekst (o jego jakości zmilczmy), w którym Lucyfer zaliczał samochód za każdym razem, gdy odwiedzał ziemię. Słowem: motyw fajny i jeszcze powiało nostalgią.
Niektóre zdania są naprawdę celne, kilka wywołało uśmiech na mojej twarzy. Zwłaszcza porównanie do pracownika opieki społecznej trafione.
jestem zabawna i mam pieski

3
W pierwszej kolejności szacun za w ogóle przeczytanie tego. I podziękowanie.
Cerro pisze:Nie załapałam tego odcięcia łączności w telefonie. W ogóle do mnie nie dotarło. Może wypadałoby zaakcentować to mocniej. A jeśli gdzieś jest napisane jak krowie na rowie to przepraszam. W takim razie zignoruj ten akapit :)
Powiedz, co Ci nie bangla, chętnie wyjaśnię. To pomoże mi poprawić fragment.
Cerro pisze:Anioł spadający na samochód - w latach wcześniej-młodzieńczych zdarzyło mi się popełnić tekst
Niedawno znalazłem zeszyt od angielskiego z liceum, a w nim wypracowanie z... aniołem spadającym na samochód. Dostałem za nie 6 z uśmiechem, a nauczycielka nawet przymknęła oko na brzydkie słowo xD powiało nostalgią...
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

4
Powiedz, co Ci nie bangla, chętnie wyjaśnię. To pomoże mi poprawić fragment.
Nie zauważyłam momentu, w którym bohater zauważa, że odcięło mu łączność. A potem anioł o tym mówi. Chociaż jak tak patrzę, to jest, o tutaj:
Koleżka w aucie, które z nim w dachu wyglądało jak metalowa kołyska z berbeciem, machnął palcem i komórka zdechła
więc widocznie to przeoczyłam z winy tak zwanych Zewnętrznych Czynników Rozpraszających.
jestem zabawna i mam pieski

5
Natrafiłam na drobnostki:
Poza tą jedną sytuacją traktował mnie(zbędny przecinek) jak faceta od spisywania liczników – ot, wchodzi ktoś do domu, robi swoje i wychodzi.
Nikt nie pytał(przecinek) czy mam szlugi i czy idę po szkole na piwo w plener.
Najistotniejszymi zmianami był zarost(tu chyba powinno być "i") nowa legitymacja szkolna, którą zdzira z sekretariatu z wielką łaską i niemym nakazem złożenia podpisu(przecinek) wręczyła mi tydzień po rozpoczęciu lekcji.
- to, co wspominał Cerro!
Pod koniec roku szkolnego stwierdziłem, że będzie(zamiast "będzie" napisałabym "koniec") tego, że zrobię w końcu coś, co przełamie czar niewidzialności, jaki zdawał się mnie otaczać.
Muszę powiedzieć, że spodobał mi się ten fragment. Na pewno lubię głównego bohatera, bo wyczekałam momentu, kiedy wspomni coś o samobójstwie i , o - "Nie powiem, kilka razy wcześniej przeszła mi przez myśl idea popełnienia samobójstwa, żeby sprawdzić, czy ktoś zauważy. Zrezygnowałem. Moje życie, choć marne, nie było warte tego, żeby poświęcić je w tak idiotyczny sposób, by się dowiedzieć, że ludzi tak samo obeszła moja śmierć, jak chociażby los planktonu w bebechach płetwala błękitnego" - zadowoliła mnie taka odpowiedź może dlatego, że bałam się typu emo, który skończy z pętlą na szyi czy opakowaniem tabletek. Nie żebym kpiła z samobójców, ale w opowiadaniu oczekuję na coś świeżego - i mam ;) Czytało się płynnie pomimo paru błędów, a i fabuła ciekawa. Mam nadzieję, że będzie więcej!
The two of us together again, there's nothing we can't do!
Yes, Noatak.
I had almost forgotten the sound of my own name...
It will be just like the good old days.

