Lato

1
Gruntowa droga odcinała się wyraźną wstęgą wśród pól. Po wiosennej rozmiękłości ziemi pozostały jej blizny w postaci głębokich kolein, teraz porastających krótką, ale zdecydowaną w swej woli życia trawą. Niebo trwało bezkresnym błękitem naznaczonym z rzadka bielą obłoków i przetykanym subtelnym złotem promieni.
Wspięłam się na niewielki nasyp i zanurzyłam stopy w burej, wysokiej zieleni granicy. Za nią dojrzałym srebrem pokrywała ziemię pszenica. Wiatr- artysta świszcząc grał w niej nieskończoną melodię, równocześnie falując łanem przypominającym srebrne morze, w którym ukazana z znienacka błyskała karminowa czerwień maków, szafir chabrów, lub głęboki róż kąkoli. Niesforny w swej zabawie, rzucał mi włosy na twarz, raz po raz zasłaniając widok. Wyciągnęłam rękę i otwartą dłonią gładziłam twarde, szorstkie wierzchołki kłosów. Świat pachniał rozgrzaną, bujną zielenią, intensywną po nocnej burzy.
Spojrzałam przed siebie. Na końcu drogi, pochylone niczym starcy nad stołem w czasie dyskusji, kręgiem wokół niewielkiej sadzawki, stały topole. Przez szmaragdową soczystość ich liści, gdzieniegdzie przebijała żółć, przypominając o przemijaniu.
Cichy dźwięk, krótkie chrapnięcie, wdarł się pomiędzy akordy wygrywane przez wiatr. Spojrzałam w jego kierunku. Po przeciwnej stronie drogi, pobłyskując szarością stali, opierał się na drewnianych palikach, podstępny drucik elektrycznego pastucha. Za nim, wpatrzony we mnie, szedł mój przyjaciel. „ Nie podchodź koniku”, wypowiedziałam w myślach ostrzeżenie i natychmiast ruszyłam przez drogę. Chyba zrozumiał przestrogę, bo zatrzymał się tuż przed barierą
Zawahałam się chwilę przed kolejnym krokiem. Wiedziałam, że nie wolno przekraczać mi elektrycznej granicy. Za nią był świat niebezpieczny dla małej dziewczynki, gdzie niepodzielnie dzierżył władzę Kwarc, wielki, rasowy, czarny ogier. Jego królestwem było pastwisko, pokryte śladami kopyt, wyrytymi w wilgotnej, czarnej ziemi i jasną, niezmiennie krótką trawą. Tyle razy słyszałam w obszernych opisach, że wystarczy jedno uderzenie jego kopyta, żebym rozpadła się na kawałki i przestała istnieć. „Narowisty, pełnokrwisty ogier rozpłodowy”, wtedy nie rozumiałam co to znaczy, a stwierdzenie było dla mnie synonimem słów wredny i głupi. Jego czarna sylwetka była widoczna daleko, na przeciwległym krańcu pastwiska, gdzie pasł się jak zawsze w towarzystwie innych koni, stanowiących jego świtę. Nawet, gdyby ruszył w moją stronę, zdążyłabym uciec.
Położyłam się płasko na brzuchu i zaczęłam czołgać, dbając by nie unieść niefortunnie ręki, albo głowy. Elektryczne uderzenia były dla mnie chyba równie nieprzyjemne, jak dla koni. Kiedy byłam już pewna, że całe ciało prześliznęło się pod przeszkodą, podniosłam się na kolana. Amarant pięknej, letniej sukienki pokryły brunatno-zielone smugi ziemi i trawy. „Mama będzie zła”. Niezdarnie próbowałam strzepnąć brud z odzieży. Wstałam. Policzka dotknął ciepły aksamit w kolorze brzozowego popiołu. Podmuch z olbrzymich nozdrzy przemknął po skórze. Włożyłam rękę do kieszeni, wyciągając z niej jabłko. Powoli podałam smakołyk przyjacielowi, dbając by moja dłoń była idealnie otwarta i płaska. Zdążyłam się nauczyć, że każde zgięcie palca może potem skutkować sino- niebieskim paznokciem, odpadającym płatami przez kolejne tygodnie. Dwa chrupnięcia później jabłko było tylko wspomnieniem. Znowu ciepły aksamit końskiego nosa dotknął mojej twarzy. Poklepałam zwierzę po karku. Zarżał cicho w odpowiedzi.
Obejrzałam się za siebie. Pośród błękitu, zieleni i złota, odbijały się ostrą bielą ścian i omszałą czerwienią dachówek, zabudowania rodzinnego domu.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:53 przez AgaP, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Patrząc na utwór jako na opis - przeczytałem bez bólu, z drobnymi potknięciami na przecinkach i innych rzeczach, które Weryfikatorzy wyłapią. A że rozbudowanych opisów ogólnie nie trawię, ode mnie masz plusa.