6
Triceraton pisze:
Bartosh16 pisze:Pod koniec roku szkolnego stwierdziłem, że będzie(zamiast "będzie" napisałabym "koniec") tego, że zrobię w końcu coś, co przełamie czar niewidzialności, jaki zdawał się mnie otaczać.
Tutaj się nie zgodzę, bo otrzymujemy zdanie: "że koniec tego, że zrobię w końcu coś...", a tak też być nie może.
Triceraton pisze:
B16 pisze:nowa legitymacja szkolna, którą zdzira z sekretariatu z wielką łaską i niemym nakazem złożenia podpisu (przecinek) wręczyła mi tydzień po rozpoczęciu lekcji.
Tutaj z przecinkiem też się nie zgodzę.
Triceraton pisze:Mam nadzieję, że będzie więcej!
Będzie. Za jakiś tydzień :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

7
Hm... z przecinkiem rzeczywiście się pomyliłam, ale jednak z poprzednim zdaniem trzeba coś zrobić, bo brzmi trochę bez sensu.
Czekam, czekam :D
The two of us together again, there's nothing we can't do!
Yes, Noatak.
I had almost forgotten the sound of my own name...
It will be just like the good old days.

9
Przeczytałam sobie tak w ramach przerwy w pracy :-) Całkiem sprawnie mi to poszło. Dobrze czujesz się w narracji pierwszoosobowej. Podobały mi się wtrącenia między dialogami i rozterki głównego bohatera.

Ogólnie nie za bardzo podobają mi się motywy Aniołów, może własnie za to, że jest to tak ogromne pole do popisu, a ludzie i tak powielają te oklepane. Tymczasem jeśli już ktoś wymyśla coś własnego, to ociera się o sztampę.

Na plus jest fakt, że narracja była zwarta, miejscami dowcipna i lekka, przez co motyw anielski tak mnie nie uwierał. Tak naprawdę nawet pchała mnie ciekawość, co będzie dalej.
Bartosh16 pisze: Gapie milczeli, jak zwykle ma to miejsce w takich sytuacjach.
Na twoim miejscu przemyślałabym całą tą sytuację, bo jest według mnie abstrakcyjna. Po pierwsze wygląd koleżki. Spada z ósmego piętra, a ciągle piszesz, że ma ładnie ułożone włosy, zegarek, buty. To wszystko powinno być zdewastowane. Buty zazwyczaj przy upadku zlatują z nóg, jakaś krew.

Do tego milczący gapię. Zazwyczaj jest inaczej. Biegną na złamanie karku, wyciągają telefony, filmują, krzyczą między sobą, wybałuszają oczy. Nie patrzą się jak na rybki w akwarium w zoologicznym. Odebrałeś powagę tej scenie.

Do tego końcówka i gadka o Raju. Wizja nie byłaby taka zła, gdyby Adirael zachował się jak tajemniczy byt i nie wykładał na stół wszystkich kart. Zleciał na ziemię i od razu wygaduje, co tam się na górze dzieje. Odrobinę tajemniczości nie byłaby taka zła.

Scena w szpitalu. Ok, rozumiem, że Adirael ma jakieś tam super moce i może sprawić, żeby chłopak bez problemu się do niego dostał. Ale może byłoby lepiej trochę to rozwlec. Że ich kolejne spotkanie nie jest w szpitalu, ale jakimś neutralnym miejscu - w szkole, na mieście, itp. W tym przypadku mam lekkie wrażenie, że idziesz przez tekst jak Mojżesz przez M. Czerwone. Rozsuwasz wszelkie przeszkody i nieco idziesz na łatwiznę.

10
Lady Kier pisze:Na twoim miejscu przemyślałabym całą tą sytuację, bo jest według mnie abstrakcyjna. Po pierwsze wygląd koleżki. Spada z ósmego piętra, a ciągle piszesz, że ma ładnie ułożone włosy, zegarek, buty. To wszystko powinno być zdewastowane. Buty zazwyczaj przy upadku zlatują z nóg, jakaś krew.
Wezmę to pod uwagę. Gapie rzeczywiście coś tam szemrają i w ogóle.

Koleżka MUSI zlecieć w nienagannym stanie. MUSI to być nienormalne i nadprzyrodzone.
Wyobraź sobie sytuację, gdzie idziesz ulicą i nagle z wysoka spada gość, uderza w samochód i nie ma czego zbierać. Co robisz? Czekasz, przyjeżdża policja, pogotowie, zbierają szczątki, koniec przestawienia, idziesz do domu.
Wyobraź sobie teraz, że idziesz ulicą, spada gość i prasuje samochód, robi z niego metalową kanapkę, a mimo to gajerek wygląda jak ze sklepu, włosy jak u modela, brak widocznych obrażeń. Mało tego, wskazuje na ciebie i coś do ciebie mówi. Pójdziesz do domu? Olejesz całą sytuację? Czy może się tym zainteresujesz?
O to właśnie w tym chodzi.
Bardzo chętnie rozłożyłbym go tym upadkiem na części pierwsze zgodnie z prawami fizyki, ale to mija się z koncepcją opowiadania.
Lady Kier pisze:Scena w szpitalu. Ok, rozumiem, że Adirael ma jakieś tam super moce i może sprawić, żeby chłopak bez problemu się do niego dostał. Ale może byłoby lepiej trochę to rozwlec. Że ich kolejne spotkanie nie jest w szpitalu, ale jakimś neutralnym miejscu - w szkole, na mieście, itp.
Tutaj też nie do końca mogę się zgodzić. Szkoła, knajpa, boisko... To kłóci sięz charakterem mojego bohatera, który w momencie, kiedy ktoś wreszcie się nim zainteresował (nieważne że spadł z dość wysoka i mogło mu odbić), postanawia odkryć: dlaczego? Dlaczego przez 20 lat jest niewidoczny, a zauważa go niby-samobójca? Chce się dowiedzieć, o co tam dokładnie chodzi.
Owszem, wycieczka do szpitala zakończyłaby się w recepcji, gdzie miła pani powiedziałaby: "Gdzie lezie?! Rodzina tylko" i koniec dyskusji. A on idzie i nikogo nie ma. Nawet sprzątaczki. Absolutna cisza. Bez problemów znajduje salę z niedoszłym samobójcą i ma wrażenie, że jest on jedynym pacjentem na oddziale. Gdy wychodzą, personel się pojawia. Czy to nie jest podejrzane? Czy to nie jest nielogiczne? Jest i właśnie takie ma być.
Myślałem nad ich spotkaniem. Zastanawiałem się, jak ich styknąć. Uznałem, że musi się to stać jak najszybciej, żeby bohater zobaczył, w jakim tempie Adirael wraca do zdrowia i sprawności. Pierwsze miejsce po samochodzie, gdzie by trafił, to szpital. Jak przeszmuglować go do szpitala? W tym momencie chciałem dać Adiraelowi możliwość wykazania się i umożliwienia bohaterowi odwiedzin. Voila, w tym momencie personel znika, każdy musi gdzieś iść. Czary? Maybe.

Przykro mi, że Ci się to gryzie :(
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

11
Cóż, rozumiem, że garnitur jest boski? Bo przecież razem z nim spadł z nieba? Żel, który posmarował włosy też? I zegarek? W Niebie mierzą czas? Aż sama mam ochotę o to zapytać Anioła?
Bartosh16 pisze:Na oddziale urazowym nie spostrzegłem pracowników szpitala. Żadnego ordynatora, pielęgniarki, nawet salowej. Nie przejąłem się tym zbytnio, w zasadzie było mi to na rękę. Pozostawało odnaleźć salę.
Zero zdumienia. Własnie chyba to mi się gryzie, że bohater reaguje bardzo normalnie na anomalie, przez co czytelnik ma wrażenie, że nie jest to wyjątkowe.
Bartosh16 pisze:Garnitur zastąpiła szpitalna piżama, ze starannej fryzury został jeden wielki kłak.
haha. Taft na każdą pogodę, czy upadek z ósmego piętra, ale noc w polskim szpitalu zrobi swoje z włosami ;-)

Powtórzę jeszcze raz, że podoba mi sposób narracji, klimat i poczucie humory i dlatego tekst tak gładko się czytało. Tylko są właśnie te kluczowe anomalie, które powinny być poważniej potraktowane ze strony bohatera.