Patrząc na to jako na miniaturkę, jej fabułę można przedstawić w postaci "Przeczołgałam się pod pastuchem i dałam konikowi jabłko". Niedosyt. Przejście przez opis niczym mnie nie nagrodziło. Forma prawie bez treści. Groźny Kwarc stoi gdzieś tam daleko i aż się prosi, żeby go wykorzystać.

3
Po wiosennej rozmiękłości ziemi pozostały jej blizny w postaci głębokich kolein,
pogrubiebie zbędne.
zdecydowaną w swej woli życia trawą.
hm? a w czym się to zdecydowanie trawy przejawialo?
Za nią dojrzałym srebrem pokrywała ziemię pszenica.
srebrem?
skąd ci się srebro wzięło, juz prędzej stare złoto.
Wiatr- artysta świszcząc grał w niej nieskończoną melodię, 1 równocześnie falując łanem przypominającym srebrne morze, 2 w którym ukazana z znienacka błyskała karminowa czerwień maków, szafir chabrów, lub głęboki róż kąkoli.
jak w 'panu tadeuszu' normalnie :-D
1 równocześnie, przypominajacym - zbędne.
2 (z znienacka?? lit?) ładne to, tylko te błyskające kolory do mnie nie przemawiają.
Narowisty, pełnokrwisty ogier rozpłodowy”
co to znaczy "pełnokrwisty"?

nakreśliłaś ladny obrazek, jak jeden z tych, na które nie zwraca się uwagil, bo nic sie w nich nie dzieje. kawałek jest delikatny, poetycki, łagodny, ale bohaterka i koń sa w nim zbędni, podobnie jak wzmianka o kwarcu, bo watki sie nie rozwijają - moze, o ile masz, coś się wydarzy w cd?

technicznie jest poprawnie, kilka błedów wynikających głownie z przekombinowanych zdań, ale ogólnie ok.

moze warto napisac cos poza podręcznikiem przyrody.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

4
AgaP pisze:Niebo trwało bezkresnym błękitem naznaczonym z rzadka bielą obłoków i przetykanym subtelnym złotem promieni.
Nie. Tak nie - to przypomina stragan z jarmarcznym kiczem poetyckim. Jest tak cudnej urody, ze mam ochotę powiedzieć brzydkie słowo, żeby przywrócić równowagę.

Popatrz na krajobraz własnymi zmysłami i emocjami. Będzie wiarygodne.

[ Dodano: Pią 02 Sie, 2013 ]
ravva pisze:pełnokrwisty
to folblut - pełnej krwi konik
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Natasza pisze:[ Dodano: Pią 02 Sie, 2013 ]
ravva pisze:pełnokrwisty
to folblut - pełnej krwi konik
ach, rasowy, znaczy? taki trueblood?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Re: Lato

6
Niektore zdania sa dlugie i troche przekombinowano ze skladnia np.

[quote="AgaP"] Na końcu drogi, pochylone niczym starcy nad stołem w czasie dyskusji, kręgiem wokół niewielkiej sadzawki, stały topole.

Na koncu drogi staly topole, pochylone kregiem wokoł niewielkiej sadzawki, niczym starcy nad stolem w czasie dyskusji.