12
Tak to widzisz...

Uwagę o żelu do włosów poważnie rozważę. W sumie z czarną gumą od Joanny jak się kładłem spać, to fryzura na tym bynajmniej nie ucierpiała. Albo wte, albo wewte.
Lady Kier pisze:Cóż, rozumiem, że garnitur jest boski? Bo przecież razem z nim spadł z nieba? Żel, który posmarował włosy też? I zegarek? W Niebie mierzą czas? Aż sama mam ochotę o to zapytać Anioła?
Anioł sam zasugeruje rozwiązanie. 15 listopada jak wrzucę dalszą część :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

13
Skusiłeś mnie aniołami - przy takich tekstach jestem bardzo czepliwy. :)
a ojciec usiłował mnie ignorować, jak wszyscy
Zamiast przecinka dobrze pasowałby przecinek - dłuższa przerwa zwiększyłaby ładunek drugiego członu zdania.
Raz tylko mi powiedział
Szyk: powiedział mi - zdanie ma lepszy rytm.
traktował mnie, jak faceta od spisywania liczników
Bez przecinka, jeśli jest to porównanie. http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629799
ot, wchodzi ktoś do domu, robi swoje i wychodzi
Zupełnie to do mnie nie trafia - już szybciej gość hotelowy: przychodzi, śpi, wychodzi, przychodzi, śpi, wychodzi. Przecież przychodził do domu codziennie i nie miał zleconego zadania.
A musiałem nieźle nawywijać
Zbędne "a".
To było w liceum. Przez całe trzy lata gimnazjum żyłem złudzeniami
Nie mieszaj czasów aż tak bardzo. Rozumiem, retrospekcja jest kusząca, ale strasznie skaczesz - masz dorosłego (?), który mówi o tym, ze był dzieckiem, później o jego narodzinach i śmierci matki, później liceum, później gimnazjum. Koszmarek.
Miałem nadzieję zakręcić jakąś panienką
"Zakręcić się przy" byłoby lepsze od "zakręcić kimś" (tak można podczas tańca).
na sok lub bułkę
"sok czy bułkę" - bardziej pasuje do potocznej wypowiedzi.
był zarost nowa legitymacja szkolna
Brakuje spójnika.
Oczywiście musiałem się tam pofatygować, bo przewodniczący klasy – jak on to powiedział? – zapomniał wziąć.
Ja zawsze sam odbierałem dokumenty w szkole, bo... po prostu każdy musiał zrobić to osobiście. Ale widocznie czasem mogło być inaczej. ;)
Nie zliczę nieodrobionych prac domowych, o których mnie nie poinformowano
Strasznie dużo "nie".
żeby go to trzepnęło starego po kieszeni
Miałeś chyba dwa pomysły na zdanie i zrobiłeś niepoprawny miks.
A takie tablice raczej trzepią po kieszeni.
Kipiałem wewnątrz, jakby mój umysł był zbudowany z wody, a ogień emocji podgrzewał go do temperatury wrzenia.
Rozwlokłeś to kipienie i nie ma zupełnie uroku. A umysł z wody nie jest zbyt szczęśliwym porównaniem.
otem przyszło mi na myśl, że mam schizę, że od tej samotności zaczyna mi odbijać, a w moim zbzikowanym łbie zalęgło się jakieś paskudztwo, które do mnie gada, niewidzialny przyjaciel, czy coś w tym rodzaju
Rozbijaj zdania na krótsze - łatwiej się je czyta i łatwiej przekazać więcej informacji.
Zwierzaki, które uciekały na mój widok jak przed drapieżnikiem, nie mogły słać do mnie takich słów
„Jesteś nasz, zabij się, nic nie znaczysz, nic nie jesteś wart, zabij się”