Moze tak lepiej? choć tez jeszcze niezbyt sprawnie. Moze zrobic z tego dwa bardziej czytelne zdania...

Włożyłam rękę do kieszeni, wyciągając z niej jabłko. / Ważne jest teżnastępstwo zdarzeń, najpierw włożyłam rękę, a potem wyjęłam, wyciągając (jednocześnie) jablko.

Dwa chrupnięcia (?)później jabłko było tylko wspomnieniem. / brak znaków interpunkcyjnych tu i ówdzie.

Ogólne moje wrażenie jest takie, że ciekawa historia dziewczynki zafascynowanej pięknym koniem została opisana w taki przerysowany sposób, przepoetyzowany wręcz. Za dużo barw - amarant, złoty, brunatny. Miesza się to wszystko. Prościej będzie lepiej

7
Za nią(przecinek) dojrzałym srebrem pokrywała ziemię pszenica.
Gdy pszenica pokrywa ziemię, znak, że ją ścięto.
Wiatr- artysta świszcząc grał w niej nieskończoną melodię, równocześnie falując łanem przypominającym srebrne morze...
Skoro grał, to i falowała. Kolor pszenicy kojarzy mi się bardziej ze złotem niż ze srebrem...
Niesforny w swej zabawie, rzucał mi włosy na twarz, raz po raz zasłaniając widok.
Zarzucał włosy? To nie wiatr zasłania widok ale włosy.
Cichy dźwięk, krótkie chrapnięcie, wdarł się pomiędzy akordy wygrywane przez wiatr. 1. Spojrzałam w jego kierunku. 2.Po przeciwnej stronie drogi, pobłyskując szarością stali, opierał się na drewnianych palikach, podstępny drucik elektrycznego pastucha.
1. Kierunku wiatru?
2. To palik tak chrapnął?
Jego czarna sylwetka była widoczna daleko, na przeciwległym krańcu pastwiska, gdzie pasł się jak zawsze w towarzystwie innych koni, stanowiących jego świtę.
Przed chwilą był tuż za elektrycznym pastuchem?

Przeczytałam. I właściwie tyle. Tekst bardzo wystylizowany, aż za bardzo, stąd zamiast przyjemności czytania czegoś napisanego bogatym językiem, miałam wrażenie przesłodzenia. Zbyt dużo. Zbyt kwieciście. A treści właściwie żadnej. Na plus muszę powiedzieć, że rzadko kiedy takie teksty wychodzą dobrze. Wymagają wprawnej ręki. Patrząc na to, tobie wyszło nieźle.

8
AgaP pisze:Po wiosennej rozmiękłości ziemi pozostały jej blizny w postaci głębokich kolein, teraz porastających krótką, ale zdecydowaną w swej woli życia trawą.
AgaP pisze: Na końcu drogi, pochylone niczym starcy nad stołem w czasie dyskusji, kręgiem wokół niewielkiej sadzawki, stały topole.
Uważam te zdania za przekombinowane, zapętlone i zdeformowane, skondensowane. Za dużo informacji upchane w krótkiej formie.
AgaP pisze:Tyle razy słyszałam w obszernych opisach, że wystarczy jedno uderzenie jego kopyta, żebym rozpadła się na kawałki i przestała istnieć.
jw.
AgaP pisze:Położyłam się płasko na brzuchu i zaczęłam czołgać, dbając by nie unieść niefortunnie ręki, albo głowy.
Popracuj nad interpunkcją.

Myślę, ze tekst by zyskał, gdybyś więcej uwagi poświęciła opisowi uczuć dziecka, jej zafascynowania pięknym i groźnym koniem. Przecież ona łamie zakazy, robi coś niebezpiecznego z jakiegoś powodu. Jakiego? Gdyby pojawiło się więcej takich właśnie elementów, to z pewnością tekst byłby bardziej zrównoważony. Teraz związek dziecka i konia przywaliły zdania opisujące przyrodę.

Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”