Jak dla mnie, to pasuje do zwierząt, które się boją.
Jakby ktoś porozwieszał billboardy z moją paskudną gębą
A jeszcze niedawno był przeciętny.
Kurteczka z tego samego materiału idealnie z nią współgrała. [...] rysowały się pod materiałem
Powtórzenie. A wcześniej było całe morze "może".
zapomnieć o wytapetowanej jaszczurzej gębie z ustami ułożonymi w małpi dzióbek i włosach koloru dziwkablond z postępującymi odrostami
Najpiękniejsza na roku?
Właściwie to do dziś nie wiem, co strzeliło mi do głowy. Ludzie robią w afekcie różne dziwne rzeczy
To zdanie naprowadza czytelnika na myślenie o tym co stało się PO zapytaniu o randkę, a tu nagle:
Ja zaproponowałem randkę Monice
Nietypowo dość, żeby nie powiedzieć, że dziwnie.
Kto wie, a nuż znalazłbym babę, co mnie zechce, spłodzić potomka i przeżyć resztę życia w upierdliwej stagnacji
Sam przeczytaj to zdanie. A teraz na głos. Zdecydowanie się nie łączą poszczególne elementy.
Łudziłem się, że moja odwaga w konfrontacji z niezachwianą pewnością siebie najbardziej ubóstwianej cizi na roku skruszy mur jej niedostępności i otworzy drogi między nogi.
Przegiąłeś - chciałeś, żeby było głęboko i patetycznie, ale nie wyszło. Pamiętaj - najpierw przekaz, później styl.
Z zadumy wyrwało mnie uderzenie... nie, pierdolnięcie w samochód, jakby ktoś z dziesiątego piętra wyrzucił telewizor. Nie telewizor – lodówkę.
Niezrozumiałe - na początku myślałem, że samochód wjechał w niego, ale nie pasowało "pierdolnięcie w", no a później telewizor, lodówka. Po chwili wiadomo "co autor miał na myśli", ale jednak miło byłoby, żeby czytało się płynnie.
Włosy miał pieczołowicie ułożone, jak u Cristiano Ronaldo.
Bez "u". Miał jak osoba/były jak u osoby.
Na brak pieniędzy również nie mógł narzekać
To zdanie jest bezsensownie oczywiste.
Nie zauważyłem jednak obrączki na palcu
Twój bohater jest nienormalny. Zamiast popatrzyć, czy koleś jeszcze żyje/jakie ma rany, to sprawdza stan biżuterii.
Może w środku mu się coś stało? Krwotok wewnętrzny? Złamanie? Perforacja opłucnej?
Pierwsze pytanie idealnie pasuje w zestawieniu z pozostałymi. :)
wszędzie aseptyczna biel. Człowiek odnosił wrażenie, że jest hermetycznie zapakowaną parówką
Co ma parówka do białych ścian?(brzmi jak początek ostro abstrakcyjnego dowcipu).
Skąd koleżka zna moje imię?
Ten "koleżka" mi tu nijak nie leży.
- Nie mogłem – powiedział.
WWWO kurwa.
WWW- Co proszę?
Dodaj jakieś " - wydusiłem", bo człowiek, myśli, że anioł chce go skarcić za przeklinanie w myślach.
Część z nich otrzymuje sakrament Namaszczenia i z „dziką kartą” przechodzi do Nieba.
Coś takiego wywołałoby burzę wśród teologów.
Niebezpieczeństwo nie minęło – kontynuował Adirael
A kiedy się przedstawił?
No i imię wziąłeś nieszczególnie trafne, bo poplecznika "tego złego" (mówiłem, że będę się czepiał).
Poza tym, czas, byś stracił dziewictwo
Anioł szybko przechodzi do konkretów, za dobrych czasów zaprosiłby chociaż na kawę czy spacer po Jerozolimie.


Przyznam szczerze, że dosyć topornie czytało mi się historyjkę XXI wiecznego Wertera.
Może nie trafiłeś na podatny grunt, a może po prostu na początku brakuje jakiejkolwiek akcji - cały wstęp jest przegadany, a właśnie ta część tekstu jest najważniejsza - musisz przekonać czytelnika do dalszej lektury. Przykuć go do fotela zgrabnymi słówkami. A tutaj co? Zrozpaczony nastolatek mówiący o tym, jaki to świat straszny. Coś takiego ma się na każdym portalu społecznościowym. Czytałem dalej, bo interesowało mnie nawiązanie historii do tytułu (bardzo ważna część dzieła, swoją drogą).
Dodaj jakąś ciekawszą akcję ze szkoły. Sam jest niewidzialny, ale może coś widzieć. Niech tuż obok niego kogoś pobiją, a niego zignorują - będzie dla czytelnika bardzo niewidzialny, a przy okazji trochę można się rozerwać.

Dobrze idą Ci dialogi - nie przedłużasz, nie kombinujesz, jest naturalnie.
Anioł jest...płaski. Wie dużo i czyta myśli, ale nie ma charakteru, żadnej cechy szczególnej. Wiem, że to dopiero początek znajomości, ale już teraz powinno coś się wybić.

Poczekam jeszcze na drugą część. Nie zawiedź mnie, bo zaczyna robić się ciekawie. ;P
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

14
zaqr pisze:Zamiast przecinka dobrze pasowałby przecinek - dłuższa przerwa zwiększyłaby ładunek drugiego członu zdania.
Kajam się, ale tego nie rozumiem. Zamiast przecinka przecinek?
zaqr pisze:"Zakręcić się przy" byłoby lepsze od "zakręcić kimś" (tak można podczas tańca)
Tu się nie zgodzę. "Zakręcić kimś" to bardziej przedmiotowe traktowanie i bardziej o to mi właśnie chodziło. Jeśli to regionalizm, to się kajam.
zaqr pisze:Najpiękniejsza na roku?
Uważana za najpiękniejszą, bo najlepiej umie się pokazać.
Ale racja, do poprawienia.
zaqr pisze:Co ma parówka do białych ścian?
Chodzi raczej o hermetyczne zapakowanie (jak parówka, boczek czy kiełbasa śląska), nie o rodzaj wędliny :)
zaqr pisze:No i imię wziąłeś nieszczególnie trafne, bo poplecznika "tego złego" (mówiłem, że będę się czepiał)
Jeden się wyczaił.
Jeden.
Imię wziąłem celowo, żeby w miarę dobrze brzmiało i było z tej ciemniej strony. Kto się jako tako zna lub zada sobie trud wklepania tego imienia w Google, będzie wiedział, że coś jest nie tak. A MA BYĆ nie tak.
zaqr pisze:Anioł szybko przechodzi do konkretów, za dobrych czasów zaprosiłby chociaż na kawę
Wybrałem niecierpliwego :)
Demon mógłby być cholernie cierpliwy, ale wtedy to opowiadanie miałoby 30 stron, nie 17 :)

Z resztą uwag zgadzam się bez protestów. Stosowne poprawki wprowadzę.
zaqr pisze:historyjkę XXI wiecznego Wertera
To nie miało mieć niczego z Wertera, a samo odniesienie nikłe. "Jest mi źle, bo ta, którą kocham, ma innego, więc strzelę sobie w głowę" to trochę w inną stronę, niż "Nikt mnie nie zauważa".
Chociaż pomysł na zakończenie niezły :)
Wstęp, jak tak patrzę, istotnie może być toporny, ale ma na celu zbudowanie tej całej niewidzialności, ukazanie tego, jak bardzo bohater jest niedostrzegalny. Popracuję nad kondensacją.
Sam anioł... Chyba w ogóle go mało. Tylko dodanie czegokolwiek na siłę za bardzo wybiłoby tekst z koncepcji. Choć pomyślę o tym również.

Druga część już jest, dodawanie ocen pewnie włączą w piątek.

Za taką weryfkę nic, tylko piwo postawić. Zawsze powtarzam: "Jak to dobrze, że na tym świecie są ludzie mądrzejsi od nas samych". Dziękuję i żałuję, że nie mogę dać więcej punktów za pomoc.
Liczę na równie wnikliwą i sprawiedliwą ocenę drugiej części.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

15
Zamiast przecinka przecinek?
Kropka oczywiście. ;)
"Zakręcić kimś" to bardziej przedmiotowe traktowanie
Mi skojarzyło się tylko z tańcem.
A MA BYĆ nie tak.
Czyli dalej będzie do przewidzenia. Chyba, że mnie zaskoczysz. ;)
To nie miało mieć niczego z Wertera
Skojarzyło mi się, bo w tekście przewinął się weltschmerz.
Sam anioł... Chyba w ogóle go mało
To, że póki co jest go mało mi nie przeszkadzało - chodzi o wyrazistość postaci. Często po kilku zdaniach możemy powiedzieć jaka jest dana osoba i jak należy się wobec niej zachowywać. Twój anioł jest neutralny, a nie powinien taki być - ta historia aż się prosi, żeby miał wyraźnie skrajny charakter.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”